Po ministrze finansów, który zaniechał poboru podatku od nobla Olgi Tokarczuk, ostatecznie dobił nas inny minister polskiego rządu – Piotr Gliński pospieszył z zapewnieniem, że wysupłał 700 tysięcy na tłumaczenia dorobku noblistki na wszystkie możliwe języki świata, czyli dorzucił się do funduszu szerzącego w świecie antypolską propagandę.
Bo teraz wszyscy Izraelczycy będą mogli przeczytać, że Polacy byli „właścicielami niewolników, większością, która tłumiła mniejszość i mordercami Żydów”.
Jak donosi strona Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w 2018 roku resort przeznaczył ponad 104 miliony złotych na instytucje dbające o pamięć, kulturę i dziedzictwo narodu żydowskiego.
- Wśród odbiorców dotacji znajdują się Muzeum Auschwitz-Birkenau, Żydowski Instytut Historyczny, Muzeum na Majdanku, Muzeum Polin. 4 202 419 zł.
- Ministerstwo przeznaczyło na projekty wspierające kulturę i dziedzictwo żydowskie z innych programów: Miejsca Pamięci Narodowej – 1 935 427 zł;
- Wspieranie Samorządowych Instytucji Kultury – opiekunów miejsc pamięci – 1 038 364 zł;
- Wspieranie opieki nad miejscami pamięci i trwałymi upamiętnieniami w kraju – 628 628 zł;
- Ochrona zabytków – 600 000 zł (na remont synagogi w Bobowej i synagogi Tempel w Krakowie).
- Z funduszy norweskich, lub raczej z ich marnej cząstki przypadłej Państwu Polskiemu, 10 mln euro przeznaczono na projekt realizowany przez Muzeum Polin.
Wśród wielu imprez kulturalnych związanych z 50. rocznicą wydarzeń marca ’68, spotkań autorskich, paneli, koncertów, wystaw i pokazów filmowych, był i teatr, no i niekończąca się lista państwowych mecenasów spektakli, a na ich czele Ministerstwo Kultury. Przywołajmy też innych sponsorów: TVP, Poczta Polska, Miasto Warszawa. W obchodach rocznicy spektaklami, recitalami i koncertami uczestniczyły finansowane z budżetu państwa: Teatr Narodowy, Teatr Wielki, Teatr Polski w Warszawie, Filharmonia Narodowa. Ministerstwo Kultury pokryło także koszty organizacyjne konferencji „Marzec ’68 – Ruch społeczny przeciw komunizmowi”, prezentacji multimedialnej „Zdjęcia, które Żydzi Polscy zabrali ze sobą”, prezentacji antysemickich rysunków prasowych, a także „Przerwana lekcja” – spotkanie b. uczniów łódzkiej Szkoły Żydowskiej im. Pereca”. W dodatku większość tych imprez odbyła się pod patronatem honorowym Prezydenta RP. W marcu przypadała również rocznica tzw. Obławy Augustowskiej. Jedynym teatrem, który zdecydował się uczcić pamięć pomordowanych Polaków, a nie „wypędzonych” Żydów, był Teatr Dramatyczny w Białymstoku, gdzie miało miejsce półamatorskie czytanie dramatu pt. Obława.
Gdy zestawi się ze sobą te dwa wydarzenia, ogarnia wściekłość, a na usta ciśnie się pytanie:
Jak to jest, że w niepodległej Rzeczypospolitej polska narracja historyczna jest tak wątła.
Jak to jest, że Polacy w tak małym stopniu mają instytucje kultury, które ich bronią i gdzie czują się bezpiecznie?
Jak to jest, że Polacy patrioci, którzy oddali życie za Ojczyznę nie mają żadnego głosu; dokładnie tak, jak chcieli komunistyczni ubecy, którzy ich mordowali i którzy w marcu 1968 uciekli do Izraela?
Jakby było tego mało, Ministerstwo Kultury sfinansowało dwa realizowane na Ukrainie międzynarodowe festiwale Brunona Schulza („podnoszące problem skomplikowanych relacji polsko-żydowsko-ukraińskich”), Międzynarodowy Festiwal Filmowy „Żydowskie Motywy”, Warszawski Festiwal Filmów o tematyce żydowskiej, III Przegląd Filmów o tematyce żydowskiej, Festiwal „Warszawa Singera”. Wydarzenia artystyczne związane z kulturą żydowską odbyły się także w Operze Podlaskiej, Filharmonii Pomorskiej, Filharmonii Podkarpackiej, Narodowym Forum Muzyki i Instytucie Teatralnym.
