W rocznice wyzwolenia Warszawy publikujemy dwa artykuły prezentujące rzeczową i logicznie spójną argumentacje politologiczną, która jest niezgodna z fałszywą, upowszechnianą propagandą historyczną.
Pierwszy dotyczy dylematu: czy Polakom, w tym Warszawie potrzebne było wyzwolenie przez Armię Czerwona, czy też byli w stanie wyzwolić się sami ?
Drugi tekst napisany przez kanadyjskiego historyka Michaela Jabara Carley, a więc osobę neutralną wobec historycznych stosunków polsko-rosyjskich pt. „Czego Polska nie mówi o początkach II wojny światowej ?”
Tu należy postawić jedno pytanie: CZY JEST NORMALNYM OBCHODZENIE ROCZNIC KLĘSK POWODOWANYCH PRZEZ NIEUDOLNE LUB ZDRADZIECKIE ICH GREMIA PRZYWÓDCZE, A NIE ROCZNIC ZWYCIĘSTW ? Jedynym wyjątkiem są zwycięstwa nad Rosją, ale z fałszem przysługiwaniu zasług w zwycięstwie 1920 r. Selmanowi vel Piłsudskiemu, który najpierw sprowokował tę wojnę, a gdy był już pewny, że Polska przegra, złożył dymisja na ręce chłopskiego Premiera Rządu RP Wincentego Witosa.
Kreowanie głupoty, megalomanii i mocarstwowości kończy się zwykle tak, jak przy wszystkich powstaniach, z wyjątkiem wielkopolskiego i śląskich. Najbardziej wyrazistym przykładem tego, jest największa klęska w dziejach Polski we wrześniu 1939 r. spowodowana przez żydo-masońskie rządy Sanacji, po niekonstytucyjnym, zbrodniczym Zamachu Majowym w 1926 r., zorganizowanym przez Selmana vel Piłsudskiego za pieniądze angielskie.
Czołowy przedstawiciel Sanacji Marszałek Rydz Śmigły stwierdził w 1932 r o Józefie Piłsudskim:
„Człek to nienormalny, co ukryć się nie da, skoro się wyda, uznają nas za trzodę baranów, żeśmy tego nie spostrzegli, rządzili pod przywództwem wariata.
Tomasz Ciołkowski dodał: Delegacja krajowa składuje kwiaty na grobie wariata i okultysty…
Czy nie mamy współcześnie wielkiego podobieństwa do sytuacji i poziomu umysłowego przywódców sprzed wybuchu II wojny światowej ?
Redakcja KIP
Czy można było nie wyzwalać Warszawy w 1945 roku?
Z okazji rocznicy wyzwolenia Warszawy niebo nad Moskwą 17 stycznia rozświetli kilka tysięcy fajerwerków. Władze stolicy Polski oświadczyły, że ów dzień już dawno przestał być oficjalnie obchodzony.
Pamięć o tym dniu wyrazi się w Warszawie zaledwie dwiema akcjami, zorganizowanymi przez osoby prywatne, a także złożeniem kwiatów na Grobie Nieznanego Żołnierza z inicjatywy Związku Żołnierzy Wojska Polskiego.
Tego dnia, 75 lat temu, żołnierze radzieccy i żołnierze Wojska Polskiego wkroczyli do polskiej stolicy i zastali miasto w ruinach. Czy historia mogła potoczyć się inaczej, jeśli Armia Czerwona udzieliłaby Polsce wcześniejszej pomocy?
II Rzeczypospolita runęła jesienią 1939 roku, nie wytrzymawszy naporu Wehrmachtu.
Rząd uciekł do Londynu przez terytorium Rumunii, z ziem zachodnich utworzono niemieckie Generalne Gubernatorstwo, a ziemie wschodnie wcielono do Litwy, Białorusi i Ukraińskiej SSR.
Tym niemniej na ziemiach polskich funkcjonowało tak zwane „państwo podziemne” – rozległy ruch oporu obejmujący cywilów i wojskowych (przede wszystkim Armii Krajowej), instytucje, podporządkowane Rządowi londyńskiemu.
© AP Photo /
Polacy wyzwolą siebie sami?
Na początku 1944 roku stało się jasne, że Armia Czerwona, która ceną niewiarygodnych wysiłków i ofiar zatrzymała pochód nazistów, przybliży się do granic ZSRR i zacznie wyzwalać Polskę. Taka perspektywa nie urządzała londyńskich Polaków, którzy nie chcieli wyzwolenia spod jarzma Niemców rękami Kremla.
Obawiali się poza tym, że władza w wyzwolonym kraju trafi do rąk lewicowego i proradzieckiego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego.
Rząd w Londynie zezwolił na przeprowadzenie operacji „Burza” – serii wystąpień zbrojnych Armii Krajowej przeciwko Niemcom bezpośrednio przed nadejściem oddziałów Armii Czerwonej.
Akcja – o znaczeniu politycznym – miała pokazać ZSRR i zachodnim sojusznikom, że Polacy wyzwalają siebie sami.
Kulminacją operacji „Burza” miało być Powstanie Warszawskie.
Nie ZSRR, lecz Armia Krajowa miała wyzwolić polską stolicę i przygotować grunt pod przybycie tam Rządu londyńskiego.
Po wejściu do Warszawy Armia Czerwona miała napotkać na swej drodze funkcjonujące już organy rządu w charakterze legalnej władzy. Powstanie przygotowywano w tajemnicy przed Moskwą i jego organizatorzy nie liczyli na pomoc RKKA w wyzwalaniu miasta.
