Przypominamy artykuł opublikowany 10 lat temu, wyjaśniający kulisy działań żydowskich w Polsce po wojnie.
red kip
W Polsce wychodzą dzisiaj regularnie dwa tygodniki o proweniencji komunistycznej. Konkurują ze sobą o rząd dusz postPRLowskiej, tak zwanej „inteligencji”. To znaczy tej wyłonionej sztucznie po krwawym rozprawieniu się przez bandę PPR/PZPR-owską z resztkami tej naturalnej polskiej, ocalałej z hitlerowskiego i stalinowskiego pogromu w czasie II wojny światowej. Pierwszym z nich jest wychodząca w Warszawie „POLITYKA”, założona po 1956 roku przez stalinowską frakcję żydowską w łonie PZPR. Frakcja ta znana była jako stadnina „Puławian”. Druga frakcja stalinowska w PZPR, zwana „Natolińczykami”, długo takiego tygodnika nie posiadała.
„Natolińczykom” długo nie udawało się takiego teoretycznego tygodnika utworzyć, nawet po 1968 roku, kiedy to w kolejnym biegu rozstawnym do władzy zepchnęli stalinowską frakcję żydowską na boczny tor i zdobyli jakoby pełnię władzy aż do 1989 roku, tj. do czasu „okrągłego stołu”.
Trochę genezy
„Puławianie”, czyli stalinowska stadnina żydowska w PZPR, nazywali „Natolińczyków” „Chamami”. „Chamy” odwdzięczali się im, nazywając „Puławian” „Żydami”. I tutaj należy podkreślić, że obie nazwy bardzo trafnie oddawały rzeczywistość personalną w PZPR. Ukazywały również, z jakiego gatunku ludzkiego tworzona była władza ludowa i późniejsza tzw. „inteligencja” PRL-owska.
Przed 1989 r. część poststalinowskiej frakcji „Chamów” wydawała w Poznaniu niewielki nakładem tygodnik „WPROST”. Po 1989 r., kiedy to stadnina „Chamów” ułożyła się z poststalinowską stadniną „Żydów” przy „okrągłym stole” w sprawie dopuszczenia tej ostatniej do władzy, tygodnik „WPROST” został przeniesiony do Warszawy i odtąd zaczął konkurować z „POLITYKĄ” o rząd dusz w Polsce.
Stadnina polityczna, która wydaje „POLITYKĘ”, w ramach zabiegów o ukrycie swojej genezy i rzeczywistego oblicza ideowego, wpuszcza na swe łamy postnatolińczyków, żeby mieć swoich „Chamów”. Ma to rozwiewać u ludzi podejrzenia, że tygodnik ten narzuca Polakom filosemityzm, idee żydowskie i że jest prożydowski w ogóle.
Z tych samych przyczyn, tyle że odwrotnych, tygodnik „WPROST” ma swojego Żyda. Funkcję tę pełni Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce, obecnie wykładowca żydologii na uniwersytetach w Warszawie i Tel Avivie.
W numerze 2 „Wprost”, z 13 stycznia 2008 r., były ambasador Izraela w Polsce wystąpił w roli fabrykanta. Komentując książkę „Strach” Grossa, fabrykuje kłamstwa i mity, które próbuje następnie sprzedać Polakom. Swój komentarz (s. 118) zaczyna następująco: „JAN TOMASZ GROSS, wybitny amerykański historyk i politolog, pochodzi z Polski. On i jego rodzina zostali stąd wypędzeni”. Prawdą jest, że J.T. Gross pochodzi z Polski. Większość Żydów amerykańskich pochodzi z Polski albo z Rosji. Gross i jego rodzina nie zostali wypędzeni z Polski. Wyjechali sami na własne życzenie. Rodzina Grossa była członkiem bandy komunistycznej spod znaku PZPR, rządzącej Polską z sowieckiego nadania. Innymi słowy: była to banda komunistycznych kolaborantów stalinowskich. A więc wiemy, do jakiej rodziny przynależał J.T. Gross.
