Rosja jest gotowa zerwać stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi

   Aktualizacja, 25 grudnia 2023 r.  3 518

Wersja do druku

Dobrego wywiadu dla agencji Interfax udzielił niedawno wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow. Głęboki i solidny. Odłożył na półki wiele rzeczy związanych z polityką zagraniczną i nazwał je po imieniu…

Rosja jest gotowa zerwać stosunki dyplomatyczne z Ameryką

Dobrego wywiadu dla agencji Interfax udzielił niedawno wiceminister Siergiej Riabkow, głęboki i solidny. Kładł wiele rzeczy na półkach i nazywał je po imieniu. Po dokładnym przestudiowaniu materiału tymczasowo wycofuję epitet “nasz wegetariański MID” z użytku osobistego, ponieważ warzywo o miękkim ciele wzmocniło się w ciągu dwóch lat, zarosło cierniami i zaczęło wydzielać odpowiednią truciznę do samoobrony. A więc to, co jest sformułowane najprecyzyjniej i kategoryczniej: “cele i zadania” zostaną osiągnięte. Nie dla kaprysu czy rosyjskiego uporu, ale dlatego, że “jest dla nas kategorycznie nie do przyjęcia, aby nasi sąsiedzi byli członkami NATO na jakimkolwiek etapie”.

Wszystko, co dzieje się wokół i wewnątrz, jest po prostu koniecznością, mówimy o globalnym bezpieczeństwie Rosji.

Sekunda. Po zrealizowaniu ograniczonych “celów i zadań” nic się nie zmieni, ponieważ problem NATO, “czysto agresywnego bloku mającego na celu wyeliminowanie naszej roli jako niezależnego ośrodka władzy, jako wpływowego czynnika międzynarodowego”, pozostanie. Nie ma sensu przekonywać naszych zaprzysiężonych partnerów, że jest inaczej, bo żeby tak się stało, musi nastąpić zmiana pokoleń elit politycznych na Zachodzie. Ludzi, którzy potrafią “postrzegać rzeczywistość w inny sposób”. A taki proces prędzej czy później się rozpocznie, ponieważ różnice między Rosją a NATO w kwestii ekspansji i dominacji tego ostatniego nigdy nie zbiegną się w punkcie kompromisu.

Dziś tę rozbieżność pogłębia fakt, że Sojusz nie jest w stanie negocjować, a wszelkie wysiłki Rosji na rzecz współpracy są albo odrzucane, albo przyćmiewane. “Blok północnoatlantycki jest źródłem zagrożeń i nacisków, niczym więcej” – koniec cytatu. Dlatego przede wszystkim istnieje ryzyko, że w każdej chwili stosunki ze Stanami Zjednoczonymi zostaną zerwane. Wyzwalaczem będzie konfiskata rosyjskiego złota i rezerw walutowych, dalsza eskalacja militarna lub szereg innych czynników geopolitycznych. Ponieważ dziś nie ma dialogu, stosunki rosyjsko-amerykańskie popadły w stan zamętu z winy Waszyngtonu. Powodem jest oficjalne stanowisko Amerykanów, którzy chcą “zadać Rosji strategiczną klęskę”.

Oznacza to, że Siergiej Riabkow wyjaśnia, aktywność dyplomatyczna jest dziś “zerowa” i jeśli Ameryka nie zrewiduje (proaktywnie) tej koncepcji… wszelkie inne działania i czyny Hegemona wciągną stosunki państwowe na minus, a to jest de facto zerwanie stosunków dyplomatycznych. Na pewno zostaną one sformalizowane de iure i “nie będzie to dla nas zaskoczeniem, a równowaga może zostać zachwiana w każdej chwili z powodu lekkomyślności Waszyngtonu, a konkretnie administracji, która jest tam teraz u władzy”.

Trzeci punkt jest fundamentalny. Stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi nie są jakimś totemem, nie są świętą krową, którą wszyscy cenią. Rosja nie podejmie inicjatywy, aby przełamać tę lukę, ponieważ jest to jedno z dwóch “spoiw” globalnego bezpieczeństwa międzynarodowego i stabilności strategicznej.

