Publikujemy interesujący tekst Marcina Kozery o konieczności stworzenia nowego systemu finansowego, z jednym istotnym zastrzeżeniem odnoszącym się do Bitcoina, jako krypto-waluty, która miałaby być elementem nowego systemu finansowego. Rozwiązaniom w postaci kryptowalut jesteśmy przeciwni, ponieważ uważamy je „ przekręt” wielkiej finansjery, próbującej wykreować nowe mechanizmy finansowe w celu zachowania obecnego „status quo” w nieco innej postaci.
Redakcja KIP
Kapitał naturalny to wszystkie dobra, które wytwarzają inne organizmy żywe, ale także wszystkie mechanizmy Natury, bez których życie człowieka nie byłoby możliwe lub byłoby bardzo utrudnione. Są to dobra, których człowiek sam nie wytwarza, a które można przynajmniej częściowo wycenić.
Wstępna grupa 39 banków podpisała Deklarację Kapitału Naturalnego. Dokument ten definiuje ów kapitał jako „ziemskie zasoby naturalne (gleba, powietrze, woda, flora i fauna), oraz usługi ekosystemu z nich wynikające, które czynią życie ludzkie możliwym”. Zgodnie z deklaracją, aktywa te są warte biliony dolarów każdego roku, ale nie są odpowiednio wycenione przez światowy system gospodarczy.
Pytanie brzmi, dlaczego w wycenę tego kapitału nie włączyć samego człowieka, jak i innych czynników, które powinny się znaleźć w jego definicji? Wartość tych dóbr należy traktować jako kapitał, którego udziałowcami są wszyscy ludzie. Nie musieliśmy na to pracować, a zatem zaoszczędziliśmy czas, energię i pieniądze. Co z reguły robi się z zaoszczędzonymi funduszami? Inwestuje je w coś innego.
Często podnoszony jest argument, że wprowadzenie dochodu gwarantowanego wytworzy jeszcze większe patologie i uzależni społeczeństwo od władzy. Argument ten wynika stąd, że do tej pory wszyscy traktują dochód gwarantowany jako typowe świadczenie socjalne.
Oparcie światowej ekonomii na „kapitale naturalnym” oznaczałoby korzystanie z środków w ramach tego kapitału, niejako niezależnie od obecnych modeli gospodarczych. Żeby to zrozumieć właściwie, trzeba się zastanowić nad jedną kwestią: wygranych w Lotto. W ostatnim czasie jedna osoba wygrała rekordową w historii Polski kwotę prawie 37 milionów złotych, puszczając trzy zakłady na „chybił trafił”. Praca tego człowieka ograniczyła się do wypowiedzenia zdania: „Trzy na chybił trafił” i zapłacenia za owe zakłady. Wygrywając taką kwotę, człowiek ten zapewnił sobie dostatnie życie dla siebie i swojej rodziny, do końca życia. Mając ponad 30 mln złotych netto, można przez 500 lat żyć za 5000 złotych miesięcznie lub przez 100 lat za 25 000 złotych. Plus dodatkowy dochód z tytułu pracy, jeśli ów człowiek nie zrezygnuje z aktywności zawodowej. Nie wiemy kim jest ta osoba. Być może bez tej wygranej i tak doskonale radzi sobie w życiu. Ktoś, kto sobie nie radzi i potrzebowałby tych pieniędzy o wiele bardziej, być może nigdy takiej, bądź zbliżonej kwoty nie wygra.
Pytanie brzmi więc: dlaczego nie robimy nic, by loteryjność ludzkich losów choć trochę uregulować, opierając korzystanie z dóbr materialnych na „kapitale naturalnym”, którego nie wypracowaliśmy sami, a bez którego nie moglibyśmy funkcjonować? Jeśli dla minister Elżbiety Bieńkowskiej 6000 złotych, to kwota, za którą może pracować „złodziej lub frajer” i nie da się z tego wyżyć, to ustanówmy dochód gwarantowany na poziomie 5000 złotych netto dla każdego. W końcu 5000 złotych to o 1000 złotych mniej, a więc świadczenie jeszcze bardziej „głodowe” w rozumieniu Bieńkowskiej.
