Tytuł poniższego wpisu zapożyczyłem z artykułu Zawiszy Niebieskiego. W Wolnych Mediach przeszedł bez komentarza:
https://wolnemedia.net/od-kiedy-jestesmy-polakami/
Na NEonie24 wywołał wrzaskliwe „mordobicie” (132 komentarze).
https://zawisza.neon24.pl/post/156148,od-kiedy-jestesmy-polakami
Dobrze, że autor już na początku zakwestionował choć zbyt delikatnie, kościelną wersję historii:
„Opierając się na wiedzy wynoszonej ze szkoły, każdy odruchowo pomyśli o roku 966, ale gdy zaczniemy się głębiej zanurzać w ten temat to okazuje się, że nie jest to takie oczywiste.”
Faktycznie kościelna wersja historii, przejęta jak widać przez „oświatę” głosi, że Mieszko I Perfidny ochrzcił się w 966 roku i w tym momencie pojawili się Polacy, którzy od razu stali się gorliwymi katolikami. Ma też rację pisząc „Z pewnością w 966 roku mieszkaniec Śląska, Małopolski czy Mazowsza nie czuł się przynależny do Wielkopolan…”.
Powinien jednak rozwinąć ten wątek – rywalizacja Wielkopolan z Wiślanami-Małopolanami, po przeniesieniu stolicy z Poznania do Krakowa trwała jeszcze całe wieki i całe wieki nie czuli się oni jednością. Podbite Mazowsze wykorzystało okres pogańskiego buntu i pod wodzą Masława odzyskało niepodległość.
Podbite ponownie przez półniemca Kazimierza, wasala cesarskiego, w 1047 roku wykorzystało następnie rozbicie dzielnicowe, by ponownie uniezależnić się od Wielko- i Małopolski. I dopiero w XVI wieku pod naciskami Korony ostatecznie inkorporowane zostało do niej. A takie Pomorze (poza gdańskim) już w czasach Chrobrego zrzuciło piastowską zależność. Podbite ponownie na krótko przez Krzywoustego, w czasach rozbicia dzielnicowego usamodzielniło się, po czym powoli ulegało germanizacji:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pomorze_Tylne
Do Polski włączone zostało dzięki…Stalinowi w 1945 roku. I choć Pomorzanie z okresu piastowskiego nie chcieli być poddanymi Piastów, były to ziemie słowiańskie, przez co zwrot ich Polsce uznać należy za decyzję słuszną.
Ale przykłady Pomorzan i Mazowszan pokazują, że bardzo długo w państwie Piastów, a nawet w Koronie w czasach Jagiellonów nie u wszystkich dzisiejszych Polaków istniało poczucie wspólnoty narodowej. Niewyobrażalne za to głupstwo strzelił autor pisząc: „Samo określenie Polska powstaje dopiero ok. roku 1000”. Na szczęście dopisał – zgodnie z stanem faktycznym że „Ziemie zaś takie jak Śląsk, Mazowsze traktowane były przez ówczesnych Piastów jako miejsce zbierania danin a nie ziemia rodowa”. Zgoda – ale i tym ziemiom zaborcy piastowscy narzucili prawo książęce, według którego całe te ziemie były ich własnością – niejako ich prywatnym folwarkiem.
Ciekawi mnie, gdzie autor wytrzasnął owo „Samo określenie Polska powstaje dopiero ok. roku 1000”. Wszystkie dokumenty piastowskie pisane były łaciną. Władców nazywano w nich najczęściej princeps, dux, duce lub rex Poloniae. Samo państwo Piastów nazywane było Polania, Palania, Polenia, Bulania.
Oczywiście, że całkowicie odrzucam wymysły propagandy żydowskiej, jakoby nazwa Polski wywodziła się od żydowskiego określenia Polin. Wywodzi się z całą pewnością od nazwy plemienia Polan.Także od Polan pochodzi termin Polak.
