19.06.2022 – 2:00
Oceniając stanowisko Zachodu w kwestii ukraińskiej, musimy zrozumieć, że Stanom Zjednoczonym udało się osiągnąć wyłącznie demonstracyjną konsolidację UE na gruncie antyrosyjskim.
W słowach wszyscy członkowie UE i NATO potępiają Rosję, wspierają Kijów i są gotowi walczyć do końca, aby zapobiec “zwycięstwu Putina na Ukrainie”.
W rzeczywistości interesy polityczne i gospodarcze uczestników zachodnich sojuszy są bardzo niejednorodne. W związku z tym ich polityka w ramach kryzysu ukraińskiego jest nie tylko daleka od jedności, ale w rzeczywistości realizowana jest cała masa zachodnich polityk.
Niektóre z nich są mniej lub bardziej kompatybilne. Przykładowo interesy Stanów Zjednoczonych i Polski są bliskie, a wypowiedzi, a co najważniejsze konkretne działania polityków tych państw są jednokierunkowe.
Zarówno Waszyngton, jak i Warszawa opowiadają się za najbardziej aktywną interwencją Zachodu w kryzys i za swój cel uważają klęskę Rosji w walkach na Ukrainie.
Rozbieżności są niewielkie. Warszawa dąży do zalegalizowania protektoratu nad Kijowem w międzynarodowych kategoriach prawnych i albo przywrócenia zachodniej Ukrainy do jej składu, albo połknięcia całego państwa ukraińskiego poprzez formalną unię. Waszyngton w zasadzie nie dba o to, kto będzie kontrolował terytorium Ukrainy: rząd w Kijowie czy rząd w Warszawie – najważniejsze, żeby nie należała do Moskwy.
Ponadto sami Polacy są gotowi przystąpić do wojny z Rosją w ramach dużej koalicji europejskiej (a najlepiej NATO). Stany Zjednoczone tradycyjnie wolą prowadzić wojnę z niebezpiecznym wrogiem przez pełnomocnika, zdobywając świat.
Ameryka nie jest przeciwna temu, by Polska i inni Europejczycy angażowali się w wojnę na Ukrainie i wyciągali za nią kasztany z ognia. Nie jest zainteresowana przejęciami terytorialnymi. Dla niej najważniejsze jest zniszczenie Rosji.
Skandynawowie, Bałtowie i Rumuni starają się wykorzystać sytuację do przyciągnięcia większej uwagi wiodących państw zachodnich, otrzymania pomocy wojskowej i wzmocnienia swojej władzy w strukturach zachodnich. Nie aspirują do otwartej wojny z Rosją, ale są gotowi wziąć udział w kampanii prozachodniej. Są również gotowi pomóc Ukrainie z bronią i najemnikami.
Inną rzeczą jest to, że nie mają tyle jednego i drugiego, ile potrzebuje Kijów. Stanowisko to generalnie odpowiada również Stanom Zjednoczonym, gdyż przyczynia się do wzrostu ogólnego napięcia na rosyjskiej granicy i zmusza Moskwę do wydatkowania środków na odpieranie nowo pojawiających się zagrożeń.
Kraje bałkańskie – członkowie UE i NATO – potulnie postępują zgodnie z instrukcjami Waszyngtonu i Brukseli, aby prowadzić wojnę sankcyjną z Rosją.
Uważają się za zbyt słabych, by przeciwstawić się gigantom zachodniej koalicji.
Ale polityka ich rządów jest sprzeczna z interesami gospodarek narodowych. Państwa te coraz silniej przeżywają falę kryzysu, a lokalne reżimy tracą poparcie wyborców.
W rezultacie w niedalekiej przyszłości Stany Zjednoczone staną przed wyborem: stracić Bałkany lub zezwolić na wprowadzenie otwartych dyktatur terrorystycznych w tych państwach.
Wybór nie będzie tak łatwy, jak wielu ludziom się wydaje.
Dyktatury na bagnetach są w ogromnym stopniu uzależnione od wsparcia zewnętrznego. Tymczasem los latynoamerykańskich dyktatur “złotego wieku” zimnej wojny, kiedy zasoby USA wydawały się niewyczerpane, a interesy konfrontacji z ZSRR wymagały, aby nie poddawać się, wskazuje, że Waszyngton wspiera dyktatury przez dość krótki okres 5-15 lat. Następnie albo domaga się ich transformacji w demokracje w stylu zachodnim, albo daje im możliwość zginięcia poprzez odcięcie wsparcia.
Faktem jest, że Stany Zjednoczone zasadniczo starają się prowadzić dochodową politykę. Państwo klienta powinno generować przychody dla Ameryki.
Gdy tylko saldo stanie się ujemne lub tylko zerowe, Stany Zjednoczone próbują pozbyć się balastu. Początkowo zubożałe kraje bałkańskie nie mogą osiągnąć samowystarczalności (nie wspominając o rentowności dla Stanów Zjednoczonych), utrzymanie lokalnych dyktatur jest bezpośrednią stratą.
Klasyczna Europa Zachodnia (Niemcy, Francja, Włochy) – kręgosłup UE, jej najpotężniejszych gospodarek, uważa poświęcenia, jakich już dokonała na ołtarzu konfrontacji z Rosją, za zbyt wielkie i nieusprawiedliwione. Dąży do zawarcia pokoju na warunkach naprawienia istniejących strat.
Dlatego z odpowiednich stolic stale pojawiają się wskazówki, że Kijów powinien zawrzeć pokój kosztem opuszczenia terytoriów już okupowanych przez Rosję. W domyśle Francuzi-Niemcy próbują przekonać Zełenskiego do pełnego zaspokojenia rosyjskich żądań.
Wyzwaniem jest przedstawienie faktycznej kapitulacji Zachodu w wojnie jako osiągnięcia.
