Poniżej tekst Andrieja Morozowa – „Murza”, umieszczający cywilne ofiary tej wojny po ukraińskiej stronie we właściwym kontekście historycznym, politycznym i etycznym. Można w nieskończoność powtarzać, że mordowanie cywilów rozpoczęła strona banderowska – od mordu w Odessie 02.05.2014, potem licznych mordów na całym południowym wschodzie Ukrainy. Mordy odbywały się tak za pomocą artylerii i nalotów, jak i za pomocą oddziałów pacyfikacyjnych sformowanych z neobanderowskich degeneratów i kryminalistów, którym junta dała wolną rękę w kwestii postępowania z osobami, które ci uznają za „separatystów” lub terrorystów (z oczywistym skutkiem). W Noworosji od 2014r. trwała usankcjonowana przez „zachód” kampania mordów politycznych, terroru i najzwyklejszego ludobójstwa, przy czym ostrzały miast w DRL i ŁRL były tylko bardziej spektakularnymi „fajerwerkami” tej akceptowanej przez „zachód” zabawy banderowskiego „demokratycznego” reżimu. I oto, gdy na rozkaz USA reżim kijowski rozpoczął 16.02.2022 – tydzień przed rosyjską inwazją – przygotowanie artyleryjskie do szturmu na ŁRL i DRL (do którego Ukraina przygotowywała się przez 8 lat pozorowania „mińskiego procesu pokojowego”) – cały „zachód” dalej milczał, dalej niczego widzieć nie chciał. Po 24.02.2022 „zachód” nagle zaczął wyć z rozpaczy nad każdym poległym ukraińskim cywilem – jeśli tylko, choćby najbezczelniejszymi kłamstwami, dało się zwalić winę za jego śmierć na Rosjan. Szczególnie cenne okazały się oczywiście dzieci i kobiety w ciąży. O ile przez 8 lat „zachód” kompletnie ignorował śmierć dzieci „separatystów”, o tyle teraz życie każdego dziecka na Ukrainie (po właściwej stronie linii frontu, rzecz jasna) nagle stało się na wagę złota. Jako amunicja propagandowa. Hipokryzja „zachodu” – i otumanionych przez jego tubę propagandową (także tą maskującą się jako polskie i „rządowe” media) Polaków pobudza normalnego człowieka do wymiotów. Kiedy, polski debilu zrozumiesz, że gdy ktoś do znudzenia torturuje cię obrazkami JEDNYCH zabitych czy pokaleczonych dzieci, po tym, jak LATAMI pieczołowicie ukrywał przed tobą takie same obrazki o wiele większej liczby DRUGICH dzieci, to znaczy po prostu że nie chce mu się ciebie informować, a jedynie – manipulować tobą za pomocą emocji? Że chce tylko szczuć cię, jak bezrozumne bydlę (którym jesteś) na tego, na kogo ma ochotę cię poszczuć?
Za każdą ofiarę tej wojny od początku do końca odpowiada „zachód”. Przede wszystkim dlatego, że od 2004r., ingerując w proces polityczny na Ukrainie stworzył tam „fundamenty” pod wojnę domową, poprzez odbudowę banderyzmu. Jak pisałem wcześniej – cały proces „westernizacji” Ukrainy został zaplanowany tak, by zrobić z niej kraj wrogi Rosji i z nią skonfliktowany (czytaj o tym tu i tu). „Zachodni politycy” – a tak naprawdę rządzący nimi realni władcy USA – globalna etniczna oligarchia kapitałowa – doprowadzili do sytuacji, w której przestała być możliwa pokojowa koegzystencja mniejszości rosyjskiej (będącej na uprzemysłowionym południowym wschodzie Ukrainy większością) ze „zbanderyzowanymi”, poszczutymi na Rosjan Ukraińcami (czyli tak naprawdę, poza kolebką „narodu” banderowskiego, Galicją – zderusyfikowanymi, pozbawionymi tożsamości narodowej Rosjanami). Docelowo, w ramach „demokratycznych przemian” zaplanowanych przez władców USA – Rosjanie na Ukrainie mieli po prostu zostać zmuszeni do emigracji (by uniknąć terroru band neobanderowskich – tak, to źródło tej pierwszej fali emigrantów z Ukrainy, która zalała Europę między 2014 a 2021r.), wymordowani albo wyzuci z tożsamości narodowej (temu służy likwidacja szkolnictwa rosyjskojęzycznego i sławetna ustawa językowa z 2014r.) – „zukrainizowani” – jak widać, te „demokratyczne przemiany” w „zachodnim stylu” to nic innego jak ordynarne ludobójstwo na Rosjanach. „Zachód” przećwiczył już robienie z Rosjan ludności „trzeciej kategorii” w krajach bałtyckich – sprawdzono tam, jak daleko „demokracje” marionetkowe USA mogą się posunąć nie wywołując reakcji Kremla (wyszło, że mogą dowolnie daleko). Powtórzenie scenariusza na Ukrainie również reakcji Kremla nie wywołało – ale doszło do powstania w Donbasie, a na Krymie – nie wierzący w dobrą wolę Kremla wojskowi „wzięli sprawy we własne ręce” (tak, secesja Krymu do był akt oddolny, akt buntu w armii i wyzwolenia „narodowego żywiołu”, Putin został zmuszony zaakceptować fakty dokonane by nie wyjść na zdrajcę, a po roku – przypisał sobie cudzą zasługę „przywrócenia Krymu do macierzy” – mam ciekawy wywiad ze specjalistą „tematu”, czeka na przetłumaczenie …).
