Ponieważ “LOS Polska – Partia polityczna” wykasowała mój, mający już blisko 16 lat komentarz do Losowego “OŚWIADCZENIA W SPRAWIE PRZEŚLADOWANIA POLAKÓW NA BIAŁORUSI”, zobowiązany się czuję przytoczyć poniższy artykuł w całości.Jest to komentarz do dzisiejszego wpisu: https://lospolska.neon24.pl/post/161822,oswiadczenie-w-sprawie-przesladowania-polakow-na-bialorusi
Cytuję zakończenie mego artykułu z sierpnia 2005 roku::
“Na razie na Białorusi mamy tylko podjazdy “polskich harcowników”, a w polskich, trzymanych Żelazną Ręką mediach propagandowe „przygotowanie artyleryjskie” do przyszłych harców NATO. Za kilka lat zatem może zrobić się rzeczywiście gorąco nie tylko nad Świsłoczą i Niemnem, ale także i nad Wisłą.”
Prolog.Poniższy „list otwarty” złożyłem 12. 08. 2005 w redakcji „Tygodnika Podhalańskiego”. Okazał się on być niemożliwym do publikacji przez TP. A to oznacza, że już od 15 lat życie duchowe w naszym kraju KONTROLUJE NAJZWYKLEJSZA MAFIA, na zewnątrz znana jako Fundacja Batorego-Sorosa. (Ironią jest, że z obecnym szefem tej Fundacji, Aleksandrem Smolarem, byliśmy razem na emigracji w latach 1970 w Paryżu*.) Potwierdzam, iż naczelna TP z aprobatą mi potaknęła, gdy stwierdziłem, że będę musiał rozpowszechniać ten list w Zakopanem i dalej innymi kanałami, co niniejszym czynię. Cóż, wolność opluwania całego świata, gdy się samemu siedzi w „Wieży z Kości Słoniowej”, to największe osiągnięcie Polski „solidarnościowej”. Niestety nie dla wszystkich.
Nb. Poniższy artykuł ukazał się zarówno na Białorusi jak i w Polsce latem 2005: „Solidarność kłamstwa wobec Mińska oraz Grodna” [w] Głos znad Niemna, ZPB Grodno, 2005; także [w] Świat Inflant, nr. 23, Bydgoszcz, 2005.
„SOLIDARNOŚĆ KŁAMSTWA” NA TEMAT GRODNA ORAZ MIŃSKA
List otwarty do redakcji „Tygodnika Podhalańskiego”, współwydawcy pirackiego “Głosu znad Niemna”
(Dopiero przez silną lupę udało się odczytać napis nad tytułem “Głosu”, który TP wskazał jako właściwy: “Ten numer prawdziwego Głosu ukazał się dzięki wsparciu “Tygodnika Podhalańskiego” i “Gazety Wyborczej”. Czyli mówiąc wprost, dzięki wsparciu Fundacji-Mafii Batorego-Sorosa.)
Bezpośrednio po powrocie z bardzo udanej “wycieczki” na Elbrus (5641 m) na Kaukazie, w rodzinnym Zakopanem przeglądnąłem aktualny podówczas numer „Tygodnika Podhalańskiego” z 4 sierpnia br. W nim znalazły się bowiem aż dwa artykuły na tematy osobiście mi bliskie. Jeden z nich opisywał trwający pół godziny „dojazd”, na dystansie zaledwie 500 metrów, karetki pogotowia do umierającego w centrum Zakopanego, po wypadku samochodowym, mego młodego kuzyna, którego ślub hucznie fetowaliśmy zaledwie trzy miesiące wcześniej. Drugą wiadomość, świadcząca o niedowładzie służb – tym razem nie ratowniczych ale informacyjnych – dzisiejszej Polski znalazłem na stronie 11 TP, bezpośrednio nad artykułem o braku wystarczającej ilości karetek w Zakopanem w okresie wakacji. W swej korespondencji z Grodna redaktor „II” (zapewne Jerzy Jurecki) pokazał zdjęcia pierwszych stron „prawdziwego’ oraz „fałszywego” pisma „Głos znad Niema”, wydawanego przez Związek Polaków na Białorusi. Tak się złożyło, że na początku lipca byłem na konferencji w Mińsku, z którego przywiozłem jako pamiątkę, wyłożoną do kolportażu na ladzie recepcji najbardziej luksusowego w Białorusi hotelu „Mińsk”… fałszywkę anglojęzycznego wydania oficjalnej gazety „Białoruś Dzisiaj”. W przeciwieństwie do fałszywki „Głosu” pokazanej przez TP, posiadana przeze mnie fałszywka została wydana nie przez białoruski „reżym”, ale przez najwyraźniej w Mińsku tolerowaną opozycję wobec tego kraju prezydenta.
