Obecna sytuacja w Syrii i jej rozwój w najbliższych dniach mogłaby być zainscenizowanym teatrem, tak jak uderzenia rakietowe USA i sojuszników na Syrię w kwietniu, gdyby nie realna groźba bezpośredniej konfrontacji z Rosją i przeobrażenia się w jądrową III wojnę światową z udziałem Chin, Iranu i wielu innych krajów.
Nie ma granic bezczelności cynizm Zachodu w wykorzystywaniu kolejnej prowokacji terrorystycznych „Białych Hełmów” w postaci „ataku chemicznego”, który po raz kolejny zamierza się przypisać Asadowi, by uzasadnić atak konwencjonalny na Syrię.
Przygotowywane cele jak podaje pierwszy artykuł i zmuszanie Trumpa do bombardowań nie tylko Damaszku, ze względu na wybory i ratowanie się przed usunięciem z urzędu ( jak pisze drugi tekst) mogą się przeobrazić w bezpośrednią konfrontację amerykańsko-rosyjską nie tylko w północno-wschodniej prowincji Idlib, o czy mówi trzeci artykuł.
Redakcja KIP
CNN: Stany Zjednoczone sporządziły listę celów ewentualnych ataków na Syrię
Amerykańscy wywiadowcy i eksperci wojskowi sporządzili wstępną listę obiektów w Syrii, które mogą podlegać atakom lotniczym, jeśli taki rozkaz zostanie wydany przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Podaje to CNN powołując się na dużą liczbę urzędników.
Według telewizji, Biały Dom nie zdecydował jeszcze o uderzeniu, jednak urzędnik bezpośrednio związany z tą kwestią stwierdził, że Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych „są w stanie reagować bardzo szybko”, jeśli Damaszek „zorganizuje atak chemiczny”.
Waszyngton obawia się, że zakazana substancja może zostać użyta przez „reżim Assada” podczas szturmu na miasto Idlib, które obecnie jest w rękach terrorystów. Siły rządowe przekazały regionowi śmigłowce bojowe, które mogą zrzucać bomby wypełnione chlorem, informują przedstawiciele Pentagonu w rozmowie z CNN.
Tymczasem Moskwa nadal twierdzi, że w Idlib szykuje się prowokację. Według władz rosyjskich, organizacja Białe Hełmy planuje atak chemiczny, aby dać Zachodowi pretekst do przeprowadzenia operacji wojskowej przeciwko Assadowi.
W Pentagonie te stwierdzenia nazywane były „absurdem”. Co więcej, oficjalny przedstawiciel departamentu oskarżył Rosję o przeprowadzenie „kampanii dezinformacji, której celem jest zdyskredytowanie Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników”.
Jednocześnie Pentagon nadal ściśle monitoruje manewry wojsk rosyjskich we wschodniej części Morza Śródziemnego. Według Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej 26 okrętów wojennych i 30 samolotów weźmie udział w dużych ćwiczeniach w regionie.
Stany Zjednoczone są również przekonane, że Rosja buduje swoją obecność morską w regionie, aby przygotować się na ewentualne amerykańskie ataki na „reżim Assada”. Rosyjska flota może próbować śledzić każde podejście Tomahawków i przekazywać te informacje do syryjskich systemów obrony powietrznej S-400.
W rezultacie szanse Rosji na zestrzelenie rakiet amerykańskich wzrosną w porównaniu z kwietniem 2018 roku. W tym czasie nie udało się jej odeprzeć ataków Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji na trzy cele syryjskie, przypomniał rząd w rozmowie z CNN.
Urzędnik wyraził także opinię, że rosyjska obecność marynarki wojennej w regionie „zaprzecza” publicznym oświadczeniom Moskwy na temat sytuacji. W opinii Stanów Zjednoczonych ten krok dowodzi, że strona rosyjska „jest świadoma, że reżim będzie winny użycia broni chemicznej”.
