“Judaizm to zupełnie NIETWÓRCZA religia”
Stefan Kurowski, ekonomista i doradca „Solidarności”
Poniższy tekst, napisany z okazji niedawnego wszechkatolickiego „Dnia Judaizmu” 17 stycznia br., jest ‘unacześnieniem’ napisanego przed kilkunastu laty eseju, który wszedł w skład niedoszłej pracy habilitacyjnej autora pod tytułem:
Słowa kluczowe: Nieruchomy Poruszacz, Jahwe, Przeciw-Eros, antysokratyzm, anty-lamarckizm
Wprowadzenie
Nieżyjący już francuski historyk nauki Pierre Thuiller, w swej ostatniej przed śmiercią książce “La grande implosion” /1/ zwrócił uwagę, że historia zarówno naukowych jak i religijnych koncepcji świata przypomina wzrost nowych odmian roślin. W pewnym momencie, zapoczątkowanym przez pojedynczych ludzi, następuje “mutacja” poprzednio istniejących światopoglądów (względnie paradygmatów, czyli bardziej ograniczonych koncepcji wycinków rzeczywistości). Następnie, już w zasadzie bez żadnych większych zmian koncepcyjnych, te “nowostworzone” poglądy rozpowszechniają się świecie, aż do ich, podobnego do masowego wymierania całych rzędów roślin i zwierząt, względnie nagłego wygaśnięcia. (Niedawno byliśmy świadkami na przykład wielkiego, nagłego wymarcia w Europie Wschodniej gatunku filozofów zwanych marksistami, który to gatunek przez kilka wcześniejszych dekad dominował nie tylko w tej części świata.)
Tenże Pierre Thuiller, pisząc w 1992 roku o spodziewanej przezeń na początku XXI wieku “implozji” kultury Europy, podkreśla, że współczesna zachodnia nauka ma swe źródło poznawcze w judeochrześcijańskich koncepcjach przyrody. Te koncepcje pojawiły się prawie dokładnie dwa tysiące lat temu, dzięki “mutacji” wcześniejszych wierzeń judejskich, zagrożonych w swym bycie przez dominującą (zarówno fizycznie jak i duchowo) zhellenizowaną kulturę Rzymu. Tak jak w religii, właściwym twórcą wierzeń nowotestamentowych był Święty Paweł, tak na terenie filozofii (a następnie i nauki) twórcą synkretyzmu helleńsko-judejskiego był Philo Judeaus, żyjący w Aleksandrii w okresie działalności w Palestynie Jezusa z Nazaretu. W sytuacji coraz bardziej agresywnej proliferacji tak zwanych “judeo-amerykańskich”, wzorców kulturowych na całym świecie, warto powrócić do tekstów źródłowych, z których z czasem wyrosły wszystkie, epatujące swymi jarmarcznymi kolorkami reklam, “sztuczne kwiaty” Nowego Światowego Porządku.
Dziwny stosunek “Boga” do świata
W niniejszej pracy autor rozwija tezę, że stosunek Cywilizacji Zachodu, do nie “ulepszonej” przez pracę człowieka Przyrody, praktycznie się nie zmienił od czasu, gdy redagował swe pisma Filon z Aleksandrii. Ten żydowski myśliciel (stąd przydomek Judeaus), mieszkający w centrum ówczesnego świata hellenistycznego, od dziecka był wychowany na lekturze biblijnego mitu o stworzeniu świata i w związku z tym dość sprawnie wmontował ten powszechnie znany mit w ramy mitu o zbudowaniu Świata przez “dobrego demiurga”, naszkicowany w Platona dialogu “Timaios”. Co jest zaś charakterystyczne dla mitu zawartego w “Księdze Rodzaju”, to zauważona przez krakowskiego hebraistę, Ireneusza Kanię /2/ cecha “Boga”, który w trakcie stwarzania nie tyle łączy elementy uprzednio rozproszone, ale na odwrót, dzieli i rozgranicza wcześniej zespolone ze sobą byty (pełen tekst referatu I. Kani z 1993 roku tutaj).
To dążenie do rozłączania, rozgraniczania całości uprzednio zespolonych widać na przykład w biblijnym opisie Pierwszego Dnia Stworzenia, który Filon (3) relacjonuje w następujący sposób:
[1] Nie tylko oddzielił Bóg światło od ciemności, lecz także w odstępach pomiędzy nimi zbudował mury graniczne … takimi murami granicznymi jest wieczór i poranek: poranek (gdy pojawia się jutrzenka, po łacinie ‘lucyfer’, ten co przynosi światło) zwiastuje wesołą wiadomość, ze wzejdzie już słońce”, itd. /3/ (str. 33-34).
