JEST KOSZERNY INTERES DO ZROBIENIA (cześć 1)

Na początek cytaty: „Jest koszerny interes do zrobienia”– te kultowe już słowa, które padły podczas wizyty Rywina u Michnika, to nie tylko motto procesu grabieży majątku narodowego, gdy po formalnym odzyskaniu niepodległości Polacy kilkakrotnie padli ofiarą rabunku na wielką skalę. To także motto polsko-izraelskiej love story w biznesie i handlu.

„Tęsknię za tobą, Żydzie!”– wołała przed laty Warszawa z murów swoich kamienic. Ta artystyczna prowokacja Rafała Betlejewskiego pod pewnym względem ziściła się. Polska stała się Mekką izraelskiego biznesu. Wielu Izraelczyków upatrzyło sobie nasz kraj jako drugą ojczyznę.

“Nie macie pewniejszego i bardziej lojalnego sojusznika, który wspierałby w Unii Europejskiej Wasze stanowisko i aspiracje w większym stopniu niż czyni to Polska” – oświadczył Donald Tusk na wspólnej konferencji prasowej z izraelskim premierem Ehudem Olmertem.

Towarzyszący Tuskowi Władysław Bartoszewski ujawnił, że „wszystkie” ugrupowania sejmowe są niezmiennie usposobione do Izraela przyjaźnie, co przekładając na język biznesu, było uspokajającą deklaracją, że bez względu na to, któremu ugrupowaniu „Gazeta Wyborcza” pozwoli wygrać, plan rewindykacji mienia pożydowskiego nie będzie zagrożony.

Macie w Europie prawdziwego przyjaciela – powiedział tenże Tusk na wspólnej konferencji z premierem Benjaminem Netanjahu.

Żydzi są niezatartą częścią historii Polski, a Polska jest taką samą częścią historii narodu żydowskiego. Nasza wzajemna współpraca oparta jest o wspólne wartości oraz wspólną historię, jak również o aspiracje dotyczące przyszłości, w której to chcemy osiągnąć te same cele – ripostował Netanyahu.

„Polska jest świetnym miejscem dla izraelskich firm”uważa Elroy Knebel, właściciel kancelarii Knebel&CO, za pośrednictwem której rejestrowane są izraelskie spółki w Polsce. Nasz kraj okazał się bardzo gościnny. Żadni inni zagraniczni inwestorzy nie radzą sobie u nas tak dobrze jak Żydzi. A idzie im naprawdę nieźle, zwłaszcza w dziedzinie „wasze ulice, nasze kamienice”.

Co jest izraelskie w Polsce?

Często można usłyszeć opinię, szczególnie tych, którzy „wyssali antysemityzm z mlekiem matki”, że w posiadaniu Żydów jest połowa Polski. Nie uciekając się do kryteriów norymberskich, podajmy, co w Polsce jest formalnie w rękach Izraelczyków. Lista takich produktów i usług nie jest długa, ale jest na niej kilka istotnych.

Wymienić należy firmę Strauss Ltd, która znajduje się w pierwszej dziesiątce największych na świecie firm handlujących kawą. W Polsce możemy kupić następujące produkty tej firmy: MK Cafe, Pedros, Fort, Sahara, Syropy Fabbri, a także herbaty Teartis. Ale i słodycze Sante z Sobolewa oraz chrupki kukurydziane ze Stodzewa to również Izrael.

Ważną firmą izraelską jest Eden Springs Ltd. – dostawca wody i kawy. À propos – stojące w wielu  firmach i instytucjach dystrybutory wody należą do tej firmy. W wyliczance nie może zabraknąć pomarańczy Jaffa (chociaż od maja do listopada z nalepką tej firmy sprzedawane są cytrusy pochodzące z Afryki i Ameryki Południowej).

À propos – gdy pojawiła się w Polsce inicjatywa promująca patriotyzm konsumencki i rzucono hasło „Jesteś Polakiem, Kupuj Polskie”, dziwnie zareagowała małżonka ówczesnego ministra spraw zagranicznych,  Anne Applebaum  – zrównała hasło z przedwojennym „Nie kupuj u Żyda”.

