Od kilku lat zbieram argumenty stanowiące radykalną alternatywę wobec obecnego sposobu postrzegania wartości człowieka dla ekosystemu oraz ekosystemu dla człowieka.
Prawda jest taka, że miażdżącą większość prac, jakie ludzie wykonują i będą wykonywać – szybciej, lepiej i taniej od nich wykonają roboty i maszyny. Przy czym, gdy sztuczna inteligencja faktycznie stanie się inteligencją, a nie zestawem algorytmów (choć i ten wystarcza do większości zadań stawianych dziś przed człowiekiem pracownikiem) to nawet zawody wymagające kreatywności i tworzenia „czegoś z niczego” staną się domeną maszyn.
Ludzie muszą się nastawić na bycie zbędnymi w procesie produkcji (a także np. walki i wojny) co bardzo czarno im wróży. Od zawsze hamulcem dla tyranów, powstrzymującym ich przed wybiciem opornych i nieistotnych populacji było przeświadczenie, iż bez ludzi nie ma ani wojska, ani produkcji dóbr. Dzięki robotom to przeświadczenie stanie się nieaktualne. Można sobie śmiało wyobrazić jakiegoś prezydenta, który w szale irytacji wywołanej resztą ludzkości każe ją unicestwić całkowicie zrobotyzowanej armii, po czym z całej populacji zostanie garstka opływająca we wszelkie możliwe dobra, których hordy robotów dostarczą w dowolnych ilościach.
Robotyzacja może stać się skokiem do raju tylko jeśli ludzkość zrobi parę kroków w stronę oświeconego komunizmu, inspirowanego duchem rosyjskich kosmistów, chcących zbudować uniwersalną wszechświatową utopię duchowo-moralno-technologiczną. Wtedy armie darmo pracujących, samopowielających się robotów, będą każdemu człowiekowi zapewniały dobrobyt bez jednej sekundy jego wysiłku. Maszyny będą przywłaszczać dla siebie wszelką pracę. Ludziom zostanie co najwyżej sztuczne jej kreowanie i czynienie jej bezsensowną ekonomicznie. Rządy będą ją wymyślać dla świętego spokoju.
Jesteśmy więc u progu sytuacji, w której obecne pojmowanie roli człowieka jako siły roboczej, konsumenckiej, intelektualnej, wojskowej i wyborczej, przestanie mieć znaczenie. Jeśli nie zaczniemy postrzegać ludzkiego życia z perspektywy szerszej niż partykularne środowisko, w którym egzystujemy, to skażemy miliardy ludzi (w tym siebie) na sytuację, w której garstka właścicieli technologii sztucznej inteligencji otrzyma prawo do podjęcia decyzji o „utylizacji” niepotrzebnych mas ludzkich. Intrygujące jest to, iż mimo obecności od stuleci wielu poglądów filozoficznych, które wskazują przynajmniej pośrednio wyjście z sytuacji, dominujące paradygmaty w ogóle nie biorą ich pod uwagę.
Zwróćmy więc uwagę na to, jak postrzegana jest wartość człowieka:
Wartość ludzkiego życia według:
Ekonomistów z Uniwersytetu Stanforda: 129 000 $
Banku Światowego: 2 500 000 $
Transportation Department: 6 000 000 $
Food and Administration Department: 7 900 000 $
Environment Protection Agency: 9 100 000 $
„Wired”: 45 618 575 $
Wiele mówi się o dochodzie gwarantowanym. Jeszcze więcej mówi się o tym, że gospodarki nie stać na tak duży projekt społeczny. Jeśli już padają jakieś kwoty, to w najbardziej optymistycznym wariancie są one w przedziale 1000-2000 złotych miesięcznie.
Powyższe wyliczenia wskazują jednak coś innego. Poważne agencje szacują wartość pojedynczego ludzkiego życia na miliony dolarów. Gdyby uśrednić wszystkie wymienione kwoty, wychodzi 12-13 milionów USD na głowę. Dlaczego te wartości nie są brane pod uwagę? I czy faktycznie światowa (nie tylko polska) gospodarka nie ma takich możliwości?
Należy zastanowić się nad kwestią kapitału naturalnego. Kapitał naturalny to wszystkie dobra, które wytwarzają inne organizmy żywe, ale także wszystkie mechanizmy Natury, bez których życie człowieka nie może istnieć. Są to dobra, których człowiek sam nie wytwarza, a które można przynajmniej częściowo wycenić. Wstępna grupa 39 banków podpisała Deklarację Kapitału Naturalnego. Dokument ten definiuje ów kapitał jako „ziemskie zasoby naturalne (gleba, powietrze, woda, flora i fauna), oraz usługi ekosystemu
z nich wynikające, które czynią życie ludzkie możliwym”. Zgodnie z deklaracją, aktywa te są warte biliony dolarów każdego roku, ale nie są odpowiednio wycenione przez światowy system gospodarczy.
Pytanie brzmi, dlaczego w wycenę tego kapitału nie włączyć samego człowieka, jak i innych czynników, które powinny się znaleźć w jego definicji? Wartość tych dóbr należy traktować jako kapitał, którego udziałowcami są wszyscy ludzie. Nie musieliśmy na to pracować, a zatem zaoszczędziliśmy czas, energię i pieniądze.
W 1997 roku naukowcy wycenili pracą innych ziemskich organizmów na 33 biliony dolarów rocznie. Ale gdy weźmiemy pod uwagę „pracę” całej Natury, w tym np. Słońca, te wartości ogromnie wzrastają.
Ile jest rocznie warta energia, która dociera na Ziemię ze Słońca?
Jak duży byłby rachunek, gdyby Słońce nam go wystawiło?
W ramach naszej cywilizacji płacimy za dostawy energii innym ludziom, ale Słońcu nie płacimy nic.
A gdybyśmy musieli, to jaką kwotę rocznie należałoby wpłacić na „słoneczne konto”?
Odwróćmy to pytanie, ile światowa gospodarka oszczędza dzięki temu, że za energię ze Słońca umożliwiającą życie, nie płacimy? Według moich wyliczeń to jest 300 biliardów dolarów rocznie! PKB świata to tylko 80 bilionów. Jeśli więc ktoś mówi, że gospodarki opartej na pracy ludzkiej nie stać na dochód gwarantowany, to dlaczego nie bierze pod uwagę aktywów, którymi dysponujemy, a które nie wynikają z naszej pracy fizycznej oraz intelektualnej? Słońce świeci dla wszystkich, a zatem kapitał wynikający z wartości energii Słońca również musi być rozdzielony na wszystkich ludzi. Dlaczego więc nie stworzyliśmy do tej pory globalnego funduszu, którego wartość byłaby ekwiwalentem tego, co Natura daje ludzkości za darmo i bez czego nasze życie byłoby albo niemożliwe albo bardzo trudne?