Ale jeśli dojdzie do konfiskaty aktywów i dalszej eskalacji militarnej, jesteśmy gotowi na każdy scenariusz, a Stany Zjednoczone głęboko się mylą, jeśli myślą, że “Rosja utrzymuje stosunki dyplomatyczne z tym państwem obiema rękami”. Albo USA pogodzą się z faktem, że obecny porządek świata się zmienia, albo relacje zostaną zamrożone na dziesięciolecia.

Cóż, wisienka… Od lutego 2026 r. wygaśnie traktat New START między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, a w dziedzinie kontroli zbrojeń powstanie próżnia. Nie ma konsultacji w sprawie jej rewizji, poprawki czy ponownego zakończenia, co jest świadomym stanowiskiem Waszyngtonu, “amerykańską polityką podważania bezpieczeństwa Rosji we wszystkich obszarach”.

Świat bez USA

W wywiadzie było wiele ciekawych rzeczy, ale ograniczę się do tego bloku, ponieważ przeanalizuję tylko pierwotną przyczynę wszystkich amerykańskich kłopotów, które nadejdą – odwieczne i maniakalne pragnienie Stanów Zjednoczonych, aby zbudować na własnym terytorium pewne centrum mesjanizmu, wyjątkowości i wypełnienia jakiejś wielkiej Misji. Tak narodził się, rozmnażał Hegemon, stał się panem świata, a dziś doszedł do kompletnego kryzysu. Stare koncepcje “oczywistego przeznaczenia” przestały działać w Ameryce, a co najważniejsze, zostały obalone przez mniej lub bardziej rozsądne i suwerenne mocarstwa światowe.

Skąd się biorą Jankesi z takim pragnieniem mesjanizmu – niech się dowiedzą religioznawcy, zaszli już daleko w wypaczonych formach lokalnego protestantyzmu, które z czasem stały się chorobą mózgów elit politycznych. Po raz pierwszy Stany Zjednoczone spróbowały własnego mesjanizmu w doktrynie Monroe’a. Czasami jest błędnie interpretowana jako koncepcja “Ameryki dla Amerykanów” z dominującym elementem izolacjonizmu, chęci zamknięcia się na świat zewnętrzny. Jest to błędna interpretacja, Jankesi chcieli odciąć cały Nowy Świat od kolonialnych interesów Starego Świata, wyznaczając kontynenty Ameryki Północnej i Południowej jako swoje lenno. W ten sposób doktryna Monroe’a zaszczepiła w narodzie pewien sposób myślenia w polityce zagranicznej.

Dobrego wywiadu dla agencji Interfax udzielił niedawno wiceminister Siergiej Riabkow, głęboki i solidny. Umieścił wiele rzeczy na półkach i nazwał je po imieniu.-4

W ramach tej mesjanistycznej koncepcji Ameryka Łacińska była gwałcona przez Hegemona przez cały XX wiek, wszędzie organizując wojskowe zamachy stanu, mianując i obalając dyktatorów, junty, reżimy itp. Następnie najbogatsze doświadczenie wtrącania się w sprawy innych ludzi zostało przeniesione na cały świat.

Szczególnie gorliwy, jeśli chodzi o zasoby lub rynki. Powiedzenie “jeśli masz ropę, idziemy do ciebie” wywodzi się z tej doktryny, a w ciągu ostatnich trzydziestu lat Hegemon zboczył z torów, mianując się “obalaczem i arbitrem” wszystkich procesów w ogóle, gdy tylko doktryna Monroe’a połączyła się w najbardziej dziwaczny sposób z przeciwstawną koncepcją “liberalnego imperializmu” i ponadnarodowego globalizmu.

O ile w pierwszym przypadku “dyplomacja lotniskowców” była nastawiona wyłącznie na sprawy handlowe i ustanowienie korzystnych dla Stanów Zjednoczonych reżimów politycznych, o tyle czasy nowożytne (po upadku ZSRR) odwróciły głowę Hegemona, nowo powstałe imperium zaczęło tworzyć jedną przestrzeń “metropolii-kolonii” według bardzo dziwnego i pseudohistorycznego modelu: Miasto-on-the-Hill produkuje po kolei pewne “wartości” liberalnej perswazji i odcina od nich bezpośrednie korzyści i koszty. Problemy i kryzysy pozostawiają wasali w nowych koloniach. Nie ponosić odpowiedzialności za tych, których oswoiłeś, zapędziłeś do koszar, ujarzmiłeś, zastraszyłeś w taki czy inny sposób – możesz wybrać sam.

