Rodowód chrześcijaństwa jest zupełnie inny, niż powszechnie sądzą ludzie wierzący. Umiejętność czytania symboliki, która jest sekretnym językiem wtajemniczonych, dopiero pokazuje jak daleko w mroki historii sięga rodowód nie tylko tej religii.
Wiedza na temat religii chrześcijańskiej wtłaczana od pokoleń ogromnym rzeszom wyznawców, niewiele ma wspólnego z prawdą i jest jedynie publiczną osłoną zupełnie innej, prawdziwej wiedzy. Ta wiedza z całego świata, wycofana z obiegu i sięgająca kilkudziesięciu tysięcy lat wstecz, jest zgromadzona w Tajnej Bibliotece Watykańskiej. Podziemne jej pomieszczenia mają długość według różnych danych od 20 do 90 kilometrów.
Wiedza ukryta z okresu kilkudziesięciu tysięcy lat i wycofana z obiegu, także dzięki podbojom kolonialnym różnych ludów w ostatnich wiekach, jest dorobkiem wszystkich pokoleń ludzkości. Dostępna jest jednak tylko nielicznym wtajemniczonym, za dostępem według poziomu wtajemniczenia. Wiedza zastrzeżona dla nielicznych, daje im wielką władzę. Wtajemniczeni są członkami tajnych organizacji masońskich i innych.
Wielu wierzących walczy z masonerią, jako zagrożeniem Kościoła Katolickiego i całego chrześcijaństwa, kiedy ta religia i jej odłamy od początku istnienia są przesiąknięte i kierowane przez tajne organizacje o charakterze masońskim. Przykładem może być Loża Masońska P2, mocno powiązana, jeśli nie kierująca Watykanem, a tym samym całym Kościołem Katolickim.
Potwierdzeniem tego jest niedawne spotkanie ( na zdjęciu poniżej ) we Włoszech przywódcy Chin, mocarstwa gospodarczego nr 1 w świecie, z księciem malutkiego księstwa Monako. Wyjaśnieniem tego dziwnego spotkania “liliputa” ze “słoniem” , na życzenie przywódcy Chin Xi Jinpinga, jest to, że Monako jest siedzibą bardzo potężnej i tajemnej monakijskiej loży masońskiej, znanej również jako P2.
http://www.xinhuanet.com/english/2019-03/25/c_137920727.htm
Palenie książek zapoczątkowane przez księży katolickich w Gdańsku ( co prezentuje poprzedni artykuł) jest nawiązaniem do bardzo wielu tego typu praktyk od początku istnienia chrześcijaństwa. Przyznać też trzeba, że w okresie ostatnich 30 lat wydaje się bardzo dużo i coraz więcej książek wątpliwej jakości, w tym wręcz destrukcyjnych społecznie, a wycofuje się książki wartościowe, drukowane także w PRL-u. Wtedy udział książek wartościowych w całym wolumenie druku był nieporównywalnie większy niż obecnie.
Pod pretekstem walki z czarodziejstwem, pogaństwem, szatanem czy masonerią wycofuje się też wiedzę, zwłaszcza z bibliotek, która poważnie narusza narzucony od wieków światopogląd. Jeśli Hierarchia i dowodzony przez nią kler próbuje wyeliminować u ludzi świeckich symbolikę i wiedzę czarodziejską, pogańską, szatańską i masońską, to powinien zacząć od siebie, gdzie znajdzie jej najwięcej: w księgach, obrazach, symbolice obiektów sakralnych, a zwłaszcza w Tajnej Bibliotece Watykańskiej.
Poniższy film dokumentuje symbolikę chrześcijaństwa jako sekretny język oraz jej rodowód sięgający daleko w mroki historii. Film uzupełniliśmy wymową wizualną 13 rzeźb i płaskorzeźb z Watykanu.
Redakcja KIP
O nieważności chrześcijaństwa.
Dzieje świata mroku, cześć I
[ Proszę skopiować jeden z tych linków poniżej i wkleić do wyszukiwarki, aby otworzyć film, ponieważ cenzura “wujka” google uniemożliwia wstawienie filmu na stronę lub bezpośrednie otwieranie się linku z filmem, co pozytywnie świadczy o wadze poruszanych w filmie zagadnień – red. kip]
https://youtu.be/eceAc7pmS-U
https://www.youtube.com/watch?v=eceAc7pmS-U&feature=youtu.be
Opublikowano za: Kompozytor Piękna 30 gru 2016
Od Redakcji KIP:
W uzupełnieniu do filmu polecamy obejrzenie zestawu rzeźb i płaskorzeźb z Watykanu, których ogólna wymowa i zawarta symbolika mówi sama za siebie.
