Kolejny zestaw wiadomości od ocenzurowanej na YouTube Hanny Kazahari z Japonii, których nie usłyszycie w mendiach głównego ścieku. Znajduje tu zastosowanie praktyczna zasada: TO CO JEST CENZUROWANE JEST PRAWDZIWE !!!
To co dzieje się na powierzchni sceny politycznej i w mendiach głównego ścieku, to teatr kukiełkowy, natomiast faktyczne wydarzenia zachodzą na częściowo jawnych, a głównie tajnych poziomach i one zostaną ujawnione dopiero za jakiś czas. O tym jest mowa w pierwszym filmie.
Polecamy także poniżej drugi film tej autorki z prezentacją Nowej Ziemi, w tym wypowiedzi Edyty Górniak, oraz nowym sposobem postrzegania świata.
Redakcja KIP
Plan likwidacji Deep State
Nowy dolar https://www.behance.net/gallery/63326431/THE-NEW-US-DOLLAR
Dołącz do kanału FAB News Japan na Telegramie https://t.me/fabnewsjp żeby dostawać powiadomienia o nowych filmach
Za: https://rumble.com/vfr4mr-plan-likwidacji-deep-state.html
Wiosna i Nowa Ziemia
Opublikowano za: FAB News
Wybrane Komentarze
pc_cb
Gady zrobiły z naszej planety więzienie , traktują nas jak kryminałów, a sami są największymi wstrętnymi kryminalistami.
Marion E. Magdalena K.
gady walczą o swe przetrwanie i dlatego nas nadal na wszelkie sposoby tresują, na ile się da! oni boja się o swe przetrwanie, jak o swoja śmierć, stad na nas takie naciski robią od wieków! Mnie zaskakuje, ze tak mało jest polskojęzycznych portali, naprawdę trudno jest po omacku działać, i robić cos nie wiedząc co, bo nie zna się języka angielskiego…
Marion E. Magdalena K.
@TheOxo16 daruj swe postrzeganie… hybrydy,klony, sztuczna inteligencja, zahipnotyzowani ludzie to nadal gadzie energie! I to oni tak zaciekle walcza by sfalszowac wybory ktorych nie bylo, czy poprzekrecac tresci informacji tak ze jest iluzja ze sie ma dostep do informacji! to jak jest wystarczy zobaczyc na YT, FB itp i taka grupa Sorosa aktywna to sa z rodu z rockefelera, i to oni angazuja sie w te szopki… Normalnych ludzi polityka wogole nie interesuje! a gady nadal wypedzaja ludzi z domow, zabieraja im ziemie, ich dorobki, kradna dzieci, morduja, gwalca… Nie wciskaj ze w to humonaidalne istoty sa ludzmi bo tak wygladaja!
Pan Staszek
Doktorki w domu wariatów przerażeni – co włączą TV – to widzą zamaskowanych pacjentów nawet w sejmie i senacie !!! ❕
Nolan Kapalski
PANI HANNO-JESTEM WDZIECZNA PANI ZA WSPANIALA PRACE I GODNOSC,KTORA POWINNA BYC WZOREM DLA NAS WSZYSTKICH-CZEKAMY WSPOLNIE NA INNY SWIAT-DZIEKUJE-ALICJA
Kathia Moreno
Szczypawki wlasnie oddzielaja dusze od ducha.Ten Experyment szczypawkowy jest depopulacja gadow.Czas na ludzkosc nadchodzi nowe cudowny czas.Dzieki pani za swiete slowianie Niech tak sie stanie Pozdrawiam wszystkich mieszkancow ziemi
Pan Staszek
Ostatnie wiadomości – w kryminale chłopcy bez jakichkolwiek ograniczeń ostro trenują fitness a i zbiorowa stołówka nieźle odżywia ❕❗ Gorzej jest w domu wariatów, ozdrowieńcy boją się opuścić klinikę aby na zewnątrz nie spotkać na swojej drodze większych od siebie zamaskowanych świrusów ❕❗😊😉😊
Ramka Ramka
Pani Haniu Pani nie może NIGDY zniknąć z naszego życia. Jest Pani niesamowicie inteligentną , mądrą Kobietą. Tyle pozytywnych energii co od Pani nigdy w życiu od nikogo nie dostałam. Dużo uścisków:)
Anna Wnorowski
Haniu, jedno jest pewne. My ” ludzie ” z prawdziwą duszą potrafimy doceniać uroki otaczającej nas natury. Ładujemy sobie tzw. akumulatory obcując z przyrodą. Podwyższamy wibracje energetyczne i dziękujemy matce ziemi za tak wspaniałe widoki. Ps. Pięknie tam u Ciebie. Dziękuję, że dzielisz się z nami tymi widokami i poświęcaj swój czas dla dobra ludzkości. Ściskam zza oceanu😘
Ania Braszak
❤️❤️❤️Tak, Edytka wspaniałą kobieta, nawet nie myślałam, że jest taka fajna,i mądra, pewnie dlatego że odstaje od tych wszystkich celebrytow, i wszyscy myśleliśmy że to coś złego, a teraz po obudzeniu widzimy więcej i dalej❤️❤️
Monika
Ta sytuacja sprawiła,że otworzyły mi się oczy na wiele aspektów zycia, tworzących naszą codzienność, poznałam cudownych ludzi takich jak Hania😁…Jeszcze bardziej dbam o zdrowie i pielęgnuję przyjaźn ,doceniam dary natury, piekno otoczenia, przyrody,cieszę się z każdego dnia spędzonego z najbliższym, staram się być jeszcze lepszym,dobrym człowiekiem …pozdrawiam wszystkich I życzę pogody ducha
Opublikowano za: https://www.youtube.com/watch?v=JOmJD8StyDo
Dobrze, Pani Hania jednak bardzo błądzi i nie będę polemizował z nią.
Za to przedstawię Wam dzisiaj coś czego nie usłyszycie nie tylko w mediach głównego ścieku , ale również w mediach alternatywnych. Nie usłyszycie tego na uniwersytetach i w szkołach, ani od rodziców czy dziadków.:-)))
Nadszedł czas aby to przedstawić ponieważ rozmowy takie jak ta, lub to ostatnie spotkanie o przemianach w naszym Ś–W–I–E–C–I–E, stają się po prostu jałowe.
Nadszedł czas aby zrozumieć w końcu , że wszyscy żyjemy po zdarzeniach pomieszania języków w czasie zdarzeń podczas budowy wieży Babel!:-)
Nadszedł również czas abyśmy wszyscy zrozumieli JAŁOWOŚĆ wszystkiego o czym mówimy i co wydaje nam się , że rozumiemy.