Ponieważ na temat Białorusi dzisiaj, w dzisiejszej Polsce wolno publicznie pisać i mówić tylko źle, przy czym się to robi w sposób tak nachalny, że aż jest mi przykro, że jestem obywatelem tak bardzo zakłamanego kraju, zdecydowałem się na próbę rozpowszechnienia, w języku polskim, mych osobistych wrażeń z 4 dniowego pobytu w Mińsku i jego okolicach w okresie przypadającego na 3 lipca Dnia Niepodległości Białorusi. Te wrażenia spisałem już miesiąc temu w języku angielskim w artykule, któremu nadałem tytuł „BELARUS TODAY: IS “ORANUSIAN” (ZHOPOGLAV) REVOLUTION PENDING?” (1).
A oto co najbardziej rzuciło się w oczy po przyjeździe do nie znanego mi wcześniej Mińska nie tylko mnie, ale i innym uczestnikom naszej konferencji. Cytuję własny tekst sprzed miesiąca:
„Mińsk i Białoruś jako całość pozostaje „la bête noire’ („czarną owcą”) starającej się o swe zjednoczenie Europy. Wkrótce zrozumieliśmy, jaka jest przyczyna tego „paneuropejskiego” ostracyzmu narodu liczącego 11 milionów mieszkańców. Spacerując po głównej arterii Mińska w towarzystwie dyplomaty z Macedonii, który podobnie jak ja przez dłuższy czas mieszkał w Paryżu, zgodziliśmy się, że „miasto parków” Mińsk, usytuowane malowniczo nad spiętrzoną do rozmiarów małego jeziora Świsłoczą, wygląda piękniej niż stolica Francji. Czar tego miasta bierze się nie tylko z monumentalnych neoklasycystycznych budynków ze świeżo odnowionymi fasadami, ale także z tego, że ludzie na ulicach są przystojni i dobrze ubrani (przedstawiciele rodzaju żeńskiego raczej dobrze rozebrani), podczas gdy całe miasto wygląda na najbardziej czyste jakie w moim życiu widziałem! Jakaż różnica w porównaniu ze zwiedzaną przeze mnie miesiąc wcześniej „stolicą” niedawnej Pomarańczowej Rewolucji, Lwowem z nierówno brukowanymi ulicami pełnymi dziur, szynami tramwajowymi nie reperowanym chyba od czasów Franciszka Józefa, byle jakimi blokami mieszkalnym z podwórkami pełnymi śmieci.
Do Mińska przyjechaliśmy na nowiutki, luksusowo wykończony dworzec kolejowy, uczestniczyliśmy w galowym koncercie w świeżo oddanym do użytku Pałacu Widowisk mieszczącym dwa tysiące widzów, podróżowaliśmy wokół Mińska po autostradach o gładkości porównywalnej z tymi w Szwajcarii (gdzie mieszkałem przez lat kilkanaście), oglądając w przejeździe budowę nowych stacji metra oraz dobrze zaplanowanych dzielnic podmiejskich. Oczywiście w pobliżu Mińska dostrzegłem wsie pełne małych, malowanych drewnianych domków, ale i ja mieszkam w Zakopanem w małym drewnianym domku mych dziadków i wszyscy moi znajomi zazdroszczą mi tego „spartańskiego” lokum. Jedną z zalet Mińska jest stosunkowo niewielka ilość samochodów na jego szerokich arteriach, ale ten znak „biedy” jest w istocie oznaką zdrowia mieszkańców, które to zdrowie jest podtrzymywane w sposób sztuczny przez wyraźną niechęć reżymu Łukaszenki do zapchania kraju za pomocą mechaniczno-elektronicznych gadżetów wymagających ustawicznego przy nich siedzenia.”
(Nb. Zdjęcie z roku 2021 Nowiutka białoruska Elektrowania Atomowa, prawie na granicy z Litwą, która swą EA, na żądanie UE, przed kilku laty zlikwidowała):
Dlaczego Łukaszenka jest tak znienawidzony przez Zachód?
Ponieważ byłem obecny na akademii uświetniającej 61 rocznicę wyzwolenia, prawie podówczas zrównanego z ziemią Mińska, spod trzyletniej hitlerowskiej okupacji, więc w mym sprawozdaniu po angielsku znalazł się cytat z wystąpienia na tej akademii białoruskiego prezydenta. Powiedział coś bardzo dętego, mianowicie że „prawdziwą przyczyną obecnej antybiałoruskiej „ofensywy” Zachodu jest najzwyklejsza zawiść zachodnich państw, zazdroszczących Białorusi odnotowanych przez nią osiągnięć.” Łukaszenka dumnie podkreślił, że w okresie jego prezydentury jego kraj stał się jedynym z 17 republik byłego Związku Radzieckiego, który ma aktualnie PNB wyższy niż 15 lat temu.