Niemniej nadal nie wiemy, kiedy pojawiły się nazwy Polska i Polacy. Stwierdzenie, że ok. roku 1000, jest po prostu niepoważne. Kto wie zresztą, czy nazwy Polska i Polacy nie powstały w sumie dosyć przypadkowo – ktoś kiedyś skrócił sobie po prostu, zapisywany po łacinie tytuł władców – dux czy rex Poloniae – wymawiany po polsku książe czy król Polański na Król Polski, „połykając” litery –ań– (Pol-ań-ski). Podobnie później skracano nazwę Rzeczpospolita na Rz’plita. A od tego była już krótka droga do Polaków – poddanych władców Polski. Czy i kiedy to nastąpiło, nadal jednak nie wiemy.
Wydaje mi się, że aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, konieczne byłoby przebadanie przez grupę badaczy (niekoniecznie historyków) wszystkich pisanych przynajmniej częściowo po polsku dostępnych dokumentów, ksiąg i kronik z okresu XIV, XV i XVI wieku i odnalezienie w nich miejsca, kiedy po raz pierwszy pojawiły się zapisane w języku staropolskim czy protopolskim (obojętnie jak go nazwiemy) nazwy Polska i Polacy a nie łacińskie Poloniae, Polania i inne. Ciekawi mnie też, czy nie znajdą się pisane w języku staropolskim określenia takie jak król Polański czy władca Polan, a jeśli tak – kiedy zastąpione zostały określeniami król Polski czy władca Polaków.
Aby ustalić, od kiedy Polacy czują się Polakami należy ustalić, kiedy powstały nazwy Polska i Polacy, a następnie kiedy i które warstwy-grupy mieszkańców państwa piastowskiego (a może dopiero Jagiellońskiego) zaczęły nazywać ich państwo Polską czy Królestwem Polskim a siebie Polakami.
Tu muszę przyznać, że jest to rzeczywiście ciekawe pytanie – kiedy, gdzie i u kogo pojawiły się na „naszych” (wziąłem to w cudzysłów, bo już nie są nasze) obecnych ziemiach po raz pierwszy nazwy Polska i Polacy, oraz poczucie polskiej tożsamości. Polskiej – a więc ponad-plemiennej – a nie polańskiej, typowej dla okresu piastowskiego i występującej tylko na ziemiach Polan.
Wszak w czasach piastowskich nadal dominowała wśród ludu tożsamość plemienna, a u rycerstwa i możnowładców tożsamość co najwyżej plemienno-regionalna. Ślężanie, Mazowszanie, Pomorzanie, Lędzianie czy Lubuszanie, nawet będąc możnowładcami czy wojami-rycerzami piastowskimi, nadal nie czuli się Polanami, a tym bardziej Polakami. Ta nazwa wtedy jeszcze po prostu nie istniała. Ani świadomość oraz związana z tym tożsamość ogólnopaństwowa czy ogólnonarodowa.
Poddani Piastów nigdy nie byli narodem w dzisiejszym tego słowa znaczeniu.
Tu jeszcze ciekawostwa historyczna – nazwa Rzeczpospolita, tyle że pisana po łacinie jako respublica pojawiła się po raz pierwszy w piśmiennictwie w roku 1358, w rocie przysięgi wierności złożonej przez Maćka Borkowica Kazimierzowi III (temu od kochanki Esterki).
https://pl.wikipedia.org/wiki/Konfederacja_Ma%C4%87ka_Borkowica
Dokument ten ważny jest z kilku względów. Pokazuje, że możnowładcy uważali już wtedy państwo za „rzecz wspólną”. Wprawdzie akceptowali prymat króla, ale nie zamierzali rezygnować z prawa do współdecydowania. Czyli mówiąc inaczej – król miał panować, ale licząc się z ich zdaniem. Natomiast bunt Wielkopolski pokazuje, jak silny istniał wtedy jeszcze antagonizm między Wielkopolską a Małopolską. Małopolanie nie byli przez Wielkopolan postrzegani jako rodacy, a jako konkurenci. Nie istniało więc wtedy jeszcze nawet u możnowładców i rycerstwa poczucie wspólnoty narodowej.
