W filmie „Matrix” to maszyny zniewoliły ludzi. A obecnie jesteśmy świadkami tego, jak system administracyjno-bankowy przejmuje kontrolę nad wszystkimi aspektami życia człowieka. Jest to proces niezauważalny, a drobne i zdawałoby się niewinne zmiany umykają nam w natłoku innych pustych informacji. Oto kilka z nich.
Źródło: Thinkstock
Płatny dostęp do własnych pieniędzy
Teoretycznie jest to nieistotny i mało medialny temat. Opłata za pobranie gotówki z bankomatu banku, w którym posiadamy konto, wydaje się rzeczą niewinną, która znajdzie ochoczych zwolenników wśród bankowców. W końcu to dodatkowa usługa, oferowana w większości przypadków przez prywatny podmiot, jakim jest bank. Jednak na problem należy spojrzeć szerzej, a wtedy wprowadzenie drobnych opłat za „wygodę” okaże się preludium do czegoś większego.
Od dawna banki i pracodawcy lobbują za wprowadzeniem zasady wypłaty wynagrodzeń tylko na konto pracownika. Osoba fizyczna może jeszcze konta nie posiadać, ale większość firm nie może bez niego funkcjonować. Powoli obrót środkami płatniczymi poza systemem bankowym staje się niemożliwy, wręcz niezgodny z prawem.
Czy można uczynić krok dalej? Można nałożyć opłaty za wypłatę pieniędzy nawet w oddziale banku. Na razie jest to nielegalne, bo stosowne praktyki wpisano do rejestru klauzul abuzywnych, ale zawsze znajdzie się sposób na to, aby wprowadzić je z innego powodu. Duże sumy, zwykle powyżej 20 tys. zł, należy zgłaszać wcześniej, bo bank i tak każe to zrobić, a za nieodebranie własnej gotówki w terminie trzeba zapłacić karę.
Rząd rozważa także wprowadzenie obowiązku wypłaty emerytur z ZUS-u tylko na konto w banku. Argumenty o ciężkich torbach listonoszy stają się miałkie w sytuacji, gdy uświadomimy sobie istotę nakazu: otóż państwo zmusza pokaźną część ludzi do korzystania z prywatnych przedsiębiorstw, czyli banków. Łatwo można sobie wyobrazić, jakie produkty finansowe wymyślą banki dla nowej grupy klientów. Od ubezpieczeń, przez „produkty inwestycyjne dla wnuków”, aż po konkursy SMS-owe. Opłaty za korzystanie z usług banków nie są rzeczą złą do momentu, kiedy nie zacznie nas do nich zmuszać państwo. Wówczas staną się elementem systemu podatkowego, który nie będzie finansował dóbr publicznych, tylko dobra luksusowe swoich właścicieli.
Żyj po to, by kupić mieszkanie
To jest wybitny przykład tego, jak system zrobił wodę z mózgu całkiem sporej części społeczeństwa. Mieszkanie stało się największą wartością, praktycznie celem życia. Dziesiątki tysięcy młodych ludzi dniami i nocami analizują swoją zdolność kredytową, oferty deweloperów, finansowe korzyści różnego typu rządowych programów, prawne aspekty i koszty zakupu nieruchomości. Wszystko dlatego, że jest to produkt drogi. Jest wręcz za drogi jak na możliwości przeciętnego Polaka i to powinno być dla każdego oczywiste! Wystarczy spojrzeć na średnie zarobki w Niemczech i ceny mieszkań w tym kraju. Z tego powodu większość młodych ma tylko jedną możliwość zakupu własnego mieszkania – muszą iść do banku po kredyt.
Później czeka ich ponad 20 lat spłaty i życie w ciągłym zagrożeniu utraty pracy, z małą szansą na zmianę lokum na inne. Kredyt na mieszkanie jest jak smycz, która ogranicza mobilność młodych ludzi. Związuje go z miejscem pracy i życia dokładnie tak samo, jak kiedyś pańszczyzna przywiązywała chłopa do ziemi. Ucieczka jest bardzo trudna i obarczona ryzykiem, że jeżeli nie wywiążesz się z umowy, to konsekwencje i koszty poniesie najbliższa rodzina. Dodatkowo odpowiedzialnością za niegospodarność, ryzykiem, obarczony jest tylko klient – banku to nie dotyczy. W razie problemów finansowych zlicytuje kredytobiorcę za ułamek wartości majątku i zostawi na bruku z wciąż olbrzymim kredytem. Bank kontroluje „ognisko domowe”, bo uważa, że wszystko do niego należy. Kredyty udzielane są na cokolwiek, nie trzeba oszczędzać – wystarczy chcieć. Społeczeństwo w prosty sposób dało się zwieść na pokuszenie.
System podatkowy i przymus pracy
Podatki pożerają 70% dochodów przeciętnego Polaka. Część stanowią koszty pracy, reszta to VAT, akcyza, podatki od nieruchomości i inne opłaty. Fiskus kontroluje przepływy finansowe – praktycznie wszystkie są opodatkowane. Darowizny i akty pomocy międzyludzkiej również. Nie mogę po prostu dać pieniędzy koledze w potrzebie. Nie mogę komuś bliskiemu, ale niespokrewnionemu podarować mieszkania na własność bez podatku. Praca na czarno, czyli poza systemem podatkowym jest nielegalna, nawet jeżeli człowiek zrobi wszystko, aby nie korzystać z wszelkich możliwych dóbr publicznych.
Na razie w Polsce nie ma przymusu pracy, ale niewiele brakuje, by taki wprowadzić. Już teraz trwa debata w Brukseli, czy zagwarantować pracę młodym najpóźniej 4 miesiące po ukończeniu przez nich nauki. W systemach totalitarnych obywatele też mają dożywotnią gwarancję zatrudnienia.
Przeciętnego Polaka, czyli tego, który zarabia poniżej 2 tys. zł na rękę, stać na bardzo mało. Gdy już zapłaci ratę za mieszkanie i opłaci rachunki i żywność, to zostają mu drobne oszczędności. A te bardzo szybko topnieją, na przykład gdy popsuje mu się auto (kupione na kredyt). Innymi słowy, nie ma możliwości samodzielnego oszczędzania na emeryturę. Teoretycznie państwo robi to za niego, pobierając składkę do ZUS-u, ale emerytura będzie mu wypłacana dopiero wtedy, gdy ukończy odpowiedni wiek. Teraz jest to 67. rok życia, ale za 5 lat może trzeba będzie pracować do 70. Zatem praktycznie nikogo nie stać na luksus zrezygnowania z pracy i prowadzenia wędrownego trybu życia za uczciwie zaoszczędzone pieniądze. Zresztą taki człowiek jest określany mianem darmozjada, rentiera lub kapitalisty, który na pewno prędzej czy później trafi do więzienia. Jeśli nie za włóczęgostwo, to za oszustwa podatkowe. Sposób stary jak Al Capone.