Ale rola „zachodnich demokracji” (czyli ich realnych władców, globalnej etnicznej oligarchii kapitałowej) nie kończy się na sprowokowaniu nienawiści, nie kończy się na selektywnej ślepocie, która nie pozwalała dostrzegać zbrodni neobanderowców podległych juncie kijowskiej (do dziś „wolne media” „wolnego świata” ignorują ściśle terrorystyczne ukraińskie ostrzały dzielnic mieszkaniowych miast Donbasu, Noworosji i samej Federacji Rosyjskiej). Ona polega także na rozzuchwaleniu zbrodniarzy – bezkarność prawna to jedno, „parasol medialnego milczenia” nad ich zbrodniami – to druga sprawa, ale jest jeszcze trzecia – aktywny współudział w „produkcji” multimedialnej i „popularyzacji propagandowej” takich inscenizacji jak w Buczy – gdzie ofiary ukraińskiego ostrzału artyleryjskiego i ofiary czystki , dokonanej przez banderowskie „bataliony obrony terytorialnej” wykorzystano jako „rekwizyty” w antyrosyjskiej prowokacji, robiąc ze zwłok „osoby pomordowane przez zezwierzęconych Rosjan”. Jeśli banderowcy z Kijowa zostali nauczeni, że nawet takie działania ujdą im na sucho, to tylko patrzeć kolejnych gór cywilnych trupów, w miarę pojawiania się potrzeb propagandowych. I to jest ukoronowanie ohydy i zbrodniczości „zachodu”, jego „elit politycznych” uczestniczących w tym bandyckim przedstawieniu i jego mediów – tzw. „wisienka na torcie” (globalna etniczna oligarchia kapitałowa oczywiście stoi na samym szczycie tej piramidy zła, „za kulisami”).
I dopiero po takim wstępie, skoncentrowanym wyłącznie na Ukrainie i przebiegu konfliktu od jego wejścia w fazę „gorącą” w 2014r, można w ogóle rozmawiać o sprawie dzieci, które – być może rzeczywiście – tragicznie zginęły podczas ataku rosyjskiego na Dom Oficerów w Winnicy. A Andriej Morozow umieszcza tą sprawę w kontekście znanego z historii „zatroskania o sprawy humanitaryzmu i prawa człowieka” „zachodnich demokracji”, z USA i Anglią na czele. Bo dopiero kontekst i punkt odniesienia dają jakąkolwiek możliwość oceny zdarzenia. Na deser dorzucam jeszcze krótką przedmowę autorstwa Igora Girkina, który ubolewa zarówno nad ofiarami cywilnymi jak i niefrasobliwością w doborze celu.
I. Girkin: Przedmowa
O ile – generalnie – nie zamierzam polemizować z „Murzem”, to jednak zauważę, że moje niezadowolenie z powodu śmierci cywilów w Winnicy wynika z faktu, że te swoiste zniszczenia towarzyszące [w oryginale „сопутствующие потери”, ang. „collateral damage”] (bez których, niestety, żadna wojna nie może się obejść) raczej nie były konieczne. Dlaczego? – Bo Dom Oficerów raczej nie był ważniejszy od krytycznych obiektów systemu transportowego tzw. „Ukrainy”.
A także dlatego, że każda niepotrzebna śmierć cywilna to niepotrzebne uniesienie po drugiej stronie [Ś.: powiedziałbym raczej: niepożądana mobilizacja patriotyczna i niepożądane wzbudzanie woli odwetu; niepotrzebne pogłębianie rozdarcia między Rosjanami z FR a „zukrainizowanymi” Rosjanami z marionetkowego Banderlandu; niestety już od 2014 r. banderowski reżim praktykował ostrzały własnych miast, czasem tylko po to, by – korzystając z przychylności mediów „zachodnich” – zrzucić winę za własne zbrodnie na „separatystów – np. Mariupol w styczniu 2015, ile miast od początku wojny – nikt nie policzy; szczytem było zrobienie z cywilnych ofiar ostrzału ukraińskiej artylerii w Buczy (ostrzeliwującej wycofujące się z miasta oddziały armii FR) ofiar „rosyjskiego ludobójstwa na Ukraińcach” – oczywiście polscy debile dali się nabrać, tak jak większość debili w „wolnym świecie” pod knutem USA]. Można sprawę potraktować lekceważąco, ale przecież tam też giną nasi właśni Rosjanie. Nie Niemcy, nie Japończycy, ale nasi… …nawet jeśli zostali doprowadzeni do stanu albo „pół-zombie” albo i bez „pół-„.