Do wypromowania Polski zmarnowano wspaniałą okazję – obchody 100-lecia Niepodległości. Po prostu chciało się płakać. Obchodom nie nadano żadnego wymiaru międzynarodowego. Bo nie było nim na pewno wprowadzenie do obiegu znaczka z okazji 70. rocznicy niepodległości Izraela, z izraelską flagą i napisem „wspólne dziedzictwo”. Jak i nie było sfinansowanie przez Glińskiego wystawy w Republice Południowej Afryki „Ślady Pamięci. Współczesne spojrzenie na żydowską przeszłość Polski”, promującej wiedzę o tysiącletniej historii polskich Żydów oraz współczesnych relacjach polsko-żydowskich.
W grudniu ubr. minister Gliński przeforsował w Sejmie i Senacie specjalną ustawę przeznaczającą 100 milionów złotych na renowację żydowskiego cmentarza w Warszawie. Za ustawą zgodnie głosowali wszyscy wybrańcy narodu, z PiS, PO, PSL i Kukiz’15.
I tu pytanie, dlaczego tak przejął się losem cmentarza?
W odpowiedzi nie obejdzie się bez teorii spiskowych – jest to zapłata za szabasową kolację, jaką wydał Jojne Daniels. A jeśli tak, to była to kolacja (i jarmułka, w którą przystroił się minister) bardzo dla Polski kosztowana, zwłaszcza że uczestniczył w niej również Mateusz Jakub Morawiecki, zaraz po szabasowej inicjacji premier.
I tu przypomnienie – gdy gminie w Warszawie (i pozostałym 8 gminom żydowskim) Rzeczpospolita przekazała wielki majątek, to pretekstem było, że dzięki temu zadba o żydowskie cmentarze. Tymczasem cmentarz jest w ruinie. Ale na koniec pocieszająca wiadomość – właściciel cmentarza „zgodził się”, poprzez długoterminową umowę, udostępnić teren w celu prowadzenia tam prac porządkowych. Są już pierwsze efekty – czytamy na łamach „Rzeczpospolitej”: Nekropolia przypominała gęsty las, jednak teraz wygląda zupełnie inaczej. Cmentarz oczyszczono z krzaków. Z terenu wywieziono 300 ciężarówek zmielonych samosiejek. Czyli dostali 100 milionów, a w zamian dali kilkaset ciężarówek śmieci.
Gazeta nie nadmienia przy tym, że na posprzątanym miejscu leżą żydowscy mordercy Polaków, tacy jak Józef Różański, i że w skrajnej biedzie żyje w Polsce 1,5 miliona ludzi, a więc tylu, ilu mieszka na obrzeżach cmentarza żydowskiego, czyli w Warszawie.
My natomiast nadmieniamy, że w 2018 na prace konserwatorskie na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie przeznaczono 930 tysięcy zł. Nadmieniamy też, że o ile pożydowskie mienie ma licznych „spadkobierców”, których w dodatku z dnia na dzień przybywa, to do dziedzictwa wymagającego nakładów materialnych, zblatowani z ministrem Glińskim Żydzi w Polsce i na świecie, nie poczuwają się wcale. I jeszcze jedno – Generalny Konserwator Zabytków w pismach okólnych skierowanych do wszystkich wojewodów wskazał cmentarze żydowskie jako jedną z priorytetowych dla służb konserwatorskich kategorię zabytków oraz wniósł o wpisanie do ewidencji zabytków wszystkich cmentarzy żydowskich. Wdraża też kosztowny projekt pełnej inwentaryzacji i oznakowania wszystkich cmentarzy żydowskich na terenie RP.