Zrozumiecie również co oznacza słowo WYMIARY 1,2,3,4,5…, to oczym się teraz mówi:-)
Nie powinienem jednak pisać tego własnymi słowami, bo Polacy nie lubią słuchać swoich:-)
Dlatego poświęciłem sporo czasu na znalezienie lektury jaką czytałem już lata temu.
Jest to FENOMENALNA lektura, która po prostu zmieni WAS! …zatem jest niebezpieczna:-)
Jest to książka Piotra Demianowicza Uspieńskiego, po tytułem “FRAGMENTY NIEZNANEGO NAUCZANIA – W POSZUKIWANIU CUDOWNEGO”
Autor jest uczniem Pana Georgija Gurdżijewa, znanego już ze swojej pierwszej książki, “Rozmowy Belzebuba z wnukiem”. Całość to nic innego jak zapis rozmów Uspieńskiego z Gurdżijewem oraz wykłady na podstawie jego nauczania.
Wszystko dzieje się w Rosji, zwykle w Petersburgu lub Moskwie, jest czas pierwszej wojny światowej. Rosjanie obawiają się, ponieważ front wkracza już na tereny ich kraju, ale jeszcze nic nie wiedzą o rewolucji. W tym właśnie klimacie napięcia, spotykają się w kawiarni dwie osoby Gurdżijew i Uspieński.
Jest to fenomenalna lektura, ale jednocześnie fenomenalnie niedostępna, dlatego zacytuje tutaj jeden fragment odnoszący się tylko i wyłącznie do pojęć jakich używamy i …. NIE ROZUMIEMY, aby narobić smaku:-)
_____________________________________________
Wykłady G. wywołały w naszych grupach wiele rozmów.
Sporo spraw pozostawało dla mnie cały czas niezrozumiałych, ale też wiele
zaczęło się ze sobą łączyć i czasami, całkiem nieoczekiwanie, jedna rzecz
wyjaśniała inną, która – jak się wydawało – nie miała z nią nic wspólnego.
Niektóre części systemu zaczęły się niewyraźnie zarysowywać, tak jak figury czy
krajobraz, które stopniowo pojawiają się przy wywoływaniu kliszy fotograficznej.
Pozostało jednak wiele niezapełnionych i nie dokończonych miejsc.
Jednocześnie wiele rzeczy było sprzecznych z tym, czego oczekiwałem. Ale
starałem się nie wyciągać wniosków, tylko czekać. Często jedno nowe słowo,
którego przedtem nie słyszałem, zmieniało cały obraz i musiałem przebudować
wszystko to, co dotychczas zbudowałem. Bardzo jasno pojąłem, że dużo czasu
musi upłynąć, zanim będę mógł sobie powiedzieć, że jestem w stanie właściwie
naszkicować cały system. I wydawało mi się bardzo dziwne, że ludzie po
przyjściu na jeden tylko wykład natychmiast rozumieli, o czym była mowa,
tłumaczyli to innym, i głosili całkowicie ugruntowane i pewne opinie na nasz
temat.
Muszę wyznać, że przy takich okazjach często przypominałem sobie moje
własne pierwsze spotkanie z G. i pierwszy wieczór spędzony z grupą
moskiewską. Ja także byłem wtedy bardzo bliski sformułowania gotowego sądu
o G. i jego uczniach. Ale coś mnie wówczas powstrzymało. I teraz, gdy zacząłem
zdawać sobie sprawę, jak niezwykłą wartość miały te idee, nieomal przeraziła
mnie myśl, że tak łatwo mógłbym przejść obok nich, mógłbym nic nie wiedzieć o
istnieniu G. albo na przykład stracić go z oczu, gdybym nie zapytał, czy mogę go
ponownie zobaczyć.
Prawie w każdym ze swoich wykładów G. powracał do tematu, do którego
najwyraźniej przykładał wielką wagę, a który dla wielu osób był bardzo trudny do
przyswojenia.
– Istnieją – powiedział – dwie linie, wzdłuż których przebiega rozwój człowieka:
linia wiedzy i linia bycia. We właściwej ewolucji linia wiedzy i linia bycia rozwijają
się symultanicznie, równolegle do siebie, wzajemnie sobie pomagając. Jeśli linia
wiedzy wyprzedzi za bardzo linię bycia lub linia bycia wyprzedzi za bardzo linię
wiedzy, to rozwój człowieka następuje w niewłaściwym kierunku, i wcześniej czy
później musi on znaleźć się w martwym punkcie.
Ludzie rozumieją, co oznacza “wiedza”. I rozumieją możliwość różnych
poziomów wiedzy. Rozumieją, że wiedza może być większa lub mniejsza, to
znaczy takiej albo innej jakości. Ale nie rozumieją tego w odniesieniu do “bycia”.
“Bycie” oznacza dla nich po prostu istnienie, którego przeciwieństwem jest
nieistnienie. Nie rozumieją, że bycie może znajdować się na bardzo różnych
poziomach i może należeć do rozmaitych kategorii. Weźmy na przykład bycie
minerału i bycie rośliny. Są to różne bycia. Bycie rośliny różni się z kolei od bycia
zwierzęcia. Bycie zwierzęcia różni się od bycia człowieka. Ale bycia dwóch ludzi
mogą bardziej różnić się od siebie niż bycie minerału od bycia zwierzęcia. I to
jest właśnie to, czego ludzie nie rozumieją. Nie rozumieją oni, że wiedza zależy
od bycia. Nie tylko tego nie rozumieją, ale też nie chcą tego zrozumieć.
Szczególnie w kulturze zachodniej uważa się, że człowiek może mieć wielką
wiedzę, na przykład może on być utalentowanym naukowcem, autorem wielkich
odkryć, człowiekiem posuwającym naprzód naukę, a równocześnie może być, i
ma prawo być, małostkowym, egoistycznym, grymaśnym, podłym, zazdrosnym,
próżnym, naiwnym i roztargnionym człowiekiem. Wydaje się, że profesor zawsze
i wszędzie powinien zapominać parasola.
A przecież jest to jego bycie. I ludzie myślą, że wiedza nie zależy od bycia.
Ludzie kultury Zachodu przykładają wielki wagę do poziomu wiedzy człowieka,
ale nie wartościują oni poziomu człowieczego bycia, nie wstydzą się niskiego
poziomu swojego własnego bycia. Oni nawet nie rozumieją, co to oznacza. I nie
rozumieją, że wiedza człowieka zależy od poziomu jego bycia.
