Publikujemy tekst posła Janusza Sanockiego odkłamujący historię Powstania Warszawskiego oraz komentarz Nanny pokazujący prawdę o zakłamaniu ówczesnej sytuacji politycznej w oczach Europejczyków, a zwłaszcza Polaków. I te kłamstwa są podtrzymywane do dzisiaj, co skutkuje nie tylko obecnym stanem świadomości Polaków, ale i obecnym stanem Polski i składem jej rządów.
Redakcja KIP
Powstanie Warszawskie – fałszywa mitologia
Nie zgadzam się na świętowanie kolejnych rocznic Powstania Warszawskiego jako przykładu patriotyzmu i pokazywania tego wydarzenia jako wzorca do naśladowania. 1 sierpnia powinien być obchodzony jako narodowa żałoba, wspomnienie niepotrzebnych ofiar i nieodpowiedzialnych polityków i dowódców.
Bór-Komorowski, Okulicki i „Monter”-Chruściel — ich nazwiska powinny być otoczone hańbą, a nie powinno się nazywać ich przeklętymi imionami ulic i placów.
Kiedy już opadnie nieodpowiedzialna tzw. polityka historyczna PiS-u będziemy odgłupiać nasze ulice i przestrzeń publiczną.
„Warszawa musi spłynąć krwią” (wideo)
Powstanie Warszawskie wybuchło jako nieprzytomna awantura kliki krajowych dowódców AK wbrew wyraźnemu zakazowi rządu londyńskiego.
Nie miało od początku żadnych szans na zwycięstwo, a rzeź, jaką zafundowali nam Bór-Komorowski, Okulicki i „Monter” była czymś przerażającym.
Zginęło 180 tys. mieszkańców Warszawy, poległo 18 tys. młodych żołnierzy AK, którzy bez broni zostali wysłani do walki z czołgami i lotnictwem. Straty niemieckie wynosiły 1570 zabitych i kilka tysięcy rannych.
Na jednego zabitego Niemca ginęło ponad 100 Polaków.
I to po niemieckiej stronie ginęli jacyś szeregowcy, albo wręcz kryminaliści z oddziałów Dirlewnagera, a po naszej poeci, młodzi inżynierowie, młoda, patriotyczna inteligencja, której tak zabrakło po wojnie.
Strzelaliśmy do wrogów brylantami. A co?
A jeśli do tego dodamy straszliwe zniszczenia materialne, spalone archiwa, zniszczone zabytki, zniszczoną stolicę — to po prostu nie mieści się w głowie, że jakiś odpowiedzialny polski polityk może dziś powiedzieć „warto było!”
Każdy dowódca wojskowy, który by wywołał taką bitwę powinien zostać postawiony przed sądem polowym i rozstrzelany. Hańba! Wieczna hańba Borowi-Komorowskiemu, Leopoldowi Okulickiemu i Antoniemu Chruścielowi.
Dlaczego więc do dziś świętujemy tę tragiczną rocznicę, tak jakbyśmy wygrali? Dlaczego nie protestują historycy, dlaczego prezydent popisuje się i wykrzykuje: „Warto było!”?
Dlaczego nikt — z wyjątkiem kilku publicystów, czy historyków — nie ma odwagi krzyknąć: Hańba! Zamiast paplać: „Warto było!”
To jest pytanie o polski rozum.
Sądząc po tych gromkich obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego — straszliwej rzezi, pokazywanej jako zwycięstwo, polska polityka została pozbawiona rozumu.
Jeśli po latach, patrząc na efekty nie potrafimy ocenić własnej przeszłości, to znaczy, że polska przestrzeń publiczna została wyprana z rozumu w stopniu, jaki zagraża naszej egzystencji dziś.
I zagraża naszej przyszłości.
To znaczy, że jesteśmy tchórze, którzy przed szantażem głupców milczą zamiast wstać i krzyknąć: NIE!
Bo skoro nie mamy odwagi, to znaczy, że nie potrafimy ocenić jednoznacznej przeszłości i nie mamy dowagi ukształtować myślenia obywateli.
