premier Mateusz Morawieckiźródło: PAP
autor zdjęcia: Marek Zakrzewski
Jeśli z biegiem lat coś się we mnie zmienia, to głównie podejście do przeciwników politycznych z czasów PRL. Razem żyjemy w Polsce i razem powinniśmy o nią dbać. Kto nie popełnia błędów, niech pierwszy rzuci kamieniem – wyjaśnia w rozmowie z Piotrem Zarembą premier Mateusz Morawiecki.
Bankier, bankster – te określenia często padają, gdy mowa o pana udziale w polityce.
Wie pan, praca w biznesie pozwoliła mi od strony praktycznej obserwować działanie mechanizmów gospodarczych, skutki oddziaływania regulacji lub ich braku. Chciałem jak najgłębiej wniknąć w te mechanizmy. Bank pozwala z bliska poznawać mikro- i makroekonomię, regulacje, rynek hipoteczny, potrzeby i problemy firm i ludzi. Ten świat i gospodarka w latach 90. były zdominowane przez jedynie słuszne podejście: darwinistyczna transformacja w stylu Balcerowicza plus neoliberalny konsensus waszyngtoński (przedstawiona w latach 80. podstawa polityki gospodarczej Stanów Zjednoczonych – red.).
Krytykuje pan konsensus waszyngtoński także na Zachodzie? A nasze uwielbienie dla Ronalda Reagana, dla Margaret Thatcher?
W 1991 r. studiowałem we Wrocławiu MBA, gdzie wykładali dawni doradcy Reagana. Byłem wtedy nim zachwycony, chociaż bardziej jako politykiem niż twórcą strategii ekonomicznej. Rozmawialiśmy z dawnymi doradcami Reagana, oni narzekali, że jako prezydent zadłużył państwo. George H.W. Bush kontynuował tę politykę. Oni oczywiście uważali amerykański wolny rynek w skali mikro za zdrowy. Ale wskaźniki makro za niepokojące. Kiedy widziałem rosnący deficyt handlowy Polski, a jednocześnie deficyt budżetowy i deficyt na rachunku bieżącym, odczuwałem niepokój. W skali makro system oparty na konsensusie waszyngtońskim szwankował. A jego wersja polska szwankowała w skali mikro.
Chyba jednak trudno porównywać nasze realia i amerykańskie?
U nas na początku lat 90. wszystko kulało i w skali mikro, i makro, bo zarazem padały na przykład zakłady Diora czy Elwro. Siemens kupił Elwro i ten zakład kompletnie zbankrutował. Do tego dołożyła się lista Macierewicza. W 1993 r. miałem poczucie katastrofy. Można było chronić rynek, można było restrukturyzować i budować polskie firmy, a nie tylko ulegać liberalnej religii z Zachodu, która dawała doraźne korzyści uprzywilejowanym. Owszem, zdrowy kapitał zagraniczny ucywilizował wiele mechanizmów rynkowych w Polsce, pomógł w rozwoju wielu branż i podnoszeniu ich konkurencyjności. Ale ceną za to jest to, o co w tytule swojego artykułu pyta Leonid Bershidsky z Bloomberga: „How Western Capital Colonized Eastern Europe” („Jak zachodni kapitał skolonizował Europę Wschodnią” – red.).
Lata 90. były przesiąknięte neoliberalnym klimatem. Nie wierzę, że i pana to nie wciągnęło.
Wielu ludziom, w tym i mnie, oczy otwierały się coraz szerzej, kiedy patrzyliśmy, jak pod płaszczykiem haseł wolnego rynku następuje uwłaszczenie postkomunistów i osób dokooptowanych do systemu III RP. Wtedy też coraz jaśniejsze stawało się, że pod pozorem obrony państwa prawa, trybunałów, sędziów – tych samych sędziów, którzy jeszcze parę lat wcześniej bronili jedynie słusznej władzy komunistycznej – odbywa się cementowanie zdobyczy pierwszych lat po zmianie ustroju. Brakowało elementarnej równowagi sił w społeczeństwie, co stało u początków wielkiej i niesprawiedliwej przewagi postkomunistów w pierwszych 15 latach wolnej Polski.
Dzieciństwo, wczesna młodość, był pan bity, straszony przez SB, ZOMO. I angażował się pan od najmłodszych lat. To pewnie rzutuje na pana spojrzenie na postkomunistyczne dziedzictwo?
Rzeczywiście, wcześnie, od 11. roku życia drukowałem „Biuletyn Dolnośląski” w Wilczynie pod Obornikami Śląskimi. Potem batalia o wolność w stanie wojennym. Farba drukarska, starcia uliczne, koktajle Mołotowa, wreszcie publicystyka i walka takim orężem, jakiego się komuna bała: wolnym słowem. Musiałem się opiekować mamą, siostrami. Mama prawie zginęła, kiedy odkręcono jej śruby w kołach od malucha. Tak działali esbecy. Takich zdarzeń, przemocy fizycznej, psychicznej, szantażowania, doświadczyłem rzeczywiście wielu. Staram się o moich przykrych doświadczeniach typu pobicia przez milicję czy SB mówić powściągliwie.
Transformacja miała poprawić efektywność gospodarczą przez wprowadzenie mechanizmów rynkowych. Dziś pan i pana obóz patrzycie na ten czas krytycznie…
Na początku lat 90. wierzyłem, że można coś osiągnąć, prowadząc własną firmę, między innymi ze Zbyszkiem Jagiełłą. Panowała filozofia zaczynania od początku. Ale widziałem, jak zdolniejsi i bardziej pracowici ludzie przegrywają konkurencję z tymi, którzy mieli dostęp do informacji i odpowiednich decyzji administracyjnych. Pewien bardzo dziś znany biznesmen startował w tym samym czasie. I opowiadał potem, jak to przechodził w latach 90. koło pewnego banku i pomyślał: „Może wpadnę i dostanę kredyt”. No i dostał przypadkiem tak dużo, jakby dziś tzw. człowiek z ulicy dostał, powiedzmy, 50 mln złotych.
Balcerowicz coś osiągnął, kapitalizm ruszył.
W wyniku jego doraźnych ruchów związanych z tzw. urealnianiem pieniądza mnóstwo ludzi straciło oszczędności. Setki tysięcy ludzi z PGR-ów znajdowało się z dnia na dzień na marginesie życia społecznego, choć jeszcze w 1990 r. PGR-y osiągnęły zysk. Poza tym bardzo łatwo jest wyprzedawać hurtowo majątek państwa, to potrafiłby każdy. Rolą rządzących jest umiejętne pomnażanie majątku narodowego. Dlatego my dziś, kiedy zapraszamy do Polski inwestorów zagranicznych, to na tzw. green field – proszę bardzo, macie tu pole, stawiajcie fabrykę. Nie wyprzedajemy zakładów, fabryk, banków. I wie pan co? Inwestorzy zagraniczni odnoszą się do tego z uznaniem. Bo sami pochodzą z państw, w których wszyscy wiedzą, że kapitał ma narodowość i stanowi on o sile lub słabości kraju. Piejemy peany na cześć prawie 30-letniego rozwoju. A to wyzbywanie się własności będzie ciążyć na nas przez kolejne 30 lat. Nie przyjęliśmy modelu hiszpańskiego czy fińskiego, a może i nawet południowokoreańskiego. Wobec właścicieli kapitału ustawiliśmy się w roli podrzędnej.
Co z tą dziedziczoną po PRL własnością miałoby się stać?
To, co stało się z wieloma przedsiębiorstwami niesprzedanymi. Można było te firmy poddać restrukturyzacji. Dziś mamy wiele przykładów takich firm, które przetrwały i są dla Polski wielką wartością. Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych przetrwały w formule spółki pracowniczej. I dziś rosną w siłę. Przetrwały też takie czempiony jak Orlen czy Lotos. Ja pamiętam, jak w 2003 czy 2004 r. Bartłomiej Sienkiewicz pisał, że nie ma się co zastanawiać, czy sprywatyzować Lotos i Orlen. Możemy co najwyżej zabiegać o to, żeby je kupiły dwie różne rosyjskie firmy, a nie jedna. Takie podejście to był dramat. Czesi zachowali więcej ze swojego przemysłu, choć flagowe firmy, jak Skodę czy banki – również sprzedali. Jednak ich ujemna pozycja inwestycyjna netto to 30 proc., a nasza 66 proc. To oznacza, że my jesteśmy zadłużeni za granicą w dwóch trzecich PKB, a oni w jednej trzeciej.
Ale również AWS, z ramienia którego pan zasiadał w dolnośląskim sejmiku, wpuścił szeroko zagraniczny kapitał, choćby do banków.
To prawda. Pod presją Balcerowicza i Unii Wolności. Ale AWS także kontynuował drogę wytyczoną w pierwszych latach po transformacji. Moje środowisko, dawnej Solidarności Walczącej, które wtedy było mocno zintegrowane z Ruchem Odbudowy Polski, miało inną wizję. Zresztą już wcześniej były inne silniejsze formacje proponujące odmienny model transformacji. Choćby Porozumienie Centrum. Z ramienia tej partii ministrem był Jerzy Eysymontt, który postulował alternatywny wzorzec rozwoju. Ale dominowała wiara w konsensus waszyngtoński: wpuszczenie kapitału, nawet jeśli rynek jest niedojrzały, liberalizacja obrotu, deregulacja nawet kiedy instytucje raczkują, czy prywatyzacja. Jedna kalka rozwoju dla wszystkich, „one size for all” – od Chile po Polskę.
Może to był lek na kapitalizm nomenklaturowy, na który pan się skarży. Sam pan mówi: postkomunistyczni kolesie rozdawali innym kolesiom kredyty. A kiedy do pana Banku Zachodniego, w którym pan przez lata pracował, przyszli Irlandczycy, pojawiła się większa ekonomiczna racjonalność.
Nie chodzi o to, by zagranicznego kapitału nie było, ale żeby rozwijał się kapitał rodzimy, zdolny do konkurencji na międzynarodowych rynkach. Kapitał zagraniczny może być bardzo pozytywny. Model rozwoju Singapuru to przyciąganie kapitału zaangażowanego w wysokie technologie. To jest jak najbardziej racjonalne. A zarazem pozwala zachować i hodować oszczędności krajowe i krajowe przedsiębiorstwa.
Czy właściwą odpowiedzią było pana wejście w świat korporacji? To był właśnie świat establishmentu, szedł pan do ludzi „tamtej strony”.
Chciałem mieć możliwość usprawniania kawałka rzeczywistości. Ja robiłem różne rzeczy, na Dolnym Śląsku nawet pomagałem na zlecenie wojewody w restrukturyzowaniu PGR-ów. A w Banku Zachodnim zgłaszałem w 1998 r. do prokuratury rozmaite przekręty, przepraszam, przypadki wtórnej akumulacji kapitału. To w tamtych czasach niektórzy z listy najbogatszych Polaków kupowali akcje za kilkanaście milionów, a sprzedawali wkrótce potem za kilkaset.
Ludzie opcji niepodległościowej rzadko wybierali bankowość.
Zgoda. A wielu działaczy Solidarności, działaczy różnych nurtów podziemia, wręcz sobie w tym całym ówczesnym świecie nie poradziło. Nie przystawał do ich wyobrażeń, marzeń o niepodległej.
A może był pan Wallenrodem? Wszedł pan do obcego sobie świata, żeby go przekształcić?
Jeśli już, to czułem się Wokulskim. Polska się kompletnie zmieniła. To nie był żaden wallenrodyzm. To było przejście od romantyzmu do pozytywizmu. No i nie demonizujmy sektora bankowego. Z biegiem lat zmieniał się w większej części na lepsze.
Został pan w końcu prezesem Banku Zachodniego. Taki prezes bywa na salonach władzy. To był przeważnie czas władzy platformerskiej.
Zaczynałem akurat jako świeżo powołany prezes w marcu 2007 r. A więc w czasach władzy pierwszego PiS-u. Niektórych ludzi z Prawa i Sprawiedliwości znałem zresztą od dawna: Adama Lipińskiego, Olę Natalli-Świat, Grażynę Gęsicką. I większość działaczy z Dolnego Śląska. W sektorze bankowym blisko działałem ze Sławkiem Skrzypkiem. Kiedy wybuchł kryzys finansowy, prezydent Lech Kaczyński zapraszał do siebie dość regularnie kilku prezesów głównych banków. Dyskutowaliśmy, co robić, żeby gospodarka najmniej ucierpiała. Było też kilka szerszych spotkań w Pałacu Prezydenckim. Na jednym z nich był też Donald Tusk, już jako premier. W 2005 r. sądziłem, że dojdzie do koalicji PO-PiS. Potem, w zarządzie byłem bliższy PiS pośród ludzi bliższych PO, choć początkowo nie było to ostre. Kampanie nienawiści jednak się rozkręcały. Pamiętam te spięcia na biznesowych lunchach, choćby o specyficzny humor rodem ze „Szkła kontaktowego”.
Z ujawnionych rozmów z pana udziałem w restauracji Sowa i Przyjaciele można wnioskować o bliskich relacjach z niektórymi ludźmi z PO.
Krzysztofa Kiliana poznałem w 1991 r., kiedy był przewodniczącym rady nadzorczej KGHM. Jeździłem wtedy do ich siedziby razem ze starszym kolegą z Solidarności Walczącej, Wojtkiem Myśleckim. On był tam doradcą zarządu, ja, jak to się dziś mówi, researcherem. Pierwsze kroki postsocjalistycznego zakładu w nowej rzeczywistości – bardzo ciekawe doświadczenia. Kiedy potem pracowałem w UKiE, spotykałem się równocześnie z Ryszardem Czarneckim i właśnie z Kilianem. AWS i Unia Wolności tworzyły zresztą koalicję. Kilka lat później Kilian poznał mnie z Janem Krzysztofem Bieleckim, a kolejnych kilka lat potem znalazłem się w Radzie Gospodarczej przy premierze Tusku. Studiowałem w tym samym budynku co Grzegorz Schetyna, byliśmy na tych samych strajkach. Z czasów wrocławskich znam także byłego prezydenta Bogdana Zdrojewskiego.
Z rozmowy w Sowie wynikło wrażenie, że Kilian był łącznikiem między panem i Tuskiem.
On był już wtedy z premierem Tuskiem śmiertelnie pokłócony.
A pan?
W Radzie Gospodarczej przy premierze zasiadałem nieco ponad półtora roku – od stycznia 2010 do jesieni 2011 r. Donald Tusk tam się prawie wcale nie pojawiał, choć wręczył mi nominację i przyjął moją dymisję. Takie to było doradzanie. W kilkunastoosobowej Radzie rozmawialiśmy głównie o makroekonomii, o krajobrazie po kryzysie finansowym, o stabilności, o różnych tematach gospodarczych. Podobnie jak wcześniej u prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z tym że na tamtych spotkaniach pan prezydent był dociekliwy i to go bardzo interesowało.
Tusk powiedział, zeznając w sprawie Amber Gold, że pan był pasywnym członkiem Rady.
Nie miał raczej okazji się o tym przekonać.
Zna pan zarzut, że grał pan na dwie strony.
Znam, tylko że on jest całkowicie nietrafiony, bo ja byłem wtedy postacią niepolityczną z wieloma kontaktami wśród osób o korzeniach w Solidarności na Dolnym Śląsku. Prezes każdej dużej instytucji takie kontakty rozwija. Gdyby w czasach mojego kierowania bankiem rządził Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller, zapewne też bym ich poznał.
Jarosław Kaczyński twierdzi, że z nim samym kontaktował się pan bardzo dawno. Od kiedy?
Chyba od 2010, może nawet 2009 r. Rozmawiałem z prezesem o sprawach gospodarczych, o pomysłach na naprawę Polski, o systemie bankowym, jak wcześniej z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Rzeczywiście powiedział pan Kaczyńskiemu, że nie przyjął pan stanowiska ministra finansów od Tuska? Może już wtedy pan liczył na coś od niego?
Poważna propozycja objęcia funkcji po ministrze Rostowskim rzeczywiście padła. Nie przyjąłem jej. A przecież nie było wiadomo, że Tusk wyjedzie do Brukseli, a Platforma tąpnie. Proszę sobie popatrzeć na ówczesne sondaże. Po prostu nie chciałem być w tamtym rządzie. Spotkałem się wtedy z Jarosławem Kaczyńskim i powiedziałem mu o tej propozycji. On pyta: „Jaka jest pana decyzja?”. Ja na to, że odmówiłem. „A to bardzo się cieszę” – odparł. Nie zapadły wtedy żadne inne ustalenia.