Opublikowano za: https://pl.sputniknews.com/swiat/201809028700530-CNN-USA-sputnik/
Opinia: Trump będzie bombardować Damaszek, bo nie ma innego wyjścia
Telewizja CNN poinformowała, że amerykańska generalicja i służby specjalne już sporządziły listę celów w Syrii, które zostaną zbombardowane po tym, jak syryjska armia po raz kolejny zostanie oskarżona o użycie broni chemicznej przeciwko cywilom i tak zwanej „umiarkowanej syryjskiej opozycji”.
W tym konkretnym przypadku realna sytuacja w ogóle nie ma żadnego znaczenia: najwyraźniej zbombardują niezależnie od okoliczności. Co więcej żaden wpływ informacyjny a nawet ujawnienie i podanie do wiadomości publicznej całego mechanizmu przygotowania kolejnej „chemicznej prowokacji” nie powstrzymają amerykańskich wojskowych i waszyngtońskich „jastrzębi”.
W pewnym sensie chodzi tu nie o Asada i nawet nie o syryjski konflikt w ogólnym zarysie. Niestety Syrię zbombardują wyłącznie na potrzeby amerykańskiej polityki wewnętrznej. Naloty nie są niezbędne, ale w tej chwili takiego scenariusza można uniknąć tylko, jeśli w amerykańskiej agendzie wewnątrzpolitycznej i informacyjnej pojawi się temat, który na kilka miesięcy całkowicie przyćmi „syryjską kwestię”.
Niestety wyciek na temat już zatwierdzonych planów nalotów zorganizowany przez CNN to swojego rodzaju szantaż wizerunkowy, którego bezbronną ofiarą padnie prezydent USA. Trump znalazł się w bardzo niewygodnej sytuacji: gdy Białe Hełmy przy wsparciu i pod kierownictwem brytyjskich służb specjalnych zorganizują kolejną prowokację w Syrii, nie będzie miał możliwości uniknięcia ataku i eskalacji konfliktu, oświadczając coś w stylu: „Sztab Generalny po namyśle postanowił, że nie trzeba tego robić”.
© AFP 2018 / Youssef Karwashan
MSZ Francji: Asad wygrał wojnę
Po wycieku CNN, rezygnacją z nalotu na Damaszek w odpowiedzi na (wyraźnie fejkowy) incydent z użyciem broni chemicznej media, a także wszelacy senatorzy i kongresmeni obarczą Trumpa, który po raz kolejny zostanie oskarżony o współpracę z Kremlem.
To niewielki problem, ale obecne zaostrzenie się syryjskiego kryzysu przypada na okres maksymalnej niepewności pozycji amerykańskiego przywódcy: w USA pełną parą trwa kampania wyborcza, natomiast „prawybory” odbędą się już za miesiąc.
Jeśli amerykański przywódca zrezygnuje z bombardowania Syrii, można będzie śmiało prognozować: inscenizowane kadry z „umierającymi po zatruciu sarinem syryjskimi dziećmi” będą emitowane przez wszystkie amerykańskie kanały w ciągu całej kampanii wyborczej z towarzyszącym komentarzem, że Putin na pewno ma materiały kompromitujące Trumpa, skoro ostatni nie chce ukarać „krwawego Asada” i „pokazać Putinowi amerykańskiej potęgi”.
Z punktu widzenia obecnej waszyngtońskiej administracji nie można dopuścić do takiego ryzyka, dlatego Syria najprawdopodobniej zostanie zbombardowana, przy czym na pokaz i z maksymalnym nagłaśnianiem w mediach, wielokrotnym wyolbrzymianiem wyrządzonych szkód i strat syryjskiej strony.
Co więcej w interesach oficjalnego Damaszku byłoby zgranie się z Trumpem w tym spektaklu — w przypadku, jeśli ostatni rzeczywiście będzie potrzebował tylko show medialnego na potrzeby krajowe.
Na szczęście bezlitosna logika polityczna amerykańskiej kampanii wyborczej radykalnie zmniejsza szansę na to, że Waszyngton zechce czegoś więcej, niż tylko kolejnej punktowej demonstracji siły, po której można będzie ogłosić zwycięstwo nad wrogiem i przywrócenie sprawiedliwości.
