Dopuszczanie Izraela blisko współpracującego z Rosją do tajemnic polskiego cyberbezpieczeństwa jest ogromnym ryzykiem

Izraelscy politycy i przedsiębiorcy zajmują się na poważnie polskim cyberbezpieczeństwem. Pod tym trudnym słowem rozumiane jest bezpieczeństwo kluczowych systemów informatycznych, od których zależy działanie państwa, np. zarządzających administracją, sieciami energetycznymi i bankowością. Te zabezpieczenia można bez specjalnej przesady nazwać „kluczami do Polski”.

Biorąc pod uwagę chociażby tylko relacje Izraela z Rosją, trzeba postawić pytanie, czy to zainteresowanie jest korzystne i, co najważniejsze, bezpieczne dla Polski. W 2008 r. podczas wojny gruzińsko-rosyjskiej okazało się, że gruzińskie drony zakupione od izraelskiej firmy są bezużyteczne, bo Rosjanie dysponowali kodami, które otrzymali od Izraela, i sprzęt mogli dezaktywować.

Każde poważne państwo dba przede wszystkim o swoje własne interesy. Sojusznik NATO – Izrael, szpieguje bezceremonialnie swojego największego sojusznika i dobroczyńcę USA. Osoby kierujące najsłynniejszą aferą szpiegowską Izraela w USA w latach 80. działały do niedawna także w Polsce. Naszego wywiadu i wojska nie trzeba szpiegować. Izrael sam sprzedaje nam swoje rakiety i pociski, a nasz wywiad prawie nie istnieje.

W tym kontekście niedawne zmiany dokonane przez premiera Mateusza Morawieckiego budzą niepokój. Na początku tego roku Morawiecki wymienił ludzi w kluczowych dla cyberbezpieczeństwa państwa resortach cyfryzacji i technologii. A sam przejął „nadzór” nad Ministerstwem Cyfryzacji. Tak się składa, że do tego resortu „pukali” wcześniej ludzie pracujący dla firmy założonej przez specjalnego doradcę Netanjahu Yossiego Ciechanovera. Tego samego, który dyktował kilka tygodni temu wysłannikom Morawieckiego tekst „porozumienia” o nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, usuwając kary za rozpowszechnianie kłamstw o Polsce i Polakach.

Izrael szpieguje najbliższego sojusznika

W 1894 r. francuski oficer artylerii żydowskiego pochodzenia Alfred Dreyfus został oskarżony o szpiegowanie na rzecz Niemiec na podstawie sfałszowanych dowodów. W wyniku tego wybuchł we Francji ogromny skandal polityczny (afera Dreyfusa), pośrednim pokłosiem którego była dekadę później marginalizacja prawicy i nagonka francuskich masonów na Kościół katolicki (rozdzielenie Kościoła od państwa i wypędzenie wielu zgromadzeń religijnych w 1905 r.). Sam Dreyfus został w pełni zrehabilitowany w 1906 r.

Prawie 100 lat później, w 1987 r., amerykański analityk żydowskiego pochodzenia Jonathan Pollard przyznał się do szpiegowania na rzecz Izraela. Tym razem zarzuty nie były sfałszowane. Pollard został oskarżony o przekazanie Izraelowi wielu amerykańskich tajemnic państwowych, m.in. kopii podręcznika National Security Agency o procedurach zbierania elektronicznych informacji wywiadowczych i nazwisk tysięcy ludzi, którzy współpracowali z amerykańskim wywiadem.

Urodzony w 1954 r. w Teksasie, Pollard dorastał w żydowskiej rodzinie w poczuciu „odpowiedzialności rasowej” wobec Izraela. W wieku 16 lat Pollard odwiedził po raz pierwszy Izrael, w ramach letniego programu naukowego na Weizmann Institute of Science (Instytucie Naukowym Weizmanna). Prawdopodobnie Pollard został już wtedy zwerbowany przez izraelskie służby. Do tego instytutu powrócimy w dalszej części tekstu. Pollard ukończył nauki polityczne na Uniwersytecie w Stanford i po ukończeniu studiów złożył podania o prace w CIA i w US Navy, gdzie został przyjęty dopiero w 1979 r. Pollard wylądował najpierw w Navy Field Operational Intelligence (Wywiad Operacyjny Marynarki Wojennej), a potem w Navy Human Intelligence (HUMINT, czyli informacje pozyskiwane od ludzi). Na początku lat 80. Pollard zaczął przekazywać tajne informacje weteranowi izraelskich sił powietrznych Avramowi Selli. Pollard został nakryty w 1984 r., obserwowany przez pewien czas, zatrzymany w celu przesłuchań przez FBI w 1985 r. i w końcu aresztowany w listopadzie 1985 r.