Nie tylko wystrój nowego Pałacu Widowisk oraz wygląd Mińska w ogólności potwierdzały słowa „znienawidzonego przez Zachód” prezydenta. W odnośnikach do mego sprawozdania po angielsku podałem dalsze, przemilczane przez media w Polsce szczegóły:
– Średnie zarobki na Białorusi, w której 80 % zakładów pracy jest wciąż państwowych, wynoszą tylko 200$, a zatem są 3,5 raza niższe od tych, jakimi się chwali Polska. Ale na Białorusi bezrobocie nie istnieje, podczas gdy w Polsce oficjalnie tylko 54% ludności w wieku produkcyjnym ma pracę. W przeciwieństwie do Polski dzisiaj, na Białorusi zarówno szkolnictwo jak i opieka zdrowotna są bezpłatne, energia jest tania, czynsze znikome, a metro w Mińsku kosztuje tylko 12 centów, czyli 6 razy mniej niż w Warszawie.
– Jak się dowiedziałem, fabryka traktorów w Mińsku, jako jedyna na terenie byłego ZSRR, ma wciąż pełen portfel zamówień na swe produkty, zaś doprawdy nie wiem czy podwarszawski Ursus potrafi jeszcze samodzielnie wyprodukować coś, co przypomina traktor.
– Podobnie wygląda sprawa rolnictwa. Jak mi mówili znajomi, którzy często przez Białoruś przejeżdżają, wszystkie pola w tym kraju są obsiane, tamtejsze PGR mają się dobrze (co nam demonstrowano w trakcie organizowanych przez te jednostki ekonomiczne obiadów), nie widać kilometrów zarastających już lasem odłogów urodzajnej ziemi, co szczególnie silnie rzuca się w oczy gdy się przejeżdża przez zachodnią Ukrainę względnie północną Polskę.
Trzeba jednak przyznać, co też stwierdziłem w swym raporcie, że ilość przedmiotów znamionujących prestiż (samochodów, telefonów komórkowych i całego tego elektronicznego „chłamu” zapychającego Polskę dzisiaj), jest na Białorusi wyraźniej mniejsza niż w naszym kraju, co jest wynikiem względnie niskich uposażeń dominujących społecznie warstw ludności: na przykład białoruscy parlamentarzyści dostają miesięcznie od rządu tylko 700$ plus 300$ na swe biuro poselskie. Oczywiście czyni to specyficzną grupę ludności (studenci, burżuazja) bardzo nieszczęśliwą, a nawet i nienawidzącą swego, skądinąd pięknego i schludnego, kraju. Nie ma tutaj jednak żadnego porównania między błyszczącą odnowionymi miastami Białorusią a pogrążoną w stagnacji Ukrainą, z której w ostatnich latach wyemigrowało aż ponad 7 milionów sprawnych do pracy osób, w tym pół miliona w ciągu zaledwie pół roku po zwycięstwie pomarańczowych „oranusian” (2).
Przytoczone powyżej fakty sugerują, że prezydent Łukaszenka ma rzeczywiście te prawie 80 % społecznego poparcia, bo i ja głosowałbym na kogoś, kto by przeprowadził w Polsce reformy podobne do tych, jakich rezultaty widziałem nad Świsłoczą. Zwłaszcza że od czasów mych studiów w USA 35 lat temu mam w sobie genetyczny wstręt i do samochodów, i do muzyki RMF/Radia Zet, i do debilnych billboardów i do całego tego elektronicznego „chłamu”, którym obecnie się muszę posługiwać prawie na co dzień.
Opozycja antydemokratyczna
W tej optyce autentycznego poparcia znacznej większości Białorusinów dla swego, szykanowanego nawet przez oficjalną Rosję prezydenta (3), należy spojrzeć na głośną w Polsce działalność „antydemokratycznej opozycji” na Białorusi. Ta „opozycja” jest bardzo obficie sponsorowana przez wrogie niepodległej Białorusi potęgi imperialne. W szczególności Kongres Miliarderów Amerykańskich przeznaczył 40 mln dolarów na zorganizowanie odpowiedniego, politycznego przewrotu. Do tej sumy dorzucił, nie chcący pozostawać w tyle za USA, przekonany do tego przez posłów z Polski Europarlament, swą też pokaźną dotację w wysokości 8,7 mln euro (4).