(Oczywiście takie “mury graniczne” rozdzielające dzień i noc nie dość, że są umowne – a zatem sztuczne – to jeszcze zupełnie nie nadają się do opisu cyklu dobowego w krajach podbiegunowych, gdzie “długi dzień” może trwać i ponad miesiąc.)
Wzorując się na dziełach “boga” opisanych w Księdze Rodzaju, Filon też stara się ustawiać sztuczne “mury graniczne” w miejscach gdzie one wcześniej nie istniały. Dokonuje on bowiem zasadniczego rozdziału między Bogiem a Światem i choć obficie wykorzystuje w swych konstrukcjach elementy stoickie, to zdecydowanie odrzuca podstawową myśl stoicką, że Bóg (rozum, umysł) jest immanentnie zawarty w dostrzegalnym zmysłowo świecie, czyli w Naturze. Podkreśla to Jan Legowicz w swym opracowaniu z 1962 roku /4/:
[2] Filon buduje swą kosmologię na całkowitym rozdzieleniu boga i świata “Świat, w znaczeniu materii, to biegunowe przeciwieństwo Boga, tu pełnia bytu, tam prawie nie-byt; spiętrzenie sprzecznych ze sobą elementów, bezpostaciowość, chaos, ciągłe dążenie do stawania się czymś innym – w przeciwieństwie do spokoju i wszechprzenikającego bożego światła. Materia w swej dynamice tkwi poza bogiem, który jej nie stwarza, tylko porządkuje jej wieczny chaos, na podstawie swych idei-wzorów kształtuje z niej świat. Przez logos materia jako chaotyczna i bezkształtna “pustka” otrzymuje formę i zarazem treść, czyli z jakościowego “nie bytu” staje się czymś. (str. 80-81).
Z opracowania Legowicza – nawet wyraźniej niż z samych tekstów Philo Judeausa – widać, że ten myśliciel konstruuje swój obraz boga po prostu poprzez przypisanie mu własności nie tyle (czczonego nagminnie w Antyku) SŁOŃCA, na którym się pojawiają plamy i które miewa zaćmienia, ale (czczonego szczególnie przez żydów) ZŁOTA, którego blask nigdy nie ulega korupcji – i które to Złoto jest Nieruchomym Poruszycielem ogromnych mas ludzkich. Ten Bóg Wymierny (a zatem dostępny Cyfryzacji) jest ciągle promieniującą PEŁNIĄ i SPOKOJEM, podczas gdy świat wokół niego charakteryzują ciągłe niedostatki i ciągły niepokój; jeśli Bóg (Złoto) zawiera sobie Pełnię Światła, to oczywiście w ‘bezbożnym’ – to znaczy, nie uporządkowanym przez „Logos Złota” – świecie z definicji musi panować Gęsty Mrok.
Pomimo iż “świat bez Boga” Filon pokrywa postulowanym przez siebie “mrokiem”, to pewne cechy charakterystyczne tego “chaosu” pozwalają nam się zorientować, o jakim to rodzaju materii mówi nasz “proto-chrześcijański” myśliciel z Aleksandrii. Otóż sfera niebieska (włączając w nią Słońce oraz planety) jest miejscem cyklicznych, nadających się do cyfryzacji poruszeń, więc nie w tej sferze Filon mógł się dopatrywać chaosu. Także i w okolicy gdzie on mieszkał, zarówno woda przylegającego do Aleksandrii Morza Śródziemnego jak i piasek ograniczającej deltę Nilu pustyni Sahara, nie mogły robić na nikim wrażenia “chaosu, ciągłego dążenia do stawania się czymś innym”. (Ziemia /piasek/ i woda zresztą to były elementy pitagorejskiej “czwórki” żywiołów, które starożytni Grecy – a więc prawdopodobnie i Filon – uważali za niezmienne.) Natomiast wrażenie chaosu musiało robić na nim ŻYCIE tętniące w prawie milionowej metropolii, w której mieszkał i w której z licznymi podówczas zwierzętami domowymi mieszały się, częstokroć wobec siebie antagonistycznie nastawione, grupy etniczne nie tylko z Afryki i Europy, ale także i z Azji. Nie mówiąc już o dzikich zwierzętach, o których bestialstwie („666”!) Filon na pewno słyszał legendy, chociażby w postaci modnych podówczas wśród Żydów “apokalips” – jak chociażby tej znanej chrześcijanom pod nazwą “Objawienia” (tj. UROJENIA) św. Jana.