Nie mówiąc już o tym, co dla mnie osobiście jest zagadką: „JAK można na poważnie walczyć z wrogiem na froncie i (jednocześnie) dostarczać gaz’ partnerom’ [Ś.: czyli dokładnie temu ‚na poważnie’ zwalczanemu na froncie wrogowi]?”. – Wydaje mi się, że ani Amerykanie ani Brytyjczycy nie robili takich przysług Niemcom ani Japończykom (ani Włochom itd.) podczas II wojny światowej… ani ZSRR [Ś.: do 22.06.1941, gdy Hitler zmusił Stalina do stania się narzędziem USA i Anglii przeznaczonym do zniszczenia III Rzeszy].
2022-07-15 19:42:02 https://t.me/strelkovii/2942
Autor: Andriej Morozow, „Murz”
Tytuł: Potraktujmy to jako punkt odniesienia. Albo o mierze brutalności w walce z nazizmem (Оставьте как ориентир. Или о мере жестокости в борьбе с нацизмом )
Opublikowano: 15.07.2022
Tłumaczenie i komentarze: Światowid, swiatowid.video.blog
Źródło: Оставьте как ориентир. Или о мере жестокости в борьбе с нацизмом .
Potraktujmy to jako punkt odniesienia. Albo o mierze brutalności w walce z nazizmem
Powolne wznawianie uderzeń na tyłowe obiekty ukraińskie w odpowiedzi na ukraińskie uderzenia na nasze tyłowe obiekty wywołało niesamowitą debatę w naszych serwisach internetowych z powodu rzekomej śmierci dwójki dzieci w wyniku uderzenia na tyłowy obiekt wojskowy AFU.
Mogły zostać zabite, bez dwóch zdań. Proszę o nazwiska i zdjęcia. Najlepiej z miejsca śmierci, we krwi, żeby wszystko było jak należy. W taki sposób, w jaki lubią umieszczać naszych poległych.
I kiedy przeciwna strona konfliktu będzie miała swoją własną „Aleję Aniołów” z listą „dzieci-ofiar wojny” 7,5 (siedem i pół) razy dłuższą niż donbaska „Aleja Aniołów”, z powodu takich „towarzyszących strat” podczas uderzeń na obiekty wojskowe, to zaproponuję powrót do pytania „Czy należy zaprzestać tych uderzeń, jeśli mogą w niech zginąć cywile, a nawet dzieci?”.
Do czasu osiągnięcia tego stosunku uważam, że przypadkowe zgony ukraińskich cywilów, w tym dzieci, w wyniku naszych uderzeń w obiekty wojskowe na tyłach AFU nie mogą być uznawane za żadne szczególne okrucieństwo według standardów europejskich i stanowią problem samych Ukraińców. Osiągnięcie tego wskaźnika, nie mówiąc już o jego przekroczeniu, martwi mnie jako nasz problem, nie dlatego, że za przekroczenie tego progu zostaniemy potępieni przez Europę czy Stany Zjednoczone, ale dlatego, że gdy go osiągniemy, my, dobry i pokojowo nastawiony naród rosyjski, staniemy się banalnie krwiożerczymi Europejczykami. Jak Ukropy.
W tej chwili jest przed nami gigantyczne zadanie zaopatrywania naszych wojsk we wszystko, czego potrzebują, a do listy tego, co jest potrzebne, dodano dziś takie rzeczy, że włosy na głowie stają dęba – „JAK TO?!”. TEGO TEŻ NIE MA?!?”
To monstrualna ilość pilnych, niecierpiących zwłoki spraw, ale rozwinę jeszcze tę liczbę 7,5 i skąd ją wziąłem. Poświęcę kilka godzin w tę piękną noc z 14/15 lipca, aby napisać krótki tekst wyjaśniający.
To zdjęcie „pomnika terrorystów i masowych morderców” zamieściłem już w swoim LiveJournal. Było to dawno temu, więc zamieszczę to jeszcze raz.
Jest to londyński pomnik członków załóg Royal Air Force Bomber Command, odsłonięty przez królową Anglii Elżbietę II 28 czerwca 2012 roku. Który, jak cudownie podaje Wikipedia, „was built to mark the sacrifice of 55,573 aircrew from Britain, Canada, Australia, New Zealand, Czechoslovakia, Poland and other allied countries, as well as civilians of all nations killed during raids”. Czyli „który został zbudowany dla upamiętnienia ofiary 55,573 załóg lotniczych z Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii, Nowej Zelandii, Czechosłowacji, Polski i innych krajów sprzymierzonych, a także cywilów wszystkich narodowości zabitych podczas ich nalotów.”
Przeczytaj ponownie to niesamowite sformułowanie. Zapamiętaj je. Wrócimy do tego. Tymczasem pozwolę sobie przypomnieć, czym w zasadzie zajmowało się Royal Air Force Bomber Command, pod kierownictwem sir Arthura „Bombera” Harrisa, posiadacza mnóstwa alianckich odznaczeń, w tym sowieckiego Orderu Suworowa I Klasy.