Czy to jest głowa Boga ? czy… szatana ?
Czy to jest sztuka katolicka?
Źródło: http://radiocristiandad.wordpress.com/2011/06/05/el-arte-siniestro-del-vaticano/
Jakie założenie – taki i dowód.
„O nieważności chrześcijaństwa”.
= = kto tak twierdzi i na podstawie czego? Dla kogo ważne chrześcijaństwo? A dla kogo nieważne?
Jako pierwsze, należało by wiedzieć, co to jest chrześcijaństwo.
Każdy może sobie wykoncypować coś własnego, co mu koniecznie NIE będzie pasować i będzie on to odrzucać z wielkim uporem. Jaki to ma sens?
Według tego, co można się dowiedzieć i czego ja się dowiedziałam, to sprawa jest w sumie prosta:
dla stworzenia Gry Kosmicznej Bóg Wszechmogący „podzielił się” na część aktywną i pasywną – Obserwatora tej Gry. Część aktywna to Adi Shakti, czyli Ta, Która Stworzyła Wszystko.
[Jest oczywistym, że katolicy mając wgrany algorytm katolickiego konceptu wyglądu/istnienia Boga, obracają się tylko w granicach dozwolonych przez katolickie dogmaty. Wolno im, bo katolik czy nie katolik, to jednak ma wolną wolę i może w związku z tym robić, co uważa za słuszne. Nawet wówczas, gdy opiera się na fałszywej wiedzy.]
Wszechświat został zbudowany „na paraboli”. Jako pierwsze powstała Virata, czyli twór, w którym Bóg umieścił Inkarnacje. Nie podlegają One procesowi Ewolucji, nie uczestniczą więc aktywnie w Grze Kosmicznej. Ich zadanie polega na tym, żeby „wyrównywać/przyspieszać” wibracje. Wszystko, co żyje i istnieje, ma określony zakres częstotliwości, a więc swoiste wibracje.
One, „przemieszane” z tymi a nie innymi związkami chemicznymi, również mającymi wibracje, tworzą kombinacje ptaków, kwiatów, ziemi ornej, zwierząt z futrem czy bez, no i ludzi. Same związki chemiczne bez Tchnienia Boga, czyli tych swoistych dla każdego stworu wibracji, byłyby „nieczynne”.
Ludzie, postępując niezgodnie z Naturą Rzeczy, powodują spowalnianie wibracji co w efekcie doprowadza do martwoty, zastoju, stagnacji, czyli śmierci.
Tak jak wymieszanie wszystkich, najpiękniejszych kolorowych farb powoduje powstanie burej, nieprzyjemnej masy, tak samo mieszanie bezrozumne między gatunkami czy płciami – może przynieść tylko gremialne unicestwienie różnorodności, a więc i piękna. Dodatkowo ujednolicenie spowoduje brak możliwości wymiany cech – tych lepszych, ale i tych gorszych, przeznaczonych do zaniku ale ważnych na danym etapie rozwoju – co w efekcie spowoduje zahamowanie rozwoju z braku elementów do wymiany „naprawczej”.
Widzimy to w rolnictwie, widzimy na polach i w sadach: nie ma ptaków, nie ma kwiatów, nie ma owadów, nie ma robaków w glebie – jest martwota gwałcona chemią by wymusić na Matce Ziemi płodność.
Ale przecież także widzimy już wszyscy, że człowiek jest na pozycji przegranej i nie może na Matce Ziemi niczego wymusić.
Zadaniem człowieka – jakie mu Bóg wyznaczył – było/jest uczestnictwo w Grze Kosmicznej, w Ewolucji umożliwiającej człowiekowi stały rozwój – DUCHOWY. W tym celu do dyspozycji człowieka Bóg w swojej aktywnej formie Adi Shakti postawił cały świat materialny.
Ciało człowieka miało być tylko nośnikiem Ducha, czyli odbicia Boga Wszechmogącego w człowieku tak, by człowiek jako uczestnik Gry mógł na którymś tam etapie osiągnąć doskonałość, czyli być nośnikiem takich wibracji, które stały by się tożsame z tymi, jakie ma Bóg.