Zamiast bronić wody, nabrali wody w usta

„Prywatyzacja miejskich przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych jest w Polsce nieuchronna. Na całym świecie funkcjonuje to już w ten sposób, samorządy mają dzięki temu dodatkowe środki na innego rodzaju inwestycje, a my mamy doświadczenie z innych rynków i wiemy jak tego typu inwestycje przeprowadzać i nimi zarządzać” – oświadczył Michael Reiss, prezes spółki Eko-Wark z izraelskiej grupy Tahal, która weszła na polski rynek.

Tymczasem inny Reiss, a konkretnie Willem Buitler z Citygroup powiedział: Woda stanie się najważniejszym dobrem, o wiele ważniejszym od ropy, miedzi, zasobów rolnych, czy też metali szlachetnych”. Woda, to ropa naftowa XXI wieku” tak z kolei twierdzi Andrew Liveris, dyrektor generalny amerykańsko-żydowskiego koncernu chemicznego DOW. Jak ważna jest woda wie Izrael, który wodę reglamentuje, i który przejął milion kilometrów kwadratowych Patagonii, gdzie znajdują się najczystsze zasoby wody pitnej na świecie.

Brak wody to także problemem Polski, gdzie na jednego mieszkańca przypada 1 600 litrów wody rocznie (przy średniej europejskiej 4 500 litrów), czyli mniej niż w półpustynnym Egipcie.

Podczas izraelsko-polskiego forum rządowego, jeden z izraelskich ministrów wygadał się, że tematem rozmów były porozumienia dotyczące wspólnych projektów gospodarowania zasobami wodnymi i program „polonizacji izraelskiej technologii”. Rezultaty widzieliśmy już po roku – biznesmeni tego ubogiego w wodę, ale bogatego w geszefciarskie pomysły kraju, zabrali się za prywatyzację zasobów wody w Polsce; izraelska korporacja Tahal otworzyła siedzibę w Warszawie; a PortalSamorzadowy.pl obwieścił, że prywatyzacja polskich sieci wodociągowych, czyli ich przejęcie przez izraelskiego potentata jest nieuchronne.

Rząd polski, zamiast chronić strategiczne z założenia  przedsiębiorstwa ujęć wody i sieci jej dystrybucji, oddał je w obce ręce, zamiast bronić wody, nabrał wody w usta.

Według „Global Research”, sprawy mają się tak: Globalne spółki inwestycyjne, w tym Konsorcjum Rothschilda, przyspieszają działania na rzecz nabywania praw do eksploatacji wody i prywatyzowania usług sektora wody. Sam tylko Goldman-Sachs przeznaczył na wykup infrastruktury wodnej w różnych krajach 10 miliardów dolarów. Bank ten wykupił działające w 130 krajach i zatrudniające 10 tysięcy ludzi przedsiębiorstwo Ondeo Nalco. Wykupił też firmę Veolia, zaopatrującą w wodę 3,5 miliona mieszkańców północno-wschodniej Anglii (Veolia działa także w Polsce!).

Według „NYT”, największe grupy kapitałowe, poczynając od Morgan Stanley, na inwestycje w „wodę” przeznaczyły 250 miliardów dolarów. W Polsce branża wodno-kanalizacyjna znajduje się głównie w rękach małych i bardzo małych przedsiębiorstw komunalnych, co w przetłumaczeniu na język polski oznacza, że Izraelczycy przejmą je z łatwością (czy jest bowiem w Polsce samorząd, który nie miałby kłopotów finansowych?), a po ich wykupieniu narzucą monopolistyczne ceny za wodę.

Mogą też dostaw wody odmówić – na przykład antysemickim konsumentom (jak to czynią wobec Palestyńczyków). Grupa Tahal zamierza też wziąć udział w mającym  strategiczne znaczenie dla regionu Europy Środkowej Projekcie Odra, o budżecie 1,5 mld zł, współfinansowanym przez rząd Polski i Niemiec.