Kluczowe jest tu także uświadomienie sobie innej kwestii. Ray Kurzweil przewiduje, że
w ciągu 30 lat dojdzie do 3 sytuacji:
- Między 2030 a 2040 rokiem inteligencja niebiologiczna osiągnie poziom przewyższający człowieka miliard razy.
- Do roku 2045 nanotechnologia pozwoli tworzyć żywność i inne przedmioty „z powietrza”.
- Do roku 2045 nasza inteligencja ulegnie zwielokrotnieniu dzięki bezprzewodowemu łączeniu naszej kory mózgowej z mocą obliczeniową chmury.
Kapitał naturalny jest czymś, z czego wszyscy powinni korzystać od zawsze. Wszystko co mogliśmy zrobić z tymi środkami w przeszłości, przepadło. Jeśli za 30 lat nanotechnologia będzie w stanie stworzyć każde dobro materialne w zasadzie z niczego, bez wydatkowania naszej pracy i energii, to pieniądz przestanie istnieć.
Dochód gwarantowany będzie więc wypłacany do czasu wprowadzenia na masową skalę „nanobotów”. Im szybciej się to stanie, tym mniej pieniędzy trzeba będzie przeznaczyć na takie świadczenie. Dlaczego więc nie wykorzystać choć części tych zasobów w okresie przejściowym, między teraz, a stworzeniem sztucznej inteligencji oraz implementacją nanotechnologii?
Szczęsny Górski stwierdza, że:
W ujęciu koncepcji kredytu społecznego zauważa się, że dobra w coraz mniejszym stopniu powstają dzięki osobistej pracy ludzkiej, a w coraz większym – dzięki bogactwom naturalnym, energii i technologii. Właśnie za opracowania wykazujące dominujący wpływ tego ostatniego czynnika, Robert Solow otrzymał ekonomicznego Nobla. Nawiasem mówiąc C. H. Douglas pisał o tym ok. 30 lat wcześniej.
Trzeba teraz zauważyć, że bogactwa naturalne i technologia stanowią wspólne dziedzictwo wszystkich obywateli – wspólny kapitał, w którym każdy ma swoją cząstkę, z samej racji bycia potomkiem poprzednich jego dziedziców i pomnożycieli. Jest to tak samo naturalne jak to, że ktoś dziedziczy majątek czy akcje po rodzicach.
A będąc akcjonariuszem, ma się prawo do dywidendy od narodowego kapitału, niezależnie czy się aktualnie pracuje czy nie. Prawie wszyscy na tym by korzystali. Przemysł i handel miałyby większe obroty, bezrobotni mieliby pokrycie choćby części swych podstawowych potrzeb, matki mogłyby łatwiej decydować się na osobiste odchowanie dzieci. Cała gospodarka byłaby lepiej „ukrwiona” przez ten dodatkowy kredyt.
Straciliby tylko ci, którzy obecnie przywłaszczają sobie – poprzez podatki – społeczną dywidendę od przyrostu realnego bogactwa, tj. oprocentowanie jego finansowego odpowiednika, który sami wykreowali z nicości.
Gdy widzimy bogatego człowieka, z portfelem pełnym akcji, z których ma dywidendę, jest to dla nas zupełnie normalne. Gdyby poszedł do pracy to nawet bylibyśmy źli, bo ma przecież swoje akcje i nie powinien zabierać pracy mniej zamożnym.
Więc dlaczego nas oburza myśl, że człowiek zwykły, który nie chce, chce mniej, lub całkiem nie może pracować zarobkowo, miałby skromnie żyć z dywidendy?