Pieniądze, zwłaszcza duże pieniądze, mają oczywiście potencjał stwórczy i trwająca od kilku miesięcy w Grodnie awantura wokół własności Związku Polaków na Białorusi jest przykładem względnej skuteczności zorganizowanego przez „Zachód” sabotażu kultury lokalnej polskiej mniejszości. Jak bębni o tym polska prasa, dotychczasowy prezes ZPB, pan Kruczkowski po jego usunięciu z prezesury na zebraniu Związku, które sam zwołał jeszcze w marcu, na pomoc przeciw „demokratycznym puczystom” wezwał lokalne władze. Zrobił to po to, aby odzyskać zagarnięty przez „rebeliantów”. sympatycznie wyglądający budyneczek ZPB, oraz by móc nadal wydawać organ ZPB „Głos znad Niemna”. Redaktor Jerzy Jurecki w „Tygodniku Podhalańskim” utrzymuje, że sygnowana nazwiskiem brata prezesa Kruczkowskiego edycja „Głosu” to „reżymowa (białoruska) gadzinówka”, natomiast sponsorowana przez polską ambasadę (oraz TP i GW) wersja tego samego pisma to produkt jak najbardziej szlachetnej i bezinteresownej pracy dziennikarskiej. Ponieważ, jako aktywny członek Związku Literatów Polskich mam w tych sprawach spore doświadczenie, pragnę zapewnić redakcję TP, iż red. Jurecki celowo wprowadza czytelników Tygodnika w błąd.
Otóż sytuację nieco podobną do tej w ZPB w Grodnie mieliśmy kilka miesięcy temu w Krakowskim Oddziale ZLP, po tym jak wieloletni prezes naszego Oddziału, Konrad Strzelewicz podał się do dymisji. Zrobił to wskutek nagonki na niego, jaka się rozpętała po opublikowaniu przezeń w „Naszym Dienniku” w Warszawie (oraz w prasie polonijnej w Chicago) listu protestującego przeciw złożeniu prochów Czesława Miłosza na Skałce w Krakowie (5). Wykorzystując jako pretekst to symboliczne podanie się do dymisji, pewna część (około ¼) członków naszego Oddziału w trakcie zwykłego zebrania wybrała nowego prezesa krakowskiego ZLP. To z kolei spotkało się z ostrym, ale merytorycznie bardzo wyważonym protestem profesora Mariana Stępnia z UJ, który w liście otwartym do krakowskich literatów przypomniał, ze statutowo można zmienić władze Związku tylko w trakcie Walnego Zebrania, odpowiednio wcześniej ogłoszonego i z takim właśnie punktem programu. Wybieranie zaś nowego prezesa „chyłkiem”, na zwykłym zebraniu, nazwał po prostu podłością, zachowaniem niegodnym krakowskich pisarzy.
Nie będę się tutaj rozwodził, dlaczego statuty wszystkich zrzeszeń, zwłaszcza tych dysponujących jakimś majątkiem, muszą mieć takie właśnie jak ZLP prawne zabezpieczenie ciągłości swych władz. Na pewno takie zabezpieczenie posiada statut ZPB w Grodnie. Wymiana zatem prezesa ZPB, na zebraniu „zwykłym”, w marcu tego roku, w praktyce oznaczała PRZECHWYCENIE WŁASNOŚCI TEGOŻ ZPB PRZEZ NAJZWYKLEJSZĄ KLIKĘ PRZESTĘPCZĄ. I to klikę wyraźnie zorganizowaną przez Ambasadę Polską w Mińsku, działającą z polecenia ministra Adama Rotfelda. (Jak mi z ironią emajlował, mieszkający w Jaffie pisarz Izrael Shamir, jest to nazwisko co nieco egzotyczne jak na Polaka.) Żeby było jeszcze ciekawiej, wyznaczona przez Ambasadę Polską w Mińsku, nowa pani prezes ZPB w Grodnie, Andżelika (też ciekawe, jak na Polkę, imię) Borys wychowywała się – jak mi to w Mińsku powiedziano – nie tyle na Białorusi, ile w Stanach Zjednoczonych, gdzie zapewne przeszła odpowiednie przeszkolenie w zakresie sprawnego przechwytywania nie swoich własności.