Ogłoszenie próby zmiany rządów w Damaszku lub wybuch kolejnej wojny na Bliskim Wschodzie z bezpośrednim amerykańskim udziałem, a także wyrażenie gotowości do starcia zbrojnego z Rosją w celu usunięcia Asada — to wszystko jest niezawodnym przepisem na przegranie wyborów.
„Rosyjskie manewry na Morzu Śródziemnym pomogą Syrii”
Przecież „jądro elektoralne” Trumpa słusznie odbierze każde z tych oświadczeń jako dowód na zdradę ze strony prezydenta. Przy czym właśnie poparcie „jądra elektoralnego”, które pójdzie za Trumpem na koniec świata, jest jego jedynym realnym zabezpieczeniem przed impeachmentem.
Wychodząc z powyższych założeń można prognozować, że Amerykanie przeprowadzą naloty na Damaszek, natomiast raczej nie zdecydują się na działania zbrojne w Syrii w celu odwrócenia biegu wojny domowej i wyrwania zwycięstwa z rąk rosyjsko-syryjskiej koalicji.
W tym jest duża zasługa rosyjskiej armii, a także rosyjskiego kierownictwa politycznego, które przez wiele lat nie szczędziło sił i środków na rozwój uzbrojenia, a zwłaszcza tak zwanej „triady jądrowej”.
Jedyna rzecz, którą Amerykanie mogą sobie zapewnić w Syrii, to głęboka moralna satysfakcja oraz powód do mówienia, że wygraliby, gdyby im bardzo zależało. Można mieć stuprocentową pewność, że za kilka lat Hollywood nakręci serię blockbusterów o bohaterskich zwycięstwach amerykańskich służb specjalnych w Syrii nad rosyjskimi, irańskimi i syryjskimi „dzikusami z kałasznikowem” i już w roku 2020 przeciętny obywatel USA będzie przekonany, że syryjską wojnę wygrały USA, tak samo, jak obecnie wierzą, że pokonały Wietnam. Nic nie da się tu zrobić: epoka postprawdy już nadeszła, a my niestety na razie nie mamy własnego odpowiednika Hollywoodu do masowego włamywania się do umysłów mieszkańców innych państw.
Koniec końców główne zwycięstwo znajduje się na płaszczyźnie fizycznej, a nie informacyjno-wirtualnej i co najmniej w syryjskiej wojnie to zwycięstwo jest już blisko. Co więcej: zwycięstwo okazało się korzystne z gospodarczego punktu widzenia.
Dzięki sukcesom w Syrii Rosja uniemożliwiła realizację projektu katarskiego gazociągu do Europy, przeprowadziła świetną operację marketingową i zwiększyła eksport broni na Bliski Wschód i najważniejsze — była w stanie w praktyce udowodnić graczom regionalnym takim jak Arabia Saudyjska, że z Kremlem da się korzystnie i bezpiecznie porozumieć w istotnych kwestiach. Na przykład na temat wspólnej kontroli nad światowym rynkiem ropy naftowej. W tym świetle prawdopodobna „bombowa” amerykańska akcja PR to przykry drobiazg, który w gruncie rzeczy niczego nie zmieni.
Rosja wypiera USA z kluczowego regionu planety.
Opublikowano za: https://pl.sputniknews.com/swiat/201809048714446-usa-trump-syria-bombardowanie-damaszek-konflikt/
Armageddon w Idlib
Nadchodzi konfrontacja pomiędzy USA i Rosją w Syrii. Nasze źródła w Syrii informują nas, że Rosja zaczęła budować zdolności do wsparcia Syryjskiej Armii Arabskiej odbijającej prowincję Idlib już w czerwcu 2018 roku. Włączono czołgi T90 i zaawansowaną artylerię rakietową jako nowe środki obrony powietrznej oraz ECM lub możliwości elektronicznych centrów przeciwdziałania.
Rosja uzbraja syryjską armię arabską, by walczyła nie tylko z Al-Kaidą i ISIS, głównymi okupantami Idlib, ale także z USA, Wielką Brytanią i Francją.