Mamy zatem podstawy do sformułowania hipotezy, że to właśnie życie zwierząt, zwłaszcza tych nieudomowionych, nie mających w respekcie złota i nie służących ludziom, a co najwyżej stanowiących dla nich zagrożenie (lub tylko będących powodem do zazdrości ich żywotności oraz wolności), napawało tego proto-chrześcijańskiego myśliciela i strachem i chęcią jego sobie podporządkowania (względnie zniszczenia). Zgodnie zresztą z podstawowym nakazem, rozpoczynajacym żydowską Księgę (Torę) “panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!” Wszystkie te ruchliwe istoty charakteryzują się przecież tendencją do “ciągłego stawania się czymś innym”, co wynika po prostu z definicji życia, jako PRZECIWENTROPICZNEGO, napędzanego “od wewnątrz” procesu przemiany materii. (Procesu w sposób „bezbożny” polegającego na „regeneracji z nadkompensacją doznanych zaburzen homeostazy”, jak podkreślił to Jean Piaget w połowie wieku XX.) A zatem to przyroda ożywiona, zwłaszcza w jej nieprzyjaznej człowiekowi formie nieujarzmionych BESTII, to był dla Philo Judeausa CHAOS, świat materii, charakteryzujący się przez “gęsty mrok” i Zło /5/.
Przeciwieństwem tego “chaosu materii ożywionej” jest Bóg (Złoto?), będący Pełnią i Spokojem, a zatem z definicji istotą nie animowaną, martwą, nie pobudzaną wewnętrznie do dokonywania jakichkolwiek poruszeń mających na celu uzupełnienie (z „nadkompensacją” jak to zauważa Jean Piaget!) odczuwanych przezeń niedostatków. Bóg jako PEŁNIA BEZRUCHU jest, według Philo Judeausa, tym dobrym, nadziemskim światłem, którego promieniowanie ożywia (czyli porusza, aktywuje) działalność specyficznego Logosu, “bożego słowa”, przez Żydów zwanego Torą. Ta Księgą iluminowani, predestynowani ku temu ludzie – “synowie boży”, traktowani przez Filona (jak pisze Legowicz) jako “małe bóstwa” – przekształcają zły świat chaosu, niejednorodności i niepokoju, w bogo-podobny świat porządku, jednorodności, ciągle trwającego światła oraz wieczystego spokoju.
Filona bóg wtórny, “Wielki Transformator” i Poprawiacz Przyrody
Tak wygląda w swym, jak najbardziej ogólnym zarysie, teozofia Filona z Aleksandrii i nie trudno tutaj zauważyć, iż takie widzenie, zarówno świata jak i boga, ma cechy poznawczej patologii: “Bóg” (Złoto?), który(e) przetwarza ożywioną materię – czyli “prawie nic, nie-byt” – w “coś”, nie może być tym samym Stwórcą który w 5 dniu biblijnej Kreacji Świata stworzył zoon, zwierzyną, czyli to “prawie nic”. Pomimo iż Filon robi wrażenie osoby wykształconej w zakresie konstrukcji sylogizmów, zdaje się on nie zauważać, że dopiero w sytuacji, gdy już istnieje zjawisko traktowane jako model, to się jest w stanie skonstruować jego wyobraźniowe przeciwieństwo, czyli to, co Filon nazywa “bogiem”: robi się to na zasadzie dobierania słów o znaczeniu przeciwnym: zmienny-stały, mroczny-oświetlony i tak dalej. “Bóg” tego starożytnego żydowskiego myśliciela [2] będąc przeciwieństwem na pozór chaotycznie się zachowującego świata materii ożywionej (zoon), może być tylko “BOGIEM WTÓRNYM”, czyli Przetwarzaczem, Transformatorem Przyrody, jej Uporządkowywaczem.
To ostatnie słowo na francuski tłumaczy się jako l’Ordinateur, termin mający obecnie znaczenie banalnego komputera, “bożej maszyny” ułatwiającej “małym bóstwom” (czyli uczonym i bankierom) przeliczanie i przetwarzanie wszystkiego według pitagorejskiej “liczby i miary”. Tą koncepcją “prac Boga” Filon się zachwyca i nie trudno dzisiaj zauważyć, że obecny program CYFRYZACJI CAŁEJ PLANETY, to nic innego jak realizacja, przy pomocy komputerów, „BOŻEGO PLANU” wskazanego przez Filona Judeausa 2 tysiące lat temu!
