[Na czas bliżej nieokreślony zawieszam publicystykę. Blog pozostanie dostępny do czytania. Poniższy tekst jest niejako podsumowujący tematykę, którą od lat poruszałem – opolczyk]
Pytanie tytułowe zadano mi ostatnio w jednym z komentarzy. Pytający, „Janek”, zachwalał różne narody i państwa pisząc:
„Z czego (historycznie) mogą być dumni Słowianie? Brytyjczycy mogą być dumni z kolonializmu, przecież mieli największe imperium kolonialne, Francuzi, Hiszpanie, Portugalczycy i Belgowie też mogą być dumni, mimo, że ich imperia kolonialne były mniejsze. Grecy mogą być dumni z bardzo bogatej i dłuższej historii. Włosi mogą być dumni z Rzymu. Duńczycy, Szwedzi, Norwegowie i Islandczycy mogą być dumni z wikingów. Chińczycy mogą być dumni z bardzo bogatej historii. A z czego mogą być dumni Słowianie? Nie mieli tak bogatej historii, jak inni, niemal nie mieli kolonii (tylko Rosja miała Alaskę, a Kurlandia, państwo zależne od Polski miało 2 kolonie, lecz bardzo małe i szybko je utraciła, jedynym imperium słowiańskim było Imperium Rosyjskie, lecz nie zdobyło takiej sławy, jak Rzym, czy imperia kolonialne zachodnich potęg.”
Pytanie zaskoczyło mnie. Bo czyż kolonializm może być powodem do dumy? Wszak były to najczęściej brutalne podboje obcych ludów i ich ziem na odległych kontynentach i archipelagach, połączone najpierw z mordowaniem, wręcz eksterminacją tubylców stawiających opór, a następnie zniewoleniem, uciskiem i wyzyskiem a często wręcz niewolniczą pracą niedobitków oraz chciwą eksploatacją podbitych terenów. Tylko ludzie o osobowości psychopatycznej mogą imperializm i kolonializm (oraz związane z tym miliony ofiar podbojów oraz ucisk i wyzysk niewybitych tubylców) uważać za powód do dumy.
Brytyjczycy podczas podboju Ameryki Północnej prowadzili regularną eksterminację Indian połączoną z wypędzaniem pozostałej przy życiu ludności rdzennej z zagrabianych jej ziem.
Jeszcze gorzej postępowali w Australii. Tamtejszych Aborygenów długo traktowano praktycznie jak zwierzęta. Bywały okresy, że urządzano na nich regularne polowania i odstrzał – tylko dlatego, że byli Aborygenami i bronili swych ziem, kultury i tożsamości. Na przestrzeni ok. stu lat liczba Aborygenów spadła o 90 %. Przez dziesięciolecia (1900 – 1970) praktykowano też w ramach przymusowej „asymilacji” w Australii przymusowe odbieranie Aborygenom dzieci. Jedynie w Indiach Brytyjczycy zachowywali się jako tako poprawnie. Powodem była ogromna liczba ludności. Indie już wtedy były, obok Chin, najludniejszym państwem na świecie. Brytyjczycy bali się drażnić Hindusów wiedząc, że na wypadek powszechnego buntu na każdego z brytyjskich kolonializatorów przypadną dziesiątki tysięcy tubylców.
Także i Francja w jej koloniach stosowała regularny terror wobec ludności miejscowej. Na przełomie XVIII i XIX wieku próbowała krwawo stłumić powstanie niewolników na Haiti. Napoleon wykorzystał do pacyfikacji ludności m.in. część legionów Dąbrowskiego (https://pl.wikipedia.org/wiki/Rewolucja_haita%C5%84ska#Przebieg_rewolucji). Ich dumne hasło: „Za wolność waszą i naszą” okazało się farsą – zamiast walczyć o wolność, pomagali Francuzom tłumić rewolucję niewolników. Podobnie brutalnie i kwrawo postępowała Francja u schyłku epoki kolonialnej wobec Algierczyków podczas wojny o niepodległość Algierii, w której zginęło ok. milion osób (https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_algierska#Nast%C4%99pstwa).
.
Hiszpanie podczas kolonializacji południowej (oprócz Brazylii), środkowej i części północnej Ameryki prowadzili rzeczywistą eksterminację ludności tubylczej. Jedynie w niedostępnych lasach tropikalnych oraz wysokogórskich partiach Andów przeżyło sporo Indian. Za to na Karaibach wyniszczono ich praktycznie zupełnie, zastępując niewolnikami sprowadzanymi z Afryki. Podobnie postępowali wobec ludności tubylczej na terenach dzisiejszej Brazylii Portugalczycy. Wspierający ich hiszpański jezuita José de Anchieta, beatyfikowany przez Wojtyłę i kanonizowany przez Franciszka nalegał na króla Portugalii, by ten zdecydował się „wysłać tutaj siłę zbrojną i liczne armie, które uporają się ze wszystkimi złoczyńcami stawiającymi opór głoszeniu Ewangelii i zaprzęgną ich do jarzma niewolnictwa, a uszanują tych, którzy przybliżą się do Chrystusa”. Głosił też, że wobec opornych Indian „nie ma lepszego kaznodziejstwa niż miecz i żelazny pręt”. A jedną z katolickich metod ich eksterminacji (poniższy demotywator) opisał biskup Las Casas – jeden z nielicznych obrońców Indian w czasach konkwisty.