To jak będziemy mogli oceniać niepewną, pełną niewiadomych teraźniejszość? W jaki sposób będziemy na chłodno rozważać nasze obecne zagrożenia i możliwości?
Emocje zamiast rozumu prowadzą nas na manowce, tak jak wyprowadziły tamtych decydentów i tamto, stracone pokolenie.
Powstanie Warszawskie: Spod tabliczki
A dziś?
Burmistrz zadłużonego po uszy miasta nie ma za co spłacić rat poprzednich pożyczek, więc bierze 29 mln kredytu. Drogi tego miasta pełne są dziur, mieszkań nie ma, nie ma pracy, zadłużenie bije rekordy. Ale jednocześnie za te kredyty burmistrz buduje pomnik Piłsudskiego, który nigdy w tym mieście nie był, nie miał z nim żadnych związków, a pomnik stawiany w 2018 r. pasuje jak krawat do kufajki.
Monument kosztować będzie 500 tys., placyk wokół 1 milion i mieszkańcy nie protestują! Na litość!
Narodzie opamiętaj się! Inaczej zostanie po nas wspomnienie jakichś dziwaków, którzy nie potrafili załatać dziury w chodniku, ale stawiali pomniki za miliony. Jak te wymarłe plemiona na Wyspie Wielkanocnej, po których nie pozostało śladu oprócz dziwacznych, nie wiadomo po co postawionych wielkich kamiennych posągów.
Janusz Sanocki
Autor jest posłem na Sejm RP
Tekst pierwotnie został opublikowany na FB oraz na stronie internetowej „Myśli Polskiej”.
Za: https://pl.sputniknews.com/opinie/201808038519381-Powstanie-Warszawskie-falszywa-mitologia/
Komentarz Nanny do powyższego tekstu
Panie Sanocki, zawsze można uzasadnić to, co się założyło i to niezależnie od tego, czy jest to prawda, czy może tylko jej jakiś rozmyty cień.
Problemem u nas jest niemożność dokonania takich założeń, które by nas przynajmniej zbliżyły do prawdy.
Pozwolę sobie przeanalizować Pana wypowiedź:
„Nie zgadzam się na świętowanie kolejnych rocznic Powstania Warszawskiego jako przykładu patriotyzmu i pokazywania tego wydarzenia jako wzorca do naśladowania. 1 sierpnia powinien być obchodzony jako narodowa żałoba”
– tu nie powinno być dwóch zdań, ponieważ żaden normalny człowiek nie świętuje swojej klęski. Zwycięstwo tak, ale nie klęskę.
„wspomnienie niepotrzebnych ofiar i nieodpowiedzialnych polityków i dowódców.
Bór-Komorowski, Okulicki i „Monter”-Chruściel — ich nazwiska powinny być otoczone hańbą, a nie powinno się nazywać ich przeklętymi imionami ulic i placów.”
– tu też uważam, że tak właśnie powinno być. Wysłali na śmierć młodzież i dzieci a sami się uratowali.
„Kiedy już opadnie nieodpowiedzialna tzw. polityka historyczna PiS-u będziemy odgłupiać nasze ulice i przestrzeń publiczną.”
– tu się nie zgadzam, ponieważ nie wiemy na ile i czy w ogóle PiS prowadzi jakąś własną politykę czy tylko się wpasowuje w to, co jest dla nas przewidziane w scenariuszu napisanym przecież nie przez PiS.
– Kto dla nas takie scenariusze pisze, możemy się domyślać, ale czy kiedykolwiek będziemy to wiedzieć, to wątpliwe. Jak do tej pory to WIERZYMY W PRAWDĘ, ale przecież jej nie znamy, bo i skąd?
„Powstanie Warszawskie wybuchło jako nieprzytomna awantura kliki krajowych dowódców AK wbrew wyraźnemu zakazowi rządu londyńskiego.”
– rząd londyński to co prawda nazwa czegoś tam sugerująca jakąś całość, ale nie było to przecież żadną całością, jako że członkowie tego rządu realizowali różne cele nie tylko prywatne ale i „polskie” czy „brytyjskie” oraz „nie wiadomo czyje” dodatkowo.