Będące w rękach żydowskich międzynarodowe firmy farmaceutyczne mają dziwnie brzmiące, ale wiele mówiące (nie tylko dla kabalistom) nazwy. Weźmy na ten przykład „Eli Lilly”. Eli to imię biblijnego kapłana i sędziego, a „Lilly” (pisane również Lillit lub Lilit) to nazwa występującej w księdze „Zohar“ demona od uśmiercania gojów. Nazwa, jak na firmę produkującą leki, nieco dziwna.

Powiązana z kabałą jest także nazwa firmy zwącej się „AstraZeneca”, gdzie Astra nawiązuje do fenickiej bogini rozpusty, a Zeneca do kulminacyjnego momentu kopulacji. Bardzo ugruntowaną pozycję w naszym kraju ma firma farmaceutyczna Teva. Teva posiada fabrykę leków w Krakowie i szczyci się tym, że oferuje ponad 500 swoich produktów, wytwarza 4 miliardy tabletek i kapsułek rocznie, a jej leki w każdej minucie zażywa 145 pacjentów w Polsce. Do znanych produktów Tevy należy Aviomarin, Flegamina, Vibovit.

Izraelską firmą jest też, będąca w założeniu połączeniem apteki, drogerii i perfumerii, Super-Pharm. Sieć jej 75 sklepów oplata wszystkie największe miasta w Polsce. „Do naszych sklepów przyciąga apteka. Tam jednak marże są ograniczone i regulowane. Najwięcej zarabiamy na sprzedaży w części drogeryjnej, przez którą muszą przejść klienci, idąc po zakup lekarstw” – tłumaczy właściciel firmy Leon Koffler.

Koffler pierwszy raz odwiedził nasz region w latach 70. Nad Wisłą spodobało mu się najbardziej. Dziś wypracowuje tu 270 mln dolarów rocznych przychodów. Jak sam mówi, gdy przyjechał do Polski od razu trafił na swoich. Za przewodnika wziął sobie nieżyjącego już Yarona Brucknera. „Dostaliśmy wsparcie należącej do niego grupy Eastbridge, która w latach 90. stworzyła najbardziej spektakularną żydowską fortunę III RP” – wspomina. Yaron Bruckner kupił m.in. ulokowaną w miastach wojewódzkich całej Polski sieć Empik i Domy Towarowe Centrum. Był też o krok od przejęcia kontroli nad Elektrimem (a swe perfumeryjne biznesy rozwija w ramach sieci Sephora). Super-Pharm wciąż dynamicznie rozwija się, regularnie powiększa biznes o kilkanaście procent i o 100 mln przychodów rocznie. Do Izraelczyków należy też Polfa Tarchomin, no i Medicover, gdzie wiele instytucji państwowych wykupiło pakiety usług medycznych dla swych menedżerów.

Wasze ulice, nasze kamienice

Cinema City, właściciel prawie wszystkich kin w Polsce, jest własnością Mosze Greidingera. Mosze poza siecią kin posiada także park rozrywki w Mszczonowie, a do Polski przeniósł nawet swoje centrum operacyjne. Do niego należy też kontrolny pakiet udziałów w spółce budowlanej Ronson Europe, do której z kolei należą sale kinowe Cinema City. Izraelskie korzenie ma także otworzone niedawno w izraelskim CH Blue City w Warszawie kino Helios należące do wydawcy „Gazety Wyborczej”.

Do izraelskiego kapitału należy większość działających w Polsce firm budowlanych, np. Plaza Centres, która wybudowała kilkanaście centrów handlowych w głównych polskich miastach.

Inni izraelscy deweloperzy to: Longbridge, Olmont Invesments, Adgar, Yareal, Blue City, Asbud, Okam, Shiraz, Angel, Atrium, GTC (właściciel: CH Galeria Północna w Warszawie, Galeria Mokotów w Warszawie, CH Blue City, CH Galeria Jurajska w Częstochowie) i wymieniony już Ronson. Jeszcze do niedawna należała do nich grupa Robyg, bardzo ekspansywna w Warszawie i Gdańsku, przejęta przez spółkę z grupy Goldman Sachs. To ta sama, która hojnie wynagradzała niesławnej pamięci prezydenta Gdańska za korzystne dla niej decyzje dot. działek budowlanych).