Dlaczego pan nie chciał być ministrem w rządzie PO?
Nie odpowiadała mi filozofia „nicnierobienia”. Brak reform społecznych, zapaść instytucji bez realnej możliwości wpływania na ich naprawę.
Miał pan wtedy poczucie, że będzie pan członkiem ekipy PiS.
Miałem ogólne poczucie, że chcę wejść do polityki. Z tą myślą szedłem do pracy w bankowości. Chciałem być w ekipie naprawy Polski, likwidowania patologii III RP. Ale przecież trudno było przewidzieć wygraną PiS w 2015 r. Jarosław Kaczyński niczego mi nie obiecywał. Skłamałbym, że nie widziałem siebie w przyszłym rządzie PiS. Sądziłem jednak, że to prędzej będzie koalicja z PSL, ba, może nawet z SLD. Byłem gotów także w takim przypadku pracować. Kłóciłem się o to z kolegami z dawnego podziemia.
W restauracji Sowa i Przyjaciele dość gorliwie szuka pan możliwości wsparcia byłego ministra skarbu Aleksandra Grada. Jego dawni koledzy partyjni składali teraz z tego tytułu zawiadomienie do prokuratury.
Nie zgadzam się z pierwszą częścią pana pytania. Nie ja rozpocząłem ten temat i nie było żadnej jego kontynuacji. Sam Grad oświadczył, że żadna z nagranych osób nie była jego przyjacielem.
Traktował pan pomoc dla niego jako coś naturalnego.
On dla mnie nic nie zrobił. Jako prezes banku spotykałem go, ale tak naprawdę nie znałem. Powtarzam: unikałem problemu, nie chciałem być nieuprzejmy. I nic z tego potem nie wynikło.
A jaki był pana udział w pisaniu programu PiS z 2014 r.? Jarosław Kaczyński lubił wtedy podkreślać, że są w zapleczu osoby z bankowości, które pomagały go pisać.
Rozdział gospodarczy to w dużej mierze moje propozycje, choć oczywiście decyzje podejmował Jarosław Kaczyński wraz z kierownictwem politycznym. W tematyce gospodarczej poruszałem też sprawy uszczelnienia systemu podatkowego i szczegółowe propozycje, jak to zrobić. Znałem też inne części programu i bardzo mi się podobał.
Nie było problemem pisanie rozwiązań podatkowych dotyczących banków?
Polski sektor bankowy jest według europejskich i światowych ocen i standardów sektorem silnym, zdrowym i uczciwym. Ale to myśmy go opodatkowali i teraz banki płacą więcej niż za poprzedniej władzy. Proponowałem opodatkowanie banków już na spotkaniach u Lecha Kaczyńskiego i na Radzie Gospodarczej przy Tusku.
Nie było więc konfliktu interesów, kiedy pan jako reprezentant tego sektora pisał program gospodarczy?
Wszystko, co służy gospodarce, służy budowie zdrowego systemu bankowego. Nie było żadnego konfliktu interesów. Proponowałem uszczelnienie systemu podatkowego, wspieranie małych i średnich przedsiębiorstw, także przez banki. To wszystko się teraz dzieje.
Może w sprawie kredytów frankowych był pan i jest zbyt połowiczny. Środowiska ludzi, które te kredyty pobrały, są rozczarowane tym, co PiS w ich sprawie robi.
Jest już jedna ustawa pomagająca klientom banków znajdującym się w trudnej sytuacji. Prezydent Andrzej Duda zaproponował dalej idące rozwiązania. Ministerstwo Finansów i Narodowy Bank Polski wraz z KNF-em analizują te postulaty.
Organizacje frankowiczów uważają te rozwiązania za niewystarczające.
Owszem, niektóre z osób reprezentujących to środowisko żądają przewalutowania tych kredytów. Choć nie brakuje głosów podających w wątpliwość zasadność takiego rozwiązania i nierówne traktowanie kredytobiorców, którzy zaciągali kredyty w złotówkach, z wyższym oprocentowaniem…
To dlaczego sektor bankowy takie kredyty oferował?
W wyniku słabości instytucji, o której mówiłem, oraz braku wyobraźni. I nie cały sektor bankowy. Trzy większe banki, w tym ten, którym kierowałem, nie udzielały takich kredytów. Mimo wielkich strat na rzecz innych. W końcu, tuż przed kryzysem, zaczęliśmy na niewielką skalę takich kredytów udzielać, aby zatrzymać odpływ klientów. Jednak w wywiadach i licznych wypowiedziach krytykowałem w tamtych latach brak zakazu udzielania tych kredytów przez instytucje regulacyjne. Łatwo to sprawdzić.
Jakie pan miał poglądy w 2010 czy 2014 r.? Ktoś, kto z panem wtedy rozmawiał, opisał pana jako socjaldemokratę.
To są szufladki, które nie mają wielkiego sensu. Nazwałbym swoje poglądy solidarnościowo-republikańskimi. I starałem się być pragmatyczny. Cieszyłem się, gdy dawni zwolennicy liberalnych rozwiązań zaczynają mówić o tym, że pochodzenie kapitału ma znaczenie, że dług zagraniczny to co innego niż krajowy, o repolonizacji banków, o aktywnej polityce gospodarczej.
Cały czas gonią pana zarzuty: o zgromadzenie akcji banku, o rozdzielność majątkową z żoną. Jak to pasuje do lidera rządu walczącego z elitami – w imieniu ludu.
Kiedy wchodziłem do rządu w 2015 r., działo się to w takim tempie, że nie zdążyłem sprzedać posiadanych akcji banku. Było to zresztą kłopotliwe, bo musiałem powstrzymywać się z wypowiedziami na temat banków, żeby nie powstało wrażenie, że w jakikolwiek sposób mogę wpłynąć na pozycję BZ WBK. Kiedy zostawałem premierem, sprzedałem wszystkie akcje, nie zastanawiając się nad ceną. A rozdzielność majątkowa to nic nienaturalnego i nie jestem jedynym politykiem, również w naszym rządzie, który przyjął takie rozwiązanie.
Ale to wizerunkowo kłopotliwe.
Ja nie polepszyłem swojej sytuacji finansowej, idąc do polityki. Zrezygnowałem, lekko licząc, do emerytury, może nawet z jakichś 100 milionów złotych (śmiech). Zrezygnowałem z radością, muszę dodać.
A może PiS za bardzo walczył z elitami, czyniąc wszelkie sukcesy czymś mocno podejrzanym?
Prawo i Sprawiedliwość nie miało i nie ma nic przeciwko sukcesom ludzi, którym udało się uczciwie osiągnąć więcej niż innym. Krytyczna ocena dotyczy funkcjonowania części elit III RP. Aż sam byłem zdziwiony, jak ostatnio przeczytałem słowa Moniki Jaruzelskiej o tym, że elity III RP odrzuciły wspólnotę, a wybrały narcystyczne samozadowolenie.
Ja pytam o to, czy język PiS nie jest za bardzo antyelitarny. I czy nie uderzyło to rykoszetem w pana.
Owszem, to nietypowa sytuacja, kiedy prezes banku wchodzi do rządu…
Zwłaszcza rządu tej partii.
Chyba nietypowe dla każdej partii, i nie tylko w Polsce, a w ogóle w Europie Środkowej. Jednak na spotkaniach z wyborcami takiego kłopotu nie wyczuwam. A nawet odnoszę wrażenie bardzo bliskiej więzi z ludźmi z różnych grup zawodowych i społecznych. Musimy się dorabiać nowych, sprawnych elit, patrzących wyłącznie na interes państwa polskiego. A także budować silną klasę średnią. Bo jeżeli stworzymy realną klasę średnią, to i elity będą się kształtować bardziej naturalnie niż mianowane przez mętne układy i kamaryle.
Ale ktoś może mieć pytanie z tyłu głowy, czy ten premier nie działa za bardzo w imieniu wielkich firm, zwłaszcza międzynarodowych.
Usprawniliśmy w Ministerstwie Finansów system podatkowy. Ściągnęliśmy o 7 mld zł więcej od korporacji, zwłaszcza międzynarodowych, więc liczby mówią same za siebie. Twarde dane. 50–60 mld zł więcej w samym tylko podatku VAT w 4 lata. Wcześniej – stagnacja. A może nawet, o zgrozo!, udział urzędników państwowych w rozszczelnianiu systemu. Dzięki tym zmianom gospodarczym i finansowym wydatki społeczne powiększyły się o 50 mld zł przy najniższym deficycie budżetowym w historii. Czy ludzie bez doświadczenia w biznesie, których udało mi się przyciągnąć z mojego wcześniejszego świata do pracy w Ministerstwie Rozwoju czy Finansów, wiedzieliby, jak to osiągnąć? Być może, ale mam wątpliwości. Skąd się wziął nasz mikrocud gospodarczy? Wzrost gospodarczy jeden z najwyższych w Unii Europejskiej, jak ogłosił niedawno Eurostat.
Zrobić bankowca premierem to recepta na mikrocud?
Pokazałem tylko panu ścieżkę mojego życia. Jeśli z biegiem lat coś się we mnie zmienia, to głównie podejście do przeciwników politycznych z czasów PRL – mam dziś nawet do SLD bardziej miłosierne nastawienie niż 15 czy 30 lat temu. Razem żyjemy w Polsce i razem powinniśmy o nią dbać. Kto nie popełnia błędów, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Nie ma pan dość tłumaczenia się z własnej drogi życiowej?
Nie. Raczej jestem radosny z powodu tych zmian, które udało się wdrożyć. A zwłaszcza z powodu 50 mld, które udało nam się uzyskać dla Polaków. Cały czas chodzi o to samo: o naprawę państwa. Zresztą, naprawiamy błędy jeszcze z czasów pierwszej Rzeczpospolitej, kiedy nie dbano o finanse publiczne. Ruch egzekucyjny z XVI w. to naprawa skarbowości, wojska, sądów. Skąd my to znamy. Pytanie Jana Olszewskiego: czyja jest Polska, pozostaje aktualne. Podczas debaty nad wotum zaufania dla mnie mówiłem, że ważniejszym pytaniem jest: jak rządzić, niż: kto ma rządzić. A zarazem, żeby demokracja była autentyczna, nie może być wykluczająca – stąd nasza polityka społeczna.
Naprawa państwa naprawą państwa, a od tygodni macie na głowie kolejną aferę. Szef Komisji Nadzoru Finansowego nagrany, jak próbował coś wymusić na znanym biznesmenie. Może każdy układ rządowy ma te same pokusy?
Człowiek nie jest istotą doskonałą. Najważniejsze jednak, jak państwo i jego instytucje reagują w chwili próby. My nie mówimy jak nasi poprzednicy „przykra sprawa, odniosę się do niej w poniedziałek”. Nie reagujemy, jak to działo się w przypadku Amber Gold, przykrywaniem sprawy i jej tuszowaniem. Nie stosujemy taryfy ulgowej, bo nieprawidłowości, przestępstwa muszą być traktowane jednakowo – bez względu na to, kto się ich dopuszcza. Jak tylko sprawa z udziałem szefa KNF ujrzała światło dzienne, skierowałem stosowne sygnały do właściwych instytucji z prośbą o sprawdzenie, a samego szefa KNF wezwałem do siebie z drugiego końca świata na wyjaśnienia. W drodze na spotkanie sam podał się do dymisji. I słusznie. Dziś mamy już nowego przewodniczącego KNF.
A co pan sądzi o Leszku Czarneckim?
Nie znam go zupełnie. Odpowiem krótko i ani słowa więcej: im bardziej cywilizował się rynek regulacji sektora finansowego w Polsce, tym bardziej zawężało się pole do intratnych biznesów dla tej grupy kapitałowej.
Zgadza się pan z twierdzeniem prokuratora krajowego Święczkowskiego, że prawdziwą aferą KNF jest historia zatrzymanych członków jej poprzedniego kierownictwa? Podobno nie dopilnowali przekrętów w SKOK-u Wołomin. A jeden z nich Wojciech Kwaśniak został przecież pobity właśnie za to, że pilnował. To nie jest tworzenie dymnych zasłon przez prokuraturę?
SKOK Wołomin to jedno z największych oszustw w sektorze bankowym ostatniego dziesięciolecia. Sprawa musi być dogłębnie wyjaśniona.
Niektórzy po prawicowej stronie bronią z kolei byłego szefa KNF Marka Ch. Czy nie jest tak, że on sobie pomyślał: oni zgromadzili wielkie fortuny, my, ludzie PiS, też musimy coś z tego uszczknąć? A zarazem nie udało się wam zbudować standardów. W Europie Zachodniej, w USA to może budzić niepokój.
Dobrze, to powiedzmy sobie jasno – sposób, w jaki były przewodniczący KNF prowadził tę rozmowę, absolutnie dyskwalifikuje go jako urzędnika państwowego. Koniec, kropka. Pamiętajmy jednak, że ten jeden procent, te mityczne ileś milionów złotych to już są interpretacje. Czy uprawnione? To zadanie dla służb i prokuratury, które, mam nadzieję – bez pobłażania i szybko – wyjaśnią całość sprawy. Ja stoję na stanowisku, że podejmując się służby publicznej, nie robi się tego dla pieniędzy, tylko dla naprawy państwa polskiego. Ktoś powie: „Może tak mówić, bo sam dorobił się milionów”. Tak, w swoim życiu zarobiłem dużo, może nawet zbyt dużo. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, ile pożytecznych inicjatyw wspierałem, nie robię tego jednak, by publicznie o tym mówić. Pyta pan o standardy…
Których wciąż w Polsce brakuje.
Trochę się z panem nie zgodzę. Odzyskaliśmy elementarną sterowność państwa. Dzisiejsza konkurencja między państwami to w dużym stopniu konkurencja inteligentnych regulatorów. W zasadzie po 1989 r. nikt na to nie zwracał uwagi. U nas nie jest jeszcze idealnie, ale przykład Krajowej Administracji Skarbowej pokazuje, jak wiele zależy od sprawności instytucji. W dziedzinie finansów zmiany są bezprecedensowe. W polityce zagranicznej – twardo walczymy o nasze interesy. Solidarność społeczna i międzypokoleniowa przestają być pustymi słowami. W polityce historycznej przywracamy honor bohaterom i zło nazywamy złem. Tworzymy zestaw standardów działania państwa, który będzie procentował w przyszłości. Natomiast człowiek jest tylko człowiekiem, widzimy także w skali międzynarodowej, jak upadają wielkie nazwiska. Zawsze mogą znaleźć się osoby, które się pogubią, które się skuszą. Ale my takich przypadków w swoich szeregach nie tolerujemy.
Autor: Piotr Zaremba
Źródło: MAGAZYN Dziennik Gazeta Prawna
https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1389460,morawiecki-o-wspolpracy-z-po-i-pis-i-bankowosci.html
Wybrane Komentarze
sceptyk (2018-12-28 20:18)
Panie Premierze Morawiecki
Jest Pan człowiekiem oderwanym od rzeczywistości, wystraszonym już wstępnymi konsekwencjami działań Swojego rządu.
Wespół z tzw. doradcami postanowił Pan przerzucić koszty niekorzystnych gospodarczo umów z USA i nie tylko, na III RP i Jej obywateli w celu finansowania gospodarki wymienionych Państw oraz ich kosztów zbrojeniowych itd.
Strach przed wyjściem ludzi na ulicę spowodował gwałtowne ruchy ustawodawcze i dyskusje nad przyspieszeniem wyborów do Parlamentu.
Naciski na USA tzw. polskich elit na stacjonowanie w Polsce zorganizowanych struktur bojowych USA, których jednym z zadań jest zapewnienie obecnego politycznego Status Quo oraz ustawowe uprawnienie dla tych sił do udziału w tłumieniu niepokojów społecznych, kiedy nie wystarczą dla ich tłumienia działania Polskiej Policji i jak i Polskich Formacji Wojskowych. Świadczy o tym budowa alternatywnej prywatnej armii nie podlegającej żadnej kontroli.
Zapobieżenie niepokojom społecznym na początku 2019, o czym świadczą zmiany ustawowe przeprowadzane przez parlament na wniosek rządu w tych dniach, jak i podjęcie dyskusji nad przedterminowym doprowadzeniem do rozwiązania parlamentu w I połowie 2019 roku.