Dług publiczny
Budżet państwa jest jak tort na weselu, ale nie dla każdego wystarczy kawałków. Politycy, żeby rządzić, muszą obiecać jak najwięcej. Jednak pieniądze nie biorą się znikąd. Aby sprostać roli gospodarza na weselu, państwo musi zaciągać kredyt, nazywany długiem publicznym. Na jego obsługę wydajemy 43 mld zł. Nie spłacamy go, tylko coraz bardziej się zadłużamy. Korzystają na tym banki i inne instytucje finansowe będące wierzycielami państwa, które czerpią dochody z odsetek płaconych przez podatników. Obecnie dług publiczny wynosi ponad 50% PKB, czyli wartości wszystkich wyprodukowanych dóbr i usług w Polsce w ciągu roku.
Żeby to spłacić, każdy Polak musiałby pracować przez ponad pół roku jak niewolnik – bez wynagrodzenia, bez żadnych zakupów, a wszystkie wytworzone dobra i usługi oddawać za darmo swoim wierzycielom. Kolejne pół roku mógłby pracować normalnie, ale też nie zarobiłby ani jednej złotówki, bo całe wynagrodzenie oddałby w formie podatków, by państwo mogło odtworzyć budżet. To nie jest informacja przesadzona – dzień wolności podatkowej, czyli moment, kiedy przestajemy pracować na państwo, a zaczynamy dla siebie, wypada mniej więcej w połowie roku. Dług publiczny w przeliczeniu na jednego Polaka od oseska do starca to ponad 20 tys. zł!
Każdy polityk, który proponuje budżet z deficytem, w rzeczywistości zaciska pętlę na szyjach obywateli. Clou programu polega na tym, że rządzący nie widzą w tym absolutnie nic złego, bo wzorce czerpali z nieomylnego zachodu. A ludzie kiedyś sądzili, że na syfilis najskuteczniejsza jest kuracja rtęcią.
Demokracja sondażowa i statystyka
Najwięcej głosów zdobywa ta partia, która obiecała najwięcej. Ludzie głosują owczym pędem, ale nie za czymś korzystnym, lecz przeciw czemuś jeszcze mniej korzystnemu. Z natury każdy jest socjalistą, bo lubi, jak ktoś coś mu daje za darmo. Tylko nieliczni zastanawiają się nad tym, kto za to płaci.
Ponadto obywatele żyją w ciągłym napięciu, że jeśli nie zagłosują za obecnym porządkiem, to do głosu dojdą jeszcze więksi radykałowie, wariaci, frustraci, wrogowie polskości itd. Z tego powodu wybieramy partie bez programów wyborczych, bez ideologii i celów. Te nie muszą ich nawet tworzyć, bo i tak nikt ich nigdy nie będzie z tego rozliczał. Dla systemu administracyjno-finansowego to idealna sytuacja, bo pozwala zachować status quo – politycy i obywatele skupiają się na nieistotnych szczegółach, które leżą bardzo daleko od sedna sprawy.
To samo dotyczy statystyki. Wierzymy w to, że dane podawane przez GUS i inne instytucje są rzetelne i prawdziwe. Nie bierzemy pod uwagę możliwości manipulowania nimi, bo taki zarzut to wystąpienie antysystemowe. Niestety, wystarczy sprawdzić metodologię podstawowych wskaźników i będziemy wiedzieli, jak jesteśmy oszukiwani. Przeciętne wynagrodzenie liczone jest na podstawie danych pochodzących tylko z przedsiębiorstw zatrudniających co najmniej 9 pracowników. Takie przedsiębiorstwa odpowiadają tylko za 30% miejsc pracy, czyli ok. 5,3 mln ludzi. Pozostałe 11 mln pracujących nikt nie pyta o wysokość wynagrodzenia, a są to nasi dobrzy znajomi pracujący w kioskach, biurach rachunkowych czy osiedlowych sklepach spożywczych.
Z kolei bezrobocie dotyczy tylko ludzi zarejestrowanych w urzędach pracy, czyli teoretycznie połowa z nich może pracować na czarno. Koszyk inflacyjny zawiera wiele rzadko kupowanych produktów, na które nie stać 70% ludzi w tym kraju. W końcu czy ktoś uwierzy, że artykuły spożywcze podrożały w ciągu roku tylko o 3%? Statystyka w służbie systemu jest jednym z narzędzi do budowania nastroju dobrobytu, a ten jest zachętą do zwiększania poziomu zadłużenia.
Nie oszczędzaj, wszystko od razu oddaj państwu
Włożenie oszczędności do słoika i zakopanie ich w ogródku niedługo będzie ciężkim przestępstwem – pieniądz musi krążyć w systemie, jest jak krew dla organizmu. Prawdziwym geniuszem okazał się ten, kto wpadł na sposób, jak kontrolować krwiobieg i regulować nim wszystkie aspekty życia człowieka. Kto się wyłamuje, ten świadomie szkodzi gospodarce, staje się przestępcą i będzie napiętnowany jako dziwak, anarchista lub po staremu – szkodnik. W końcu media nie od dziś przekonują, że człowiek żyje nie dla siebie, ale dla mitycznego wzrostu gospodarczego, wskaźników, konferencji. Strategia systemu bankowego jest bardzo prosta i nastawiona na ekspansję. Wszystko dla systemu, nic poza systemem i bez wiedzy systemu.
Łukasz Piechowiak
główny ekonomista Bankier.pl
Opublikowano za: https://www.bankier.pl/wiadomosc/Polska-droga-do-zniewolenia-2710022.html
Wystarczy sobie znaleźć winnego zastępczego i już można być bardziej jezusowym niż sam Jezus i cierpieć za miliony (ludzi, nie pieniędzy!)
Dla mnie jakoś tak się składa, że coraz bardziej cieszę się, iż jestem prostą, wiejską kobietą .
Czy Autor tego tekstu napisał satyrę? Czy jak to rozumieć? Czy mamy się śmiać ze strachu?
„Polska droga do zniewolenia”
– wcale nie polska, bo tak przecież jest wszędzie.
„W filmie „Matrix” to maszyny zniewoliły ludzi”
– wcale nie w filmie, bo w realu i to od początku dziejów „kapitalistycznego przemysłu” gwarantującego „nowoczesność”.
„A obecnie jesteśmy świadkami tego, jak system administracyjno-bankowy przejmuje kontrolę nad wszystkimi aspektami życia człowieka.”
– system bankowy nic nie przejmuje tak sam z siebie. Robią to ludzie, nasi krewni i znajomi, nasi sąsiedzi i rodacy.
– Oni zarabiają na życie w ramach tego systemu, bo inaczej się nie da.