Deweloperka to branża, w której inwestorzy z Izraela wykazali się wielkim sprytem. Spółka Glob Trade Centre, przez lata kierowana przez Eli Alroya, nie tylko zbudowała Galerię Mokotów w Warszawie, ale „odkryła” dla warszawskiego rynku biurowego cały Służewiec Przemysłowy, z ul. Domaniewską jako jego osią. Eli najpierw zorganizował sobie miejscowych „przewodników”, i jak się ostatecznie okazało – dokonał dobrej selekcji. „W ten sam sposób działają inni deweloperzy izraelscy, którzy także znajdują lokalnych partnerów, i ta współpraca wychodzi im bardzo dobrze” – przyznaje Jarosław Szanajca, szef Dom Development.

W przypadku wspomnianego Robygu, założonego przez izraelską grupę Nanette, współpraca polsko-żydowska idzie wręcz modelowo. Z jednej strony spółce szefuje Zbigniew Okoński, który wcześniej rozwijał biznes deweloperski Ryszarda Krauzego i jego słynne Miasteczko Wilanów, a z drugiej bardzo aktywny jest Oscar Kazanelson, szefujący radzie nadzorczej Nanette.

Towarzystwo ubezpieczeniowe Link4 powołali Izraelczycy. Potem sprzedali je Żydom angielskim z firmy RSA, a ostatecznie trafiło do polskiego PZU. Budynek siedziby Link4 ciągle należy jednak do firmy izraelskiej, która ciągnie z tego niezłe profity. Związek z tematem ma to, że trzy największe biura coworkingowe, czyli biura oferujące wspólne przestrzenie biurowe, są izraelsko-żydowskie: BrainEmbassy, MindSpace (szef firmy Dan Zakai zainwestował w biurowiec przylegający do warszawskiej Hali Koszyki) oraz WeWork. W ubiegłym miesiącu Wall Street Journal poinformował, że założyciel WeWork, Adam Neumann dołączył do ruchu Chabad-Lubavitch, a ściślej biorąc do należącego do ruchu Kabbalah Centre w Los Angeles, słynącego z kursów kabały dla gwiazd Hollywood. Według gazety, urodzony w Izraelu Neumann zamierza sprowadzić instruktorów Centrum do biur swej firmy, w celu szkolenia kadry kierowniczej. Matka Neumanna, Avivit zdradziła izraelskiemu radiu Channel103FM, że jej syn jest chabadnikiem, że religia go ubogaca, i że podczas szabatu śpiewa religijne pieśni. Neumann utrzymuje, że wiedza, którą zdobył w Kabbalah Centre jest dla niego inspiracją przy rozwijaniu firmy. Tymczasem Wall Street Journal poinformował niedawno: WeWork w III kwartale br. poniósł biznesowe straty w wysokości 1,5 miliarda dolarów i zwalnia 2 400 pracowników.

À propos branży nieruchomości, czyli zawołania „wasze ulice, nasze kamienice” – sprzedaż siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie przez jej izraelskiego właściciela, odsłoniła kulisy polityki rządzącej partii. Słynna kamienica to dziś własność izraelskiej firmy Metropol NH, która nabyła ją od PiS w 2007 r.

W związku z tym postawmy kilka pytań:

Jak to możliwe, żeby partia, która wielokrotnie mówiło o narodowej godności, krytykowała swoich oponentów za chęć podporządkowania Polski sąsiadowi ze Wschodu, za wasalizację Polski przez Niemców oraz krytykowała Pawła Grasia za mieszkanie w domu należącym do niemieckiego przedsiębiorcy (złośliwie dodając, że pełnił tam rolę dozorcy), miała siedzibę w budynku należącym do cudzoziemskiej firmy?

Innymi słowy – Graś mieszka u Niemca, a Kaczyński u Żyda. Sprawa ma jeszcze inny aspekt – mieszkając u kogoś, chcąc nie chcąc, jest się kontrolowanym. Bo trudno sobie wyobrazić, że Mosad nie korzysta z takiej okazji.