Prawdziwa wojna toczy się między Rosją a USA. Ameryka nie ma realnej zdolności do obrony Idlib, inaczej niż przez wykorzystanie doradców, generalnie prywatnych usługodawców wojskowych, i dostarczanie uzbrojenia o wysokiej technologii bezpośrednio organizacjom oficjalnie uznanym za terrorystyczne przez rząd Stanów Zjednoczonych.
“Ciemny koń”, to tutaj oczywiście Turcja. Jej wojsko – rezerwiści Armii Tureckiej w strojach cywilnych, ich ostatnim przebraniu – zajęło, wspólnie z niemal wymarłą Wolną Armią Syryjską, spory obszar prowincji Idlib.
Z Turcją od jakiegoś czasu jest pewien problem, który niemal zniszczył Pakistan kilka lat temu. Jakiegoś wieczoru, miałem okazję porozmawiać z Imranem Khanem. Dyskutowaliśmy o sytuacji w Pakistanie, o ciągłej presji ze strony USA, by walczyć z terroryzmem, podczas gdy sama Ameryka jest państwem, które faktycznie wspiera terroryzm.
W Pakistanie zaczęło się w latach 70. od rosyjskiej interwencji wojskowej w Afganistanie. Pakistan stał się szlakiem amerykańskiego wsparcia militarnego dla Talibów, nazwanych później Mudżahedinami. Ostatecznie wojna rozlała się na Pakistanu, podczas gdy Afganistan stał się zagłębiem narkotykowym pod nominalną kontrolą USA, a Pakistan skończył płacąc zrujnowaniem gospodarki i dziesiątkami tysięcy zabitych.
Teraz ten sam los spotyka Turcję. Ameryka zbudowała armię Kurdów na granicy z Turcją, i jednocześnie wykorzystuje Turcję jako bazę logistyczną do budowy armii do zastraszania. Teraz Turcję czekają tego skutki.
Turcja jest tam obecna, częściowo okupując syryjską prowincję Idlib wraz ze wspieranymi przez USA terrorystami, których Rosja i Syria, raczej nieuchronnie, będą miażdżyć. To Ameryka umieściła tam Turcję między dwoma mocarstwami, z których każde jest w stanie wyrządzić Turcji szkody gospodarcze, które są oczywistą tego konsekwencją.
Następnie Turcja skłania się ku południowi do Izraela i / lub do Arabii Saudyjskiej, dwóch najmniej zaufanych przyjaciół, jakich można sobie wyobrazić. Obaj tańczą z diabłem od lat, rozgrywając Waszyngton przeciwko Moskwie, aby utrzymać się na powierzchni.
Należy również wspomnieć, że zarówno Izrael, jak i Arabia Saudyjska są jednymi z najbardziej skorumpowanych narodów na świecie, z bezprecedensowymi aktami łamania praw człowieka.
Prawdziwym sprawdzianem będzie test wojskowy. Ameryka, a zwłaszcza prezydent Trump i jego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, John Bolton, postawili swoją pozycję i prestiż na skuteczność w działaniach, aby:
- Rosja wycofała się ze wspierania Syrii w prowincji Idlib,
- Turcja otwarcie przeciwstawiła się Syrii i Rosji siłą militarną, co jest najmniej prawdopodobne,
- odpowiednio uzbroić terrorystów, by stawili opór zorganizowanej potędze militarnej Rosji, Iranu, Syrii, Hezbollahu, i ewentualnie, także siłom kurdyjskim,
- pomyślnie zainscenizować atak gazowy Białych Hełmów na cywilów i oskarżyć prezydenta Assada, mimo tygodni ostrzeżeń o amerykańskich zamiarach zrobienia czegoś takiego,
- zniszczyć wystarczającą siłę potencjału wojskowego Syrii w ataku powietrznym, bez jakiejkolwiek reakcji Rosji.
Być może powinniśmy zbadać, jak skuteczne są ataki lotnicze. Stany Zjednoczone mają obecnie, według obliczeń, 358 pocisków samosterujących na stacji do użycia w ataku na Syrię. Każda z nich równa się jednej bombie o wadze 1000 funtów, chyba że używa się broni nuklearnej.