© Sputnik . Peter Bernstein
W czerwcu-lipcu 1944 roku Armia Czerwona dziesiątkowała Grupę Armii „Środek” i wyzwalała Białoruś.
Wehrmacht stawiał silny opór, ale pod koniec lipca, na początku sierpnia, wojska radzieckie w dalszym ciągu forsowały Wisłę i umocniły się w odległości kilkudziesięciu kilometrów na południe od Warszawy.
Wówczas, niedaleko miasta, doszło do kilku dużych bitw pancernych.
Niemcy jednak zdołali się umocnić i ataki radzieckich oddziałów w zasięgu warszawskiej Pragi spełzły na niczym.
Wyczerpana dwumiesięczną ofensywą na Białorusi i doświadczająca deficytu amunicji i paliwa Armia Czerwona wstrzymała natarcie niedaleko Warszawy.
Cena powstania – prawie 200 000 mieszkańców Polski
W tym samym czasie kierownictwo Armii Czerwonej i Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie wbrew opinii znacznej części polskich oficerów, których zdaniem inicjatywa skazana była na porażkę, wydali rozkaz rozpoczęcia 1 sierpnia powstania w Warszawie.
Siły były nierówne.
Dwudziestotysięcznemu, dobrze uzbrojonemu niemieckiemu zgrupowaniu, któremu w każdej chwili gotowa była przyjść odsiecz, stawiło czoła 20-25 tys. źle przygotowanych powstańców.
Nie pomógł też efekt zaskoczenia, nazistów uprzedzono o szykowanym zrywie, do którego zdążyli się dobrze przygotować. Niemcy posiadający niepodważalną przewagę odparli prawie wszystkie ataki.
Utrzymali kontrolę nad budynkami administracyjnymi, głównymi węzłami łączności, mostami, składami, cytadelą warszawską i lotniskami.
W rzeczywistości powstanie upadło już w pierwszych dniach.
Ale opór trwał do pierwszych dni października, powstańcy zajęli dzielnice mieszkalne, do nich dołączyły tysiące zwykłych obywateli i niezwiązane z Armią Krajową osoby z podziemia wywodzące się z organizacji żydowskich i lewicowych, które dowiedziały się o powstaniu już po jego wybuchu.
© Sputnik . Jekateryna Bespałowa
Warszawska szkoła politycznego realizmu
© Zdjęcie : Public domain
Polska usiłuje „dokończyć” swój udział w II wojnie światowej?
Bohaterski opór powstańców niestety nie zdołał odmienić rozwoju walk. Niemcy systemowo i z okrucieństwem tłumili źródła oporu, zabijali cywilów i niszczyli całe rejony mieszkalne. W czasie pacyfikacji powstania zginęło około 200 tys. powstańców i mieszkańców Warszawy.
Stalin poszedł na ustępstwa
Nie bacząc na oczywiste fiasko powstania, 3 sierpnia premier Rządu londyńskiego Stanisław Mikołajczyk poinformował o nim, w nieco aroganckiej manierze, Józefa Stalina w czasie swojej wizyty w Moskwie.
Mikołajczyk zakomunikował o rychłym zwycięstwie powstania i zapewnił, że jego rząd wyjdzie na spotkanie Armii Czerwonej w Warszawie.
W Moskwie polski premier, ignorując realny stan rzeczy, chciał omówić z kierownictwem ZSRR powojenny los Niemiec, odtworzenie polsko-radzieckiej granicy i zarządzanie polskimi ziemiami odbitymi z rąk nazistów.
Mikołajczyk kategorycznie nie chciał przy tym szukać kompromisu z proradzieckim Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego.
Dopiero parę tygodni później, w czasie kolejnej rozmowy ze Stalinem, Mikołajczyk przemógł się i poprosił go o udzielenie pomocy walczącej Warszawie.
Stalin natomiast odpowiedział, że nie widzi możliwości udzielenia pomocy, gdyż
-
powstanie zostało źle przygotowane i
-
nie uzgodnione z Armią Czerwoną, wyczerpaną wielotygodniowymi walkami,
-
a samo źle przygotowane powstanie nazwał „rzeczą niemożliwą”.
Mimo to Armia Czerwona dostarczała broń i amunicję drogą lotniczą.
Dostarczono
- ponad 3 mln pocisków,
- środki łączności,
- ponad 130 tys. kg prowiantu i
- ponad 500 kg lekarstw.
Radzieckie lotnictwo atakowało niemieckie jednostki i osłaniało powstańców z powietrza.
Na początku września, po nabraniu sił, RKKA zdołała mimo wszystko po ciężkich walkach zająć warszawską Pragę. Wszystko to jednak nie zdołało przełamać toku wydarzeń.
Rady Churchilla zostały zignorowane
Fiasko powstania ma w dużej mierze związek z jego złym przygotowaniem i niewłaściwymi rachubami politycznymi Rządu londyńskiego. Rząd na uchodźstwie, nie dysponując odpowiednią ilością sił własnych, nie chciał współpracować z Moskwą w przygotowaniach do powstania. Omamieni własnymi iluzjami emigranci z jakiegoś powodu bardzo liczyli na pomoc zachodnich sojuszników.
Tymczasem Winston Churchill i Franklin Roosevelt już w Teheranie przyznawali, że Polska znajduje się w strefie działań Armii Czerwonej i właśnie z Kremlem Rząd na uchodźstwie powinien uzgadniać swoje plany. Do tego rzecz jasna konieczny był kompromis z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego i uznanie nowej wschodniej granicy państwa przebiegającej wzdłuż „linii Curzona”.