– Rząd londyński to był twór zaakceptowany przez tamtejsze elity ale nie miał nic wspólnego z Polską jako taką. Był dodatkiem utrzymującym się przecież z depozytów II.RP albo dostawał kredyty a konto przyszłych finansów, gdyby udało się tych polskojęzycznych ludzi zainstalować w Polsce po ewentualnym zakończeniu wojny.
– O tym, jacy ludzie są w tym „londyńskim rządzie” decydowali alianci, wówczas jeszcze nie będący tymi aliantami oficjalnie, ale prowadzącymi wspólną (wrogą) politykę wobec ZSRR.
– Wybrali więc oni osoby sprawdzone albo takie, co do których mogli założyć, że interesy „aliantów” będą realizowane.
– Jak wiemy, rząd który opuścił II.RP 17.września 1939 roku był w Rumunii internowany, czyli UWIĘZIONY. Było to owym „aliantom” potrzebne, by mogli oni sobie „polski rząd” zestawić po swojemu. I tak zrobili. Ale z Polską nie miał on nic wspólnego i nie reprezentował nawet interesów Polaków – żołnierzy, którzy „przebili się na zachód” – ani w Anglii ani tym bardziej we Francji.
– Gdyby nie stworzono możliwości „przebijania się na zachód” wówczas w Polsce pozostało by wielu żołnierzy – Patriotów, którzy byliby zdolni zorganizować faktyczny opór i konspirację w podbitej przez niemców Polsce. Ale w sytuacji, gdy mamiono polskich żołnierzy „walką o Polskę na obczyźnie” wielu wartościowych ludzi opuściło nasz kraj i mógł on być łatwiej podbity przez niemców.
– We Francji długie miesiące polscy żołnierze byli rozmieszczeni grupkami na francuskich wsiach!!! w stodołach i nie mieli żadnych informacji co się dzieje ani tym bardziej możliwości zorganizowania się jako siła zbrojna. Wegetowali i trwali od nieregularnego posiłku do następnego. Taka jest prawda.
– W wielkiej brytanii natomiast były dla polskich żołnierzy „obozy internowanych” czyli to samo co we Francji i cel ten sam: usunąć polskich żołnierzy z Polski żeby hycler miał łatwiejsze zadanie.
– To, że urządzono mistyfikacje i Polacy „walczyli o Anglię” nie zmienia faktu, iż były to wyłącznie działania maskujące ze strony „aliantów”.
– Jak wiemy, we Francji nie było niemieckiego terroru a sama francja poddała się praktycznie bez jednego strzału, a to oznacza, że nie miała strat w ludziach. Potem tzw. rezystąs to też było coś w rodzaju „bitwy o anglię” bo widać społeczeństwo tamtejsze należało jakoś tak informować, żeby potem można było ich użyć w wyznaczonych celach.
– Czyli reasumując: niemcy mordowali Polaków masowo, w kraju był chaos a żołnierze uciekali na zachód by przeczekiwać we francuskich stodołach i w angielskich obozach internowanych. A w tym czasie „rząd londyński” spokojnie sobie przy herbatkach „rządził”.
– Ani na początku ani po wojnie polski żołnierz nie był na zachodzie szanowany, ani tym bardziej oszczędzany. Polacy rwali się do walki wierząc, że to pomoże zwyciężyć hyclera, ale to była tylko podpucha i realizacja planu aliantów, by Polacy sami się pozabijali w beznadziejnej walce o nic.
– Nie wiadomo dlaczego Polacy wierzą, że ani armia angielska ani armia francuska NIE BYŁY ZDOLNE DO WALKI z niemcami!!!!!!!!!
– Było przeciwnie, obie te armie nie miały zamiaru z niemcami walczyć bo plan był zupełnie inny.