Formalnie nie ma w naszym kraju żadnej stacji telewizyjnej, radiowej, czy tytułu prasowego pod kontrolą izraelskiego kapitału. Jest za to dużo należących do Żydów Agora z „Gazetą Wyborczą” i Radio TOK FM (à propos – swe nagrody rozdaje, czyli robi biznes, w utrzymywanym przez ministerstwo kultury Muzeum Polin) i kilkanaście innych.

Głównymi twórcami, powstałej za pieniądze ukradzione z FOZZ, TVN byli Jan Wejchert i Mariusz Walter. Autorzy tego skoku na kasę nie ponieśli żadnego uszczerbku, a biorące w nim udział płotki dostali symboliczne kary, których nawet w połowie nie odsiedzieli (vide główna księgowa FOZZ Janina Chim, współpracownica Renaty Pochanke – matki prezenterki „Faktów”). Wejchert i Walter sprzedali TVN amerykańsko-żydowskiej Script Networks Interactive (za 800 mln dolarów), a ta odsprzedała ją Discovery Comunications, której szefuje David Zaslav pochodzący, jak wieść niesie, z warszawskich Nalewek.

Media w Polsce należą w większości do Niemców. Ale to nie całkiem prawda – niedawno 43 procent akcji koncernu Ringier Axel Springer (Newsweek, Onet, Fakt, Forbes) kupił żydowski fundusz KKR z Ameryki. I czy nie dlatego PiS coraz rzadziej mówi o „polonizacji”, a wydaje piski o „dekoncentracji” mediów?

Czarne włochate kulki.

Po banku toczą się srulki.

Skaczą, skaczą nad biurkiem,

targuje się srulek ze srulkiem.

Srulek srulkowi uległ

i biegnie do kasy srulek.

Liczy drżącymi palcami

i zmyka przed srulkami.

W klubzeslach z dala od kasy

siedzą srule-grubasy.

Srulki z uśmiechem lubym

kłaniają się srulom grubym.

A w głębi – w ciszy – wielki jak król

Duma sam główny Srul

– Julian Tuwim.

JPMorgan, największy bank inwestycyjny na świecie, dostał od polskiego rządu dotację w wysokości 20,2 mln zł. To rekordowa w historii rządowa dotacja dla firmy z sektora usług finansowych. Za „pierwszego i drugiego Tuska” zagranicznym korporacjom rozdano łącznie 658,7 mln; za rządu PiS 251,4 mln, czyli wychodzi razem 910 milionów.

Noblista Milton Friedman już w 1990 r. ostrzegał:

„Zagraniczni inwestorzy nie będą inwestować w Polsce po to, by pomóc Polsce, lecz po to, by pomóc sobie. Cudzoziemców powinny dotyczyć takie same reguły gry, jakie obowiązują Polaków. Nie należy dawać im żadnych specjalnych przywilejów, ulg czy zwolnień podatkowych”.

W przeszłości JPMorgan (i jego szef Jamie Dimon) grał przeciwko Polsce na rynkach walut, wielokrotnie rekomendował sprzedaż złotówek i wystawiał fatalne oceny naszej gospodarce, czym jej po prostu szkodził. Powodem miała być propozycja przekształceń kredytów we frankach oraz sytuacja wewnętrzna Polski.

Bank walnie przyczynił się też do wywołania  przed dekadą światowego kryzysu gospodarczego. Przypomnijmy: kryzys zaczął się od załamania na amerykańskim rynku nieruchomości, gdy banki amerykańskie łamały  procedury i dawały kredyt każdemu. W procederze tym świadomie uczestniczył JPMorgan, za co amerykański Departament Sprawiedliwości nałożył na niego karę w wysokości 13 mld dolarów.

Bank ma na sumieniu więcej grzeszków, w tym zachowania korupcyjne – zatrudniał niewydarzonych synów i córki chińskich decydentów, by ci patrzyli na nich przychylniejszym okiem, czyli przyznawali kontrakty. Na takiej „współpracy” bank zarobił 100 mld dolarów.