Belgijski król Leopold II natomiast był potworem i zbrodniarzem. To, co na jego rozkaz wyprawiano w Kongo, wzburzyło w 1908 roku opinię publiczną:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Leopold_II_Koburg#Wolne_Pa%C5%84stwo_Kongo
O to, ile ofiar miał na sumieniu, do dzisiaj spierają się historycy, choć najczęściej podawaną liczbą jest 10 milionów – ok. połowy ówczesnych mieszkańców Konga:
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2018/03/18/krew-10-milionow-ludzi-na-rekach-ten-europejski-wladca-dla-zaspokojenia-wlasnych-ambicji-dokonal-ludobojstwa-na-niewyobrazalna-skale/
Fakt, że stawiane są mu w Belgii pomniki jest szyderstwem z elementarnego poczucia przyzwoitości:
W zupełności popieram pomysł zburzenia jego pomników:
https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/other/zburzcie-ten-pomnik/ar-BBUuFIt
Sprawa Grecji…
Pisana historia Greków sięga faktycznie (w skali Europy) daleko wstecz – gdzieś do VIII wieku p.n.e. Ale przez dwa tysiące lat, od poboju jej przez Rzym (146 r. p.n.e.) do odzyskania niepodległości (1830 r.) Grecja jako samodzielne państwo nie istniała. Wcześniej, w okresie klasycznym, helleńskim, rozbita była na wiele polis (miast-państw) walczących nieustannie ze sobą o dominację i tereny. A zachwalana demokracja ateńska była b. kulawa. Tylko pełnoprawni obywatele mieli prawo głosu, choć i tak prości obywatele wciąż manipulowani byli przez zawodowych demagogów (jednym z najbardziej znanych był żyjący w czasach wzrostu potęgi Macedonii Demostenes: https://pl.wikipedia.org/wiki/Demostenes). To właśnie demokracja ateńska skazała na śmierć ostatniego mędrca Hellady – Sokratesa (https://pl.wikipedia.org/wiki/Sokrates), gdy zadarł z ateńską oligarchią. Po nim byli już tylko mądralińscy filozofowie. Wszystkie ważne urzędy państwowe we wszystkich polis sprawowała warstwa arystokracji i najbogatszego mieszczaństwa. Biedacy zaś, a tych było najwięcej, poza prawem do głosowania musieli tyrać na urzędników, wojsko i na wznoszone budowle. A w razie zagrożenia wojną byli mięsem armatnim – wcielano ich do piechoty, gdyż na konie nie było ich stać.
Mitologia grecka oraz jej starożytny panteon przetrwały do dzisiaj dzięki pismom uratowynym od spalenia ich przez chrześcijan. Ale… Gdy się im dobrze przypatrzy, trudno oprzeć się wrażeniu, że i mitologia i panteon grecki były odzwierciedleniem tego co działo się w Helladzie – nieustanne wojny, konflikty, podstępy, zdrady, oszustwa i szukanie kolejnych nowych sprzymierzeńców do walk z akurat najgroźniejszymi wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi. Dobrym przykładem jest Kronos (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kronos). Najpierw pozbawił władzy ojca Uranosa, następnie połykał własne dzieci, bojąc się odebrania mu przez nie władzy. Dopiero dzięki podstępowi żony Kronosa uratowany od połknięcia Zeus zdetronizował ojca i stał się władcą Olimpu. Natomiast zachęty i namawiania do zgodnego braterskiego współistnienia, do pokoju i harmonii, nie znajdziemy w greckiej mitologii i panteonie.
Uważa się też powszechnie (sam również w przeszłości byłem podobnego zdania), że Grecja była kolebką kultury europejskiej, głównie za sprawą filozofii, a także literatury, teatru i sztuk pięknych – na czele z rzeźbiarstwem. Na szczęście nie dotyczyło to kultury słowiańskiej, o ileż bardziej wartościowej od greckiej.
Jeśli idzie o antyczną filozofię (którą facynowałem się 35-40 lat temu) można określić ją tak: filozof X wymyśla system filozoficzny. Filozof Y robi to samo, ale wymyśla całkiem inny system. Po czym filozof Z wymyśla własny, biorąc po trochę od obu poprzedników – X i Y – dodając własne, odmienne od nich pomysły. Po czy wyznawcy i epigoni wszystkich trzech systemów/szkół więcej czasu poświęcają na podważanie konkurencyjnych filozofów, niż na rozwijanie własnych pomysłów. Kto nie wierzy, że tak było, niech przestudiuje jakikolwiek podręcznik o historii helleńskiej filozofii (tu polecam I tom „Historii filozofii” Tatarkiewicza). Począwszy od Talesa, każdy inny znany filozof i każda znana szkoła filozoficzna wymyślali/ły systemy różniące się od innych przynajmniej częściowo, a często całkowicie: Anaksymander, Heraklit, Parmenides, Empedokles, Anaksagoras, Demokryt, pitagorejczycy, Protagoras, cynicy, cyrenaicy, Platon (właściwie Arystokles), Arystoteles, stoicy, epikurejczycy a na koniec sceptycy, podważający wszystkie pozostałe szkoły tworzące systemy filozoficzne nazywając ich twórców dogmatykami.