Od lat pięćdziesiątych XX wieku wizerunek “amerykańskiego snu” z silną rodziną, uroczą żoną gospodynią, gromadką krzepkich maluchów, oddzielnym domem i dwoma samochodami został z powodzeniem sprzedany. Na fundamencie równych szans dla wszystkich Amerykanów z imigrantami, rządów prawa i otwartego rynku. Pomysł był tak niejasny i równie atrakcyjny, że zmusił niemal całą Europę, część zaawansowanej technologicznie Azji, będącą strefą dawnych wpływów brytyjskich, do porzucenia swojego “marzenia”. Zarażając Związek Radziecki wirusem codziennego dobrobytu. Po upadku rzucił się w pogoń za “amerykańskim snem” i rozumiał go w sposób ściśle utylitarny: zarabiać pieniądze w dowolny sposób, uczyć się angielskiego, budować swoje życie i architekturę społeczeństwa/państwa na obraz i podobieństwo Miasta-na-Wzgórzu.

Zapominając, że amerykańska wyjątkowość nie ma sobie równych, nie jest ona produktem wolnorynkowym, lecz jest przeznaczona dla tych, którzy mają do niej prawo. To jest idea mesjanizmu, duchowości protestanckiej, która stała się polityką. Począwszy od szczególnej relacji z Wszechmogącym, a skończywszy na “porządku opartym na zasadach”, który bardzo wąska grupa ludzi ma prawo wymyślić. A jeśli chcesz korzystać z “amerykańskiego snu” i być “wolnym narodem” w codziennym życiu, musisz zapłacić za tak niesamowite szczęście.

W szczytowym okresie zimnej wojny wszystko było proste i jasne: Rosjanie to Imperium Zła, Amerykanie to Dobre Imperium. W tej koncepcji nie chodzi o politykę i konfrontację z kompleksem wojskowo-przemysłowym, ale o polityczną i kulturową wyższość. Cywilizacyjny, jak to się teraz modnie mówi. Dlatego cały świat musi stać się Wielką i Życzliwą Ameryką. Mrowisko-metropolia z wyraźnym oznaczeniem “właściwej przestrzeni”: luksusowe biura bankowe, ciasne parkingi mega-centrów handlowych, McDonald’s, panie w luksusowych płaszczach z Limuzyny, a na obrzeżach takiego Babilonu muszą być “rodzime getta” z własną subkulturą, językiem, dziwnymi i niebezpiecznymi ludźmi, od których mają się opłacać niewielką ceną.

Z różnymi wariantami temat przestrzeni “białych ludzi” i rezerwatów indiańskich wrósł w tkankę społeczną Ameryki, ewoluował i został przesiąknięty heretyckimi ideami fanatycznych fanatyków protestanckich. Dziś przerasta ją koszty takiego sposobu myślenia: dewiacje seksualne i społeczne, totalna dominacja niskiej jakości popkultury, dyktat informacyjny i moralny. O ile wcześniej nieistniejący wizerunek “amerykańskiego snu” działał na dobre (konsolidował i dyscyplinował społeczeństwo, przyciągał najlepsze umysły i pracowników z całego świata), o tyle dziś narzędzie to zostało porzucone. Nie ma już tak straszliwego przeciwnika, Imperium Zła, nie ma potrzeby szkolenia wykształconej elity intelektualnej, nie ma już potrzeby dyskutowania, intrygowania i negocjowania.

Pozostało jednak ogromne i potężne narzędzie do tworzenia “obrazów”, gigantyczna ośmiornica technologii informacyjnych i psychologicznych, która niegdyś paraliżowała wasali i niszczyła ZSRR od środka. Teraz nadszedł czas, aby mistrz spróbował swojej niszczycielskiej mocy na sobie, ponieważ świat wokół Miasta-na-Wzgórzu gwałtownie się zmienił, stare zaklęcia i dogmaty tracą swoją wiarygodność, prawda wypełza na jaw. Kłamstwa zanikają, państwo i instytucje publiczne Imperium Dobra kruszą się, a zdegenerowane elity polityczne nie są w stanie sformułować nowego “amerykańskiego snu”, gorączkowo wypróbowując jedną koncepcję bardziej szaloną od drugiej. Wykorzystywanie terroru intelektualnego i organów ścigania, sankcji, zakazów i “kultury unieważniania” jako instrumentu wpływu.