Oto „Bóg Cyfryzacji” wg MG, Berkeley72:
By móc się jak najbardziej upodobnić się do NIERUCHOMEGO PRZETWARZACZA Przyrody (przez Philo Judeausa zwanego “Istniejącym”), ludzie winni u siebie wytrzebić wszelkie “zwierzęce” odruchy. Te odruchy arystotelesowskiej “duszy zmysłowej” nie dość, że nie dają się po pitagorejsku ująć w sposób cyfrowy, to jeszcze wywołują w duszach ludzi zamęt oraz chaos. Tutaj wzorem dla Filona był sam mityczny twórca religii judaizmu:
[3] “Mojżesz, który jest zdania, że z duszy należy wyciąć i całkowicie usunąć część gniewliwą. To co on kocha, nie jest powściąganiem namiętności (metropatheia) ale zupełnym jej brakiem (apatheia). … Jeśli ktoś … jest kochany przez Boga, to jego obowiązkiem jest rozmyślać o całej duszy, następnie ogarnąć piersi, to znaczy gniewne wzburzenie, odjąć je i odciąć, aby po usunięciu wojowniczej części zapanował na przyszłość spokój.” (Jest to ni mniej, ni więcej PROGRAM UCZUCIOWEJ AUTOKASTRACJI; Alegoria Praw, ks. III, str. 128-132)
Uważny czytelnik “Państwa” Platona, bez trudu zauważy, że symbolicznie umieszczona w piersiach „dusza pobudliwa” była podstawowym elementem odróżniającym wojowników (i strażników) platońskiego Państwa od strachliwego pospólstwa: ta “dusza gniewliwa” (ang. ‘irrascible‘) w piersiach symbolizowała nie tylko dzielność (męstwo), ale nawet, dobrze wychowana, była najlepszym pomocnikiem… rozumu (patrz “Państwo”, ks. IV).
W piersiach umieszczona jest nie tylko dusza, symbolizująca u wszystkich wyższych zwierząt ich organ odwagi, ale także i serce, wspólne wszystkim zwierzętom posiadającym krwioobieg. Gdy cytowany prze Filona Mojżesz “odcina (sobie) piersi”, to oznacza, że nakazuje swym wyznawcom wytrzebienie namiętności, jaki w każdym “zwierzęciu” wywołują odruchy serca /6/. (…) Imitując Mojżesza, poprzez spotęgowany kult stoickiej apatii, Filon automatycznie “odcina od siebie” zarówno sympatię dla świata Przyrody, jak i wszelkie odruchy empatii dla nawet mu genetycznie bliskich osób. (Dzisiaj byśmy powiedzieli, iż czyni z siebie „autystę z wyboru”.) Automatycznie więc czyni z siebie chłodnego, zamkniętego w sobie egoistę, wykorzenionego ze świata i odartego ze wszystkich wyższych uczuć umysłowego kalekę, prawdziwego PRZYJACIELA BRZYDOTY, zupełnie ślepego nie tylko na piękno Natury, ale i na elementarne zasady funkcjonowania istot ożywionych, będących dla niego “prawie niczym”. (Stąd istniejące tylko w języku polskim słowo „brzydota” – a właściwie BŻYDOTA – zapewne pochodzi od opisu „żydowskiego piękna” jakim jest chociażby rytualny ubój domowych zwierząt.)
Warto tutaj dodać, że w swym strachu przed zmysłowym pięknem ten antyczny „przyjaciel bżydoty” posuwa się nawet do stwierdzenia, iż:
[4] Jeśli zobaczysz rzecz piękną, która ciebie ujmie, i z jej powodu możesz postąpić nierozważnie, wtedy uciekaj w wyobraźni od tej rzeczy i nigdy nie oswajaj z nią duszy, to znaczy nie myśl i nie zastanawiaj się nad tym, ponieważ ciągłe wspomnienia pozostawiają wyraźne ślady, szkodzą duszy i często wbrew woli powodują w niej zamęt. (Alegoria Praw, ks. III, 16)
Tutaj Filon, choć w księdze “O stworzeniu świata” troszczył się o wmontowanie tego biblijnego mitu, w platoński mit o zbudowaniu świata przez doskonałego – a zatem dobrego – demiurga, okazuje się być TOTALNYM ANTYPLATOŃCZYKIEM i ANTYSOKRATYKIEM. Ucieka on bowiem od uwielbianego przez Sokratesa zmysłowego “bożka niepokoju” zwanego Erosem, goniącym za Pięknem /7/ oraz Poznaniem jak najobszerniejszych Prawd, czyli za czymś przez sokratyków kojarzonego z Obiektywnym Dobrem! Jak bowiem interpretować postępowanie wychwalanego przez Filona Mojżesza, który według Biblii, dumny z otrzymania od „Boga” Kamiennej Tablicy z napisem „Nie zabijaj!”, widząc że ten slogan nie wzbudza należnego mu respektu wśród izraelitów, zarządził coś takiego:
