Źródło: PAP / Grudzień 2018 roku. Przedstawiciele rządu na 27. urodzinach Radia Maryja. (fot. Tytus Żmijewski)
Likwidacja Ministerstwa Skarbu Państwa nie jest działaniem przypadkowym, a tym bardziej działaniem służącym poprawie nadzoru właścicielskiego nad majątkiem państwowym.
Nadzór właścicielski będący w gestii Ministra Skarbu Państwa i podległego mu resortu miał oczywiście liczne wady. I nie tyle wynikające z uwarunkowań instytucjonalnych systemowych, ale przede wszystkim, przyczyną problemów był czynnik ludzki – personalny.
Wnikając głębiej w traktowanie przez rządzących, a jeszcze precyzyjniej przez partie polityczne – jako łatwy, należny, niczym nie ograniczony, niekwestionowany – łup partyjny.
Przypomina to klasyczną zdobycz wojenną, którą się wyrywa w walce i co najgorsze traktuje po macoszemu, jako coś przechodniego – nietrwałego. Stąd majątek narodowy po przemianach od 1989 r. został aż w tej skali roztrwoniony. Nieliczne jego fragmenty, które pozostały do dnia dzisiejszego w dobrej, nie najgorszej kondycji zawdzięczają taki stan rzeczy, nielicznym rozsądnym lub pół rozsądnym ministrom, wiceministrom oraz innym dygnitarzom, także szeregu przyzwoitych ludzi pracujących w resorcie Skarbu Państwa oraz bezpośrednio w spółkach, przedsiębiorstwach państwowych.
Decyzja, więc o likwidacji resortu Skarbu Państwa poprzez zastosowanie tzw. modelu rozproszonego w zarządzaniu majątkiem narodowym przyporządkowując go poszczególnym resortom – de facto nic nie zmieniła a raczej pogorszyła jakość zarządzania publicznym dobrem.
Fragmentaryzacja poszczególnych składników majątku narodowego i pozbawienie ośrodka koordynującego, jakim było dotychczas Ministerstwo Skarbu Państwa pozbawiło spójności polityki nad państwową własnością.
Resortowe przyporządkowanie teoretycznie winno zmierzać w kierunku efektywności w zakresie wykorzystania majątku narodowego w układzie całej gospodarki z uwzględnieniem aspektu łączenia potencjału państwowego jak i znajdującego się w prywatnych rękach.
Lecz twierdzę, iż w naszym wykonaniu jest to teoria a nawet uwzględniając szereg polskich uwarunkowań przekreślających możliwość urzeczywistnienia takiego modelu, jest działaniem abstrakcyjnym. Przyporządkowanie resortowe spółek skarbu państwa poszczególnym Ministerstwom pogłębi dotychczasowe patologie, zmniejszy w sposób znaczący nadzór właścicielski wykonywany przez funkcjonariuszy publicznych w imieniu społeczeństwa. Jednocześnie jest dobrym kamuflażem, dobrą formą ukrycia przed opinią publiczną przez aktualnie zarządzających mieniem państwowym – likwidując jeden odpowiedzialny resort, na którym ogniskowała się krytyka działań rządzących na majątku państwowym.
Uwaga: w stworzonym obecnie modelu resortowym, brak jest komórek merytorycznie odpowiedzialnych pracowników za powierzony majątek narodowy, traktowanie z punktu widzenia problematyki danego resortu – jako piątego koła u wozu, zbędnego balastu. Oczywiście pozostaje tylko ta smaczna politycznie rola obsadzania swoimi, czyli łupu partyjnego. Nawet w poprzednim modelu Ministerstwa Skarbu Państwa była precyzyjnie określona odpowiedzialność personalna Szefa Resortu. Który podlegał mniej lub bardziej ostrej opinii publicznej. Więc upychanie ewidentnych nieudaczników napotykało na bariery ze strony Ministrów.