Jest to ucieczka do przodu przed nieuniknionymi zaburzeniami społecznymi, których preludium nastąpi II połowie 2019 roku, a których apogeum w skali od 1 do 5 mln obywateli na ulicach doprowadzi do krwawych zamieszek, jak i nawet walk ulicznych, które zostaną wywołane przez zmiany ustawodawcze autorstwa Pana Rządu, przyjęte przez Parlament które przekreślają cały prospołeczny dorobek rządu PiS.
Temu również ma służyć udział formacji policyjnych i wojskowych państw UE w tłumieniu niezadowolenia społecznego, nie na wezwanie Parlamentu, Rządu III RP, ale tylko przez Ministra Spraw Wewnętrznych.
W III RP Rząd jako organ nie funkcjonuje, funkcjonują przez nikogo nie kontrolowane struktury urzędnicze: Ministerialne jak i w Urzędach konstytucyjnych, czy strukturach parlamentarnych, co jest efektem likwidacji nadzoru kontrwywiadowczego przez jednego poprzedników na stanowisku Premiera z Pana formacji politycznej.
Dodatkowym paliwem do tego będzie walka narodu z:
- nieuzasadnionym rozwarstwieniem majątkowym społeczeństwa,
- pozbawianiem Polaków swojej własności,
- pozbawieniem Polaków podmiotowości obywatelskiej, np. poprzez ordynacje wyborcze do parlamentu,
- rozwój bezkarnej deprawacji elit.
Wszystkie hasła propagandowe zostały już zużyte pozostaje goła rzeczywistość która rozpoczyna skrzeczeć.
Gratuluję Panu i Pana formacji samozadowolenia, które będzie likwidowane poprzez niezadowolenie społeczne. To niezadowolenie będzie wyładowywane przez samoistne spontaniczne struktury społeczne w sposób odbiegający od cywilizowanych metod. zwiń
[ Komentatorowi sceptykowi za ten komentarz zhakowano komputer !!! – red. kip]
JK (2018-12-28 20:16)
Historia drogi politycznej Pana M. Morawieckiego była i jest ściśle związana z interesami władz USA/Izrael wobec Rosji. Gdy mianowano go w 2007 roku prezesem BZ WBK, bank ten należał do irlandzkiego Allied Irish Banks, którego kapitalizacja sięgała 21 mld. euro. W wyniku kryzysu z 2008 roku AIB popadł w kłopoty i 30 marca 2010 roku AIB ogłosiło zamiar sprzedaży udziałów w BZ WBK a nabywcą była hiszpańska grupa Santander, której instytucjonalnymi akcjonariuszami były 3 amerykańskie instytucje finansowe: – State Street Bank & Trust – Chase Nominees – Blackrock, Inc. W tym czasie, bo 10.03.2010 roku M. Morawiecki został powołany do Rady Gospodarczej przy premierze D. Tusku. Grupa Santander była wtedy największą grupą finansową strefy euro. Powołanie M. Morawieckiego, prezesa BZ WBK należącego do grupy Santander, do RG przy premierze D. Tusku a potem propozycja by został ministrem finansów po Rostowskim, wpisywało się w projekt ówcześnie realizowany przez administrację Obamy, zwany projektem Eurazji czyli unii UE i Rosji pod kontrolą USA(projekt Eurazji był kontynuacją projektu NWO, którego pierwszym etapem była UE). BZ WBK jako część grupy Santander był przewidywany do finansowania planowanych dużych inwestycji na linii wschód-zachód(na odcinku polskim) w ramach projektu Eurazji(np. szybka kolej na poduszce magnetycznej relacji Berlin-Warszawa-Moskwa. W 2013 roku nastąpiła klęska polityki resetu USA-Rosja(na tle stosunku Rosji do konfliktu w Syrii, kiedy Putin postanowił bronić władzy prezydenta Assada) i stało się jasne, ze projekt Eurazji też pada i dlatego M. Morawiecki został przekierowany na nowy przygotowywany geopolityczny projekt na odcinku polskim i skierowany do współpracy z PIS-em (dlatego nie przyjął propozycji PO, bo rząd PO został przeznaczony do odstawki(afera podsłuchowa i wygrane wybory przez PIS w 2015 roku). W rządzie PIS(ZP) ma podobne zadanie jakie miał mieć w rządzie PO czyli realizować inwestycje nowego projektu jakim jest projekt Trójmorza (po to ściągnął do Polski bank JP Morgan Chase, ze sztandarową inwestycją tego projektu jaką jest Centralny Port Komunikacyjny(CPK), mający pełnić rolę hubu na skrzyżowaniu dróg północ-południe i wschód-zachód a także role militarną, jako port mogący przyjmować największe samoloty transportowe do szybkiego przerzutu żołnierzy i sprzętu wojskowego. W poprzednim projekcie taką rolę na linii wschód -zachód miał pełnić ciągle jeszcze budowany port lotniczy(z zapleczem) Berlin Brandenburg. zwiń
Jarek1971(2018-12-29 10:43)
Panie Morawiecki, zastępujecie jedną patologię kilkoma nowymi, w tym rozdawnictwem skarbu państwowego wśród znajomków i rodziny, to co wyprawiacie jest gorsze niż to co robili działacze PZPR, których zresztą macie w swoich szeregach bez liku. Jesteście złodziejami, kłamcami i hipokrytami, historia i tak was oceni.. Dzbany.
Bicznapis(2018-12-29 12:32)
Ten cały Morawiecki nie dorósł jeszcze do roli premiera Polski, zresztą tak samo jak prezydent Duda ośmieszają nasz kraj na arenie międzynarodowej .W Polsce też nikt nie traktuje ich poważnie oprócz pisowców. Cały czas winna poprzednia ekipa, tak tłumaczą swoją nieudolność w sprawowaniu tak wysokich stanowisk.
Złodziej (dzisiaj 08:51)
ty dzbanie Polskę naprawiasz, ty ją demolujesz razem z tą pisowską hołotą, brakuje ci dużo klepek w tej łepetynie a od polski to wara
podatnik(2018-12-29 21:08)
Najpierw dorobił się milionów w zagranicznym banku a teraz udaje dobrego wujka….
jak robia z nas idiotów (2018-12-29 12:16)
WP.PL – Mateusz Morawiecki: w swoim życiu zarobiłem dużo, może nawet zbyt dużo Premier Mateusz Morawiecki wyznaje, że nie chciał zostać członkiem rządu Donalda Tuska, bo nie odpowiadała mu filozofia “nicnierobienia”. Zapewnia, że nie został premierem dla pieniędzy – stracił na tym finansowo około 100 mln złotych. Przyznał też, że zarabiał w swoim życiu dużo, “może nawet zbyt dużo”. zwiń
Prawda boli(2018-12-29 10:50)
Chciał być w ekipie naprawy, a jest w ekipie psucia Polski . Drobna pomyłka.
Inspektor Pracy o patologi dzieci pracujaych(2018-12-28 15:37)
Skarga-na patologie–pracującym jeszcze jako dzieci/ byłym dzieciom dzieje się krzywda!. Znam wiele takich co jako jeszcze dzieci pracowali na umowy o prace już od 15r życia, bez wakacji, ferii, z obowiązkowymi sobotami i wyznaczonymi niedzielami przed/świątecznymi, później już jako dorosłe osoby zatrudniane w szkodliwych i niebezpiecznych warunkach pracy: równocześnie przy rtęci, obsługując nawet 36 źródeł promieniotwórczych – izotopowych, przy nieb napięciach ,bardzo wysokich temp oraz ciśnieniach, strasznym pyle ,pyle wybuchowym , gazach trujących i wybuchowych, kwasach i wielu, wielu innych.(elektromechanicy urządzeń cieplnych -pomiarowych) ..i co?- mimo 45 lat stażu pracy z sobotami i świętami bez dni zamiennie wolnych -nawet 1000 dni /ponad ustawowo, okradzeni wstecznie Ustawą o Emeryturach Pomostowych z wieku emeryt –nie dostawali nigdy 500+ , ani nie ma dla Nich wcześniejszego Wieku Emerytalnego. I to jest Polskie złodziejstwo bo na dzieci Kulczyków jest, na dzieci Pana Władka z Pod butki z piwem, ale na Nich tak spracowanych nie ma /na tak spracowanych nie . Czy Prawo i Sprawiedliwość jest jeszcze sprawiedliwa? zwiń
Krisa(2018-12-28 15:02)
Propagandowa papka partyjno-twórcza jest nie do przyjęcia, zwłaszcza dla ludzi myślących. Władze, których legitymacją są styropian i post solidarność, po prostu są nieudolne. Jeśli chcemy żyć w normalnym, dobrze zorganizowanym i pro obywatelskim kraju to PO-PiS musi przejść do historii.
Kos(2018-12-28 14:47)
“Fałszywa historia jest mistrzynią fałszywej polityki” – napisał prawie 150 lat temu historyk Józef Szujski. Zdanie to do dziś nic nie straciło ze swojej aktualności. I doskonale wyjaśnia dlaczego jakość polityki polskiej jest tak marna…
Ed(2018-12-28 15:12)
“…Nie ma wyników ekshumacji smoleńskich ! Nie ma audytów w resortach i wskazania winnych defraudacji !! Nie ma dowodów przekazania na Caritas “nagród które się nie należały” Co jest !?…” – pyta Piotr Kusznieruk
Represjonowany POLICJANT z RCI PESEL(2018-12-28 12:49)
Pan Premier jest w obozie barbarzyńców stosujących zbiorowe karanie niewinnych wartościowych ludzi drastycznym obniżeniem należnych emerytur. Jeszcze żyjące ofiary (są już 52 zgony z tego powodu) nie będą brać się na GOŁOSŁOWNE deklaracje w rodzaju ” …Jeśli z biegiem lat coś się we mnie zmienia, to głównie podejście do przeciwników politycznych z czasów PRL – mam dziś nawet do SLD bardziej miłosierne nastawienie niż 15 czy 30 lat temu. Razem żyjemy w Polsce i razem powinniśmy o nią dbać. Kto nie popełnia błędów, niech pierwszy rzuci kamieniem. zwiń
polka(dzisiaj 09:51)
Przypomnę, że za PRL-u na zwykłych kontach bankowych oprocentowanie było minimalne w wysokości 3%. Zmusiliście ludzi do zakładania kont za pobraniem opłat bankowych oraz wymusiliście na urzędach i zakładach pracy polikwidowania stanowiska kasjerów i zwolnień masowych. Nie mieliście litości dla jedynych żywicieli rodzin. Natomiast Dyrektorom Banków przyznaliście pensje 1mln zł miesięcznie. Pytam się za co?
pierwiastek z minus jeden(2018-12-28 12:48)
Dorobek patentowy firm państwowych kilkudziesięciu lat ich działalności, w mniejszym lub większym stopniu, ale zawsze efektywnie ********************** w procesach pseudo restrukturyzacyjnych, w rzeczywistości celowa demolka i wyprzedaż ruiny za bezcen. Tym razem na hasło: „Do pracy, rodacy, budujemy nowy dom” społeczeństwo pozostanie głuche. Przyjdzie opłacać prawa autorskie za technologie produkcji kartofla pieczonego w ognisku na polu. zwiń
ppp(2018-12-28 12:02)
Bajki Morawieckiego. To jest już beznadziejny przypadek.
Bolszewicy(2018-12-28 11:27)
Panie Morawiecki. Afera KNF nie jest aferą pana chrzanowskiego, ale jedna z wielu pis-uaru i towarzystwa, z którym się pan zbratał. O wielu dzisiaj pewnie nawet nie wiemy, ale gdy zostanie ta szkodliwa formacja odsunięta od władzy, to prawda ujrzy światło dzienne i okaże się, ile spraw zamietliście pod dywan.
jurkoz(2018-12-28 11:21)
to jest kłamca nad kłamcami, czy on myśli, że czytelnicy gazety prawnej to głupki i uwierzą w te głupstwa. Niech opowiada wyborcom pisu i wiernym oglądającym tvp i info.
Dziadek wnuka(2018-12-28 11:15)
Redakcja nie przepuściła mojego wpisu dotyczącego ” prawie [?] zginięcia” omawianej powyżej osoby, więc może przepuści to – CHCIAŁ [Krzywousty] zlikwidować patologię III RP, a stanął na czele brygady budującej patologię IV RP. Czyżby, jako historyk, przypomniał sobie Jaśnie Pan, jak to Lenin walczył z patologią caratu ?! I zbudował własną ???
asdf(2018-12-28 10:48)
Wyjątkowo cyniczny aparatczyk państwa piso-kolesi. Patologia to partia PIS przypominająca wzorce radziecko -tureckie i oligarchia budowana wokół. Jesteście jak rak, który zajmuje powoli całe demokratyczne państwo, wykoślawia prawo i niszczy.
Teo(2018-12-28 10:48)
Nawet nie chce się czytać tego karierowicza niedouczonego.
emeryt(2018-12-28 10:47)
Patologiczna to jest twoja osoba . Kłamca i populista , a w III RP to biegałeś w majteczkach ze smarkiem po nosem – harcerzyku……………………
GG(2018-12-27 21:19)
Panie Morawiecki. W pańskim wykonaniu zdecydowanie lepsze dla kraju byłoby nic nierobienie niż to, co pan teraz robi.
gk1(2018-12-28 20:30)
Pan Premier pokazał na swoim i Prezesa przykładzie, że interes Polski maja ,,,gdzieś. Skoro był taki dobry i miał przemyślane, co chce zrobić, żeby było lepiej to; -dlaczego nie przyjął propozycji zostania ministrem (wg Rostowskiego wiceministrem) finansów? -Panu Prezesowi tez chodzi/chodziło o to, żeby w Polsce było lepiej, tak? To dlaczego cieszył się z tego, że człowiek w którego wierzył i któremu ufał nie mógł działać tak, żeby było lepiej? Tak mu zależało żeby było lepiej? Przynajmniej na odcinku na którym działał. Opodatkowanie banków, korporacji zagranicznych -ich zyski wcale nie spadły, a wiec to MY Polacy zapłaciliśmy te podatki.
DOC(2018-12-28 17:13)
Szczyt bezczelności. Naprawić? Skończyć z patologiami? To czemu wizytówką PIS jest przejmowanie instytucji przez kolesi, nepotyzm i korupcja? Czemu nadal w Sądach sędziowie klepią procedurę jak z lat 80, piszą tomy uzasadnień, które potem idą do kosza? Dawno miano uprościć procedurę, uniezależnić sędziego od biegłego, wprowadzić opłaty za uzasadnienie, oddawane w razie apelacji. Jak na razie jest tylko rządzenie kolesi
Opublikowano za: https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1389460,morawiecki-o-wspolpracy-z-po-i-pis-i-bankowosci.html,komentarze-najnowsze,3#commentsList
Od Redakcji KIP:
W wywiadzie mającym na celu „rozmydlenie odpowiedzialności” premier Morawiecki jest najwyraźniej pogubiony i wystraszony wobec możliwych konsekwencji swoich działań.
Prezentujemy więc obok powyższych trafnych komentarzy, także kilka poniższych tekstów jasno przedstawiających działania rzeczywiste rządu PiS, a nie marketingowo-osłonowe, które obliczone są na to, że „LUDEK GŁUPI ( czytaj Polacy) TO KUPI”, jak powiedział szczerze obecny prezes TVP Jacek Kurski z PiS-u:
· MODUS OPERANDI, czyli jak schwytać sprawcę
· Wielkie kłamstwa rządu PiS zaprzeczające haniebnym czynom i decyzjom stały się regułą !!!
· Wydano nam wojnę – musimy się obronić
· Szokująca zmiana polityki wobec GMO w Polsce. Czy PiS realizuje ludobójstwo Polaków ?
· Sejm przyjął, Rząd podpisał CETA i… Polska sprzedana z „inwentarzem” korporacjom ?
· Jak można się ześwinić do potęgi – przykład ASF po 4 latach !!!
· Latające dziki. Tajemnice ASF
· Czy rolnik polski skazany jest na zagładę?
· Czy trwa egzekucja polskiego rolnictwa ?
· PiS jak sanacja- antychłopskie i antynarodowe.
· TRUCIZNA NA TALERZU
· Nasz DROGI rząd. Wszystko drożeje
· Długi milionów Polaków, w tym czterystu z nich przekraczają milion !!!