Oparcie światowej ekonomii na „kapitale naturalnym” oznaczałoby korzystanie z środków w ramach tego kapitału niejako niezależnie od obecnych modeli gospodarczych. Żeby to zrozumieć właściwie, trzeba się zastanowić nad jedną kwestią: wygranych w Lotto. W ostatnim czasie jedna osoba wygrała rekordową w historii Polski kwotę prawie 37 milionów złotych, puszczając trzy zakłady na „chybił trafił”. Praca tego człowieka ograniczyła się do wypowiedzenia zdania: „Trzy na chybił trafił” i zapłacenia za owe zakłady. Wygrywając taką kwotę, człowiek ten zapewnił dostatek sobie i swojej rodzinie, do końca życia. Mając ponad 30 mln złotych netto, można przez 500 lat żyć za 5000 złotych miesięcznie lub przez 100 lat za 25 000 złotych. Plus dodatkowy dochód z tytułu pracy, jeśli ów człowiek nie zrezygnuje z aktywności zawodowej. Nie wiemy kim jest ta osoba. Być może bez tej wygranej i tak doskonale radzi sobie w życiu. Ktoś, kto sobie nie radzi
i potrzebowałby tych pieniędzy o wiele bardziej, być może nigdy takiej, bądź jakiejkolwiek kwoty nie wygra.
Pytanie brzmi więc: dlaczego nie robimy nic, by loteryjność ludzkich losów choć trochę uregulować, opierając korzystanie z dóbr materialnych na „kapitale naturalnym”, którego nie wypracowaliśmy sami, a bez którego nie moglibyśmy funkcjonować?
Jeśli dla minister Elżbiety Bieńkowskiej 6000 złotych, to kwota, za którą może pracować „złodziej lub frajer” i nie da się z tego wyżyć, to ustanówmy dochód gwarantowany na poziomie 5000 złotych netto dla każdego. W końcu 5000 złotych to o 1000 złotych mniej, a więc świadczenie jeszcze bardziej „głodowe” w rozumieniu Bieńkowskiej.
Bogactwa naturalne i technologia stanowią wspólne dziedzictwo wszystkich obywateli – wspólny kapitał, w którym każdy ma swoją cząstkę, z samej racji bycia potomkiem poprzednich jego dziedziców i pomnożycieli. Jest to tak samo naturalne jak to, że ktoś dziedziczy majątek czy akcje po rodzicach. A będąc akcjonariuszem, ma się prawo do dywidendy od narodowego kapitału, niezależnie czy się aktualnie pracuje czy nie. Prawie wszyscy na tym by korzystali.
Przemysł i handel miałyby większe obroty, bezrobotni mieliby pokrycie choćby części swych podstawowych potrzeb. Straciliby tylko ci, którzy obecnie przywłaszczają sobie – poprzez podatki – społeczną dywidendę od przyrostu realnego bogactwa, tj. oprocentowanie jego finansowego odpowiednika, który sami wykreowali z nicości.
Philippe van Parijs napisał:
„Bezwarunkowy dochód podstawowy to niezasłużona dobra wiadomość dla niepracującego surfera. Jest ona jednak etycznie nie do odróżnienia od masy niezasłużonego szczęścia, którym charakteryzuje się obecny rozkład bogactwa, dochodu i czasu wolnego. Nasza rasa, płeć i obywatelstwo, wykształcenie i bogactwo, talenty matematyczne, płynna znajomość angielskiego, wygląd fizyczny, a nawet poziom ambicji, zależą w przeważającej mierze od tego, kim akurat są nasi rodzice oraz od innych równie arbitralnych okoliczności. Nawet najbardziej narcystyczny, zawdzięczający wszystko samemu sobie człowiek, nie może uznać, że to on ustalił, kim mieli być jego rodzice, gdy przyszedł na świat. Dary losu tego rodzaju są nieuniknione i nie można ich krytykować, jeżeli są one sprawiedliwie rozdzielone. Minimalnym warunkiem takiej dystrybucji jest zagwarantowanie każdemu skromnego udziału w tych niezasłużonych darach. Argument moralny tego rodzaju nie będzie wystarczający, aby wpłynąć na to, co politycznie możliwe. Równie dobrze może się jednak okazać decydującym. Nie odrzucając znaczenia pracy i roli osobistej odpowiedzialności, uchroni nas od przemożnego wpływu retoryki politycznej, która usprawiedliwia narzucanie większego jarzma najmniej uprzywilejowanym. Upewnia nas on o słuszności uniwersalnego dochodu podstawowego bardziej niż o słuszności powszechnego prawa wyborczego.
W oparciu o niego nawet łatwiej będzie się nam zgodzić z tym, że każdy powinien mieć prawo do dochodu, w tym i ludzie leniwi, niż z tym, że każdy powinien mieć prawo głosu, nawet ci, którzy są niekompetentni.”
Czy setka najbogatszych byłaby wciąż bogata, gdyby urodziła się w Afryce, wśród biednych rodzin? Nie.
Grupy te napędzane są złą ideą, zgodnie z którą niektórzy ludzie są lepsi od pozostałych. Obecny system pozostawi ich na miejscu, na dobrej pozycji na dobry okres czasu. Inne dzieci nie mają żadnych szans w porównaniu do ich dzieci. Bez względu na to do jakiej szkoły zostaną wysłane.
Wyniki pokazane w książce Duch równości są jednoznaczne:
im większa nierówność, tym gorzej żyje się wszystkim, nie tylko najbiedniejszym. Większe nierówności związane są z tak licznymi negatywnymi zjawiskami społecznymi, jak choroby fizyczne i psychiczne, narkomania, przemoc, otyłość, krótszy czas trwania życia, mniejsza trwałość rodziny.
Socjolog Guy Standing orzeka wprost: „jeśli nie wyjdziemy naprzeciw rosnącej niepewności, której doświadczają ludzie oraz rosnącym nierównościom, dostarczymy paliwa kolejnym problemom politycznym. Dlatego potrzebujemy powszechnego dochodu gwarantowanego.”
Carl Sagan powiedział: „jeśli chcesz zrobić szarlotkę zupełnie sam, musisz najpierw stworzyć cały wszechświat.” Pokazał tym stwierdzeniem, że faktycznie nikt nie może sobie przypisywać żadnej zasługi, pomijając wszystkie okoliczności, które doprowadziły do realizacji konkretnych celów. Wszyscy ludzie mają jedną wspólną pramatkę. Wszystkie organizmy żywe mają wspólne DNA. Wszyscy jesteśmy stworzeni z pierwotnego wodoru, który wypełnia Wszechświat. Wszyscy jesteśmy efektem ewolucji promieniowania i złamania symetrii. Zatem każdy powinien mieć prawo do dywidendy z tytułu kapitału naturalnego.
Nick Bostrom dodaje jeszcze jeden argument:
„Stworzenie sztucznej inteligencji stawia wobec ogromnego ryzyka całą resztę ludzkości, która z tego względu uprawniona jest do odszkodowania. Jego wielkość jest tak ogromna, że może ono jedynie przybrać formę przekazania wszystkim udziałów w zyskach, jeśli sprawy przybiorą korzystny obrót. Zakładając, że obserwowalny Wszechświat jest tak niezamieszkany, jak się wydaje, zawiera on więcej niż jedną pustą galaktykę na każdego żyjącego człowieka. Biorąc pod uwagę astronomiczną wielkość kosmicznego dziedzictwa ludzkości, wydaje się, że człowiek we własnym interesie powinien przedkładać transakcje gwarantujące każdej osobie pewny udział, nawet jeśli każdy z tych udziałów, odpowiada jedynie niewielkiemu ułamkowi całości. Kiedy w perspektywie są tak niesamowite łupy, ważne, by nie zostać na lodzie. Kłopoty mogą się pojawić, gdy Kosmos jest nieskończony lub zawiera absurdalnie wielkie, lecz skończone wartości.”