Czyż ta scena to nie apoteoza PODŁOŚCI psychopatów działających w imieniu urojonego „Boga”? Co więcej, odnośnie Mojżesza, Filon z zachwytem stwierdza coś takiego:
[5] “Bez zmęczenia żyje ten, komu Bóg z obfitości i łaskawości użycza dóbr doskonałych. I przeciwnie, ten kto przez wysiłek zdobywa cnotę, okazuje się mniej znaczącym i mniej doskonałym niż Mojżesz, który bez trudu i łatwo ją otrzymuje od Boga. … Jak bowiem trudzenie się jest czymś mniejszym i bardziej pospolitym od braku wysiłku, podobnie ma się rzecz niedoskonała w porównaniu z doskonałą, trak samo człowiek uczący się w porównaniu z mającym wiedzę w sobie.”(Alegoria Praw, ks. III, str. 135)
Z tych zdań bardzo wyraźnie widać, że Filon Żyd (Judeaus) nie był zbyt inteligentny, czyli wyćwiczony w sztuce kojarzenia przedmiotów przezeń omawianych: Mojżesz był człowiekiem, a człowiek – jak każdy zoon, zwierzę – musi ćwiczyć swe organy, włączając w to pamięć, gdyż te nieużywane, ulegają z czasem zanikowi. O tym banalnym zjawisku, określonym przez Lamarcka jako PRAWO BIOLOGII, doskonale wiedzieli starożytni Grecy, którzy z zapałem, także w Aleksandrii, na licznych tam stadionach oddawali się powtarzaniu męczących ćwiczeń. A jeśli chodzi o doskonalenie umysłu, ukuli oni nawt maksymę „repetitio mater studiorum est”. Bez wysiłku przyswojenia sobie tego, co Mojżesz się od „boga” dowiedział na górze Synaj, ten mityczny założyciel Izraela zachował się jak PLUGAWY DUREŃ i HIPOKRYTA, który w imię „nie zabijaj” urzadził masakrę swych „braci i synów”. I ta ukryta za sławnym „Dekalogiem”, perwersja zachowania się, od czasów biblijnych charakteryzuje historię zarówno Starego jak i Nowego Izraela.
Uogólniając powyższy wywód, warto przedstawić CAŁOŚĆ zasad postępowania „małych bogów Izraela” w formie, opartego o „wypożyczony” z hinduizmu znak TANTRY /8/, wykazu Widocznych i UKRYTYCH cech judaizmu. Judaizm jest bowiem religią KASTOWĄ, będąca zwulgaryzowaną IMITACJĄ charakterystycznego dla Indii Bra(h)manizmu (stąd imię Abraham, itd. – patrz przypis /9/. I takiej to Eleganckiej Religii „wszechkatolicy”, po obaleniu komunizmu, obchodzą święto 17 stycznia.
Z tego krótkiego przeglądu zasadniczych cech teozofii Filona wyraźnie widać iż z czasem, dzięki rozprzestrzenieniu się chrześcijaństwa, ta starożydowska „ślepa teozofia” stała się programem przebudowy świata realizowanym przez iluminowane Biblią narody. Samo zreszta słowo ‘cywilizacja’ pochodzi od łacińskiego civitas, czyli miasto, stąd ta tendencja do przekształcenia całej Planety w jedno monstrualne super-miasto. Jak to dzisiaj widać chociażby w Warszawie, powstaje nam Globalne Miasto zbudowane na wzór WYPCHANEGO ZŁOTEM Nowego Jorku, ‘uświetnionego’ niedawnym „odkupicielskim” /10/ zawaleniem aż 3 (1, 2 i 7) wież Centrum Światowego Handlu. (WTC – pod tych wież gruzami zginęło blisko 3 tysiące „chciwych na Pieniądz” tam pracowników i identyczną CYFRĘ cytuje Biblia, przy opisie masakry „czcicieli Złotego Cielca” pod górą Synaj; ten ówczesny „mord założycielski Izraela” psychologicznie ułatwił mojżeszowym rozpoczęcie podboju Ziemi Obiecanej, podobny zbiorowy mord „9-11” w r. 2001 w Nowym Jorku, rozpoczął ekspansję „Globalnego Izraela” w krajach islamu):
(Warto w tym miejscu dodać, że czysto zoologiczne, lamarckowskie uwarunkowanie rozwoju ludzkich „pożądań sukcesów” /11/ powoduje, że im więcej będziemy mieli SZTUCZNYCH „CYFROWYCH” WZMACNIACZY potęgi człowieka (patrz fig. Berkeley72 powyżej), tym bardziej „od spodu” ta cywilizacja będzie napędzana głupotą, podłością oraz bżydotą ludzkich zachowań – co zresztą w Polsce dzisiaj doskonale daje się zaobserwować.)