Jako pierwsze należy właściwie ustawić perspektywę:
Premier Morawiecki mówi jako premier, ponieważ jest premierem, premierem Polski.
Ja, jako kobieta wiejska, mogę wypowiadać się jako kobieta wiejska, ponieważ jestem kobietą i mieszkam na wsi.
Waga i zasięg tego, co mówi premier Morawiecki obejmuje całą Polskę.
Waga i zasięg tego, co ja piszę są tylko takie, jakie nada temu ewentualny czytelnik mojej wypowiedzi.
Moje stanowisko może być ważne dla mnie, ale nie musi być ważne dla nikogo innego.
Stanowisko premiera Morawieckiego jest ważne już choćby z powodu, iż jest on premierem. Premierem Polski, a więc jest głównie ważne dla Polaków.
To, czy ktoś się zgadza z wypowiedziami premiera Morawieckiego nie ma właściwie znaczenia, jako że nie mówi on niczego po to, by ktoś się z nim zgadzał.
Skoro więc już podstawa nakreślona, można przejść do drobiazgów.
„Morawiecki: Chciałem być w ekipie naprawy Polski, likwidowania patologii III RP”
= = do czego tu się przyczepiać? Miał prawo chcieć. I to nawet byłoby lepiej dla Polaków.
„Jeśli z biegiem lat coś się we mnie zmienia, to głównie podejście do przeciwników politycznych z czasów PRL.”
= = dużo więcej powiedzieć tu się przecież nie da ze zrozumiałych powodów.
„Razem żyjemy w Polsce i razem powinniśmy o nią dbać. Kto nie popełnia błędów, niech pierwszy rzuci kamieniem – wyjaśnia w rozmowie z Piotrem Zarembą premier Mateusz Morawiecki.”
= = być może oznacza to kolejną „odwilż” i zamiast atakować na ślepo o wiele lepiej byłoby wykorzystać taką sytuację.
„Bank pozwala z bliska poznawać mikro- i makroekonomię, regulacje, rynek hipoteczny, potrzeby i problemy firm i ludzi.”
= = poznać pozwala, ale nie znaczy, że w interesie ludzi i premier Morawiecki tego przecież nie twierdzi.
„Krytykuje pan konsensus waszyngtoński także na Zachodzie? A nasze uwielbienie dla Ronalda Reagana, dla Margaret Thatcher?”
= = co to jest to „nasze uwielbienie”? ja nic takiego jak te dwie osoby nigdy nie wielbiłam, a nawet przeciwnie; ona to demon a on to jej narzędzie.
„W 1991 r. studiowałem we Wrocławiu MBA, gdzie wykładali dawni doradcy Reagana. […] „
= = jaki jest sens przyczepiać się do wyjaśnień, jakie poczynił premier Morawiecki? Były to jego spostrzeżenia i jego wnioski. Co daje osądzanie(!) ich z perspektywy Kowalskiego? I to po latach?
„Wielu ludziom, w tym i mnie, oczy otwierały się coraz szerzej, kiedy patrzyliśmy, jak pod płaszczykiem haseł wolnego rynku następuje uwłaszczenie postkomunistów i osób dokooptowanych do systemu III RP.”
= = sprawę „komuny” to jeszcze będzie konieczne ponownie zweryfikować.
Kto to byli ci „postkomuniści”? czy ludzie, którzy mieli wiedzę o majątku narodowym i część z tego przejmowali w ramach „wolnego rynku”?
A dlaczego mieli by tego nie robić?
Po pierwsze, mieli wiedzę o tych sprawach, wiedzieli, co to jest i co należy oraz jak zrobić. Każde „przejęcie” przez nich jakiegoś zakładu pracy czy kasy z reguły stwarzało miejsca pracy dla Polaków, czego o przejmowaniu polskiego majątku narodowego przez zachodnie korporacje powiedzieć się nie da.
Poza tym to właśnie „komuna” ten majątek wypracowała, choć nie własnymi rękami, lecz widać, że potrafiła ona tak zarządzać naszym krajem, że jednak jakiś majątek mógł powstać. Dlaczego dobre miało by być przejęcie przez robotnika całej hali z maszynami, a zrobienie tego samego przez „postkomunistę” miało by być czymś złym?
Człowieka należy oceniać po jego czynach, a nie przekonaniach politycznych czy wierze.
Co lepszego zrobili by z tym przejętym majątkiem robotnicy, niż zrobiła to „postkomuna”?
Ja pamiętam, gdy przed wieloma laty poszłam kupić dziecku prezent na Mikołaja. Weszłam więc do sklepu z zabawkami i tam była w miarę uprzejma pani.
Mam to w sobie, że ludzie mi opowiadają o wielu sprawach, nawet gdy ja ich do tego nie zachęcam w żaden sposób. Więc ta pani też mi opowiadała to i owo, i powiedziała zdanie, które zapamiętałam do dziś: „musieliśmy szybko wszystko przejąć, bo by to chapnęli komuchy”.
Chodziło o cały sklep zabawkowy, z całym towarem.
Pani sprzedawczyni nie zaświtało nawet w głowie, że jest zwykłą złodziejką mienia społecznego i była dumna, że „przejęła” nie dając szans „komunie”.
Ktoś poczynił poważne szkody w mózgach Polaków i to jeszcze w tych mózgach rezonuje powodując szkodliwy dysonans poznawczy.
Jeżeli więc taki „postkomunista” zapewnił w tamtych, zawiłych czasach, miejsce pracy a tym samym i utrzymanie choć jednej rodzinie, to należy mu się za to szacunek.
„Rozliczanie” i vendetta nie przyniesie Polsce żadnej korzyści, a tylko pogłębi ów dysonans i spowoduje straty nie do odrobienia w psychice Rodaków.
„Wtedy też coraz jaśniejsze stawało się, że pod pozorem obrony państwa prawa, trybunałów, sędziów – tych samych sędziów, którzy jeszcze parę lat wcześniej bronili jedynie słusznej władzy komunistycznej – odbywa się cementowanie zdobyczy pierwszych lat po zmianie ustroju.”
= = punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Z punktu siedzenia pana Morawieckiego mogło to się wydawać niesłuszne, wszak stał po stronie reganów i taczerów.
Jednak z punktu widzenia ludzi, którzy przez lata stabilizowali polską gospodarkę i politykę zagraniczną takie działanie było jak najbardziej słuszne.
I może w tym nie takie ważne było, kto to „cementuje” ale jak to robi i co z tego wynika czy wynikło.
Jak wiemy, „solidarność” rozwalała nic nie budując, więc przeciwwaga niechby w postaci „postkomunistów” była dla Polski i Polaków korzystna. Nie ma powodu by i tu kłamać i mataczyć.
„Brakowało elementarnej równowagi sił w społeczeństwie, co stało u początków wielkiej i niesprawiedliwej przewagi postkomunistów w pierwszych 15 latach wolnej Polski.”
= = to jest szczucie głodnej i głupiej gawiedzi na jaśniepański dwór, bo tam jest jedzenie. Zjedzą wszystko w jeden dzień, a co potem to już przerasta ich wyobraźnię. Pan Morawiecki jakoś zdaje się tu nie ogarniać całości.
„Dzieciństwo, wczesna młodość, był pan bity, straszony przez SB, ZOMO. I angażował się pan od najmłodszych lat. To pewnie rzutuje na pana spojrzenie na postkomunistyczne dziedzictwo?”
= = każda władza chcąc się utrzymać musi się bronić przed „opozycją”. Jeżeli pan Morawiecki taką opozycją był, to musiał się liczyć ze skutkami. Żaden przytomny człowiek nie podchodzi do mięśniaka i mu nie ubliża, bo dostanie po ryju. To ludzie rozumieją, a reszty już nie, ciekawe.
Może przed kilku laty hasło „SB” czy „ZOMO” jakoś na ludzi działało, ale już się ludziom znudziło.
Nikt inny niż właśnie SB i ZOMO oraz Milicja Obywatelska zapewniali spokój społeczny i ludzie bez strachu wychodzili na ulice na spacer czy do pracy o świcie lub nocą.
Przecież nie zapewniał tego pan Morawiecki drukując wywrotowe ulotki!
„Potem batalia o wolność w stanie wojennym. Farba drukarska, starcia uliczne, koktajle Mołotowa, wreszcie publicystyka i walka takim orężem, jakiego się komuna bała: wolnym słowem.”
= = za rzucenie koktajlem Mołotowa dziś każdy by został sponiewierany czynnie, a z więzienia nie wyszedł by przez długie lata.
Jakaż ta „komunistyczna władza” była łagodna w stosunku do wywrotowców i wichrzycieli!
Czy pan Morawiecki nie pomyślał wówczas, że mógłby spowodować czyjeś kalectwo a nawet śmierć?
Może to się komuś nie mieścić w kapitalistycznej głowie, ale to właśnie „komuna” mówiła o zagrożeniach idących z zachodu, które spowodują u nas demontaż państwa, bezrobocie i biedę.
Bohaterstwo pana Morawieckiego w jego młodzieńczych latach spowodowało właśnie demontaż Polski, przyczyniło się do powstania bezrobocia i biedy.
Więc dziś pan Morawiecki walczy jedynie z tym, co wcześniej sam narobił postępując młodzieńczo lekkomyślnie.
„Musiałem się opiekować mamą, siostrami. Mama prawie zginęła, kiedy odkręcono jej śruby w kołach od malucha. Tak działali esbecy. Takich zdarzeń, przemocy fizycznej, psychicznej, szantażowania, doświadczyłem rzeczywiście wielu.”
= = nam nic nie odkręcali, bo nic nie mieliśmy. Państwo Morawieccy mieli pracę, pieniądze, a nawet samochód. My mieliśmy tylko tyle, ile konieczne było do biologicznego przeżycia, a często nawet i mniej.
Ale ja nie rzucałam niczym w nikogo. Zniosłam szantaże i przemoc ze strony „praworządnych obywateli” bez żadnego szwanku i dziś nie widzę powodu, by się na kimkolwiek mścić.
Moja Matka pracowała naprawdę ciężko, a my, Jej dzieci, staraliśmy się tylko nie robić Jej nadmiernych kłopotów. I nami nikt się nie opiekował, nie było takiej potrzeby. Mimo głodu i zimna w domu nikt z nas nie szedł „walczyć o wolność” podpalając mienie społeczne.
Widać dla pana Morawieckiego wolność to coś zupełnie innego, niż znaczy ona dla mnie.
Tym samym z panem Morawieckim mi nie po drodze.
Zarzucanie SB czegoś, co obecnie jest o wiele szerzej praktykowane to jakaś paranoja.
Najpierw niech pan Morawiecki spowoduje wypuszczenie Mateusza Piskorskiego z więzienia.
A potem można kontynuować ewentualne zwierzenia na temat przemocy „komunistów” stosowanej wobec Polaków.
„Transformacja miała poprawić efektywność gospodarczą przez wprowadzenie mechanizmów rynkowych.”
= = jak to mówił ś.p. Generał Petrov: „masło zdrożało”, czyli bujda na resorach.
To nie była ani żadna transformacja ani tym bardziej nie miała ona na celu poprawienie czegokolwiek. Należy skończyć z tymi oszustwami.
„Na początku lat 90. wierzyłem, że można coś osiągnąć, prowadząc własną firmę, między innymi ze Zbyszkiem Jagiełłą.”
= = nikt w naszej rodzinie nie posiadał pieniędzy w takim stopniu, by móc założyć choćby najmniejszą firmę.
Ja nie mam za złe panu Morawieckiemu tego, że miał własną firmę. Dziwi mnie tylko to jego poczucie niesprawiedliwości, jakie on ma pisząc, że:
„Pewien bardzo dziś znany biznesmen startował w tym samym czasie. I opowiadał potem, jak to przechodził w latach 90. koło pewnego banku i pomyślał: „Może wpadnę i dostanę kredyt”. No i dostał przypadkiem tak dużo, jakby dziś tzw. człowiek z ulicy dostał, powiedzmy, 50 mln złotych”
= = kto jak kto, ale ktoś zajmujący się zawodowo finansami – jak pan Morawiecki – powinien traktować to jako oczywistość.
Ja nie mam i dziś żadnej „zdolności kredytowej” i wcale nie płaczę z tego powodu.
„Balcerowicz coś osiągnął, kapitalizm ruszył.
W wyniku jego doraźnych ruchów związanych z tzw. urealnianiem pieniądza mnóstwo ludzi straciło oszczędności.”
= = no proszę!
„Setki tysięcy ludzi z PGR-ów znajdowało się z dnia na dzień na marginesie życia społecznego, choć jeszcze w 1990 r. PGR-y osiągnęły zysk.”
= = a pan Morawiecki ma pretensje do „postkomunistów”. A o co?
„Rolą rządzących jest umiejętne pomnażanie majątku narodowego. Dlatego my dziś, kiedy zapraszamy do Polski inwestorów zagranicznych, to na tzw. green field – proszę bardzo, macie tu pole, stawiajcie fabrykę. Nie wyprzedajemy zakładów, fabryk, banków. I wie pan co? Inwestorzy zagraniczni odnoszą się do tego z uznaniem.”
= = ależ te fabryki stawiane przez zagranicznych inwestorów nie są własnością państwa polskiego! Jest to mienie obce na polskiej ziemi. Dostają ci zagraniczni inwestorzy tanią i dobrze wykształconą na koszt naszego państwa siłę roboczą, lepszą niż jest na zachodzie, to niby dlaczego mieli by kręcić nosem?
Ale takie mamy czasy i pewnie nic lepszego zrobić się nie daje.
„Bo sami pochodzą z państw, w których wszyscy wiedzą, że kapitał ma narodowość i stanowi on o sile lub słabości kraju.”
= = kapitał nie ma narodowości, dlatego obcy kapitał u nas może się pomnażać. Gdyby narodowość miał, to pomnażał by się tylko w swojej „ojczyźnie”.
My zaś jedynie możemy korzystać przy okazji. Ale lepsze to niż nic. bo nic to już przerabialiśmy i było bardzo, bardzo cienko.
„Piejemy peany na cześć prawie 30-letniego rozwoju. A to wyzbywanie się własności będzie ciążyć na nas przez kolejne 30 lat. Nie przyjęliśmy modelu hiszpańskiego czy fińskiego, a może i nawet południowokoreańskiego. Wobec właścicieli kapitału ustawiliśmy się w roli podrzędnej.”
= = a w jakim to celu pan Morawiecki rzucał te koktajle Mołotowa na przedstawicieli prawowitej władzy?
Czy po to, żebyśmy mogli być podrzędni wobec obcego kapitału? No to jesteśmy. W czym problem? Cel został osiągnięty, czyż nie?
I teraz jeszcze „rozliczać komunę”? a z czego?
Komuna wybudowała, pan Morawiecki uczestniczył w demontażu.
To jak to rozumieć?
Dla nas „model fiński” czy każdy inny obcy jest zgubny. My możemy mieć tylko nasz własny, polski model gospodarczy. Taki był, ale został zniszczony.
„Co z tą dziedziczoną po PRL własnością miałoby się stać?
To, co stało się z wieloma przedsiębiorstwami niesprzedanymi. Można było te firmy poddać restrukturyzacji. Dziś mamy wiele przykładów takich firm, które przetrwały i są dla Polski wielką wartością. Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych przetrwały w formule spółki pracowniczej. I dziś rosną w siłę. Przetrwały też takie czempiony jak Orlen czy Lotos.”
= = ależ u nas była wyłącznie RESTRUKTURYZACJA! A że ludzi wywalali z godziny na godzinę na bruk? No to co? ale było zrestrukturyzowane. Pan Morawiecki ma jakieś inne informacje, niż ma je zwykły obywatel.
Czy może wynika to z tego punktu siedzenia?
Polski przemysł petrochemiczny powstał dzięki Związkowi Radzieckiemu, zapewniającemu Polsce Ludowej stałe dostawy ropy naftowej po przyjacielskiej cenie rozliczanej w rublach. To są fakty i co? czy nie znajdzie się krzykacz chcący to zakrzyczeć i „dekomunizować”? Ależ się taki znajdzie, bo już Polaków tak wytresowano.
Doszło to do punktu, w którym już nie strach się bać, jako że pójść na dno bez strachu jest o wiele przyjemniej.