– Z tego korzystają nie tylko oni, ale i cała reszta kraju.
„Płatny dostęp do własnych pieniędzy”
– pieniądze nie są własnością żadnego człowieka. Kiedyś były one własnością danego państwa, dziś są własnością tych, którzy pieniądze emitują.
– Ludzie są tylko użytkownikami pieniędzy więc jako użytkownicy muszą za to płacić.
„Jednak na problem należy spojrzeć szerzej, a wtedy wprowadzenie drobnych opłat za „wygodę” okaże się preludium do czegoś większego.
Od dawna banki i pracodawcy lobbują za wprowadzeniem zasady wypłaty wynagrodzeń tylko na konto pracownika. Osoba fizyczna może jeszcze konta nie posiadać, ale większość firm nie może bez niego funkcjonować. Powoli obrót środkami płatniczymi poza systemem bankowym staje się niemożliwy, wręcz niezgodny z prawem.”
– to jest w zasadzie obojętne, czy jest pieniądz papierowy czy wirtualny, jeżeli i tak i tak nie jest on własnością człowieka.
– I w pierwszym i w drugim przypadku konieczne jest zarządzanie tym pieniądzem i tylko można sobie deliberować, czy jest to wykonywane dla dobra człowieka czy przeciw niemu.
„Czy można uczynić krok dalej? Można nałożyć opłaty za wypłatę pieniędzy nawet w oddziale banku.
– nie tylko można, ale taka opłata przecież istnieje od początku.
– Bank to budynek, który istnieje fizycznie, a więc musi być utrzymywany, czyli remontowany, musi mieć podłączenie do wodociągów i kanalizacji oraz prądu; w takim budynku pracują ludzie a ci mają potrzeby.
– Ludzie ci muszą również skądś brać pieniądze na własne życie, zupełnie tak samo, jak każdy inny człowiek żyjący w społeczności regulowanej ekonomicznie przy pomocy pieniądza.
„Duże sumy, zwykle powyżej 20 tys. zł, należy zgłaszać wcześniej, bo bank i tak każe to zrobić, a za nieodebranie własnej gotówki w terminie trzeba zapłacić karę.”
– te „duże sumy” nie robią na mnie wrażenia, ponieważ takimi pieniędzmi nie dysponowałam i nie dysponuję. A ktoś, kto taką forsę ma, to stać go w razie czego i na zapłacenie „kary”.
– Posiadacze kont z dużym wkładem dostają z banku pożyczki na stosunkowo mały procent. Natomiast biedacy są łupieni za każdy pożyczony tysiąc bez litości. I tym rabowaniem biedaków finansuje się te forsiaste konta bogatszych obywateli dodając im odsetki za depozyt gotówki w banku. Oczywiście, część łupu bank sobie zostawia, i słusznie.
„Rząd rozważa także wprowadzenie obowiązku wypłaty emerytur z ZUS-u tylko na konto w banku. Argumenty o ciężkich torbach listonoszy stają się miałkie w sytuacji, gdy uświadomimy sobie istotę nakazu: otóż państwo zmusza pokaźną część ludzi do korzystania z prywatnych przedsiębiorstw, czyli banków.”
– emeryci chętnie korzystają z usług banków, także biorąc pożyczki dla wnuków chcących nabyć przechodzone, niemieckie autko by zaszpanować przed kolesiami.
– Gdyby rodziny były spójne, to obowiązek opieki nad dziadkami spoczywał by na ich dzieciach i sprawy by nie było. Podjechać do banku po pieniądze to dla dziadków byłaby miła wyprawa z rodziną, a przy okazji można byłoby wstąpić na kawę do kawiarni czy zrobić rodzinnie małe zakupy.
– Jeżeli dla emeryta listonosz jest jedyna osobą, która się emerytem interesuje, bo czasem dostaje piątaka, no to faktycznie jest problem.
– W sytuacji, gdy dzieci chcą „żyć” a starzy ludzie są dla nich przeszkodą w realizowaniu „potrzeb”, to o czym można tu jeszcze mówić? I naprawdę nie ma za co winić banków.
„Łatwo można sobie wyobrazić, jakie produkty finansowe wymyślą banki dla nowej grupy klientów.”
– produktem nazywamy z reguły coś, co ma wymiar materialny.
– Więc banki nie mogą oferować żadnych „produktów”, bo ich nie mają.
– Namawiają one ludzi na różne pomysły, ale nie są to i nie będą nigdy żadne „produkty”.
„Od ubezpieczeń, przez „produkty inwestycyjne dla wnuków”, aż po konkursy SMS-owe.”
– jeżeli emeryt jest w stanie sobie pograć w jakimś konkursie, to co w tym złego? A że za to musi zapłacić? A co jest dziś za darmo?
„Opłaty za korzystanie z usług banków nie są rzeczą złą do momentu, kiedy nie zacznie nas do nich zmuszać państwo.”
– a ja słyszałam, jak jeden człowiek mówił, że „nikt nie będzie mnie zmuszał do opróżniania mojego szamba”! On chciał to swoje szambo opróżniać dobrowolnie.
„Wówczas staną się elementem systemu podatkowego, który nie będzie finansował dóbr publicznych, tylko dobra luksusowe swoich właścicieli.”
– no, możliwe jest. Z tym, że te „dobra luksusowe” to też nie rosną na przydrożnych drzewach lecz muszą być przez kogoś wyprodukowane. Czyli ktoś musi mieć jakieś wykształcenie w danej dziedzinie (rodzice=dom=utrzymanie domu=żywność=szkoła=utrzymanie szkoły=nauczyciele=płaca dla nauczycieli – biorąc z grubsza, jako że i nauczyciel kiedyś był dzieckiem, miał rodziców, dom, musiał jeść i chodził do szkoły), musiał skądś wziąć potrzebny mu materiał, nawet gdy byłoby to złoto w płatkach, potem musiał mieć jakieś pomieszczenie, w którym by dany materiał mógł przetworzyć by otrzymać produkt końcowy, który kupiłby za mniejsze czy większe pieniądze jakiś „bogacz”.
– Więc widzimy tu, że mamy do czynienia z systemem naczyń połączonych, coś jak jelita w człowieku, z tym, że jak wiemy są jelita cienkie i jelita grube, i ich przypisane im funkcje.
„Żyj po to, by kupić mieszkanie
To jest wybitny przykład tego, jak system zrobił wodę z mózgu całkiem sporej części społeczeństwa. Mieszkanie stało się największą wartością, praktycznie celem życia.”
– nie wiadomo dlaczego chwyt z mieszkaniem działa za każdym razem, choć mocno już zgrany.
„Dziesiątki tysięcy młodych ludzi dniami i nocami analizują swoją zdolność kredytową, oferty deweloperów, finansowe korzyści różnego typu rządowych programów, prawne aspekty i koszty zakupu nieruchomości. Wszystko dlatego, że jest to produkt drogi.”