To właśnie miało być to zjednoczenie z Bogiem – ta właśnie zgodność wibracji.
Ale człowiek odrzucił część boską, w jaką go Bóg wyposażył i całą uwagę skierował człowiek na materię.
Człowiek zapragnął całą materię sobie podporządkować, być jej panem ale sztuka ta się nie udała, ponieważ człowiek stanowiąc część tej właśnie materii – jest obiektem przemijającym, śmiertelnym i nie tylko, że nie jest w stanie nad materią panować, ale także podlega procesom jej rozkładu.
I daremne kompletnie są wysiłki jakie czyni człowiek, by „zatrzymać młodość” czy stać się „nieśmiertelnym”. Nie ma i nie będzie takiej możliwości, a wszelkie próby dokonania tego odbijają się na człowieku bardzo niekorzystnie: stare baby udając nastolatki pompują sobie piersi silikonem tak, są one niemal wymionami; szprycują sobie usta by mieć nadobne, a wyglądają te usta tak, jakby je kochanek ręcznie opracował bijąc po twarzy. Wysysanie „tłuszczu”, powiększanie penisów, farbowanie włosów albo ich doklejanie czy przyszywanie – czego to ludzie już nie próbowali a i tak schodzą z tej Ziemi jako trupy – już po paru dniach nieświeże i cuchnące, jeśli nie na czas skremowane albo zakopane w grobie.
Dzisiejsze religie są tak wynaturzone, że nie prowadzą człowieka drogą rozwoju duchowego, a jedynie trzymają za twarz, by nie było ogólnoświatowego mordobicia, choć dziś to już nawet też nie jest jak było kiedyś i „muzułmanie” mają być ponoć przyczyną III-ej wojny światowej.
Prawosławni wojen nie chcą, katolicy już wymordowali przez stulecia co najmniej pół świata, no to teraz demony postawiły na „muzułmanów”. Jak widzimy, nie są oni chętni by dać się wciągać w wojny, ale są nieustannie opracowywani pod tym kątem, tak by „chrześcijanie” doprowadzeni do desperacji (pozbawieni katolickimi doktrynami rozumu) w końcu zechcieli zrobić wojnę przeciw „muzułmanom”.
Rodowód chrześcijaństwo ma jeden i to prawdziwy: Jezusa.
Gdy było już oczywiste, że ludzkość zeszła zbyt daleko ze ścieżki rozwoju (różne sodomy i gomory, kanibalizmy i ofiary z ludzi, niewolnictwo, zboczenia i głównie pedofilia), wówczas Bóg „postanowił” przypomnieć ludziom zagubione przez nich prawdy.
Podstawową prawdą było i jest, że człowiek posiada przemijające ciało ale nieśmiertelną Duszę. Ciało jest nośnikiem tej Duszy w czasie uczestnictwa w Grze Kosmicznej.
Nie ma dwóch identycznych ludzi, tak samo jak nie ma dwóch identycznych zwierząt i nie ma dwóch identycznych roślin i nie ma dwóch identycznych owadów, chmur, dni i lat.
Wszystko jest przechodnie, płynne, nieuchwytne i nie można tego w żaden sposób zatrzymać.
I tak jest doskonale!
No więc w momencie, gdy ludzie zbyt się od zasad oddalili, inkarnował Jezus by przypomnieć ludziom te zasady i poprzez swoją „śmierć” pokazał, że Dusza jest nieśmiertelna. A więc człowiek może zmartwychwstać – być może chodziło tu o pokazanie zasady reinkarnacji?
Na ile ludzkie mózgi były w stanie zrozumieć Misterium i co z tym zrobiły, to już inna sprawa.
Ale jak widzimy, było to coś niesłychanie ważnego tak, że mogła powstać z tego religia faktycznie nauczająca dobrych zasad, jakimi powinien kierować się człowiek w swoim życiu doczesnym.
Nie jest winą Boga, że ludzkie ego się usamodzielniło i bałwochwalczo zaczęło czcić materię – czyli złoto, bogactwo i gdy to dany osobnik już osiągnął, zapragnął on władzy nad ludźmi. Tak powstało niewolnictwo. Tu były istotne dwa czynniki: jeden – to ten diabelski, brutalny i bezwzględny w dążeniu do osiągnięcia władzy nad ludźmi,
no i drugi – ten nieświadomy Nauk Boga, Nauk Jezusa, co spowodowało brak wiary w Boga i tym samym zdanie się – TCHÓRZLIWE !!! – na łaskę i niełaskę demonów chcących władać światem i ludźmi.