Pojawienie się u możnowładców i rycerstwa poczucia ponadregionalnej wspólnoty państwowej, a wraz z nią narodowej sprawiła chyba dopiero unia polańsko/polsko-litewskia. Ludność Korony (Coronae Regni Poloniae) liczebnie ustępowała ludności ruskiej i litewskiej Wielkiego Księstwa, a możnowładcy i rycerstwo z Korony, mimo wzajemnych dzielnicowych animozji, rywalizowali od teraz z Litwinami i Rusinami o dominację w unii. Musieli jednak występować jako jedna całość, aby nie ulec liczebnej przewadze „obcych”. I przez to wytwarzać się zaczęło u nich poczucie ogólnopolskiej czy ogólnopolańskiej tożsamości, choć regionalne/dzielnicowe animozje trwały nadal. Ale osłabły one wobec rywalizacji o dominację w unii na linii Korona – Wielkie Księstwo i Polacy/Polanie – Litwini i Rusini.
Niemniej ma rację Zawisza Niebieski pisząc: „Tak naprawdę rozumienie narodowości jako przynależności do kraju powstało najpierw wśród szlachty, gdy nabyli wspólne prawa. Wśród chłopstwa to rozumienie powstało znacznie później, co wynikało z przywiązania chłopa do ziemi będącej własnością pana. I stąd się bierze określenie, „jam tutejszy”. Ale odnosi się to tylko do szlachty polskiej. Litewska i ruska, mimo częściowego spolszczenia się, pozostały odrębne aż do rozbiorów.
Natomiast jeśli idzie o polskojęzyczne chłopstwo, dopiero w XIX wieku pojawiać zaczęła się u niego świadomość polskiej tożsamości. Gdyż faktycznie, jeszcze na początku XIX wieku uważali się za „tutejszych”, bądź za chłopów tego a tego pana, biskupa czy opata.
I dopiero zniesienie pańszczyzny i poddaństwa uczyniło z nich prawnych obywateli. Przestali być cudzą własnością. Dodatkowym czynnikiem wzmacniającym u nich poczucie polskości była zmasowana germanizacja w zaborze pruskim i rusyfikacja w zaborze rosyjskim. Nawet w Galicji wieści o nich wzmacniały u chłopstwa poczucie polskości.
Tu nadmienić jednak należy fakt, że władze carskie nie prowadziły zmasowanej rusyfikacji programowo i cały czas. I tak na wniosek polskich arystokratów car pozwolił na utworzenie Królewskiego Uniwersytetu Warszawskiego, na którym wykładano w języku polskim:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Uniwersytet_Warszawski#Kr%C3%B3lewski_Uniwersytet_Warszawski_(1816%E2%80%931831)
Zlikwidowano go z powodu powstania listopadowego. 30 lat później kolejny car zaaprobował program reform Aleksandra Wielopolskiego. W szkolnictwie przywrócono język polski, powołano w Warszawie Szkołę Główną oraz zwiększano liczbę szkół elementarnych i średnich. Wielopolski miał nawet prawo wyrzucania z Królestwa Kongresowego nadgorliwych urzędników carskich i zastępowanie ich Polakami.
Reformy jego przerwało powstanie styczniowe, którego efektem była kolejna fala zmasowanej rusyfikacji. Odpowiedzialność za to spada na powstańców. Więcej o powstaniu styczniowym można dowiedzieć się tu:
https://myslnarodowa.wordpress.com/2012/08/24/zydzi-powstanie-styczniowe-antypolski-wymiar/
https://myslnarodowa.wordpress.com/2013/01/12/powstanie-styczniowe-1863-chybiony-patriotyzm-spustoszenia-swiadomosci-narodowej-wspolczesnych-polakow/
Czy narodowość to wspólna religia, jak rozważa autor? Zależy jaka religia. Taki np. hinduizm w dużym stopniu można nazwać religią narodową Hindusów, choć nie wszyscy mieszkańcy Indii są hinduistami, a i nie wszyscy wyznawcy hinduizmu są Hindusami. Albo taki judaizm – konwertyta na judaizm staje się żydem – wyznawcą judaizmu. Ale nie każdy współczesny Żyd jest równocześnie żydem – wyznawcą judaizmu.
Dominujący nadal (choć na szczęście słabnący) w Polsce katolicyzm – bo to katolicyzm miał na myśli autor – nigdy nie miał charakteru narodowotwórczego!Nigdy !!!