Od strony zatem prawnej, obecna histeria w polskich mediach na temat „bandyckiego reżymu Łukaszenki”, który odebrał i oddał dotychczasowym władzom ZPB budynek tegoż Związku, zagarnięty kilka miesięcy temu przez zorganizowaną przez polską ambasadę klikę, jest po prostu „kryciem” sponsorowanej zza granicy grupy przestępczej działającej na terenie Grodna. Grupa ta najzupełniej otwarcie usiłuje doprowadzić do sabotażu całkiem sprawnego i estetycznie schludnego państwa, jakim jest Białoruś dzisiaj. Co więcej, w świetle prawa, o którym napisał profesor Marian Stępień w swym liście do literatów krakowskich, to nie ta wersja „Głosu znad Niemna”, która jest wydawana przez stary zarząd ZPB jest „gadzinówką”. Jest nią oczywiście ten nowy „Głos”, z którego egzemplarzem dumnie pozuje w TP rzecznik nowego ZPB Andrzej Pisalnik. Na zdjęciu zrobionym przez redaktora Jureckiego ma on minę tak zadowoloną, jakby w duchu już przeliczał euro-dolary jakie mu przyobiecał jego sponsor za oczekiwane przezeń pozerskie aresztowanie.
Przecież już same tytuły, widoczne na pierwszej stronie wyprodukowanej przez „opozycję” atrapy „Glosu znad Niemna” sugerują, iż w redakcji znajdują się jacyś zawodowi idioci. Tytuł „O gadzinówce” to oczywiście opinia redakcji o swej gazecie, zaś tytuł „Walczyć, ale w sposób uczciwy” wskazuje, że redakcja myśli tyko jakby rozdmuchać niesnaski wewnątrz białoruskich Polaków. A tymczasem tamtejsza polska diaspora potrzebuje nie walk wewnętrznych, ale wzajemnej współpracy zarówno dla dobra własnych dzieci jak i dla dobra kraju, w którym zamieszkuje.
Pozostaje sprawa lokalna w Zakopanem, mianowicie zachowanie się redaktora Jerzego Jureckiego, którego osobiście nie znam, ale o którym czytałem, że wojażował nie tylko do Grodna ale i na Kubę, niosąc wsparcie duchowo-finansowe dla tamtejszych entuzjastów reform Balcerowicza. Przecież on świetnie się orientuje, że przechwycenie budynku ZPB przez zorganizowaną przez Ambasadę RP klikę, było działalnością przestępczą. I świetnie wie, który „Glos znad Niemna” jest autentyczny, a który jest atrapą. To, co napisał w „Tygodniku Podhalanskim’ z 4 sierpnia br. jest, mówiąc językiem profesora Mariana Stępnia, po prostu podłością i jeżeli tego typu artykuły będzie on nadal publikował, to „Tygodnik Podhalański” prześmierdnie podłością promieniującą z tej „solidarnościowej” postaci. Nasza podhalańska gazeta nabierze po prostu charakteru gadzinówki na usługach odległej o nie setki, ale o tysiące kilometrów Centrali, która to Centrala niczego dobrego nie życzy nie tylko Białorusinom ale także i Polakom (6).
Jak czytałem w polskiej wielkonakładowej prasie, wzburzony represjami jakie rząd białoruski zastosował wobec zorganizowanej przez Ambasadę Polski przestępczej kliki, premier Marek Belka (który dwa lata temu pracował, z ramienia Administracji USA, jako zarządca kolonialny Iraku), zdecydował się wydać blisko milion złotych na radiostację nadającą niby-polską propagandę w kierunku Mińska. Ponieważ wcześniejsza, nadająca po białorusku i wyciszona w 2001 roku radiostacja w Białymstoku nosiła nazwę „Radio Racja”, więc usłużnie proponuję, by nową radiostację nazwać uczciwie „RADIO SOLIDARNOŚĆ KŁAMSTWA”.
Zakopane, 11 sierpień 2005
Dr Marek Glogoczowski
(Wieloletni organizator zawodów Memoriał Jana Strzeleckiego w narciarstwie wysokogórskim w Tatrach; przewodniczący Sądu Koleżeńskiego ZG ZLP)
www.marek.glogoczowski.zaprasza.net
1. Artykuł ten opublikowany został w połowie lipca przez witryny http://groups.yahoo.com/group/shamireaders/messages/565, http://sowa.blogg.de/eintrag.php?id=470, oraz www.zaprasza.net.
2. W mym reportażu po angielsku znajduje się szczegółowe wytłumaczenie, co oznacza termin „Oranus” (oral + anus). Ten neologizm, symbolizujący „boga” społeczeństwa konsumpcyjno-wydalniczego, został zaproponowany, w niedawno wydanej książce „Pardes” („Raj”) mego kolegi pisarza Izraela Shamira pochodzącego z Nowosybirska (ale aktualnie mieszkającego w Jaffie), jako równoważnik starożytnego aramejskiego bóstwa Mamon.
3. Łukaszenki nie wpuszczono na Plac Czerwony w Moskwie 9 maja br., by mógł wziąć udział, jako Prezydent najbardziej poszkodowanego w II Wojnie Światowej kraju, w uroczystościach upamiętniających zwycięstwo nad hitleryzmem.