Po krokach mylących polską kulturę z żydowskimi cmentarzami, próg wytrzymałości Polaków przesunięto o kolejny szczebel – minister kultury podjął szokującą decyzję – otworzył kolejny ośrodek antypolskiej propagandy: Muzeum Getta Warszawskiego, mianując jego dyrektorem kierownika w Muzeum Polin, Alberta Stankowskiego. „Chcemy, żeby to była instytucja kultury niezależna, instytucja państwowa […] będzie także takim warszawskim, polskim odpowiednikiem Muzeum Holokaustu” – podkreślił z dumą. Jego zastępca Jarosław Sellin dodał, że na siedzibę muzeum zostanie pozyskany budynek szpitala dziecięcego przy ul. Siennej. Mówił też o potrzebie wybudowania podobnego obiektu poświęconego ortodoksyjnym wyznawcom judaizmu. Sellin potwierdził (w dodatku podczas antypolskiej imprezy w Muzeum Polin), że „Polska powinna poczynić jeszcze jeden wysiłek i zbudować muzeum chasydyzmu polskiego”.
A propos Sellina – dlaczego na rozdzielniku ujawnionej przez St. Michalkiewicza notatki MSZ tyczącej żydowskiego mienia bezspadkowego, znalazł się wiceminister kultury?
Czyżby o jego szerokich kompetencjach decyzyjnych wiedziano coś, czego my nie wiemy?
Zagadkę nieco wyjaśnia relacja Szewacha Weissa z wzruszającej rodzinnej uroczystości obrzezania najmłodszego potomka rabina Szaloma Ber Stamblera (z sekty Chabad, która przypisuje nie-Żydom pochodzenie od demonów): „Cała rodzina pięknie śpiewa, bo są nie tylko rabinami, lecz także kantorami, a do tego śpiewu przyłączył się zaproszony na tę uroczystość minister Jarosław Sellin, który – mam nadzieję, że się nie mylę – czuł się między nami jak między swoimi, a i my tak czuliśmy się w jego towarzystwie”. Sellinowi udzielił się zatem dar języków jidysz i hebrajskiego.
Gliński potwierdził, że oba muzea będą kosztować 32 miliony, i że przystąpił do działań na rzecz ustanowienia Muzeum w Treblince i budowy Muzeum w Sobiborze. Na to ostatnie ustalił dotację w kwocie 3 174 480 zł.
W październiku 2015 r. firma Ghelamco zakupiła w centrum Warszawy grunt pod budowę apartamentowca. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że stał na nim budynek Teatru Żydowskiego, a sprzedającym Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów. Podejrzaną transakcję media głównego nurtu przemilczały.
Ogłosiły natomiast: Stołeczny Teatr Żydowski przez najbliższy rok będzie „teatrem latającym”. Będzie występować w Klubie Dowództwa Garnizonu Warszawa. Doniosły też, że prezydent miasta i radni, decyzją z września 2018 r. postanowili przeznaczyć 150 milionów dotacji na rewitalizację i adaptację kamienicy przy ul. Próżnej 14, która stanie się stałą siedzibą Teatru. Czyli za grube miliony sprzedali siedzibę swojego teatru, a Polacy za jeszcze grubsze miliony urządzili im nową.
Od wielu lat książka Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak” funkcjonuje za Oceanem ukazując polskich chłopów jako zwyrodniałe, zboczone, antysemickie bestie, a jej duży wpływ na kształtowanie obrazu Polaków – zoologicznych antysemitów jest nie do przecenienia. Joanna Siedlecka ujawniła mistyfikację, ale kłamstwo nadal spełnia swoją rolę, Kosiński nadal jest czytany, a sztukę teatralną opartą na powieści wystawiono w… Klubie Dowództwa Garnizonu Warszawa.
26 czerwca 2007 to początek budowy Muzeum Historii Żydów Polskich, które kosztowało polskiego podatnika 360 milionów. Z budżetu państwa i budżetu Warszawy wydano na nie 180 milionów, a 140 dołożyło stowarzyszenie ŻIH, w 100 procentach dotowane przez Państwo. Wkład finansowy Lecha Kaczyńskiego, wówczas prezydenta Warszawy wyniósł 40 milionów i działka o powierzchni 12 929 m2 warta 130 milionów. Roczna dotacja na jego funkcjonowanie to 8,9 miliona. Dochodzą do tego liczne dotacje celowe na różne zadania, które muzeum planuje w każdym konkretnym roku, a od dnia powstania Muzeum dostało z budżetu państwa 200 milionów takich dotacji (czyli więcej niż Muzeum Narodowe).