Jeśli wiedza znacznie wyprzedza bycie, to staje się ona teoretyczna,
abstrakcyjna i nieprzystająca do życia, albo też wręcz szkodliwa, ponieważ
zamiast służyć życiu i pomagać ludziom w walce z trudnościami, na które
napotykają, zaczyna ona komplikować życie człowieka i przysparzać nowych
trudności, nowych kłopotów i nieszczęść, których przedtem nie było.
Powodem tego jest to, że wiedza, która nie pozostaje w zgodzie z byciem, nie
może być wystarczająco rozległa, czy też dostatecznie dostosowana do
rzeczywistych potrzeb człowieka. Będzie to zawsze wiedza o jednej rzeczy,
połączona z niewiedzą innej rzeczy; znajomość szczegółu bez znajomości
całości; znajomość formy bez znajomości esencji.
Taką przewagę wiedzy nad byciem można zaobserwować w dzisiejszej kulturze.
Idea wartości i znaczenia poziomu bycia została zupełnie zapomniana. I
zapomniano o tym, że poziom wiedzy jest zdeterminowany przez poziom bycia.
W rzeczywistości na danym poziomie bycia możliwości wiedzy są ograniczone.
W granicach danego poziomu bycia jakość wiedzy nie może ulec zmianie,
możliwa jest jedynie akumulacja informacji jednej i tej samej natury, w
ustalonych już z góry granicach. Zmiana w naturze wiedzy jest możliwa tylko
przy zmianie w naturze bycia.
Traktowane z osobna, bycie człowieka ma wiele różnych stron. Najbardziej
charakterystyczną cechą współczesnego człowieka jest brak w nim jedności, a
ponadto brak nawet śladów tych jakości, które sobie najbardziej lubi
przypisywać, to jest “przejrzystej świadomości”, “wolnej woli”, “trwałego Ego”
czyli “Ja”, i “zdolności czynienia”.
Może was to zdziwić, ale główną cechą bycia współczesnego człowieka, która
wyjaśnia to wszystko, czego mu brakuje, jest sen.
Współczesny człowiek żyje we śnie, rodzi się we śnie i we śnie umiera. Na temat
snu, jego znaczenia i roli, jaki odgrywa w życiu, będziemy mówić później. Teraz
pomyślcie tylko o jednej rzeczy: co może wiedzieć człowiek, który śpi? I jeśli o
tym pomyślicie, pamiętając jednocześnie, że sen jest główną cechą naszego
bycia, to natychmiast stanie się jasne, że jeśli człowiek rzeczywiście pragnie
wiedzy, to przede wszystkim musi pomyśleć o tym, jak się obudzić, czyli o tym,
jak .zmienić swoje bycie.
Zewnętrzne bycie człowieka posiada wiele różnych stron: aktywność albo
bierność; prawdomówność albo skłonność do kłamania; szczerość albo
nieszczerość; odwagę, tchórzostwo; panowanie nad sobą lub rozwiązłość;
drażliwość, egoizm, gotowość do poświęcania się, dumę, próżność,
zarozumiałość, przedsiębiorczość, lenistwo, moralność, deprawację; wszystkie
te cechy i jeszcze wiele innych składa się na bycie człowieka.
Ale wszystko to jest w człowieku całkowicie mechaniczne. Jeśli kłamie on, to
dlatego, że nie umie nie kłamać. Jeśli mówi prawdę, to znaczy, że nie jest w
stanie postąpić inaczej – i tak jest ze wszystkim. Wszystko się zdarza. Człowiek
sam nic nie może uczynić, ani w sobie, ani poza sobą.
Ale oczywiście istnieją ograniczenia i granice. Mówiąc ogólnie, bycie
współczesnego człowieka jest bardzo miernej jakości. Ale może być ono tak złej
jakości, że nie istnieje już możliwość żadnej zmiany. Trzeba zawsze o tym
pamiętać. Ludzie, których bycie może jeszcze ulec zmianie, maje bardzo dużo
szczęścia. Ale istnieją ludzie, którzy są zdecydowanie chorzy, są jak zepsute
maszyny, z którymi nic się nie da zrobić. I tacy ludzie stanowi większość. Bardzo
niewielu ludzi może otrzymać prawdziwą wiedzę; jeśli się nad tym zastanowicie,
to zrozumiecie, dlaczego inni nie mogą jej otrzymać: ich bycie przeszkadza
temu.
Mówiąc ogólnie: równowaga pomiędzy wiedzy i byciem jest nawet ważniejsza
niż odrębny rozwój każdego z nich. I dlatego odrębny rozwój wiedzy i bycia nie
jest w ogóle potrzebny, mimo że właśnie ten jednostronny rozwój wydaje się
ludziom szczególnie pociągający.
Jeśli wiedza przeważa nad byciem, to człowiek wie, ale nie ma mocy czynienia.
Jest to bezużyteczna wiedza. Z drugiej strony; jeśli bycie przeważa nad wiedz, to
człowiek ma moc czynienia, ale nie wie, co ma czynić. Tak więc bycie, które
posiadł, do niczego mu się nie przyda, a wysiłki podjęte w celu rozwinięcia tego
bycia, okazują się bezużyteczne.
W historii ludzkości znanych jest wiele przykładów, kiedy to zaginęły całe
cywilizacje, ponieważ wiedza przeważyła nad byciem albo bycie przeważyło nad
wiedzą.
– Do czego prowadzi jednostronny rozwój wiedzy i jednostronny rozwój bycia? –
zapytał jeden ze słuchaczy.
– Rozwój linii wiedzy bez linii bycia daje słabego jogina – odpowiedział G. – to
znaczy człowieka, który wie bardzo dużo, ale nic nie może zrobić; człowieka,
który nie rozumie – zaakcentował te słowa – tego, co wie; człowieka
pozbawionego zdolności do wartościowania, to jest człowieka, dla którego nie
istnieje różnica pomiędzy jednym a drugim rodzajem wiedzy. Natomiast rozwój
linii bycia bez wiedzy daje głupiego świętego, czyli człowieka, który może bardzo
dużo zrobić, ale nie wie, co ma robić i z czym. Jeżeli robi cokolwiek, to działa
posłuszny swoim subiektywnym uczuciom, które mogą zbić go mocno z tropu i
skłonić do popełnienia wielu poważnych błędów, to znaczy może on zrobić coś
przeciwnego do tego, czego sam pragnie. W obu wypadkach, zarówno słaby
jogin, jak i głupi święty, dochodzi do martwego punktu. Ani jeden, ani drugi nie
może się dalej rozwijać.