Tak jak niedawno były prezes GetBack Konrad K., Pollard, widząc służby państwowe na swoim tropie, usiłował załatwić sobie azyl w Izraelu. Został aresztowany przez FBI po opuszczeniu izraelskiej ambasady (Konrad K. został aresztowany na lotnisku w Warszawie po powrocie z Izraela w połowie czerwca tego roku). W 1987 r. Pollard został skazany na dożywocie. Pomimo ogromnych nacisków Izraela i izraelskiego lobby w USA zmierzających do uwolnienia Pollarda, przesiedział on w więzieniu 30 lat. Został zwolniony warunkowo w listopadzie 2015 r. i ma pozostać pod policyjnym nadzorem w USA do końca 2020 r.

Materiały prasowe o Pollardzie podają różne wątki jego działalności i motywacji, część z nich prawdopodobnie jest produkowana jako zasłona dymna. Najbardziej prawdopodobne i logiczne wydaje się zwerbowanie młodego „patrioty” Pollarda przez izraelski wywiad podczas pobytu w Weizmann Institute of Science w Izraelu. Głównym oficerem prowadzącym Pollarda był Rafi Eitan, wtedy szef jednej z wojskowych agencji wywiadowczych o nazwie Lakam. W roku zdemaskowania Pollarda, 1984, Eitan podejmował go uroczyście w Paryżu. Rok po aresztowaniu Pollarda agencja wywiadu Lakam kierowana przez Eitana została zlikwidowana, a sam Eitan wylądował płynnie w biznesie. Zarówno Pollard, jak i Eitan są do dzisiaj bohaterami narodowymi w Izraelu.

Serce” szpiega

Eitan został później szefem Mosadu, a po przejściu na oficjalną emeryturę zajął się łowieniem pieniędzy dla Izraela. W 2007 r. rzucił publicznie temat wznowienia rozmów z Niemcami w sprawie dodatkowej pomocy finansowej dla klepiących podobno biedę w Izraelu osób ocalałych z Holokaustu. Niemcy początkowo odpowiedzieli negatywnie, ale potem doszło do podwyżki niemieckich świadczeń emerytalnych wypłacanych w Izraelu. Izraelsko-niemieckie negocjacje o podwyżkach toczą się regularnie, kilka dni temu Niemcy zgodzili się na podniesienie świadczeń emerytalnych dla 55 tys. byłych ofiar Holokaustu o całe 20 proc., co daje sumę 560 mln dolarów USD rocznie (w większości trafiającą do Izraela). Dla porównania, podwyżki emerytur dla Niemców są minimalne.

Rafi Eitan podjął też dosyć akrobatyczne intelektualnie i moralnie próby ściągnięcia dodatkowych funduszy od państw ofiar II wojny światowej, zamieszkiwanych przed niemieckim Holokaustem przez Żydów, takich jak Polska. W 2011 r. ruszył z projektem HEART (Holocaust Era Asset Restitution Force, po angielsku skrót oznacza „serce”, a nazwę można przetłumaczyć jak Jednostka Restytucji Aktywów z Ery Holokaustu). Izraelski rząd zapewnił finansowanie projektu, którego zarządzanie powierzono Agencji Żydowskiej (Jewish Agency), brała ona już udział w negocjacji kompleksowych odszkodowań finansowych od Niemców za Holokaust w 1952 r., kiedy państwo Izrael reprezentowało także ofiary Holokaustu, które nie pozostawiły spadkobierców. Do dzisiejszego dnia Izrael otrzymał od Niemiec odszkodowania za Holokaust w wysokości około 230 mld dolarów USD, licząc według dzisiejszej siły nabywczej i sumując wszystkie formy wspomagania.

Ale pomimo to celem projektu Eitana była inwentaryzacja tzw. żydowskich roszczeń majątkowych na terenie zniszczonej wcześniej przez Niemców Polski (która z uwagi na powojenną geopolitykę od Niemiec odszkodowań nie dostała, poza symbolicznymi sumami). Ta izraelska powtórka roszczeniowa przypomina wypadek właściciela domu, któremu ktoś ten dom spalił. Właściciel dostaje odszkodowanie za spalony dom od firmy ubezpieczeniowej i wyjeżdża, ale w pewnym momencie wraca i żąda nowego odszkodowania od osoby, która wybudowała nowy dom na zgliszczach. Dyrektorem projektu HEART został emerytowany pracownik Agencji Żydowskiej Bobby Brown. To Amerykanin, który w pewnym momencie swojego życia przeniósł się do Izraela (tak jak to zrobił później urodzony w Wielkiej Brytanii ulubieniec premiera Morawieckiego, izraelski lobbysta Jonny Daniels). W latach 2011–2013 Bobby Brown i wyżej wspomniany Rafi Eitan odbyli serię tajnych spotkań z ministrami Platformy Obywatelskiej, z których nic nie wyszło, skoro wiosną 2014 r. izraelski rząd wstrzymał finansowanie projektu HEART.