4. Część tej „eurodotacji na rozwalenie Białorusi” zapewne wiozła ze sobą – w formie odpowiednich kart kredytowych – zatrzymana na białoruskiej granicy 8 sierpnia, delegacja polskich europosłów (a raczej Europ-osłów) w osobach B. Klicha i J. Saryusza-Wolskiego.
5. Ponieważ i ja złożyłem podpis pod tym „trefnym” listem prezesa Krakowskiego Oddziału ZLP, więc należy się krótkie wyjaśnienie z mej strony. Gdy byłem na studiach podyplomowych na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley w 1969 roku, to słyszałem na wykładzie prowadzonym przez Czesława Miłosza, iż utożsamiał się on z kulturą przedwojennego Wilna a nie Krakowa, w ogóle twierdząc, iż jest Litwinem. Co więcej, w swych wypowiedziach pisemnych oraz ustnych bardzo negatywnie się on odnosił, do według niego ciemnogrodzkiego, bogoojczyźnianego katolicyzmu polskiego. Zatem jego pochowanie w Krakowie na Skałce, w kościele ojców Paulinów, których Zakon stanowi jądro rzeczonych „ciemnogrodzian”, jest afrontem dla pamięci Zmarłego, uważającego się za Nowotestamentowego Żyda.
6. To, ze reżim, jaki się ukonstytuował w USA ponad już dwieście lat temu, ma tendencję do niszczenia wszystkich odmiennych od siebie form ustrojowych, jest dobrze znanym od czasów eksterminacji amerykańskich Indian, których protestanccy osadnicy umiejętnie napuszczali jednych na drugich – dokładnie tak, jak dzisiaj się napuszcza Polaków na Białorusinów, Rosjan na Polaków i tak dalej. Proroczą książkę na temat planów likwidacji Europy przez oligarchię USA napisał już w 1926 roku żydowsko-rosyjsko-radziecki pisarz Ilia Erenburg pod tytułem „Trust DE”. (DE to znaczy Destrukcja Europy). Tę książkę streścił mi w emailu kolega pracujący na poinformowanej o tym dziele polskiej placówce dyplomatycznej: „TRUST amerykańskich miliarderów dokonuje planowanej destrukcji Europy, zamiany jej w pustynię. Kończy się to (czyli pełna destrukcja) w 1940 roku. Są też oczywiście bomby, gazy i terror wojen domowych. Jedyna różnica (z sytuacją obecną) to to, że agentami są Francuzi, którzy jako amerykański Judenrat zostają zniszczeni na końcu. To dzieło Erenburga oczywiście nigdy w ZSSR nie wyszło, bo zresztą ZSSR też zostaje zniszczone a USA zamieniają się w ZSRUSA. (Tak, tak, bolszewików Erenburg opisuje jako naiwnych idiotów, którzy zostają wykończeni przez uzbrojonych i podpuszczonych przez Francję Polaków – fenomenalne sceny spisku w Krakowie). A więc ta Twoja anty-USA obsesja w imię obrony Europy (Azja broni się u Erenburga sama) to nic nowego.
Zapytany o tę „futurystyczną” książkę, Izrael Shamir mi odpisał, że „Trust DE” Ilii Erenburga wyszedł niedawno w Rosji. Jeśli w tej autoryzowanej przez Erenburga wersji „Protokołów Mędrców Syjonu” podstawimy zamiast słowa „Francja” słowa „Fundacja Batorego-Sorosa”, oraz dodatkowo „Watykan dzisiaj”, to bez trudu zidentyfikujemy ten „Judenrat”, który przygotowuje zamianę Europy, na razie Wschodniej, w pustynię.
Post Scriptum
Awantura w ZPB Grodnie przygotowana w Zakopanem?
“List Otwarty”, który w piątek mym korespondentom rozesłałem, doręczyłem także osobiście naczelnej Tyg. Podhalańskiego, pani Beacie, oraz kilku znajomym zakopiańczykom, co uruchomiło dodatkowe źródła informacji.
1. Od pani Beaty dostałem egzemplarz TP z 4.08., dzięki czemu przez lupę w domu mogłem przestudiować treść napisów na “prawdziwym” i “fałszywym” egzemplarzu “Głosu znad Niemna”. Głos “Prawdziwy” nad swym tytułem ma dumny napis: “Ten numer prawdziwego Głosu ukazał się dzięki wsparciu “Tygodnika Podhalańskiego” i “Gazety Wyborczej”“. A to oznacza, że za niedawną prowokacją w Grodnie stoi nie tylko Ambasada Polski ale i superbogata “Gazeta Wyborcza”, należąca do TRUSTU “AGORA”. Jak mi to 5 lat temu mówiono, jest to 13 największa grupa kapitałowa na świecie. Z tą “Agorą” organicznie jest związana Fundacja Batorego-Sorosa, której Zarząd to jest właśnie ten “Judenrat”, o intencjach którego pisał w swej książce z 1926 roku pt. “Trust DE” Ilia Erenburg (patrz przypis nr. 6 mego “Listu”).