„Ja pamiętam, jak w 2003 czy 2004 r. Bartłomiej Sienkiewicz pisał, że nie ma się co zastanawiać, czy sprywatyzować Lotos i Orlen. Możemy co najwyżej zabiegać o to, żeby je kupiły dwie różne rosyjskie firmy, a nie jedna. Takie podejście to był dramat.”
= = jakie rosyjskie firmy? Rosyjskie to one były co najwyżej z nazwy, bo tak było praktyczniej.
I jakoś ten „dramat” też wytrzymaliśmy, prawda?
„Czesi zachowali więcej ze swojego przemysłu, choć flagowe firmy, jak Skodę czy banki – również sprzedali. Jednak ich ujemna pozycja inwestycyjna netto to 30 proc., a nasza 66 proc. To oznacza, że my jesteśmy zadłużeni za granicą w dwóch trzecich PKB, a oni w jednej trzeciej.”
= = bajki o tym, jak to „Czesi zachowali więcej ze swojego przemysłu” należy zakończyć. Czesi mieli w tym najmniej do gadania. Geopolityka się liczy i dla nich wypadło akurat tak. Nie jest to więc żadną ich zasługą. Na nas padło co innego ale przecież i z tym sobie jakoś radzimy.
„Moje środowisko, dawnej Solidarności Walczącej, które wtedy było mocno zintegrowane z Ruchem Odbudowy Polski, miało inną wizję. Zresztą już wcześniej były inne silniejsze formacje proponujące odmienny model transformacji. Choćby Porozumienie Centrum. Z ramienia tej partii ministrem był Jerzy Eysymontt, który postulował alternatywny wzorzec rozwoju.”
= = ależ ta „komuna” była łagodna! Można było puszczać wodze fantazji w zupełnym oderwaniu od rzeczywistości tak, jak robiły to owe „ruchy odbudowy Polski”. Gdyby nie niszczono, nie byłoby konieczności nic odbudowywać, jako że „komuna” wszystko odbudowała, łącznie z ogromnym przemysłem i to każdej gałęzi.
Proponować „model transformacji” można dowolny. Co to szkodzi? Zawsze to dodaje człowiekowi ważności szczególnie tu, gdzie jej on nie posiada.
Zignorowanie faktu, iż w owej transformacji zmuszeni byliby uczestniczyć realni, żywi ludzie potrzebujący jeść to typowe dla rozrzucaczy koktajli Mołotowa.
O tym, czym była owa „transformacja” mogą tak naprawdę powiedzieć tylko ci ludzie, którzy nie mieli pieniędzy na życie, na jedzenie, na czynsz i stali się nurkami śmietnikowymi.
Mogą też o owej „transformacji” powiedzieć prawdę dzieci żebrzące pod sklepami, dzieci zagłodzone, wabione przez pedofilów i gwałcone, by dostać potem za milczenie trochę jedzenia.
Pan Morawiecki nie ma pojęcia o transformacji w jej prawdziwym kształcie.
Teoria, praktykowana zza biurka stojącego w ogrzewanym, jasnym pokoju to jednak coś innego niż realna walka o przetrwanie i płacenie każdej ceny za to, by jednak przeżyć.
Na panu Morawieckim i jego koktajlach Mołotowa oraz pisemkach wywrotowych ciąży odpowiedzialność za los setek tysięcy Polaków, którzy z powodu skrajnej nędzy zmuszeni byli walczyć o przeżycie przy pomocy każdego, dostępnego środka.
Pośrednio pan Morawiecki jest winien i temu, że polskie dziewczęta sprzedawały się pod galeriami handlowymi starym capom. I takie będą z nich teraz matki – nie czyste, niewinne żony, ale zużyte kobiety, bo panu Morawieckiemu marzyła się walka o wolność – bez zobowiązań i odpowiedzialności.
Puszka Pandory z wszelkimi plugastwami została otwarta. Nazwano to transformacją.
I te plugastwa spadły na polskie rodziny, które były mentalnie nastawione na coś lepszego, niż socjalistyczny spokój społeczny, gdy prokurator „trzymał rękę” na nieletnich udaremniając tym dziecięcą prostytucję i pedofilię.
„W polityce historycznej przywracamy honor bohaterom i zło nazywamy złem.”
= = czy spowodowanie demontażu dobrze działającego państwa (Polski Ludowej) to coś dobrego czy złego?
= = Czy spowodowanie masowego bezrobocia to coś dobrego czy złego?
= = Czy masowa emigracja zarobkowa, szczególnie ludzi w wieku produkcyjnym, to coś dobrego czy złego?
Polityka nie miała, nie ma i nie będzie miała – bo nie może ze swej natury! – nic wspólnego z prawdą historyczną.
A więc „polityka historyczna” to kolejny rodzaj manipulacji społeczeństwem tak, by straciło ono orientację i było pozbawione dostępu do faktów, które powinny być niezmienne, wszak są faktami.
Podawanie faktów historycznych nie może mieć więc żadnego zabarwienia politycznego.
A każdy Polak, czy człowiek biorąc ogólniej, powinien mieć możliwość wyrobić sobie własne, niezależne zdanie na każdy temat związany z historią.
Na takie podejście PiSu stać nie będzie, bo to nierealne. Podcięło by to gałąź, na której PiS zbudował swój etos.
Dlatego też nie ma powodu by cokolwiek „dekomunizować”.
To są niejako prawa fizycznie obowiązujące w polityce. Widać inaczej nie jest możliwe rządzić krajem.
Osobiście nie winię za nic pana Morawieckiego i uważam, że jest on dobrym premierem naszego państwa.
Szczególnie, że nie ma nikogo lepszego na horyzoncie politycznym.
Cokolwiek się wydarzyło w naszym kraju po 1989 roku, musimy sobie z tym poradzić, jeżeli chcemy istnieć i jako państwo i jako Naród.
Zająć się należy głownie naprawą, a nie osądzaniem.
Jeśli chce się rządzić krajem, to należy mieć siłę, by dźwignąć wszystko.
Na sentymenty nie ma tu miejsca.
Na sentymenty może sobie pozwolić zwykły obywatel, ale nie głowa państwa.
Więc ja, z polskiej wsi, życzę panu Morawieckiemu dużo samozaparcia, siły przebicia i sukcesów politycznych w Nowym, 2019 roku.
PS
Na obrazku jest napisane:
„Trzy lata temu kandydat na prezydenta Duda zrobił zakupy za 37 złotych .
Dziś ten sam koszyk, w tej samej sieci sklepów kosztuje 62 zł.
Masło zdrożało o 42 proc. Chleb o 69 proc a jajka o 45 procent. Zwróć
Też uwagę na fakt, że media (gaz, prąd, woda ) podrożały o 64 procent.”
= = ludzie są dziwni. Jak miało nie zdrożeć, jeżeli wciąż były naciski, by zarobki były wyższe?!?
Jeżeli ktoś zarabia więcej, to produkt przez niego wytwarzany musi być droższy.
Cudów nie ma, ktoś za to musi zapłacić. Wygrywa zwykle ten silniejszy w gębie, czyli posiadający mocniejszy argument, jak policjant na L4 czy nauczyciel również na zwolnieniu lekarskim – lewym.
To nie biedak pożąda „wolności”. Biedak zajęty jest walką o przeżycie i tylko tym najedzonym gdy chleb się znudzi, to oni żądają bułeczek maślanych – najlepiej za darmo. A kto je wypieka, z czego to już ich nie chce interesować. Bo po co zajmować się tym aż tak dokładnie? A nuż wyszło by na to, że jednak ktoś został złupiony by mieć więcej mógł ktoś inny? Wygodniej jest tego nie wiedzieć, prawda?
PS1
„DOC(2018-12-28 17:13)
Szczyt bezczelności. Naprawić? Skończyć z patologiami? To czemu wizytówką PIS jest przejmowanie instytucji przez kolesi, nepotyzm i korupcja?”
= = nie da się rządzić przy pomocy wrogów politycznych, muszą więc być obsadzani „kolesie”. Każdy tak robi, bo tak jest konieczne, jeżeli chce się utrzymać władzę. I dopiero jakość tych „kolesi” może być błogosławieństwem albo przekleństwem.
„Czemu nadal w Sądach sędziowie klepią procedurę jak z lat 80, piszą tomy uzasadnień, które potem idą do kosza? Dawno miano uprościć procedurę, uniezależnić sędziego od biegłego, wprowadzić opłaty za uzasadnienie, oddawane w razie apelacji. Jak na razie jest tylko rządzenie kolesi”
= = ale czy są to naprawdę „kolesie” PiSu? Skąd takie przekonanie? Z tym PiSowi też nie jest wygodnie i chciał to dlatego zmienić.
Polacy woleli atakować PiS zamiast rozumieć, o co toczy się ta akurat gra. Nie dało rady nic zmienić i nie z winy PiSu.
Ciekawa interpretacja wywiadu, zgadzam się z Panią i można by jeszcze baaardzo dużo dopisać.
Informuję tak sobie, że ostatnio coś mi się psuje w komputerze; bo to i znika całość i zostaje tylko biały/niebieski czy całkiem ciemny ekran, i robi mi czasem podstępnie korekty automatyczne i z “to” wychodzi “do” i tym podobne, ale nic to, bo i tak muszę ponownie za każdym razem uruchomić i on zadaje mi pytania awaryjne albo proponuje “uruchom normalnie” czy jakoś tak. No to uruchamiam “normalnie” i potem na jakiś czas – nie wiadomo jaki, bo jest różnie – mam spokój, aż znika znowu i apiać muszę uruchamiać na nowo. Mam stary komputer i nie sądzę, by była to wina kogoś z zewnątrz. Tylko tak informuję. Żeby było jasne.
Różne krasnoludki się niepokoją…
Po kolei, według wątków przedstawionych przez premiera:
Re: „styropian”
Pan Morawitzky mówi że był opozycjonistą w latach 80-tych. Wtedy każdy był opozycjonistą, w tym dzieci prominentów.
Dzisiaj już chyba wyraźniej widać, że senior Morawitzky, lider „Solidarności walczącej” był po prostu funkcjonariuszem wydelegowanym na odcinek opozycji. Pamiętamy co nauczał święty Władimir Lenin: „najlepszy sposób na kontrolowanie opozycji to stanąć na jej czele”. Ojciec Morawitzky był funkcjonariuszem, co oczywiście znakomicie ułatwiło start synowi Morawitzky’emu. Dlatego od kołyski mógł drukować jakieś opozycyjne gazety. Taka praca…
Już w latach 90-tych pierwszą pracą pana Morawitzky’ego, po skończeniu historii, było doradzanie prezesowi banku. Co może doradzić prezesowi świeżo upieczony absolwent historii?
Morawitzky junior dostał pracę doradcy prezesa banku bo był przeznaczony na prezesa, a gdzieś trzeba było się tej pracy nauczyć.
Re: Balcerowicz, kryzys i kapitalizm
Cały kryzys lat 80-tych wyjaśnia ten wykres: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/6f/Federal_funds_rate_history_and_recessions.jpg/800px-Federal_funds_rate_history_and_recessions.jpg
Pod koniec lat 70-tych Fed radykalnie podwyższył stopy procentowe. Oficjalnym wytłumaczeniem była walka z inflacją, której przyczyną był kryzys naftowy 1973 roku, blisko czterokrotne podwyższenie ceny ropy naftowej: https://www.globalpetrolprices.com/common_images/articles/20150622011731.png
Inflacja miała charakter kosztowy, ropa naftowa jako składnik cen jest wszędzie i wszystko musiało podrożeć. Fed jednak drastycznie podwyższył stopy procentowe i zaostrzył kryteria kreacji pieniądza, co doprowadziło do kolejnego kryzysu w USA. Dlaczego? O tym wprost mówi Protokół 20 § 8:
Zastój kapitałów
Przesilenia ekonomiczne wywołaliśmy u gojów przez wycofanie pieniędzy z obiegu. Wielkie kapitały pozostawały w zastoju i wypompowywały pieniądze z państw, które zmuszone bywały do zwrócenia się o pożyczkę dla tychże kapitałów. Pożyczki te obciążyły procentami finanse państwa, oddały je kapitałom we władanie pańszczyźniane. Koncentracja przemysłu w rękach kapitalistów, którzy zagarnęli cały przemysł ludowy, wyssała z ludu, a tym samym i z państwa, wszelkie soki.
W latach 70-tych wiele krajów zaciągnęło kredyty i pożyczki głównie w dolarach w celu budowy czy modernizacji przemysłu. Dużo tych kredytów było obciążonych „zmienną stopą procentową”, iście szatańskim wynalazkiem. Biznes-plany były policzone według stopy procentowej np. 7-8% rocznie i kredyty były uznawane za spłacalne przez międzynarodowych lichwiarzy. Oczywiście przy stopie np. 15% rocznie sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W latach 80-tych miał miejsce „kryzys zadłużeniowy” dotyczący połowy świata.
Początek polskich kłopotów to właśnie podwyżka stóp procentowych przez Fed. Władza próbowała ratować sytuację zmniejszając konsumpcję wewnętrzną, co wykorzystała CIA kreując „opozycję demokratyczną”. Walka z obcą agenturą, tą „opozycją demokratyczną”, w której udzielał się senior a nawet podobno junior Morawitzky, spowodowała wprowadzenie przez USA sankcji gospodarczych, które zmniejszyły zdolności eksportowe gospodarki, które to zdolności były podstawą do obsługi i spłaty zadłużenia.
Ten mechanizm, kreowanie niezadowolenia ludności a następnie eksploatacja tego niezadowolenia w celu przejęcia władzy, znamy już od Rewolucji francuskiej 1789 roku. Robi to ciągle ten sam ośrodek interesów.
Kryzys gospodarczy PRL dotyczył nie tylko PRL, ale niemalże połowy świata: Ameryki Łacińskiej, Afryki, także krajów Azji (https://en.wikipedia.org/wiki/Latin_American_debt_crisis). Powodem była głównie drastyczna podwyżka lichwy od kredytów międzynarodowych zaciągniętych w dolarach. Banał. Nie chodzi o żaden kapitalizm-socjalizm.
Kryzys gospodarczy lat 90-tych w Polsce to powtórka manewru Fed. Doradcy z MFW czy Banku Światowego doradzali dyrektorom przedsiębiorstw państwowych radykalne podnoszenie cen. To wywołało inflację. Była to inflacja kosztowa. Reakcją Balcerowicza było dramatyczne zaostrzenie polityki emisji/kreacji pieniądza przez bank centralny i wykreowane właśnie banki komercyjne. Ten właśnie mechanizm opisuje przedstawiony wyżej fragment Protokołu 20. Kryzys gospodarczy został celowo wywołany przez administrację centralną współpracującą z MFW i Bankiem Światowym.
http://s3.egospodarka.pl/grafika2/RPP/RPP-wspomoze-polski-rynek-mieszkaniowy-117527-640×640.jpg
Nie było żadnego powodu prywatyzowania wielkiej własności oprócz talmudycznych nakazów, według których żydzi powinni być właścicielami WSZYSTKIEGO.
Oszczędności ludzi mogły zostać utrzymane, nie trzeba było Polaków okradać. Chodzi o to, że pieniądze gojów to „nawis inflacyjny” a pieniądze żydów to „kapitał”. Oszczędności Polaków musiały ulec anihilacji bo powstały z pieniądza wolnego od długu, co jest bezpośrednim naruszeniem nakazu z Pwt 15:6: „Bo Pan, Bóg twój, pobłogosławił ci tak, jak ci to powiedział. Będziesz pożyczał wielu narodom, a sam od nikogo nie będziesz pożyczał; będziesz panował nad wielu narodami, a one nad tobą nie zapanują.”
Re: pan Morawitzky i POPiS
Pan Morawitzky miał dobre kontakty z PO oraz z PiS. Działo się tak dlatego, że był przewidywany na premiera przez zagraniczne zgrupowanie interesów, które kontroluje cały POPiS i nie tylko.
W pewnym momencie oczywistym się stało, że następnych wyborów PO nie wygra więc pan Morawitzky, aby objąć ważną funkcję w administracji, musiał działać pod szyldem PiS. To jest całe wytłumaczenie.
Re: pan Morawitzky i „kredyty frankowe”
Przede wszystkim należy pamiętać, że pan Morawitzky był prezesem banku. Ten bank pewnie codziennie udzielał kredyty, tworząc pieniążki ex nihilo, czym codziennie naruszał art 227.1. Konstytucji RP. Gdzie powinien siedzieć pan Morawitzky? W fotelu premiera czy w więzieniu?