Na „testament Lecha”, czyli także na wybudowanie tej monstrualnej i jawnie antypolskiej placówki, raz po raz powołuje się Duda. Jeśli dodamy do „testamentu” reaktywowanie loży B’nai B’rith, która stała się zapleczem koncepcyjnym i kadrowym Kancelarii Prezydenta, to zawołanie „wypełnić testament Lecha” musi wywołać okrzyk: Łapy precz od polskich muzeów! A propos – w zamieszczonej na stronie Muzeum informacji nie ma słowa o roli Lecha w jego powstaniu. Jest za to mowa, że patronat nad tworzeniem muzeum objął Aleksander Kwaśniewski.
Nawiasem mówiąc, na pogrzebie prezydenta Polski nie było nikogo. Na pogrzebie Peresa, byłego prezydenta małego Izraela byli wszyscy, w tym prezydent Duda.
PiS miał zdobyć władzę dla Polaków. Tymczasem odnosi się wrażenie, że zdobył ją dla kogoś innego. Przy czym, żeby było weselej, ci „inni” wcale nie widzą naczelnika partii jako jedynego plenipotenta na odcinku polskim. Bo i Schetyna i Czarzasty i Zandberg skutecznie licytują się z nim w filosemityzmie. I wielce zabawnie z perspektywy nowojorskich organizacji żydowskich wyglądać musi władza i opozycja w Polsce na wyścigi konkurująca o ich względy.
Dla Żydów robią wszystko. Aby to osiągnąć zapominają o polskim interesie narodowym. Ale I tak okazuje się, że wszystko na nic. Na nic 100 milionów na cmentarz, na nic nowe muzea. Czym częściej dokonują filosemickich gestów, tym bardziej są poniewierani. Och, żal mi tych wszystkich polityków PiS, tak się biedacy starają, żeby ich bracia Żydzi pokochali, a tu rezultaty słabe, oj słabiutkie – odwdzięcza się Jacek Leociak, dyrektor Centrum Badań nad Zagładą Żydów, przytaczając najnowsze wyniki, prowadzonych za państwowe pieniądze, badań nad antysemityzmem Polaków.
I chyba czas najwyższy powiedzieć: nowojorskie organizacje żydowskie nie potrzebują w Polsce filosemitów, bo tych mają dużo, nawet w nadmiarze. Potrzebują antysemitów i… miliardów dolarów, które antysemici im wypłacą..
Myli się też Gliński, że budowanie nie jednego, a dziesięciu żydowskich muzeów coś tu zmieni, i żę tłumaczenie książek Tokarczuk odsunie od Polski groźbę żydowskich roszczeń. Oni nie przewidują żadnego kompromisu, żadnej linii granicznej, po osiągnięciu której dadzą nam spokój, gdyż ich świadomie przyjętym celem jest maksymalne upokarzenie Polski.
22 Listopada 2018 r. Loża B’nai B’rith w liście do premiera domaga się dymisji ministra. Chodziło o słowa: „Język, którym mówi się o PiS, ma wykluczać, unicestwiać, ma nas odczłowieczać, delegitymizować, mamy być tak traktowani, jak Żydzi przez Goebbelsa”. W imieniu loży głos zabrał Sergiusz Kowalski: „przykrość, jaką może odczuwać krytykowany polityk, ma się nijak do losu milionów pomordowanych […] lekkość, z jaką żongluje nimi w politycznych przepychankach uwłacza pamięci ofiar nazizmu. Oczekujemy, że przeprosi Pan publicznie Żydów za swojego ministra i niezwłocznie zdymisjonuje go, bo przekroczył wszelkie granice przyzwoitości”. Do sprawy odniosła się ambasador Azari, zalecając Glińskiemu wizytę w Jad Waszem, bo „wypowiedź świadczy o głębokiej ignorancji oraz braku wrażliwości. Nie oczekuję przeprosin. Ja po prostu nie chciałabym widzieć więcej takich cytatów” – stwierdziła z właściwą sobie delikatnością. „Faszyzm, hańba, skandal” – tak rabin Schudrich wyraził się o Marszu Niepodległości, na którego czele maszerował Piotr Gliński. „Ludzie się boją i to nie jest miejsce, w którym Polska powinna być w setną rocznicę niepodległości” – ogłosił z kolei Jojne Daniels, z którym niewiele wcześniej Gliński spożył szabasową kolację. Skąd taki tupet wobec człowieka, który tyle zrobił dla Danielsa, Azari i B’nai B’rith? Skąd tyle pogardy i pomiatania wobec największego proizraelskiego fanatyka w obozie rządzącym?