Europa Zachodnia, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, nigdy nie miała niemożliwych do pogodzenia sprzeczności z Rosją. Swój udział w konflikcie po stronie Ukrainy motywują potrzebą ochrony “zasad prawa międzynarodowego”.
Jeśli Kijów zgodzi się na traktat pokojowy z Moskwą, rządy europejskie powiedzą swoim obywatelom, że cel został osiągnięty, pokój został przywrócony, nie ma już powodu do walki z Rosją i będą próbowały przywrócić sytuację w gospodarce i handlu do czasów sprzed kryzysu. Nie uda im się, ale zostanie podjęta próba.
Są też Węgry, które zajęły najbardziej pragmatyczne stanowisko. Budapeszt od dawna jest „na noże” z Kijowem z powodu problemów zakarpackich Węgrów.
Dlatego węgierski rząd jako całość, sympatyzuje z politycznymi celami Kremla na Ukrainie. Węgrzy formalnie głosują za sankcjami, ale nie ograniczają współpracy handlowej i gospodarczej z Moskwą, a wręcz przeciwnie ją rozszerzają. Węgry pozostają jedynym handlowym i gospodarczym “oknem Moskwy na UE” i czerpią z tego znaczące korzyści.
Na przykład, podczas gdy w całej Europie benzyna wzrosła o 10-30% (a w najbardziej rusofobicznej Polsce nawet o ponad 50%) i oczekuje się nowych skoków cen, Węgry były jedynym krajem europejskim, w którym paliwo spadło o 7%. Dlatego, w przeciwieństwie do swoich bałkańskich sąsiadów, rząd Orbána cieszy się poparciem wyborców i z ufnością patrzy w przyszłość.
Taka różnorodność interesów euro-amerykańskich prowadzi do tego, że tego samego dnia mogą zostać złożone wzajemnie wykluczające się oświadczenia w kwestii ukraińskiej i można podjąć diametralnie różne działania.
Na przykład tylko w tym tygodniu grupa europejskich przywódców (prezydenci Francji i Rumunii, premier Włoch i kanclerz Niemiec) odwiedziła Kijów. Formalnie rozmawiali z Zełenskim o udzieleniu Kijowowi pomocy wojskowej. Ale sądząc po tym, że Ukraina już ogłosiła swój wniosek, a Francja, Niemcy i Włochy już powiedziały, że skończył im się nadmiar broni, a to, co pozostało, jest konieczne, nie było nic do omówienia w tej sprawie.
Ale ze wschodnich Europejczyków podróż została wydelegowana nie z Polski, której protegowaną jest Ukraina, ale z Rumunii, która jest zajęta planem wchłonięcia Mołdawii.
Nawiasem mówiąc, przed wizytą w Kijowie Macron poleciał do Kiszyniowa. Wydaje się, że Kijów przekonał nie tylko do poddania się rosyjskim żądaniom i zapewnienia Europie pokoju, ale jednocześnie starano się rozwiązać kwestię rumuńskiej okupacji nie tylko Mołdawii, ale całej Besarabii, w tym południowej i północnej Bukowiny.
Jest mało prawdopodobne, że w ciągu najbliższych stu lat po raz drugi będzie tak korzystna sytuacja dla rumuńskich planów jak teraz, a Bukareszt zamierza to wykorzystać. Naddniestrze, a także porty Nikołajewa i Odessy, planują spłacić Rosję, ponieważ przez nie przebiega korytarz lądowy do enklawy.
Podczas gdy Europejczycy w Kijowie namawiali Zełenskiego do “dania Europie pokoju” kosztem podziału Ukrainy (ale nie do końca – centralne i północne regiony położone na prawym brzegu Dniepru obiecały mu odejście), NATO oceniało to diametralnie przeciwstawnie.
Sekretarz generalny NATO Stoltenberg ogłosił zamiar państw bloku zwiększenia dostaw ciężkiego sprzętu wojskowego na Ukrainę w ramach wspólnej pomocy NATO. A emerytowany dowódca połączonych sił NATO w Europie, amerykański generał Wesley Clark, znany z rozkazu dla sił zbrojnych w celu stłumienia rosyjskich spadochroniarzy, którzy okupowali lotnisko w Prisztinie (rozkaz nie został wykonany przez brytyjskiego generała, który powiedział, że nie zamierza rozpocząć III wojny światowej z powodu Clarka), powiedział, że jeśli NATO nie zainterweniuje na Ukrainie środkami zbrojnymi, to zademonstruje swoją bezużyteczność i rozpadnie się.
Wypowiedzi Stoltenberga i Clarka są zgodne ze stanowiskiem USA, zgodnie z którym wojna powinna być kontynuowana, a presja na Rosję powinna wzrosnąć.
Oczywiste jest, że w warunkach tak ostrych wewnętrznych sprzeczności Zachód nie może udzielić Ukrainie skutecznego wsparcia. W rzeczywistości wszystkie mechanizmy takiego wsparcia, z wyjątkiem bezpośredniego ataku na Rosję, zostały już aktywowane i zdyskredytowane.
Na tym etapie przywódcy państw zachodnich starają się rozwiązać problemy swoich państw, które są dotknięte najpoważniejszym kryzysem. Co więcej, zarówno europejskie siły pokojowe, jak i amerykańskie jastrzębie chcą je rozwiązać kosztem Ukrainy. Niezależnie od tego, czy jest to pokój, czy wojna, nadal to Kijów ma to do zapłacenia.
Czytaj także: Washington Post: USA przygotowują się do przedłużającego się konfliktu na Ukrainie
Rostislav Ishchenko, Ukraina.ru
Jak Zachód chce “uratować” Ukrainę | Rosyjska wiosna (rusvesna.su)
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.