Gdyby tak było, średniowieczna Europa pod wodzą papieży byłaby jednym państwem i jednym narodem – łacinnikami czczącymi galilejskiego idola i żydowską biblię.
A tymczasem piewcą i prekursorem pisania tylko po polsku był protestant Mikołaj Rej. Kto nie zna jego słynnej sentencji: A niechay narodowie wżdy postronni znaią, Iż POLACY nie Gesi, iż swoy iezyk maią:
.
Językiem gęsim, gęganiem, nazywana była wówczas, zwłaszcza przez protestantów łacina – język urzędowy katolicyzmu. Tak więc nie katolik a protestant był promotorem polszczyzny. Gdyby w Rz’plitej nie pojawili się protestanci – i to w dużej liczbie – to kto wie, czy w piśmiennictwie do końca, do rozbiorów a nawet i dłużej nie królowałoby „gęganie” – czyli łacina.
Zresztą – jak można uważać katolicyzm za narodowotwórczy dla Polaków w sytuacji, gdy w 2018 władze Bawarii zarządziły obowiązkowe wieszanie krzyży/rzymskich szubienic we wszystkich bawarskich urzędach, uzasadniając decyzję tym, że krzyż/rzymska szubienica to „symbol tożsamości i dziedzictwa kulturowego Niemiec”. Jak coś, co dla Bawarczyków jest symbolem tożsamości niemieckiej może być równocześnie katolicką tożsamością Polaków?
Można więc być Polakiem, choć nie katolikiem. Nawet nazwa jednego ze związków rodzimowierczych – Rodzimy Kościół Polski (ach, jak nie znoszę członu „Kościół”) ma Polskę w nazwie. Religia więc, także katolicyzm, nie był i nadal nie jest czynnikiem narodowotwórczym. Czy był więc nim język, co rozważa autor: Narodowość to wspólny język.
I tu pojawiają się wątpliwości – dotyczące nie tylko Polski. Dlaczego np. Austriacy mówiący po niemiecku nie czują się Niemcami. I jak to jest, że Szwajcarami czują się mieszkańcy kantonów niemiecko-, francusko-, włosko- i retroromańsko języcznych. Jeden naród i cztery urzędowe języki.
W odniesieniu do Polski wiadome jest, że język polski ewoluował długo. Nieliczne teksty lub ich fragmenty pisane po polsku z XV wieku są niekiedy już częściowo niezrozumiałe.
Gwary ludowe, przetrwałe do dzisiaj pokazują, że wieś przez całe tysiąclecie nie znała i nie używała jednorodnego języka polskiego.
Dopiero czasy PRL i wprowadzenie obowiązkowego szkolnictwa powszechnego sprawiły, że wiejskie dzieci w domach mówiące gwarą, w szkołach uczyły się literackiego języka polskiego.
Powstanie pisanego języka polskiego znacznie, o długie wieki opóźniła kościelna łacina. W tym wypadku kościół był „hamulcowym” w upowszechnianiu polskiej mowy, a więc i propagowaniu polskości.
To dopiero potępiany przez fundamentalistów „tradycyjnego katolicyzmu” II sobór watykański sprawił, że w Polsce język polski stał się kościelnym „językiem liturgicznym”. Przy języku polskim należy też pamiętać o tym, że nie każdy, kto mieszka w Polsce i mówi po polsku, to Polak.
Obok Polaków jest w Polsce także dużo Polin-iaków udających Polaków. Najwięcej jest ich w aparacie władzy, mediach, bankowości i wśród bogatych „biznesmenów” – właścicieli dużych firm i supermarketów (banki i handel to ich narodowa „religia”). Po czym ich rozpoznać? Ano po tym, o czyje interesy dbają – o polskie, czy o swoje.
Klasycznym przykładem może tu być ikona PiSraela – Kalkstein – ku urąganiu z Polaków pochowany na Wawelu, który w Izraelu, po polsku, pobratymcom także rozumiejącym język polski, choć Polakami nie byli, mówił, że obojętnie kto wygra wybory – i tak dbał będzie o interesy Izraela:
.
Tak więc konieczne jest rozróżnianie między Polakami, a udających Polaków i mówiącymi po polsku Polin-iakami.