Inna rzecz, że większość koncepcji filozoficznych nie opierała się ani na badaniach, ani nawet na wnikliwych obserwacjach. Większość pomysłów, przekonani że samym tylko rozumowaniem można poznać i opisać całą rzeczywistość (od ontologii poprzez kosmologię, psychologię po epistemologię), brali filozofowie po prostu z sufitu. A potem spierali się, kto ma rację. Czytałem kiedyś surową, choć do pewnego przynajmniej stopnia słuszną opinię stwierdzającą, że filozofowie byli to nieroby i próżniacy, którzy z nudów wymyślali ich koncepcje, a następnie sprzeczali się – kto ma rację.
Jak wiemy, termin filozofia oznacza mniej więcej miłość mądrości. Zawiodła ona całkowicie i zwiodła na manowce nawet filozofów uznawanych za największych po Sokratesie: Platona i Arystotelesa. Mądrości i miłości do niej zabrakło Platonowi, gdy w jego koncepcji państwa postulował odbieranie małych dzieci rodzicom i oddawanie ich pod opiekę i na wychowanie autorytarnemu państwu. Arystotelesowi także zabrakło mądrości i miłości do niej, gdy pisał że: „słuszną rzeczą jest, by Hellenowie nad barbarzyńcami panowali, jako że barbarzyńca, a niewolnik to z natury jedno i to samo”. Upierał się też przy geocentryzmie, choć już przed nim pitagorejczycy a nawet jego nauczyciel Platon skłaniali się ku heliocentryzmowi. A żyjący krótko po nim astronom Arystarch (https://pl.wikipedia.org/wiki/Arystarch_z_Samos) opracował w sposób, który można by nazwać naukowym, właśnie heliocentryzm. Zawiodła też Arystotelesa logika – gdyby uważnie obserwował na niebie ruchy Merkurego i Wenus, musiałby logicznie dojść do wniosku, że krążą one wokół Słońca a nie Ziemi.
Filozofia grecka stworzyła ogrom nowych terminów i pojęć. Można by uznać to za zasługę, gdyż ogromnie wzbogaciła język grecki. Sęk w tym, że ogromną część tych właśnie terminów i pojęć przejęli od greckich filozofów teolodzy i pisarze chrześcijańscy, wykorzystując je do wymyślania własnej teologii i dogmatów. W ten sposób, choć niechcąco, filozofia grecka przyczyniła się do wymyślenia ogromnie rozbudowanej, choć wyssanej z palca (podobnie jak systemy filozoficzne Hellenów) teologii. A wielowiekowe spory pomiędzy szkołami filozofinymi w niczym nie różniły się od sporów teologicznych różnych odłamów chrześcijaństwa. Choć przyznać tu uczciwie należy, że wobec oponentów filozofowie greccy nie stosowali masowych prześladowań, rzezi, tortur i palenia „heretyków” i ich „heretyckich” ksiąg, jak to czynili miłujący rzekomo bliźniego chrześcijanie.
Co można naprawdę cenić z prac filozofów? Gdyby Platon napisał jedynie słynną jego metaforę o cieniach na ścianie jaskini, byłby mędrcem. Resztę mógł sobie darować. Cenne były zwłaszcza niektóre pomysły stoików i cyników – te dotyczące ograniczania własnych wybujałych potrzeb, poznawanie samego siebie oraz praca nad samym sobą. Całą resztę filozofii, jako erystyczne dywagacje i pustosłowie o wszystkim i niczym można wyrzucić do lamusa.
.
Co się tyczy greckiej literatury – przez długie wieki Grecy uczyli się czytania i pisania na podstawie Iliady. Była wręcz greckim „elementarzem” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Iliada#Odbi%C3%B3r_i_znaczenie_Iliady). Wiadome jest, że np. Aleksander Macedoński nigdy z Iliadą się nie rozstawał, przechowywał jej egzemplarz w drogocennej szkatule i często cytował jej fragmenty. Przez wiele wieków Grecy wychowywani byli w duchu czczenia wojenych czynów, a raczej wyczynów bohaterów Iliady. Nie ma się więc czemu dziwić, że ciągle pomiędzy sobą walczyli. Kto wiatr sieje, zbiera burze.