Wątek rozwija mi się kolosalnie, w każdym kierunku i być może piszę nieco niespójnie, chcąc przekazać wszystko naraz. Nic to. Komu za trudne, niech nie czyta.
Więc z jednej strony mieliśmy bezwzględność osobników demonicznych, żądnych bogactw i władzy, a z drugiej mieliśmy do czynienia z ludźmi nie wierzącymi w Opiekę Boga i dlatego oddającymi się/poddającymi się władzy demonów.
Co to jest wiara w Boga?
Jest to czymś w rodzaju wewnętrznego przekonania, że jest to coś słusznego, prawdziwego i dla nas dobrego. Nie może to być weryfikowane przez algorytmy jakimi posługuje się mózg, ponieważ w momencie takiej weryfikacji przestaje to być wiarą.
Wiary nie można i nie ma potrzeby udowadniać. Taką ma ona cudowną naturę.
Dlatego wierzy się sercem/intuicją, a nie mózgiem.
Mózg to ma służyć do tzw. nauki.
Wiara nie jest podporządkowana żadnym ograniczeniom i nigdy się ona takim ograniczeniom nie podda.
Dlatego katolicy nie są ludźmi wiary, ale jedynie wyznawcami papieżych dogmatów – czyli podporządkowali się oni ludzkim wymysłom, wszak papieże są zwykłymi śmiertelnikami. A że jeden drugiego „wynosi na ołtarze”? A co to zmienia w rzeczywistości? Nawet najpiękniej zabalsamowany papież to przecież trup, mumia, nieboszczyk, nieżywy i nic go nie wskrzesi. A co najwyżej jego szkodliwe, demonie wibracje mogą być uaktywnione i przy ich pomocy można niektórym ludziom zepsuć psychikę – jeżeli ci ludzie na to przyzwolą.
Nie wiedząc – z braku informacji – tak naprawdę, czym jest wiara, Kim był Jezus i co to oznacza „chrześcijaństwo”, możemy tylko dziko spekulować według własnych doświadczeń życiowych i a to odrzucać Jezusa jako „obrzezanego żyda”, a to łzawo modlić się do Niego żebrząc o jakąś litość i pomoc będąc w nieszczęściu.
Widzę, że jest już trzecia strona, to będę się streszczać.
W czasie „chrztu” ludzka jednostka niemowlęca, z niewykształconym jeszcze systemem subtelnym (brak algorytmów kontrolnych), jest przez katolickich księży programowana na posłuszeństwo (blokowana), ale w sposób jak widać wielokrotnie/wielopoziomowo zamaskowany.
Ludzie nawet nie zgadzając się z katolicyzmem nie są w stanie się od niego uwolnić. Nie mogą oni „dopaść” tych algorytmów, które ich zniewalają i dlatego każda próba uwolnienia się z tej niewoli to porażka. Ludzie mają tak wgrane iż wtedy, gdy się temu chcą przeciwstawić, mają wrażenie że walczą sami ze sobą. Nie ma wówczas w nich miejsca na wiarę i odrzucając katolicyzm mają oni wrażenie, że odrzucają Boga.
To jest szatańska zagrywka.
Boga człowiek w praktyce nie może odrzucić, ponieważ Bóg to Tchnienie Życia w każdym człowieku. Można więc nie praktykować wiary w Boga, ale nie można usunąć z siebie Jego Tchnienia.
Człowiek ma do wyboru: iść drogą, która jest mu przeznaczona przez Ewolucję
– rodzice, z jakich się rodzi;
– cechy jakich nabywa rodząc się z takich właśnie rodziców;
– okoliczności, w jakich się rodzi w tym a nie innym mieście/kraju itp.
to są dane bazowe, z których dany człowiek ma skonstruować najlepsze, co może.
Odejście od tego jest możliwe, ale to jest wówczas ta druga droga:
destrukcja,
zagubienie w życiu,
brak orientacji siebie samego i otoczenia,
rezygnacja z zasad i przyjmowanie obcych algorytmów za własne.