Musimy pamiętać, że Stany Zjednoczone użyły równowartości 15 milionów pocisków typu Cruise podczas konfliktu w Wietnamie, który osobiście obserwowałem. Istnieje współczynnik matematyczny, który adekwatnie wyrażał tutaj zróżnicowanie (2.333e-5). Dla tych, którzy nie są nauczeni wyrażeń notacyjnych, niech po prostu uznają, że przecinek dziesiętny należy przesunąć o 5 pozycji w lewo.
Ameryka straciła Wietnam, zniweczyła wiele. Od czasu objęcia prezydentury, Trump potroił stawkę amerykańskich bombardowań Afganistanu, z jeszcze mniejszym powodzeniem.
Problem jest prosty od czasu Wietnamu, Ameryka jest przerażona widokiem pilotów maszerujących jako jeńcy po zagranicznych ulicach. Podczas spotkań z syryjskimi urzędnikami, w tym z ministrem sprawiedliwości Najmem Hamadem al-Ahmadem, „dano do zrozumienia” że oficerowie saudyjscy, izraelscy i katarscy, w tym izraelscy piloci, zostali schwytani przez rząd w Damaszku, ale repatriowani po tajnych negocjacjach, które przyniosły miliony zadośćuczynienia.
Podobnie już w 2012 r. Stany Zjednoczone uzgodniły z Damaszkiem repatriację pilotów zestrzelonych nad Syrią i tłumienie doniesień prasowych oraz odzyskiwanie wraków samolotów. Źródła znajdujące się na najwyższych szczeblach syryjskiego aparatu bezpieczeństwa twierdzą, że doniesienia o amerykańskich helikopterach odbierających dowódców ISIS, w niektórych przypadkach ratują zestrzelonych pilotów lub doradców / obserwatorów, którym wydano polecenia uznawane według amerykańskiego prawa za “terrorystyczne”.
To zamazywanie granicy, do pewnego stopnia, kryje się za nową zastępczą / asymetryczną wojną, którą „perfumowani książęta Pentagonu” narzucają teraz swoim ofiarom, nieufnym szefom politycznym.
Jest to jednak pewien układ; Ameryka może jedynie sprowadzić rakiety na miękkie cele w Syrii, przeprowadzić fałszywe ataki gazowe i uderzyć w Syrię i Rosję gradem kłamstw. Amerykańskie pociski nie powstrzymają porażki terrorystów Idlib.
Dzika karta, to Turcja tkwiąca w środku. Niezależnie od tego, co się stanie, Turcja przegra. Nie wzięła nauki z losu Pakistanu.
Idlib nie będzie końcem wojny. Wraz z podbojem Idlib i zbliżającymi się połowicznymi wyborami w USA, proszę zważyć – to jest spekulacja, Trump może wybrać ogłoszenie wyjścia z Syrii.
Jednak, skoro USA przyspieszają akcję wojskową w Iraku, wysuwając dzikie roszczenia wobec irańskich fabryk rakietowych i groźby przeciwko Izraelowi, czy Ameryka może ponownie zająć Irak i Syrię, całkowicie wolne od okupacji ? Odpowiedź brzmi „tak”.
Za tym wszystkim stoi Turcja, zataczająca się gospodarczo pod presją USA i licząca na „szybką działkę” z Rosji i UE, by wesprzeć ich walkę z kryzysem. Poddanie się Ameryce, utrzymywanie otwartego rurociągu terrorystycznego, aby podtrzymać umierające pozostałości ISIS lub rosnące obecnie zagrożenie Al-Kaidą, nie jest już czymś, co świat zignoruje.
Za tą amerykańsko-kurdyjską niszczącą siłą na południowej granicy Turcji stoi groźba drugiego, wspieranego przez USA, zamachu stanu na prezydenta Erdogana. Nie ma łatwych rozwiązań dla Turcji.