Aby to zrozumieć, a także ogólnie, pojąć naturę wiedzy i naturę bycia oraz ich
wzajemny stosunek, trzeba zrozumieć stosunek wiedzy i bycia do “rozumienia”.
Wiedza to jedna rzecz, a rozumienie to coś całkiem innego. Ludzie często mylą
te pojęcia i nie potrafią jasno uchwycić, na czym polega różnica pomiędzy nimi.
Sama wiedza nie daje rozumienia. Ani rozumienie nie rośnie poprzez wzrost
samej tylko wiedzy. Rozumienie zależy od stosunku wiedzy do bycia.
Rozumienie jest wypadkową wiedzy i bycia. Wiedza i bycie nie mogą się zanadto
rozbiegać, bo wtedy okaże się, że rozumienie jest odległe od każdego z nich.
Jednocześnie stosunek wiedzy do bycia nie ulega zmianie wraz za wzrostem
samej wiedzy. Zmienia się on tylko wtedy, gdy bycie wzrasta równolegle z
wiedzą. Innymi słowy, rozumienie rośnie tylko wraz ze wzrostem bycia.
W potocznym myśleniu ludzie nie odróżniają rozumienia od wiedzy. Myślą oni,
że większe rozumienie zależy od większej wiedzy. Gromadzą zatem wiedzę, czy
też to, co nazywają wiedzą, ale nie wiedzą, jak gromadzić rozumienie i wcale ich
to nie niepokoi.
A przecież osoba przyzwyczajona do obserwowania siebie z pewnością wie, że
w różnych okresach swego życia rozumiała ona jedną i tę samą ideę, jedną i tę
samą myśl, w całkowicie odmienny sposób. Często wydaje jej się dziwne, że tak
błędnie mogła pojmować coś, co jej zdaniem teraz rozumie właściwie. I
jednocześnie zdaje ona sobie sprawę z tego, że jej wiedza nie uległa zmianie i
że na dany temat wiedziała ona przedtem dokładnie tyle samo co teraz. Co
zatem uległo zmianie? Zmieniło się jej bycie. A kiedy zmienia się bycie, to i
rozumienie musi się zmienić.
Różnica pomiędzy wiedzą i rozumieniem staje się jasna, gdy uświadomimy
sobie, że wiedza może być funkcją tylko jednego centrum, podczas gdy
rozumienie jest funkcją trzech centrów. Tak więc aparat myślowy może coś wiedzieć, ale rozumienie pojawia się tylko wtedy, kiedy człowiek czuje to i
doznaje tego, co jest z tym związane.
Mówiliśmy wcześniej o mechaniczności. Człowiek nie może powiedzieć, że
rozumie ideę mechaniczności, jeśli wie o niej tylko rozumem. Musi czuć ją całą
swoją masą, całym swoim byciem; wtedy dopiero będzie ją rozumiał.
W sferze działalności praktycznej ludzie bardzo dobrze widzą różnicę pomiędzy
samą tylko wiedzą a rozumieniem. Zdają sobie sprawę, że wiedzieć i wiedzieć
jak robić, to dwie różne rzeczy, i że sama wiedza nie wystarcza do tego, by
wiedzieć jak robić. Ale poza sferą działalności praktycznej ludzie nie pojmują
tego, co “rozumienie” oznacza.
Gdy ludzie zdają sobie sprawę, że czegoś nie “rozumieją”, to przeważnie usiłują
znaleźć nazwę dla tego, czego nie rozumieją, i kiedy znajdą nazwę to mówią, że
“rozumieją”. Ale “znaleźć nazwę” nie znaczy to samo co “rozumieć”. Niestety
zazwyczaj ludzie zadowalają się nazwami. Człowiek, który ma ogromny zasób
nazw, to znaczy ma ogromny zasób słów, uznawany jest za kogoś, kto bardzo
dużo rozumie – oczywiście, jeżeli nie brać pod uwagę sfery działalności
praktycznej, gdzie jego niewiedza bardzo szybko wychodzi na jaw.
Jeden z powodów istniejącej w życiu rozbieżności pomiędzy linią wiedzy i linią
bycia, to znaczy – innymi słowy – jeden z powodów braku “rozumienia”, który po
części stanowi przyczynę, a po części efekt takiej rozbieżności, można odnaleźć
w języku, którym posługuje się ludzie. Ten język pełen jest błędnych pojęć,
błędnych klasyfikacji, błędnych skojarzeń. I najważniejszą rzeczą jest to, że z
powodu istotnych cech potocznego myślenia, to znaczy z powodu jego
mglistości i nieścisłości, każde słowo znaczy tysiące różnych rzeczy, zależnie od
materiału, którym dysponuje mówiący i od zbioru skojarzeń powstających w nim
w danym momencie. Ludzie nie zdają sobie sprawy, do jakiego stopnia ich język
jest subiektywny, to znaczy z tego, jak różne rzeczy wypowiada każdy z nich,
używając tych samych słów. Nie są świadomi, że każdy mówi własnym językiem,
nie rozumiejąc wcale języka innych ludzi lub rozumiejąc go niedokładnie i
zupełnie nie zdając sobie przy tym sprawy, że wszyscy mówią do niego w
nieznanym mu języku. Ludzie wierzą, czy też są bardzo mocno przekonani, że
mówią tym samym językiem, że nawzajem się rozumieją. W rzeczywistości nie
ma żadnych podstaw do takiego przekonania. Język, którym się posługują, jest
dostosowany tylko do życia praktycznego. Ludzie mogą przekazywać sobie
nawzajem informacje o charakterze praktycznym, ale gdy tylko przejdą do
bardziej złożonej sfery, to natychmiast się gubią i przestaje siebie rozumieć,
choć sami są tego nieświadomi. Ludzie wyobrażają sobie, że często, może
nawet zawsze, nawzajem się rozumieją, a w każdym razie potrafią się rozumieć,
gdy próbują czy też chcą tego; wyobrażają sobie, że rozumieją autorów książek,
które czytają, i że inni ludzie też ich rozumieją. To także jest jedno ze złudzeń,
które ludzie sami dla siebie stwarzają i pośrodku których żyją. W gruncie rzeczy
nikt nikogo nie rozumie. Dwóch ludzi może z głębokim przekonaniem mówić o tej
samej rzeczy, ale nazywać ją inaczej, i kłócić się bez końca, nie podejrzewając,
że myślą dokładnie to samo. Albo na odwrót, dwóch ludzi może wypowiedzieć te
same słowa i wyobrażać sobie, że się ze sobą zgadzają i że się rozumieją,
podczas gdy w rzeczywistości mówią o zupełnie różnych rzeczach i w
najmniejszym stopniu się nie rozumieją.