Nie ma czegoś takiego jak „kredyty frankowe”. Nawet nie chodzi o to, że władze banku poszłyby do więzienia, gdyby udzieliły kredytu we frankach, obojętnie szwajcarskich, francuskich czy burundyjskich. Chodzi o to, że w banku obowiązuje plan kont, który oparty jest na wzorze z odpowiedniego rozporządzenia ministra od finansów. Plan kont banku pozwala na udzielenie kredytu jedynie w złotówkach. Udzielenie „kredytu frankowego” jest w Polsce po prostu niemożliwe.
Nazwa „kredyty frankowe” to zwykła nowomowa tak ładnie opisana przez George’a Orwella, chodzi o język mający na celu zakłamanie rzeczywistości.
Pan Morawitzky tłumaczy plagę „kredytów frankowych” słabością nadzoru instytucjonalnego. Spójrzmy na to zjawisko w szerszym kontekście. Takie „kredyty walutowe” zostały narzucone przez żydowski kartel bankowy nie tylko w Polsce, ale w wielu innych sezonowych państwach Europy Wschodniej.
Zapewne kilka osób na szczycie lichwiarskiej międzynarodówki wiedziało o projektowanych ruchach walutowych (bo one nie dzieją się przez przypadek, „rynek” jest ściśle regulowany) i wykorzystały je w upadłych państwach tego regionu świata. W sowieckiej Pribałtyce „kredyty walutowe” to prawdziwy problem dramatycznie przyczyniający się do depopulacji tych krajów. W Polsce pewnie też.
Re: sytuacja finansowa pana Morawitzky’ego
Jako lichwiarz pan Morawitzky dużo już w życiu nakradł, ale takim ludziom nigdy dość. Rozprawmy się z mitem, że wejście pana Morawitzky’ego do polityki to jakieś dramatyczne pogorszenie jego osobistej sytuacji finansowej.
Przypomnijmy postać pani Ewy Lewickiej, która ze strony „Solidarności” i AWS postawiła znak koszerności na reformie składek emerytalnych polegającej na przekazaniu pieniędzy na emerytury bandzie parszywych lichwiarzy i spekulantów. Wtedy pani Lewicka reprezentowała pracowników. Po wprowadzeniu złodziejskiego systemu emerytalnego pani Lewicka przeszła na pozycje reprezentanta lichwiarzy i spekulantów jako prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych i w ten sposób pchnęła swoją osobistą sytuację finansową dynamicznie do przodu.
Pamiętajmy, że dla tych ludzi(?) pieniądz jest bogiem (https://www.marxists.org/polski/marks-engels/1843/w_kwestii_zydowskiej.htm):
„Jaki jest świecki kult Żyda? Handel. Jaki jest jego świecki bóg? Pieniądz. (…)
Pieniądz jest tym żarliwym bogiem Izraela, wobec którego żaden inny bóg ostać się nie może. Pieniądz poniża wszystkich bogów człowieka i zamienia ich w towar. Pieniądz jest ogólną, samą w sobie ukonstytuowaną wartością wszystkich rzeczy. Pozbawił on zatem cały świat – świat ludzi jak i przyrodę – jego właściwej wartości. Pieniądz jest wyobcowaną od człowieka istotą jego pracy i jego bytu; ta obca istota ma go w swej mocy, on zaś zanosi do niej modły.”
Dzisiaj nie znamy kształtu „dealu”, w którym uczestniczy pan Morawitzky. W komentarzach wyżej spekuluje się na ten temat. Może chodzi o modernizację polskich elektrowni, co wiązać się musi z radykalnym wzrostem cen energii elektrycznej, aby spłacić lichwę? Może chodzi o kradzież polskiej wody, co na pewno wygeneruje miliardy? Może chodzi o banalne wywołanie wojny?
W każdym razie pan Morawitzky jest banksterem, wszedł do polityki nie dlatego, żeby mniej zarabiać, ale żeby zarobić 10 czy 50 razy więcej razy więcej niż jako prezes banku. Najprawdopodobniej chodzi tam o polityczną asystę w realizacji projektu gigantycznej kradzieży jakichś zasobów, którymi jeszcze Polacy dysponują. Taką tezę obstawia autor tych słów.
Re: cud gospodarczy
Zapewne pan Morawitzky adresuje swoje słowa do idiotów. To jedyna interpretacja, która przychodzi na gorąco do głowy.
Re: ogólnie
Pamiętajmy co powiedział pan Morawitzky. Im chodzi o radykalne obniżenie poziomu życia, coś na wzór operacji przeprowadzonej ostatnio przez żydobanderowców na Ukrainie. Na Ukrainie płaca nie wystarcza dzisiaj na opłacenie rachunków i na skromne życie. Jak to ujął złotousty pan Morawitzky, chodzi o to, aby ludzie zechcieli „zapierdalać za miskę ryżu”. Teraz nie chcą, ale „wojna zmienia wszystko, zmienia wszystko w pięć minut”. Czy właśnie tego projektu nie zrealizowali z tak imponującym sukcesem żydobanderowcy za miedzą?
Oczywiście w bardziej optymistycznym wariancie chodzi o to, aby wywołać wojnę, która wyniszczy Słowian żyjących na Ukrainie i w Polsce, a być może również w Rosji, aby zrobić wolne miejsce. Na pewno pan Morawitzky zarobi na tym miliony.
Ostatnie dni przyniosły kolejną wiadomość troszkę podważającą „imidż” pana Morawitzky’ego jako gorliwego naprawiacza patologii 3RP. Kawałek Ursusa kupił były bankster z J.P. Morgan (https://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/ursus-bus-na-sprzedaz-za-34-mln-zl-kupi-go-byly-bankowiec-60458.html).
Transakcja nie ma wielkiej wartości, więc niby mogła przejść niezauważona w Kancelarii Premiera. Nie dajmy się nabrać. Chodzi o osobę nabywcy. Z prawdopodobieństwem bliskim pewności pan Morawitzky o tym wiedział, a najprawdopodobniej również „przepchnął” tą operację w ramach koleżeńskiej przysługi („lichwiarze i spekulanci wszystkich krajów – łączcie się”). Banksterowi z J.P. Morgan pewnie chodzi o spekulację gruntami czy podobny banał. Ta transakcja to najpewniej zwykłe złodziejstwo, jak setki innych. Oni (Morawitzky et consortes) nadal kradną.
„Prywatyzacja” kawałka Ursusa to z pewnością doskonały początek „naprawiania patologii III RP” 🙂
Na koniec warto przywołać słowa proroka Jeremiasza (Jer 30:11):
Ja bowiem jestem z tobą
– wyrocznia Pana –
by cię wybawić.
Zgotuję zagładę wszystkim narodom,
między którymi cię rozproszyłem,
ciebie zaś nie wyniszczę.
Ukarzę cię jednak sprawiedliwie
i nie ujdziesz zupełnie bezkarnie».
Pustynny demon Jahwe deklaruje, że ich, tzn. pana Morawitzky’ego i kolegów, ukaże sprawiedliwie. Nas ma czekać zagłada. Ciekawe jak daleko pan Morawitzky zdoła przepchnąć realizację tego scenariusza? Kiedy wreszcie się wkurzymy i przełamiemy tą obłędną narrację.
Ze względu na pomyłkę dotyczącą odniesienia do komentarza marcina, zamieszczony tutaj wpis został przeniesiony na właściwe miejsce na linku: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2019/01/silny-kosciol-to-slaba-polska/
Dziękuję. Cieszę się że uwagi o roli religii w programowaniu umysłów, kreowaniu świadomości zbiorowej i złowrogiej roli chrześcijaństwa zostały uznane za ważne również przez Redakcję KIP.
Temu zagadnieniu poświęciłem osobny wpis: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2019/01/silny-kosciol-to-slaba-polska/comment-page-1/#comment-7550
Komentarz pana Marcina przeczytałam sobie raz. No – pomyślałam – pracowity z tego pana Marcina człowiek.
Zostawiam, bo po co zawracać głowę sobie i innym?
Ale jednak sobie wydrukowałam, żeby przeczytać ponownie, jako papierowe, bo do takiego jestem przyzwyczajona i dałam sobie szansę, żeby zweryfikować pierwotne wrażenie.
Napisane wprawnie, widać że mamy do czynienia z człowiekiem wykształconym.
Czyli mamy do czynienia z jednostką ludzką obrobioną w pewien sposób tak, że poza wgrane schematy ona nie wyjdzie, żeby nie wiem co.
Przynależenie do „inteligencji” zobowiązuje i nie ma przeproś.
To wszystko pan Marcin zawarł w swoim tekście. Niby uczciwym, batożącym kłamców i sprzeniewierców oraz żydów.
Tylko co z tego wynika?
A no, nic.
Bo nic wyniknąć nie może.
Jest u nas w kraju parę osób chcących „wyganiać żydów” – najlepiej do Palestyny albo i gdzie indziej, jako że Polak z Palestyńczykami raczej czuje solidarność.
Walki, podchody, naukowe opracowania, a jest jak było od co najmniej tysiąca lat a może i od wcześniej.
Dlaczego?
Cóż takiego się dzieje cały ten czas, ach! cóż?
Żydzi są wyganiani, żydzi są mordowani, a mimo to nic się nie zmienia.
Jakim cudem to możliwe?
Gdzie jest ten felerek który zawsze ustawia tych ach! jakże uczciwych nie-żydów na pozycji przegrańców i wręcz „bydła”?
Musi więc w tym wszystkim chodzić o coś całkiem innego.
Ale co to może być?
Może chodzi zwyczajnie o świadomość ludzi?
I że ten, kto ją kształtuje ma nad ludźmi władzę?
Ja uważam, że tak właśnie jest, ale pan Marcin wierzy w techniczne rozgrywki bez żadnego innego podłoża niż kasa, mamona, czyli pieniądz. Tymczasem rola pieniądza jest niejako końcowa, a nie początkowa. Pieniądz sam w sobie jest niczym. Dopiero nadanie mu odpowiedniej rangi czyni ludzi mu podległymi. I ludzie w to grają! Sami, dobrowolnie i chętnie podporządkowują się pieniądzu, a potem płacz, że żydzi z tego korzystają.
Dlaczego nie mieli by korzystać, jeśli to takie proste i dostępne?
Jak wiemy, drzewiej Polak jako taki był człowiekiem wolnym, choć baśnie stare podają, że tzw. Słowianie mieli jednak niewolników.
Z punktu widzenia takiego niewolnika Słowianin to cham, bandyta i wyzyskiwacz.
Tak samo jak uważał w niejakim Rzymie niewolnik, dopóki mu się świadomość nie zmieniła i nie uznał swojego zniewolenia za coś naturalnego, „danego przez Boga” w ramach Boskiego Porządku.
Ten moment był decydujący i taki sam proces przeszli i Polacy oraz inne ludy tego świata: uznanie zwierzchniej roli pieniądza, za który można było kiedyś – ale można i dziś – kupić zarówno glinę na tabliczki oraz rylec jak i telewizor ledowy czy służącą do usługiwania i sprzątania – człowiek stając się towarem zrezygnował ze swojego człowieczeństwa i tyle. Jako żywy mebel nie ma on już prawa narzekać i żądać, by ktoś mający nad nim władzę daną mu przez mamona traktował go inaczej niż rzecz, nabytą rzecz.
Indianie w Ameryce Płn. nie chcieli pracować dla bladych jako niewolnicy i woleli umrzeć, dlatego konieczne było sprowadzanie z Afryki murzynów. Z jakiegoś powodu ci na niewolników się nadawali i byli nimi parę wieków, a nawet i dziś nie jest inaczej, biorąc ogólnie.
Polacy niby byli takimi Indianami od wieków, ale koniecznie chcącymi stać się zachodnią cywilizacją, przedmurzem i „walczyć z bolszewikami”. Za cenę akceptacji Polacy gotowi byli wyrzec się swoich korzeni. Dlaczego?
Z powodu tego, że mieli zaburzoną świadomość.
Bo to najpierw byli „poganami” których należało nawracać, a kto się szybko nawrócił to dostawał przywileje, jakich inni, spóźnieni, już nie dostawali. Ktoś wszak musiał zajmować się pracą by próżniaczyć mógł ktoś.
Gdyby nigdy żaden Polak nie oszukał/wykorzystał/wyzyskał Polaka, to można by było postępowanie żydów uznać za coś nagannego. Ale w sytuacji, gdy Polacy mają pretensję jedynie o to, że nie mogą zająć stołków zajętych już przez żydów, to wszystko wygląda inaczej.
Cóż by bowiem zrobił dajmy na to pan Dariusz K. zaprzysięgły Polak patriota, gdyby los dał mu w Polsce władzę? Czy nie byłoby banków i kredytów na zbójecki procent?
Ależ by były, jako że one stanowią finansową konstrukcję wszelkich wymian handlowych: kupuje się tanio, sprzedaje drogo, pożycza się mało – odbiera więcej.
Wszyscy już żyją według tej zasady i nie ma od tego ucieczki. Gdyby to od razu uciąć, no to wszystko się zawali i szkody będą większe niż zyski.
Gdyby pan Dariusz K. był naczelnikiem naszego kraju, to czy każdy byłby dyrektorem, biorącym milionowe premie za nic? Ależ nie! Dorobić kasy mogliby się nieliczni, jako że w sytuacji, gdy każdy byłby milionerem to również każdy byłby jednocześnie żebrakiem, ponieważ pieniądz nie miałby żadnej wartości, więc to bez sensu.
No i sprawa jeszcze jedna: kim by pan Dariusz K. obsadził ważne stanowiska w naszym państwie? Czy nie swoimi kolesiami? Czy nie osobami dla niego zaufanymi i czy nie wynagradzał by pan Dariusz K. ich sowicie za ową lojalność? I czy nie odbywało by się to kosztem biedującej reszty naszego skołowanego narodu? Ależ odbywało by się! Zawsze tak jest i pan Dariusz K. nawet, gdyby był cudotwórcą to aż takich cudów jednak dokonać by nie mógł.
Więc w sumie pozostało by wszystko jak było/jest, z tym że niektórzy mieli by więcej na koszt tych, co nagle w wyniku decyzji pana Dariusza K. dostali mniej albo zabrano by im wszystko.
W takie dawanie i zabieranie ludzkość bawi się od tysiącleci i za każdym razem jest coraz drastyczniej. Ale ludzie idą w zaparte: chcą być bogaci i basta!
Tak, jakby życie polegało na byciu bogatym!
Wiemy już od ludzi należących do polskiej inteligencji, że jest – bądź była ale już jej nie ma – nomenklatura, komuna, postkomuna, esbecja i inne pochodne a tajne, są potomkowie osób resortowych, czyli resortowe dzieci i ich dzieci – albo jakoś tak i wciąż nam dochodzi coś nowego, co ktoś tam aktualnie odkrył czy też nie, ale dał nową nazwę staremu i ludzie przyjęli to za coś nowego, bo tak mają w zwyczaju.
Nie wiadomo, czy w Polsce Ludowej w ogóle byli zwykli obywatele, tyle jest tych różnych przynależnych to tu, to tam, których koniecznie należy „rozliczyć”, czyli odebrać im to, co mają, bo akurat to uważane jest dziś za czyn sprawiedliwy – też nie wiadomo dlaczego tak ludzie uważają – i nie wiadomo również, kto dziś jest zwykłym obywatelem, takim pracującym normalnie i normalnie żyjącym. Każdy może być podejrzany, więc każdy każdego podejrzewa. Taka to nasza narodowa zabawa ku uciesze jej inicjatorów. Bo nam przecież nie do śmiechu.
Mimo tych wszystkich etykietek rozsiewanych i przyklejanych z wielkim zapałem przez wszystkich w stosunku do wszystkich, to jednak
– z rana człowiek wstaje jak zwykle,
– myje zęby
– załatwia potrzeby fizjologiczne
– myje się może przedtem a może potem
– coś tam zjada na jakieś tam śniadanie
– wychodzi z domu do pracy żeby zarobić na życie
– potem wraca
– w drodze coś tam kupuje do jedzenia albo inne potrzebne rzeczy
– coś tam gotuje w domu i to zjada
– włącza telewizor albo siada przy kompie
– i tak mu schodzi dzień
– a potem idzie spać
– i z rana powtórka z tego samego aż do dnia wolnego, który każdy ma prawo zmarnować według własnego uznania.