Jak wszystkie powyższe koncepcje mają się do obecnego, ułomnego
i krótkowzrocznego postrzegania złożoności systemu naturalnego, w którym przyszło żyć nam wszystkim? Nie wiemy kim byliby Jeff Bezos, Bill Gates, Mark Zuckerberg, Larry Page czy Sergey Brin, gdyby okoliczności ich życia potoczyły się inaczej. Być może nie byliby na szczycie listy najbogatszych „Forbesa” i nie decydowaliby o rozwoju sztucznej inteligencji.
Jeśli firma któregoś z wymienionych wdroży taką technologię, to nie będzie on miał moralnego prawa zagarniać korzyści kosztem całego społeczeństwa, bo bez tego społeczeństwa w makroskali nie byłby w stanie tego osiągnąć. Mówi o tym zresztą 15 punkt tzw. „Zasad z Asimolar”. Korzyści wynikające z rozwoju sztucznej inteligencji oraz innych przełomowych technologii powinny w równym stopniu dotyczyć całej ludzkości.
Wartość kapitału naturalnego pozwala na wprowadzenie dochodu gwarantowanego na poziomie znacznie wyższym od dotychczas proponowanych. Należy zwrócić uwagę na to, co napisał Bostrom. Ile jest warty udział każdego człowieka w „majątku kosmicznym”.
W dobie rozwoju interfejsów mózg-komputer, mózg-internet, mózg-mózg, dzięki którym w bardzo szybkim tempie każdy będzie mógł sobie przyswajać wiedzę oraz umiejętności, argument za nieprzydatnością, a wręcz zbędnością innych ludzi można obalić bardzo łatwo.
Jeśli ja zdobędę dostęp do tych samych kwalifikacji co ty, to w czym będę gorszy od Ciebie? Z czasem dochód gwarantowany z transferów gotówkowych zmieni się w społeczny system powszechnego transferu technologii, wiedzy i umiejętności, na tych samych zasadach, na jakich oparte będzie wypłacanie „dywidendy od majątku wszechświata”.
Jak politycy i przedsiębiorcy mogą to ignorować? I dlaczego to robią? Najwyższa pora odejść od egoistycznej troski o indywidualny interes. Nie ma się już gdzie cofać. Niewykorzystanie tych idei będzie zbrodnią przeciw ludzkości, za którą powinni zostać skazani ci, którzy do niej dopuszczą.
Marcin Kozera
Nie wiadomo co robić.
Pochwalę to będę musiała jechać argumentalnie w tą stronę.
Zdystansuję się to odbiegnę od sedna, jako że nie jest możliwe zajęcie „neutralnej pozycji” – każde zajęcie jakiejkolwiek pozycji jest deklaracją czegoś tam. Krytykować nie ma podstaw, bo tekst według mnie fajny i nareszcie można coś przeczytać dłuższego, a nie tylko w kupie jakieś dwa sprzeczne zdania.
Autor raczy wybaczyć.
Tu wyjaśnię, jak ja widzę sprawę chwalenia:
przyjęcie pochwały jest jednocześnie zobowiązaniem wobec chwalącego – wszak on dla nas miły i nawet parchasa nie tak prosto od siebie odepchnąć, gdy on chwali. Odrzucenie pochwały bywa rozumiane jako forma chamstwa, braku ogłady czy czegoś tam; w końcu ktoś sygnalizuje nam swoją aprobatę.
No i to jest prosta pułapka. Jeżeli osobnik A chwali osobnika B, no to osobnik A ustawia się automatycznie na pozycji wyższej, dającej mu prawo do oceny osobnika B i tym samym osobnik B staje się osobnikowi A podległy, jeżeli pochwałę zaakceptuje. Akceptuje on również i to, że osobnik A ma większą wiedzę pozwalającą mu na wydawanie ocen, czyli tak naprawdę osobnik A nie ma praktycznie za co chwalić osobnika B, bo osobnik B ma przecież wiedzę mniejszą niż osobnik A.
Więc pochwały – ale także i krytykę! – należy traktować jedynie jako coś w rodzaju papierka lakmusowego, pozwalającego na określenie własnej pozycji, skorygowanie ewentualnych błędów czy zwyczajnie poznanie innego punktu widzenia. I nic poza tym, bo inaczej świat nie będzie w porządku i niedoświadczony człowiek będzie czuł się niepewnie. A przecież nie ma podstaw.
No dobrze, już się jakoś okopałam, no to lecę dalej…
„Nowy System Społeczny:
– nie może być ludziom w żaden sposób narzucony, lecz musi wynikać z poziomu, jaki osiągnęła ludzkość.
„Prawda jest taka, że miażdżącą większość prac, jakie ludzie wykonują i będą wykonywać – szybciej, lepiej i taniej od nich wykonają roboty i maszyny. Przy czym, gdy sztuczna inteligencja faktycznie stanie się inteligencją, a nie zestawem algorytmów (choć i ten wystarcza do większości zadań stawianych dziś przed człowiekiem pracownikiem) to nawet zawody wymagające kreatywności i tworzenia „czegoś z niczego” staną się domeną maszyn.”
– no właśnie, więc po co te maszyny? Po co jest mieć nam coraz więcej, jeżeli to więcej zawsze jest wyrzucane na śmietnik, bo nie jest nikomu do niczego potrzebne?
„Ludzie muszą się nastawić na bycie zbędnymi w procesie produkcji (a także np. walki i wojny) co bardzo czarno im wróży.”
– dlaczego „ludzie muszą”?! to komu na ta produkcja służyć?
„ Od zawsze hamulcem dla tyranów, powstrzymującym ich przed wybiciem opornych i nieistotnych populacji było przeświadczenie, iż bez ludzi nie ma ani wojska, ani produkcji dóbr.”
– ludziom nie przeszkadza, że są tyrani; im przeszkadza, że to nie oni są tymi tyranami i dlatego zawyżają możliwości i samego tyrana i tyranowania.
„Dzięki robotom to przeświadczenie stanie się nieaktualne. Można sobie śmiało wyobrazić jakiegoś prezydenta, który w szale irytacji wywołanej resztą ludzkości każe ją unicestwić całkowicie zrobotyzowanej armii, po czym z całej populacji zostanie garstka opływająca we wszelkie możliwe dobra, których hordy robotów dostarczą w dowolnych ilościach.”
– to bez sensu, jako że wówczas ta „garstka” byłaby jedynie fabrykami gówna a to za mało do życia, by chcieć tak istnieć.
– Człowiek rozwija się wówczas, gdy ma odpowiednią dla siebie ilość bodźców; za mało bodźców rodzi kretyna, za dużo obłąkańca.
„Robotyzacja może stać się skokiem do raju tylko jeśli ludzkość zrobi parę kroków w stronę oświeconego komunizmu, inspirowanego duchem rosyjskich kosmistów, chcących zbudować uniwersalną wszechświatową utopię duchowo-moralno-technologiczną.”
– Żaden komunizm nie jest możliwy w swojej zasadniczej formie, ponieważ mamy do czynienia z unikalnymi jednostkami ludzkimi, które są niepowtarzalne i mają właściwości nie do podrobienia przez inne ludzkie jednostki. Różnorodność to życie, jednorodność to śmierć, niezależnie czy pod hasłem komunizmu czy jakimkolwiek innym.