Jest przecież także akcjonariuszem majątku narodowego. Istnieje wiele rodzajów pracy, społecznie ważnej, pożytecznej, zwiększającej potencjał narodowy tj. kredyt realny, za którą nikt nie płaci np. praca matek w rodzinach, uczenie się, uprawianie sztuki i sportu dla własnego rozwoju, opieka nad słabszymi.
Zdrowy, normalny człowiek nie może długo wytrzymać bez pracy. Nie można chyba przykrawać ogólnych rozwiązań społecznych według stylu życia społecznego marginesu? Natomiast praca zarobkowa bywa szkodliwa dla zdrowia, dla osobowego rozwoju jej wykonawcy; może być pośrednio czy bezpośrednio szkodliwa społecznie. Trzeba więc odróżnić pracę od zarobkowego zatrudnienia. Zauważmy też, że część płatnego zatrudnienia nie wiąże się ze wzrostem realnej zasobności społeczeństwa a nawet je wręcz zubaża.
Artykuł 25 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka mówi wyraźnie:
Każdy człowiek ma prawo do stopy życiowej zapewniającej zdrowie i dobrobyt jego i jego rodziny, włączając w to wyżywienie, odzież, mieszkanie, opiekę lekarską i konieczne świadczenia socjalne, oraz prawo do ubezpieczenia na wypadek bezrobocia, choroby, niezdolności do pracy, wdowieństwa, starości lub utraty środków do życia w inny sposób od niego niezależny.
Obecny system wspiera rentierów, a złe systemy podatkowe wzmacniają nierówności
i pchają świat z powrotem w stronę kapitalizmu dziedzicznego. Ochrona patentowa poszła dziś tak daleko, że hamuje postęp i niszczy konkurencję. Trzeba to znieść i wyeliminować.
Kiedy ludzie mają się dokształcać? Kiedy wymyślać nowe koncepcje? Do kreatywności potrzebne jest bujanie w obłokach. System korporacyjny wpaja ludziom, jak wielką cnotą jest uczenie się przez całe życie, ale jednocześnie odbiera im czas, który mogliby na to przeznaczyć.
Philippe van Parijs napisał:
Bezwarunkowy dochód podstawowy to niezasłużona dobra wiadomość dla niepracującego surfera. Jest ona jednak etycznie nie do odróżnienia od masy niezasłużonego szczęścia, którym charakteryzuje się obecny rozkład bogactwa, dochodu i czasu wolnego.
Nasza rasa, płeć i obywatelstwo, wykształcenie i bogactwo, talenty matematyczne, płynna znajomość angielskiego, wygląd fizyczny, a nawet poziom ambicji, zależą w przeważającej mierze od tego, kim akurat są nasi rodzice oraz od innych równie arbitralnych okoliczności. Nawet najbardziej narcystyczny, zawdzięczający wszystko samemu sobie człowiek, nie może uznać, że to on ustalił, kim mieli być jego rodzice, gdy przyszedł na świat.
Dary losu tego rodzaju są nieuniknione i nie można ich krytykować, jeżeli są one sprawiedliwie rozdzielone. Minimalnym warunkiem takiej dystrybucji jest zagwarantowanie każdemu skromnego udziału w tych niezasłużonych darach. Argument moralny tego rodzaju nie będzie wystarczający, aby wpłynąć na to, co politycznie możliwe. Równie dobrze może się jednak okazać decydującym.
Nie odrzucając znaczenia pracy i roli osobistej odpowiedzialności, uchroni nas od przemożnego wpływu retoryki politycznej, która usprawiedliwia narzucanie większego jarzma najmniej uprzywilejowanym. Upewnia nas on o słuszności uniwersalnego dochodu podstawowego bardziej niż o słuszności powszechnego prawa wyborczego. W oparciu o niego nawet łatwiej będzie się nam zgodzić z tym, że każdy powinien mieć prawo do dochodu, w tym i ludzie leniwi, niż z tym, że każdy powinien mieć prawo głosu, nawet ci, którzy są niekompetentni.