Jeszcze większym problemem jest Muzeum Auschwitz-Birkenau. To też placówka w całości finansowana przez Ministerstwo Kultury, i też wykorzystywana do oskarżeń Polaków o współudział w holokauście. To tu tendencyjnie pomijane są polskie ofiary niemieckich zbrodni. Dyrektor Piotr Cywiński finalizuje właśnie program wyczyszczenia pamięci KL Auschwitz z polskich naleciałości.
Udział Polaków w martyrologii więźniów obozu spycha na margines, a byłych polskich więźniów traktuje jak natrętów. Na teren muzeum nie wolno wnosić biało-czerwonych flag, zabronione jest śpiewanie polskiego hymnu. Gwiazdy Dawida wnoszone są natomiast bez ograniczeń. Budżet Muzeum wynosi 23 miliony, w tym udział Państwa 92,3 procent. W ciągu ubiegłych 70 lat polski podatnik wydał na jego utrzymanie miliard złotych. I jeszcze jedno – przy okazji batalii medialnej ws. ustawy o IPN, przypadkowo dowiedzieliśmy się, jak to przedstawiciel państwa Izrael postulował usunięcie z przemówienia premiera wzmianki o niemieckim sprawstwie holokaustu. I sam fakt, że podjął taką interwencję mówi właściwie wszystko.
Fakt, że powstały muzeum Polin, getta i chasydów, zanim powstało Muzeum Historii Polski jest jasnym sygnałem wysłanym do Polaków, że to nie ich historia jest najważniejsza. Można by to podsumować innym zdaniem – szczery polski patriota Alfred Lampe powiedział kiedyś do Wandy Wasilewskiej: „Ależ Wando, na ch*j nam Wojsko Polskie, mamy przecież Armię Czerwoną”.
Dziś minister Gliński nie tyle słowem, co czynem mówi Polakom: „Ależ drodzy rodacy, na ch*j wam Muzeum Historii Polski, mamy przecież Muzeum Historii Żydów Polskich”.
W powijakach jest projekt utworzenia muzeum Kresów Wschodnich. Wprawdzie Ministerstwo Kultury wyznaczyło jego siedzibę w Lublinie, jednak sama placówka działa tylko teoretycznie i w dodatku pod kuriozalną nazwą „Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczypospolitej”. O polskości w nazwie ani słowa, mimo że ma dotyczyć historii i dziedzictwa stanowiących o połowie naszej tożsamości narodowej.
Wg dostępnych danych, w 2017 r. Ministerstwa Kultury na ratowanie polskiego dziedzictwa na Kresach przeznaczyło niespełna 9,5 mln zł. Gdy dodamy do tego środki Senatu w wysokości 1,1 miliona, to łącznie daje to 10,6 mln zł, czyli 10 razy mniej niż na żydowski cmentarz. Kiedy w Senacie zaklepano 100 mln na cmentarz, nadeszła jeszcze bardziej druzgocąca informacja – Polska wycofuje się z projektu renowacji Cmentarza Orląt Lwowskich, po sprzeciwie strony ukraińskiej.
Dzięki „Liście Schindlera” świat dowiedział się, jak to dobry Niemiec ratował dobrych Żydów przed złymi polskimi nazistami. Dzięki „Naszym, matkom, naszym ojcom” świat dowiedział się, że Soldaten w czasie wojny byli grzecznymi chłopakami, a AK to banda antysemitów. A Polska? Owszem, nakręciła film „Generał Nil”, ale żadna polska ambasada go nie pokazała, może dlatego że w filmie żydowskie nazwiska mają wszyscy oprawcy bohatera. Marzy nam się hollywódzka epopeja o bohaterach, których nam nie brakuje. Nie brakuje też pieniędzy, ale instytucje państwowe szczodrze wydają je na dzieła o żydowskich zbrodniarkach, w dodatku z sugestią, że trzeba je beatyfikować. Na film „Zaćma” o Lunie Brystygierowej minister kultury i podległy mu Polski Instytut Sztuki Filmowej wydał 3,5 miliona. Daje to 32.110 zł na nakręcenie jednej minuty filmu. Stalinowska sadystka płk Helena Wolińska-Brus, dzięki 3 milionom państwowej dotacji uwieczniona została w filmie „Ida”. W tym przypadku jedna minuta filmu o Fajdze Mindze Danielak kosztowała 37.974,68 zł. Mamy więc do czynienia z oczywistą dewiacją – Polska sama sobie przyprawia antysemicką gębę. Komu zależy, by tak było? Odpowiedź znajdziemy po przypomnieniu sobie, kto wybudował Muzeum Polin, i kto sprowadził lożę B’nai B’rith.