*
Nasuwa się tutaj pytanie zasadnicze. Jak to się stało, że psychotyczne wręcz rojenia Philo Judeausa o “Bogu Nie-Stworzycielu Świata Materii Żywej” – a więc “bogu” będącego wrogiem wszystkich zwierząt (w tym i ludzi o duszach nie wykstrowanych z odruchów serca) – przeniknęły do kultury chrześcijańskiej, ponoć opartej na naukach Jezusa z Nazaretu, człowieka który nie bał się demonstrować swej “duszy gniewliwej” wobec jerozolimskich Faryzeuszy oraz Skrybów? Odpowiedź na to pytanie jest trywialna i udzielił jej Największy Apostoł Ukrzyżowanego, św. Paweł /12/. W Liście do Rzymian 11, 13-24 pisze on otwarcie, iż jego misja od „Boga” (zaprogramowana już przed jego narodzeniem! Galacjan 1:15-16) polega na wszczepianiu, wbrew naturze, “gałęzi odciętych z dzikiego drzewa oliwnego (czyli ze społeczności pogan), w szlachetne drzewo oliwne” jakim dla niego jest oczywiście judaizm. I że w związku z tym “wszczepieniem” każdy chrześcijanin “staje się uczestnikiem korzenia (judaizmu) i tłuszczu oliwnego”. (Ten “tłuszcz” występuje oczywiście w formie szlachetnych zasobów złota, jakie kler zwykł gromadzić w swych watykańskich skarbcach, względnie dosłownie, w warstwie tłuszczu, gromadzącego się na brzuchach dostojników Kościoła).
Poniżej zdjęcia wystroju nowych cerkwi w Rosji, demonstrujące że dostarczający klechom „oliwnego tłuszczu” do nim się karmienia, „sojusz Gwiazdy i Krzyża” stał się rzeczywistością – by parafrazować tytuł wydanej przed dziesięcioleciem w Polsce książki Michaela Jonesa, członka PAN w Z-nem:
Czytać całość artykułu na ten temat w oryginale z roku 2004: http://zaprasza.net/a_y.php?article_id=5479 ; a w jego wersji angielskiej z r. 2005: http://markglogg.eu/?p=2181
Post Scriptum 23-01-2019. W świetle powyższego opracowania, z którego wynika iż ISTNIEJĄCY bóg ludu mojżeszowego to po prostu ZŁOTO – a zatem jest to Bóg Wymierny, którego “łaska boża” wyraża się DUŻYMI CYFRAMI – staje się zrozumiałym pojawienie się na Zachodzie, omawianej na naszej konferencji „Mut zur Ethik” w Szwajcarii przed 5,5 laty, książki Waltera Russela Meada „Bóg i Zło(to)” – http://markglogg.eu/?p=701
Marek Głogoczowski
Przypisy i bibliografia:
(1) Pierre Thuiller “Wielka Implozja; raport o zapaści Zachodu w latach 2002-2005” (La grande implosion; le rapport sur l’effondrement de l’Occident en 2002-2005), Fayard, Paris, 1995. Pierre Thuiller, z którym autor w latach 1979-1981 utrzymywał osobiste kontakty, był redaktorem naukowego miesięcznika “La Recherche” i autorem, sarkastycznej wobec społecznych zachowań się znanych uczonych, popularno-naukowej książki “Le petit savant illustré”.
(2) Ireneusz Kania “Peru Urewu – dwa programy Jahwe a źródła współczesnego kryzysu ekologicznego” [w] “Biblijne korzenie ochrony oraz niszczenia środowiska”, Biblioteka Zielonych Brygad, no. 8, Kraków 1994 (http://www.zb.eco.pl/bzb/8/czesc1.htm). W tym, liczącym 26 stron referacie, wygłoszonym 7 czerwca 1993 roku na naukowej sesji na Uniwersytecie Jagiellońskim, Ireneusz Kania przytacza liczne przykłady systematycznej dewastacji przyrody przez iluminowanych Biblią protestantów, zwłaszcza anglosaskich. Cytuję:
Sir J. Hoocker, pisząc o wyrębie kalifornijskich lasów sekwojowych w XIX w., używa określenia “stulecie eksterminacji” i przedstawia ten proceder tak: “…wyrok na te szlachetne lasy już zapadł. (…) Od jakichś dwudziestu pięciu lat Anglosas, ze ślepą wściekłością, posługując się ogniem bądź piłą, niszczy wszystko czego nie może wykorzystać, nie szczędząc niczego – ani drzew młodych, ani starych.” Jest to świadectwo bardzo symptomatyczne właśnie dla dziewiętnastowiecznej mentalności anglosaskiej. Relacji podobnych, ukazujących dość dziwny dla nas obecnie stosunek – pełen wrogości, ba nawet nienawiści do przyrody żywej – znamy wiele szczególnie z dziejów podboju amerykańskiej prerii i dziewiczych lasów.