– Polacy mieli szansę się wykazać w 1920 roku w „wojnie z bolszewikami” czyli napadając na Rosję, ale przegrali. Potem – jak pisał I.C.Pogonowski, był plan, by włączyć polskie dywizje w wojsko niemieckie, ale widać nie było to możliwe, bo Polacy nie chcieli iść na ZSRR zabijać Rosjan.
– No to zastosowano inną wersję przewidzianego dla nas scenariusza, mianowicie podpisanie z nami „gwarancji pomocy” i pozostawienie nas na pastwę niemców.
– I mało tego! Osłabienie naszego oporu najpierw namawiając rząd II.RP do wyjazdu na zachód przez Rumunię (sojusznika niemiec!) żeby niemożliwe było kierowanie obroną kraju, by następnie rozgłosić, iż Polacy będą mieli szansę walczyć o Polskę razem z „aliantami”.
– A polscy żołnierze siedzieli w stodołach (choć np. francuzi mieli wiele koszar nieczynnych i mogli tam umieścić polskich żołnierzy) czekając żeby im francuzi dali coś do jedzenia!!!!
– A w „obozach internowanych” będących de facto obozami jenieckimi, Polacy w wielkiej brytanii czekali na nie wiadomo co i to pod groźbą, że gdy kogoś oskarżą o „szpiegostwo” to czapa!
– To są fakty ale Polacy wolą interpretację od faktów.
Ale wracając do powstania warszawskiego.
Należy tu rzucić okiem na sytuację w okupowanej Polsce i na to, kto tak naprawdę był tymi powstańcami.
W okupowanej Polsce Polacy się zorganizowali na tyle dobrze, że nie tylko mogli jakoś przetrwać biologicznie, ale i organizować tajne nauczanie, tzw. komplety.
Na te komplety chodziły dzieci i młodzież, ale nie tylko uczyć się matematyki czy innych przedmiotów, ale także SABOTAŻU I STRZELANIA.
O ile można zrozumieć, że pod okupacją takie umiejętności są przydatne, o tyle zastanowić się należy, czy tylko pod takim kątem młodzież była tak szkolona.
Czytałam, że wielu rodziców nie miało pojęcia, że ich dzieci uczestniczą w konspiracji.
Czyli dzieciom na kompletach wpajano, że muszą ukrywać swoje aktywności również przed własnymi rodzicami.
O ile na niektóre działania rodzice by się zgodzili, o tyle żaden rodzić nie wysłał by własnego dziecka na pewną śmierć!!!
Czyli polskie dzieci na kompletach były przygotowywane do prowadzenia walk niczym w tureckim wojsku janczarzy.
Wielu nastoletnich chłopców i dziewcząt otrzymywało w wyniku takich wojskowych szkoleń stopnie wojskowe!!!
To zobowiązywało te ambitne dzieci tym bardziej do zachowania konspiracji, także wobec własnych rodziców, ponieważ było wiadomo, że rodzice byliby przeciwni takiej nauce na kompletach.
I teraz weźmy pod uwagę już sam wybuch powstania.
Młodociane wojsko, jakie „rząd londyński” miał przygotowane chciano jakoś wykorzystać, ale sytuacja była inna niż oczekiwana.
Symulowana współpraca między „aliantami” i Związkiem Radzieckim – który nie miał wyboru i musiał iść na taką grę – spowodowała, że „zachodnie społeczeństwa” zostały poinformowane tym razem już powszechniej, że Niemcy to wróg z którym należy walczyć.
Tu sobie przypomnijmy: pięć lat okupacji w Polsce, eksterminacja Słowian na wielką skalę i bezczynność zarówno francuzów (jako że to ich rezistąs to był raczej jakiś dowcip niż realne działanie, bo francuzom nie groziła – jak Polakom w okupowanej Polsce – śmierć za wszystko i wszędzie, choć teraz francuzi takie plotki opowiadają, ale co mają robić?) jak i anglików, bo tych kilku „nalotów na londyn” nie można brać poważnie. (ponoć czerczyl napisał w swoich pamiętnikach, że się sam tych nalotów domagał)
I dopiero po klęsce pod Stalingradem, gdy wiadomo było, że Niemcy przegrali, do akcji wkraczają „alianci”, którzy nagle – nie wiadomo skąd? – mają sprawne armie (mieli sprawne cały czas!!) i „ruszają na niemca”.