I tu pytanie: czy u nas też tak zatrudnia i też tak zarabia? Dla porządku przypomnijmy, że w Polsce zagraniczne banki dorobiły się wielkich pieniędzy tylko i wyłącznie przy pomocy podobnej inżynierii finansowej, że prawdziwymi autorami polityki finansowej rządu Mazowieckiego i jego następców byli Jeffrey Sachs i George Soros, że utworzenie w Polsce sieci żydowskich banków firmowali aferzyści powiązani z Rockefellerem, i że ze spekulacji bankowych nie ma dobrobytu. Przypomnijmy też, że z JPMorgan związany był także premier „Mateusz”.

Tanio sprzedali, drogo odkupili

Mateusz rzucił hasło „Repolonizacja banków”, a my trzymajmy się za portfele. Co prawda  dziś nie mówi „repolonizacja”, lecz „udomowienie”, tym niemniej robi jak mówi, i pierwsze efekty już widać.

Weźmy na ten przykład PKO S.A W czasie rządów AWS-UW sprzedano 60 proc. udziałów Banku za 3,5 mld zł, z czego 50 procent nabył Unicredit. W czerwcu 2017, 32,8 proc. akcji Unicredit, za  kwotę 10,6 mld złotych kupił PZU. Innymi słowy – sprzedali za 3,5 miliarda, a odkupili za 11. W dodatku Unicredit zarobił w tzw. międzyczasie, tylko z tytułu dywidendy, 22,1 mld zł, zaś dzięki sprzedaży małych pakietów akcji kilka kolejnych.

A poza tym, co to za „repolonizacja”, gdy PZU, które odkupiło udziały, jest tylko w 35 procentach własnością Skarbu Państwa, a reszta należy do zagranicznych funduszy emerytalnych. Co do PZU przypomnijmy: w 1999 roku 33 procent akcji firmy kupiła za 3,3 mld zł żydowsko-portugalska Eureko, mimo że wartość firmy wyceniono na 80 mld.  Czyli: Tanio sprzedali, drogo odkupili. A drogo odkupują ci, którzy tanio sprzedali.

PO wspólnie z PiS i całą resztą przegłosowało w Sejmie ustawę, która śmiało mogła mieć nazwę „Żyd-plus”. Dzięki niej od 2015 roku, 50 tysięcy Izraelczyków otrzymuje wypłacane przez ZUS emerytury w wysokości 100 euro miesięcznie, z tytułu szkód doznanych ze strony nazistów i bolszewików w czasie wojny i w okresie stalinowskim”. Uprawnieni do pobierania emerytury są  małżonkowie i dzieci. Emerytury otrzymują także byli funkcjonariusze bezpieki, a prawo do nich przechodzi także na wdowy i ich potomstwo. PiS, kupując głosy polskich emerytów i rencistów, uchwalił przed eurowyborami program Emerytura-plus.

Jak podkreślał premier, intencją rządu była „poprawa losu polskich emerytów”. Ustawę napisał jednak tak, że trzynastkę dostały również tysiące Żydów w Izraelu. Nie wymaga bowiem od beneficjentów ani obowiązku mieszkania w Polsce, ani posiadania polskiego obywatelstwa, jak również nie uzależnia od tego, czy beneficjent pobiera świadczenie emerytalno-rentowe z innej niż polska instytucji. Ten ostatni wymóg postawiono co prawda w ustawie 500-plus wobec dzieci cudzoziemców (świadczenie pobiera ponad 4,5 tysiąca ukraińskich dzieci, które mieszkają w Polsce), ale nie obejmuje on dzieci Żydów z polskimi paszportami.

À propos – 1 października 2017 weszła w życie tzw. ustawa dezubekizacyjna. Na jej mocy emerytury i renty byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa zostały radykalnie obniżone. Ustawa nie objęła jednak pobierających polskie emerytury i renty żyjących w Izraelu!