Przyjaźń rosyjsko-izraelska

Dziwnym zbiegiem okoliczności w lutym tego roku Bobby Brown zaapelował do prezydenta USA Donalda Trumpa o umożliwienie byłemu szpiegowi Jonathanowi Pollardowi wzięcia udziału w otwarciu Ambasady Amerykańskiej w Jerozolimie.                            W wywiadzie dla „World Israel News” Brown, prezentowany jako były doradca premiera Netanjahu ds. żydowskiej diaspory, powiedział, że umożliwienie byłemu szpiegowi Pollardowi podróży do Izraela na otwarcie Ambasady Amerykańskiej w Jerozolimie byłoby (cytat): „drugim tabu złamanym przez Trumpa”. Pierwszym tabu było przeniesienie ambasady do Jerozolimy. Brown dodał dalej w płaczliwym i oskarżycielskim tonie (cytat): „Pollard był używany przez kolejne amerykańskie administracje jako ostrzeżenie przeciwko Żydom w publicznym życiu (w Ameryce)”. Ta wypowiedz Browna, który, jak pamiętamy, kierował próbami wyciągnięcia pieniędzy od rządu Platformy Obywatelskiej w ramach projektu HEART, ilustruje specyficzne nastawienie do faktów. O ile bowiem fałszywe oskarżenie francuskiego oficera artylerii żydowskiego pochodzenia Alfreda Dreyfusa o szpiegostwo w 1984 r. było objawem antysemityzmu, to skazanie Jonathana Pollarda w 1987 r. z antysemityzmem nie miało nic wspólnego. Tworzone są ochoczo teorie spiskowe niemające nic wspólnego z rzeczywistością, także teorie spiskowe o polskim antysemityzmie i „udziale w niemieckim Holokauście”. Jesteśmy rozgrywani przez speców od manipulacji i dezinformacji.

Decyzja byłego pracownika Agencji Żydowskiej Bobby’ego Browna, aby publicznie wspierać szpiega Jonathana Pollarda, daje nam do myślenia. Przypominam, że były szef Jonny’ego Danielsa, ulubieńca premiera Morawieckiego, był wcześniej dyrektorem Agencji Żydowskiej, a dzisiaj piastuje strategiczne stanowisko ambasadora Izraela przy ONZ.

Przypadek Jonathana Pollarda pokazuje dwie rzeczy. Pierwszą: obywatele innych krajów pochodzenia żydowskiego mogą przekładać interes Izraela nad interesem krajów, które zamieszkują. Drugą: Izrael bez ceregieli szpiegował swojego największego sojusznika USA w okresie zimnej wojny. Wcale nie jest powiedziane, że zdobyte przez Pollarda informacje miały być na wyłączny użytek Izraela. Kilka lat po aferze Pollarda, w 1992 r., Rafi Eitan zaczął inwestować pieniądze w biznes na komunistycznej Kubie, co nie byłoby możliwe bez ustaleń z prorosyjskim kubańskim rządem. Eitan dostał nawet oficjalne kubańskie odznaczenie państwowe za „sprawdzenie się w biznesie”. Kiedy dzisiaj widzimy regularne pielgrzymki premiera Izraela Netanjahu do Moskwy, możemy sobie zadać pytanie, jak bezpieczni jesteśmy w rękach takiego sojusznika.