Premier Churchill kilka razy całkowicie otwarcie informował Mikołajczyka o konieczności szukania porozumienia z Kremlem i porzucenia nadziei związanych z pomocą ze strony Anglików i Amerykanów.
Mikołajczyk Churchilla nie posłuchał, a kiedy powstanie już wybuchło, ten ostatni nie pozwolił na organizację desantu powietrznego polskich jednostek spadochronowych z Wielkiej Brytanii na Warszawę. Zachodni sojusznicy nie mieli ochoty kłócić się z Moskwą z powodu ambicji Rządu na uchodźstwie. Ignorowanie tego faktu przez Mikołajczyka słono powstańców kosztowało.
Ani sił, ani chęci niesienia pomocy Rządowi na uchodźstwie
Od 1944 roku do dziś nie ucichają spory dotyczące przyczyn klęski powstania.
- Jedni mówią, że było źle przygotowane, a przez to na wstępie skazane na niepowodzenie,
- drudzy znów uznają za główny powód niepowodzenia niedostateczną pomoc ze strony Armii Czerwonej.
© AP Photo / Czarek Sokolowski
Duda o reakcji Polski na słowa Putina: Adekwatna
© Sputnik . Sergey Melkonov
Bułgarski dziennikarz: „Polacy wchodzą w swoją ulubioną rolę ofiar”
Powstanie rzeczywiście było bardzo źle przygotowane i powstańcy mieli wyraźnie za mało sił własnych, żeby odnieść zwycięstwo nad niemieckim garnizonem.
Nota bene, brak wydatnej pomocy ze strony RKKA był właśnie skutkiem złego przygotowania.
-
Moskwa nie została poinformowana o przygotowaniach do powstania, jego przeprowadzenia w żaden sposób nie uzgodniono z kierownictwem ZSRR, a
-
organizatorzy z Rządu na Uchodźstwie wykazywali zdumiewającą nieustępliwość względem interesów radzieckich,
-
ignorując rady Churchilla i Roosevelta.
-
W tych warunkach, postawione przed faktem wybuchu powstania, radzieckie kierownictwo nie miało rzecz jasna ani sił, ani zbyt wielkiej ochoty niesienia pomocy Rządowi londyńskiemu.
Jeśli tylko eksperymenty myślowe są na miejscu w dziedzinie historii,
to można sobie wyobrazić, jak zachowałyby się angloamerykańskie siły, gdyby po desancie w Normandii w Paryżu znienacka wybuchło źle przygotowane powstanie, zorganizowane przez francuskich komunistów działających wbrew zaleceniom Moskwy.
Myślę, że każdy zgodzi się, że tenże Churchill zrobiłby wszystko, co w jego mocy, żeby Paryż wyzwalali koniec końców Anglicy, Amerykanie i lojalne im siły generała Charlesa de Gaulle’a, a nie „czerwoni”.
Nieodpowiedzialna polityka zagraniczna II Rzeczypospolitej
Tragiczna historia Powstania Warszawskiego to ciąg dalszy nad wyraz nierozsądnej i zwyczajnie nieodpowiedzialnej polityki zagranicznej II Rzeczypospolitej.
Utworzone przez Józefa Piłsudskiego państwo łączyło w sobie wygórowane ambicje i ograniczone możliwości.
-
Zamiast poszukiwania sposobów współpracy w regionie, pretendowało do dominacji.
-
Zamiast powstrzymywania niemieckiego rewanżyzmu, podpisało układ z Adolfem Hitlerem w 1934 roku i brało udział w niszczeniu niepodległej Czechosłowacji.
-
Zamiast szukania kompromisu z ZSRR latem 1939 roku, liczyło na pomoc Wielkiej Brytanii i Francji przeciwko nazistowskiej agresji.
Skazane na niepowodzenie powstanie z 1944 roku doskonale wpisuje się w ten łańcuch katastroficznych decyzji. Każdą z osobna można jakoś wytłumaczyć,
ale razem wzięte pokazują, że polityka zagraniczna II Rzeczypospolitej była łańcuchem straszliwych pomyłek, które też zdeterminowały los tego państwa.
Dlatego ważne, by nie heroizować błędów polityków, lecz trzeźwo i racjonalnie je oceniać. Tylko w ten sposób można uniknąć powtórzenia się katastrof w przyszłości.
Nowe batalie historyczne Moskwy i Warszawy
Koniec ubiegłego roku upłynął pod znakiem zaostrzenia stosunków polsko-rosyjskich.
Jego powodem, jak to często bywa, stała się historia.
- Prezydent Władimir Putin na posiedzeniu resortu obrony Rosji bardzo ostro wypowiedział się na temat polskiej polityki zagranicznej okresu przedwojennego.
- Szef państwa rosyjskiego położył szczególny nacisk na udział II Rzeczypospolitej w rozbiorze Czechosłowacji razem z nazistowskimi Niemcami i Węgrami, a także na polski antysemityzm z okresu międzywojennego.
© Sputnik .
Rosyjski senator: Warszawa powinna mieć pretensje do własnej elity
Słowa Putina dotknęły Warszawę do żywego.
Wywołały gniewną odpowiedź premiera Mateusza Morawieckiego. Do MSZ wezwano rosyjskiego ambasadora. Wieczorem 30 grudnia, na dzień przed Nowym Rokiem, autor tego materiału otrzymał nawet drogą elektroniczną list z Ambasady RP w Moskwie z tekstem oświadczenia polskiego ministra.
W nim pojawiła się, z odesłaniami do Aleksandra Sołżenicyna, znana teza o tym, że Polska padła ofiarą „dwóch totalitarnych reżimów”,
a radziecko-niemiecki pakt o nieagresji z 1939 roku był „politycznym i wojskowym sojuszem, dzielącym Europę na dwie strefy wpływów”, co doprowadziło do wybuchu wojny.