– bądźmy szczerzy: drogie mieszkanie jest drogie, a tanie mieszkanie jest tanie.
– Drogie mieszkanie jest duże, jasne, wygodne, położone w dobrym miejscu itd.
– Tanie mieszkanie jest małe, brzydkie, często odległe od centrum miasta.
– Skąd pomysł, że „młodym ludziom” należy się od razu ładne, duże mieszkanie?
– Skąd biorą się mieszkania?
– Otóż, mieszkania należy najpierw wybudować: zrobić cegły (wykopać czymś glinę, niechby szpadlem, ale ten szpadel też ktoś musi najpierw zrobić, bo szpadla nie da się urodzić jak dziecka, tak całkiem za darmo; potem glinę należy wyrobić, uformować, wysuszyć przez długie miesiące, następnie wypalić w piecu – piec należy najpierw zbudować i też nie da się go zrobić z samego powietrza, jako że do budowy pieca konieczny jest właściwy materiał, a ten ktoś inny też musi najpierw jakoś zrobić i z czegoś zrobić; i gdy te cegły wypalone, no to gdzieś trzeba je składować – czyli choć prymitywne zadaszenie, a to też przecież z jakiegoś materiału, który to materiał musi najpierw jeszcze inny ktoś uformować w dach; następnie ktoś musi wiedzieć, że takie cegły są i musi o tym komuś innemu powiedzieć, temu, kto sprzedażą cegieł się zajmuje. No i nikt nie nosi po jednej cegle na budowę, lecz dowozi je ciężarówką – a w tej jest kierowca: najpierw się on urodził, potem się wykształcił, w międzyczasie jadł codziennie coś, co wyhodowali inni ludzie i płacił za to pieniędzmi zarobionymi przez swoich rodziców, potem ten dzieciak dorósł, zrobił prawo jazdy, najął się u kogoś za kierowcę albo sam kupił jakiś złom stając się biznesmenem i rozwozi cegły.
– Same cegły to nic, bo musi być projekt domu – skąd się on bierze? Co?
– No i cement też z cementowni z procedurą podobną do produkcji cegieł.
– No i przy budowie domu potrzebne są belki stropowe, wylewki, instalacje elektryczne i gazowe, czyli kable i rury – również zrobione w procesie podobnym do produkcji cegieł, z tym że materiał wyjściowy inny.
– Potrzebne są okna, drzwi, krany, wanny, kanalizacja i wodociągi.
A my się dowiadujemy, że „młodzi ludzie” chcą mieć duże, ładne, wygodne i tanie mieszkania!
A na jakiej podstawie?
Jak wiemy, owi młodzi ludzie mają mały wkład osobisty w dobrobyt materialny kraju, jako że nie mieli kiedy tego wkładu wnieść, bo go nie mieli. Skończyli szkoły – za darmo, na koszt społeczeństwa, a potem natychmiast chcą na koszt tego samego społeczeństwa dobrze i wygodnie się urządzić.
Tak się nie da!
Starsze pokolenie nie ma obowiązku utrzymywać roszczeniowego pokolenia młodych ludzi, chcących pasożytować na starszych rocznikach!!!
Nie po to urodziłam dzieci by być ich niewolnicą i na nie pracować aż do śmierci z uśmiechem przyglądając się, jak one wylegują się na kanapach przed monstrualnymi telewizorami a ich dzieci wybrzydzają i byle czego nie zjedzą.
Jeżeli młode pokolenie chce coś mieć, to musi na to zwyczajnie zapracować, dokładnie tak, jak zrobiły to pokolenia poprzednie.
I jeżeli ktoś ma szczęście, że ma rodziców którzy mają dom i ten dom dostaną potem dzieci w spadku, no to niech te dzieci mieszkają razem z rodzicami i się nimi opiekują, a nie kupują drogie mieszkanie, które mają nadzieję spłacić sprzedając dom otrzymany w spadku po rodzicach.
Naprawdę nie ma powodu winić za cokolwiek banków, ponieważ banki dostosowują się do realiów stwarzanych przez wyrodne i pazerne wobec rodziców dzieci.
„Jest wręcz za drogi jak na możliwości przeciętnego Polaka i to powinno być dla każdego oczywiste! Wystarczy spojrzeć na średnie zarobki w Niemczech i ceny mieszkań w tym kraju.”
– no no! w Polsce zdecydowana większość Polaków ma mieszkania własnościowe.
– W Niemczech czy innych krajach kapitalistycznych mieszkanie jest towarem do wynajęcia i tam procent posiadaczy własnych mieszkań jest mniejszy niż u nas. I mają również możliwość oszczędzania tak z piętnaście lat i to regularnie, by dostać kredyt na budowę domu lub zakup mieszkania.
– Czyli opowiadanie bajek, jak to na zachodzie jest dobrze i jak to u nas jest źle jest działaniem antypolskim.
– I co z tego, że „średnie zarobki w Niemczech” są wyższe niż u nas, jeżeli i ceny tam są odpowiednio wyższe, także za wodę, bilety na komunikację miejską itp.
– Z jakiegoś powodu wciąż w polskiej mentalności wegetuje przeliczanie „marek zachodnich” na złotówki i bezsensowne poczucie krzywdy, bo mamy rzekomo mniej. Ich tam doją bardziej skutecznie niż doją nas u nas, bo my z natury się nie dajemy.
– Bezdomność to na zachodzie stan normalny, akceptowany społecznie, bo tak są przyzwyczajeni. U nas bezdomność to stan anormalny, budzący w nas sprzeciw i tylko nieliczni złodzieje uważają, że mają prawo mieć więcej niż im potrzeba do życia.
„Z tego powodu większość młodych ma tylko jedną możliwość zakupu własnego mieszkania – muszą iść do banku po kredyt.
Później czeka ich ponad 20 lat spłaty i życie w ciągłym zagrożeniu utraty pracy, z małą szansą na zmianę lokum na inne.”
– wcale nie muszą iść do banku po kredyt. Mogą sobie kupić wygodny namiot i koczować na obrzeżach miasta.
– Ale jeżeli chcą mieć mieszkanie, najlepiej jak największe, i nie mają na to pieniędzy, bo jeszcze się zbytnio nie napracowali a więc i oszczędzać nie mieli z czego, no to kredyt dla nich jest w sam raz.
– Dwadzieścia lat spłaty to doprawdy żart! nawet, gdyby mieli spłacać do końca życia, no to co?!? Kto im powiedział, że mieszkanie im się należy za darmo i od ręki??
– Kto i z czego miałby dla takich mieszkania budować?
– I dlaczego ktoś miałby to dla nich robić, a nie oni sami dla siebie?