Żydowskim biznesom pomaga to, że „nasi” posłowie w „naszym” ustawodawstwie zagwarantowali wyznawcom judaizmu przywileje stawiające ich ponad narodem gospodarzy. W Ustawie z dnia 20 lutego 1997 stoi: […] Gminy żydowskie są zwolnione od opodatkowania podatkiem od nieruchomości przeznaczonych na cele niemieszkalne. Nabywanie i zbywanie rzeczy i praw majątkowych przez gminy w drodze czynności prawnych oraz spadkobrania, zapisu i zasiedzenia, jest zwolnione od opłaty skarbowej, jeżeli ich przedmiotem są: Rzeczy i prawa nie przeznaczone do działalności gospodarczej, sprowadzone z zagranicy maszyny, urządzenia i materiały poligraficzne oraz papier. Nabywanie i zbywanie rzeczy oraz praw majątkowych jest zwolnione od opłat sądowych.

Wolne od opłat celnych są przesyłane z zagranicy dla gmin żydowskich dary: przeznaczone na cele kulturowe i rytualne, charytatywno-opiekuńcze i oświatowo-wychowawcze. Krótko mówiąc, podatków praktycznie w Polsce nie płacą, bo wiele podciągają pod działalność sakralną.

À propos – PIS ustawą zabronił kupna ziemi rolnej Polakom, w zamian każdy rabin i każdy podopieczny rabina może jej kupić, ile chce, i to bez podatku.

Zamach na PLL LOT trwa od dawna. Jego częścią było posadzenie, za czasów Tuska, Bartoszewskiego na stolcu przewodniczącego rady nadzorczej firmy, chociaż ten znał się na lotniczych przewozach pasażerskich tyle, co Joanna Mucha na sporcie (a propos – obecny szef LOT wcześniej pracował w firmie kolejowej z żydowsko-angielskim kapitałem). Sprawę załatwiono daleko od Polski (i od wścibskich oczu dziennikarzy), bo aż w australijskim Sydney, gdzie podpisano memorandum o współpracy z izraelskimi El Al. Czy nie zapowiada to przejęcia LOT według sprawdzonego scenariusza – doprowadzenie do bankructwa i wykupienie firmy przez „Kogoś” za grosz? Hipotezę taką potwierdza uwijanie się przy spółce Jojne Danielsa. À propos finansowego standingu LOT – Zarząd dziwnie dysponuje funduszami, w czerwcu 2018 r. współfinansował żydowską Celebrate Israel Parade w Nowym Jorku.

W kontekście sejmowej komisji ds. Amber Gold wyszło na jaw, że za machlojkami krył się zamiar przejęcia firmy przez żydowskich oligarchów z Ukrainy, że Plichta był  figurantem firmującym podsuniętą mu przez ciemne, działające z ukrycia siły machinację finansową, i że nikt nie próbował tych sił zidentyfikować. Operetkowa komisja śledcza zakończyła swe prace odkrywczą konkluzją: „powstanie i ekspansja Amber Gold były wynikiem słabości państwa”, a politycy wszystkich opcji nabrali wody w usta.

Mechanizm powstania „Amber Gold”, czyli wyprowadzenia 600 mln z kont klientów, to skutek porozumienia zawartego poza granicami Polski, przenikania się świata tajnych obcych służb, żydowskich oligarchów i państewka leżącego w Palestynie, w którym Amber Gold miało być narzędziem służącym do przejęcia kontroli nad LOT.

O prywatyzacji LOT jest mowa od 2011 r. To wtedy wysłannicy Igora Kołomojskiego, właściciela  linii lotniczych AeroSvit (odkupionych od izraelskiego inwestora) i największego prywatnego banku na Ukrainie, pojawili się w spółce pracowniczej LOT AIR, umieszczając w niej swoich ludzi. Można zatem przypuszczać, że triumfalne wejście na polski rynek zakupionej przez Amber Gold linii lotniczej OLT Express miało osłabić LOT i popchnąć go w ramiona AeroSvit.