Dyletanci w strategicznym resorcie

Ciąg wydarzeń ostatnich lat nie napawa optymizmem. W czerwcu 2015 r. bezpieczniacy z Izraela i Polski celebrowali jawnie w hotelu Hilton w Warszawie 25-lecie operacji MOST (przerzut rosyjskich Żydów przez Polskę do Izraela). Współorganizatorem tej celebracji była fundacja byłego szefa Art-B Andrzeja Gąsiorowskiego i Organizacja Byłych Oficerów Wywiadu (OBOW). Trzy lata później, w czerwcu tego roku, doradca OBOW, Piotr B., został zatrzymany przez CBA w związku ze sprawą GetBack. Prokuratorzy zarzucają Piotrowi B. wyrządzenie, wspólnie i w porozumieniu z Konradem K., szkody majątkowej w wysokości do 7 mln PLN na niekorzyść spółki GetBack. Według prokuratury do wyrządzenia szkody miało dojść w grudniu 2017 r., kiedy Piotr B. zawarł ze spółką GetBack umowę o świadczeniu usług w zakresie bezpieczeństwa w biznesie i zainkasował 7 mln zł za „działania pozorne”. Kilka tygodni przed jego zatrzymaniem przez CBA Piotr B. figurował jako ekspert w panelu warszawskiej konferencji o cyberbezpieczeństwie, skierowanej do służb mundurowych, specjalnych i wojska. „Ekspert od cyberbezpieczeństwa”, Piotr B., reklamował kursy szkoleniowe organizowane „w porozumieniu z Ministerstwem Obrony Izraela”.

Polskie cyberbezpeczeństwo dziwnie wielce interesuje Izraelczyków, a akcja rozpoznawania prowadzona w Polsce jest koordynowana na najwyższym poziomie. Dwa lata temu ambasador Izraela w Polsce Anna Azari i Saul Reichman, pracownik funduszu inwestycyjnego The Challenge Fund założonego przez Yossiego Ciechanovera, spotkali się w gabinecie ówczesnej minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej, aby dyskutować o cyberbezpieczeństwie. A Yossi Ciechanover to nie kto inny, jak jeden z dwóch tajnych negocjatorów „porozumienia” Morawiecki–Netanyahu na temat ustawy o IPN, prowadzonego pod dyktando Izraela. Tuż po objęciu funkcji premiera, 9 stycznia, Morawiecki usunął Annę Streżyńską ze stanowiska i sam przejął „bezpośredni nadzór” nad cyfryzacją. Przez kilka miesięcy Ministerstwo Cyfryzacji pozostawało bez ministra, tylko z pełniącym te obowiązki wiceministrem Markiem Zagórskim, posłem i absolwentem pedagogiki na Uniwersytecie Szczecińskim. W końcu Zagórski został ministrem, ale według informacji prasowych kluczowe decyzje strategiczne w Ministerstwie Cyfryzacji pozostają w kompetencji premiera. „To dosyć zawiła konstrukcja” – tak media komentują układankę Morawieckiego. Sam Zagórski przeszedł do Ministerstwa Cyfryzacji z Ministerstwa Skarbu Państwa po dymisji ministra Dawida Jackiewicza. A Jackiewicz odnalazł się w 2017 r. jako doradca w spółce GetBack.

Oprócz usunięcia Anny Streżyńskiej Morawiecki dokonał innej kluczowej zmiany w strukturach rządowych zajmujących się zagadnieniami nowych technologii i cyberbezpieczeństwa państwa. Politolog z wykształcenia i menedżerka kultury Jadwiga Emilewicz została ministrem przedsiębiorczości i technologii. Powierzenie technologicznym analfabetom (humaniście) dwóch kluczowych dla cyberbezpieczeństwa ministerialnych posad w rządzie Morawieckiego wywołuje zdziwienie. Można się zapytać, czy będą oni w ogóle wiedzieli, co podpisują. Tym bardziej że nowa minister Emilewicz już rzuciła się z entuzjazmem do podpisywania porozumień o współpracy z Izraelem, przy okazji oznajmiając na Twitterze, że (cytat): „Polska jest największym sojusznikiem Izraela w Europie”.

Pierwszym owocem takiej współpracy jest porozumienie pomiędzy Grupą Wyszehradzką i Izraelem o wysyłaniu młodych zdolnych na staże do izraelskich firm high-tech. Izrael finansuje tylko 20 proc. kosztów podróży i pobytu kandydatów, za resztę płacą kraje Grupy Wyszehradzkiej. Izrael będzie mógł więc prawie za darmo selekcjonować i testować u siebie młode talenty z V4. Jest więc oczywiste, w którą stronę będzie płynęła burza mózgów. Co będą z tego miały gospodarki krajów V4? Jeżeli pojawi się nawet jakiś lokalny Steve Jobs, to przejmą go Izraelczycy, przy finansowym wsparciu podatników z V4. To może wyjaśnia, dlaczego do podpisania takich porozumień potrzebny jest politolog Emilewicz?