Nieco później pojawiła się informacja, że prezydent Andrzej Duda zrezygnował z udziału w Światowym Forum Pamięci Holocaustu w Izraelu.
Na tle uczestnictwa w tej imprezie przywódców Niemiec, Francji, Włoch i innych państw wygląda to jak niechęć Warszawy do jednoznacznego potępienia antysemityzmu, który rozkwitał w Polsce przez znaczną część ubiegłego stulecia.
W nowym roku historyczne batalie między Moskwą i Warszawą niestety trwają w najlepsze. Politycy w obu krajach chętnie sięgają po historyczne argumenty przy analizie współczesności.
A próby budowy infrastruktury celem „pojednania historycznego”, jakie miały miejsce w przeszłości, nie zakończyły się powodzeniem.
Jednym z takich bolesnych tematów, poza śmiercią więzionych czerwonoarmistów w czasie wojny polsko-radzieckiej, układem z 1939 roku, tragedią w Katyniu, pozostaje problem Powstania Warszawskiego 1944 roku.
Bohaterstwo i wyczyn narodów Polski i ZSRR
© Sputnik .
Jak w uchwale Sejmu ideologia pokonuje prawdę
© Sputnik . Vitaliy Belousov
Iwiński: Polacy za bardzo zajmują się historią, zamiast rozwiązywać problemy teraźniejszości
Abstrahując od trudnego kontaktu politycznego i międzynarodowych intryg wokół powstania, trzeba pamiętać, że jego szeregowi uczestnicy, Polacy i Żydzi, zarówno ci z lewej, jak i z prawej strony sceny politycznej, to bohaterowie, którzy rozpaczliwie, lecz odważnie walczyli z nazistowskimi okupantami. Ich bohaterstwo i wyczyn nie bledną w świetle krótkowzroczności i nieodpowiedzialności politycznych przywódców powstania.
Równy co bohaterom powstania szacunek należy się też żołnierzom radzieckim, którzy ostatecznie wyzwolili Warszawę od okupantów w styczniu 1945 roku. RKKA weszła do startego z oblicza ziemi miasta, które od razu, nie czekając na zakończenie wojny, zaczęła rozminowywać i odbudowywać.
W czasie tej operacji zginęło około 90 tys. czerwonoarmistów, a w sumie w walce o wyzwolenie Polski od nazistów swoje życie oddało ponad 700 tys. żołnierzy radzieckich.
To właśnie oni w ostatecznym rozrachunku, a nie Rząd londyński, uratowali naród polski przed nazistami.
Tym smutniejsze jest to, że dzisiaj pamięć o bohaterach II wojny światowej wykorzystywana jest tak często przez polityków do zaskarbiania sobie względów wyborców czy rozdmuchiwania sporów historycznych.
Można w sposób cywilizowany podyskutować o postaciach i decyzjach Mikołajczyka, Stalina czy Churchilla, ale bezwzględnie należy szanować pamięć tych, którzy oddali swoje życie w walce o wolność Europy od niemieckiego nazizmu. Ci ludzie zasługują na nasz szacunek, zasługują na pamięć i pomniki.
Autor Dmitrij Buniewicz
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Opublikowane za: https://pl.sputniknews.com/pisza-dla-nas/2020011511655761-dmitrij-buniewicz-zsrr-polska-powstanie-warszawskie-sputnik/
Czego Polska nie mówi o początkach II wojny światowej
20 grudnia 2019 roku prezydent Władimir Putin interweniował bardzo publicznie, aby poprawić fałszywą historię Zachodu o początkach i prowadzeniu II wojny światowej.
Cztery dni później, najwyraźniej zirytowany, wycelował w Polskę, opisując polskiego ambasadora w Berlinie pod koniec lat 30. Józefa Lipskiego jako „swołocz i antysemicką świnię”. Polska elita rządząca była notorycznie antysemicka i w 1938 roku Lipski powiedział Adolfowi Hitlerowi, że Polacy „wzniosą mu piękny pomnik w Warszawie, jeśli zrealizuje plan wysłania europejskich Żydów do Afryki”.
W reakcji polski parlament, dwupartyjną większością głosów, wskazał swój zamiar „uchwalenia ustawy kryminalizującej kłamstwa dotyczące przyczyn II wojny światowej”. Język Putina o Lipskim nie był zbyt prezydencki, ale rosyjski prezydent był wyraźnie oburzony. Miał powody, by być.
W sierpniu ubiegłego roku premier Kanady Justin Trudeau wydał oświadczenie, w którym wyraził ubolewanie z powodu „niesławnego” nazistowsko-radzieckiego paktu o nieagresji, zawartego 23 sierpnia 1939 roku. Trudeau zrównał Związek Radziecki z nazistowskimi Niemcami w przyniesieniu „nieopisanego cierpienia ludziom w całej Europie”. Oczywiście Trudeau nic nie wie o początkach i rozpętaniu II wojny światowej, ale nie jest w tej kwestii sam. Kilka tygodni później Parlament Europejski w Strasburgu (PACE) przyjął rezolucję podobną do deklaracji Trudeau:
Nazistowsko-radziecki pakt o nieagresji „utorował drogę do wybuchu II wojny światowej”.
Wydaje się, że rezolucja ta pochodzi od grupy polskich posłów do PE reprezentujących prawicową tzw. grupę ECR. Dla PACE i Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) takie rezolucje są niemodne.