Od momentu rozpoczęcia procesu przekształceń własnościowych – (tzw. prywatyzacji złodziejskiej) nie znam szefa resortu skarbu państwa, poprzednio przekształceń własnościowych, a ostatnio skarbu państwa, który by nie był poddany presji krytyki politycznej oraz medialnej. Był to jeden z bardziej ulubionych resortów nad którym opozycja mogła się politycznie znęcać, a media i dziennikarze mieć skarbnicę kontrowersyjnych i newsowych tematów.
Rzeczywisty cel likwidacji resortu.
Stawiam tezę, iż jedynym celem likwidacji resortu skarbu państwa jest chęć ukrycia przed opinią publiczną patologii kontynuowanej przez obecnie rządzących – sitwy, kolesiostwa i partyjnej pajęczyny oplatającej niedobite resztki majątku państwowego.
Stan powyższy rzeczy jest bardzo wygodny rządzącym politykom tym bardziej, iż politycy opozycji i opinia publiczna nie zorientowali się i minie trochę czasu nim się zorientują o takiej formie kamuflażu. Oczywiście nie wytrzymują argumenty o rzekomych oszczędnościach, ograniczeniu biurokracji z faktem likwidacji resortu. Z perspektywy czasu okazuje się, iż oszczędności po likwidacji MSP, w dziale administracja są znikome a biorąc pod uwagę model rozproszony zarządzania, raczej wyższe. Ponadto ewidentnie widać, iż ta władza tworzy sobie ministerstwa, łączy je, likwiduje, nie uwzględniając kryterium merytorycznego a jedynie kierując się filozofią partyjnego przyporządkowania stref wpływów aktualnym partyjnym figurom. (Patrz: podział w Radzie Ministrów Premiera Mateusza Morawieckiego).
Przypominam sobie jednego z macherów politycznych w Prawie i Sprawiedliwości, który wręcz użył takiego sformułowania, „iż ministerstwo trzeba zlikwidować i będziemy mieli czasowy spokój z atakami z tej strony, a nim się później połapią to będziemy już dobrze obsadzeni.”
Osobiście nie wyobrażam sobie koordynacji i zarządzania majątkiem narodowym bez istnienia jednego ośrodka.
Polityczny stos.
Powołanie Dawida Jackiewicza na Ministra Skarbu Państwa moim zdaniem było przemyślanym działaniem w celu realizacji doktryny o bezcelowości utrzymywania resortu skarbu państwa. Dawid Jackiewicz jako dyspozycyjny w stosunku do partii politycznej funkcjonariusz (ale to tak bezwarunkowo) zafirmował swoją osobą jako młody człowiek i dotychczas bez większych zarzutów polski polityk, parasol ochronny (forma zasłony dymnej) dla niczym nie różniących się od PO, PSL ruchów kadrowych w spółkach skarbu państwa. Wiarygodność personalna miała tutaj istotne znaczenie. Ostatecznie będąc dyspozycyjnym partyjnie stał się wygodnym kozłem ofiarnym. Jego kompromitacja w atmosferze niedopowiedzeń stała się dodatkowym argumentem, stwarzającym klimat ku celowości likwidacji resortu skarbu państwa. W potocznym żargonie PiS-u padły stwierdzenia, iż mu – Dawidowi Jackiewiczowi odbiło. Wbrew pozorom Dawid Jackiewicz nie posiadał żadnej własnej frakcji a szczególnie w starych, twardych jądrach partyjnych nie był umocowany, wiec bez wyższych strat można go było poświęcić. Na co wskazuje między innymi fakt, iż nie był posłem, parlamentarzystą obecnej kadencji, więc nie ma utraty nawet jednej szabli.
Analogiczną sytuację widzę w przypadku Pawła Szałamachy , który nie będąc obecnym Posłem został szybko ustrzelony bez strat dla Klubu. Oczywiście , żeby nie kwilić został zaspokojony politycznym żerem . Proszę zauważyć, iż zarówno gro resortu Skarbu Państwa jak i Ministerstwo Finansów trafiły w ręce Mateusza Morawieckiego – to także nie jest dzieło przypadku.