Tu jeszcze dygresja „wyborcza” – spory o to, kto byłby lepszym prezydętem Polin – Dóda czy Trzaskowski są bezprzedmiotowe. Prezydęt Polin to funkcja przede wszystkim reprezentacyjna. On nie rządzi jak prezydęci w usraelu czy Francji, gdyż w Polin politykę robi rząd, a raczej żont – a nie prezydęt. On jest od reprezentacyjnego zapalania świec chanukowych:
Jeśli żałować miałbym przegranej Trzaskowskiego, to tylko dlatego, że zabraknie mi go do kolekcji chanukowych prezydętów. A to, czy w rezydencji prezydęta Polin będzie Dudniło, czy Trzaskało przy chanukowych świecach, jest mi kompletnie obojętne…
Wracam jednak do tematu. Czy – jak rozważa autor „Narodowość to wspólnota prawa”. Takie stawianie sprawy jest naiwne. To co nazywane jest prawem, zawsze było narzędziem elit do trzymania poddanych za pysk.
Widać to było zwłaszcza w czasach pańszczyzny, gdy chłopstwo było praktycznie wyjęte spod prawa i nie miało żadnych praw. Obecnie zaś jest niewiele lepiej. Zaznaczyć tu należy, że u podstaw współczesnego prawodawstwa zachodu leży tzw. „prawo rzymskie”.
Było ono stanowe i inne dla elit, inne dla plebsu, jeszcze inne dla nie-Rzymian (gdyby reformator judaizmu Joszue był obywatelem rzymskim, nie można by go było ukrzyżować). Niewolnicy zaś byli wyjęci spod prawa i traktowano ich jako „mówiące narzędzia”.
Jak więc wygląda stan „prawa” w Polin obecnie?
Polak przyłapany na drobnej kradzieży w sklepie wyląduje przed sądem.
Elity udające Polaków, Polin-iacy, ograbili i nadal ograbiają Polaków na biliony. I nic. Nie spotyka ich żadna kara.
Albo przykład konkretny – Polaka, Mateusza Piskorskiego, trzymano bezprawnie i bezpodstawnie w więzieniu (areszcie „wydobywczym”) trzy lata. Zwolniono go warunkowo, za kaucją (200 000 zł) oraz z ograniczeniem praw obywatelskich: ma zakaz kontaktowania się z członkami jego partii (Zmiana), którzy jeszcze nie składali zeznań przed dintojrą, odebrano mu paszport, miał zakaz opuszczania Polski, a także podlegał tzw. „dozorowi policyjnemu” (musiał zgłaszać się 3 razy w tygodniu na policję). Taka to była ta jego „wolność”.
A tymczasem Polin-iak Mariusz Kamiński, skazany wyrokiem sądu na trzy lata więzienia, natychmiast został ułaskawiony przez Polin-iaka Dódę Obłudę i zamiast w pierdlu wylądował ponownie w rządzie, a raczej żondzie PiSraela jako minister bez teki – specjalista od koordynacji służb.
Tu należy dodać, że został skazany za przestępstwa (fałszowanie dokumentów w tzw. „aferze gruntowej”) jakich dopuścił się będąc szefem CBA w czasach pierwszego żondu PiSraela (2005-2007). I jeszcze jedna ciekawostka – Dóda Obłuda ułaskawił go 16 listopada 2015 roku.
Tego samego dnia Prawdziwa Polka Szydło powołała go do żondu na ministra bez teki. Szydło zaś, jeśli ktoś już o tym zapomniał, to ta, którą w kuluarach u rebe Rydzyka „bierzmował” żydowski rabin:
Jak więc widać, inne – surowe – prawo jest w Polin dla Polaków, a inne – łaskawe – dla Polin-iaków. Polacy faktycznie powoli stają się „mówiącymi narzędziami”…
Dalej…
Na koniec rozważa autor, czy „Wspólnota narodowości to poczucie mieszkania we wspólnym kraju”. Ta ewentualność jest możliwa, pod warunkiem, że wszyscy mieszkańcy mają równe prawa. Niemniej i ona nie jest konieczna – poza granicami Polski mieszkają miliony Polaków, niektórzy nawet w kolejnym pokoleniu, którzy nadal za Polaków się uważają. Za to mieszkający w Polin Polin-iacy, choć Polaków udają, nimi nie są. Tak więc i poczucie mieszkania we wspólnym kraju nie jest warunkiem koniecznym do wytworzenia czy utrzymania poczucia wspólnoty narodowej.