© Sputnik . Peter Bernstein
Wojna na słowa: „stalinowska narracja” polskich oponentów Putina
© AFP 2019 / Janek Skarzynski
Rosyjski senator: Polska uchwała to „wrogi akt” wobec Rosji
W latach 2008-2009 PACE ustanowiła 23 sierpnia fałszywe święto upamiętniające ofiary faszystowskiego i komunistycznego „totalitaryzmu” oraz podpisania nazistowsko-radzieckiego paktu o nieagresji.
Wschodni Europejczycy i Zgromadzenie Parlamentarne NATO (czytaj Stany Zjednoczone) również stały za ustanowieniem nowego „święta”. Polacy postąpiliby dobrze, gdyby nie poruszali kwestii o początku II wojny światowej. Przypomina to rozgrzebywanie kijem obornika. Ruszysz tylko i zaczyna śmierdzieć.
Zacznijmy od początku. Państwo polskie zostało przywrócone pod koniec I wojny światowej. Kierowali nim konserwatywni polscy nacjonaliści, którzy starali się odtworzyć Polskę jako wielką potęgę w jej granicach z 1772 roku. Generał (później marszałek) Józef Piłsudski natychmiast przystąpił do ściągania wschodnich terenów na Ukrainie i Białorusi, prowadząc do wojny z radziecką Rosją. Piłsudski miał duże ambicje i w grudniu 1919 roku wysłał do Paryża nieoficjalnych agentów, by uzyskać zgodę Francji na wielką wschodnią ofensywę wiosną 1920 roku.
Pozycja Paryża była ważna, ponieważ Francja była kluczowym sojusznikiem i głównym dostawcą broni dla polskiego rządu. Francuzi starali się nie zatwierdzać otwarcie ofensywy: mówili, że to Polska musi podjąć tę decyzję, cały czas dostarczając broń do Warszawy. Francuski rząd był głęboko wrogi wobec radzieckiej Rosji i jeśli Polska mogłaby zostać wykorzystana do jej osłabienia, cóż, tym lepiej. Polacy mieli własne ambicje, aby odzyskać dawno utracone terytoria, w tym Kijów, na spornych pograniczach, o które Polacy, Litwini, Moskale i Rosjanie walczyli przez sześć stuleci.
Kanadyjski historyk Michael Jabara Carley
Polacy rozpoczęli ofensywę pod koniec kwietnia 1920 roku i dotarli do Kijowa 7 maja. Armia Czerwona wycofała się z miasta, aby rozpocząć kontrofensywę, która zmusiła Polaków do odwrotu. Odwrót ten stał się klęską i był kontynuowany na obrzeżach Warszawy na początku sierpnia. Tam Polacy rozpoczęli własną skuteczną kontrofensywę, odpędzając Armię Czerwoną.
© Sputnik . F. Levshin
„To, co dzieje się między Polską a Rosją, to trzecia wojna światowa”
Zawieszenie broni zawarto w październiku, a Traktat ryski podpisano w lutym 1921 roku. Polacy powinni byli lepiej przewidzieć swoją ofensywę i podpisać wcześniejszy pokój oferowany przez Moskwę. Skończyli z mniejszym terytorium niż to, które mieli w kwietniu, ale nadal zajmowali obszary, na których ludność w większości była białoruska lub ukraińska. Żadna ze stron nie była zadowolona z ryskiego pokoju. Polska nie uzyskała granic z 1772 roku, a radziecka Rosja musiała przyznać terytoria, które uważała za rosyjskie. Nie była to dobra podstawa do poprawy relacji w przyszłości.
W latach 20. radziecki rząd próbował poprawić stosunki z Francją, a ponieważ Polska była francuskim sojusznikiem, również próbował poprawić stosunki z Polską. Niestety ani Francja, ani Polska nie były zainteresowane radzieckimi uwerturami. W maju 1926 roku Piłsudski kierował zamachem stanu i objął zasadniczo dyktatorskie lub quasi-dyktatorskie uprawnienia, które utrzymywał do swojej śmierci w maju 1935 roku. Nie był skłonny dążyć do lepszych stosunków z ZSRR. Wszędzie w Europie kwitła, jak to ujął jeden radziecki dyplomata, „sowietofobia i rusofobia”.
Stało się to poważnym problemem w 1933 roku, kiedy Adolf Hitler przejął władzę w Niemczech. Zanim Hitler przejął władzę, radziecki rząd utrzymywał akceptowalne stosunki polityczne i gospodarcze z weimarskimi Niemcami, co umożliwił Układ w Rapallo w 1922 roku. Nowy nazistowski rząd porzucił tę politykę i rozpoczął kampanię propagandową przeciwko ZSRR.
W Moskwie rozległ się alarm. Początkowo radzieccy urzędnicy mieli nadzieję na utrzymanie polityki Rapallo, pomimo przejęcia władzy przez Hitlera, ale to wczesne stanowisko wkrótce zostało porzucone. W grudniu 1933 roku radziecki gabinet, czyli Biuro Polityczne, wprowadził nową politykę opartą na bezpieczeństwie zbiorowym i wzajemnej pomocy wobec nazistowskich Niemiec.
© AP Photo /
Pakt Ribbentrop-Mołotow: Przyczyny wybuchu II wojny światowej są przedmiotem współczesnej polityki
Radziecki pomysł polegał na przywróceniu antyniemieckiego przymierza z I wojny światowej, składającego się z Francji, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, a nawet faszystowskich Włoch. Chociaż nie podano tego publicznie, była to polityka powstrzymywania i przygotowywania się do wojny, gdyby powstrzymanie zakończyło się niepowodzeniem. Liga Narodów stała się również ważnym elementem radzieckiej strategii, która miała zostać wzmocniona i przygotowana do użycia przeciwko nazistowskim Niemcom. ZSRR zostanie członkiem Ligi w 1934 roku.