Czy setka najbogatszych byłaby wciąż bogata, gdyby urodziła się w Afryce, wśród biednych rodzin? Nie. Grupy te napędzane są złą ideą, zgodnie z którą niektórzy ludzie są lepsi od pozostałych. Obecny system pozostawi ich na miejscu, na dobrej pozycji na dobry okres czasu. Twoje dzieci nie mają żadnych szans w porównaniu do ich dzieci. Bez względu na to do jakiej szkoły je wyślesz.
Wyniki pokazane w książce Duch równości są jednoznaczne:
im większa nierówność, tym gorzej żyje się wszystkim, nie tylko najbiedniejszym.
Większe nierówności związane są z tak licznymi negatywnymi zjawiskami społecznymi, jak choroby fizyczne i psychiczne, narkomania, przemoc, otyłość, krótszy czas trwania życia, mniejsza trwałość rodziny.
Socjolog Guy Standing orzeka wprost: „jeśli nie wyjdziemy naprzeciw rosnącej niepewności, której doświadczają ludzie oraz rosnącym nierównościom, dostarczymy paliwa kolejnym problemom politycznym. Dlatego potrzebujemy powszechnego dochodu gwarantowanego.”
Edmund Burke pisał, że społeczeństwo to kontrakt nie tylko między żyjącymi, ale również z tymi, co już pomarli, i z tymi co się dopiero narodzą.
Według Nikołaja Fiodorowa zastępowalność pokoleń rodzi podstawową niesprawiedliwość – pokolenie starsze daje dar życia pokoleniu młodszemu i nie otrzymuje w zamian nic, co byłoby jakościowo zbliżone. Konieczne jest zatem odwzajemnienie daru życia poprzez wskrzeszenie poprzednich pokoleń przez ludzi, którzy posiądą taką możliwość.
Jak to wszystko rekompensować sobie i innym? Powinniśmy rozmawiać o nowych pomysłach i ideach. Powinniśmy odzyskać zdolność do myślenia, również utopijnego. Obecny system pilnie wymaga korekt. Powtarzanie, że musi być, jak jest, to żadna odpowiedź.
Paul Mason konstatuje:
Jeśli nadamy wagę takim procesom, jak tworzenie wolnego oprogramowania, kooperatyw, akcji crowdfundingowych, wielkich przedsięwzięć całkowicie opartych na wolontariacie, takich jak Wikipedia, i prawdziwie docenimy ich znaczenie, a zatem pozwolimy sobie na zmianę naszego myślenia o technologii, własności i pracy, mamy szansę stworzyć nową jakość i pozbyć się gigantycznej korporatokracji.
Wszystko się zmieni, jeśli udowodnimy, że potencjał monopoli się wyczerpał i nie można już na nich zarabiać. Społeczeństwo charakteryzujące się minimalnym zatrudnieniem jest dystopią, tylko jeśli system ekonomiczny jest zorientowany na dystrybucję dóbr wyłącznie poprzez pracę. Dlatego trzeba poszukiwać alternatyw.
Kluczowym zajęciem edukacji będzie nauczyć ludzi rozumieć i korzystać z piękna. Musimy skoncentrować się na sztuce zagospodarowania wolnego czasu, który stanie się udziałem przyszłych pokoleń. Jeśli przyjmiemy, że czas wolny sprzyja tworzeniu pięknych rzeczy, a my nie będziemy już musieli tracić energii na pracę, to być może uzyskamy wgląd w przyszłość.
Carl Sagan powiedział: „jeśli chcesz zrobić szarlotkę zupełnie sam, musisz najpierw stworzyć cały wszechświat.” Pokazał tym stwierdzeniem, że faktycznie nikt nie może sobie przypisywać żadnej zasługi, pomijając wszystkie okoliczności, które doprowadziły do realizacji konkretnych celów.