Faktem jest, że przed poważną interwencją w wojnę w Europie lotnictwa amerykańskiego z jego „Latającymi Fortecami” i „Liberatorami”, a następnie z myśliwcami dalekiego zasięgu [Ś.: Lightning, potem Mustang i Thunderbolt] zdolnymi do eskortowania „Latających Fortec” przez całą drogę do celu i z powrotem , lotnictwo brytyjskie nie mogło sobie pozwolić na dzienne naloty na niemieckie instalacje wojskowe.
W grudniu 1939 roku, starając się „prowadzić wojnę według zasad” i mając surowy zakaz uderzeń na terytorium Niemiec, brytyjskie bombowce spróbowały dziennego nalotu na niemieckie okręty w Wilhelmshafen. Dwadzieścia dwa samoloty osiągnęły cel, nie znalazły w zatoce żadnych statków i zawróciły. Niemcy, którzy nie podnieśli swoich myśliwców do kontrataku, wypuścili w pościg pięćdziesiąt myśliwców. Wróciły cztery brytyjskie samoloty, z których jeden został spisany na straty z powodu uszkodzeń. Sześć dotarło do wybrzeży Anglii i rozbiło się, dwa z nich uległy awarii. Za Wilhelmshaven zginęło pięćdziesięciu siedmiu członków załogi brytyjskich Wellingtonów.
Oczywiście Brytyjczycy próbowali bombardować niemieckie bazy okrętów podwodnych, m.in. we Francji, ale inwestycja się nie opłaciła. Na przykład Brest został w większości zniszczony bombami, które nie wyrządziły istotnych szkód U-bootom znajdującym się tam w betonowych bunkrach dla okrętów podwodnych. Oczywiście, gdy chodziło o uszkodzenie niemieckich pancerników stacjonujących w Breście po rejsie przez Atlantyk i związanej z nim rzezi brytyjskich konwojów, brytyjskie lotnictwo nie szczędziło bombowców torpedowych – byleby tylko jeden trafił w któryś z tych cholernych rajderów i uszkodził go poważniej. I uderzyli. (Flyng Officer Kenneth Campbell, odznaczony pośmiertnie Krzyżem Wiktorii. To odnośnie tez, że Wielka Brytania ani USA nie miały „Za wszelką cenę! Umrzyj, ale zrób!”. Miały. Gdy sytuacja nie była dla nich korzystna, jeszcze jak miały.)
Ale w sumie historia prób dziennych nalotów bombowych na Niemcy i ich instalacje wojskowe była dla Wielkiej Brytanii ponura. Operacja „Cyrk [ang. Circus], kiedy to małe grupy bombowców leciały na cele we Francji pod osłoną dużej masy myśliwców, nie przyniosła pożądanego efektu, a późniejszy dzienny bilans nalotów bombardowań strategicznych RAF-u wygląda skromnie.
Nocne naloty bombowe dawały niezbędne szanse przeżycia brytyjskim załogom bombowców, ale kłopot polegał na tym, że w nocy trudno było trafić np. w fabrykę.
Ale Wielka Brytania miała Sir Arthura Harrisa, któremu przypisuje się zdanie:
„Ataki na miasta, jak każdy inny akt wojny, są nie do przyjęcia do momentu gdy staną się strategicznie uzasadnione. Ale są one uzasadnione strategicznie, ponieważ mają na celu przybliżenie końca wojny i uratowanie życia alianckich żołnierzy … Osobiście nie wierzę, że wszystkie jeszcze nie zniszczone miasta w Niemczech są warte życia jednego brytyjskiego grenadiera… „.
Wielka Brytania miała też premiera Winstona Churchilla, któremu przypisuje się, że w przeddzień niemieckiej inwazji na ZSRR powiedział, że jeśli Hitler napadnie na piekło, to w parlamencie zrobię „korzystną wzmiankę” o diable.
Ogólnie rzecz biorąc, europejskie „dobro” nie mogło jeszcze wystarczająco mocno uderzyć w „zło”, czyli niemiecki nazizm. Tak mocno, jak uderzali Rosjanie . Ale naprawdę chciało. Postanowiono więc spalić z powietrza niemieckie miasta, zniszczyć je, unicestwić ludność cywilną i w ten sposób „złamać jej wolę oporu”. To, na szczęście, było już czymś uzasadnione – Niemcy zdążyli już „zasiać wiatr”, wielokrotnie bombardując brytyjskie miasta zarówno w dzień, jak i w nocy. Tak więc Harrisowskie „Zasiali wiatr, zbiorą burzę” przeszło do historii znacznie mocniej niż dwa poprzednie cytaty. Niemcy zbombardowali Coventry, główny ośrodek produkcji wojskowej, łącznie 41 razy w okresie od listopada 1940 do sierpnia 1942, w tym również w nocy. 1236 zabitych.
Pierwszy nocny odwetowy „Raid of a Thousand Bombers” miał miejsce w nocy z 30 na 31 maja 1942 roku – na Kolonię poleciało 1047 brytyjskich samolotów, do miasta dotarło około 900 maszyn, 868 bombowców uderzyło w główny cel, a 15 – w cele drugorzędne. Oprócz tego, że tysiące budynków w mieście zostało zniszczonych lub spalonych, szacowano, że zginęło od 469 do 486 osób, z czego 411 to cywile, a 58 wojskowi, głównie artylerzyści przeciwlotniczy, natomiast 5027 osób zostało rannych. Po nalocie z 700-tysięcznego miasta uciekło od 135 do 150 tysięcy mieszkańców.