Francja miała być „osią” radzieckiej polityki, a zatem, podobnie jak w latach 20., ZSRR próbował poprawić stosunki z Polską. W 1933 roku wydawało się, że nastąpił pewien ruch w tym kierunku. Radzieccy i polscy dyplomaci rozmawiali, ale Polacy prowadzili również rozmowy z Niemcami. Radzieccy dyplomaci robili wszystko, co w ich mocy, aby przeciągnąć Polskę na swoją stronę, ale mieli oznaki, że polski rząd udał się do Berlina na zaloty. Martwili się nawet Francuzi. Kilka miesięcy później, 26 stycznia 1934 roku, Polacy podpisali deklarację o nieagresji z nazistowskimi Niemcami.
Od tego momentu polsko-radzieckie stosunki uległy pogorszeniu. Radziecki komisarz spraw zagranicznych Maksim M. Litwinow nie postawił krzyżyka na Polsce i zaprosił swojego odpowiednika Józefa Becka na rozmowy do Moskwy w lutym 1934 roku. Toczyła się długa dyskusja na temat nazistowsko-polskiego paktu o nieagresji. Litwinow bił na alarm, ale Beck go odtrącił.
Beck powiedział, że Hitler podpisał pakt o nieagresji, ponieważ zdał sobie sprawę, że Polska nie jest jakimś „małym, sprzyjającym rządem”, który łatwo można zlekceważyć.
Strasznie się Pan przeliczy – odpowiedział Litwinow. – Proszę nie mylić krótkoterminowej taktyki z długoterminową strategią. Hitler na razie ukrywa swoje terytorialne ambicje, ale uderzy, gdy nadejdzie właściwy czas. Pozostaje tylko pytanie, kiedy i gdzie uderzy po raz pierwszy.
Beck zignorował obawy Litwinowa.
Obecnie nie widzę niebezpieczeństwa ze strony Niemiec ani ogólnie niebezpieczeństwa wojny w Europie – powiedział polski minister.
Zapis Litwinowa o jego spotkaniach z Beckiem był tak uderzający i proroczy, że radzieckie władze odtajniły go w 1965 roku i opublikowały w późniejszych latach. Można się zastanawiać, czy Beck pamiętał swoje rozmowy z Litwinowem nieco ponad pięć lat później, gdy uciekł z Warszawy 4 września 1939 roku, kiedy Wehrmacht zbliżał się do stolicy. Był tak pewien, że ma rację, a Litwinow się myli.
Beck nigdy nie mógł przyznać, że radziecki komisarz, Żyd urodzony w carskiej Polsce, jak na ironię, może mieć rację.
© Sputnik .
Warszawa podczas II wojny światowej
© Sputnik .
Polska obeszłaby się bez żołnierzy radzieckich? Amerykanie „już szli”
Litwinow wywnioskował, że polsko-radziecka współpraca przeciwko nazistowskim Niemcom jest bez szans. W rzeczywistości było gorzej. Polska stanęła po stronie nazistowskich Niemiec, by zablokować radzieckie starania o zbudowanie systemu bezpieczeństwa zbiorowego w Europie. Nawet Francuzi byli zirytowani. „Będziemy liczyć na Rosję” – powiedział francuski minister spraw zagranicznych Louis Barthou, „i nie będziemy się już martwić o Polskę”.
Ta idea nie trwała długo, bo Barthou został zabity w Marsylii w październiku 1934 roku. Radziecka polityka utrzymywała otwarte drzwi dla Warszawy na wypadek, gdyby polski rząd „opamiętał się” i zmienił kierunek. W międzyczasie radziecki wywiad zachowywał „maksymalną czujność” na polsko-niemieckie stosunki.
Już wiosną 1934 roku radzieccy dyplomaci zauważyli, że Polacy starają się wywołać zamęt z Czechosłowacją w związku z kwestią powiatu Czeski Cieszyn, w którym mieszkało dużo Polaków. „Kwestia austriacka”, niemiecka aneksja Austrii, była również w polskich głowach w 1934 roku. Polski ambasador w Moskwie stwierdził, że aneksja była nieunikniona.
Polska nie była tak zainteresowana kwestią austriacką – powiedział – i na tyle silna, aby mogła zapobiec Anschlussowi.
Polska nie była również zainteresowana współpracą z radzieckim rządem w celu zagwarantowania bezpieczeństwa państw bałtyckich i powstrzymania Niemców. Jak zauważył w prasie jeden z wybitnych polskich konserwatywnych polityków, „zbliżenie z ZSRR zaszło już za daleko i nie należy go dalej rozwijać, lecz raczej spowolnić”. Taki był pogląd na szczycie, tak zwana „Linia Piłsudskiego”, i miała trwać po śmierci marszałka w 1935 roku aż do wybuchu wojny. Okazało się, że był to sposób na ruinę.
Polska elita nigdy nie ukrywała, że woli zbliżenie z Niemcami, niż lepsze relacje z ZSRR. W 1933 roku polscy dyplomaci “flirtowali” ze swoimi radzieckimi odpowiednikami w charakterze przynęty, by przyciągnąć Berlin. Polacy stali się niszczycielami kolektywnego bezpieczeństwa, sabotując radzieckie próby zorganizowania antyniemieckiego przymierza.