„Wtedy armie darmo pracujących, samopowielających się robotów, będą każdemu człowiekowi zapewniały dobrobyt bez jednej sekundy jego wysiłku. Maszyny będą przywłaszczać dla siebie wszelką pracę. Ludziom zostanie co najwyżej sztuczne jej kreowanie i czynienie jej bezsensowną ekonomicznie. Rządy będą ją wymyślać dla świętego spokoju.”
– nie jest to możliwe, na szczęście, ponieważ człowiek to coś więcej, to właśnie ten nieprzewidywalny faktor, to przeczuwalne „coś” co może nastąpić w jego rozwoju ale nie musi. Człowiek to dzięki Bogu wielka niewiadoma i jest to opcja maksymalnie optymalna.
– Każda podjęta przez człowieka decyzja daje mu w jego, ludzkim wymiarze ale i w wymiarze kosmicznym, niewyobrażalną ilość nowych możliwości działania i choć nie muszą być one oparte na jakichś krańcowch odchyleniach amplitud jego, tego człowieka drogi życiowej, to nawet te najmniejsze mają znaczenie kolosalne. To, że dany człowiek o tym nie wie nie znaczy, że tak nie jest.
„Jesteśmy więc u progu sytuacji, w której obecne pojmowanie roli człowieka jako siły roboczej, konsumenckiej, intelektualnej, wojskowej i wyborczej, przestanie mieć znaczenie.”
– sami ludzie taką sytuację stworzyli. Ludzie uważają, że bestia to jakaś jednostkowa postać, a tymczasem to jest twór składający się z każdego z nas. Tak, SKŁADAJĄCY SIĘ Z KAŻDEGO Z NAS.
– Dlatego każdy z nas ma swój udział w tym, co jest obecnie.
– Stan bestii zależy od tego, jak postępują ludzie. Ona jest energią negatywną mogącą się dowolnie materializować, a my nawet nie rozumiemy tego procesu i mało tego! skłonni jesteśmy go nie widzieć.
„Jeśli nie zaczniemy postrzegać ludzkiego życia z perspektywy szerszej niż partykularne środowisko, w którym egzystujemy, to skażemy miliardy ludzi (w tym siebie) na sytuację, w której garstka właścicieli technologii sztucznej inteligencji otrzyma prawo do podjęcia decyzji o „utylizacji” niepotrzebnych mas ludzkich.”
– tu jest nie tyle jakiś haczyk, co wręcz hak i to monstrualny!
– Nie mamy prawa nic za kogoś decydować, a więc nie mamy również prawa „postrzegać ludzkiego życia”, ludzkiego, czyli cudzego.
– To, co mamy prawo i obowiązek robić, to postrzegać wyłącznie własne życie. I gdyby tak zrobił każdy, nie byłoby wcale potrzeby „postrzegać ludzkiego życia”, jako że nic do postrzegania by już nie było.
– To brak świadomości jednostki powoduje, że nie ma świadomości całości.
– Nikt nie jest za nikogo odpowiedzialny, ale jest odpowiedzialny za siebie samego i tylko za siebie samego.
– Nie ma to nic wspólnego z jakimś egoizmem, bo przecież przejęcie odpowiedzialności za siebie i tylko za siebie nie wyklucza miłosierdzia i współczucia, a więc i współpracy i wsparcia okazywanego słabszym.
– Ale co można okazać słabszym, jeżeli samemu jest się słabym własną nieświadomością?
„Intrygujące jest to, iż mimo obecności od stuleci wielu poglądów filozoficznych, które wskazują przynajmniej pośrednio wyjście z sytuacji, dominujące paradygmaty w ogóle nie biorą ich pod uwagę. „
– z filozofami to jest tak, że oni są „dobrzy” ale głównie dla swojej epoki. Potem to już mogą być tylko ciekawostką służącą do mniej lub bardziej sprawnych rozgrywek umysłowych.
– Nic nie stoi w miejscu i to, co było prawidłowe wczoraj dziś już nie przystaje do rzeczywistości.
„Zwróćmy więc uwagę na to, jak postrzegana jest wartość człowieka:
Wartość ludzkiego życia według:
Ekonomistów z Uniwersytetu Stanforda: 129 000 $
Banku Światowego: 2 500 000 $
Transportation Department: 6 000 000 $
Food and Administration Department: 7 900 000 $
Environment Protection Agency: 9 100 000 $
„Wired”: 45 618 575 $”
– to są zboczone głupoty i nie ma co się tym zajmować. Ja tych debili co to napisali oceniam na minus jeden podstawowej jednostki wartości, czyli są oni poza życiem traktując zero jako moment narodzin.
– Ekonomista nie znaczy człowiek rozumny.
– Bankier nie znaczy ani człowiek ani tym bardziej rozumny.
– Cała reszta to to samo w innym wydaniu i też śmieć.
„Wiele mówi się o dochodzie gwarantowanym. Jeszcze więcej mówi się o tym, że gospodarki nie stać na tak duży projekt społeczny. Jeśli już padają jakieś kwoty, to w najbardziej optymistycznym wariancie są one w przedziale 1000-2000 złotych miesięcznie.”
– to można sobie prosto wyobrazić: jeżeli żyjesz to masz prawo do życia. Jeżeli do życia potrzebujesz pieniędzy to masz prawo do pieniędzy. A jak one są między ludźmi rozprowadzane i w jakich proporcjach, to już sprawa ludzkiego rozumu i ludzkiej uczciwości.
– Pieniądze same w sobie to nic, JEDNO WIELKIE NIC.
– Dopiero ludzie poprzez swoje działanie nadają im jakaś wartość i to od ludzi zależy, jaka ta wartość będzie.
„Powyższe wyliczenia wskazują jednak coś innego. Poważne agencje szacują wartość pojedynczego ludzkiego życia na miliony dolarów.”
– życia ludzkiego nie można przeliczać na jakieś wymyślone przez człowieka dolary, ponieważ zapłodnienie odbywa się za darmo, zygota dzieli się za darmo; za darmo powstają komórki macierzyste i z nich poszczególne ograny ludzkiego ciała. Za darmo też się człowiek rodzi, dlatego może mieć dziecko i żebrak i bogacz.
„Należy zastanowić się nad kwestią kapitału naturalnego. Kapitał naturalny to wszystkie dobra, które wytwarzają inne organizmy żywe, ale także wszystkie mechanizmy Natury, bez których życie człowieka nie może istnieć. Są to dobra, których człowiek sam nie wytwarza, a które można przynajmniej częściowo wycenić.”
– nie ma w ogóle żadnego kapitału naturalnego.
– Woda jest za darmo – od Boga.
– Powietrze jest za darmo – od Boga.
– Matka Ziemia jest za darmo – od Boga.
– Człowiek powstał w wyniku Ewolucji, czyli Boga – za darmo.
– Drzewa rosną za darmo.
– Za darmo są owoce i warzywa.
– Za darmo świeci słońce i za darmo pada deszcz.
Człowiek jest na Matce Ziemi gościem, a zachowuje się jak jej właściciel. I za to jest i będzie kara.