Jeślibyśmy wzięli pod uwagę najprostsze słowa, których bez przerwy używamy, i
zaczęli analizować nadawane im znaczenie, to od razu zobaczylibyśmy, że w
każdym momencie życia każdy człowiek nadaje każdemu słowu specjalne
znaczenie, którego inny człowiek nigdy by mu nie nadał ani o nie nie
podejrzewał.
Zajmijmy się słowem “człowiek” i wyobraźmy sobie rozmowę w grupie ludzi, w
której często słyszy się słowo “człowiek”. Bez żadnej przesady można
powiedzieć, że słowo “człowiek” będzie miało tyle znaczeń, ilu jest ludzi, którzy
biorą udział w rozmowie, i że owe znaczenia nie będą miały ze sobą nic
wspólnego.
Wypowiadając słowo “człowiek”, każdy mimowolnie będzie odnosił to słowo do
takiego punktu widzenia, z którego na ogół jest on przyzwyczajony spoglądać na
człowieka lub z którego – z jakiegoś powodu spogląda na niego w danej chwili.
Jakaś osoba może właśnie zajmować się problemem dotyczącym relacji płci. W
takim wypadku słowo “człowiek” nie będzie miało dla niej ogólnego znaczenia i,
słysząc to słowo, najpierw postawi pytanie: “Kto? Mężczyzna czy kobieta?”. Ktoś
inny może być człowiekiem religijnym i jego pierwszym pytaniem będzie:
chrześcijanin czy niechrześcijanin? Trzecia osoba może być lekarzem, dla
którego pojęcie “człowiek” będzie określało “człowieka chorego” lub “człowieka
zdrowego”, i to oczywiście z punktu widzenia jego własnej specjalizacji.
Spirytysta będzie myślał o “człowieku” z punktu widzenia jego “ciała astralnego”,
“życia po drugiej stronie”, itd. Jeśliby go zapytać, to odpowie, że ludzie dzieli się
na media i nie-media. Naturalista, mówiąc o człowieku, uczyni środkiem
ciężkości swoich myśli ideę człowieka jako gatunku zoologicznego, to znaczy, że
mówiąc o człowieku, będzie myślał o strukturze jego zębów, jego palców, o
wyglądzie jego twarzy i odległości pomiędzy oczami… Prawnik będzie widział w
“człowieku” jednostkę statystyczną lub osobnika podlegającego prawu, czy też
potencjalnego przestępcę lub ewentualnego klienta. Moralista, wypowiadając
słowo “człowiek”, niezmiennie będzie wprowadzał ideę dobra i zła. I tak dalej,
bez końca.
Ludzie nie zwracają uwagi na wszystkie sprzeczności, nie spostrzegają tego, że
nigdy się nie rozumieją; że zawsze mówią o całkiem różnych rzeczach. Jest
zupełnie jasne, że dla właściwego poznawania, dla dokładnej wymiany myśli,
konieczny jest dokładny język, który pozwalałby na dokładne ustalenie, co
oznacza słowo “człowiek”, język, który uwzględniałby wskazanie na punkt widzenia, z którego patrzy się na dane pojęcie i który określałby środek ciężkości
tego pojęcia.
Sama idea jest zupełnie jasna i każda dziedzina nauki usiłuje wypracować i
ustalić dla siebie precyzyjny język. Ale nie istnieje język uniwersalny. Ludzie
nieustannie mieszają ze sobą języki należące do różnych nauk i nie potrafią
ustalić ich wzajemnej korelacji. W każdej dziedzinie nauki ciągle pojawiają się
nowe terminologie, nowe nazewnictwo. Im dalej to się posuwa, tym gorzej rzeczy
się mają. Zamiast się zmniejszać, wzajemny brak zrozumienia rozwija się i
powiększa, i mamy wszystkie powody, by przypuszczać, że będzie on dalej się
powiększał w taki sam sposób. Ludzie zaś coraz mniej będą się nawzajem
rozumieli.
Dla dokładnego rozumienia konieczny jest dokładny język. Poznawanie
systemów pradawnej wiedzy zaczyna się od poznawania języka, który umożliwia
dokładne ustalenie tego, o czym się mówi, z jakiego punktu widzenia się mówi i
w związku z czym. Ów nowy język nie zawiera prawie żadnych nowych terminów
ani nie stosuje nowego sposobu nazywania, ale opiera konstrukcję mowy na
nowej zasadzie, mianowicie na zasadzie względności; znaczy to, że wprowadza
on względność do wszystkich pojęć i sprawia, że możliwe jest dokładne
określenie “kąta myśli” – ponieważ to właśnie brak tych terminów wyrażających
względność cechuje język “potoczny”.
Kiedy człowiek opanuje już ów język, wtedy za jego pomocą można przekazać
mu bardzo duży zasób wiedzy i informacji, których nie da się przekazać w języku
potocznym, nawet gdyby użyć wszystkich możliwych naukowych i filozoficznych
terminów.
Podstawową własnością tego nowego języka jest to, że wszystkie idee
koncentrują się w nim wokół jednej idei, to znaczy, że traktuje się je we
wzajemnej relacji z punktu widzenia jednej idei. Ową ideą jest idea ewolucji.
Oczywiście nie ewolucji w znaczeniu ewolucji mechanicznej, ponieważ taka
ewolucja nie istnieje, ale w znaczeniu świadomej i wolicjonalnej ewolucji, jedynej
ewolucji jaka jest możliwa.
Wszystko na świecie, od systemów słonecznych do człowieka i od człowieka do
atomu, wzrasta albo opada, ewoluuje albo ulega degeneracji, rozwija się albo
chyli się ku upadkowi. Ale nic nie ewoluuje mechanicznie. Tylko degeneracja i
destrukcja postępuje mechanicznie. To, co nie może świadomie ewoluować,
degeneruje się.
Pomoc z zewnątrz jest tu możliwa tylko o tyle, o ile się ją docenia i przyjmuje,
choćby na początku działo się to tylko poprzez czucie.
Język, w którym zrozumienie jest możliwe, opiera się na znajomości stosunku
badanego obiektu do możliwej dla niego ewolucji, na znajomości jego miejsca na
drabinie ewolucyjnej.
W tym celu wiele z naszych potocznych idei jest podzielonych ze względu na
stopnie tej ewolucji.