Niezwykle popularny był u Greków teatr, w którym najbardziej cenione były tragedie. Nazwiska i dzieła największych greckich tragików – Ajschylosa, Sofoklesa i Eurypidesa znał każdy Grek. Przedstawienia teatralne tragedii miały znaczenie wręcz religijne i odbywały się dwa razy w roku podczas świąt. Bohaterami ich były najczęściej postacie z mitologii. Za utwór o nieprzemijającym wpływie na widzów uchodzi Antygona Sofoklesa (https://pl.wikipedia.org/wiki/Antygona_(dramat)). Ale ani jeden poeta grecki nie podjął się opisania dramatów i tragedii dziejących się tuż obok za sprawą samych Ateńczyków. Ani jeden grecki poeta – tragik nie opisał tragedii rodzin sprzedawanych na targach niewolników, gdy rozbijano je sprzedając żonę, męża i dzieci różnym kupcom. Ani jeden też nie opisał tragedii porzuconych przez rodziców greckich dzieci czy niewolników zapędzonych do kopalni srebra:
„W miastach greckich powszechna (i legalna) była praktyka porzucania niechcianych dzieci, zwłaszcza dziewczynek. Wystawione przez rodziców na ulicę automatycznie stawały się niewolnikami i własnością znalazcy.”
(…)
Najgorzej wiodło się niewolnikom zatrudnionym w kopalniach. W należących do państwa ateńskiego kopalniach srebra w Laurion w V-IV w. p.n.e. zatrudniano około 30 tysięcy niewolników. Wykopaliska archeologiczne na ich terenie ukazały nieludzkie warunki pracy. Niewolnicy (także dzieci) pracowali nawet po 10 godzin czołgając się w ślepych tunelach pozbawionych wentylacji. Taniej było pozwolić niewolnikowi umrzeć i zastąpić go nowym, niż poprawić warunki pracy.”
http://www.moja-grecja.pl/kultura/polis/niewolnictwo
Tych tragedii nie opisał żaden helleński poeta. Grecy lubowali się w tragediach dotykających wymyślonych bądź mitologicznych postaci, roztkliwiając się nad losem bohaterów. Los dzieci wyrzucanych na ulicę czy niewolników zdychających z wycieńczenia w kopalniach nie obchodził ich wcale. Zwłaszcza wyrzucanie na ulicę niechcianych dzieci świadczy o wysokim stopniu cywilizacyjnej degeneracji Hellady w okresie klasycznym.
Pozostają jeszcze sztuki piękne, zwłaszcza rzeźbiarstwo. Owszem, nie powiem – greccy rzeźbiarze osiągnęli najwyższy poziom artyzmu dostępnego ludziom.
https://www.historiasztuki.com.pl/kodowane/005-00-02-HISTORIA-RZEZBY-GRE.php
Ale nawet największe ich dzieła są niczym wobec rzeźb wykonanych przez żywioły i siły Natury:
Sam termin sztuka ma zresztą wspólny rdzeń z przymiotnikiem sztuczny. I jest sztuka właśnie sztuczna. Ludy przedcywilizacyjne w sumie nie uprawiały sztuki. Ich zachwycała Natura. Były oczywiście i wyjątki, jak choćby malowidła w jaskiniach.
Do dzisiaj nie wiadomo, co skłaniało jaskiniowców do ich sporządzania. Niewykluczone, że malowidła te, zwłaszcza przedstawiające polowania na zwierząta, były formą antycypacji przyszłych sukcesów w polowaniach. Znane są też prehistoryczne rzeźby:
Trudno i w tym przypadku orzec, jaką funkcję te niewielkie figurki pełniły. Być może figurka kobiety miała zapewnić płodność kobiet w hordzie rzeźbiarza, a może symbolizowała płodną żywicielkę – Matkę Ziemię. Natomiast figurka mamuta mogła być totemem lub amuletem pomagającym w polowaniu na te ogromne zwierzęta. Na pewno figurki te nie pełniły funkcji sztuki uprawianej w Grecji, Rzymie, średniowiecznej Europie czy współcześnie: zaspakajanie własnego snobizmu (mam rzeźbę Fidiasza czy obraz da Vinci), podnoszenie własnego prestiżu i… lokatę kapitału.
A teraz imperialny Rzym…
W zasadzie o nim powinno być więcej niż o Grecji, potraktuję go jednak możliwie skrótowo.
Imperium rzymskie (zarówno w czasach republiki jak i cesarstwa) bazowało na brutalnych podbojach i na masowym niewolnictwie. Bez niewolników nigdy by zresztą nie powstało. To m.in. z ich pracy utrzymywano legiony. Ile milionów ofiar kosztowały rzymskie podboje, nie dowiemy się nigdy. Ale było ich wiele milionów. Tylko w jednej rzezi wojska Cezara wymordowały, bazując na wiki, 400 000 „Germanów”:
„Zginęło 400 tys. Germanów, w tym kobiety i dzieci. Z Rzymian nikt nie zginął. Cezar po raz drugi uniemożliwił Germanom wejście do Galii.”
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojny_galijskie#Kampania_roku_55_p.n.e._Rze%C5%BA_German%C3%B3w._Pierwsza_wyprawa_do_Brytanii
Jeszcze więcej milionów „barbarzyńców” na przestrzeni istnienia imperium brano do niewoli. Zysk był podwójny – ze sprzedaży ich i z ich pracy. Drugim głównym źródłem dochodów władz imperium były podatki. Zdarzali się dyktatorzy i konsulowie, a później cesarze obniżający je, chcący przynieść ulgę prostej ludności. Ale znacznie częściej władcy łupili podatkami ludność. Jeszcze gorsi od nich byli poborcy podatkowi. Wiedząc, że w każdej chwili mogą stracić ich urząd, obdzierali podatników bezlitośnie, by jak najszybciej dorobić się majątku. Trzecim źródłem dochodów były łupy zagarniane w kolejnych podbijanych krajach. Ale to źródło dochodów wyschło, gdy zakończyła się ekspansja terytorialna Rzymu.