Potwierdzenia lub zaprzeczenia wskazanych powyżej przemyśleń należałoby szukać w rozmowach z częścią zwolnionych pracowników lub tych którzy przeszli w stan spoczynku. Wbrew pozorom, przy takiej demoralizacji życia publicznego z jaką mieliśmy i mamy do czynienia w Polskiej Rzeczpospolitej Demokratycznej, spora część pracowników MSP to byli ludzie szlachetni, kompetentni i oddani sprawie.
Mamy was.
Brak Ministra Skarbu Państwa w składzie Rady Ministrów z punktu widzenia marketingu politycznego, to strzał w dziesiątkę. Nie ma kogo pociągnąć do odpowiedzialności za szeroko rozumiany nadzór właścicielski nad majątkiem państwowym. Efekty już są widoczne. Mamy do czynienia z atakami personalnymi za nieprzyzwoite apanaże, brak kompetencji w stosunku do poszczególnych Prezesów i członków zarządu Spółek Skarbu Państwa, i oczywiście nieobciążanie rządu za obniżenie jakości zarządzania.
Premier Rządu może spać spokojnie jego się nie czepiają. Parodia partyjniackiej demokracji czyli partiokracji na majątku narodowym!
Zaskakującym jest, iż to Prawo i Sprawiedliwość, szczególnie w okresie migdalenia się przed zdobyciem władzy, w trakcie tak zwanych zalotów wyborczych deklarowało solidność, czytelność, transparentność, uczciwość w zarządzaniu majątkiem narodowym.
Sztandarowe hasło repolonizacja, czyli odzyskiwanie obszarów gospodarki narodowej przejętych przez obce podmioty. Także renacjonalizacja gospodarki polegająca na zwrocie do zarządu skarbu państwa majątku narodowego nielegalnie z naruszaniem prawa przejętego i sprywatyzowanego w przeszłości.
Osobiście byłem świadkiem w Prawie i Sprawiedliwości buńczucznych zapowiedzi i rozmów zmierzających do przebadania wielu procesów prywatyzacji spółek, przedsiębiorstw, a w wypadku udowodnienia przestępczej działalności na ich majątku – zwrot ich, na ile jest to możliwe jeszcze w naturze do skarbu państwa oraz przywłaszczenia na rzecz skarbu państwa majątku przestępców wytworzone w trakcie działań bezprawnych.
Skąd obecnie bierze się niechęć, zapomnienie do takich kroków – okres zalotów minął, władza zdobyta, a realizacja tych zapowiedzi mogłaby się okazać bronią obusieczną. Wszystkie ekipy dotychczasowe z uwzględnieniem obecnie rządzących, mają w tej kwestii za uszami. A z populistycznych deklaracji w tej materii nikt nawet a szczególnie opozycja nie rozlicza, ponieważ nie jest to w jej interesie.
Ministerstwo Skarbu Państwa zarówno w zakresie zadań z repolonizacji gospodarki jak i renacjonalizacji gospodarki jest nie potrzebne, zbędne ponieważ oba te kierunki stanowią polityczną fikcję.
Mit Prezesów Spółek Skarbu Państwa.
Większość Spółek Skarbu Państwa, a szczególnie te duże, znaczące, są samograjem, zarządy spółek w znakomitej większości są tylko balastem obciążającym spółki. Często jednak przy inwencji twórczej i uwierzeniu w siebie partyjnych nieudaczników w zarządach poprzez ich eksperymenty mogą być czynnikiem szkodliwym . Spółki Skarbu Państwa odnoszące sukces, oparte w większości są na kompetencji średniej kadry zarządzającej, na poziomie dyrektorskim lub ich zastępców .
Zarządy spółek uwzględniając autonomiczną politykę i interes danej spółki muszą jednocześnie uwzględniać interesy, decyzje oraz kierunki strategiczne – struktury właścicielskiej. W tym wypadku realizowanej przez ministrów resortowych oraz rząd.