To właśnie ci, bez żadnej przesady “wypchani Bogiem”, anglosascy zawodowi dewastatorzy przyrody podbili – w sposób “niewidzialny” – Polskę w 1989 roku, by następnie zmusić nasz kraj “pod Bogiem” do współudziału w obecnie realizowanej dewastacji Iraku…
(3) Filon Aleksandryjski “Pisma”, PAX, Warszawa 1986.
(4) Jan Legowicz “Filozofia okresu Cesarstwa Rzymskiego”, PWN Warszawa 1962 s. 80-81.
(5) Należy w tym miejscu przypomnieć, że u mniej spostrzegawczych myślicieli starożytności dominowało przekonanie, że do “materii” (gr. hylos) oprócz ciał nieożywionych zaliczają się także istoty zdolne się poruszać i obdarzone duszą (gr. zoon – zwierzęta). Z tego powodu te prymitywne, starożytne poglądy noszą nazwę hilozoizmu. Dopiero Arystoteles dokonał ścisłego rozgraniczenia między istotami żywymi i martwymi. Do tych pierwszych zaliczył wszystkie te, które się odżywiają i rosną (rozmnażają), którym przypisał posiadanie duszy wegetatywnej (roślinnej). Niestety w XVII wieku, wraz z Kartezjuszem, który zwierzęta zaliczył do (nie posiadających duszy wegetatywnej, a zatem martwych) maszyn, definicja Arystotelesa uległa zapomnieniu. Wskutek tej kolektywnej atrofii poznawczej, biolodzy nagminnie zaliczają do istot żywych mikro-kryształki wirusów, które nie posiadają zdolności ani do dżywiania się, ani do wzrostu (w postaci samodzielnego rozmnażania swej populacji).
(6) Sprawa “braku serca” Boga Biblii jest dość dobrze znana specjalistom. W dostępnej w Polsce książce amerykańskiego jezuity Jack’a Milesa “Bóg” (wyd. De Capo, 1998) autor się zastanawia “Być może autor, który jako pierwszy opisał (w Biblii) Boga, wyposażył go w cechy nieludzkie (…) nie można jednak wykluczyć, że zainspirowali go ludzie, którzy pragnąc uchodzić za bogów, zachowywali się nieludzko … nie jeden z żądnych władzy wojowników starał się przedstawić siebie jako władcę nie kierującego się litością, żądzami i namiętnościami…”. Najlepszej ilustracji, jak funkcjonuje żądny władzy “wojownik bez serca”, dostarczył dowodzony przez Mojżesza, kapłański klan Lewitów, który pod górą Synaj “dla przykładu” we śnie wymordował trzy tysiące swych “braci i synów”.
Istotne odkrycie, że kapłani Izraela kastrowali u siebie serce, występuje chociażby u G.W.F. Hegla, ostro za tą filo-sokratyczną uwagę krytykowanego przez aktualnego proroka post-modernizmu, Jacquesa Derridę. Według Derridy, dokładającego wysiłków, aby zdekonstruować (to znaczy wykastrować) na świecie wszelkie więzi narodowe oraz etniczne, “każdy winien mieć serce obrzezane, to powinna być forma uniwersalnej religii”. Są to poglądy relacjonowane w pracy J.D. Caputo “Prayers and Tears of Jacques Derrida. Religion without Religion”, Bloomington Univ. Press, 1997. Ta praca jest z kolei cytowana w szerszym, opublikowanym w 2002 roku, opracowaniu kolektywnych odruchów przystosowawczych “walczącej o byt” żydowskiej inteligencji, dokonanym przez profesora psychologii Kevina MacDonalda z Uniwersytetu Stanu Kalifornia, Long Beach, pt. The Culture Of Critique”, (1stBooks – rev. 8/27/02; ISBN 0-7596-7222-9).