Maria Dąbrowska pisząc w swych Dziennikach o nakręconym w stalinowskich czasach antypolskim filmie alarmowała:
„Ten film ukazuje najoczywiściej, że jesteśmy rządzeni nie tylko przez obcych, ale przez zdecydowanych wrogów narodu polskiego”.
Kiedyś Wałęsa na spotkaniu z nowojorskimi biznesmenami powiedział: „jedźcie do Polski zakładać biznesy, bo tylko na głupocie Polaków można zarobić pieniądze”.
Czy jednak Wałęsy nie przebił we wszystkim Gliński?
Wydaje się, że to, czym powinno zajmować się Ministerstwo Kultury jest oczywiste. Mówi o tym zresztą sama jego nazwa. Tymczasem szokuje pomysłami – organizuje i finansuje przedsięwzięcia na rzecz walki z antysemityzmem.
Tak było, gdy wiceminister Magdalena Gawin radośnie, tłustymi łapkami klaskała podczas przemówienia izraelskiej ambasador, która dziękując rządowi za reakcję na reportaż TVN o neonazistach, schlastała rząd za to, że walcząc z określeniem „polskie obozy” zaprzecza Holokaustowi.
Podczas zorganizowanej w Muzeum Polin konferencji „Zjawisko antysemityzmu w Polsce: diagnoza-konsekwencje-metody przeciwdziałania”, ta sama Gawin ogłosiła: W małych polskich miasteczkach powinna być wypracowana jakaś przestrzeń, by lokalna społeczność mogła tam spotkać się z przyjeżdżającymi do Polski Żydami. Gawin powiadomiła, że skierowała już odpowiednie pismo do podległych sobie wojewódzkich konserwatorów zabytków, żeby zabezpieczyć cmentarze żydowskie, a także „te miejsca, w których ich nie ma”. Rejestrację ONR uznała za sprzeczną z konstytucją, dodając, że „jego delegalizacja jest w jakiejś perspektywie niezbędna”. Na koniec stwierdziła: „wszystkie instytucje kultury są powołane do zwalczania antysemityzmu”.
Nawiasem mówiąc postulat delegalizacji ONR, który z tak szczególną pilnością podchwyciła, wyraził też właściciel TVN (oraz rabin Schudrich). A propos TVN – oficjalnie nie ma w naszym kraju medium żydowskiego. Jest jednak „Wyborcza” i należące do niej Radio TOK FM, które swe nagrody rozdaje w budynku Muzeum Polin. To przed kamerami TVN i mikrofonem TOK FM Gross wygłosił wykład w poznańskim Teatrze Polskim, zbudowanym w 1875 r. ze składek Polaków zmagających się z germanizacją. A tak w ogóle to cieszmy się, że TVN jeszcze nie kazała Glińskiemu skuć z fasady napisu „Teatr Polski”.
Co roku Ministerstwo Kultury przydziela dotacje dla czasopism społeczno-kulturalnych i co roku preferuje tytuły lewackie. Wśród nich jest „Krytyka Polityczna”. Jej wydawca – Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego tylko w ubiegłym roku otrzymało 118,5 tysięcy, znaczne sumy od powstającego Muzeum Historii Polski i Instytutu Teatralnego oraz 139,8 tysięcy od samorządów Warszawy i Gdyni (zmalały natomiast jego wpływy z tytułu składek członkowskich – z 2,4 do 1,9 tysięcy).