W 1968 r., kiedy władza Gomułki wyraźnie słabła, obie frakcje stalinowskie w PZPR rozpoczęły bieg rozstawny do uchwycenia władzy w PRL. J.T. Gross był wtedy studentem II roku socjologii na Uniwersytecie Warszawskim i towarzyszem Adama Michnika. Wraz z nim i wieloma innymi z tej samej stadniny, organizował poparcie polityczne dla stalinowskiej frakcji żydowskiej w PZPR. Czyniono to pod hasłem „obrony Mickiewicza”, „wolności demokratycznych”, ale i (a może przede wszystkim?!) – „Zambrowski do biura!”(Czyli do Politbiura, tzn. do władzy). Ta sprawa jest dobrze udokumentowana zarówno w Polsce jak i na Zachodzie.
Kto jest kim, przeciwko czemu…
Roman Zambrowski, Hilary Minc, Jakub Berman i wielu innych, to przedstawiciele stalinowskiej frakcji żydowskiej. Po 1956 r. wielu z nich zostało pozbawionych wysokich stanowisk w aparacie władzy. Jeszcze więcej komunistów żydowskich usunięto ze stadniny trzymającej władzę w PRL, w roku 1968. Duża część tych ludzi opuściła PRL, udając się do Izraela (głównie ci z UB i LWP). Inni, kierując się względami ekonomicznymi (za pieniędzmi), udali się na Zachód. Wszyscy byli jednako „wypędzeni” z Polski. Ani lepiej ani gorzej od Grossów. Ci, co chcieli wyjechać, opuszczali Polskę. Ci, co chcieli zostać, nie wyjeżdżali. Adam Michnik, Antoni Zambrowski, (syn Romana), Bronisław Geremek, Anatol Fejgin, Józef Różański, Luna Brystygierowa i cały szereg innych komunistycznych notabli oraz synalków i cór stalinowskich bossów, skupionych dzisiaj między „Gazety Wyborczej” i „Polityki”, tworzących obóz michnikowski, zostali w Polsce. Inni natomiast, jak np. bracia Smolarowie wyjechali, a potem wrócili do Polski po „okrągłym stole”. Zresztą, jak ludzie typu J.T. Grossa, bywali „wypędzani” z Polski, ilustruje najlepiej Alicja Zawadzka-Wetz w swej pracy pt. „Refleksje pewnego życia” (wydanej w 1967 r. w Paryżu przez „KULTURĘ”, w serii „Dokumenty”). Na s. 100 – 101 przytacza takie oto wydarzenie – cytuję:
„W tym okresie, jako przedstawiciel partii, opiekowałam się organizacją partyjną w „Locie”. Na jednym zebraniu wystąpił młody chłopak, pracował zdaje się w administracji. Oznajmił, że chce wyemigrować do Izraela. Na sali rozległy się głosy: „wyhodowaliśmy żmiję. Wiadomo, Żydek…” Nie mogę znieść tego zdrobniałego słowa, które jest dla mnie odpowiednikiem obelgi. Uniosłam się, nawymyślałam ludziom od rasistów i zakończyłam zebranie. Potem rozmawiałam długo z tym chłopcem, używając wszelkich argumentów, żeby pozostał, że tylko w ten sposób może uratować honor Żydów. Słuchał mnie z wielkim bólem.
Mówił, że czuje się Polakiem, że Polska jest jego ojczyzną, ale upierał się przy wyjeździe.
Wyrzucono go z partii. Wyemigrował. Później dowiedziałam się, że jego matka była odpowiedzialnym pracownikiem Bezpieczeństwa. Nie najważniejszym zresztą, jednak z anonimowej armii znienawidzonych ludzi. Syn nie mógł znieść tej sytuacji, nie był zdolny postawić własnej matki pod pręgierz opinii. Kiedy to zrozumiałam, wstydziłam się mojej rozmowy i moich argumentów. Ten chłopak miał rację”. Koniec cytatu.