Jeszcze jedno źródło dochodów mieli władcy Rzymu – dyktatorzy w czasach republiki, a później cesarze (nie wszyscy, ale większość): przy pomocy denuncjatorów oskarżali bogatych patrycjuszy, później senatorów, bogaczy i posiadaczy latyfundiów o przeróżne zbrodnie (najczęściej o spiski lub obrazę majestatu), po czym oskarżonych skazywano na śmierć lub wygnanie – i na utratę majątku przechodzącego w ręce władcy.
Władcy Rzymu pieniędzy potrzebowali na utrzymanie armii, na organizowanie niezwykle kosztownych, niekiedy trwających całymi tygodniami igrzysk i na monumentalne budownictwo mające podnieść ich prestiż . Budowali nowe świątynie, pałace, bazyliki (budowle świeckie – hale targowo-sądowe) termy/łaźnie, łuki triumfalne i akwedukty. Niezwykle kosztowne były igrzyska. W okresie rozkwitu cesarstwa liczba dni igrzysk w Rzymie była większa niż dni roboczych. Tylko niewolnicy musieli pracować na okrągło.
Władcy Rzymu starali się wszelkimi sposobami nie dopuścić do buntu ludności zwłaszcza w stolicy. Kokietowali ją właśnie igrzyskami i rozdawnictwem żywności. Ale utrzymanie dziesiątek tysięcy gladiatorów, oraz koszta sprowadzania dzikich zwierząt były łącznie ogromne. A wszystko to organizowano tylko po to, by przypodobać się masom rzymskiego ludu. Z samych igrzysk obok wyścigów konnych najbardziej ulubionymi przez mieszkańców imperium były właśnie walki gladiatorów, oraz walki z udziałem dzikich zwierząt, a także publiczne egzekucje skazańców – często także przy wykorzystaniu drapieżników.
Areny walk gladiatorów rozsiane były w całym imperium – od granic Szkocji po północną Afrykę i od Półwyspu Iberyjskiego po Mezopotamię. Każde szanujące się miasto imperium musiało posiadać arenę do wyścigów konnych i drugą – do walk gladiatorów. Ile ofiar pochłonęły te barbarzyńskie igrzyska – nikt tego nie policzy.
Rzymianie wzorem Greków wszystkich nie-Rzymian (i nie-Greków) nazywali barbarzyńcami, choć u owych „barbarzyńców” tak barbarzyńskich rozrywek jak w Rzymie nie było.
Czy można być dumnym z imperium, powstałym na krwi i kościach milionów wymordowanych ludzi, utrzymywanym przy życiu przez pracę milionów niewolników, zdzieranych podatkach i grabieży majątków podstępnie skazywanych na śmierć/wygnanie bogatych obywateli, w którym ulubionymi rozrywkami były walki gladiatorów i rozszarpywanie ludzi przez dzikie zwierzęta na arenach?
Jeszcze jedną sprawę odnośnie imperium rzymskiego chcę poruszyć. Głoszone są stwierdzenia, że to chrześcijaństwo doprowadziło Rzym do upadku:
„Edward Gibbon nie miał wątpliwości: całe zło zaczęło się pod koniec panowania Marka Aureliusza, a główną przyczyną był upadek starorzymskich cnót spowodowany szerzeniem się chrześcijaństwa.”
https://www.imperiumromanum.edu.pl/ustroj/cesarstwo-rzymskie/przyczyny-upadku-cesarstwa-rzymskiego/amp/
Jeszcze dosadniej jest o tym tu:
„Dzieło Chrystusa zburzyło Rzym i niczego nie ulepszyło. Było więc tylko dziełem zniszczenia. Upadek Rzymu cofnął cywilizację o całe wieki, dopiero w tysiąc kilkaset lat później nadrobiono dystans pod względem kultury i prawa. Gdyby Rzym rozwijał się do dnia dzisiejszego, świat byłby lepszy — ten grzech chrześcijaństwo dźwiga na swoim sumieniu. Chrześcijaństwo bowiem nie jest siłą, lecz chorobą. Wymyślili ten kult przegrani i słabeusze, jako balsam dla takich samych nieudaczników, dla tych którym biologia poskąpiła żywotności i chęci walki. Żeby przetrwać, musieli wynaleźć ideologię gloryfikującą słabość, pokorę, ubóstwo i wyższość samoponiżenia, a oczerniającą siłę i tłumiącą zdrowy instynkt. Uczynili najwyższą cnotą niemoc pariasów, wymyślając poczucie winy, wyrzuty sumienia, łaskę, odkupienie i przebaczenie, bezwstydnie ściągając ludzkość do poziomu własnej nędzy, także intelektualnej. Ten sabotaż, ten bunt gałęzi nasączonej trucizną, bunt przeciw zdrowemu drzewu, zabił Rzym!”