„Wstępna grupa 39 banków podpisała Deklarację Kapitału Naturalnego. Dokument ten definiuje ów kapitał jako „ziemskie zasoby naturalne (gleba, powietrze, woda, flora i fauna), oraz usługi ekosystemu
z nich wynikające, które czynią życie ludzkie możliwym”. Zgodnie z deklaracją, aktywa te są warte biliony dolarów każdego roku, ale nie są odpowiednio wycenione przez światowy system gospodarczy.”
– banda oszustów!
– Nic do nich nie należy a dzielą jak swoje. Nic dobrego z tego nie może wyniknąć.
„Pytanie brzmi, dlaczego w wycenę tego kapitału nie włączyć samego człowieka, jak i innych czynników, które powinny się znaleźć w jego definicji? „
– człowiek już dawno jest włączony w takie wyceny i to jest poważny problem.
– Dlatego życie ludzkie nie ma żadnej wartości, ponieważ człowiek rodzi się za darmo i może tak się reprodukować przynosząc „zyski” w postaci niczego. Tak, niczego, bo nawet demon nic ze sobą nie zabierze do piekła.
– To jest szatańska gra i szatańska wyliczanka.
„Wartość tych dóbr należy traktować jako kapitał, którego udziałowcami są wszyscy ludzie. Nie musieliśmy na to pracować, a zatem zaoszczędziliśmy czas, energię i pieniądze.”
– nie wiem, jak Autor wyjdzie z takiego twierdzenia z życiem, jeżeli sam z siebie robi rzecz użytkową. Nic to.
„W 1997 roku naukowcy wycenili pracą innych ziemskich organizmów na 33 biliony dolarów rocznie.”
– takie szacunki są bez sensu. Byle bakteria może ten misterny plan obrócić w niwecz a potem pozostałości ludzkiej populacji żebrzą na kolanach Siły Wyższe o litość.
„Ale gdy weźmiemy pod uwagę „pracę” całej Natury, w tym np. Słońca, te wartości ogromnie wzrastają.
Ile jest rocznie warta energia, która dociera na Ziemię ze Słońca?
Jak duży byłby rachunek, gdyby Słońce nam go wystawiło?”
– przecież jest jasne, że człowiek nigdy by się Słońcu nie wypłacił!!!
„W ramach naszej cywilizacji płacimy za dostawy energii innym ludziom, ale Słońcu nie płacimy nic.
A gdybyśmy musieli, to jaką kwotę rocznie należałoby wpłacić na „słoneczne konto”?”
– jeżeli już jesteśmy przy płaceniu, to należało by zacząć od początku. Ile i komu powinien człowiek zapłacić za to, że żyje?
– Czy wszystko inne, wynikające z tego życia mogłoby mieć wartość wyższą niż samo otrzymanie życia? A jaką? Jeżeli bez otrzymania tego właśnie życia nie ma nic co potem w jego trakcie?
„Odwróćmy to pytanie, ile światowa gospodarka oszczędza dzięki temu, że za energię ze Słońca umożliwiającą życie, nie płacimy? Według moich wyliczeń to jest 300 biliardów dolarów rocznie! PKB świata to tylko 80 bilionów. Jeśli więc ktoś mówi, że gospodarki opartej na pracy ludzkiej nie stać na dochód gwarantowany, to dlaczego nie bierze pod uwagę aktywów, którymi dysponujemy, a które nie wynikają z naszej pracy fizycznej oraz intelektualnej?”
– tu nic nie powiem, bo każdy ma prawo do własnych myśli.
„Słońce świeci dla wszystkich, a zatem kapitał wynikający z wartości energii Słońca również musi być rozdzielony na wszystkich ludzi.”
– ależ ten kapitał wynikający z wartości energii Słońca jest przecież rozdzielony na wszystkich ludzi bez wyjątku.
– Nawet, gdy ktoś się schowa w piwnicy, to Słońce w dalszym ciągu świeci także i dla niego.
„Dlaczego więc nie stworzyliśmy do tej pory globalnego funduszu, którego wartość byłaby ekwiwalentem tego, co Natura daje ludzkości za darmo i bez czego nasze życie byłoby albo niemożliwe albo bardzo trudne?”
– nie można przeliczać na pieniądze czegoś, co jest za darmo, ponieważ wówczas mamy kapitalizm w czystej, pazernej postaci.
– Ten, kto liczyłby promienie Słońca łatwo pomyli się w tym liczeniu na własną korzyść, możemy być pewni. I kto mu udowodni, że się pomylił o kilka promieni słonecznych?
– Co jest wspólne ma pozostać wspólne bo tak po prostu jest dobrze.
„Oparcie światowej ekonomii na „kapitale naturalnym” oznaczałoby korzystanie z środków w ramach tego kapitału niejako niezależnie od obecnych modeli gospodarczych.”
– nie ma sensu nadawać jakichś wymiernych wartości czemuś, co jest zdecydowanie ponad wszelkimi wartościami, a szczególnie ponad wartościami wyprodukowanymi przez znarowiony ludzki mózg.
„Żeby to zrozumieć właściwie, trzeba się zastanowić nad jedną kwestią: wygranych w Lotto. W ostatnim czasie jedna osoba wygrała rekordową w historii Polski kwotę prawie 37 milionów złotych, puszczając trzy zakłady na „chybił trafił”.”
– nikt nie widział tego człowieka, który to „wygrał”, bo w toto lotku ten wygra kto nie gra. To przecież proste. To raz.
– A dwa, to tak naprawdę osoba ta nie wygrała, lecz na skutek manipulacji chciwością ludzką na jej wygraną złożyli się inni chciwcy, też chcący żerować na chciwości innych chciwców.
„Praca tego człowieka ograniczyła się do wypowiedzenia zdania: „Trzy na chybił trafił” i zapłacenia za owe zakłady. Wygrywając taką kwotę, człowiek ten zapewnił dostatek sobie i swojej rodzinie, do końca życia. Mając ponad 30 mln złotych netto, można przez 500 lat żyć za 5000 złotych miesięcznie lub przez 100 lat za 25 000 złotych.”
– a na co mu tyle pieniędzy?
– Ani tego nie przeżre, ani nie zużyje na własne potrzeby, a jedynie może wykorzystać do zniewalania biedaków chcącym się takiemu krezusowi sprzedać by móc przeżyć. Wyjątkowe parszystwo i nawet brzydzę się to analizować.
– Ten ów „człowiek” nic nie wygrał, on złupił ludzi dzięki temu, że demony wymyśliły takie gry i zniewoliły ludzi wzbudzając w nich chciwość. Ohyda!
– No a gdyby się w takim sumienie ruszyło, to czy byłby „dobroczyńcą” rozdając to, co wcześniej do spółki z demonami ludziom złupił?
– Przecież demony swoją dolę od toto lotkowych składek wzięły dla siebie, a wygrana to jest jedynie suma, którą demony przeznaczyły by zniewolić chciwych głupców.
„Pytanie brzmi więc: dlaczego nie robimy nic, by loteryjność ludzkich losów choć trochę uregulować, opierając korzystanie z dóbr materialnych na „kapitale naturalnym”, którego nie wypracowaliśmy sami, a bez którego nie moglibyśmy funkcjonować? „
– nie robimy nic i nie opieramy tego na „kapitale naturalnym”, ponieważ chcemy to, co mamy za darmo od Boga zamieniać na pieniądze wymyślone przez szatana!