Zanim pójdziemy dalej, mała dygresja: Czy w oparciu o powyższe wydarzenie nie jest łatwiej zrozumieć gwałtowny opór obu stadnin PZPR-owskich wobec dekomunizacji a zwłaszcza lustracji?! Prym na tym froncie wiodła „Gazeta Wyborcza” A. Michnika. Ale czy można się temu dziwić?! Na przykład Barbara Toruńczyk to córa płk. Henryka Toruńczyka, twórcy PRL-owskich oddziałów NKWD w 1944 r. Były one powołane do bezwzględnego rozprawienia się z polskimi organizacjami niepodległościowymi, czyli z AK i NSZ. Henryk Szlajfer, to syn Ignacego, oficera UB. Stefan Meller, syn oficera osławionej Informacji Wojskowej, Konstanty Gebert (David Warszawski) z „Gazety Wyborczej”, syn Bolesława, współzałożyciela KP USA, agenta NKWD ps. „Ataman”, czy Adam Michnik, syn KPP-owców żydowskich, przywleczonych do Polski przez stalinowskie wojska bolszewickie. Takich przykładów można przytoczyć setki i tysiące. Pomyślmy tylko, co byłoby, gdyby wyszło na światło dzienne, kim byli przodkowie, dziadkowie, tatusiowie i mamusie dzisiejszej nowej klasy rządzącej w Polsce?
Żeby nie było nieporozumień, należy tu wspomnieć, że Autorka „Refleksji pewnego życia”, polska Żydówka, przeżyła piekło hitleryzmu, ukrywając się z matką w Rembertowie. Po wojnie była wieloletnią dziennikarką Radia od początku PRL. Zaczynała swą działalność propagandową na rzecz bolszewizmu stalinowskiego w Polsce już w Lublinie w 1944 roku. Była członkiem PPR-PZPR i sowietyzatorem Polski do chwili wyjazdu z PRL w 1962 r. Żyła zatem w „gnieździe os” w okresie intensywnej sowietyzacji naszego kraju, zwanym „okresem błędów i wypaczeń” socjalistycznych.
Dwa antysemityzmy
Polsko-amerykański Żyd J.T. Gross, w swych pseudohistorycznych paszkwilach przedstawia Polaków jako notorycznych antysemitów; ludzi złych dla Żydów. Zyd izraelski Sz. Weiss, przyklaskuje mu gorąco: Gross został z Polski „wypędzony”. Ma się rozumieć: to „polski antysemityzm” wypędził Grossa z Polski. Natomiast polska Żydówka, A. Zawadzka-Wetz widziała dwa źródła powojennego antysemityzmu w Polsce. Wskazuje, że jeden, ten negatywny, to ten odgórny, płynący z Kremla. Natomiast drugi antysemityzm, ten pozytywny, to – cytuję:„… zdrowa reakcja społeczeństwa polskiego na akty gwałtu, bezprawia i terroru, których wykonawcami, z konieczności, czy też z przekonania byli w przeważającej mierze Żydzi. To oni, właśnie ci przedwojenni komuniści, którym udało się przetrwać okres wojny w Związku Sowieckim, objęli później najbardziej odpowiedzialne stanowiska w aparacie bezpieczeństwa, czy propagandy. To oni w oczach Polaków byli odpowiedzialni za całe zło, za ludzkie cierpienia w okresie stalinizmu. Nie można się takiej reakcji dziwić. Ci ludzie powinni byli odejść. Nie dlatego, że przypadkowo byli Żydami, ale dlatego, że ponosili obiektywnie odpowiedzialność – jako komuniści i jako polscy obywatele – wobec swych rodaków.
Cała trudność działania w tym okresie polegała na tym, że trudno było oddzielić dwa krzyżujące się wówczas nurty antysemityzmu: ten, niedobry, który przyszedł z góry, i ten zdrowy, oddolny, który był antysemityzmem w takich tylko granicach, gdy odpowiedzialni za przeszłość i bezprawie byli Żydami”.