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1061
Tu jeszcze wyjaśnienie – powyższe słowa nie są wypowiedzią gorliwego katolika Łysiaka. W jego powieści wkłada je w usta jednego z bohaterów. Sam Łysiak jest zdecydowanie przeciwny temu stwierdzeniu. Ale gdyby faktycznie chrześcijaństwo dobiło Rzym, musiałoby dobić i Bizancjum. Tym bardziej, że tam chrześcijan było więcej niż w cesarstwie zachodniorzymskim.
https://paradoks.net.pl/read/10183-wojny-w-imperium-rzymskim-recenzja
A także buntami ludów podbitych prowincji i własnej ludności, buntami niewolników i legionów, konfliktami pomiędzy różnymi stanami społecznymi, pomiędzy legionami a administracją państwową, a nawet pomiędzy legionami różnych prowincji, rywalizującymi o prawo do obwoływanie przez nie cesarzy. Zalegalizowanie chrześcijaństwa zaowocowało nasilającym się konfliktem legalnych już chrześcijan z poganami, których ci pierwsi usiłowali na siłę „nawrócić”. Dodatkowo same chrześcijaństwo było rozbite na różne zwalczające się odłamy. Jeszcze przed jego zalegalizowaniem miały w nim miejsce, obok „herezji” schizmy (https://pl.wikipedia.org/wiki/Donatyzm). Gwałtowne spory zwolenników „nicejskiego wyznania wiary” z arianami trwały wieki (https://pl.wikipedia.org/wiki/Arianizm). Spory ortodoksów „nicejskich” z monofizytami (https://pl.wikipedia.org/wiki/Monofizytyzm) w samym tylko Bizancjum, już po upadku Rzymu, przerodziły się w krwawe walki i prześladowania, podczas których obie strony mordowały przeciwników nawet w kościołach. I już od początku zalegalizowanego chrześcijaństwa narastał konflikt międy biskupami Rzymu, uważającymi się za jednoosobowych zwierzchników całego kościoła, a biskupami wschodu, zwłaszcza Konstantynopola, nie uznającymi prymatu biskupów Rzymu. Tu zaznaczyć należy, że przeróżne teologiczne spory w łonie chrześcijaństwa miały miejsce przede wszystkim na terenach wschodniego cesarstwa (Bizancjum), w którym dominował język grecki z jego wyrafinowanym filozoficznym słownictwem. Zachodnia część z prostą łaciną większości tych sporów po prostu nie rozumiała. I choć sporów tych było więcej na wschodzie, Bizancjum mimo to nie upadło.
Chrześcijaństwo w oczywisty sposób pogłębiło chaos i rozbicie w całym imperium rzymskim – na wschodzie i na zachodzie, ale to, że padł Rzym, a nie Konstantynopol wzięło się po prostu stąd, że ogromne fale obych ludów podczas wielkiej wędrówki zalały przede wszystkim cesarstwo zachodnie.
Gdyby wszystkie ruszyły na Bizancjum, padłoby ono, a nie Rzym.
Niewątpliwie natomiast najgorszą spuścizną po Rzymie było właśnie zalegalizowane przezeń chrześcijaństwo. Czym ono było i jest, pisał biograf Rothschildów – Ravage:
„Lecz nie zostawiliśmy was w spokoju. My wzięliśmy was w ręce i ściągnęliśmy z was piękna i wspaniała tkankę którą stworzyliście i zmieniliśmy cały kierunek waszej historii. Podbiliśmy was jak zadne z waszych imperiów nie było w stanie podporządkować sobie Afryki lub Azji. Zrobiliśmy to bez pocisków, bez krwi, bez wrzawy, bez jakiejkolwiek siły. Zrobiliśmy to wyłącznie dzięki potędze naszego ducha, idei i przy pomocy propagandy.
Zrobiliśmy z was ochoczych, nieświadomych nosicieli naszej misji dla całego świata, całego dzikiego świata i do niezliczonych jeszcze nie narodzonych przyszłych pokoleń. Niezupełnie rozumiejąc co my wam czynimy, staliście się powszechnymi agentami naszej rasowej tradycji, niosąc nasza ewangelie do niezbadanych jeszcze zakątków ziemi. Nasze plemienne prawa dały wam podstawy do wszystkich waszych świętych konstytucji i systemu prawnemu. Nasze legendy i ludowe opowiadania są świętą tradycją, kołysanką dla waszych dzieci. Nasi poeci wypełnili wasze hymny i modlitewniki. Nasza narodowa historia stała się niezbędna częścią nauk dla waszych pastorów, księży i naukowców. Nasi królowie, nasi mężowie stanu, nasi prorocy, nasi rycerze są waszymi bohaterami. Nasz starożytny mały kraj jest wasza Ziemia Świętą. Nasza naturalna literatura jest wasza Świętą Biblią. To co nasi ludzie myśleli i nauczali stało się nierozerwalną kanwą wplecioną w każde wasze przemówienie i tradycje tak ze nikt nie może być nazwanym wykształconym jeśli nie zna naszej rasowej spuścizny.