Jeszcze raz rozważmy ideę: człowiek. W języku, o którym mówię, zamiast słowa
“człowiek” używa się siedmiu słów, a mianowicie: człowiek nr 1, człowiek nr 2,
człowiek nr 3, człowiek nr 4, człowiek nr 5, człowiek nr 6, człowiek nr 7. Dzięki
tym siedmiu ideom, ludzie, mówiąc o człowieku, mogą się nawzajem zrozumieć.
Człowiek nr 7 osiągnął pełny, możliwy dla człowieka rozwój i ma wszystko to, co
człowiek może mieć, a więc wolę, świadomość, stałe i niezmienne “Ja”,
indywidualność, nieśmiertelność i wiele innych własności, które na skutek
ślepoty i niewiedzy sobie przypisujemy. Tylko gdy do pewnego stopnia
zrozumiemy człowieka nr 7 oraz jego własności, będziemy mogli zrozumieć
stopniowe fazy, poprzez które możemy się do niego przybliżyć, to znaczy
zrozumieć możliwy dla nas proces rozwoju.
Człowiek nr 6 stoi bardzo blisko człowieka nr 7. Od człowieka nr 7 różni się on
tylko tym, że niektóre jego własności nie są jeszcze trwałe.
Człowiek nr 5 jest dla nas także nieosiągalnym standardem człowieka, gdyż jest
to człowiek, który osiągnął jedność.
Człowiek nr 4 stanowi fazę pośrednią. Będę o nim mówić później.
Ludzie nr 1, 2 i 3 to ludzie, którzy składają się na mechaniczną ludzkość: oni
pozostają na tym samym poziomie, na którym się rodzą.
Człowiek nr 1 oznacza człowieka, .u którego środek ciężkości życia
psychicznego leży w centrum ruchowym. Jest to człowiek ciała fizycznego,
człowiek u którego funkcje ruchowe i instynktowe nieustannie przeważają nad
funkcjami emocjonalnymi i umysłowymi.
Człowiek nr 2 oznacza człowieka na tym samym poziomie rozwoju, z tym, że u
niego środek ciężkości życia psychicznego leży w centrum emocjonalnym, to
znaczy, człowieka, u którego funkcje emocjonalne przeważają nad wszystkimi
innymi; człowieka uczucia, człowieka emocjonalnego.
Człowiek nr 3 oznacza człowieka na tym samym poziomie rozwoju, ale u niego
środek ciężkości życia psychicznego leży w centrum intelektualnym, to jest
człowieka, u którego funkcje myślowe zdobywają przewagę nad funkcjami
ruchowymi, instynktowymi i emocjonalnymi; człowieka racjonalnego, który do
wszystkiego podchodzi od strony teorii, od mentalnej rozwagi.
Każdy człowiek rodzi się człowiekiem nr 1, 2 albo 3.
Człowiek nr 4 nie rodzi się gotowy. Rodzi się on jako nr 1, 2 lub 3 i staje się nr 4
dopiero w wyniku wysiłków o określonym charakterze. Człowiek nr 4 jest zawsze
efektem pracy szkoły. Nie może się on taki urodzić ani przypadkowo rozwinąć;
zwykłe wychowanie czy edukacja nie mogą stworzyć człowieka nr 4. Człowiek nr4 znajduje się już na innym poziomie niż ludzie nr 1, 2 i 3; ma on stały środek
ciężkości, na który składają się jego idee, wartość, jaką nadaje pracy oraz jego
związek ze szkołą. Na dodatek, jego centra psychiczne zaczęły się już
równoważyć; jedno centrum nie góruje u niego tak nad innymi centrami, jak to
się dzieje w wypadku ludzi należących do trzech pierwszych kategorii. On
zaczyna siebie znać i zaczyna wiedzieć, dokąd zmierza.
Człowiek nr 5 już się skrystalizował, nie może on ulec zmianie, tak jak ulegają jej
ludzie nr 1, 2 i 3. Ale trzeba zwrócić uwagę na to, że człowiek nr 5 może być
wynikiem właściwej pracy i może być wynikiem błędnej pracy. Może on stać się
numerem 5, przechodząc od numeru 4, ale może też stać się numerem 5, nie
będąc wcześniej numerem 4. I w takim wypadku nie może on się dalej rozwijać,
nie może zostać numerem 6 i 7. By stać się numerem 6, musi na nowo stopić
swoją skrystalizowaną esencję, musi intencjonalnie utracić swoje bycie
człowieka nr 5. A to można osiągnąć tylko poprzez okropne cierpienia.
Na szczęście wypadki tak błędnego rozwoju zdarzaj się bardzo rzadko. Podział
ludzi na siedem kategorii, czy siedem numerów, wyjaśnia tysiące rzeczy, które
inaczej nie mogłyby zostać zrozumiane. Ów podział uzmysławia nam pierwsze
zastosowanie pojęcia względności w odniesieniu do człowieka. Rzeczy pozornie
identyczne mogą okazać się zupełnie różne, w zależności od rodzaju człowieka,
do którego się odnoszą lub przez którego brane są pod uwagę. Zgodnie z tym,
wszystkie wewnętrzne i wszystkie zewnętrzne manifestacje człowieka, wszystko
to, co należy do człowieka, i wszystko to, co jest przez niego stworzone, dzieli
się także na siedem kategorii.
Można zatem teraz powiedzieć, że istnieje wiedza nr 1 oparta na naśladowaniu i
na instynktach, wyuczona na pamięć, wepchnięta, wciśnięta w człowieka. Numer
jeden – jeśli jest on człowiekiem nr 1 w pełnym tego słowa znaczeniu – uczy się
wszystkiego jak papuga albo małpa.
Wiedza człowieka nr 2 jest znajomością tego, co on lubi; czego nie lubi, tego nie
zna. Zawsze i we wszystkim szuka czegoś przyjemnego. Albo też, jeśli jest
człowiekiem chorym, to przeciwnie, będzie znał tylko to, czego nie lubi, co jest
dla niego odpychające i co wywołuje w nim strach, przerażenie i odrazę.
Wiedza człowieka nr 3 opiera się na subiektywnym, logicznym myśleniu, na
słowach, na dosłownym rozumieniu. Jest to wiedza książkowych moli, wiedza
scholastyków. Ludzie nr 3 policzyli, na przykład, ile razy każda litera arabskiego
alfabetu powtarza się w Koranie, i oparli na tym cały system interpretacji Koranu.