„Kredyt na mieszkanie jest jak smycz, która ogranicza mobilność młodych ludzi. Związuje go z miejscem pracy i życia dokładnie tak samo, jak kiedyś pańszczyzna przywiązywała chłopa do ziemi. Ucieczka jest bardzo trudna i obarczona ryzykiem, że jeżeli nie wywiążesz się z umowy, to konsekwencje i koszty poniesie najbliższa rodzina.”
– ciekawy punkt widzenia!
– Jest oczywiste, że człowiek powinien wywiązywać się ze swoich zobowiązań, ponieważ od tego zależy również życie innych ludzi (pracownicy banku, firmy budowlanej itp.)
– Jest oczywiste, że gdy w danym kraju jest np. fabryka futerałów do okularów, pracują w niej ludzie i zarabiają na życie swoje i swoich rodzin, to zlikwidowanie takiej fabryki tylko dlatego, że jakiś ktoś chce być wolny i chce robić co mu się podoba bez względu na innych ludzi jest czynem aspołecznym i naraża na utratę dochodów wiele osób.
– Kraj, każdy kraj, działa na jakiejś tam zasadzie i tej należy się podporządkować jeżeli się w tym kraju żyje.
– Rodząc się w danym kraju ma się zobowiązania wobec ludzi, którzy w czasie gdy byliśmy dziećmi, to oni pracowali, pilnowali porządku i bezpieczeństwa, utrzymywali szkoły i uniwersytety, a także finansowali naukę zawodu gdy młodzież musiała dopiero nauczyć się fachu.
– Traktowanie ojczyzny jak dojnej krowy, z której możemy mieć a to twarożek, a to śmietankę gardząc jednocześnie i maślanką i serwatką, krowy, której nawet nie potrzeba żywić bo jakoś sama sobie da radę – to WIELKA NAIWNOŚĆ, to GŁUPOTA bezbrzeżna i zwykła niewdzięczność.
„Dodatkowo odpowiedzialnością za niegospodarność, ryzykiem, obarczony jest tylko klient – banku to nie dotyczy.”
– dotyczy? nie dotyczy? Banki między sobą też konkurują i jeden jest pożerany przez inny.
– Na bruk wyrzucani są jedni pracownicy, a przyjmowani są inni. Ci pierwsi płaczą, ci drudzy się cieszą. Ot, samo życie.
„W razie problemów finansowych zlicytuje kredytobiorcę za ułamek wartości majątku i zostawi na bruku z wciąż olbrzymim kredytem.”
– no pewnie, że zostaje się na lodzie z problemem!
– To tak, jakby iść w zimie w Himalaje w sandałach japonkach i bikini. Są i tacy chętni i ryzyko jest im znane.
– W życiu zawsze jest coś za coś.
– Skąd u „młodych ludzi’ pomysł, że ich to nie dotyczy? Czyżby uzurpowali sobie jakieś szczególne przywileje? A na jakiej podstawie?
Każdy, komu „powodzi się lepiej” żyje kosztem tego, któremu „powodzi się gorzej”. Tak było od zawsze i tak jest i dziś. W socjalizmie też tak było, choć różnice były mniejsze i łatwiej było iść z „orbity niższej na wyższą”.
„Bank kontroluje „ognisko domowe”, bo uważa, że wszystko do niego należy. Kredyty udzielane są na cokolwiek, nie trzeba oszczędzać – wystarczy chcieć. Społeczeństwo w prosty sposób dało się zwieść na pokuszenie.”
– tu nie ma za co winić banku!
– Pamiętam czas, gdy mając mało pieniędzy przerabiałam koszulki mojego dziecka, z których ono już wyrosło, na majtki dla siebie obrębiając wykrój jak najpiękniej ściegiem krzyżykowym. I pasowało. Zaoszczędzone pieniądze miałam na inne cele. Nie znam jednakże ani jednej osoby, której by się chciało wykonać taką pracę, pożyteczną i praktyczną. One wolą mieć nowe i dlatego biorą na krechę.
I winić banki? A za co? za wygodę i lenistwo należy płacić i cena, jakiej żądają banki od leniwych i wygodniackich ludzi wcale nie jest wygórowana.
Dodatkowo ludzie leniwi bezpowrotnie tracą szansę na rozwój osobniczy. Nie kupisz sobie pracowitości ani mądrości, nie kupisz inteligencji i prawości.
Zostaniesz na wieki debilem jojczącym, że złe są banki bo nie dają ci wszystkiego na każde żądanie i za darmo, bezwarunkowo. Żałosne.
„System podatkowy i przymus pracy”
– jeżeli chcesz mieć co jeść, musisz pracować. W przeciwnym razie pracuje na ciebie ktoś inny, a ty jesteś pasożytem.
„Podatki pożerają 70% dochodów przeciętnego Polaka. Część stanowią koszty pracy, reszta to VAT, akcyza, podatki od nieruchomości i inne opłaty.”
– państwo jako byt materialny nie istnieje. To jest tylko nazwa Ukrywają się pod nią ludzie mieszkający jako społeczność na danym obszarze.
– Układy między tymi ludźmi są różne, w zależności od jakości tych ludzi.
– W kapitalizmie każdy chce mieć swojego niewolnika, żeby samemu nie musieć nic robić, ale nie ma chętnych na bycie niewolnikami, więc jeśli nie ma niewolników dobrowolnych, to są niewolnicy przymusowi.
– Im nie przeszkadza niewolnictwo jako takie, lecz jedynie to, iż oni są niewolnikami a nie panami niewolników. Czyli zwykła walka o wyjście z kotła z gorącą smołą w przeciętnym piekle; odbywa się ona stale, jeden pcha się drugiemu na głowę żeby wyjść i w rezultacie w smole toną wszyscy. A wystarczyło by wspólnie ten kocioł rozhuśtać, wzajemnie oczyścić się ze smoły i zacząć normalne życie na własną miarę.
– Matka Ziemia jest Rajem, a ludzie zrobili z Niej piekło.
„Fiskus kontroluje przepływy finansowe – praktycznie wszystkie są opodatkowane. Darowizny i akty pomocy międzyludzkiej również. Nie mogę po prostu dać pieniędzy koledze w potrzebie. Nie mogę komuś bliskiemu, ale niespokrewnionemu podarować mieszkania na własność bez podatku.”
– to przecież bardzo dobrze!
– W jaki to inny sposób różne rokefehlery doszły do nadmiaru gotówki? Czy nie tak, że mogły gromadzić co chciały ale nie obowiązywał ich żaden podatek? Wszak podatek to część pieniędzy przywracana do obiegu w sytuacji, gdy w jednym miejscu jest gotówki nadmiar, a w drugim niedobór.