Żydowscy rzemieślnicy, żydowscy rybacy są waszymi nauczycielami i waszymi świętymi z niezliczonymi wyrzeźbionymi postaciami w niezliczonych katedrach wzniesionych dla ich pamięci. Żydowska panna jest waszym ideałem macierzyństwa i kobiecości. Żydowski zbuntowany prorok jest centralna figura w waszych religijnych modlitwach. My zlikwidowaliśmy waszych idoli, odstawiliśmy wasza rasowa spuściznę i zastąpiliśmy ja naszym bogiem i naszymi tradycjami. Żaden podbój w historii nie może by nawet porównywalnym z tym czystym i sprawnym opanowaniem was!
Jak to uczyniliśmy? Nieomal przez przypadek. Prawie dwa tysiące lat temu daleko w Palestynie nasza religia zaczęła popadać w rozkład i materializm. Handlarze zawładnęli Świątynią. Zdegenerowani, samolubni kapłani skorumpowali naszych ludzi i obrastali w majątek. Potem wyłonił się młody patriota-idealista, który obiegał teren nawołując do odnowienia wiary. Nie miał on zamiaru ustanowienia nowego kościoła. Tak jak inni prorocy przed nim, jedynym jego celem było oczyścić i rewitalizować starą wiarę. Zaatakował kapłanów i wyrzucił handlarzy z świątyni. To spowodowało konflikt z panującymi stosunkami i jego filarami, które podtrzymywały ten stan. Władze rzymskie, które okupowały państwo, obawiając się rewolucyjnej agitacji jako politycznej akcji zamierzającej do pozbycia się ich, zaaresztowały go, przeprowadziły sąd i skazały go na śmierć przez ukrzyżowanie, co było normalna forma egzekucji w tych czasach. Zwolennicy Jezusa z Nazaretu, głównie niewolnicy i biedni robotnicy w swoim smutku i zawiedzeniu, odwrócili się od świata i stworzyli braterstwo biernych pacyfistów. Dzielili pamięć swojego ukrzyżowanego lidera i żyjąc w komunie. Byli oni po prostu nowa sekta w Judei, bez siły i przyszłości, nie pierwszą i nie ostatnią.
Dopiero po zniszczeniu Jerozolimy przez Rzymian ta nowa sekta stała się widoczna. Patriotyczny Żyd imieniem Paul lub Saul zrodził ideę powalenia rzymskich mocy przez zniszczenie dotychczasowych morale rzymskich żołnierzy przez doktrynę miłości i nie stawiania oporu, która to głosiła mała sekta żydowskich chrześcijan. Stał się on apostołem Gentiles ( Gentile – nie obraźliwa nazwa nie-Żydów w przeciwieństwie do „goim”. przyp.- ww.) który to dotychczas był jednym z najbardziej aktywnych i prześladowanym członkiem grupy. Wykonał swoja prace tak dobrze, ze w ciągu 4 wieków wielkie imperium, które podporządkowało sobie Palestynę razem z połową świata, stało się ruiną i prawo które wyszło z Syjonu stało się oficjalną religią Rzymu.
To był początek naszej dominacji w świecie, tylko początek.(…)
Koniec jest jeszcze bardzo daleko. W dalszym ciągu panujemy nad wami. (…)”
https://opolczykpl.wordpress.com/2012/05/10/chrzescijanstwo-widziane-oczami-biografa-rothschildow/
https://opolczykpl.wordpress.com/2019/05/30/krystowierstwo-zydowski-spisek-faryzeusza-saula-z-tarsu/
Z czego więc Włosi mają być dumni? Czy z tego, że imperium budowano na trupach milionów, czy że za sprawą imperium rzymskiego zżydzona została kultura prawie całego świata?
A teraz krótko o wikingach…
Nie można mieć zastrzeżeń do ich dalekomorskich wypraw i do zakładania przez nich osad na ziemiach faktycznie niczyich, bezludnych. Również ich wyprawy handlowe jak i zakładane na zamieszkałych terenach pokojowe osady służące prowadzeniu handlu nie budzą żadnych zastrzeżeń. Ale już ich wyprawy łupieżcze, których jedynym celem była grabież, połączona z mordami, gwałtami i paleniem całych osad i miast w żadnej mierze nie może być powodem do dumy. Mam nadzieję, że przynajmniej część Skandynawów potępia te właśnie zbrodnicze, łupieżcze wyprawy wikingów.
No i mamy jeszcze Chiny. Mają one, i owszem, bardzo długą pisaną historię.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Chin
Ale czy może być ona rzeczywiście powodem do dumy? Już przed 3,5 tysiącami lat istniał tam feudalizm (ucisk i wyzysk ludności wiejskiej) oraz niewolnictwo. A samo państwo wielokrotnie rozpadało się na konkurujące części, najeżdżane i rządzone było przez obce dynastie, a także szarpane było walkami dynastycznymi, zabójstwami cesarzy i/lub ich konkurentów i buntami ludności. W sumie cała historia Chin ukazuje nam żądzę władzy, potęgi i bogactw widoczną u uprzywilejowanych elit – typowego wytworu cywilizacyjnego. Władzę, potęgę i bogactwa zdobywały i utrzymywały elity kosztem milionów ofiar. A już historia Chin w XIX wieku, gdy panoszyły się tam obce mocarstwa kolonialne, powodem do dumy być nie może. Zachwycać natomiast może Europejczyków najbardziej znana budowla Chin: wielki mur:
Tyle że nie spełnił on wielokrotnie swojego zadania:
„W jego historii mur był wielokrotnie skutecznie forsowany przez ludy z Wielkiego Stepu (Xiongnu, Turków i Mongołów). W końcu, po pokonaniu w XVII wieku dynastii Ming przez Mandżurów, mur znalazł się wewnątrz państwa następców Nurhaczego. W efekcie stracił jakiekolwiek znaczenie strategiczne.”