Radzieccy dyplomaci wielokrotnie ostrzegali swoich polskich odpowiedników, że Polska zmierza w kierunku zguby, jeśli nie zmieni polityki. Niemcy zwrócą się przeciwko nim i zmiażdżą ich, gdy nadejdzie właściwy czas. Czy radzieccy dyplomaci mogliby pokonać polską powściągliwość? Lub inaczej, bardziej cynicznie, czy Polacy mogliby przestać być Polakami, aby wzmocnić bezpieczeństwo swojego kraju? Niestety nie, polscy urzędnicy śmiali się z takich ostrzeżeń, z miejsca je odrzucali. Od 1934 roku Polacy działali przeciwko radzieckiej dyplomacji w Londynie, Paryżu, Bukareszcie, Berlinie, a nawet Tokio, wszędzie tam, gdzie mogliby popsuć ZSRR szyki.
© Zdjęcie : Public domain
„W 1939 roku Warszawa nazbyt wierzyła w zachodnich sojuszników”
„Kurczaki” zaczęły wracać do domu na grzędę w 1938 roku. W marcu Austria zniknęła. Wehrmacht wkroczył do Wiednia bez ani jednego wystrzału, powitany przez entuzjastyczne tłumy. Kolejnym celem były Czechosłowacja i zaludnione przez Niemców tereny Sudetów. W kwietniu radziecki komisariat spraw zagranicznych wysłał instrukcje do swojego ambasadora w Paryżu, aby rozpoczął kampanię prasową mającą na celu ostrzeżenie Polaków przed „czwartym rozbiorem”, który będzie ich zniszczeniem, jeśli będą kontynuować proniemiecką linię.
Francuzi, nadal sprzymierzeni z Polską, w maju zapytali polskiego ambasadora w Paryżu, co zrobiłby polski rząd, gdyby nazistowskie Niemcy zagroziły Czechosłowacji. „Nic” – nadeszła odpowiedź. „Nie ruszymy się”. A jaki jest stosunek polskiego rządu do Związku Radzieckiego, o którym Francuzi chcieli wiedzieć? Polska „uważała Rosjan za wrogów”. Jeśli spróbują pomóc Czechosłowakom, przekraczając terytorium Polski, „przeciwstawimy się im siłą”.
Polacy uważali Rosję, bez względu na to, kto nią rządził, za „wroga nr 1”.
Według Edwarda Rydza-Śmigłego, polskiego wodza naczelnego: „Jeśli Niemiec pozostaje przeciwnikiem, nie jest w mniejszym stopniu Europejczykiem i homme d’ordre… Rosjanin jest barbarzyńcą, Azjatą, skorumpowanym i trującym elementem, z którym każdy kontakt jest niebezpieczny, a jakikolwiek kompromis śmiertelny.
Wybór między nimi był łatwy. W przypadku wojny o Czechosłowację francuski premier Édouard Daladier pomyślał, że Polacy mogą obrócić się przeciwko Francji i „uderzyć (nas – red.) w plecy”.
© REUTERS / United States National Archives and Records Administration
Amerykańska interwencja zamiast radzieckiej? Ekspert: To mogłoby skończyć się III wojną światową
Ambasador Francji w Berlinie powiedział swojemu radzieckiemu odpowiednikowi, że Polska „wyraźnie pomaga Niemcom”. Polski rząd miał oczy zwrócone na czechosłowacki powiat Cieszyn. Pod koniec września, gdy kryzys czechosłowacki osiągał punkt kulminacyjny, minister spraw zagranicznych Beck powiedział brytyjskiemu ambasadorowi w Warszawie, że Polska „nie może zgodzić się z tym, aby niemieckie żądania (dotyczące terytorium Sudetów) zostały spełnione, Polska nie powinna niczego otrzymać”.
Polska rola w anglo-francuskiej zdradzie Czechosłowacji była nieuchronnym ślepym zaułkiem „linii Piłsudskiego”. W 1938 roku Polska była nazistowskim sojusznikiem i wspólnikiem, zanim stała się nazistowską ofiarą w 1939 roku. „Sępy… pogrążone w nikczemności” – pisał o Polakach Winston Churchill. Jeden zniesmaczony francuski dyplomata (Roland de Margerie) porównał Polaków do „upiorów, które w poprzednich stuleciach czołgały się po polach bitew, aby zabić i obrabować rannych…”.
Polska miała ostatnią szansę na uratowanie się w 1939 roku.
Odbyły się negocjacje między Wielką Brytanią, Francją i Związkiem Radzieckim w celu zorganizowania oporu przeciwko dalszej agresji hitlerowskiej. Radzieckie drzwi były nadal otwarte, jeśli Polska chciała przez nie przejść. Niestety polski rząd odmówił udziału w jakiejkolwiek organizacji wzajemnej pomocy, która obejmowałaby Związek Radziecki. Na początku maja Wiaczesław M. Mołotow, który zastąpił Litwinowa na stanowisku komisarza spraw zagranicznych, zaoferował radziecką pomoc przeciwko nazistowskim Niemcom.
„Nie, dziękuję” – nadeszła polska odpowiedź. Rosnący kryzys na wiosnę 1939 roku wydawał się tak mało istotny, że Beck upoważnił swojego ambasadora w Moskwie do wzięcia urlopu. Ambasador Francji w stolicy ZSRR był zaskoczony brakiem troski Becka. Kiedy radziecki strażnik graniczny został zastrzelony i zabity przez polskie wojska, to polski chargeé d’affaires musiał poradzić sobie z gniewną radziecką reakcją.