2. Dowiedziałem się też, że z Grodna w latach ubiegłych przyjeżdżali do Zakopanego na “staże dziennikarskie” właśnie ci, chwilowo przegrani, “puczyści” w ZPB. A to oznacza, że SŁOWO Ilii Erenburga o “spisku w Krakowie i okolicach” STAŁO SIĘ CIAŁEM. Módlmy się zatem o to, aby CIAŁEM NIE STAŁ SIĘ kolejny punkt “planu Erenburga”, czyli budowa mocarstwa globalnego ZSRUSA i połączone z tym osiągnięciem DE, czyli zamiana Europy w kulturową pustynię, na wzór zamerykanizowanej Polski dzisiaj.
3. W tygodniku „Przegląd”, datowanym na 21. 08., znalazłem długi wywiad z senatorem RP Kazimierzem Pawełkiem, który podał wiele istotnych informacji na temat ZPB. Otóż „obalony” w marcu prezes ZPB, dr Tadeusz Kruczkowski z Uniwersytetu w Grodnie, jest „czołową postacią polskiej społeczności na Białorusi … został sekretarzem Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych oraz Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy marszałku Senatu RP.” Co więcej, zebranie w marcu 2005 zorganizował wice-prezes ZPB J. Piaseczki, który „pod nieobecność Kruczkowskiego (był li on wtedy na stażu zorganizowanym przez Senat RP?). zebrał zarząd i zawiesił prezesa, sam przyjmując ster w swe ręce … Na Zjeździe atak (na Kruczkowskiego) przypuścił Tadeusz Gawin, zarzucając mu uległość wobec administracji Łukaszenki. … Kruczkowski uzyskał absolutorium stosunkiem głosów 210 : 53, ale wybory przegrał różnicą 36 głosów (152 : 116) z 31-letnią nauczycielką z Grodna, Andżeliką Borys. … Zamiast przyjąć wyniki z godnością (Kruczkowski i jego zwolennicy) zaczęli pisać donosy kwestionując wybory … roztaczali przy tym jakieś katastroficzno-spiskowe wizje, w tym o „amerykańskiej inspiracji”.
4. Z otrzymanego, też w dniu 16 bm., miesięcznika „Wspólnota” nr. 7-8/2005, wydawanego przez Polską Wspólnotę Narodową, dowiedziałem się, iż „Na odbywającym się w marcu VI Zjeździe ZPB 145 z 265 delegatów zostało wybranych z naruszeniem prawa, gdyż pojawili się tam i głosowali przedstawiciele z oddziałów nie zarejestrowanych, dzięki czemu wybrano nowy, proamerykański zarząd”. Według „Wspólnoty”, antyamerykańska frakcja ZPB pod swą petycją do władz z prośbą o pomoc, zebrała ponad 200 podpisów. Ta informacja nieco modyfikuje przyczyny braku statutowości zebrania ZPB, jakie ja podałem w swym Liście Otwartym, nie zmieniając jednak istoty podłości polsko-amerykańskiego „spisku”.
5. Kazimierz Pawełek w swym wywiadzie dla „Przeglądu” zgadza się z opinią, iż frakcja ZPB dra Kruczkowskiego („Ksawerego Branickiego”) to „Targowica”, szukająca wsparcia u obcej potęgi w postaci „carycy Katarzyny II”, czyli prezydenta Łukaszenki. Oczywiście frakcja ZPB panny Angeliki (tak się pisze imię panny Borys po angielsku), też ma swego „Napoleona”. Ten „Nowy Napoleon” przy pomocy swych „zawsze wiernych” Polaków, chce zrealizować swe Plany Powtórki Pochodu, przez Grodno i Mińsk, na Moskwę. Przecież to już nawet przysłowiowym „wróblom na dachu” wiadomo to, czego się boi powiedzieć senator RP. Mianowicie, że w najbliższej Pięciolatce, na wezwanie „uciemiężonej polskiej mniejszości narodowej”, ruszy na Wschód cala Armada NATO. Dokładnie tak jak 6 lat temu ruszyła ta Lotnicza Armada, pod pretekstem „ratowania” wyszkolonych w Niemczech ,komandosów” z Mafii Albańskiej, na istniejącą jeszcze wtedy, ale w roku 2000 zlikwidowaną ostatecznie, Jugosławię. Na razie na Białorusi mamy tylko podjazdy “polskich harcowników”, a w polskich, trzymanych Żelazną Ręką mediach propagandowe „przygotowanie artyleryjskie” do przyszłych harców NATO. Za kilka lat zatem może zrobić się rzeczywiście gorąco nie tylko nad Świsłoczą i Niemnem, ale także i nad Wisłą.