I teraz zwizualizujmy sobie całość choć z grubsza: Armia Czerwona miała nie tylko potencjał ludzki ale i wyposażenie, przy pomocy którego pokonała by niemców i mogła praktycznie dojść do paryża jak niegdyś zrobili to Kozacy.
Więc jest zrozumiałe, że „alianci” chcieli przynajmniej zachować dotychczasowe tereny i nie stracić ich na rzecz ZSRR, a mogli stracić, jako że idea „komunizmu” czyli wspólnej własności zarówno środków produkcji jak i ziemi była na zachodzie bardziej popularna niż przed „rewolucją październikową” w Rosji.
Taka jest prawda i dlatego hycler „zwalczał komunistów” czyli likwidował przeciwników politycznych choć sam niby był „narodowym” „socjalistą”.
Czyli mamy sytuację taką, że na zachód idzie Armia Czerwona, karna i silna, a zachód musi jakoś uzasadnić własnym społeczeństwom, dlaczego się biernie przyglądał mordowaniu Polaków i Rosjan przez niemców. Nie żadnych tam „hitlerowców” ale właśnie NIEMCÓW.
No i tu okazało się, że zarówno „rezistąs” prowadzone niemrawo i na wszelki wypadek oraz „waleczni Polacy” umierający w „bitwie o anglię” nadają się w sam raz na plakaty wzywające do „walki z hitlerowcami”. Nagłośniono wszystko odpowiednio i „alianci” mogli włączyć się do wojny aktywniej.
By jakoś umotywować własnych żołnierzy do walki brutalnymi niemcami urządzono „lądowanie w normandii” czyli wybrano taki odcinek plaży, na którym było możliwe wystawienie desantu pod bezpośredni ogień niemieckich karabinów maszynowych.
Tak wyprodukowani męczennicy doskonale posłużyli do „wzmocnienia morale” i „woli walki” dla alianckich wojsk.
Ludzie na zachodzie zobaczyć mogli, że niemcy rzeczywiście zabijają „walecznych” anglików i zgłaszali się do armii dobrowolnie chcąc pomścić bohaterów. Stary to chwyt, ale działa niezmiennie od wieków.
Francuzi mieli nieco trudniej, ale parę łapanek i egzekucji też załatwiło sprawę równie skutecznie.
I teraz widzimy: Armia Czerwona idzie na zachód i nie ma siły, która by ją powstrzymała.
Armie angielska i francuska oraz amerykańska (która dołączyła dobrowolnie, jako że usa nie było nigdy niczym zagrożone, ale usamerykanom powiedziano, że idą ratować ludzi przed niemcami, stąd potem takie brutalne zachowanie dżi ajów także wobec ludności cywilnej niemiec, masowe gwałty i rabunki – TO SĄ FAKTY PODANE PRZEZ NIEMIECKĄ TV) chciały ratować to, co w wojnę zainwestowały i dlatego udawały sojuszników ZSRR.
Stalin musiał się na to zgodzić, by zapobiec dalszym walkom i dodatkowym ofiarom.
Możemy być pewni, że zainteresowani o tym wiedzieli i tylko ludziom serwowano WIARĘ w złych niemców (do 1945 roku) i dobrych aliantów i dobre ZSRR (ale dobre ZSRR tylko do 1945 roku).
Więc z jednej strony szli „alianci” z drugiej Armia Czerwona.
Na wszelki wypadek propaganda zachodnia od początku straszyła swoich obywateli „prymitywnymi ruskimi” „gwałcącymi wszystko co się rusza” i „rabującymi wszystko co im wpadnie w ręce”, choć na płaszczyźnie politycznej ZSRR występował przecież na zachodzie jako sojusznik.
Stąd dla zwykłego człowieka trudność w ustaleniu, kto i co robił tak naprawdę.
No więc te armie szły sobie naprzeciw, a pośrodku była okupowana Polska.