No to teraz weźmy pod poważną uwagę, że zwykły człowiek robi właśnie to wszystko, czyli po prostu żyje równolegle do rządu sprawującego władzę w Polsce, oraz tych wszystkich potomków „komuchów”, dzieci resortowych, nomenklatury uwłaszczonej bądź nie, służb tajnych niegdyś a dziś jawnych z powodu ogłoszenia list publice, a także służb tajnych dziś a jawnych niegdyś, jako że stanowiły one opozycję czy co tam wtedy było.
A Kowalski i Nowak nic, tylko żyją, pracują i nawet się rozmnażają.
Tak strasznie jest, taka trwoga panuje, a Kowalski nawet uprawia dżoging! Zamiast się zamartwiać od świtu do nocy.
No i taki Kowalski uważa się z jakiegoś dziwacznego obowiązku za fachowca od polityki, więc skłonny jest do awantur, czyli bronienia swojego zdania które nie było, nie jest i nie będzie jego, jako że obce przyjął on za własne.
Dlaczego? A no, z powodu stanu świadomości.
Ta właśnie świadomość nakazuje ludziom uważać się za pokrzywdzonych i dlatego pożądają oni zadośćuczynienia nawet w formie poważnych strat i uszczerbku na własnym zdrowiu. Jak to robione było u nas w ramach „solidarności”, na Ukrainie z okazji majdanu, a aktualnie we Francji – bo ktoś miał pomysł na sprzedawanie ogłupionym ludziom żółtych kamizelek na większą skalę.
Normalne to nie jest, ale w nienormalnym świecie pasuje.
Jeżeli faktycznie wszelkie finanse są w rękach żydów, to jakiś powód był, że one tam się znalazły. I tym powodem byli żydzi, ale tylko w połowie.
Drugą połowę stanowili ludzie innej wiary, głównie katolickiej.
Ale to na Boga i Jezusa plebs się obraża, to Im złorzeczy i bluźni.
Kiedyś ludzie wiedzieli, że 50% dostajesz z zewnątrz, ale jeśli nie dołożysz swoich 50% to dane wydarzenie nie zaistnieje.
Gdy nie pójdziesz do sklepu to nie będziesz mógł zrobić zakupów, nie idąc do kina nie zobaczysz filmu, który tam wyświetlają, nie korzystając z mamony opanowanej przez żydów nie uczestniczysz w światowej lichwie itd. itd.
Rugując z własnej świadomości własne działanie i zastępując to algorytmami uaktywnianymi w mózgu i wyjaśniającymi daną rzecz tak, że w głowie się zgadza a na zewnątrz nie, bo jest całkiem inaczej ludzie żyją w permanentnym, błędnym postrzeganiu.
Nic nie da odebranie żydom pieniędzy i zostawienie systemu finansów jak jest, bo będzie tylko gorzej. Tak się składa, że żydzi stali się fachowcami od pieniędzy i ludzie chcąc się uwolnić spod ich władzy – pieniędzy i żydów – muszą inaczej postępować, inaczej zorganizować swoje i społeczne życie.
To jest właśnie związane ze zmianą świadomości.
Kto miałby dać ludziom impuls do nowego rozpoznania?
Ten impuls dał ludziom sam Bóg Wszechmogący.
Ale ludzie jak to ludzie, uznają Boga tylko wówczas za prawdziwego, gdy Bóg postąpi zgodnie z oczekiwaniami ludzi. To jest niemożliwe, i dlatego ludzie istnienie Boga odrzucają. Durne to i naiwne, bo spowodowało to właśnie obecną, trudną sytuację ludzkości, ale ludzie nie chcą tego przyjąć do wiadomości. Według nich, albo Bóg będzie na ich, ludzi, rozkazy, albo ludzie Boga nie uznają, tak mają w mózgach pomerdane.
Nie chcą oni też uznać swojej siły sprawczej, zasłaniają się idiotycznymi wymówkami, tłumaczeniami i tym samym cedują swoją moc na przykład na żydów. Ludzie robią to dobrowolnie, acz czasem nie z własnej inicjatywy.
A żaden diabeł w jakieś subtelności – jak to robi Bóg – się nie bawi, bierze za twarz krótko i po sprawie. A ludzie potem jojczą i lamentują.
Czy premier Morawiecki to pan Morawitzki, nie ma znaczenia.
Dla nas liczy się głównie biologiczne przetrwanie, bo na nic innego już nas nie stać.
Nie byliśmy w stanie się zjednoczyć, nie potrafiliśmy obronić dorobku powojennego, nie umieliśmy się zorganizować jako Naród by stawić czoła zachodowi, a przeciwnie: chcieliśmy koniecznie należeć do zachodniego klubu nie bacząc, że dla nas w tym klubie przewidziano rolę pomywaczy i sprzątaczy, bo nas samych zachód od zawsze uważał za untermenszów i nie inaczej jest dziś.
Polacy pracują wytrwale w nadziei, że jednak zachód nas doceni i zobaczy w nas ludzi, ale płonna to nadzieja. Dopóki my sami nie docenimy własnego dorobku, dopóki my sami będziemy wypierać się własnej, chlubnej, powojennej historii, będziemy dla zachodu parobkami i ludźmi gorszej kategorii. Oni tam tak mają, bo ich plany w związku z nami wykluczają wszelkie bratanie się.
Oni, traktując nas jako podludzi liczą na to, że tym zmienią nam świadomość i wówczas będą mogli się nami posłużyć. Ale to od nas zależy, czy im się ta sztuka diabelska uda i na ile się ona uda.
Możemy mieć zwyczajnie gdzieś to, jak oni nas traktują i za co oni nas uważają, i byłaby to jak najbardziej słuszna postawa z naszej strony. Albowiem w momencie, gdy poczujemy się tym ich traktowaniem urażeni, oni dostaną jako sygnał zwrotny, że postępowanie odniosło skutek i przystąpią do kolejnego punktu opracowywania nam psychiki, jako że my naszą reakcją na ich podłość damy im potwierdzenie słuszności działań (antypolskich) z ich strony.
Nie musimy grać w ich grę, możemy mieć własną, najlepiej tylko na własny pożytek, czyli na ich podłość nie reagować tylko dbać o stan własnej świadomości, kształtowany na bazie uczciwego, prawego życia, jakie powinniśmy prowadzić by być dla nich poza ich zasięgiem.
Jeśli oni twierdzą, że oni to nie my a my to nie oni, to dla nas tym lepiej. I powinniśmy według tego kształtować nasze działania. Wykorzystanie takiego odgraniczenia się byłoby dla nas z ogromnym pożytkiem, jako że my od nich nic nie potrzebujemy, ale oni bez nas pójdą na dno. Już przędą cienko, bo kasy im tyle nie wchodzi co jeszcze niedawno, gdy wat nie był szczelny, czy jak to się nazywa.
Oni mają na utrzymaniu trochę tych migrantów, a do dzielenia się swoim skłonni nie są, to będą mieli problemy i kto wie, czy nie będzie u nich także popytu na jakieś kolorowe kamizelki?
Byłaby to sprawiedliwość historyczna za te wszystkie „rewolucje kwiatowe” i inne bandyckie ataki na suwerenne, pokojowo nastawione kraje jakim była także nasza zasobna i spokojna Polska Ludowa. Jak wiemy, wygrywa „większy cham”, czyli my w tym zestawie byliśmy „mniejszym chamem”, co tylko dobrze o nas świadczy.
Zastanawiałam się nad tym, po co i dlaczego oraz kto inicjuje i umożliwia przyjazd do Polski tylu tysięcy, setek tysięcy Ukraińców.
Porównałam to z wyjazdem Polaków na zachód i jaki to miało wpływ na polską psychikę.
Wpływ miało taki, że po powrocie nie jest się już tym samym człowiekiem co przed wyjazdem.
W jakim celu miałby Ukrainiec być innym człowiekiem na skutek wyjazdu do Polski?
Jak wiemy, Polska jest katolicka. Jest u nas kilkadziesiąt tysięcy parafii katolickich i to one decydują o kształcie świadomości szerokich mas Polaków.
Na Ukrainie jest jak wiemy prawosławie. Było ono do niedawna jednym z prawosławiem wyznawanym w Rosji. Ale to się zmieniło. Nagle Ukraina się oderwała i ma nowego naczelnika od spraw wiary. Po co? Z reguły oderwanie się od jednego oznacza połączenie się z drugim i tu można sobie przypomnieć spotkanie patriarchy i papieża na Kubie. Po coś tam się spotkali, coś tam uzgodnili. Czyli jakieś karty zostały rozdane.
Wychodzi więc na to, że oderwanie się Ukrainy, a konkretnie cerkwi ukraińskiej od Cerkwi Rosyjskiej to zbliżenie się Ukrainy do Polski, katolickiej Polski = zachodu. Politycznie Ukraina została oderwana od słowiańskich Braci wydarzeniami na majdanie, w wyniku których stosunki Ukrainy z Rosją zostały zerwane i są systematycznie dobijane.
Jeżeli polski kościół katolicki godzi się na to, że do nas masowo przyjeżdżają prawosławni Ukraińcy, dostają oni przywileje jakich nie mają Polacy – dopłaty do mieszkań, stypendia i wsparcie finansowe, gwarancje emerytur już po kilku latach pracy u nas, miejsca w akademikach dla Ukraińców chętnych studiować u nas itp. to widzimy, że jest to polityka kościoła katolickiego mającego za cel zdobycie wpływów na Ukrainie.
Pozycję tą umacniać będą Ukraińcy, którzy gdy wrócą na Ukrainę to będą już „skażeni zachodem” i nie będą czuć więzi z Braćmi ze Wschodu.
Przy okazji farbowania Ukraińców na kolor katolicki Polacy też dostali możliwość otrzymywania jakichś pieniędzy, być może żeby nie było społecznych buntów. Najedzony Polak to tolerancyjny Polak.
Wiadomo już od lat dziewięćdziesiątych, że demon Shumba-Nishumba został zabity. To właśnie katolicki kościół. Można sobie przypomnieć, że to jest właściwie kościół rzymskokatolicki, tak on się zwie i nie bez konkretnego powodu. Czyli mamy dziś do czynienia z oglądaniem filmu nagranego wcześniej, ale na projekcję my załapaliśmy się dopiero teraz. Nic się w tym już nie zmieni, bo to się dokonało. Jedynie udział Polaków w tym spektaklu może mieć jeszcze jakiś zasięg, choć właściwie bez znaczenia.
A żydzi?
Zawsze w historii było korzystne ustawiać tak żydów, by to na nich szły ataki, wówczas prawdziwe działanie mogło być niezauważalnie przeprowadzone a żydzi jako ofiary dostawali odszkodowania i było po sprawie. W takim przypadku Polacy nie tylko byliby oprawcami niewinnych żydów, ale ponieśli by także karę za głupotę animującą do atakowania żydów i znowu byliby pariasami i dziadami.
Kilku Polaków ustawiono by wyżej, żeby nie było, że wszyscy to dziady i reszta tęskniła by za tym by też dostać szansę lepszego ustawienia się. To by z kolei stworzyło pole do wzajemnego tratowania się Polaków prących do dobrobytu i skończyło by się tym, czym się kończyło zawsze: upadkiem Polski. Na otarcie łez zorganizowano by kilka powstań, parę setek tysięcy Polskich Patriotów straciło by życie i reszta, pozbawiona ludzi szlachetnych i zdolnych do poświęcenia byłaby planktonem łatwym do sterowania. Rolę sterników może dano by żydom, bo i czemu nie? Wszak Polacy są bezrozumni, niesolidarni i powodują tylko same straty, także i u siebie.
Co robić?
Pracować. Uczyć się i żyć na ile możliwe uczciwie.
Wówczas to wypracuje na poziomie kolektywnym i my jako Naród będziemy mieć wyższą jakość, a tym samym i przewidziany dla nas los kolektywny będzie dla nas łaskawszy.
Wtedy u nas, ludzi szlachetnych i mądrych, rodzić się będą dzieci wyższego rzędu, szlachetne i mądre i tym samym dostaniemy szansę odrodzić się jako Naród.
Jednakże w przypadku, gdy będziemy nierozumnie wciąż niszczyć, hołdować zawiści i chciwości chcąc stać się jak żydzi, to nasz los się skończy. Nie możemy być jak żydzi bo nie jesteśmy żydzi.
Jesteśmy rodu polskiego i to nas obliguje do adekwatnego zachowania. A takie zachowanie wyklucza całkowicie przeliczanie wszystkiego na pieniądze, które zamiast regulować relacje międzyludzkie stały się czynnikiem mogącym zniewalać całe kraje i narody.
Świadomość, że możemy stać się kimś lepszym niż jesteśmy spowoduje, że staniemy się kimś lepszym, pod warunkiem wszakże, że tego zechcemy i tak zrobimy.
Nie powinniśmy w żaden sposób konkurować z żydami, ponieważ się do tego nie nadajemy i nie taka jest nasza rola w Ewolucji.
Nie mamy również powodu zwalczać żydów. To w ich systemie, według ich pomysłów żyjemy dziś, to według tego, co oni dla nas przewidzieli urządzamy mieszkania, robimy zakupy itd.
Nie mamy możliwości, a nawet potrzeby zmieniać tego systemu na siłę.
Być może naszym zadaniem jest przepracowanie tego na wyższym poziomie, tym subtelnym, nie podporządkowanym materii.
Należało by zbadać, do czego my jesteśmy zdolni, a nie szarpać się z żydami o pieniądze. Oni w tym są wprawniejsi, mają doświadczenie i struktury, i my taką walkę zawsze z nimi przegramy.
Gdybyśmy mieli zaufanie do Boga i rozumieli, że nic na świecie nie dzieje się bez przyczyny i potrafilibyśmy namierzyć takie przyczyny oraz je dla własnych celów wykorzystać, bylibyśmy w całkiem niezłej sytuacji.
Natomiast krytykowanie żydów za coś, co sami chętnie chcielibyśmy robić ale miejsce już przez nich zajęte i o to mamy główne pretensje, jest niepoważne.
Obojętnie jak bardzo naukowo rozbierzemy na czynniki pierwsze żydowskość czy agenturalność obecnego rządu i przybudówek, to przecież żyć trzeba, spać trzeba, jeść trzeba a do tego konieczne jest spełnienie pewnych warunków jak posiadanie jakiegoś lokum, jakichś dochodów i jakiegoś jedzenia.
Na nadzwyczajne dodatki do zaspokajania tych podstawowych potrzeb, w postaci politycznych oczekiwań, po prostu nas nie stać.
Nawet, jeżeli premier Morawiecki to pan Morawitzki, nie ma to znaczenia.
Usunięcie go ze stanowiska wcale nie zapewni Polakom nic lepszego, bo nawet, gdyby na premiera udało się mianować czystej krwi Polaka – a czy są w ogóle tacy? – to on nie mając możliwości sprawowania realnej władzy z braku zaplecza politycznego nie miałby nic do gadania, a także nikt by się z nim nie liczył, nie mógłby więc on rzeczywiście sprawować urzędu, więc sobie darujmy.
Możliwe, że u nas „rządzą żydzi”, ale politykę prowadzi kościół katolicki a ten Polacy wspierają od wieków bez względu na wszystko.
Tenże kościół rzymskokatolicki ma u nas silne struktury podparte różnymi kąritasami, ópusami i kąmedułami bósymi i tymi w sąndałach czy jężuitami. To jest poważna i realna siła. Gdy będzie dla nich korzystne, to znowu dadzą Polakom jakieś chorągiewki, jakieś hasełka dla nas wymyślą, a my pójdziemy na śmierć po nic. I nas nie będzie.
Nie o to może nam, jako ludziom rozumnym i Polakom, Słowianom, chodzić.
Wszystko pomału wypracuje, bo nic poza wiecznością nie trwa wiecznie.
Wiele starych demonów zeszło fizycznie z tego świata i sytuacja się zmienia. Nie nagle, bo co nagle to po diable – tak mawiali nasi mądrzy przodkowie.
Na Ziemi inkarnował Bóg.
Ludzie Go rozpoznali, choć nie wszyscy. Widać nie było to potrzebne, bo Gra toczy się na własnych zasadach.