(7) Ta ‘ucieczka od Erosa’ iluminowanych Biblią “małych bogów” była zjawiskiem dobrze znanym w antycznym Izraelu, gdzie naśmiewano się z udających pobożność “faryzeuszy z krwawym czołem”. Chodzili oni bowiem po mieście z zamkniętymi oczyma, aby nie widzieć pięknych kobiet – i oczywiście, co chwilę rozbijali swe głowy o jakieś mury i słupy. Ten pogląd o złu, jakie dochodzi do człowieka za pomocą jego zmysłów, był podówczas w Izraelu tak silny, że nawet w Ewangeliach zachowała się nauczanie Jezusa o tym, że lepiej wyłupać sobie oko lub uciąć rękę, niż dopuścić się dotknięcia – chociażby tylko wzrokiem – zakazanych przez Prawo /Torę/ przedmiotów, nie będących własnością miotanego naturalnymi pożądaniami nieszczęśliwca. (Warto w tym kontekście przypomnieć, iż ponad stulecie temu, Frederyk Nietzsche argumentował, iż to chrześcijanie próbują u siebie zadusić Erosa, ale ten niśmiertelny Eros zmartwychwstał, ale tym razem jako Ucieleśnienie Zła.)
(8) Odnośnie symbolizmu znaku Tantry (przedstawiającego, schematycznie, zespolenie się męskiego i żeńskiego seksu) warto przeczytać cały artykuł, niestety w języku angielskim „Does the Tantra sign embody the sense of whole Euro-American Civilization?”. A w szczególności jego rozdzial: „The ‘Mind in Genitalia’ limitation of Judaists, of Darwinians and of Genderists of today” – http://markglogg.eu/?p=2144.
(9) Jak to zauważył niedawno francuski antropolog, ukrywajacy się pod nickem „Herboris”, cytowany w „Czy żydowski JAHWE to ATRAPA hinduskiego BRAHMA – Stworzyciela Wszechświata?” (http://markglogg.eu/?p=2019), hinduskie podstawowe credo „Aham Brahmasmi” (Ja Jestem Brahman) brzmi identycznie jak hebrajskie JHWH. Jednak w przeciwieństwie do żydowskiego JHWH PEŁNI BEZRUCHU, hinduski Brahma jest okazem „grzesznej” żywotności, jak helleński Eros goni za Pięknem emanowanym przez jego oblubienicę Saraswati. (To od tej bogini imienia (s)twórcy Biblii utworzyli imię żony-siostry Abrah(a)ma, Sara; co więcej „Herboris” sugeruje, żeHebrajczycy, zamieszkujący przed ich migracją, na północny-wschód od Eufratu, mając szerokie kontakty ze światem hinduskim wykombinowali, że to oni będą „czystymi braminami”, którzy będą panować nad poganami pochodzącymi z innych narodów, zepchniętymi do roli hinduskich „nietykalnych”.) Mówiąc krótko, całą religię judaizmu należy traktować jako atrapę, prymitywną IMITACJĘ BRAMINIZMU,oryginalnej religii Indii.
(10) Jonhn Strugnell, który przez kilka dekad przewodniczył międzynarodowej komisji, badającej rękopisy znalezione w Qumran nad Morzem Martwym, będąc pod wrażeniem tych starożytnych, judejskich tekstów (omawiających, m.in. zasadę „odkupicielskich mordów” opisaną przez Izajasza), na łamach izraelskiego dziennika Haaertz wyraził się, iż “JUDAIZM TO POTWORNA RELIGIA”. https://en.wikipedia.org/wiki/John_Strugnell
(11) Na temat wymuszonego przez elementarną, „zwierzęcą” fizjologię człowieka, potęgowania się potrzeb, które są w pełni zaspakajane, już blisko 40 lat temu napisałem, dla paryskiej „Kultury”, naukowy esej „Wykład na temat rozwoju potrzeb”. Nie udalo się go jednak opublikować na Zachodzie, ale udało się w PRL-u, w „Twórczości” nr 2/83 i jeszcze raz w „Obywatelu” w 2002 roku. Wersja internetowa: http://sowa.blog.quicksnake.pl/Marek-Glogoczowski/WYKAD-NA-TEMAT-ROZWOJU-POTRZEB-u-Obywatela-Siedzcego-w-Wannie-z-Ciep-Wod
(12) Święty Paweł, podobnie jak Filon, uważał, iż istnieje zasadnicze przeciwieństwo między bogiem a światem, czemu wyraz dał w “I liście do Koryntian” w rozdziale 2: “Czyż Bóg nie obrócił w głupstwo (“prawie nic”) mądrości świata?” itd. Ten pełen arogancji oraz pychy stosunek do świata, zarówno św. Pawła jak i Filona Żyda, uważających się za napełnionych “bożym światłem (złota? – 2019)”, był cechą wspólną patologii poznawczej ogółu ówczesnych judejskich Czcicieli Pisma. I to do nich się odnosi znana, choć obecnie rzadko przypominana, uwaga Jezusa z Nazaretu: “A gdy światło, które w Tobie jest, ciemnością jest, sama ciemność jakąż będzie?
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.