Kołomojski nie działał sam, jego protektorem był Vadim Rabinowicz (też obywatel Izraela) i, co bardziej niepokojące, Izrael. Przy czym Kołomojski to wyznawca i główny sponsor Chabad-Lubawicz na Ukrainie, z którą powiązani są (zapewne przypadkowo) prezydent i premier rządu polskiego. Co do LOT – na lotnisku Okęcie w Warszawie operują uzbrojeni żołnierze Izraela. To nie żart – mają tamu swoje służby, wydającą Polakom polecenia policję i oznakowane auta na sygnałach. Jeżeli dodamy do tego agentów Mosadu w Auschwitz oraz uzbrojonych „ochroniarzy” przy wycieczkach izraelskiej młodzieży i pielgrzymkach chasydów, to czy nie mamy do czynienia z państwem w państwie?

Dużym (a kto wie czy nie największym)s biznesem izraelskim w Polsce jest „Przedsiębiorstwo Holokaust”, ale nie mniejszym – polowanie na „antysemitów”.

Bo z akcji polowania na „polskich antysemitów” Żydzi czerpią ogromne zyski. Wynaleźli perpetuum mobile:  ustawicznie i świadomie podsycają nastroje antysemickie i tak machina napędza się sama.

Dla przykładu – przy zabiegach o przejęcie polskich Azotów, prezes rosyjskiej spółki Acron Wiaczesław Mosze Kantor publicznie szantażował warszawskie władze sugestiami, że przyczyną blokowania jego biznesowych zakusów może być jego żydowskie pochodzenie, izraelskie obywatelstwo, i to że przewodniczy Europejskiemu Kongresowi Żydów. A czy nie z szantażu oskarżeniami o antysemityzm biorą się granty dla Engelking na badanie naukowe, 20 mln dla JPMorgan, 100 mln na żydowski cmentarz, renty dla dożywających swych dni w Izraelu zbrodniarzy z MBP, no i zwrot mienia bezspadkowego?

George Rapaforth, właściciel holdingu kontrolującego większość izraelskich biznesów w Polsce, pytany przez  „Times of Israel”  o antysemityzm Polaków odpowiedział:

„Antysemityzm? W Polsce? Jest – oczywiście. Z tym, że ten szary lud nie zdaje sobie sprawy, że w tym momencie 70 procent polskiego biznesu jest kontrolowane przez nas – oczywiście nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka – trzeba wiedzieć jaka spółka jest z jaką powiązana, do kogo należy, kto jakie firmy skupuje itd. To państewko bez nas by jeszcze raczkowało – dzięki nam się rozwija – jeśli wycofamy pieniądze wybuchnie krach”. Ale o Rapaforthie i raczkującym państewku, więcej za tydzień.

         Krzysztof Baliński

Autor w latach 1973–1975 pracował jako tłumacz w Ambasadzie PRL w Damaszku. W latach 1983–1987 pracował w Ambasadzie PRL w Trypolisie. W latach 1988–1991 był naczelnikiem Wydziału Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki w Departamencie II i Departamencie Azji, Afryki, Ameryki Łacińskiej i Oceanii. W latach 1991–1994 był ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnikiem RP w Syrii i Jordanii[1]. W 2001 uzyskał I stopień służbowy urzędnika Służby Cywilnej. W latach 2009–2012 był naczelnikiem Wydziału w Centrum Operacyjnym.

 Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego. Posiada uprawnienia tłumacza przysięgłego języka arabskiego. Autor publikacji poświęconych problematyce międzynarodowej i polskiej dyplomacji zamieszczanych m. in. w tygodnikach Nasza Polska, Tygodnik Solidarność i Głos. Od 2012 stały współpracownik Warszawskiej Gazety i Polski Niepodległej.

Od redakcji KIP

Polecamy zainteresowaniu inne teksty Autora w tym temacie:

MIĘDZYNARODOWY I KRAJOWY ANTYPOLONIZM REALIZOWANY ZA PIENIĄDZE WYPRACOWANE PRZEZ POLAKÓW !!!
ANTYPOLSKA PROPAGANDA I OŚRODKI – ZA PIENIĄDZE „POLSKIEGO” RZĄDU !!!
WASZE ULICE, NASZE KAMIENICE
ŚPIJ SPOKOJNIE, MOSAD CZUWA, CZYLI SEKRETNA HUCPA
OD BANKSTERA DO PREMIERA

Wypowiedz się