Z „sercem” do Polaków

Polskie talenty są także łowione na miejscu w Warszawie poprzez specjalny hub The Heart (znowu to „serce”…) zlokalizowany na 38. piętrze biurowca The Spire. Oficjalnie hub założyli dwaj młodzi zdolni Tomasz Rudolf i Jędrzej Iwaszkiewicz. Firma The Heart prezentuje się jako „zintegrowany punkt kontaktowy dla liderów innowacyjności korporacyjnej, którzy chcą skontaktować się ze start-upami w Europie i Izraelu”. Wśród kilku doradców The Hearth znajduje się wyżej wspomniany Saul Reichman, który wraz z panią ambasador Izraela odwiedzał w 2016 r. Ministerstwo Cyfryzacji. Saul Reichman zajmuje także menedżerską pozycję w funduszu The Challenge Fund, założonym przez Yossiego Ciechanovera. W radzie tego funduszu zasiada m.in. założyciel najsłynniejszej na świecie agencji detektywistycznej Kroll Associates. Yossi Ciechanover jest ważną osobistością aparatu bezpieczeństwa Izraela, to były dyrektor generalny Ministerstwa Spraw Zagranicznych, doradca Ministerstwa Obrony, wieloletni szef wojskowej misji Izraela w USA i Kanadzie oraz przewodniczący rady nadzorczej izraelskich linii lotniczych El Al. Saul Reichman ma doktorat z Uniwersytetu w Tel Awiwie i brał udział m.in. w koncepcji projektów w Weizmann Institute of Science (o którym pisałem wcześniej w kontekście historii Jonathana Pollarda).

The Heart w Warszawie jest aktywnie wspierany przez izraelski rząd. Regularnie odbywają się tam polsko-izraelskie sesje spotkań na temat high-tech i innowacji. Jedno z takich spotkań we wrześniu 2017 r. było reklamowane w następujący sposób na specjalistycznych portalach informacyjnych: „Nadzwyczaj prężnie rozwijającym się segmentem jest także cyberbezpieczeństwo. Według Izraelskiego Instytutu Eksportu obecnie w Izraelu znajduje się ponad 350 firm zajmujących się tworzeniem oprogramowania i aplikacji w tym zakresie”.

Głupota czy sabotaż

Ambasador Izraela w Polsce Anna Azari zapytana niedawno przez dziennikarzy Interii (cytat): „Dlaczego Polska jest atrakcyjna dla przedsiębiorców z Izraela?” odpowiedziała: „Główna atrakcyjność sprowadza się do innowacji i technologii”. Na pytanie, czego Polska może się uczyć od Izraela, odpowiedziała: „Dla Polski wojsko jest nieistotne w całej układance i ekosystemie wspierania innowacji”. Następnie ambasador Azari sama poruszyła temat cyberbezpieczeństwa. „Teraz najbardziej interesujące dla wszystkich jest cyberbezpieczeństwo. Kilka lat temu, stawiając na nowe technologie w obszarze cyberbezpieczeństwa, chyba nie zakładaliśmy, że osiągniemy tak duży sukces. Mały kraj, a 10 proc. inwestycji w cyberbezpieczeństwo na całym świecie jest kierowane do Izraela. To wręcz nienormalne. Mamy tylko 8,5 mln mieszkańców”.

Zgadzam się z panią ambasador, że jest to nienormalne. A w kontekście drużyny fachowców Morawieckiego wręcz niepokojące. Bo w porównaniu z izraelskimi specami od technologii i wywiadu polski rząd to amatorzy i techniczni analfabeci. Tym bardziej że obok politolog Emilewicz i pedagoga Zagórskiego swoje trzy grosze do sprawy dorzuca także magister filozofii wicepremier Jarosław Gowin, który już zapewnia, że: „porozumienie o współpracy naukowo-technicznej pomiędzy Polską i Izraelem zostanie podpisane jeszcze w tym roku”.
Podczas kiedy premier Izraela Netanjahu regularnie kursuje pomiędzy Tel Awiwem i Moskwą, dobijając różnych targów z Putinem, premier Morawiecki, tańczący pod dyktando osobistości izraelskiego aparatu bezpieczeństwa, takich jak spec-doradca Netanjahu Yossi Ciechanover, powierza talentom humanistycznym klucze do naszych strategicznych systemów informatycznych.
Czy to tylko głupota, czy może działanie intencjonalne ?

Napisane przez Stanislas Balcerac

Źródło: https://warszawskagazeta.pl/kraj/item/5825-dopuszczanie-izraela-blisko-wspolpracujacego-z-rosja-do-tajemnic-polskiego-cyberbezpieczenstwa-jest-ogromnym-ryzykiem#.W3bQwgY08_o.twitter

Opublikowano za: https://forumemjot.wordpress.com/2018/08/18/dopuszczanie-izraela-blisko-wspolpracujacego-z-rosja-do-tajemnic-polskiego-cyberbezpieczenstwa-jest-ogromnym-ryzykiem/

Wypowiedz się