Tym niemniej możliwe jest otrzymać oświecenie, czyli szansę wejścia na poziom subtelny, ten ponad materią i na rozwój duchowy w niespotykanym dotychczas wymiarze.
Ale mając wolną wolę może człowiek chwycić się materii, dać się jej zdominować i zmarnować swoje życie po nic, na przykład walcząc o pieniądze z żydami.
Jak ludzie zrobią, tak będą mieć.
Od każdego z nas zależy, jaki jest i jaki będzie nasz świat.
Matka Ziemia koryguje nieustannie błędy popełniane przez ludzi, neutralizuje trucizny by ludzie mogli przetrwać.
Jednak możliwe jest to tylko do pewnego momentu, bo gdy będzie tego za dużo, za dużo chciwości i plugastwa, to się kiwnie w drugą stronę i nic się nie da uratować. I nawet nie będzie po co ratować.
Bądźmy mądrzy.
Tak nam dopomóż Bóg.
Odpowiedź na komentarz NANNY 09/01/2019 at 15:33
Tekst NANNY jest długi, przyjmuję metodę wyboru pewnych ważnych fragmentów i odnoszenia się do nich poniżej. Który fragment jest ważny a który nie, to oczywiście kwestia subiektywna, deklaruję jednak otwarcie chęć ustosunkowania się do najważniejszych problemów podniesionych przez NANNĘ, przy zachowaniu maksymalnej zwięzłości tekstu.
/////Żydzi są wyganiani, żydzi są mordowani, a mimo to nic się nie zmienia.
Jakim cudem to możliwe?
Gdzie jest ten felerek który zawsze ustawia tych ach! jakże uczciwych nie-żydów na pozycji przegrańców i wręcz „bydła”? /////
To jest ich wersja. Problemem nie są żydzi. Problemem jest judazim – ideologia dążąca do zdobycia władzy nad całym światem.
Obiektywnie próbował spojrzeć na sprawę Izrael Szahak, którego książeczkę gorąco polecam: https://stopsyjonizmowi.files.wordpress.com/2012/09/izrael-szahak-c5bcydowskie-dzieje-i-religia.pdf
Szahak twierdził że żydzi zdobywali wpływy w społeczeństwie dostarczając książętom czy hrabiom usługi przydatne do sprawowania władzy, typu wywiad, pożyczki unikalne artykuły z handlu międzynarodowego, itp. Oni przejmowali administrację krajami a w efekcie także całą władzę polityczną. Nasza cywilizacja to cywilizacja żydowska. Kapitalizm to ustrój żydowski, na wysokim poziomie pisał o tym Werner Sombart (https://ksiegarnia.pwn.pl/Zydzi-i-zycie-gospodarcze,68578621,p.html).
Chyba w całej Europie od czasów Cesarstwa Rzymskiego (Kodeks Justyniana) do Rewolucji francuskiej i Bonapartego żydzi, co do zasady, nie mieli praw obywatelskich. Zmieniał to dopiero bandzior Bonaparte, zresztą nie z pobudek altruistycznych. Duzi żydzi pożyczali mu pieniądze na wojny a on wygrywał wojny i przyznawał żydom prawa obywatelskie. Może oni go po prostu kupili?
Zgodzić się wypada z NANNĄ że z tego apelu nic nie wynika. To wyraz bezradności i NANNA oczywiście ma dużo racji (a może całą rację?).
///Może chodzi zwyczajnie o świadomość ludzi?
I że ten, kto ją kształtuje ma nad ludźmi władzę?///
Oczywiście że TAK. Dochodzimy do sedna.
Najpierw jedna z wersji „Przymierza”, Księga Wyjścia 19 (http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=69):
————
2 Wyruszyli z Refidim, a po przybyciu na pustynię Synaj rozbili obóz na pustyni. Izrael obozował tam naprzeciw góry.
3 Mojżesz wstąpił wtedy do Boga, a Pan zawołał na niego z góry i powiedział: «Tak powiesz domowi Jakuba i to oznajmisz Izraelitom:
4 Wyście widzieli, co uczyniłem Egiptowi, jak niosłem was na skrzydłach orlich i przywiodłem was do Mnie.
5 Teraz jeśli pilnie słuchać będziecie głosu mego i strzec mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich narodów, gdyż do Mnie należy cała ziemia.
6 Lecz wy będziecie Mi królestwem kapłanów i ludem świętym. Takie to słowa powiedz Izraelitom».
————
„Kapłani” to ludzie, którzy kształtują świadomość ludzi. To księża, nauczyciele, aktorzy, reżyserzy filmowi, dziennikarze, itp. „Kapłani” to wszyscy, którzy mają wpływ na świadomość społeczną. Jacek czy Jarek Kurski to potężni „kapłani”.
Dzięki czemu judaiści osiągają taki sukces? Judaizm narzuca swoim wyznawcom ustrój plemienny, dzięki któremu wszyscy wyznawcy działają na ziemi jako jednolity organizm składający się z wielu, pozornie niezależnych, części, jak ul czy mrowisko. Jednocześnie ten sam judaizm promuje wśród „gojów” liberalizm, pogląd według którego każdy człowiek powinien kierować się w życiu własnym indywidualnym interesem, zaspokajać w życiu własne żądze, co ma być treścią jego życia. Człowiek Zachodu ma podążać za popędami nie jest częścią żadnej konkretnej grupy.
Protokół XVI zawiera zdanie (z pamięci): „we will destroy any form of group identity except for our own”, /zniszczymy każdą formę autoidentyfikacji grupowej oprócz naszej własnej/.
Jak oni zdobywają wpływ na władzę? Klasom rządzącym judaizm oferuje korzyści związane ze zwiększonym wyzyskiem społeczeństw, który to wyzysk przeprowadzą judaiści jako „klasa średnia”. Potem stopniowo przejmują całą władzę. Efekt, jako proroctwo, jest opisany przez Izajasza, rozdział 60-61 (http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=532).
//Ja uważam, że tak właśnie jest, ale pan Marcin wierzy w techniczne rozgrywki bez żadnego innego podłoża niż kasa, mamona, czyli pieniądz. Tymczasem rola pieniądza jest niejako końcowa, a nie początkowa. Pieniądz sam w sobie jest niczym. Dopiero nadanie mu odpowiedniej rangi czyni ludzi mu podległymi. I ludzie w to grają! Sami, dobrowolnie i chętnie podporządkowują się pieniądzu, a potem płacz, że żydzi z tego korzystają.
Dlaczego nie mieli by korzystać, jeśli to takie proste i dostępne?//
Jeszcze raz w paru zdaniach o konstrukcji tej cywilizacji:
Pieniądz jest zjawiskiem ZEWNĘTRZNYM wobec kultury Słowian, zresztą chyba także Germanów i innych ludów. Ten pieniądz, system monetarny, system finansowy, został skonstruowany przez żydów na przestrzeni setek czy tysięcy lat. To nie są spekulacje (http://www.ifispan.pl/shop/zydzi-i-zycie-gospodarcze-werner-sombart/, https://ia801008.us.archive.org/2/items/TheHiddenHistoryOfMoney/TheHiddenHistoryOfMoney.pdf).
Oni stworzyli pieniądz, oni nim administrują i używają go jako narzędzia do zdobycia władzy nad światem, Pwt 15:6 (http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=225): „Bo Pan, Bóg twój, pobłogosławił ci tak, jak ci to powiedział. Będziesz pożyczał wielu narodom, a sam od nikogo nie będziesz pożyczał; będziesz panował nad wielu narodami, a one nad tobą nie zapanują.”
///Gdyby nigdy żaden Polak nie oszukał/wykorzystał/wyzyskał Polaka, to można by było postępowanie żydów uznać za coś nagannego. Ale w sytuacji, gdy Polacy mają pretensję jedynie o to, że nie mogą zająć stołków zajętych już przez żydów, to wszystko wygląda inaczej.///
NANNA wykazuje tendencje do samobiczowania. Niewątpliwym faktem jest że daliśmy się oszukać.
To wszystko jest chyba bardziej subtelne. Ktoś tworzy „świadomość zbiorową”, która nakazuje nam kierować się własnym interesem, a obcej grupie eksploatować gospodarzy i kierować się interesem grupowym. Wyżej kawałek z Protokołu XVI.
Polecam gorąco tekst Rodrigo Olivera, on analizuje jak ten proces funkcjonuje w społeczeństwie na przykładzie Stanów Zjednoczonych, razem chyba ~70 stron:
https://wolna-polska.pl/wiadomosci/zydowska-strategia-prof-revilo-p-oliver-2018-07
https://wolna-polska.pl/wiadomosci/revilo-p-oliver-zydowska-strategia-cz-2-2013-02
//Wiemy już od ludzi należących do polskiej inteligencji, że jest – bądź była ale już jej nie ma – nomenklatura, komuna, postkomuna, esbecja i inne pochodne a tajne, są potomkowie osób resortowych, czyli resortowe dzieci i ich dzieci – albo jakoś tak i wciąż nam dochodzi coś nowego, co ktoś tam aktualnie odkrył czy też nie, ale dał nową nazwę staremu i ludzie przyjęli to za coś nowego, bo tak mają w zwyczaju.//
Jeśli chodzi o „polską inteligencję” to jest to temat na odrębne opracowanie. Kto to zrobi?
Wiadomo że w 1918 roku odsetek ludności żydowskiej w Warszawie wynosił ~40%. Tak samo było praktycznie w każdym dużym mieście oprócz miast niemieckich, a więc w Wilnie, Lwowie, Krakowie i mniejszych miastach porosyjskich i poaustriackich. Wszędzie nie mniej niż 30% ludności miejskiej to byli żydzi.
Możemy się domyślać, choć w zasadzie wiemy, jak wygląda miasto, w którym 30-40% ludności to żydzi. Żydzi dominują wśród właścicieli nieruchomości, wydawców gazet, to oni kontrolują szkolnictwo o i zarządzanie „świadomością zbiorową”. To oni są klasą społeczną zwaną inteligencją.
PRL to był następny etap zdobywania Polski, choć powinniśmy mieć świadomość że 2RP była państwem żydowskim, a ludzie chyba o tym zapominają. PRL nie wziął się z niczego, jak wyjaśniał Albin Siwak, on – jako Polak – należał do mniejszości w kierownictwie PZPR.
///Mimo tych wszystkich etykietek rozsiewanych i przyklejanych z wielkim zapałem przez wszystkich w stosunku do wszystkich, to jednak
– z rana człowiek wstaje jak zwykle,
– myje zęby
– załatwia potrzeby fizjologiczne (…)
A Kowalski i Nowak nic, tylko żyją, pracują i nawet się rozmnażają. ///
NANNA ma oczywiście dużo racji, a może całą rację? Z punktu widzenia „dużych” żydów, administratorów judaizmu, „goje” są jak zwierzęta. Zresztą mówi o tym wprost „Pismo święte”.
Mamy takie same czy podobne ambicje jak na przykład krowy, świnki czy psy. Lubimy słońce, czasami lubimy deszcz, cieszymy się kontaktem z przyrodą, chcemy się rozmnażać, po prostu „żyć”. Moralność, zdolność odróżniania Dobra i Zła można interpretować jako zwierzęcy instynkt, którym kierują się także inne zwierzęta.
Oni są powyżej tej zwierzęcości, przełamują to Dobro i Zło (czego uczy „Pismo święte”) i traktują nas podobnie jak rolnik-hodowca traktuje swój inwentarz, jak świnki w chlewie czy krówki w oborze 🙂
///Czy premier Morawiecki to pan Morawitzki, nie ma znaczenia.///
Ma albo nie ma, zależy od punktu widzenia.
On nie jest Słowianinem i taka pisownia miała podkreślić ten fakt. Chodzi o to, co on ma w głowie, a to możemy z dużą dokładnością zrekonstruować. Komentarz był właśnie między innymi jakąś formą rekonstrukcji stanu umysłu pana Morawitzky’ego.
Zresztą jest takie nazwisko: https://de.wikipedia.org/wiki/Morawitzky
///Polacy pracują wytrwale w nadziei, że jednak zachód nas doceni i zobaczy w nas ludzi, ale płonna to nadzieja. Dopóki my sami nie docenimy własnego dorobku, dopóki my sami będziemy wypierać się własnej, chlubnej, powojennej historii, będziemy dla zachodu parobkami i ludźmi gorszej kategorii. Oni tam tak mają, bo ich plany w związku z nami wykluczają wszelkie bratanie się.///
Chodzi o świadomość zbiorową. Akceptujemy status “podludzi” bo tak zostaliśmy zaprogramowani.
Należy sobie uświadomić, że w zorganizowanym społeczeństwie, zwłaszcza takim w którym działają mass-media, to co ludzie „myślą” nie jest efektem ich samodzielnych operacji intelektualnych, lecz skutkiem systematycznej działalności „kapłanów”. Zjawisko to opisał sto lat temu klasyk gatunku, Edward Bernays w książce „Propaganda” (https://ia801903.us.archive.org/20/items/EdwardBernaysWomenSmokingAdCampaignPropaganda/EdwardBernays-Propaganda.pdf). Pierwsza strona:
——————–
Świadoma i inteligentna manipulacja zorganizowanymi nawykami i opinią mas to ważne elementy demokratycznego społeczeństwa. Ci, którzy manipulują tym niewidocznym mechanizmem społeczeństwa stanowią niewidzialny rząd, który jest prawdziwą władzą rządzącą naszym krajem.
Jesteśmy rządzeni, nasze umysły są kształtowane, nasze upodobania formowane, nasze pomysły sugerowane, w dużej mierze przez ludzi, o których nigdy nie słyszeliśmy. To jest logiczny skutek sposobu, w jaki zorganizowane jest nasze demokratyczne społeczeństwo.
Ogromna liczba istot ludzkich musi harmonijnie współpracować jeśli mają żyć razem jako sprawnie funkcjonujący mechanizm.
Nasi niewidzialni dyktatorzy są w wielu przypadkach nieświadomi tożsamości członków swoich gabinetów. Opanowują nas przez swoje cechy naturalnego przywództwa, zdolności dostarczania potrzebnych idei i zajmowanie kluczowej pozycji w strukturze społecznej.
Niezależnie od indywidualnej opinii konkretnej osoby pozostaje faktem, że w prawie każdym akcie naszego codziennego życia, czy w sferze polityki lub biznesu, w naszym zachowaniu społecznym lub naszym etycznym myśleniu, nasze indywidualne myśli są zdominowane przez wpływ stosunkowo niewielkiej liczby osób – małego odsetka ze stu dwudziestu milionów – którzy rozumieją procesy umysłowe i mechanizmy psychologii społecznej. To oni pociągają sznurki, które kontrolują umysły zbiorowości, wykorzystują mechanizmy społeczne w celu sterowania światem w zadanym kierunku.
——————–
Złudzenie własnej autonomii w społeczeństwie, które posiadamy we własnym umyśle bierze się z faktu, że wydaje się nam że „myślimy”. „Myślimy” (t.j. rzekomo przeprowadzamy własne, niezależne operacje intelektualne, co najczęściej jest złudzeniem) w oparciu o informacje, które otrzymaliśmy ze źródeł kontrolowanych przez hodowców, posługując się pojęciami z języka, który również jest tworem sztucznym i kontrolowanym przez hodowców (nowomowa) i posługujemy się nawykami intelektualnymi czy wiązkami skojarzeniowymi narzuconymi przez wykreowany przez hodowców system edukacji.
Edward Bernays pisał o „niewidzialnym rządzie”. Platon pisał o klasie „filozofów”. To właśnie ci ludzie budują cywilizację.
Wyżej użyłem porównania do zwierząt hodowlanych. Hodowcy, „kapłani”, „niewidzialny rząd” czy „filozofowie” mają nad nami taką władzę, jak gospodarz nad świnkami w chlewie czy krówkami w oborze. Właśnie taka jest cywilizacja. Oni prowadzą „biopolitykę” używając takich samych narzędzi jak gospodarz wspomagany dorobkiem nauk rolniczych.
Resztę tekstu pomijam bo to jest totalny offtopic, wszystko robi się za długie.
///Bądźmy mądrzy.
Tak nam dopomóż Bóg.///
Jeśli NANNA wzywa pomocy judeochrześcijańskiego boga, to NA PEWNO się zawiedzie. Ten bóg ma wobec nas bardzo konkretne plany, zresztą mówi o tym przytoczony fragment proroctwa Jeremiasza.