– Ale nie ma powodu szatana winić za cokolwiek, ponieważ gdyby ludzie nie byli chciwi, leniwi i nie chcieli przy pomocy pieniędzy zniewalać bliźniego i się nad nim wywyższać, to żyliby w Raju, jaki dla człowieka stworzył Bóg.
– Jeżeli ludzie oddają się szatanowi no to żyją w piekle. To logiczne, prawda?
„Jeśli dla minister Elżbiety Bieńkowskiej 6000 złotych, to kwota, za którą może pracować „złodziej lub frajer” i nie da się z tego wyżyć, to ustanówmy dochód gwarantowany na poziomie 5000 złotych netto dla każdego. W końcu 5000 złotych to o 1000 złotych mniej, a więc świadczenie jeszcze bardziej „głodowe” w rozumieniu Bieńkowskiej.”
– ja nie mam pretensji do minister Bieńkowskiej, że tak powiedziała. Bo niby dlaczego miała tak nie powiedzieć? Jest ona wolnym człowiekiem i wolno jej w związku z tym.
– Ludzie zgodzili się na to, żeby ministrowie zarabiali tak dużo, że zatracili poczucie rzeczywistości. Ale ludziom nie przeszkadza, że minister tyle zarabia lecz ludziom przeszkadza to, że nie są tymi ministrami. I dlatego jest ta ogólnopolska przepychanka do koryta głównego.
– Wynika z tego, że mamy ministrów na jakich zasłużyliśmy. Naprawdę.
„A będąc akcjonariuszem, ma się prawo do dywidendy od narodowego kapitału, niezależnie czy się aktualnie pracuje czy nie. Prawie wszyscy na tym by korzystali.”
– nie mamy prawa dysponować czymś, co do nas nie należy. Jeżeli sobie takie prawo uzurpujemy, dostaniemy swojego mistrza, czyli szatana który w tych sprawach jest sprawniejszy.
– Ale potem nie mamy powodu by narzekać. Mamy wszak, co chcieliśmy mieć.
„Przemysł i handel miałyby większe obroty, bezrobotni mieliby pokrycie choćby części swych podstawowych potrzeb.”
– obroty handlowe to mit. One nic nie znaczą. Jeżeli wymyślimy pewne zasady obrotu pieniądzem i do nich dopasujemy obrót towarami, no to mamy zabawę w handel. Ale handel nic nie wytwarza, handel załapuje i tylko w niektórych przypadkach stymuluje produkcję.
– Jeżeli ludzie nie mają pieniędzy, handel nie ma racji bytu.
– Jeżeli ludzie nie potrzebują towarów, to handel również jest bez sensu.
– I dopiero ożenienie ludzkiej chciwości z ludzkimi potrzebami i tymi rzeczywistymi i tymi sztucznymi powoduje, że „handel kwitnie” i bogacą się nieliczni.
– A to pociąga za sobą wszystko inne, całą organizację państwa czy wspólnoty tak, żeby chronione było bogactwo nielicznych bo od tego zależy nędza licznych, ale i ich życie.
„Straciliby tylko ci, którzy obecnie przywłaszczają sobie – poprzez podatki – społeczną dywidendę od przyrostu realnego bogactwa, tj. oprocentowanie jego finansowego odpowiednika, który sami wykreowali z nicości.”
– bez podatków nie może istnieć żadna wspólnota, ponieważ są „zawody nieprodukcyjne” i one są konieczne do zapewnienia produkcyjności tym produkcyjnym. A więc bez nich ani rusz.
– A np. policja musi być, żeby mogli być bogacze i żeby mogli oni się bawić w dobroczynność, z której tak chętnie korzystają biedni zamiast starać się uniezależnić.
– Niezależność to ryzyko, to wzięcie na siebie lat chudszych licznych i nielicznych lat tłustych. Ale tylko to gwarantuje człowiekowi jego prawdziwy rozwój. Mało kto tak chce, no to mamy to, co mamy.
„Philippe van Parijs napisał”
– każdy pisze to, co potrafi, ja też. Ale z tego nie musi nic wynikać. I tym bardziej nie jest to zobowiązujące dla kogokolwiek, wszak wszyscy jesteśmy wolnymi ludźmi – nawet, gdy o tym nie pamiętamy – i to od nas zależy, co robimy i co myślimy.
„Bezwarunkowy dochód podstawowy to niezasłużona dobra wiadomość dla niepracującego surfera. Jest ona jednak etycznie nie do odróżnienia od masy niezasłużonego szczęścia, którym charakteryzuje się obecny rozkład bogactwa, dochodu i czasu wolnego”
– nic wielkiego, bo przecież to od ludzi zależy, jak się zorganizują żyjąc w grupie/społeczeństwie.
– Pustelnik nie ma takich problemów, prawda?
„Nasza rasa, płeć i obywatelstwo, wykształcenie i bogactwo, talenty matematyczne, płynna znajomość angielskiego, wygląd fizyczny, a nawet poziom ambicji, zależą w przeważającej mierze od tego, kim akurat są nasi rodzice oraz od innych równie arbitralnych okoliczności. Nawet najbardziej narcystyczny, zawdzięczający wszystko samemu sobie człowiek, nie może uznać, że to on ustalił, kim mieli być jego rodzice, gdy przyszedł na świat.”
– według stanu wiedzy posiadanej przez tego pana, jest właśnie tak.
– ale według innych możliwości jest jednak inaczej: człowiek to nie jest jedynie obecne jego ciało, lecz jest on uczestnikiem Kosmicznej Gry, zmieniając w jej trakcie ciało niczym zużyty płaszcz. Rodzimy się więc wielokrotnie i za każdym razem w okolicznościach dla naszego rozwoju najkorzystniejszych oraz z rodziców gwarantujących nam taki rozwój, którzy dają nam w genach odpowiednie do tego właściwości.
– Nie ma na świecie takiego człowieka, który rzeczywiście „zawdzięczał by sobie wszystko sam”, bo to fizycznie niemożliwe.
– Nawet ów pustelnik korzysta z wody danej mu przez Boga, korzysta z jedzenia danego mu przez Boga i nawet, jeżeli są to korzonki roślin to ów pustelnik nie zrobił ich sobie sam, tak jak sam siebie nie urodził.
– Zadając komuś cierpienie w tym życiu, w następnym rodzimy się w okolicznościach, w których sami cierpimy. W Kosmosie panuje Absolutna Równowaga i wszelkie próby jej zakłócenia powodują zniszczenie Dzieła Bożego, a więc i nas samych.
– Do naszego rozwoju mamy nieskończoną ilość doskonałych możliwości, ale również do samozniszczenia mamy możliwości tyleż samo. To od nas zależy, co jest i co się dzieje. Także w wyższym wymiarze.
– W momencie, w którym każdy człowiek będzie w stanie przejąć za siebie samego odpowiedzialność co jest równoznaczne z przejęciem odpowiedzialności za własne czyny – na Matce Ziemi będzie ponownie Raj.
„Dary losu tego rodzaju są nieuniknione i nie można ich krytykować, jeżeli są one sprawiedliwie rozdzielone. Minimalnym warunkiem takiej dystrybucji jest zagwarantowanie każdemu skromnego udziału w tych niezasłużonych darach.”