Kiedy ma się algorytm własny? Można przyjąć, iż wówczas, gdy zgromadzimy właściwą ilość informacji, przetworzymy je według pewnych schematów – jak wychowanie przez rodziców w takim a nie innym stylu, nauka w szkole czyli informacje uznane za korzystne dla ucznia, wiedza fachowa i środowiskowa, umożliwiająca względnie beztarciowe funkcjonowanie w społeczeństwie – i na zasadzie wolnej woli decydujemy, że daną rzecz postrzegamy tak właśnie a nie inaczej i kierujemy się tym jako własnym credo.
To wszystko jest kwestią ułamków sekundy, a chodzi o to, by mieć nad tym kontrolę, czyli być tego świadomym, czyli widzieć, co się w nas dzieje.
Czy to jest „nasze” możemy łatwo sprawdzić, jeśli dana decyzja jest korzystna nie tylko dla nas ale i naszego otoczenia – nie żyjemy wówczas w konflikcie – i jesteśmy zgodni co do tego, że konsekwencje, jakie by nie były, poniesiemy z podniesionym czołem. Więc jest zrozumiałe, że normalny człowiek podejmuje decyzje takie, że „jemu jest dobrze i innym z nim jest dobrze”.
To jest częścią Nauk Jezusa. Chodzi o świadome unikanie ekstremów i hołdowanie zasadzie „środka”, czyli centrum, wyważenia działania tak, by mogła zaistnieć harmonia zarówno wewnętrzna jak i zewnętrzna.
Chrześcijaństwo jest tym, czym jest – ale na pewno nie jest tym, co sobie na ten temat wyobrażają ludzie pod wpływem różnych, szczególnie negatywnych bodźców.
Wierzyć może każdy w co chce i tylko sam dla siebie i tylko za siebie.
W materialnym świecie, z jakim związany jest człowiek poprzez ciało fizyczne, istnieje w zasadzie tylko jedna forma wolności, jest to WOLNOŚĆ DUCHA.
Nie praktykując wolności ducha ludzie podporządkowują się demonom w nadziei na korzyści materialne, co tych ludzi do demonów przywiązuje czy to poczuciem winy czy też brakiem siły charakteru by się z tego uwolnić, ale za wszystko wówczas tacy ludzie winią Boga.
No to demonom w to graj!
Matka Ziemia nie jest własnością ludzi, a ziemia w sensie gleba ,nie jest własnością żadnego człowieka – ona jest własnością Boga.
Człowiek jest na Matce Ziemi gościem, lokatorem, który przyszedł na gotowe. O ile nie zgodzilibyśmy się, by w „naszym mieszkaniu” ktoś nam dewastował „nasz dorobek”, o tyle godzimy się na to, by dewastować Matkę Ziemię, a nawet w tym uczestniczymy w nadziei na jakieś „korzyści”.
Ratunkiem dla świata jest rezygnacja ludzi z pogoni za posiadaniem dóbr materialnych i zwrócenie się ku Duchowi, ku rozwojowi duchowemu.
To jest ku Naukom Jezusa, które w swojej pierwotnej formie dwa tysiące lat temu były przekazane przez Jezusa Apostołom, a ci mieli za zadanie przybliżyć je ludziom, by ci zeszli ze ścieżki zagłady i wstąpili na drogę rozwoju.
Jakiś czas to funkcjonowało a Nauki Jezusa były tak silne i tak potężne, że ich moc przetrwała do dziś. Możemy Je w sobie przeczuwać. Intuicja nam pokaże.
Nijakiś paweł – z nadania tych tam, miał za zadanie odwieść ludzi od Nauk Jezusa i dlatego wszystko zostało tak pogmatwane. Przecież on nie znał Jezusa, nigdy Go nie widział, nie spotkał osobiście – był przecież jakiś ku temu powód, prawda?
Dwa tysiące lat mieszają ludziom w głowach ale i tak nic to nie dało. Wieczność nie zauważa „straty” dwóch tysięcy lat.
Duch jest wieczny, Dusza jest wieczna.
Ku temu się kierujmy, i wszystkie problemy zniknął. Bo gdy nie będzie ich w nas, nie będzie ich także i na zewnątrz.
Życie samo z siebie jest dobre.
I świat sam w sobie jest dobry.
Więc co się stało, że jest źle?
To bardzo łatwe do odkrycia i zrozumienia.
Jeżeli będą chętni, by to zrozumieć, RZECZ SIĘ DOKONA.
Dziękujemy za kompetentny komentarz duchowy !!!
Dziękuję, bardzo Państwo uprzejmi.