Z natury rzeczy na tym polu dochodzi do szeregu spięć, rozbieżności interesów, oczekiwań. Rolą zarządu spółki skarbu państwa jest więc łagodzenie, niwelowanie i poszukiwanie kompromisu. Personalnie zarządy spółek skarbu państwa rekrutują się z polityków czynnych, byłych polityków oraz osób związanych ze światem politycznym. Pojęcie bezpartyjny fachowiec, realnie nie ma prawie zastosowania, w praktyce jest unikatem, ma to charakter chwytu na potrzeby medialno- propagandowe.
Obecnie w praktyce, ukształtowane od początku funkcjonowania Polskiej Rzeczpospolitej Demokratycznej zarządy w spółkach skarbu państwa, w sposób zupełnie odpowiedzialny, można nazwać rezydenturą gabinetów politycznych lub politycznymi ośrodkami koordynacji, łączności pomiędzy firmą a światem polityki i rządzących. Tego typu konstrukcja nawet nie byłaby złą i naganną, gdyby to nie narosło kamuflażem kłamstw, a gdybyśmy o tym mówili w sposób jawny, a de facto ujawniający stan faktyczny – bez zakłamania. Twierdzę, iż byłoby to wręcz zdrowe, gdyby oprzeć tę konstrukcję na jeszcze jednym czynniku – adekwatnej płacy do faktycznych zadań. Traktując tak upolitycznione zarządy spółek skarbu państwa w głównej mierze jako nadzorcę w imieniu właściciela. A w drugiej kolejności zarządzających samodzielnie i w interesie tylko i wyłącznie zysku, kondycji, dobra spółki.
Nie istnieje więc żadne uzasadnienie by zarządy i ich prezesi zarabiali w spółkach skarbu państwa tej wielkości apanaże z jakimi mamy obecnie do czynienia. Partyjny nominat w dużej spółce skarbu państwa zarabia od 100 tys. do 200 tys. brutto miesięcznie, jednocześnie w układzie rocznym ma procentowy udział w zyskach spółki i na przykład jest to 1.7 mln zł, czyli łącznie tego typu persona jest opłacana środkami publicznymi i kosztem spółki skarbu państwa w granicach 3-4 mln złotych rocznie. Dobrą ilustracją stanu rzeczy jest PKN Orlen i Prezes Wojciech Jasiński – mój były szef.
Niejednokrotnie w rozmowach, projektach politycznych z osobami, które dzisiaj cieszą się z tego przywileju zarabiania niebotycznych środków, czyli łupienia państwa niczym Wikingowie, podnosiliśmy, iż prezes zarządu spółki skarbu państwa i to z tej najwyższej półki, gdzie obecnie uposażenia przekraczają minimum 100 tys. złotych, winien zarabiać maksymalnie 30 tys. złotych netto. Przy uwarunkowaniu, iż uposażenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, pochodzącego z wyborów bezpośrednich i z nieporównywalnie wyższym zakresie odpowiedzialności niż Prezesi Spółek wynosi 35 tys. złotych brutto, czyli 24.5 tys. złotych na rękę – to państwo tolerujące taki stan rzeczy w Spółkach państwowych należy nazwać zwykłym pierdolnikiem.
Należy tylko zadać sobie pytanie, ile czasu jeszcze naród reprezentujący białą rasę i tysiącletnią tradycję chrześcijańskiej państwowości w czasie XXI wieku będzie to tolerował.
W kierunku przyzwoitości.
Zmierzam tutaj do rozwiązań, formy tabeli wynagrodzeń funkcjonariuszy publicznych, i ustalenia taryfikatora . Za pieniądze podatników z rozdania partyjnych nominatów nie powinniśmy tuczyć partyjnych opasów. Więc w okresie zalotów przedwyborczych, w Prawie i Sprawiedliwości było w pełni podzielane takie stanowisko, że z tymi patologiami dotychczasowymi raz na zawsze należy skończyć.