– Sumienie można uspokoić najskuteczniej, nie gromadząc żadnego bogactwa. Nie ma się potem dylematu, że nie można dać „potrzebującemu koledze” kasy bez konieczności odprowadzenia podatku. Jeżeli suma pieniędzy kolegi i moja – biorąc obrazowo – wynosi 100, to ja mając 100 muszę dać z tego coś koledze, żeby on przeżył. Ale jeżeli suma ta wynosi 100 i kolega oraz ja mamy po 50, to nikt nikomu nic dawać nie musi i choć nie ma dobroczyńcy to nie ma i dziada.
„Praca na czarno, czyli poza systemem podatkowym jest nielegalna, nawet jeżeli człowiek zrobi wszystko, aby nie korzystać z wszelkich możliwych dóbr publicznych.”
– nie da się mieszkać w kraju i nie korzystać z „dóbr publicznych”.
– Nawet na prywatnej działce, gdy masz „własną wodę” i „własny prąd” to jednak skądś wziąłeś pompę do wody i skądś generator. Jeździsz po drogach publicznych, korzystasz z cienia drzew w publicznych parkach, tankujesz paliwo które ktoś inny także dla ciebie zrobił itd.
– Nawet jak sam umrzesz to jednak sam się w grobie nie pochowasz. Po co więc to dziwaczne odcinanie się od społeczeństwa?
„Na razie w Polsce nie ma przymusu pracy, ale niewiele brakuje, by taki wprowadzić. Już teraz trwa debata w Brukseli, czy zagwarantować pracę młodym najpóźniej 4 miesiące po ukończeniu przez nich nauki. W systemach totalitarnych obywatele też mają dożywotnią gwarancję zatrudnienia.”
– w systemach totalitarnych trzeba na siebie pracować?
– Huraaaa!
– Dlaczego miałabym ja pracować na jakiegoś pomylonego pasożyta?
– Za co ci „młodzi” po szkole chcieliby żyć nie pracując? Na czyj koszt? Co by jedli, w co się ubierali? Gdzie mieszkali? A co w razie choroby?
„Przeciętnego Polaka, czyli tego, który zarabia poniżej 2 tys. zł na rękę, stać na bardzo mało. Gdy już zapłaci ratę za mieszkanie i opłaci rachunki i żywność, to zostają mu drobne oszczędności. A te bardzo szybko topnieją, na przykład gdy popsuje mu się auto (kupione na kredyt).”
– wiadomo, że życie w pojednynkę kosztuje więcej niż życie w gromadzie.
– Przy jednej żarówce może czytać o zmroku i dziesięć osób, prawda?
– Jeżeli komuś zależy na takiej samodzielności, no to musi też na siebie przejąć konsekwencje swojej decyzji, a nie przerzucać swoje koszty na pracującą część społeczeństwa.
„Innymi słowy, nie ma możliwości samodzielnego oszczędzania na emeryturę.”
– no i dobrze! Pieniądze mają to do siebie, że tracą na wartości.
– To, co dziś warte jest 100zł, za rok będzie warte tylko 70 w najlepszym razie.
– Więc trzymanie kasy w skarpecie by mieć na stare lata choć praktykowane od wieków to jednak nigdy się nie sprawdziło i radochę mają co najwyżej spadkobiercy odkrywając niespodziewanie dodatkową forsę dla siebie.
– Nawet, gdybyśmy posiadali własne, najwłaśniejsze pieniądze na starość, to co z tego wynika? A no to, że moglibyśmy sobie co najwyżej KUPIĆ usługi nam potrzebne, a świadczone przez osoby z zewnątrz. Więc i tak musielibyśmy za przysłowiową szklankę wody zapłacić tyle, ile żądała by za to osoba nam tą wodę podająca. Więc może to praktyczniej jest być „w ręku państwa” niż w ręku osób prywatnych, których nikt nie kontroluje?
– Tu aż się prosi, by przytoczyć taki dowcip- na łożu śmierci stary człowiek mówi: wszystko, co miałem dałem dzieciom, żeby na starość miał mi kto podać tą przysłowiową szklankę wody. Teraz umieram i wcale nie chce mi się pić!
„Teoretycznie państwo robi to za niego, pobierając składkę do ZUS-u, ale emerytura będzie mu wypłacana dopiero wtedy, gdy ukończy odpowiedni wiek. Teraz jest to 67. rok życia, ale za 5 lat może trzeba będzie pracować do 70. Zatem praktycznie nikogo nie stać na luksus zrezygnowania z pracy i prowadzenia wędrownego trybu życia za uczciwie zaoszczędzone pieniądze.”
– nie wiem, jak to sobie Autor wyobraża, ten „wędrowny tryb życia”.
– Tu nyje, tam strzyka a my nic, tylko jako rześkie siedemdziesięciolatki brykami niczym młode koziołki a to na Karaibach, a to na różnych innych Florydach? I patrzymy, gdzie co jest najtaniej, oczywiście, ignorując zupełnie potrzeby autochtonów świadczących nam usługi.
– Co to są „uczciwie zaoszczędzone pieniądze”?
– Ażeby móc zaoszczędzić, konieczne jest mieć tych pieniędzy więcej niż nam potrzeba.
– Czy wszyscy mogli by tak zrobić, by oszczędzać „uczciwie”?
– Ależ nie!
– W obiegu byłoby coraz mniej pieniędzy, więc konieczne byłoby ich dodrukowywanie, a więc byłaby inflacja. Taki pomysł jest średnio sprytny, a nawet wcale.
– Jak wszędzie, kapitałem człowieka są inni ludzie. I żadne pieniądze tego nie zmienią.
– A więc kapitałem rodziców są ich dzieci.
Kapitałem państwa są jego obywatele.
„Dług publiczny
Budżet państwa jest jak tort na weselu, ale nie dla każdego wystarczy kawałków.”
– nie każdy lubi tort i nie każdy będzie się pchał by zdobyć choć jego kawałek. Są tacy, co wolą chlebek w płynie i też im z tym dobrze.
„Politycy, żeby rządzić, muszą obiecać jak najwięcej.”
– słuszne spostrzeżenie.
„Jednak pieniądze nie biorą się znikąd.”
– też zgoda.
„Aby sprostać roli gospodarza na weselu, państwo musi zaciągać kredyt, nazywany długiem publicznym.”
– no to widzimy, że państwo nie zaciąga żadnego kredytu dla siebie, lecz dla obywateli żądnych owych kawałków tortu.
„Na jego obsługę wydajemy 43 mld zł. Nie spłacamy go, tylko coraz bardziej się zadłużamy. Korzystają na tym banki i inne instytucje finansowe będące wierzycielami państwa, które czerpią dochody z odsetek płaconych przez podatników.”
– no i gdzie tu wina państwa?
– Kredyt brać to konieczność.
– Spłacać odsetki też konieczność.