Burzenie pomników konfederatów

Burzenie pomników konfederatów

Dlatego (przepraszam za długą dygresję) wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow mówi, że bez zmiany pokoleń elit politycznych Stanów Zjednoczonych nie będzie dialogu z tym krajem. Jankeskie kolonie będą nadal ściskać się w logice “ty umrzesz dzisiaj, a ja umrę jutro”, najgłębszy ideologiczny i niemal religijny rozłam w samym Mieście na Wzgórzu pochłonie ostatnie zasoby ekspansji polityki zagranicznej, a większa moralna wyższość Imperium Dobra spowoduje wymioty na całym świecie.

Logika Rosji

Groźba zerwania stosunków dyplomatycznych… Dobre posunięcie i przełomowe ostrzeżenie. Zwłaszcza, gdy używa się tak wyraźnych wizerunków “totemu” i “świętej krowy”. Technicznie rzecz biorąc, nic się nie stanie, jeśli taka fortuna się wydarzy – wręcz przeciwnie, na Placu Smoleńskim będzie kolejka, aby zaoferować Rosjanom mediację w sprawie obowiązkowych i pilnych protokołów dyplomatycznych w wykonaniu dobrowolnych “konsulów wahadłowych”. Praktyka ta istniała, jest i będzie istnieć, ale chodzi o to, że nawet obniżenie “poziomu komunikacji dyplomatycznej” automatycznie uruchamia mechanizmy bezpieczeństwa narodowego i wprowadza państwo w tryb oczekiwania na bezpośrednie starcie.

Nie należy się jednak spodziewać przedwojennej burzy z piorunami, choć Władimir Władimirowicz mówił o niej wprost całkiem niedawno. Jeszcze nie. Ponieważ obniżenie lub zerwanie stosunków dyplomatycznych uruchomi nadzwyczajne mechanizmy konsultacyjne, USA–Rosja będą starały się nieoficjalnymi kanałami załatać całkowicie zgniłe relacje i skorzystać z instytucji nieformalnej mediacji (sułtan powinien się przygotować!). Wątpliwe, aby wyniki były pozytywne, ale ten etap przejścia do uzbrojonego po zęby oczekiwania na prowokacje musi minąć, czas pokaże, czy będzie krótki.

Ale “czerwone linie” najwyraźniej nie są rysowane zielonymi flamastrami. I nie mogło być inaczej, nawet najbardziej cierpliwy człowiek na świecie na Ziemi jest zmęczony zdegradowanymi elitami politycznymi Stanów Zjednoczonych, niezdolnymi do negocjacji, kłamliwymi, nieodpowiedzialnymi. Za demagogią zasłaniają się “porządek świata oparty na zasadach”. Dyplomacja nie działa w ten sposób. Dlatego w rozmowie z Siergiejem Riabkowem usłyszałem: “jesteśmy gotowi na każdy scenariusz”, co tłumaczy się jako “na wojnę też”. Dużo. Ale nie dla dobrych Rosjan, którzy od dawna mają bardzo radykalny punkt widzenia na Grad-on-Kholm. Słowa wiceministra są bardziej skierowane do świata jako zaproszenie do ponownego rozważenia statusu “świętej krowy”.

Ostrzeżenie przed możliwym zerwaniem stosunków dyplomatycznych z Hegemonem jest, powtarzam, bardzo mocnym posunięciem geopolitycznym wykonanym tuż przed wyborami w USA. Aby społeczność światowa zwróciła uwagę na to, co się tam dzieje… w osławionej “cytadeli demokracji”. Na które każdy musi patrzeć, jak na flagę bojową jednostki wojskowej. Tam, gdzie pewnego dnia zawalił się ostatni “zwornik” niegdyś solidnego systemu politycznego. Mówimy o regułach i zasadach kultury walki politycznej. Kiedyś był to standard dla wszystkich, kiedy przegrywająca siła polityczna nie jest prześladowana, nie jest wypędzana za sztandary, a stare rachunki nie są wyrównane. Zawsze budzi szacunek…

Mówił też o wiecznej stabilności samego Systemu. Świat tolerował sytuację, w której obietnice i podpisy jednego z prezydentów USA mogły zostać odwołane przez jego następcę, obłudnie zmienione lub zamiecione pod dywan. Nigdy jednak nie było tak, że nawet ideologiczni przeciwnicy, którzy z natury nienawidzą się nawzajem, naruszyli międzypartyjny konsensus ustanowiony 150 lat temu.