Kiedy Francja i Wielka Brytania poprosiły Polskę o współpracę z ZSRR w związku z nasilającym się latem kryzysem, Polacy ponownie odmówili, chociaż prawdą jest, że Brytyjczycy i Francuzi niezbyt się starali, aby polski rząd zrozumiał powód. Francja i Wielka Brytania same nie traktowały zbyt poważnie kwestii zawarcia sojuszu wojennego ze Związkiem Radzieckim, ale to kolejna historia, którą opowiedziałem gdzie indziej. Takie były okoliczności, które doprowadziły do zawarcia nazistowsko-radzieckiego paktu o nieagresji 23 sierpnia 1939 roku. Początkową reakcją Warszawy na wieści z Moskwy, według ambasadora Wielkiej Brytanii, była speszona obojętność. Czy Wasilij nie jest świnią! – słyszano, jak mówią.
Radziecka zmiana frontu nie nastąpiła w próżni. Było to bezpośrednim wynikiem prawie sześciu lat nieudanej polityki organizowania zbiorowego bezpieczeństwa i wzajemnej pomocy przeciwko hitlerowskim Niemcom. Żaden rząd w Europie nie chciał sprzymierzyć się ze Związkiem Radzieckim przeciwko nazistowskiej groźbie. Wszyscy dążyli do porozumienia w Berlinie, aby napuścić wilka na inną ofiarę. Jeśli chodzi o Polaków, byli oni sabotażystami bezpieczeństwa zbiorowego.
© Sputnik . Alexey Vitvitsky
Czy strukturom europejskim uda się zatrzeć prawdę o II wojnie światowej?
Nazistowsko-radziecki pakt o nieagresji był bezpośrednim wynikiem brytyjskiej, francuskiej i polskiej polityki, a zwłaszcza porozumień monachijskich wyprzedających Czechosłowację. Jak zauważył francuski dyplomata, sos do gęsi był sosem do gąsiora. Była to polityka „miłej niespodzianki” – zwrot, którego użył kiedyś Litwinow – to znaczy polityka ostateczności po niepowodzeniu zbiorowego bezpieczeństwa. To były drzwi dla Polaków, które w końcu się zamknęły.
Ostatnie komentarze prezydenta Putina w Moskwie na temat początków wojny są poparte dowodami archiwalnymi. Oburzenie polskiego rządu, poparte komentarzami ambasadora USA w Warszawie, który nic nie wie, i z Berlina, to czysta propaganda oparta na fałszywej, politycznie motywowanej historii.
ZSRR, pozostawiony w izolacji, musiał zaakceptować rzeczywistość stworzoną przez zachodnie państwa własnymi rękami – podsumował Putin.
Wydaje mi się, że to stwierdzenie podsumowuje, jak i dlaczego we wrześniu 1939 roku wybuchła wojna.
Autor: Michael Jabara Carley
Poglądy i opinie zawarte w artykule mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.
Opublikowano za: https://pl.sputniknews.com/pisza-dla-nas/2020011411648922-co-polska-musi-ukryc-o-poczatkach-ii-wojny-swiatowej-sputnik/
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ nie rozumie dlaczego Polska ignoruje rocznicę wyzwolenia Warszawy
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa jest zaskoczona tym, że Warszawa nie zamierza obchodzić 75. rocznicy wyzwolenia spod niemieckiej okupacji. Jej zdaniem „w takim tempie antyfaszyści w Europie znowu będą musieli zejść do podziemia”.
Warszawa została wyzwolona 17 stycznia przez wojska radzieckie podczas operacji warszawsko-poznańskiej (14-17 stycznia 1945 r.), ale na pytanie Sputnika o ewentualne obchody tej rocznicy, przedstawicielka służby prasowej Warszawy poinformowała, że miasto nie będzie oficjalnie obchodzić 75. rocznicy wyzwolenia spod niemieckiej okupacji. Przedstawicielka miasta dodała, że przez wiele lat 17 stycznia nie był oficjalnie obchodzony w Warszawie.
Takie oświadczenie wywołało zdumienie rzeczniczki rosyjskiego MSZ Marii Zacharowej.
„Jeśli mówimy o oczywistej tendencji, to nie mogę zrozumieć, jak można obchodzić rocznicę wybuchu wojny i jednocześnie praktycznie ignorować rocznicę wyzwolenia?” – napisała Zacharowa w Facebooku.
Jej zdaniem przyczyny wybuchu wojny i sytuacja przedwojenna są obecnie całkowicie zniekształcane.
„W takim tempie antyfaszyści w Europie znowu będą musieli zejść do podziemia” – dodała rzeczniczka rosyjskiego MSZ.
Rocznicę wyzwolenia Warszawy uczczą w Moskwie
W Moskwie z okazji 75. rocznicy wyzwolenia Warszawy odbędzie się pokaz sztucznych ogni. Zostanie wystrzelonych około 3 tys. fajerwerków, jak poinformował Zachodni Okręg Wojskowy.
Wcześniej pojawiła się wiadomość, że pokaz zaplanowano na 17 stycznia.
W sumie w 2020 roku zostanie zorganizowanych sześć pokazów fajerwerków – w rocznicę wyzwolenia
- Warszawy,
- Budapesztu,
- Bratysławy,
- Wiednia,
- Pragi
oraz z okazji wzięcia szturmem Berlina.
Opublikowano za: https://pl.sputniknews.com/polityka/2020011311650064-zacharowa-jest-zaskoczona-ze-polska-obchodzi-wybuch-wojny-a-ignoruje-rocznice-wyzwolenia-sputnik/
Wstydzę się za ohydną rusofobiczną politykę rządu warszawskiego tak dzisiejszą jak i tą z międzywojnia.
Na nasze polskie usprawiedliwienie jest fakt, że jak w II RP (judeopolonia), tak i w III RP (polin) nie rządzili i nie rządzą Polacy.