– Ich wysokość nie jest zależna od chęci państwa, lecz jest narzucana i pilnują, by nikt się nie wyłamał.
– Gdyby było możliwe, rząd brałby mniejsze kredyty na lepszych warunkach. Ale nie jest to możliwe, ponieważ obywatele wciąż żądają większych pieniędzy a te można brać tylko z kredytów.
– Więc konieczne jest płacenie odsetek.
„Obecnie dług publiczny wynosi ponad 50% PKB, czyli wartości wszystkich wyprodukowanych dóbr i usług w Polsce w ciągu roku.”
– ale za to mamy w supermarketach regały pełne mąki wrocławskiej typu 500 i możemy dobre pięć minut iść pośród palet z taką mąką by dojść do regału z makaronem.
– Kiedyś za dobro najcenniejsze uważano CZAS.
– Dziś każdy ma czas w dupie i woli mieć pieniądze. No to chodzi między mąką wrocławską typu 500 niczym cielę bez matki po ugorze i choć i tak nie kupi tego co chciał, bo tego akurat nie ma, to zawsze ma szansę postać przed kasą w kolejce, ale za to zapłaci nowocześnie kartą!
– CZY TEMU WINNE SĄ BANKI????
„Żeby to spłacić, każdy Polak musiałby pracować przez ponad pół roku jak niewolnik – bez wynagrodzenia, bez żadnych zakupów, a wszystkie wytworzone dobra i usługi oddawać za darmo swoim wierzycielom. Kolejne pół roku mógłby pracować normalnie, ale też nie zarobiłby ani jednej złotówki, bo całe wynagrodzenie oddałby w formie podatków, by państwo mogło odtworzyć budżet.”
– wyliczanka się zgadza, ale co z niej wynika? Na moje oko nie wynika z niej nic.
– jedynym wyjściem bowiem jest nie pracować; ale jeść jednak trzeba no i ten zdobyty solidarnie papier toaletowy w motylki też jakoś wykorzystać należy – inaczej wszak cała ta solidarna walka byłaby daremna! – więc tylko pasożytować na innych jeszcze pracujących, zanim i oni zechcą kontestować taki system i co wówczas?
– Czy czekać, kto się złamie i jednak coś tam zrobi? Czy może kolektywnie zejść z tego padołu, bo nic nie da się zmienić tak, żeby wszyscy wszystko mieli ale żeby nikt nic nie musiał robić?
„Dług publiczny w przeliczeniu na jednego Polaka od oseska do starca to ponad 20 tys. zł!”
– jeżeli tak jest no to w czym problem?
– Średnia rodzina ma mieszkanie warte co najmniej 100.000. No to niech je sprzeda!
– 20.000 wpłaci na spłatę odsetek, resztę może przehulać nawet byle jak.
– Przecież to proste: każdy każdemu sprzedaje swoje mieszkanie, każdy dysponuje większą gotówką (choć tylko krótko), wszystko spłacone i każdy powinien być zadowolony.
– Ale jednak nie!
– Dlaczego?
– Wszak przegrany byłby tylko ten pierwszy sprzedający (bez mieszkania) bądź ten ostatni (bez kasy), który na sprzedaże by się nie załapał. Ale gdyby zamknąć ten łańcuch dobrej woli to wówczas wszystko powróciło by do stanu poprzedniego. No ale wówczas po co ta cała zabawa?
– Czy nie lepiej od razu ze sobą współpracować a nie bezrozumnie konkurować w zasadzie o nic?
„Każdy polityk, który proponuje budżet z deficytem, w rzeczywistości zaciska pętlę na szyjach obywateli. „
– politycy nic ludziom nigdzie nie zaciskają. To ludzie zaciskają sobie to coś wzajemnie, każdy każdemu i dlatego dopada wszystkich po równo.
„Clou programu polega na tym, że rządzący nie widzą w tym absolutnie nic złego, bo wzorce czerpali z nieomylnego zachodu.”
– nasi politycy nie mieli i nie mają żadnego wyboru.
– Mogą z tego, co jest zrobić najlepsze co się da. I według mnie tak robią. A że nie pasuje to do wielu teorii? No to co? a ludzie i tak żyją, czyż nie?
„A ludzie kiedyś sądzili, że na syfilis najskuteczniejsza jest kuracja rtęcią.”
– zależy, czy się smarowało czy łykało.
„Demokracja sondażowa i statystyka
Najwięcej głosów zdobywa ta partia, która obiecała najwięcej. Ludzie głosują owczym pędem, ale nie za czymś korzystnym, lecz przeciw czemuś jeszcze mniej korzystnemu.”
– ludzi prawem jest głosować no to głosują.
– Jak? to już sprawa każdego z nas. Wolni jesteśmy to nam wolno.
„Z natury każdy jest socjalistą, bo lubi, jak ktoś coś mu daje za darmo.”
– a w życiu nie!
– Tylko idiota bierze i wierzy, że to dla niego przywilej.
– Tymczasem jak świat światem bogaty daje, biedny bierze. A konkretnie: ten, co ma może dać, ale nie może dać ten, co nie ma.
– W naszym interesie jest być tymi, którzy mogą dawać i mają co. Nas, Polaków, zgubiła właśnie wiara w wypełnianie bez żadnych warunków nadstawionych rąk.
„Tylko nieliczni zastanawiają się nad tym, kto za to płaci.”
– gdyby tak się dokładniej przyjrzeć, to zawsze płacimy wszyscy, choć jedni więcej inni mniej. Ale płacimy.
„Ponadto obywatele żyją w ciągłym napięciu, że jeśli nie zagłosują za obecnym porządkiem, to do głosu dojdą jeszcze więksi radykałowie, wariaci, frustraci, wrogowie polskości itd.”
– dokładnie tak będzie, jako że znajdujemy się aktualnie na równi pochyłej.
„Z tego powodu wybieramy partie bez programów wyborczych, bez ideologii i celów. Te nie muszą ich nawet tworzyć, bo i tak nikt ich nigdy nie będzie z tego rozliczał.”
– ideologią jeszcze nikt się nie najadł i na ideologię to najpierw musi człowieka być stać.
– Co do rozliczania, to jaki to ma sens? Czy pasożyt ma prawo rozliczać pasożyta? Czy złodziej ma prawo rozliczać złodzieja, a oszust oszusta? Po co ta zabawa? Toż to dopiero odbywa się „na nasz koszt”!
„Dla systemu administracyjno-finansowego to idealna sytuacja, bo pozwala zachować status quo – politycy i obywatele skupiają się na nieistotnych szczegółach, które leżą bardzo daleko od sedna sprawy.”
– ten system „administracyjno-finansowy” to także my sami a nie tylko znajomi i krewni królika.
– Każdy z nas ma gdzieś tam jakąś rodzinę z czymś tam związaną administracyjnie bądź finansowo i co? ten wycinek akurat nam nie przeszkadza. To i nad resztą możemy przejść obojętnie.