Jeśli chodzi o Amerykę, jedno stało się jasne, naród amerykański jest coraz bardziej świadomy kontroli Izraela nad polityką Trumpa i tego, jak polityka ta w żaden sposób nie służy interesom Ameryki. Jest to nowe terytorium dla Izraela, po raz pierwszy poddane prawdziwej analizie.
Gdy będą zwierane szyki na nadchodzący atak, my czekamy i oglądamy, jaka gra będzie rozgrywana.
Autor: Gordon Duff, starszy redaktor – 5 września 2018 r
Gordon Duff jest weteranem piechoty morskiej w wojnie w Wietnamie, który od dziesięcioleci pracował nad weteranami i powracającymi jeńcami wojennymi (POW – Prisoners of War), a także konsultował się z rządami kwestionującymi zagadnienia bezpieczeństwa. Jest starszym redaktorem i prezesem zarządu Veterans Today , zwłaszcza w internetowym magazynie ” New Eastern Outlook “.
https://journal-neo.org/2018/09/05/armageddon-in-idlib/
Za: https://www.veteranstoday.com/2018/09/05/breaking-neo-armageddon-in-idlib/
Syntetyczny komentarz “Oskara” z neon24.pl:
Nie będzie tak źle . Scenariusz wyzwalania większych skupisk bandytów został wielokrotnie przećwiczony. (Allepo, Guta, Duma, Golan…)
Bandyci posiadają wyższe i wyższe średnie dowództwo w postaci zachodniej lub żydowskiej agentury (to wprost komandosi z tzw zachodu) niższe dowództwo to skrajni islamiści a masa “wojenna” czyli mięso armatnie to siła zmobilizowani lokalni mieszkańcy. Ci ostatni nie chcą walczyć ale muszą albo dla pieniędzy albo żeby im rodziny nie wymordowali.
Scenariusz, wielokrotnie powtarzany jest prosty.
Dla mięsa armatniego jest oferta pojednania, amnestii i zaniechania walki.
Islamiści i inni “aktywiści” są nie do odzyskania ..tych trzeba zlikwidować w walce a jak się poddają to osądzić i stosowny do skali zbrodni wyrok).
Zachodnie siły specjalne czyli dowództwo rebelii trzeba po cichy wypuścić by zachód nie oszalał z wściekłości i nie zrobił jakiegoś głupstwa… ale dokumentując udział zachodnich komandosów tak by w razie niekontrolowanych ruchów tzw zachodu mieć jaskrawe dowody na
rolę “wiodącą” zw zachodu w wojnie w Syrii.
aaa .. i dla ludności cywilnej (i dla dezerterów od terrorystów) korytarze humanitarne.
Do tego agentura Asada sondująca i namawiająca mniej ekstremalnych do zaprzestania walki lub nawet zmiany frontu (zmiana frontu u arabów to normalka .. oni mają odwieczną strategie “trzymamy z silniejszym”.
Potem już tylko bombardować by przestraszyć mięso armatnie żeby woleli ryzykować ucieczkę a nie walkę jak im nakazują islamiści.
Zdobyć kilka bronionych przez islamistów punktów oporu …
i wyłapać zachodnich komandosów poprzebieranych za islamskie kobiety z dziećmi na rękach. (pełno było takich filmików z Allepo)..
Taktycy wojskowi wiedzą z jakich kierunków zaatakować by islamiści zawsze dostawali w d.. od tyłu i na nieprzygotowanym do obrony terenie.
I po krzyku.
.
Zachód wie że nie można jednorazowym atakiem rakietowym zniszczyć rozproszonego w terenie wojska (potrzebne paromiesięczne naloty .. a na to Rosja nie pozwoli)
…a więc nie można zmienić wyniku operacji w Idlib.
Zachód może jeszcze próbować zamordować Asada..
ale i to nic nie da… Syryjczycy natychmiast wystawią innego umiłowanego przywódcę… i być może zrewanżują się tym samym
Arabii Saudyjskiej, komuś w Europie bo nie w USA tam Tramp jest najmniejszym złem , likwidacja Trampa to kuszenie losu na większe zło.