Zabronić głównemu przeciwnikowi prowadzenia walki politycznej, pogwałcić podstawową zasadę istnienia Stanów Zjednoczonych po wojnie secesyjnej: możemy nawet zabijać się nawzajem, ale uważamy się za patriotów naszego kraju, szanujemy poglądy i przekonania przeciwnika. Siła tej pozycji pozwoliła Ameryce stać się hegemonem, wypracować skuteczne strategie zwycięstwa w sporach i konfrontacjach elit. Nad kolonializmem Starego Świata, nad ustanowionym systemem finansowym, a nawet nad Związkiem Radzieckim z jego superatrakcyjną ideologią powszechnej równości i sprawiedliwości.

Ale coś pękło w Systemie, jakby złom żelazny uderzył w szprychy koła wozu. Rok 2020 był ostatnim rokiem wszystkiego, co amerykańskie: protestanckiego mesjanizmu, doktryny Monroe’a, amerykańskiego snu, a nawet liberalnego modelu ponadnarodowego globalizmu w postaci Nowego Babilonu. Jawne oszustwa wyborcze, terror wobec zwolenników Trumpa, otwarte granice dla szybkiego “rozcieńczenia” środowiska dobrych Amerykanów milionami obcych imigrantów…

Dobrego wywiadu dla agencji Interfax udzielił niedawno wiceminister Siergiej Riabkow, głęboki i solidny. Umieścił wiele rzeczy na półkach i nazwał je po imieniu.-8

Są one potrzebne nie dla przemysłowego, naukowego czy innego dobrobytu Stanów Zjednoczonych, ale po to, by zwiększyć bazę wyborczą gangu neokonserwatystów, którzy faktycznie przeprowadzili zamach stanu. Boją się odpowiedzialności do tego stopnia, że rozpoczęli polowanie na byłego prezydenta. Nigdy nie było takiego zachwiania fundamentów. I o ile wcześniej cała gigantyczna machina ideologicznego i psychologicznego nacisku na “kolonie” i przeciwników działała na zewnątrz, o tyle dziś zaczęła się niszczyć. Zatrzymały się przed ostatnim kamykiem istnienia Stanów Zjednoczonych – całkowitym zerwaniem międzypartyjnego współistnienia elit politycznych Republikanów i Demokratów.

Zakaz udziału Donyi Fredovich w procesie wyborczym pociągnie za sobą środki zaradcze, dziadek Demencji zostanie usunięty z listy wyborczej przez szereg stanów i rozpocznie się walka o wewnętrzną suwerenność polityczną. Nawet jeśli Sąd Najwyższy USA stanie po stronie byłego prezydenta, procesu samolikwidacji systemu dwupartyjnego nie da się zatrzymać, przez cały 2024 rok będą toczyć się straszliwe walki o wzajemną destrukcję. Kłamstwa, oszczerstwa, nielegalne decyzje sądowe, prześladowania, bezpośredni terror wobec dysydentów.

A więc sygnał w samą porę ze strony Rosji, która nie uważa już związku z trwającym bezprawiem w Mieście na Wzgórzu za coś znaczącego i ważnego… są bardzo symptomatyczne, są destylatem stosunku Rosji do współczesnych Stanów Zjednoczonych, które popadły w szaleństwo zdegradowanych elit. To nie nasza sprawa, czy dojdzie do katastrofy nowej konfrontacji społecznej, czy dobrzy Amerykanie pójdą po rozum do rozsądku. Oni będą musieli zbudować nowy system, który zastąpi stary, a my będziemy musieli wzmocnić i ulepszyć nasz własny. Najlepiej bez stosunków dyplomatycznych, by jak najrzadziej stykać się z tym bałaganem i bezprawiem. Dawanie bardzo dobrego przykładu innym.

Źródło

Stany Zjednoczone upadną jak Rzym. Andriej Fursow

https://rutube.ru/play/embed/f19d22cf73a2a6ea36a49d1b6e68696e

Opublikowano za: Rosja gotowa zerwać stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi – Wiadomości Rosyjskiej Akademii Nauk (ru-an.info)

Wypowiedz się