(NB. Tak wyglądały, miesiąc przed sierpniowymi 2020 wyborami, sondaże popularności Łukaszenki, Babriko, Cepkały oraz Tichanowskiej. Przewidywały one, że Łukaszenka wygra z liczbą ok. 70 % głosów na niego a Tichanowska otrzyma tylko 2,2 %. Pponieważ Babriko i Cepkało – za ich przekręty finansowe i ze zbiorem podpisów – nie dopuszczono udziału w wyborach, to Tichanowska otrzymała aż 10 % głosów). Na tej podstawie “NATO Obóz Tichanowskiej” ogłosił, iż ZWYCIĘŻYŁA TICHANOWSKA:)
—————————
*W listopadzie 1979, po wspólnym obiedzie w stołówce CNRS w Musée des Sciences de l’Homme przy Bulwarze Raspail w Paryżu, gdzie wraz z Aleksandrem Smolarem stołowaliśmy się jako stypendyści Rządu Francuskiego, miałem z obecnym szefem Fundacji Batorego charakterystyczną rozmowę. Czytał on wtedy me „antyamerykańskie” artykuły, jakie publikował Jerzy Giedroyć w paryskiej „Kulturze”. Wyczuwając, już wtedy, mój „anty(post)modernizm” powiedział mi z pasją „Ty byś chciał wszystkich wsadzić z powrotem do jaskiń”. Na co ja odpowiedziałem, bardzo grzecznie, że mnie chodzi o wypędzanie ludzi, przynajmniej na kilka miesięcy w roku, pod namioty, tak jak ja wtedy żyłem, prawie połowę czasu spędzając w górach. Co do dzisiaj owocuje mym wcale niezłym zdrowiem i zapewniam, że dyrektor Smolar, w swym wyzłoconym fotelu, ukrytym w bronionej przez najwymyślniejszą elektronikę Wieży z Kości Słoniowej jego Fundacji, z pewnością reprezentuje się o wiele ode mnie gorzej…
Wybrane komentarze
_________________________
Polacy na Białorusi
https://www.youtube.com/watch?v=2E6QVU4b838&t=66s
Demokracja — druga część reportażu Polacy na Białorusi
https://www.youtube.com/watch?v=nKP0HzUMjGM&t=199s
.
A.Borys, szefowa agenturalnego ZPB, powołanego przez żydowski reżim IIIRP, przyjęta przez prezydenta L.Kaczyńskiego – październik 2008
Drogi Marku ” zakopiańczyku”, z zainteresowaniem przeczytałem twój tytułowy artykuł.
Ja wprawdzie tylko “okazjonalny zakopiańczyk” od czasu, do czasu bywający w tej coraz bardziej “wielokulturowej i eklektycznej stolicy Tatr”. Zacząłem jeździć na Podhale zakochany, w zakochanej w Tatrach, mojej przyszłej żonie. Byłem zatem świadkiem, na przestrzeni już prawie 50 lat, ewolucji Podhala i Zakopanego ze stylu umowie witkiewiczowskiego w styl niemal multikulti ( pierwszym symptomem choroby był McDonald na Krupówkach i stek chałupy ?).
Polityczna mentalność Zakopanego i Podhala, to ciekawy temat, wart opisania.
W 2001 r. miałem okazję spotkać się przy okazji pewnej pracy z redaktorami Tygodnika Podhalańskiego i całym tym towarzystwem wokół. To było nic innego jak zakopiańska wersja Gazety Wyborczej i tego śmierdzącego grajdołka michnikowszczyzny z dominującym odorem Sorosa.
Dlatego twoje białoruskie przygody z Tygodnikiem ie są dla mnie żadnym zaskoczeniem choć bardzo ciekawym dokumentem.
O wypocinach politycznych kolegi Podjackiego w kwestii Polaków na Białorusi wolałbym się nie wypowiadać, bo zbiera mi się na pospolite wymioty. Ale ” diagnozy” i ” raporty politycze” kol. Podjackiego ośmieszają ideę polskiej suwerenności i bardziej w klimacie Ligi Narodów, współcześnie w wydaniu suwerenności a’la Pisduda :))