– jeżeli każdemu się to, co naturalne, należy, to nie ma powodu by to ktokolwiek rozdzielał.
– Wszystkie „narody pierwotne” były tego świadome i korzystały z Darów Boga tylko w stopniu koniecznym. Na pieniądze nie wymieniając nic.
„Nie odrzucając znaczenia pracy i roli osobistej odpowiedzialności, uchroni nas od przemożnego wpływu retoryki politycznej, która usprawiedliwia narzucanie większego jarzma najmniej uprzywilejowanym.”
– człowiek, który nie pracuje staje się degeneratem i żadne pieniądze temu nie zapobiegną.
– Siedząc bez przerwy na zadku człowiek ma słabe mięśnie w obrębie miednicy i choruje na niewydolność jelit oraz żylaki odbytu. A mimo to ludzie chcą mieć „pracę siedzącą”.
– Człowiek nie wykorzystujący swojego mózgu do przerabiania odpowiedniej ilości bodźców zewnętrznych kretynieje. Czyli tzw. specjalizacja to szatański kruczek mający ludzi uwstecznić w rozwoju, jako że „ten kto nie idzie do przodu ten się cofa” z uwagi na to, że do przodu idzie wszystko.
– Tak więc nicnierobienie nie jest żadnym przywilejem a chorobą umysłową!!
„Upewnia nas on o słuszności uniwersalnego dochodu podstawowego bardziej niż o słuszności powszechnego prawa wyborczego.”
– jeżeli nie ma mądrego człowieka, którego moglibyśmy wybrać do rządzenia, nic nam nie da nawet najlepiej skonstruowane prawo wyborcze.
– I odwrotnie: mając mądrego człowieka w rządzie prawo nie gra aż tak ważnej roli, bo mądry człowiek i tak podejmie mądre decyzje.
„W oparciu o niego nawet łatwiej będzie się nam zgodzić z tym, że każdy powinien mieć prawo do dochodu, w tym i ludzie leniwi, niż z tym, że każdy powinien mieć prawo głosu, nawet ci, którzy są niekompetentni.”
– każdy kiedyś tam ma taki moment, że jest leniwy czy jest niekompetentny. Nie można więc uogólniać, bo do czego w ten sposób dojdziemy?
– No i kto miałby określać naszą pracowitość i według czego oraz kto miałby określać nasze kompetencje i również według czego?
– Każda zmiana kryteriów oceny byłaby zmianą naszej kompetencji bądź jej braku oraz naszej pracowitości bądź lenistwa.
„Czy setka najbogatszych byłaby wciąż bogata, gdyby urodziła się w Afryce, wśród biednych rodzin? Nie.”
– Afryka była niegdyś kontynentem bardzo bogatym. Z tzw. wysoką cywilizacją. To, co my o Afryce wiemy jest to informacja przekazana nam przez tych, którzy Afrykę zniszczyli i ją skolonizowali.
– Czy możemy zrozumieć nasz stan wiedzy o Afryce w świetle tego?
„Grupy te napędzane są złą ideą, zgodnie z którą niektórzy ludzie są lepsi od pozostałych.”
– ależ to jest naprawdę tak, że jeden człowiek jest lepszy bądź gorszy od drugiego, w zależności czego to dotyczy i gdzie my mamy naszą aktualną pozycję.
Obecny system pozostawi ich na miejscu, na dobrej pozycji na dobry okres czasu. Inne dzieci nie mają żadnych szans w porównaniu do ich dzieci. Bez względu na to do jakiej szkoły zostaną wysłane.”
– dla człowieka istotny jest jego LOS.
– Ale jeżeli człowiek jest w stanie wykorzystać w miarę optymalnie warunki dane mu przez ten LOS, to wówczas nie ma dla niego takiego znaczenia, czy jest biedny czy bogaty. Jego stopień zadowolenia z życia jest adekwatny do jego osiągnięć osobistych. Można mieć dobre warunki i dużo możliwości a mimo to być debilem. Nie o to więc chodzi, prawda?
„Wyniki pokazane w książce Duch równości są jednoznaczne:
im większa nierówność, tym gorzej żyje się wszystkim, nie tylko najbiedniejszym. Większe nierówności związane są z tak licznymi negatywnymi zjawiskami społecznymi, jak choroby fizyczne i psychiczne, narkomania, przemoc, otyłość, krótszy czas trwania życia, mniejsza trwałość rodziny”
– tu może chodzić wyłącznie o nierówności powstałe w wyniku działania człowieka, zaburzone relacje międzyludzkie.
– Tych nie powinno być, choć jest to przecież nieuniknione z powodu stanu świadomości posiadanego przez ludzi.
– A stan taki został ukształtowany przez szatańskie działania sił nieczystych, którym ludzie poddali się w oczekiwaniu na własne korzyści kosztem bliźniego – vide: wygrana w toto lotka; np. nie mając samochodu kupionego za taką wygraną nie będziemy na pewno mieć żadnego wypadku samochodowego, a więc i nie będziemy ponosić skutków takiego wypadku.
– Tu należy wziąć pod uwagę, że naturalne konsekwencje naszego naturalnego postępowania są z reguły korzystne dla naszego rozwoju.
„Socjolog Guy Standing orzeka wprost: „jeśli nie wyjdziemy naprzeciw rosnącej niepewności, której doświadczają ludzie oraz rosnącym nierównościom, dostarczymy paliwa kolejnym problemom politycznym. Dlatego potrzebujemy powszechnego dochodu gwarantowanego.”
– gwarantowany dochód niczego nie zagwarantuje i to jest zasadniczy problem, bo przecież wszystko zależy od tego, co ludzie z takim dochodem zrobią.
„Carl Sagan powiedział: „jeśli chcesz zrobić szarlotkę zupełnie sam, musisz najpierw stworzyć cały wszechświat.”
– no, można to tak widzieć, ale skoro nie możesz tak „zupełnie sam” nawet siebie samego wymyślić, to jednak nie ma co nawet rozważać o szarlotce.
„Pokazał tym stwierdzeniem, że faktycznie nikt nie może sobie przypisywać żadnej zasługi, pomijając wszystkie okoliczności, które doprowadziły do realizacji konkretnych celów. Wszyscy ludzie mają jedną wspólną pramatkę. Wszystkie organizmy żywe mają wspólne DNA. Wszyscy jesteśmy stworzeni z pierwotnego wodoru, który wypełnia Wszechświat. Wszyscy jesteśmy efektem ewolucji promieniowania i złamania symetrii. Zatem każdy powinien mieć prawo do dywidendy z tytułu kapitału naturalnego.”
– w przyrodzie nie ma żadnego kapitału, a więc i nie może być od niego dywidendy.
– Przyłożenie do dobra wspólnego miarki prywatności i prawa do posiadania części zakłamuje całość.
„Nick Bostrom dodaje jeszcze jeden argument:
„Stworzenie sztucznej inteligencji stawia wobec ogromnego ryzyka całą resztę ludzkości, która z tego względu uprawniona jest do odszkodowania.”
– ale przecież cała „reszta ludzkości” to też „sztuczna inteligencja”, ponieważ nie mamy żadnego pojęcia o tej prawdziwej, tej Bożej.