Szewach Weiss maluje autora antypolskiego paszkwilu „Strach”, jako „wybitnego amerykańskiego historyka i politologa”. Gross jest tak samo „amerykański”, jak i „polski”. A każdy i tak wie, że żydowski. To się słyszy trochę jak Radio Erewań, ale to tylko Szewach Weiss. J.T. Gross nie jest z wykształcenia historykiem, lecz socjologiem. „Historykiem” i „politologiem” stał się na zamówienie żydowskich organizacji w USA takich, jak AIPAC, ADL (Anti-Defamation League), i podobnych, włącznie z rabinem Hier i jego Centrum-Wiesenthala. Do tego grona należy też Daniel Goldhagen, Elie Wiesel, Alan Dershowitz i paru innych tego samego pokroju „wybitnych” i „uczonych”. Ich wybitność jest tworzona sztucznie przez członków tej samej mafii, którzy celowo i metodycznie „wybijają” się nawzajem do góry. Celem tej przewrotnej reklamy i propagandy są głównie młodzi i naiwni i ludzie mali rozumem. Pod jednym wszakże względem są oni wybitni: jako hochsztaplerzy, chucpiarze, cyniczni kłamcy, krzykacze i manipulatorzy propagandowi. To nie tylko ja ich tak widzę. To również prof. Norman Finkelstein.
Kto mordował
W innym miejscu Sz. Weiss pisze, że: „… w najnowszej książce „Strach” Gross przytacza mnóstwo faktów na temat pogromu kieleckiego”. I zaraz dalej, że jest: „To niewygodna prawda”. Pytanie: dla kogo?! To prawda, że Gross przytacza mnóstwo czegoś na wzór „faktów”. A niektóre, nawet wyglądające na fakty, nasuwają pytanie: jaka jest ich wartość faktyczna? Radio Erewań znajdzie w tej książce dużo materiału do nowych doniesień. Jeżeli zaś chodzi naprawdę o „prawdę” o pogromie kieleckim i innych pogromach tego czasu, to, powiedzmy wprost: zna ją najlepiej Ben Gurion i przywódcy żydowskich organizacji terrorystycznych „Irgun”, „Haganah” i bandy Sterna, które w brutalny i bestialski sposób dokonywały szeroko zakrojonych czystek etnicznych na terenie Palestyny.
Weiss pisze, że w ciągu 60 lat powstało wiele mitów wokół tego (kieleckiego) wydarzenia. I że powstały na ten temat różne teorie. Po czym zaraz oznajmia: „ I co z tego? Kto i dlaczego wysłał morderców – to jest oczywiście kwestia polityczna”. Jednakże to nie ma dla Weissa znaczenia: „… najważniejsze pozostaje to, kto mordował”. Aha, Weiss-Cwaniak. Szybko zabezpieczył się na wypadek, gdyby wyszło w przyszłości, że to inni wysyłali morderców. To, co ważne jest dla Weissa, to żeby jego klienci kupili od niego towar: „nie ważne, kto i dlaczego wysłał morderców”.
Zapamiętajmy jednak sobie, że najważniejsze dla niego jest to, KTO MORDOWAŁ.
Do powstania państwa jako bytu politycznego, potrzebne jest terytorium. Aby móc ogłosić powstanie państwa Izrael, Żydzi musieli wejść w posiadanie terytorium na terenie Palestyny arabskiej. Mogli to osiągnąć tylko poprzez dokonanie czystki etnicznej na wybranym obszarze. Strategia D. Ben Guriona (jego agentem w Polsce w latach 1944 – 1952 był Adolf Berman, brat osławionego komunisty i nadUBeka Jakuba Bermana) i żydowskich organizacji terrorystycznych (Irgun, Haganah i bandy Sterna) szła w dwóch kierunkach: jeden, to czystka etniczna poprzez masowe mordowanie miejscowej ludności, stosowanie szeroko zakrojonego terroru, mającego na celu wymuszenie na tubylcach masowych ucieczek z terenów przez nich zamieszkałych. Celem terroru było sianie strachu, paniki, niepewności jutra i ryzyka utraty życia. Żydzi dopuścili się wówczas ogromnych okrucieństw, dokonanych tuż po zakończeniu II wojny światowej. Ale o tym później.
Plan „D”
Wyczyszczenie określonego obszaru z ludności nie załatwiało przecież sprawy. Celem tych działań nie było bowiem stworzenie pustyni. Dlatego drugim kierunkiem było naganianie na ten teren innej ludności – żydowskiej. Prof. N. Finkelstein przypomina w swej książce pt. „Beyond Chutzpach: On the Misuse of Ati-Semitism on tfe Abuse of History”, że naganianie Żydów do Palestyny odbywało się często drogą stosowania „brutalnych środków działania”. I że exodus Żydów na oczyszczone z Arabów tereny wymuszano drogą stosowania PROWOKACJI i często PRZEMOCY (podkreślenia moje – W.G.).