Wcześniej oczywiście masowo bombardowano w nocy, sama Lubeka też była bombardowana, ale upragniony „tysiąc bombowców” zebrano wtedy po raz pierwszy. PiAr [PR, Public Relations, propaganda].
Potem niszczenie niemieckich miast z powietrza trwało przez całą wojnę. Kolonia, gdy w 1945 roku podeszły do niej wojska amerykańskie, wyglądała mniej więcej tak.
Uważa się, że katedra została pozostawiona w stanie nienaruszonym jako dobry punkt orientacyjny dla samolotów.
Masowe nocne naloty Royal Air Force stały się regularną praktyką. Bombardowano Hamburg, Berlin i Królewiec. Oprócz dobrze sprawdzonych „zapalniczek” próbowano także przyszłego „napalmu”. Termin „blokbaster” [Ś.: blockbuster], nawiasem mówiąc, został „podarowany” światowej kulturze masowej przez nic innego, niż supermocne brytyjskie bomby o masie od 4000 do 12000 funtów, które, jak sama nazwa wskazuje, demolowały całe bloki. Jeszcze kilka zdjęć z Wikipedii.
To jest zdjęcie brytyjskich ciężkich bombowców „Lancaster” bombardujących niemieckie miasto Duisburg, 15 października 1944 – jeden wielki „blockbuster” przyozdobiony bombami zapalającymi.
Jest to typowy „koktajl” z bomby ciężkiej i bomb zapalających podwieszonych pod samolotem. „Blockbuster” – nie jest skierowany przeciwko żadnym szczególnie głębokim bunkrom wojskowym, jest to cienkościenna bomba lądowa, skonstruowana dla maksymalnej siły podmuchu, aby zburzyć budynki na powierzchni, te na które spadnie. Przy okazji zwróć uwagę na kształt. Po prostu cylinder, bez szczególnych pretensji do aerodynamiki. Gdzie popadnie, tam popadnie. Po co iść w koszt dodatkowego metalu na płetwy i owiewki. Nauka. Statystyki.
„Dźwięczy w uszach” piękna piosenka o bohaterach nocnego terroru powietrznego.
„Tak, naprawdę trafiliśmy w nasz cel na dzisiejszą noc” [“Yes we really hit our target for tonight”.].
To nie jest „koktajl” dla instalacji wojskowych ani żadnych szczególnie głębokich bunkrów . To dokładnie: „zburzyć blok i go podpalić, żeby nie zgasł”. W sumie europejska demokracja bombarduje naród niemiecki, który formalnie demokratycznie wybrał Hitlera na kanclerza. Twój Hitler to twój problem. Łącznie z tym, że do czasu przybycia Amerykanów nie możemy bombardować fabryk w dzień – zbyt duże straty od samolotów bombowych i myśliwskich, więc będziemy was bombardować w nocy, paląc wasze miasta. Będziemy masowo zabijać cywilów, bo nie możemy precyzyjnie niszczyć nazistów, fabryk wojskowych i sprzętu wojskowego. Potem oczywiście upamiętnimy ofiarę tych cywilów na pomniku. Obok tych, którzy zrzucili bomby.
Oczywiście, gdy przyszli Amerykanie i zaczęli bombardować w dzień, Brytyjczycy nie latali w dzień, nadal bombardowali w nocy. Gdy udało się zbombardować bez przerwy w dzień i w nocy, efekt był szczególnie znakomity. Tak zbombardowano Drezno w lutym 1945 roku, wypełnione setkami tysięcy uchodźców. Miasto wcześniej prawie nie było bombardowane, uchodziło za spokojne miejsce [Ś.: Obecnie wmawia się nam, że Stalin domagał się od „aliantów” bombardowania Drezna – po co miałby to robić, jeśli i tak miasto miało trafić w jego ręce, najpewniej bez walki, bo Drezna nie planowano zdobywać w ramach Operacji Berlińskiej, a po upadku Berlina kontynuowanie obrony miasta nie miałoby sensu. Zaś dla „aliantów” niezburzone miasto niemieckie w rękach Stalina widać było nie do przyjęcia]. Dlatego łączna liczba ofiar trzech nalotów, jednego brytyjskiego i dwóch amerykańskich, wciąż waha się w literaturze od 25 tys. do 135 tys. Kolejne zdjęcie z Wikipedii. Na wypadek, gdyby nie wszyscy to widzieli.
Jak nietrudno się domyślić, nie jest to zdjęcie uduszonych gazem Żydów z obozu koncentracyjnego. Zwłoki są ubrane. Niemcy zabierali im ubrania i rzeczy osobiste, dlatego na zdjęciach obozowych zwłoki układane są nago. Zdjęcie przedstawia mieszkańców Drezna, którzy zginęli w wyniku bombardowania, a którzy nie zostali spaleni. Również spiętrzone przed kremacją.