„ Jego wielkość jest tak ogromna, że może ono jedynie przybrać formę przekazania wszystkim udziałów w zyskach, jeśli sprawy przybiorą korzystny obrót.”
– ludzki umysł nic już innego nie potrafi tylko przeliczać wszystko na pieniądze.
– Jakie można mieć zyski od strat?????
„ Zakładając, że obserwowalny Wszechświat jest tak niezamieszkany, jak się wydaje, zawiera on więcej niż jedną pustą galaktykę na każdego żyjącego człowieka. Biorąc pod uwagę astronomiczną wielkość kosmicznego dziedzictwa ludzkości, wydaje się, że człowiek we własnym interesie powinien przedkładać transakcje gwarantujące każdej osobie pewny udział, nawet jeśli każdy z tych udziałów, odpowiada jedynie niewielkiemu ułamkowi całości. Kiedy w perspektywie są tak niesamowite łupy, ważne, by nie zostać na lodzie. Kłopoty mogą się pojawić, gdy Kosmos jest nieskończony lub zawiera absurdalnie wielkie, lecz skończone wartości”
– a po co mierzyć aż tak wysoko?
– Człowiek jest nawet czymś mniej ważnym w Kosmosie niż bakterie coli w ludzkim jelicie. Wypad człowieka w Kosmos to jak przemieszczenie się takiej bakterii z rectum do ludzkiej jamy ustnej, co spowoduje tylko ostrą biegunkę i nic poza tym. To rzadkie wydarzenie jakoś człowiek przetrwa, prawda? I o tym pamięta jakiś czas. Ale kto poza człowiekiem miałby pamiętać i jak? – taki wypad rakietą w Kosmos – tylko my sami; bakteria pamięta wycieczkę w nieznane i związane z tym perturbacje nic nie znaczące w efekcie końcowym.
„Jak wszystkie powyższe koncepcje mają się do obecnego, ułomnego
i krótkowzrocznego postrzegania złożoności systemu naturalnego, w którym przyszło żyć nam wszystkim? Nie wiemy kim byliby Jeff Bezos, Bill Gates, Mark Zuckerberg, Larry Page czy Sergey Brin, gdyby okoliczności ich życia potoczyły się inaczej.”
– kim by oni byli może i nie wiemy, ale wiemy, że na ich miejscu byliby inni i zrobiliby to samo.
– Skąd to wiem? A no stąd, że stan świata jest taki a nie inny i muszą w związku z tym następować takie a nie inne wydarzenia.
„Być może nie byliby na szczycie listy najbogatszych „Forbesa” i nie decydowaliby o rozwoju sztucznej inteligencji.”
– lista najbogatszych? A w co? ich bogactwo stanowią ludzie wierzący w ich bogactwo. A tak poza tym to oni nie posiadają nic. Jeżeli ludzie sprzedadzą się za pieniądze zgromadzone przez tych oszustów, no to pieniądze tych oszustów mają wartość równą cenie kupna/sprzedaży. Jeżeli ludzie im się nie sprzedadzą, no to w najlepszym razie siedzą ci oszuści na kupie makulatury albo mogą sobie zobaczyć puste cyferki w komputerze, mające oznaczać ich bogactwo.
– Gdyby oni posiadali jakąkolwiek inteligencję, to w żadnym razie nie poświęcili by życia na gromadzenie bezsensownych dóbr materialnych i nie chcieli by oni przy ich pomocy podporządkować sobie ludzi.
– Więc nie posiadając żadnej inteligencji nie można wymyślić również żadnej sztucznej inteligencji. Dlatego dla tych osobników pracowali i pracują ludzie chcący mieć udział w tej wielkiej kasie i ludzie ci za tą kasę się sprzedają.
„Korzyści wynikające z rozwoju sztucznej inteligencji oraz innych przełomowych technologii powinny w równym stopniu dotyczyć całej ludzkości.”
– nie było, nie ma i nie będzie żadnych korzyści wynikających ze sztucznej inteligencji.
– Żywe nie może mieć korzyści z martwego.
„Wartość kapitału naturalnego pozwala na wprowadzenie dochodu gwarantowanego na poziomie znacznie wyższym od dotychczas proponowanych.”
– „dochód gwarantowany” może być dowolny, a zależeć będzie on wyłącznie od tego, jaką rolę miałby on do spełnienia w przepływie kapitału/pieniądza.
„Należy zwrócić uwagę na to, co napisał Bostrom. Ile jest warty udział każdego człowieka w „majątku kosmicznym”.”
– to jest odwrócenie wartości! Nie „majątek kosmiczny” należy do człowieka, a człowiek należy do „majątku kosmicznego”.
„W dobie rozwoju interfejsów mózg-komputer, mózg-internet, mózg-mózg, dzięki którym w bardzo szybkim tempie każdy będzie mógł sobie przyswajać wiedzę oraz umiejętności, argument za nieprzydatnością, a wręcz zbędnością innych ludzi można obalić bardzo łatwo.”
– jeżeli coś już człowiek sobie przyswoi, no to powinien również móc coś z tym zrobić. Przyswajanie dla samego przyswajania nie ma najmniejszego sensu, bo stan bez przyswajania byłby równy stanowi po przyswojeniu.
„Jeśli ja zdobędę dostęp do tych samych kwalifikacji co ty, to w czym będę gorszy od Ciebie?”
– nie zdobędziesz tych samych co ja, bo możesz zdobyć tylko takie kwalifikacje, jakie możesz ty zdobyć, a ja zdobędę takie tylko, jakie mogę zdobyć ja. I choć mogą one być podobne, to nigdy nie będą one jednakowe, bo ty nie jesteś ja, a ja nie jestem ty. Ty z tymi kwalifikacjami będziesz podejmować decyzje jakie ty możesz podjąć, a ja podejmę decyzje jakie ja będą mogła podjąć. I nie będą to identyczne decyzje. I dopiero to jest wspaniałe i gwarantuje postęp. Wspólny, choć twój oddzielnie i mój oddzielnie.
„Z czasem dochód gwarantowany z transferów gotówkowych zmieni się w społeczny system powszechnego transferu technologii, wiedzy i umiejętności, na tych samych zasadach, na jakich oparte będzie wypłacanie „dywidendy od majątku wszechświata”.”
– pieniądze niczego nie mogą rozwiązać, bo gdyby mogły, to już dawno by to zrobiono.
– Czynnikiem przeszkadzającym w tym przedsięwzięciu jest sam człowiek i jego charakter, jego osobnicze właściwości i w związku z tym nieprzewidywalność hamująca takie rozwiązanie ale za to konieczna do trwania Ewolucji.
„Najwyższa pora odejść od egoistycznej troski o indywidualny interes.”
– to należało by zrobić rozumnie, bo szkody z braku dbania „o własny interes” mogą być równie wielkie co z hołdowania wyłącznie temu „własnemu interesowi”.
– Zarówno pozostawienie samopas jak i nadmierna ingerencja są zgubne.
– Wypośrodkowanie, centrum, to są cele do których należy dążyć.
– Z tym, że zarówno wypośrodkowanie jak i centrum mogą dla każdego oznaczać co innego i co najważniejsze: oznaczają. I to wcale nie jest żadnym błędem.
Bóg wiedział co robi stwarzając człowieka.
A teraz człowiek musi wiedzieć, co sam robi i będzie dobrze.