Na koniec, choć pewnie przez nacjonalistów zostanę okrzyczany renegatem i wdeptany w ziemię powiem tak – nacjonalizmy to w sumie sztuczne twory. Najlepiej widać to na przykładzie usraela. Usraelici sami siebie nazywają buńczucznie „Amerykanami” czy „narodem Amerykańskim”, tak jak by tylko usrael leżał w Ameryce.
Kim są więc owi „Amerykanie”, czyli usraelici?
A więc są wśród nich potomkowie grabieżców i złodziei indiańskich ziem, potomkowie eksterminatorów Indian.
Są wśród nich i potomkowie niewolników afrykańskich.
Są potomkowie późniejszej emigracji zarobkowej – rzesz biedoty z Europy, Azji i Ameryki Łacińskiej.
Najmniejszy odsetek stanowią prawdziwi i prawowici Amerykanie – Indianie.
Jest to więc zbieranina z całego świata, różnych kontynentów, wszystkich odcieni skóry, dziesiątek różnych grup etnicznych, wyznawców prawie wszystkich religii świata, której dano szmatę w paski z gwiazdkami w rogu i hymn, i która ostatecznie w banksterskim tyglu stopiła się w XX wieku w sztuczną „jedność” i uważa się za „amerykański naród”.
Naturalnie, że w państwach narodowych takich jak Polska, Niemcy czy Francja, przy tworzeniu się poczucia wspólnoty narodowej różnorodności etniczne, kulturowe i religijne były znacznie mniejsze niż w usraelu, ale i tu to poczucie jest w sumie dosyć sztucznym i późnym tworem.
Nie bez przyczyny wiek XIX uważany jest przez większość historyków za wiek wybujałego nacjonalizmu. Naturalnie nie mam nic przeciwko nacjonalizmowi, a tym bardziej przeciwko polskości. Byłoby jednak dobrze nie stawiać jej na ołtarzach…
Pragnąłbym, aby Polska była Polską – krajem rządzonym przez Polaków i dla dobra Polaków, żyjącym w zgodzie ze wszystkimi sąsiadami, a także odległymi od nas państwami, pod warunkiem, że będą Polskę szanować i respektować jako równorzędnego partnera. Na wasalskie wobec kogokolwiek poddanie się nie ma mojej zgody…
opolczyk
Opublikowano za: https://opolczykpl.wordpress.com/2020/07/15/od-kiedy-jestesmy-polakami/
Od Redakcji KIP:
W uzupełnieniu do artykułu blogera Zawiszy Niebieskiego, który omawiał w powyższym artykule Opolczyk, dodajemy komentarze Oskara do tego pierwszego z portaluNeon24.pl:
Anty Polski artykuł.
Autor sugeruje że Polaków nie było przed chrztem…
że Polska to wyłącznie skutek chrztu oraz najazdów różnych obcych cywilizacji w domyśle żydowskiej… skoro władcy przyjęli żydowskiego Boga za oficjalną wiarę.
Polak to tylko katolik … to antypolskie podejście do narodu Polskiego.
Oni szukają Polskości w 13-14 wieku..a dlaczego nie szukają przed chrztem ? Ludzie Słowianie mieszkali wtedy w Polsce mówili słowiańskimi narzeczami…żyli w spokoju w przerwach między napadami różnych bandytów z zewnątrz.
Dopiero od czasu chrztu władcy tych ziem zaczęli zachowywać się jak bandyci napadając na sąsiadów i mordując się wzajemnie.
To Chrześcijaństwa przyniosło ze sobą kulturę podbojów napadów, grabieży, morderstw..
Cała chrześcijańska kultura zachodu to kultura zbrodni wojen podbojów morderstw, grabieży kolonizacji..rasizmu czystek etnicznych… oraz skrajnego zamordyzmu dla zwykłych ludzi…a wszystko w imieniu żydowskiego Boga i z żydowskim Bogiem na ustach.