Wszyscy ludzie mają jedną wspólną pramatkę. Wszystkie organizmy żywe mają wspólne DNA. Wszyscy jesteśmy stworzeni z pierwotnego wodoru, który wypełnia Wszechświat. Wszyscy jesteśmy efektem ewolucji promieniowania i złamania symetrii. Zatem każdy powinien mieć prawo do dywidendy z tytułu kapitału naturalnego.
Kybalion opisuje ten problem szerzej:
Żadne zdarzenie nie „tworzy” innego zdarzenia, lecz jest jedynie poprzedzającym ogniwem w wielkim uporządkowanym łańcuchu zdarzeń, wypływających z twórczej energii WSZYSTKIEGO. Istnieje ciągłość pomiędzy wszystkimi zdarzeniami poprzedzającymi, występującymi i nadchodzącymi. Istnieje relacja pomiędzy wszystkim, co już było, a wszystkim, co nastąpi.
Kamień odrywa się od skalnej ściany i przebija się przez dach chaty stojącej w dolinie. Na pierwszy rzut oka uważamy to za efekt przypadku, lecz kiedy zbadamy tę sprawę, to odnajdziemy w niej ogromny łańcuch przyczyn. Przede wszystkim spadł deszcz, który zmiękczył ziemię podtrzymującą kamień, co pozwoliło mu upaść. To jednak było wpływem słońca, deszczu itd., które stopniowo odłamywały kawałek skały od większej części. Były również przyczyny, które doprowadziły do uformowania się góry i jej wyniesienia poprzez siły natury etc., w nieskończoność. Możemy również podążać za przyczynami stojącymi za spadającym deszczem itp. Następnie możemy rozważyć istnienie dachu. Wkrótce znajdziemy się w całej sieci przyczyn i skutków, z której będziemy się chcieli szybko wyplątać.
Tak samo człowiek ma dwoje rodziców, czworo dziadków, ośmioro pradziadków, szesnaścioro prapradziadków itd., aż dojdziemy do milionów – i ta liczba przyczyn stoi za nawet najbardziej trywialnymi zjawiskami, jak np. odrobina sadzy przelatująca przed oczyma. Nie jest prostą sprawą prześledzić tę drobinkę sadzy w historii świata, kiedy tworzyła część masywnego pnia drzewa, które potem stało się węglem itd., aż ta drobinka sadzy przelatuje przed oczyma na swej drodze ku innym przygodom.
Do obecnego stanu sprowadził ją potężny łańcuch zdarzeń, przyczyn i skutków, i właśnie ten stan jest jednym ze zdarzeń, które będą tworzyć dalsze zdarzenia, przez setki lat. Jedną z serii zdarzeń wynikających z tej drobiny sadzy było napisanie tych słów, potem drukarz musiał wykonać swoją pracę, podobnie korektor, a praca ta pobudzi twój umysł do myślenia, tak samo jak i umysły innych. Wy będziecie wpływać na jeszcze inne osoby – i tak dalej, i tak dalej, poza zdolność ludzkiego myślenia – a wszystko to spowodowane jest pojawieniem się małej drobiny sadzy.
To wszystko wykazuje względność i powiązanie pomiędzy sobą oraz dalszy fakt, że „nic nie jest duże; nic nie jest małe; w umyśle, który to wszystko powoduje”. Gdyby określony mężczyzna nie spotkał określonej kobiety, dawno temu, w mrokach epoki kamienia – nie byłoby ciebie, który czytasz te słowa. A być może, gdyby ta sama para się nie spotkała, nie byłoby również nas, którzy piszemy te słowa. A sam fakt pisania, z naszej strony, i fakt czytania, z twojej, dotknie nie tylko twojego i naszych żyć, lecz będzie miał również bezpośredni lub pośredni wpływ na wielu innych ludzi, którzy żyją obecnie, i na tych, którzy będą żyć w następnych wiekach. Każda nasza myśl, każde działanie, ma swój bezpośredni i pośredni rezultat, który staje się częścią wielkiego łańcucha przyczyn i skutków.
Jak więc wyliczyć wartość kapitału naturalnego i skąd wziąć na to pieniądze?