Naeim Giladi w swej książce pt. „ Ben Gurion´s scandals: How the Haganach & the Mossad eliminated Jews” ukazuje, na przykładzie zniszczenia najstarszej na świecie społeczności żydowskiej w Iraku, jak przebiegało naganianie Żydów do Palestyny. W Iraku został zredagowany Talmud Babiloński. Irak był przez wiele stuleci uznawany za duchowe centrum społeczności żydowskiej. Ta społeczność została w 1946 roku wyrwana z korzeniami i zniszczona. N. Giladi pisze, że syjoniści w Iraku dokonali – na polecenie specjalnych służb żydowskich organizacji – terroru przeciw irackiej społeczności żydowskiej, prowokując tym falę uciekinierów do Palestyny. Czy to przypadek, że w tym samym czasie miały miejsce antyżydowskie akcje w Rzeszowie, w Krakowie i w Kielcach w Polsce? A także na Słowacji, na Ukrainie i na Węgrzech?
Dużo zamieszania wśród apologetów żydowskich wywołała książka izraelskiego historyka, Ilan Pappe, pt. The Ethnic Cleansing of Palestine” (wyd. Oneworld, Oxford 2006). Autor dotarł do dokumentów wykazujących, że Ben Gurion i jego wspólnicy już przed II wojną św. zaplanowali czystkę etniczną na terenie Palestyny. Jej momentem kulminacyjnym był „Plan D” w 1948 r. na krótko przed proklamowaniem powstania państwa Izrael. Oczywiście, I. Pappe został za to obszczekany w prasie żydowskiej i okrzyczany żydożercą w prasie anglojęzycznej, kontrolowanej przez Żydów.
Metoda skuteczna, ale nieludzka
Zbrodnie i okrucieństwa żydowskie dokonane na cywilnej ludności arabskiej, wyspecyfikował Benny Morris w swej książce pt. „The Birth of the Palestynian Refugee Problem” i w „1948 and After”. Dużo można też znaleźć w prasie zachodniej z doniesień Agencji Reutera z Palestyny w latach 1945 – 1948. (Uwaga! W Polsce może być trudno znaleźć te informacje, bo prasa PRL-owska i agencje informacyjne były w tym okresie pod kontrolą żydowską). Ja tutaj ograniczę się tylko do przytoczenia paru przykładów.
Jak już wspomniałem, dla oczyszczenia terenu z miejscowej ludności, Żydzi stosowali ślepy i dziki terror wobec ludności cywilnej, siejąc swymi działaniami strach, zgrozę i panikę.
Terroryści żydowscy z IZL (Irgun Zvai Le´ummi) bez ostrzeżenia rzucali bomby na targowiska arabskie i na ludzi czekających na przystankach autobusowych. Bandziory z Irgunu dokonywali regularnie zbrojnych wypadów na wybrane przypadkowo wsie arabskie, mordując miejscową ludność bez wyjątku. Wyłapywali w jednej osadzie kobiety w zaawansowanej ciąży, przywiązywali je łańcuchami do jeepów i ciągnęli przez ulice innej wsi przy akompaniamencie dzikich wrzasków, serii z karabinów maszynowych i wybuchów rzucanych na wszystkie strony granatów. Takich okrucieństw, przywiązywania ciężarnych kobiet łańcuchami do samochodów i włóczenia nimi po ulicach, nie dopuszczali się ani naziści ani bolszewicy. Nie ma się zatem co dziwić, że przy takich barbarzyńskich ekscesach żydowskich bezbronna ludność arabska wpadała w panikę i uciekała na śmierć i życie, jak najdalej „od pijanych wariatów, którym dano do ręki karabiny maszynowe i bomby” – jak określali tychże Żydów starzy Arabowie palestyńscy. Tu trzeba przyznać, że była to skuteczna metoda oczyszczania terenów z niepożądanej ludności. Ale czy była ludzka?