W zamian za to „Krytyka Polityczna” zamieściła na swych stronach list otwarty przeciwko wzniesieniu przed Muzeum Polin pomnika upamiętniającego Polaków, którzy podczas wojny ratowali Żydów. Podkreślmy, że mowa była o postawieniu pomnika w centrum stolicy Polski i że wszyscy autorzy listu są obficie dotowani przez ministra kultury. Przypomnijmy też, że gdy poprzedni minister kultury wysłał jako reprezentantkę polskiej kultury na Biennale Sztuki w Wenecji mieszkankę Tel Awiwu, częścią polskiej ekspozycji był film „Mary Koszmary”, w którym rolę główną grał Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny „Krytyki Politycznej”.
Stojąc na ruinach Stadionu X-lecia krzyczał:
„Żydzi! Rodacy! Ludzie! Ludzieeee!!! Chcemy, aby do Polski wróciło trzy miliony Żydów i abyście znowu z nami zamieszkali. Potrzebujemy was! Prosimy, wróćcie!”.
Na polskim stoisku można było obejrzeć filmową trylogię opowiadającą o losach Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce, którego liderem jest Sierakowski i który na stronie internetowej organizacji pisze:
Oto moje propozycje zmian:
1. Polskie obywatelstwo dla wszystkich imigrantów.
2. Podatek „reintegracyjny” pokrywający koszty sprowadzenia trzech milionów Żydów do Polski.
3. Hebrajski jako drugi oficjalny język w Polsce.
4. Izba Mniejszości zamiast Senatu.
W czerwcu 2012 Sierakowski zwołał w Berlinie I Kongres Ruchu, na którym omawiano „powrót 3,3 mln Żydów do Polski”.
Inny redaktor pisma, niejaki Jakub Czupryński, odważnie oznajmił, że Polska powinna przyjąć nie 3,3, lecz 16 milionów Żydów, ponieważ to Polacy powinni znaleźć się w mniejszości, a drugi stwierdził, że Polacy nie zdążyli wymordować wszystkich Żydów, bo uprzedzili ich w tym Niemcy.
W Polsce zarejestrowanych jest tysiące stowarzyszeń. Wiele z nich to organizacje pozarządowe, ale środki na utrzymanie mają jak najbardziej rządowe, bo pochodzą z podatków obywateli. To żerujące na pieniądzu publicznym polipy, przepuszczające rokrocznie 600 milionów złotych z budżetu centralnego. Dziś nie wykrada się gotówki z kasy pancernej. Dziś zakłada się organizację pozarządową.
Nie jest też rzadka sytuacja, w której jedna organizacja otrzymuje wsparcie z kilku ministerstw. Jak i też rzadka nie jest sytuacja, gdy organizacje te przerzucają pieniądze rządowe między sobą, co przypomina klasyczne „pranie brudnych pieniędzy” – „brudnych” bo służących do obrzucania błotem Polski i Polaków. Polska broni się słabo. Nie bronią jej rządowe instytucje do tego powołane.
Przeciwnie, spora część oszczerstw na temat Polaków powstaje w organizacjach finansowanych przez te instytucje. Mamy do czynienia z oczywistą dewiacją – sami sobie przyprawiamy antysemicką gębę. Dlaczego tak się dzieje? Powód jest prosty – głos mają w nich ludzie, którzy świadomie działają przeciwko interesom Państwa Polskiego.
Co robić?
Skończyć z szaleństwem wznoszenia żydowskich muzeów.
Żądać, by Żydzi stawiali te muzea, jako wotum wdzięczności za gościnność Polaków.
Budynek, w którym w czasie wojny mieściła się siedziba żydowskiego Gestapo, miał adres Leszno nr 13, i właśnie ten budynek niech sobie kupią Żydzi i przeznaczą na muzeum getta.
W Palestynie istnieje państwo, któremu Niemcy wypłacili miliardy. I za te miliardy niech upamiętniają swoją historię.
Dokonać inwentaryzacji samorządowców-szkodników, mylących polską kulturę z żydowskimi cmentarzami, a na jej podstawie głosować w wyborach samorządowych. Artystyczne prowokacje funduje Ministerstwo Dziedzictwa Narodowego i inicjują „narodowe” galerie i „narodowe” teatry. Skończyć zatem z hipokryzją nazywania ich „narodowymi”.
A może rację mają ci, którzy twierdzą, że kulturze polskiej dobrze by zrobiło zlikwidowanie tych „narodowych” agend?
Krzysztof Baliński
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.