Na wstępie odpowiedzmy sobie na pytanie: czy jest jakaś granica tworzenia pieniądza? Nie ma. Bank Centralny ma możliwość zwiększania podaży pieniądza
w nieskończoność. Im mniejszy poziom stóp rezerw obowiązkowych, tym Bank Centralny może generować więcej pieniędzy w systemie. A przy stopie równej 0 w systemie będzie nieskończona ilość pieniędzy. Wszyscy moglibyśmy być niewyobrażalnie bogaci.
Wartość ludzkiego życia według:
Ekonomistów z Uniwersytetu Stanforda: 129 000 $
Banku Światowego: 2 500 000 $
Transportation Department: 6 000 000 $
Food and Administration Department: 7 900 000 $
Environment Protection Agency: 9 100 000 $
„Wired”: 45 618 575 $
Popatrzmy na poniższe przykłady i wyliczenia:
Tora uznaje, że tylko człowiek uczyniony jest według istoty (na podobieństwo) Boga. To „podobieństwo” do Boga, nadaje życiu każdego człowieka nieskończoną wartość.
Ile jest więc wart człowiek, wkomponowany w taką rzeczywistość? Oprócz argumentów filozoficznych mamy również wnioski do których prowadzą nauki przyrodnicze.
Białka są długimi łańcuchami krótszych jednostek – aminokwasów. Żeby białko „działało” jako sterownik reakcji chemicznych w żywej komórce, jego łańcuch musi mieć precyzyjnie określony kształt, ponieważ w przeciwnym razie będzie ono bezużyteczne jako chemiczne „narzędzie”. Białka tracą swoje kształty, robią się z nich przypadkowe kłębki. Niemniej potrafią wrócić do właściwej formy. Czynią to zazwyczaj w ciągu kilku sekund. Rodzi to pewien problem, bo gdyby łańcuch aminokwasów formował się na nowo jak zwykły mechaniczny układ, musiałby wybrać właściwy sobie kształt spośród gigantycznej liczby rzędu 10 do potęgi 100 możliwych wariantów. (Cząstek w znanym wszechświecie jest około 100 trylionów razy mniej).
Gdyby ten proces przywracania kształtu zachodził tak szybko, jak tylko dopuszcza fizyka, trwałby 10 do potęgi 77 lat! (Wg innych oszacowań „tylko” 10 do potęgi 50 lat). Należy przyznać, że jest to liczba niewyobrażalna i niemożliwa do porównania z czymkolwiek. Płynie z tego taki wniosek, że na gruncie znanej dziś biochemii i fizyki, funkcjonowanie białek (i innych biopolimerów, w tym DNA) jest zwyczajnie niemożliwe i niepojęte. Następny wniosek: muszą istnieć prawa przyrody, które mimo to ułatwiają białkom przybieranie ich kształtu.
Jaka jest wartość zaoszczędzonego dzięki mechanizmom Natury czasu?
Atmosfera planetarna przepuszcza do Ziemi około jednej dwumiliardowej całkowitego promieniowania świetlnego Słońca. I należy pamiętać, że dostajemy od Słońca również inne formy energii – światło nie jest jedynym słonecznym darem, docierającym do naszej atmosfery. Ogromne ilości energii słonecznej zalewają Ziemię, obejmując długości fal tak wyższe, jak i niższe, od pasma dostrzegalnego dla człowieka.
Rachunek za całość energii, którą otrzymaliśmy od Słońca przez 4,6 mld lat:
Oświetlona powierzchnia planety razy ilość promieniowania na metr kwadratowy razy cena w dolarach za wat energii i to wszystko pomnożone przez czas:
2,55×10^14 m^2 x 1,366×10^3 W/m^2 x 3×10^-8 USD/(Wxs) x 1,454×10^17 s = 1,52x 10^27 USD – kwadryliard 520 kwadrylionów dolarów.