Wiedza człowieka nr 4 to zupełnie inny rodzaj wiedzy. Jest to wiedza, która
pochodzi od człowieka nr 5, który z kolei otrzymuje ją od człowieka nr 6, który
otrzymał ją od człowieka nr 7. Ale, oczywiście, człowiek nr 4 przyswaja z tej
wiedzy tylko to, co leży w granicach jego możliwości. Jednak w porównaniu z
człowiekiem nr 1, człowiekiem nr 2 i człowiekiem nr 3, człowiek nr 4 zaczyna już
uwalniać się w swojej wiedzy od elementów subiektywnych i zaczyna iść ścieżką
prowadzącą ku wiedzy obiektywnej.
Wiedza człowieka nr 5 jest wiedzą całą i niepodzielną. Ma on jedno niepodzielne
“Ja” i wszelka jego wiedza należy do tego “Ja”. Nie może on mieć jednego “ja”,
które wie coś, czego inne “ja” nie wie. To, co on wie, wie jako całym sobą. Jego
wiedza jest bliższa wiedzy obiektywnej niż wiedza człowieka nr 4.
Wiedza człowieka nr 6 jest całkowitą dostępną człowiekowi wiedzą.; ale może ją
jeszcze utracić.
Wiedza człowieka nr 7 jest jego własną wiedzą, której nie można mu odebrać;
jest to obiektywna i całkowicie praktyczna wiedza Całości.
Dokładnie tak samo rzecz się ma z byciem. Istnieje bycie człowieka nr 1, a więc
bycie człowieka żyjącego poprzez swoje instynkty i doznania; bycie człowieka nr
2, to znaczy bycie człowieka sentymentalnego i emocjonalnego; bycie człowieka
nr 3, to jest bycie człowieka racjonalnego i teoretyka, itd. Jest zatem całkiem
zrozumiałe, dlaczego wiedza nie może odbiegać od bycia. Ludzie nr 1, 2 i 3 z
powodu swojego bycia nie mogą mieć wiedzy człowieka nr 4, nr 5 i ludzi
wyższych numerów. Cokolwiek im dasz, i tak będą mogli to sobie wytłumaczyć
tylko na swój własny sposób; każdą ideę będą redukowali do poziomu, na
którym sami się znajdują.
Ten sam porządek podziału na siedem kategorii należy zastosować do
wszystkiego, co dotyczy człowieka. Istnieje sztuka nr 1, to jest sztuka człowieka
nr 1, sztuka naśladowcza i kopiująca, sztuka prymitywna i zmysłowa, taka jak
tańce i muzyka dzikich ludzi. Istnieje też sztuka nr 2, sztuka sentymentalna;
sztuka nr 3, sztuka intelektualna i wymyślona; i musi istnieć sztuka nr 4, nr 5, itd.
Analogicznie: istnieje religia człowieka nr 1, to znaczy religia składająca się z
obrządków, zewnętrznych form, ofiar i ceremonii o imponującym splendorze i
blasku lub też przeciwnie, o ponurym, okrutnym i barbarzyńskim charakterze.
Istnieje religia człowieka nr 2: religia wiary, miłości, adoracji, impulsu,
entuzjazmu, która szybko przekształca się w religię prześladowania, ucisku oraz
eksterminacji “heretyków” i “pogan”. Istnieje religia człowieka nr 3: intelektualna,
teoretyczna religia dowodów i sporów, która oparta jest na logicznych
dedukcjach, rozważaniach i interpretacjach.
Religie nr 1, nr 2 i nr 3, są w rzeczywistości jedynymi, które znamy; wszystkie
znane i istniejące na świecie religie i wyznania należy do jednej z tych trzech
kategorii. Czym jest religia człowieka nr 4 czy religia człowieka nr 5, tego nie
wiemy i nie możemy wiedzieć dopóty, dopóki pozostaniemy tacy, jacy jesteśmy.
Jeśli zamiast mówić o religii w sensie ogólnym, zajmiemy się konkretnie
chrześcijaństwem, to chrześcijaństwo nr 1 będzie wtedy pogaństwem “w
przebraniu” chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo nr 2 będzie religią emocjonalną,
niekiedy bardzo czystą lecz bezsilną, a innym znów razem naznaczoną rozlewem krwi i okropnościami, które prowadzą do inkwizycji i wojen religijnych.
Chrześcijaństwo nr 3, którego przykładem są różne formy protestantyzmu,
opiera się na dialektyce, dowodach, teoriach, itd. Istnieje też chrześcijaństwo nr
4, o którym ludzie nr 1, nr 2 i nr 3 nie mają żadnego pojęcia.
W rzeczywistości chrześcijaństwo nr 1, 2 i 3 jest po prostu zewnętrznym
naśladownictwem. Tylko człowiek nr 4 próbuje być chrześcijaninem, natomiast
człowiek nr 5 naprawdę może nim być. Bo być chrześcijaninem oznacza mieć
bycie chrześcijanina, czyli żyć w zgodzie z naukami Chrystusa.
Człowiek nr 1, nr 2 i 3 nie może żyć w zgodzie z naukami Chrystusa, ponieważ z
nim wszystko “się zdarza”. Dzisiaj jest to jedna rzecz, jutro coś całkiem innego.
Dzisiaj może on być gotowy oddać komuś ostatnią koszulę, a jutro rozerwać na
kawałki tego, który odmawia mu oddania swojej koszuli. Każde przypadkowe
wydarzenie oddziałuje na niego. Nie jest on panem samego siebie i jeśli nawet
postanowi, że będzie chrześcijaninem, to nie może nim rzeczywiście być.
Naukę, filozofię i wszystkie przejawy życia oraz działalności ludzkiej można
dokładnie w ten sam sposób podzielić na siedem kategorii. Ale język potoczny,
którym ludzie się posługują, jest bardzo daleki od jakiegokolwiek podziału tego
rodzaju i to właśnie dlatego tak trudno jest ludziom nawzajem się rozumieć.
Analizując różne, subiektywne znaczenia słowa “człowiek”, zobaczyliśmy jak
zróżnicowane i sprzeczne, a przede wszystkim, jak ukryte i niedostrzegalne
nawet dla samego mówcy są znaczenia i odcienie znaczeń – tworzone przez
nawykowe skojarzenia – które można przełożyć na słowa.
Weźmy jakieś inne słowo, na przykład termin “świat”. Każdy człowiek rozumie je
na swój własny sposób i każdy człowiek rozumie je zupełnie inaczej. Każdy, kto
słyszy albo sam wypowiada słowo “świat”, ma skojarzenia, które są całkowicie
obce i niezrozumiałe dla kogoś innego. Każdej “koncepcji świata”, każdej
nawykowej formie myślenia towarzyszą pewne określone własne skojarzenia i
własne idee.