Zwykle ostateczny wynik „wiatru” i „burzy” [Ś.: w tekście: “Ветер”-”Буря”, nawiązanie do ww. harrisowskiego powiedzenia: „zasiali wiatr, zbiorą burzę„] jest zaokrąglany do około 60 tysięcy brytyjskich cywilów zabitych przez niemieckie bomby i 350-650 tysięcy niemieckich cywilów zabitych przez brytyjskie i amerykańskie bomby, w tym „zagranicznych robotników”. Stąd pochodzi ta właśnie liczba, stosunek ofiar cywilnych „ratujących życie brytyjskiego grenadiera” walczącego z nazizmem wynosi około 7,5 do 1. W wyniku odwetu aliantów zginęło siedem i pół razy więcej cywilów niż w wyniku działań nazistów, którzy dostarczyli pretekstu.
Oczywiście, jeśli zadasz odpowiednio wyszkolonemu zachodniemu historykowi właściwe pytanie „Czy można usprawiedliwić te wszystkie cywilne śmierci, w tym dzieci, walką z nazizmem”, powie ci on z prawym oburzeniem, że „oczywiście nie, nie jest to możliwe, tego nie da się usprawiedliwić w żaden sposób. Nie ma dla takich czynów żadnego uzasadnienia”. Jest jednak pewne wyjaśnienie. Nazizm był niemiecki. Z nazizmem walczyły „siły dobra”. Nazizm jako pierwszy zbombardował brytyjskie miasta, więc wszystkie dzieci, kobiety, starcy i inni cywile, którzy zginęli, to problem Niemców i ich nazizmu.
Powiedzą ci to samo o Japończykach i ich militaryzmie, który doprowadził ich do Pearl Harbour. Pozostałe dokonania ludzi generała Curtisa LeMaya są zwykle pomijane, przyćmione przez Hiroszimę i Nagasaki. A były nie mniej efektowne. Poniżej: Tokio po bombardowaniach.
To pokłosie nalotu z 9-10 marca 1945 roku. Po opanowaniu Marianów i przeniesieniu baz lotniczych na Guam, Saipan i Tinian osiągnięto maksymalny efekt. Bombardowanie japońskich fabryk w ciągu dnia z dużych wysokości było niemożliwe, gdyż bomby były zmiatane przez lokalne prądy powietrzne. Natomiast sytuacja pozwalała na bombardowanie bloków miejskich w nocy z niskich wysokości, zaledwie 1,5-2 kilometrów. A słabość obrony powietrznej japońskich nocnych myśliwców pozwoliła nam zdemontować większość broni defensywnej i zabrać więcej „zapalniczek” [bomb zapalających]. „Zapalniczki”, nawiasem mówiąc, powstały nie byle jakie, ale skonstruowane specjalnie do ludobójstwa ludności cywilnej. Budowano modele typowych japońskich bloków i na nich testowano bomby i techniki bombardowania.
W nocy z 9 na 10 marca 1945 roku Amerykanie załadowali „pod korek” 325 B-29 [Super Fortresses], 279 samolotów osiągnęło cel i zrzuciło jednorazowo 1665 ton bomb, czyli prawie pół miliona „zapalniczek”.
Dolna granica szacunków japońskich ofiar cywilnych jest taka, że w ciągu jednej nocy zginęło 84 tys. Kolejne 40 tysięcy rannych, około miliona osób pozbawionych dachu nad głową. To prawie dokładnie Hiroszima pod względem liczby zabitych, ale kto to pamięta … Za suchymi wierszami.
„Kampania lotnicza oparta na takiej taktyce rozpoczęła się w marcu 1945 roku i trwała do końca wojny. Jej celem było 66 japońskich miast, które doznały ciężkich zniszczeń”.
Załogi B-29 rzygały od zapachu palonego ludzkiego mięsa i zakładały maski tlenowe, by nie wdychać tego słynnego filmowego „zapachu napalmu o poranku”.
Łączne japońskie ofiary cywilne z „bombardowań strategicznych” są, podobnie jak w przypadku Niemiec, szacowane bardzo różnie, od 320-330 tys. zabitych do 900 tys. Zbombardowawszy przemysł japoński do stanu składania samolotów w podmiejskich lasach, Amerykanie wypalili miasta z powodu „mniej Japończyków – mniejszy opór w przyszłej inwazji”. Także tu, że tak powiem, wszystko po to, by uratować życie swojego grenadiera, bez względu na to, jak wielu cywilów wroga zostanie zgładzonych. A Stany Zjednoczone Ameryki kochały swoich GI. Obliczono, że w inwazji na wyspy japońskie właściwe można by stracić nawet milion ludzi, więc podpalaj, Curtis, PODPALAJ!
Jak można sobie wyobrazić, stosunek nie wynosiłby tu 7,5, biorąc pod uwagę, że amerykańscy cywile oberwali tylko w Pearl Harbor i na Filipinach [Ś.: a i to jako „zniszczenia towarzyszące”, a nie – jako główny cel terrorystycznego ataku na miasto].
To jest Demokracja.
To jest Cywilizacja.