Alan Moore konkluduje:
Podczas każdego spółkowania między ludźmi, setki milionów plemników rywalizuje
o jedną komórkę jajową. Przemnóż to przez niezliczone pokolenia i prawdopodobieństwo, że twoi przodkowie żyją, spotykają się. Płodzą tego określonego syna, tę konkretną córkę. W wyniku tego połączenia z setek milionów dzieci konkurujących o zapłodnienie pojawiasz się ty i tylko ty. Wyłonienie tak specyficznego kształtu z tego chaosu niemożliwości jest niczym przemiana powietrza w złoto… To ukoronowanie nieprawdopodobieństwa. Termodynamiczny cud (…) Ale świat jest tak pełen ludzi, tak zapchany tymi cudami, że powszednieją i zapominamy o nich.
Wtóruje mu Richard Dawkins:
Ludzi, którzy potencjalnie mogliby teraz być na moim miejscu, ale w rzeczywistości nigdy nie przyjdą na ten świat, jest zapewne więcej niż ziaren piasku na pustyni. Wśród owych nienarodzonych duchów są z pewnością poeci więksi od Keatsa i uczeni więksi od Newtona.
Wartość każdego człowieka, rozumianego jako ukoronowanie nieprawdopodobieństwa, termodynamiczny cud, porównywalny do przemiany powietrza w złoto: 239 548 022 599 200 000 000 000 – 239 tryliardów 548 trylionów 22 biliardy 599 bilionów 200 miliardów dolarów.
Rob Munafo szacuje liczbę wszystkich „możliwych ludzi” na
3,1 x 10^3 576 838 408. Szansa na posiadanie IQ wysokości 200 lub wyższej jest szacowana jako 1:76 017 000 000. Zatem w potencjale ludzkiego DNA jest zawarta możliwość zaistnienia około 10^3 576 838 397 ludzi genialniejszych od Newtona i Einsteina. Szansa przypadkowego ułożenia nici DNA w taki sposób, by powstało inteligentne życie to 1 do 10 do potęgi 400 000 – taka sama jak to, że będę wygrywał na loterii codziennie przez 15 miliardów lat.
Ile jest warte ludzkie DNA?
Wniosek: Biblioteka genetyczna, która rozwija się na Ziemi jest formą waluty, która nie ma odpowiednika cenowego. Jej wartość daleko przekracza wszystko, co ludzka myśl mogłaby sobie wyobrazić.
Rozważmy istnienie hipotetycznej piany kwantowej, z której wiecznie rodzą się nowe wszechświaty, w nieprzebranej ilości. Logiczna konkluzja matematyczna przewiduje bardzo niepokojący skutek. Inflacja nigdy się nie kończy, co daje nieskończoną liczbę nieskończonych kosmosów.
W nieskończonym wszechświecie wszystko, co jest możliwe, ciągle się wydarza. Ale w nieskończonych wszechświatach, niemożliwe dzieje się właśnie teraz. Każda kombinacja jest możliwa. Jakkolwiek mogło się ułożyć Twoje życie, ktoś taki sam, właśnie je prowadzi. Wszystko, co można wymyślić, wszystko co jest możliwe, zdarzy się nieskończenie wiele razy. Niemożliwe staje się nieuchronne. Niewiarygodne staje się banalne.
W nieskończonym czasie z nieskończoną ilością prób, każdy możliwy wynik, zdarzy się nieskończoną ilość razy. Z logicznego punktu widzenia, każdy wykonuje
w tym momencie nieskończoną ilość pracy, w nieskończonej ilości wszechświatów.
Ile jest warta ta praca i dlaczego mielibyśmy nie korzystać z części jej wartości w ramach kapitału naturalnego, skoro wszystko jest ze sobą połączone łańcuchem przyczynowo-skutkowym?