Ta właśnie Polska, która miała „swój rząd” w Londynie, polskich żołnierzy już nie we francuskich stodołach i obozach jenieckich w anglii, ale w regularnych oddziałach zbrojnych podporządkowanych alianckiemu dowództwu.
Tu się Polacy nie bulwersują, że polskie oddziały miały obce dowództwo.
Ale w przypadku I. i II. Armii Wojska Polskiego Polacy się buntują, choć dowódcami byli Polacy, choć we współpracy z radzieckim dowództwem; ten stopień zależności się Polakom do dziś nie podoba i dlatego wierzą w głupoty o „sowieckiej okupacji” po wojnie.
I teraz mamy sytuację, że Armia Czerwona dochodzi do linii Wisły.
„alianci” jeszcze daleko nie zaszli bo pewnie nie liczyli się z tym, że Armia Czerwona tak szybko się posunie na zachód.
No to alianci na szybko chcieli wykorzystać co się dało.
Tym, co się wykorzystać dało byli Polacy w okupowanym kraju. Ale nie osoby dorosłe – te nauczone doświadczeniem czekały by na Armię Czerwoną – lecz polska młodzież, wyszkolona na kompletach do walki.
Przerzucenie wojsk lądowych np. choćby do Odry było – powiedzmy – dla aliantów niemożliwe, ale mieli wypoczętych i wyszkolonych swoich lotników i wiele, bardzo wiele dobrych samolotów, także bombowych. One to mogły móc odegrać jakąś rolę np. w zabezpieczeniu aliantom ziem niemieckich aż po lewostronną Wisłę pod warunkiem, że znalazłby się powód użycia alianckiego lotnictwa na tamtych ziemiach.
I takim powodem mogło być powstanie warszawskie!
Wyobraźmy sobie sytuację, że społeczeństwo zachodnie od lat jest straszone „bolszewikami”, pod Armię Czerwoną dało by się podczepić ten termin jako że propaganda straszyła tamte społeczeństwa „zdziczeniem ruskich” w co Polacy wierzą do dziś! – no i w Warszawie wybucha powstanie przeciw „bolszewikom” !!!!
Przecież ono faktycznie przeciw „bolszewikom” wybuchło !!!!
I alianci wmanewrowują Armię Czerwoną np. tym, że ustalają, iż Armia Czerwona idzie na pomoc powstańcom, a u siebie rozgłaszają, że „bolszewicy” napadli na polskich powstańców!!!
Można sobie wyobrazić polskich żołnierzy aktywnych przy alianckim wojsku, jak chętnie rzuciliby się do walki na pierwszym froncie!!!
Z jakim poświęceniem i determinacją walczyli by z Armią Czerwoną.
Wszak o Rosjanach polscy żołnierze w alianckim wojsku wiedzieli tylko tyle, co im anglicy powiedzieli, a anglicy mogli powiedzieć cokolwiek co im by do prowadzonej polityki pasowało.
I jeżeli pasowało by im wysłanie Polaków do walki z Armią Czerwoną to by to przecież zrobili.
Dodatkowym czynnikiem byłoby tu, że z niemcami w Warszawie walczyły de facto polskie dzieci!!!
Jaki polski żołnierz przy alianckim wojsku dałby się powstrzymać i nie poszedłby na pomoc „mordowanym przez bolszewików polskim dzieciom”?!?
Rosjanie nie chcieliby walczyć z Polakami z zachodu, ponieważ mieli u boku dwie polskie armie, a tych ani rozbroić by nie mogli i nie chcieli, ani tym bardziej wysyłać ich do walki przeciw „polakom alianckim”.
Tu należy wziąć pod uwagę, że tuż przed wybuchem powstania warszawskiego niemcy wykonali manewr wycofujący, a zgromadzili siły faszystowskie ukraińskie i estońskie oraz inne, znające „warunki rosyjskie” i język rosyjski.