„To samo dotyczy statystyki.[…] Niestety, wystarczy sprawdzić metodologię podstawowych wskaźników i będziemy wiedzieli, jak jesteśmy oszukiwani.”
– no! toteż właśnie! „Biedny Bułgar” posiadający dom na wsi, działkę wokół niego, sad, ogród warzywny, konia, krowę oraz drób jest sklasyfikowany jako biedny w porównaniu z Niemcem mieszkającym w wynajętym mieszkaniu prywatnym, posiadającym samochód wzięty na kredyt i jeżdżącym na kredyt na wczasy do Bułgarii.
– Kto z kogo robi głupka?
To w końcu żyjemy, proszę Szanownego Pana Autora, czy nie żyjemy?
A że mamy większe potrzeby niż możliwości?
A kiedy w historii ludzkości było inaczej? Nigdy, prawda. O co więc kruszyć kopie?
Bo to nie wiadomo, czy Pan Autor tak sam dla siebie pożąda tych zmian, czy chce mieć je ogólnie ale nie pyta o zdanie osób ewentualnie zainteresowanych przyjmując, iż wszyscy mają identyczne zastrzeżenia co Pan Autor, a więc i identyczne cele życiowe i potrzeby?
„Koszyk inflacyjny zawiera wiele rzadko kupowanych produktów, na które nie stać 70% ludzi w tym kraju. W końcu czy ktoś uwierzy, że artykuły spożywcze podrożały w ciągu roku tylko o 3%?”
– jeżeli każdy chce mieć podwyżkę, no to wszystko musi podrożeć. Inaczej nie ma!
– Skąd wiara w cuda, że u nas jednak byłoby to możliwe.
– Marchewkę zjadły mi nornice i to skutecznie, więc do kiszenia kapusty zmuszona byłam marchewkę kupić. Jakież było moje zaskoczenie, że kilogram marchewki kosztuje 2zł 99 groszy!!! Ostatnio kupowałam marchewkę gdy cena za kilogram była ok. 30 groszy. I było to ponad dziesięć lat temu. Pani kasjerka w urzędzie gminnym zarabiała wówczas coś koło 700zł, a dziś ma wielokrotność tego.
– Czy naprawdę miałabym z tego powodu iść na barykady i żądać zmiany rządu?
– No to mogłabym liczyć się z tym, że ten nowy rząd obniży ceny tak, że marchew będzie faktycznie po 30 groszy, ale zarobki też wrócą do stanu sprzed lat dziesięciu. A na co mi to?
„Statystyka w służbie systemu jest jednym z narzędzi do budowania nastroju dobrobytu, a ten jest zachętą do zwiększania poziomu zadłużenia.”
– nie wiem, jak inni, ale żeby nie wiem jak mnie namawiać do kupna nowej szafy na kredyt to ja tego nie zrobię. Ja nie chcę żadnej nowej szafy! Nie chcę także nowego kredensu, nowego dywanu ani w ogóle nic nowego! To, co mam służy mi dobrze i to mi wystarcza.
„Nie oszczędzaj, wszystko od razu oddaj państwu
Włożenie oszczędności do słoika i zakopanie ich w ogródku niedługo będzie ciężkim przestępstwem – pieniądz musi krążyć w systemie, jest jak krew dla organizmu.”
– dokładnie tak! wyhamowanie obiegu pieniądza skutkuje zawsze zastojem w rozwoju gospodarczym.
„W końcu media nie od dziś przekonują, że człowiek żyje nie dla siebie, ale dla mitycznego wzrostu gospodarczego, wskaźników, konferencji.”
– Media mogą sobie przekonywać do woli i o czym chcą, a człowiek rozum powinien mieć, jako że został wyposażony w mózg przeznaczony do wykonywania tych czynności.
– Pustelnik może żyć sam dla siebie pod warunkiem, że sam się w lesie czy na łące wyżywi i jest tym samym niezależny.
– Natomiast żyjąc w jakiejś grupie w naszym własnym interesie jest, by grupa ta funkcjonowała jak najlepiej, bo i my z tego korzystamy. Życie takiej grupy to nieustanna wymiana dóbr i usług, które by ułatwić wprowadzono w obieg pieniądze.
– Niewłaściwa wymiana dóbr i usług oraz niewłaściwy obieg pieniądza powoduje problemy, które właśnie mamy.
– Być może jest wiele osób wiedzących, jak to naprawić, ale nie ma chętnych by w tym uczestniczyć, więc musi zostać jak jest i tylko miejscami możliwe jest wprowadzanie doraźnych korekt, by nie zawaliła się całość.
Ludzie bez banków mogą żyć.
Banki bez ludzi nie mogą istnieć.
Żyjemy w dobie odwracanych wartości i to jest przeszkodą w odebraniu rzeczywistości w proporcjach 1:1.
Nakładamy sobie dobrowolnie różne algorytmy zakłócające, choć tak naprawdę i tak wiemy, co należy zrobić, by było dobrze.
Nie robimy tego, bo „coś” nam przeszkadza i jest to najczęściej nasze ego, czyli sztuczna, fałszywa tożsamość wszczepiona nam podstępem, powodująca że czujemy się oderwani od CAŁOŚCI, choć przecież bardzo dobrze wiemy, że jesteśmy częścią tej całości.
Człowiek miał być ukoronowaniem Stworzenia.
A stał się niewolnikiem pieniądza wymyślonego przez ludzki mózg.
Pieniądze mogą mieć tylko taką wartość, jaką im ludzie nadadzą. Same w sobie są bezwartościowe.
Jeżeli ludzie nadają pieniądzom błędną wartość to wówczas pieniądze nie mogą ludziom życia ułatwiać – jak było to w zamyśle – ale życie ludziom utrudniają.
Przyjrzyj się temu i zobaczysz.
Jeżeli ty sam chcesz mieć jak najwięcej pieniędzy i każdy inny człowiek też chce mieć jak najwięcej pieniędzy, to jest oczywiste, że będzie o nie walka.
Są takie osoby, które świadomie z tego wyszły i niekoniecznie są to bezdomni żebracy.
Matką Żywicielką jest nasza Matka Ziemia. Jeżeli chcesz żyć, do Niej musisz się zwrócić.
Wzajemne wyrywanie sobie pieniędzy przez ludzi jest satysfakcjonującym widowiskiem dla jego inicjatorów.
Jeżeli godzisz się w nim grać to nie jojcz i nie narzekaj.
„Świat jest jak teatr amatorski, więc nieprzyzwoicie jest pchać się do ról głównych a odrzucać podrzędne. W końcu każda rola jest dobra, byle grać ją z artyzmem i nie brać jej zbyt poważnie.”[Bolesław Prus?]