Nick Bostrom dodaje jeszcze jeden argument:
Stworzenie sztucznej inteligencji stawia wobec ogromnego ryzyka całą resztę ludzkości, która z tego względu uprawniona jest do odszkodowania. Jego wielkość jest tak ogromna, że może ono jedynie przybrać formę przekazania wszystkim udziałów w zyskach, jeśli sprawy przybiorą korzystny obrót.
Zakładając, że obserwowalny Wszechświat jest tak niezamieszkany, jak się wydaje, zawiera on więcej niż jedną pustą galaktykę na każdego żyjącego człowieka. Biorąc pod uwagę astronomiczną wielkość kosmicznego dziedzictwa ludzkości, wydaje się, że człowiek we własnym interesie powinien przedkładać transakcje gwarantujące każdej osobie pewny udział, nawet jeśli każdy z tych udziałów, odpowiada jedynie niewielkiemu ułamkowi całości. Kiedy w perspektywie są tak niesamowite łupy, ważne, by nie zostać na lodzie. Kłopoty mogą się pojawić, gdy Kosmos jest nieskończony lub zawiera absurdalnie wielkie, lecz skończone wartości.
Powyższe przykłady mogą stanowić o sile argumentacji, której celem jest aprobata dla oparcia świata na wartości kapitału naturalnego. Wszystko zależy od zmiany nastawienia do pieniądza, roli człowieka w ekosystemie oraz roli ekosystemu w życiu człowieka. Do wypłaty dywidendy można wykorzystać mechanizmy systemu Bitcoin.
Bitcoinów będzie nie więcej niż 21 milionów. Chodzi o to, by nie wywoływać zjawiska inflacji. Ale jest coś, co zdecydowanie warto rozważyć.
BITCOIN JEST ŁATWO PODZIELNY (TEORETYCZNIE W NIESKOŃCZONOŚĆ, OBECNIE DO OŚMIU MIEJSC PO PRZECINKU), ZATEM NIE MA CO SIĘ OBAWIAĆ, ŻE ZABRAKNIE WIRTUALNYCH MONET.
Co to oznacza?
Można by odwrócić obecne wartościowanie produktów materialnych tak, by ich wartość była określana przez podzielność Bitcoinów.
Im mniejsza ilość zer po przecinku, tym droższy byłby produkt. Wartość najdroższego z nich nie mogłaby przekroczyć 1 Bitcoina. Bitcoin konceptualnie jest podzielny w nieskończoność. Kwestia umowy społecznej, jaki poziom cen ustalimy.
Taki mechanizm mógłby zagwarantować wolność ekonomiczną i zniósłby nierówności, dając każdemu dostęp do dywidendy z tytułu wartości kapitału naturalnego, która pełniłaby także funkcję odszkodowania, o którym pisał Bostrom oraz bezwarunkowego dochodu gwarantowanego. System ten funkcjonowałby do momentu wprowadzenia na masową, dostępną dla wszystkich skalę, rozwiązań związanych ze sztuczną inteligencją oraz nanotechnologią. W dobie rozwoju interfejsów mózg-komputer, mózg-internet, mózg-mózg, dzięki którym w bardzo szybkim tempie każdy będzie mógł sobie przyswajać wiedzę oraz umiejętności, argument za nieprzydatnością, a wręcz zbędnością innych ludzi można obalić bardzo łatwo. Jeśli ja zdobędę dostęp do tych samych kwalifikacji co ty, to w czym będę gorszy od Ciebie? Z czasem dochód gwarantowany z transferów gotówkowych zmieni się w społeczny system powszechnego transferu technologii, wiedzy i umiejętności, na tych samych zasadach, na jakich oparte będzie wypłacanie „dywidendy od majątku wszechświata”.
Jak politycy i przedsiębiorcy mogą to ignorować? I dlaczego to robią? Najwyższa pora odejść od egoistycznej troski o indywidualny interes. Nie ma się już gdzie cofać. Niewykorzystanie tych idei będzie zbrodnią przeciw ludzkości, za którą powinni zostać skazani ci, którzy do niej dopuszczą.
Marcin Kozera
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.