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_Mur_Chi%C5%84ski#Znaczenie
Choć przyznać należy, że był budowlą monumentalną.Tyle, że przy całej jego monumentalności był on przeklinany przez poddanych/niewolników, zmuszanych do jego budowy. Chińczycy do dzisiaj mówią, że każdy jego metr kosztował życie przynajmniej jednego budującego go niewolnika. Znacznie mniej znane wały na Ukrainie, zwane Żmijowymi, o łącznej długości 2000 kilometrów zapewne nie kosztowały aż tyle ofiar.
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBmijowe_Wa%C5%82y
I podobnie jak mur chiński nie powstrzymały fal różnych najeźdźców – jak choćby Hunów czy wieki później Mongołów. Czyli były mozoleniem się na próżno. Małe hordy najeźdźców można było rozbić bez tych umocnień. Wielkich hord nie powstrzymały. Współczesny zaś chiński imperializm gospodarczy także dla myślących ludzi powodem do dumy być nie może. Rabunkowa wręcz eksploatacja tzw. „bogactw naturalnych” (na wzór usraela i kapitalistycznego zachodu) kiedyś zakończy się wielkim krachem – gdy zasoby naturalne się skończą. Jeśli uwzględnimy przy tym niszczenie środowiska naturalnego w Chinach i w innych krajach eksploatowanych przez chiński przemysł, gwałtownie powiększające zniszczenia dokonywane przez usrael i cały zachodni kapitalizm, stwierdzić musimy, że Chińczycy w ich gospodarczym ślepym pędzie do spółki z zachodem podcinają gałęź, na której siedzimy wszyscy.
http://www.tygodnikzamojski.pl/artykul/49997/chiny-dzieci-zatrute-olowiem-wladze-tlumacza.html
Została jeszcze Rosja. Rosjanie dumni są z ich państwa, choć jeszcze 20 lat temu było w stanie upadku. Kilka lat „demokracji i prywatyzacji” wystarczyło, by oligarchowie (finansowi żołnierze Rothschildów) rozgrabili majątek narodowy i wpędzili w nędzę ponad sto milionów mieszkańców.
Owszem, w przeszłości i Rosja była państwem imperialistycznym, choć początkowy jej rozwój terytorialny, jeszcze w czasach Wielkiego Księstwa Moskiewskiego do pewnego stopnia był wytłumaczalny – jego władcy chcieli uwolnić ziemie ruskie spod mongolsko-tatarskiej dominacji oraz pragnęli zjednoczyć wszystkie ruskie ziemie pod swoim berłem. Było to oczywiście jednoczenie siłowe – wszak nie wszyscy mieszkańcy różnych ruskich księstw i księstewek chcieli być poddanymi Moskwy. Ale już wtedy Księstwo Moskiewskie atakowane było przez zaborczą Litwę, podbijającą lub uzależniającą od siebie kolejne ruskie księstwa:
„Zerwanie Krzyżaków ze Świdrygiełłą oraz uzyskanie przez polską dyplomację korzystnej dla Witolda bulli od papieża, spowodowało, że Witold mógł zająć się ekspansją na wschodzie. W 1404 Witold przyłączył do Litwy z pomocą wojsk polskich księstwo smoleńskie. Następnie, w roku 1406 uderzył na Księstwo pskowskie, a w latach 1406-1408 podjął trzy wyprawy przeciwko Moskwie, zakończone pokojem nad Ugrą. W 1409 roku wyprawił się na Psków, który zgodził się płacić mu daninę…”
https://pl.wikipedia.org/wiki/Witold_Kiejstutowicz#1401-1430_jako_Wielki_ksi%C4%85%C5%BC%C4%99_litewski
Wystarczy sobie zadać i spróbować odpowiedzieć na jedno pytanie, by prysnęła bajeczka o opisanym micie słowiańskim. Kto na masową skalę zajmował się brutalnym wyłapywanie Słowian by następnie handlować nimi jak zwierzętami? Otóż nie handlarze żydowscy, którzy przybywali na nasze ziemie ze złotem, by zamieniać je na świeży “towar”. Łowcami niewolników słowiańskich byli po prostu inni bracia Słowianie.
Komentarz do wypowiedzi powyżej: coś (ktoś) przeczy mojemu światopoglądowi (zagraża mu), więc muszę go spostponować, ośmieszyć, zanegować, choćby było to najbardziej prymitywne działanie.