De facto nadzorcy polityczni ( czyt. zarządy spółek) w imieniu rządu, który z natury jest polityczny , czyli zarząd spółki ( takie biuro polityczne) winien być bez tej demagogicznej otoczki traktowany i uposażany na warunkach akceptowalnych społecznie.
Jest to szansa normalnej stronie politycznej, by mogła oczyścić się z tego obrzydliwego procederu.
Wracając do samej istoty zarządzania w spółkach skarbu państwa, to zarząd polityczny ma prawo i obowiązek zatrudniania, ekspertów, menadżerów za pieniądze i to spore, nawet tej wielkości jakie obecnie idą na tak zwanych partyjnych fachowców, prezesów, czyli cały ten przekręt.
Dlaczego więc rząd tzw. „dobrej zmiany” łupi jak poprzednicy Państwo. Nie do przyjęcia są w tym kontekście apele Prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego o odnowę moralną w służbie publicznej.
Partyjniackie miernoty, szczególnie z otoczenia Pana Prezesa, nie są w stanie wyjść poza własny horyzont i utrwalone , patologiczne mechanizmy. Więc cel stawiany przez Prezesa PiS nie jest możliwy do osiągnięcia – bo nie o to rzecz tu idzie.
Frazeologia patriotyczno – katolicka Pana na Nowogrodzkiej ma służyć budowie mitu „Uczciwej Formacji Politycznej” kierowanej przez bezinteresownego przywódcę. W rzeczywistości majątek skarbu państwa i tego typu jego zawłaszczenie przez obecny rząd ma być fundamentem podstawy materialnej w budowie „Nowych” elit „Opanowanego Narodu”, wywodzących się i mających rekomendację – metrykę partii Prawa i Sprawiedliwości.
Krzysztof Tołwiński
Wiceminister Skarbu Państwa w Rządzie Jarosława Kaczyńskiego (2007 r.). Poseł na Sejm VI kadencji, w latach 2010-2011 Klub Prawa i Sprawiedliwości.
P.S. Tekst został napisany w styczniu 2017 roku. Niestety nie stracił na aktualności. Kapitulację przyjętego zarządzania w Spółkach Skarbu Państwa poprzez tzw. model rozproszony obrazują wyniki nadzoru właścicielskiego nad spółkami w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W III kwartale 2018 roku z nadzorowanych 40 spółek skarbu państwa przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi – 40 wykazywało wynik ujemny. Bilans za rok 2018 poznamy w I kwartale 2019 roku , należy symulować, iż będzie dramatycznie.
Co jeszcze musi zaistnieć, byśmy jako naród w swojej zbiorowej odpowiedzialności mogli się opamiętać? Smaczkiem z partyjnego kotła, w którym ciągle to samo się warzy, niech zilustrują nam zmiany personalne w PKN Orlen . Zasłużony Partyjny Mąż Stanu – skąd inąd zacny mój były szef Wojciech Jasiński, opuścił wyczerpujące stanowisko Prezesa PKN Orlen w 2017 roku, ze skromną kwotą ….. łaaadnych milionów złotych. Miejsce jego zajął partyjny mega fachowiec Pan Daniel Obajtek z przeszłością licującą z reputacją Prawa i Sprawiedliwości.
Niestety poświęcenie Dawida Jackiewicza, który będąc Europosłem tejże kadencji, zrezygnował z mandatu, by podjąć się dzieła likwidacji resortu Skarbu Państwa – nie zostało docenione. Wykorzystano naiwność i wiernopoddańczość partyjna, kompromitując młodego człowieka przed procesem zakończenia likwidacji resortu, w wyniku czego nie dotrzymano umowy w stosunku do Jackiewicza, iż po wyczerpanym ze w względu na stan zdrowia i wiek Wojciechu Jasińskim, zastąpi go na odpowiedzialnym odcinku partyjnego frontu, w fotelu Prezesa PKN Orlen.
Dekalog partyjny, niestety różni się od dekalogu człowieczeństwa.