W człowieku, który ma religijni koncepcję świata, w chrześcijaninie, słowo “świat”
wywołuje całą serię skojarzeń religijnych i niezmiennie wiąże się z ideą Boga, z
ideą stworzenia świata czy też końca świata lub z ideą świata “grzesznego”, itd.
Dla wyznawcy filozofii Wedanty świat będzie przede wszystkim złudzeniem –
“Mają”.
Teozof będzie myślał o różnych płaszczyznach świata: fizycznej, astralnej,
duchowej, itd.
Spirytysta będzie myślał o zaświatach, o świecie ducha.
Fizyk spojrzy na świat z punktu widzenia struktury materii; będzie to świat
molekuł lub atomów, czy elektronów.
Dla astronoma świat będzie światem gwiazd i mgławic.
I tak dalej: świat fenomenów i noumenów, świat czwartego i innych wymiarów,
świat dobra i świat zła, świat materialny i świat niematerialny, proporcje władzy w
różnych narodach świata, pytanie, czy człowiek może na świecie zostać
“zbawiony”?, i tak dalej, i tak dalej.
Ludzie mają tysiące różnych koncepcji świata, ale nie mają jednej ogólnej idei,
która umożliwiałaby im rozumienie się nawzajem i która od samego początku
stworzyłaby możliwość ustalenia punktu widzenia, z jakiego pragną oni
spoglądać na świat.
Niemożliwe jest poznawanie systemu wszechświata bez poznawania człowieka.
Jednocześnie niemożliwe jest poznawanie człowieka bez poznawania świata.
Człowiek jest obrazem świata. Został on stworzony przez te same prawa, które
stworzyły świat. Znając i rozumiejąc samego siebie, pozna on i zrozumie cały
świat, wszystkie prawa, które stwarzają świat i nim rządzą. I jednocześnie,
poznając świat i prawa, które rządzą światem, pozna on i zrozumie prawa
rządzące nim samym. W związku z tym pewne prawa jest łatwiej zrozumieć i
przyswoić sobie, poznając świat obiektywny, natomiast inne człowiek może
pojąć tylko poprzez poznawanie samego siebie. Poznawanie świata i
poznawanie samego siebie muszą zatem iść w parze, nawzajem się wspierając.
Nawiązując do pojęcia “świat”, trzeba od samego początku rozumieć, że istnieje
wiele światów i że my sami nie żyjemy w jednym, ale w kilku światach. Nie łatwo
jest to pojąć, ponieważ w języku potocznym terminu “świat” używa się zazwyczaj
w liczbie pojedynczej. A jeśli używa się liczby mnogiej – “światy” – to tylko po to,
by podkreślić mniej więcej to samo znaczenie albo też wyrazić idee różnych
światów, istniejących równolegle. W naszym języku nie ma idei światów
zawierających się w sobie. A przecież myśl o tym, że żyjemy w różnych
światach, wskazuje dokładnie na światy w sobie zawarte; światy, do których my
sami znajdujemy się w różnych relacjach.
Jeśli pragniemy odpowiedzieć na pytanie, czym jest świat czy światy, w których
żyjemy, to musimy najpierw zapytać samych siebie, co moglibyśmy nazwać
“światem” – w najbardziej intymnej i bezpośredniej relacji do nas samych.
Możemy odpowiedzieć, że często “światem” nazywamy świat ludzi, ludzkość,
pośród której żyjemy i której część stanowimy. Ale sama ludzkość jest integralną
częścią organicznego życia na Ziemi; zatem właściwe byłoby powiedzenie, że
najbliższym nam światem jest życie organiczne na Ziemi, świat roślin, zwierząt i
ludzi.
Ale życie organiczne także znajduje się w świecie. Co zatem jest “światem” dla
życia organicznego?
Możemy na to odpowiedzieć, że dla życia organicznego “światem” jest nasza
planeta Ziemia Ale Ziemia także znajduje się w świecie. Co zatem jest “światem” dla Ziemi?
Dla Ziemi “światem” jest świat planetarny układu słonecznego, którego część
ona stanowi.
Co jest “światem” dla wszystkich planet? Słońce czy też sfera oddziaływania
słonecznego, lub system słoneczny, którego część stanowią planety.
Dla Słońca z kolei “świat” jest światem gwiazd lub Drogi Mlecznej,
nagromadzeniem dużej liczby systemów słonecznych.
Idąc dalej, z astronomicznego punktu widzenia, możliwe jest założenie, że
istnieje wielość światów, które znajdują się w olbrzymich od siebie odległościach,
w przestrzeni “wszystkich światów”. Te wszystkie światy, wzięte razem, będą
“światem” dla Drogi Mlecznej.
Dalej, przechodząc do wniosków filozoficznych, możemy powiedzieć, że
“wszystkie światy” muszą tworzyć jakąś niezrozumiałą i nieznaną nam Całość
czy Jedno (tak jak jabłko jest jedno). Ta Całość, czy Jedno, albo też Wszystko,
które można by nazwać “Absolutem” lub “Niezależnym” – ponieważ wszystko w
sobie zawierając, od niczego nie jest uzależnione – to “świat” dla “wszystkich
światów”. Logicznie, myślenie o takim stanie rzeczy, w którym wszystko stanowi
jedną Całość, jest całkiem możliwe. Taka całość z pewnością będzie Absolutem,
co oznacza bycie Niezależnym, ponieważ – będąc Wszystkim – jest on
nieskończony i niepodzielny.
Absolut, to znaczy stan rzeczy, w którym Wszystko stanowi jedną Całość, jest
jakby pierwotnym stanem, z którego poprzez podziały i zróżnicowania powstaje
rozmaitość obserwowanych przez nas zjawisk.
Człowiek żyje we wszystkich tych światach, ale na różne sposoby.
Oznacza to, że przede wszystkim znajduje się on pod wpływem najbliższego mu
świata, którego część stanowi. Bardziej odległe światy bezpośrednio lub przez
inne pośrednie światy – także wpływają na człowieka, ale ich działanie zmniejsza
się proporcjonalnie do ich oddalenia albo w miarę powiększania się różnicy
pomiędzy nimi a człowiekiem. Jak to później zobaczymy, bezpośrednie
oddziaływanie Absolutu nie dociera do człowieka. Ale już wpływy kolejnego
świata i wpływy świata gwiezdnego są doskonale widoczne w życiu człowieka,
choć z pewnością są one nieznane “nauce”.
Na tym G. zakończył wykład.”