Dominacja żydowskiego Boga to najczarniejszy okres w historii cywilizacji człowieka… nie jedyny taki ta cywilizacja wszak wyrosła z cywilizacji rzymskiej..równie krwawej..
Niemal wszystkie religie żydowskiego Boga są niezwykle krwawe, brutalne zbrodnicze, rasistowskie.. Islam (widać na Bliskim wschodzie) Judaizm(poczytajcie Talmud|), Katolicyzm=globalny kolonializm..wymordowanie całych Narodów…
I teraz nam Polakom wciskają że my istniejemy tylko jako katolicy..
Polacy, Słowianie to jedna z wielu ofiar kultu żydowskiego Boga.
Oscar 28.06.2020 06:10:48
Ludzie mylą pojęcia “Narodu” z władcami tego narodu.
To tak jak mylenie tożsamości niewolnika z właścicielem tego niewolnika.
“Naród” dla władców zwłaszcza w średniowieczu był tylko zasobem niewolniczym.
System narzucony przez żydowskiego Boga był skrajnie rozwarstwiony.
“Elyty” brzydziły się dołów społecznych czyli właśnie Narodu…co im nie przeszkadzało by wyciskać z tych niewolniczych dołów ile się tylko da w postaci darmowej niewolniczej pracy, podatków..daniny krwi w swoich zbrodniczych wojnach.
Takie “elyty” chciały się rozmnażać tylko w środowisku “równych sobie..”
Taki książę czy król czy cysorz musiał szukać żony poza granicami bo w jego kraju innego “króla” być nie mogło…zostałby jako rywal do “Narodowego koryta” natychmiast zamordowany.
I ten skrajnie rasistowski mechanizm (przywleczony razem z żydowskim Bogiem) powodował że “elyty” się szybko wynaradawiały…
Bo jaki właściciel szuka wybranki pośród swoich niewolników ?
Niewolnice właściciel rżnął do woli ile chciał bez zobowiązań…tak jak baca swoje owieczki czy wyznawca Alacha swoje kozy..
Koncepcja pozycji Narodu w stosunku do władcy przyszła do Słowian razem z żydowskim Bogiem to wprost koncepcja żydowskiego Boga.
Sam żydowski Bóg uważa się za “elytę” i tak każe się tytułować w licznych ceremoniach…
Wcześniej Słowianie stanowili wspólnoty plemienne gdzie nie było władcy plemienia ale był przywódca plemienia wybierany przez plemię ..i który wybierał sobie żonę spośród dziewcząt z własnego plemienia czasem z sąsiedniego.
Jet istotna różnica między koncepcją władcy (właściciel niewolników) a przywódcą (reprezentant społeczności).
Koncepcja żydowskiego Boga potwierdzana licznymi zapisami w dokumentach źródłowych (Stary testament, Tora, Talmud) to koncepcja władcy czyli właściciela niewolników… i to zostało właśnie przywleczone do Słowian wraz z żydowskim Bogiem.
Czy niewolnik to Naród ? raczej stado (np stado owieczek KK) a nie Naród.
Naród był wcześniej gdy Słowianie mieli swoich wodzów to byli ich wodzowie przez nich wybierani i odwoływani…
wtedy Słowianie stanowili plemiona a te były początkami Narodu.
Czy Indianie podbici przez kolonizatorów byli Narodem czy już tylko stadem owieczek żydowskiego Boga ?
Pytanie retoryczne bo wszyscy wiemy że Narodem byli wcześniej a wraz z kolonizacją ich kultura Narodowa została zniszczona a ślady zacierane a przywódcy wymordowani…zasoby zagrabione.
Ze Słowianami było identycznie tylko kilka wieków wcześniej.
Nie chroniło nas morze a puszcza , lasy chroniły znacznie słabiej.
Słowianie, Indianie to wszystko ofiary agresji wyznawców żydowskiego Boga…który wykreowany przez dokumenty źródłowe (żydowskie) był okrutnym, bezwzględnym “rasistą wyznaniowym”, władcą niewolników na miarę kultury żydowskiej która stworzyła tego żydowskiego Boga.