Zapomniane zbrodnie
Dobrze udokumentowana jest też masakra ludności arabskiej w Deir Yassin, dokonana przez IZL i LHI. Cała miejscowość została zrównana z ziemią. Jej mieszkańcy wymordowani. Jeden z miejscowych Żydów, który zwiedził miejscowość parę godzin później, opowiedział, że masowego mordu dokonali ludzie z IZL i LHI, którzy najpierw zaaresztowali wszystkich obecnych mężczyzn, po czym załadowali ich na samochody ciężarowe, obwozili po okolicy, by potem wrócić i wymordować ich seriami z karabinów maszynowych. Ale wszystkich złapanych przedtem poddali gruntownej rewizji, w tym kobiety, dzieci i starców, rabując ich z pieniędzy i biżuterii. Całe rodziny – w tym kobiety, dzieci i starcy – zostały wymordowane. W wielu miejscach leżały hałdy trupów.
Za inny przykład żydowskiego barbarzyństwa i okrucieństwa niech posłuży masowy mord dokonany w październiku 1948 r. na ludności Ad Dawayjma, gdzie liczba ofiar sięgnęła kilkuset zabitych. Jeden ze świadków (Żyd) masakry ludności w Ad Dawayjma zdał relację z przebiegu wydarzenia. Mordowano wszystkich, którzy ukazali się na celowniku: mężczyzn, kobiety, dzieci i starców. Nikogo nie oszczędzano. Dzieci mordowano, roztrzaskując ich głowy kijami. Złapane stare kobiety umieszczono w jednym z domów, który potem wysadzono w powietrze razem z nimi. Jeden z członków organizacji, które dokonały mordu, chwalił się, że zgwałcił młodą dziewczynę a potem ją zastrzelił. Złapaną młodą kobietę z niemowlęciem na ręku zaciągnęli do sprzątania placu, gdzie „bohaterowie” żydowscy mieli spożyć posiłek. Po dwóch dniach zastrzelili ją i niemowlę. Prof. N. Finkelstein przytacza (za pracą B. Morrisa) wypowiedź jednego z oficerów izraelskich, ilustrującą mentalność Żydów i nastroje w żydowskich oddziałach militarnych: „- Kiedy mogę zabić Araba – to jest to cała przyjemność”. Tutaj słyszy się echo: Jak zabiję kapitalistę, wyzyskiwacza, kułaka etc., to cała przyjemność! Skąd my to znamy? Kto to wznosił takie okrzyki w Rosji i w PRL w okresie intensywnej budowy socjalizmu?!
Można tu przytoczyć dużo więcej przykładów żydowskiego bestialstwa, barbarzyństwa i okrucieństwa. Ale nie o to chodzi. Chodzi o ukazanie, jacy Żydzi są „czyści” i do czego są zdolni. A przy okazji nasuwa się tu pytanie:, czym zbrodnie żydowskie różnią się od zbrodni w Jedwabnem?
No i tu chyba będzie na miejscu przypomnieć stwierdzenie Grossa i Weissa: kto wysyłał żydowskich morderców do okrutnego mordowania niewinnych i bezbronnych dzieci, kobiet, starców i mężczyzn arabskich – to jest oczywiście kwestia polityczna. Ale na poziomie ludzkim: dobra i zła, solidarności i nienawiści, humanizmu i barbarzyństwa, najważniejsze pozostaje to, kto mordował.
…………………………………….
Po wojnie czerwcowej w 1967 roku, na terenach okupowanych, Izrael notorycznie stosuje – przy akceptacji amerykańskich i europejskich organizacji żydowskich – politykę zbiorowej odpowiedzialności wobec ludności arabskiej. Jest to polityka, którą praktykowali bolszewicy i naziści na terenach okupowanych. Na jakim poziomie cywilizacyjnym znajdują się dzisiaj Żydzi i państwo Izrael? W jakim towarzystwie znajdują się Żydzi w roku 2008? Czy Szewach Weiss widzi to wszystko?
Władysław Gauza
Polskie Jutro
http://www.kworum.com.pl/art1476,szewach_weiss_i_niewygodna_prawda.html
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.