Gdybyśmy byli demokratycznymi i cywilizowanymi Europejczykami, to Ługańsk’2014 dałby nam prawo do tego, żeby po prostu spalić Kijów doszczętnie. Podciągnąć MLRS w lutym i odpalić pociski zapalające, dodając pociski kasetowe z artylerii lufowej, żeby nie myśleli o gaszeniu. Ciągle, przez kilka dni. I tak, kościoły też zostawić nietknięte. Z tym subtelnym brytyjskim innuendo – czołgajcie się, suki [Ś.: inwektywa stosowana zarówno wobec mężczyzn jak i kobiet; często jest po prostu „przecinkiem”, jak u niektórych Polaków „k*”], kto przeżył, zadośćuczyńcie za swoje lata „chata-z-kraja-ńskości” i „siegi” [Ś.: „hajlowanie” – „saluty rzymskie”, pozdrowienia nazistowskie] waszych dzieci-żołnierzy. Tak zrobiliby cywilizowani Europejczycy. To właśnie robią sobie nawzajem. A Ukropy są rozpieszczane przez miłujących pokój Rosjan.
Tak, jesteśmy niedemokratycznymi totalitarnymi Azjatami, więc będziemy myśleć bardzo długo, nawet zanim zburzymy mosty na Dnieprze zaopatrujące zgrupowanie AFU na lewym brzegu (Amerykanie, przygotowując inwazję na Normandię, bez zastanowienia „odizolowali transportowo” ten region) [Ś.: Dodam od siebie, że Amerykanie zbombardowali NOCĄ bardzo wiele miasteczek „na bezpośrednim zapleczu” tylko po to, by gruzy zwalonych na ulice domów zatarasowały drogę niemieckim posiłkom dla garnizonów umocnień na plażach – francuskimi cywilami nikt z planistów sobie głowy nie zawracał]. Od miesięcy myślimy – czy warte jest życie naszych grenadierów – ambulansów pogotowia ratunkowego, które nie mogą przewieźć z jednego brzegu na drugi pacjentki położniczej czy kardiologicznej, czy warte jest życie naszych grenadierów tych miast i wsi na Lewym Brzegu, pozostawionych bez logistyki niezbędnej dla ludności cywilnej.
No i oczywiście miasta będą niszczone tylko w przypadku ataku. Jeśli chcesz pracować jako ludzka tarcza dla oddziałów armii ukraińskiej podczas takich wydarzeń, to twój problem.
Tymczasem są tylko uderzenia na obiekty wojskowe i składy tak pożądanej NATOwskiej broni. A jeśli przy okazji giną cywile, to też jest wasz problem, dopóki stosunek cywilów zabitych po waszej stronie frontu od początku „Operacji Antyterrorystycznej” [Ś.: ATO – akcja pacyfikacyjna prowadzona od 2014 siłami banderowskich bojówek i armii ukraińskiej przeciw mieszkańcom Donbasu] i po naszej stronie w ciągu ostatnich 8 lat nie osiągnie powyższej liczby – 7,5.
To jest eksperymentalnie ustalona europejska norma okrucieństwa dopuszczalna w walce z nazizmem. [Ś.: Sarkazm, sarkazm …]
Chcieliście do Europy, prawda? No to proszę. Jeśli nie chcecie zginąć – trzymajcie się z dala od obiektów wojskowych i magazynów. Nie interesuje was, ilu emerytów spalono żywcem w Krasnym Łuczu w domach obok fabryki, gdzie był skład amunicji, który wysadziliście? Nie interesuje. Niektórych udało się wynieść z pożaru, niektórych nie. To nasz problem, kto i jak będzie sądzony i czy będzie sądzony, za zaniedbania w przechowywaniu amunicji. A wasza ludność cywilna, w tym dzieci, która znalazła się w strefie rażenia obiektów wojskowych to wasz problem. Róbcie matematykę, spisy, z obrazkami.
7,5
Policzcie swoje, bo nie policzycie ile dzieci i dorosłych w ŁRL pozostanie kalekami po wysadzeniu na minach – „płatkach”, PFM-1, którymi AFU, wycofując się z Bachmutki, obficie obsiało okolice osady Donieckij i sąsiednich osiedli, aby spowolnić naszą ofensywę. Taki malutki psikus – najmniejszy możliwy ładunek wybuchowy potrzebny do okaleczenia człowieka. Autodestruktory teoretycznie tam są, ale miny są stare, więc autodestruktory nie zawsze działają. Dalece nie zawsze.
A oto kaseta od nich, wystrzelona z wyrzutni rakiet „Uragan”, wbita w drzewo.
Gdybyśmy byli „cywilizowanym narodem o demokratycznej formie rządów”, to rzeczywiście zbombardowalibyśmy Lwów, zapewne pozostawiając jako punkt odniesienia ratusz, tak drogi dla wielu jako „dziedzictwo kulturowe UNESCO”.