Oscar 28.06.2020 07:00:19
Mamy podobnie by nie powiedzieć identycznie zakłamaną historię co Indianie.
I nas Słowian i Indian “cywilizowali” wyznawcy żydowskiego Boga.
Siła nam wprowadzali niewolnicze relacje między ludem a władcą.
Poniszczyli jak mogli nasze miejsca kultu… to i tam na tych miejscach stawiali swoje miejsca kultu żydowskiego Boga.
I nam Słowianom i Indianom wpajano przez wieki że narodem stali się dopiero w momencie “ucywilizowania” czyli podbicia przez wyznawców żydowskiego Boga.
To było dokładnie takie same wyzwolenie jakiego dokonali na Polakach solidaruchy czyli dzisiejsi wyznawcy żydowskiego Boga..scenariusz niemal identyczny…
Najpierw grabież a potem wymazywanie, przepisywanie historii.
i tak się dzieje od 30 lat…
Wymazują na historię Polski i piszą własną wg własnych interesów..
dokładnie tak samo jak kolonizatorzy sprzed 1000 lat w Polsce i sprzed 600 lat w Ameryce łacińskiej.
I to jest w istocie ta cała “zachodnia” cywilizacja a głębiej skrobiąc cywilizacja żydowskiego Boga.
Oscar 28.06.2020 10:32:05
Za: https://zawisza.neon24.pl/post/156148,od-kiedy-jestesmy-polakami
Ha ha, a już myślałem że nie doczekam się takich treści. Wreszcie widzę światło!:-)
Szacunek dla Pana Opolczyka, piszę to co czuje, wreszcie! Szacunek dla komentatorów.
Chociaż tak na dobrą sprawę, najodleglejszą znaną prawdą jeśli chodzi o plemię Polaków czy też ogólniej Słowian to wydaje się być że nasze korzenie są wśród Ariów.
Wygląda na to że przybyliśmy z dawnych północnych terenów Rosji, tam gdzie niedawno odnaleziono najstarsze osady, chociaż nasz życiorys jest niezwykle skomplikowany, bo widzę w nas i azjatyckie cechy, a nawet indyjskie, w końcu nasze Wedy nie wzięły się znikąd (na marginesie polecam przeczytać, rozkosz!:-))
W tej chwili wygląda na to że jesteśmy tyglem, mieszanką eksplozywną wielu wielu plemion i nacji, wydaje się, patrząc na Polaków że jesteśmy, wbrew opiniom, najbardziej kosmopolitycznym narodem świata!
To może wydać się absurdalna myśl, ponieważ Polacy zdają się być typem istot o osiadłym trybie życia, jednakże zawiłość naszej historii zdaje się bić na głowę inne plemiona.
Wygląda na to że jest to pewien rodzaj testu, mającego na celu nabycia umiejętności pogodzenia wszelkich polaryzacji jakie w nas istnieją z w/w powodów. Jeśli nam się to uda przestaniemy być Polakami…. a zaczniemy być ludźmi!:-)
A co do Pana Jahwe, to doradzał bym dać sobie z nim spokój, jego już nie ma wśród nas, jedyne co pozostało to tradycja po nim. Teraz jednak łatwo już ją kruszyć.
To już nie czasy nawet komuny, kiedy to kościoły były równie pełne co kombinaty.
Ludzie przestali najpierw ufać, a potem wierzyć.
Ci co jeszcze tam chodzą robią to z przyzwyczajenia lub strachu, ale to już koniec tej religii. Ludzie niedługo zrozumieją biblię, zrozumieją grę jaką sobie ktoś rozegrał na kartach tej książki i wielu nie będzie mogło uwierzyć…jak to możliwe, że nie widziałem tego wcześniej!?
Co do Pana Lecha Kaczyńskiego to nie będę zajmował stanowiska, ale swoje wątpliwości co do jego proizraelskiego nastawienia już tutaj opisałem. gdy wspominałem że nie zabija się dobrego agenta:-)
Proponował bym zostawić jednak sprawę oceny jego osoby otwartą, być może niedługo dowiemy się czegoś więcej?