Stąd przejęcie Orlenu przez Daniela Obajtka – ale to już na kolejne rozważania .
Morał dla nas taki , że teorią jest państwo, gdy rządzą partyjniaki
Dojną zmianę owiał strach przed wyborczą przegraną. Już nie ukrywają, że trzeba nakraść, ile się da
Przed wyborami samorządowymi, w czasach gdy okręt Prawa i Sprawiedliwości wydawał się niezatapialny, opozycji tylko kilkakrotnie udało przebić się przez dominujący mur propagandy. Jednym z takich tematów okazała się grabież publicznego majątku przez tzw. Misiewiczów. PiS wyciągnął z tego wnioski i ostrożniej podchodził do polityki kadrowej w państwowych spółkach, a sam Bartłomiej Misiewicz zniknął z polityki wraz ze swoim protektorem Antonim Macierewiczem.
Jednak czasy się zmieniły. Prawo i Sprawiedliwość powoli przestaje być postrzegane jak normalna partia mainstreamu i przewiduje możliwy kres swoich tłustych lat.
Co myśli w takim razie polityk PiS? Widzę – „jest koniunktura”, myślę – „jak to wykorzystam?”. Odpowiedź jest prosta – „nakradnę, ile się tylko da”.
Z tego też zdążył skorzystać prezes NBP Adam Glapiński. Efektem doniesień medialnych, NIK rozpoczął wczoraj kontrolę w celu zbadania prawidłowości wydatkowania środków publicznych. Sprawa tyczy się horrendalnych pensji dla dwóch bliskich współpracownic prezesa Glapińskiego, jak donosiła „Gazeta Wyborcza”, Martyna Wojciechowska, szefowa departamentu komunikacji i promocji, ma zarabiać miesięcznie ok. 65 tys. zł brutto. Jej wykształcenie i kompetencje, tak jak oficjalna pensja, owiane są jednak tajemnicą.
Jak się okazało sprawa Glapińskiego to nie jedyny problem PiS. Otóż prezes Grupy Azoty, Wojciech Wardacki stworzył stanowisko dla swojej asystentki. Z początkiem stycznia Agnieszka Sorbnicka-Krasinkiewicz została szefową Departamentu Korporacyjnego Zarządzania i Komunikacji w chemicznym gigancie. Za pensję wynoszącą ok. 30 tys. zł miesięcznie będzie podlegało jej wiele kluczowych biur. Co do kompetencji – te nie są nikomu znane. Na początku była laborantką, jej kariera rozwijała się w szybkim tempie od 2016 roku, kiedy to Wardacki został prezesem ZCh Police. Jak podaje „Fakt”, od tamtej pory asystentkę i prezesa państwowej spółki łączą więcej niż służbowe relacje.
Déjà vu? Czy to nie kolejny superetat, wzorem wicepremierostwa Beaty Szydło? Nietransparentne praktyki zatrudniania w państwowych firmach budzą znów słuszne oburzenie. Na pewno nie wpłynie to korzystnie na słupki sondażowe partii Prawa i Sprawiedliwości.
Dlaczego więc to czynią? Strach zagląda w oczy. Wydaje się, że w takich warunkach stracili instynkt stadny, który dał im władzę. Kto dziś uwierzy, że ludzie PiS zdobyli władzę, by zmieniać Polskę, skoro jak na dłoni widać, że chodzi o partykularny interes?
https://twitter.com/KrzysztofBrejza/status/1081504369852510209
Jak słusznie zaznaczył Krzysztof Brejza, PiS rzeczywiście osiąga światowy poziom… w zarobkach swoich Misiewiczów.
05/01/2019
fot. flickr/Sejm RP
Opublikowano za: https://crowdmedia.pl/dojna-zmiane-owial-strach-przed-wyborcza-przegrana-juz-nie-ukrywaja-ze-trzeba-nakrasc-ile-sie-da/
[ Ilustrację 1 i 2 zamieściła redakcja KIP]
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.