Nie będę się spierał z tymi ludźmi po naszej stronie, którzy chcą i żądają właśnie takiego stylu bombardowania Kijowa czy Lwowa w zamian za terror artyleryjski wobec Doniecka, który codziennie zabija cywilów. Wielu z tych, którzy tak myślą, walczyło i straciło w tej wojnie przyjaciół i bliskich, i nie są skłonni do kanapowego miłosierdzia, jak również kanapowego okrucieństwa. Nie będę się spierał, jestem stary, moje pokolenie, zanim mu pokazano ukraiński nazizm, zdołało sobie przyswoić inne wzorce.
Wy, młode pokolenie, płacicie większość krwawej ceny za zmiażdżenie kolejnego nazizmu, starannie pielęgnowanego przez ponadnarodowy kapitał na Ukrainie przez prawie trzydzieści lat „niepodległości”. I, jak widać, będziecie płacić tę krwawą cenę jeszcze przez długi czas. A potem większość swojego życia przeżyjecie w świecie, który wyłoni się po tym. Jeśli chcecie zrobić tak jak zrobili to Brytyjczycy, jak zrobią to wszyscy inni „Europejczycy” – macie pełne prawo chcieć. Do was będzie należała decyzja, co stanie się z wami po osiągnięciu proporcji 7,5.
Jeśli mówić nie o tym, kto czego się chce, ale o tym, co będzie w rzeczywistości, to moim skromnym zdaniem, nikt nie zbombarduje ani Lwowa, ani Kijowa w stylu Harrisa, nawet tych mostów, po których pociski przejadą przez Dniepr, a potem dolecą do Doniecka [Ś.: Te mosty, co do sztuki zostaną wysadzone przez Ukraińców, gdy tylko dotrą do nich wojska rosyjskie … a potem będą systematycznie niszczone hojnie podsyłaną NATOwską bronią, gdy wojska rosyjskie będą już nacierały daleko za Dnieprem. Chyba, że Kreml, w ramach kolejnej zdrady, podpisze jakiś „Mińsk III” czy inny „Istambuł”.]. Wręcz przeciwnie. Kolejny Roma Nosikow napisze kolejny donos.
I pytacie też, dlaczego film „Ekstrakcja 2” o zniszczonych żołnierzach AFU jest przerwany „w najciekawszym miejscu”. Mówiłem – dalej nie jest ciekawie. Wszyscy zginęli. Kopnijcie swoje zwierzaki domowe w d**ę, jeśli nie macie gdzie znaleźć „kanapowego” [internetowego] okrucieństwa wobec zwierząt i krwiożerczości. Może to sprawi, że poczujecie się lepiej.
A dla mnie, jeśli zostanie zamieszczony filmik, który dokładnie pokazuje jak giną wszyscy naziści i ich wspólnicy, to nie potrzebuję kolejnego Romy Nosikowa oglądającego zmontowany filmik w ciepłej jeszcze i bezpiecznej Moskwie, aby napisać donos na naszych żołnierzy, którzy nie zaryzykują życia, aby wziąć jeńca.
Samoobsługa. Podnieście ręce do góry i idźcie tam, skąd słychać dźwięk karabinu maszynowego.
PS
I tak, oczywiście, wszystko to jest napisane także dla pewnej uroczej młodej damy, erudytki z pięknym wykształceniem, która napisała do mnie na początku SWO, że nie można „odpowiadać faszyzmem na faszyzm”. Oczywiście, że nie można. „Faszyzmem na faszyzm” – to sir Arthur Harris i Curtis LeMay (Kawaler Orderu Wojny Ojczyźnianej), to dewiza: „życie wszystkich wrogich cywilów nie jest warte życia jednego naszego żołnierza”. A swoją drogą, dokładnie tak zachowywała się Ukraina przez całą wojnę.
Odkąd pamiętam 2019-2021, gdy tylko „Duch” [„Призрак”] skutecznie odpowiedział na kolejny ukraiński ostrzał naszych pozycji podczas kolejnego „zawieszenia broni” i zabił kilku bezczelnych i wyluzowanych Ukropian, którzy z nudów wyszli postrzelać WOG-ami [ВОГ] z arsenałów po „separatystach”, Ukropianie, rozumiejąc, że raczej nie dostaną nas w naszych głębokich okopach i ziemiankach, metodycznie demolowali ulicę po ulicy w osiedlach Doniecka, po naszej stronie LBS [Ś.: ЛБС – linia kontaktu bojowego]. Podobnie na odcinku 6 pułku kozackiego burzyli kawałek po kawałku przedmieścia Pierwomajska.
Tym którzy wydarzenia zaczynali śledzić dopiero w lutym, wydaje się zaskakujące to że najpierw było to całe ukraińskie wieloletnie „Na noże! Na noże!” [Ś.: o którym „nie słyszeli”], a dopiero potem ich obecne „A nas – to za co?!?” [Ś.: o którym wiedzą]. No cóż… posłuchajcie tej tragicznej i pouczającej piosenki o bratnim narodzie.
To tyle, zabieram się do pracy.
PPS
O tak… zapomniałem. Brytyjskie Coventry zerwało więzi partnerskie z Wołgogradem / Stalingradem wraz z rozpoczęciem działań SWO.
Wszędzie wokół nie-bracia. Ach, cóż za dramat.
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.