I powstanie warszawskie padło pastwą tych bestii przygotowanych na tę okazję przez niemieckich strategów. Nie można było tych bestii powstrzymać, bo nie było jak im wytłumaczyć, żeby postępowali humanitarnie, jeżeli byli wyszkoleni przez niemców do działań niezwykle brutalnych (coś jak teraz różne izysy).
Gdyby więc Stalin wysłał większe siły by rzeczywiście pomóc powstańcom, to zachód miałby okazję wysłać do walki swoje nie używane w wojnie, wypoczęte lotnictwo i bombardować Warszawę tak, jak zrobili to alianci z Hamburgiem czy Dreznem.
Być może wcale nie bombardowaliby ani Hamburga ani Drezna, ale co mieli zrobić z zapasami bomb przeznaczonych być może najpierw na Moskwę, a gdy się to nie udało to na Warszawę?
Przecież nie można wykluczyć, że niemcy byli tylko narzędziem dla rzeczywistych celów aliantów, bo niemcy mieli wykonać brudną robotę, a wypoczęte armie alianckie przejęły by ZSRR nie musząc się liczyć z wykrwawionymi niemcami a więc nie musząc się z nimi nawet dzielić łupami.
Wszak niemcy najpierw zostali doprowadzeni na skraj biologicznego wyniszczenia nędzą po I. wojnie, by następnie dostać firerka i kredyty z zachodnich banków na „rozwój gospodarczy” czyli militarny oraz ideologię ibermenszów.
Kto jest tak naiwny by wierzyć, iż alianci nie wiedzieli, na co hycler przeznaczał ich pieniądze? I jak hycler mógłby rozwinąć przemysł nie dostając technologii i surowców zza granicy?
Dlaczego alianci czekali pięć lat wiążąc u siebie polskie siły wojskowe, a potem wysłali je na pewną i niepotrzebną śmierć także pod Monte Casino?
Dlaczego zgodzili się na zaaresztowanie polskiego rządu w Rumunii w 1939r?
Dlaczego alianci udawali, że nie mogą przyjść na pomoc powstańcom warszawskim?
– ale że to niby Armia Czerwona by mogła i powinna, a nie desant angielski, francuski czy amerykański????
Dlaczego po II. wojnie z dnia na dzień anglicy odebrali Polakom prawo pobytu w wielkiej brytanii i podstawili okręty by wywieźć Polskich Żołnierzy do Polski Ludowej – i by ich upokorzyć dali im KARABINY Z I. WONY ŚWIATOWEJ!!!!!!!!!!
Dlaczego Polak godzi się na każde upokorzenie ze strony krajów zachodnich, ale wobec Braci Rosjan jest butny i szkaluje ich bezpodstawnie i niepohamowanie?
Rozpowszechniane jest twierdzenie, że „polska inteligencja została zamordowana w Katyniu”.
W Katyniu zginęli żołnierze czynnej służby. Wielu poszło drogą „nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”.
Natomiast niemcy kazali się zebrać polskim profesorom Uniwersytetu Jagiellońskiego w auli, by ich następnie wywieźć do obozu koncentracyjnego i wymordować !!!!!!!!!!
Kto więc wymordował polską inteligencję? ! ?
Jak to się dzieje, że Polacy lekceważą zupełnie fakty i dają się łapać na jawne manipulacje?
Wywiezienie polskich profesorów z UJ do niemieckich obozów zagłady – to była faktyczna likwidacja polskiej inteligencji, a nie zabicie jeńców – żołnierzy w służbie czynnej!! – w Katyniu w czasie wojny.
Dzień wybuchu powstania warszawskiego powinien być Dniem Narodowej Żałoby.
Cześć Pamięci Bohaterom!
PS
I zobaczmy co „alianci” robią dziś: wszędzie wojny lokalne, zamachy stanu, neokolonializm, masowe migracje, grożąca światu wojna nuklearna i na celowniku Rosja – tak, jakby od 1945 roku nic się nie zmieniło.
Czy Matki rodziły dzieci, by ponownie wysyłać je na śmierć?
Afirmujmy życie!!!! Tylko taka postawa jest właściwa.
Komentarz Nanny
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.