Żyjemy jakby w dwóch światach: w świecie rzeczywistości (oczywistości rzeczy), w którym jest chleb, są buty, mieszkania, wychowanie dzieci, gotowanie, uczenie, leczenie oraz w świecie znaków, symboli gdzie są słowa, pieniądze, kredyty, czeki, obligacje, opcje, kontrakty, fundusze pochodne, pożyczki od pożyczki – coraz to wyższego rzędu abstrakcje.
W świecie rzeczywistym są dzieci nakarmione, ubrane, dobrze wychowane, idące w życie z ufnością, gdyż były otoczone troską i miłością.
W świecie znaków praca matek w rodzinie to towar o wartości zerowej, bo nikt nie jest gotów zań płacić, czynnik nie uwzględniany przez ekonomię (choć jego realna wartość np. w Kanadzie liczy się na dodatkowe 40 % produktu krajowego brutto).
W świecie znaków zabiera się zatrudnionym część ich owoców pracy, aby dać je niezatrudnionym, podczas gdy w świecie rzeczywistym nadwyżki kumulują się, a rezerwy pozostają nie wykorzystane.
W świecie gdzie liczą się przede wszystkim wartości realne, podaż znaków dostosowuje się do możliwości realnych.
W świecie gdzie liczą się przede wszystkim znaki, możliwości realne przykrawa się do możliwości opodatkowania.
W świecie znaków banki dzierżą w ręce pióro, które może dawać lub odmawiać, warunkować, zmniejszać i zwiększać prawo do produkowania czy otrzymywania wyrobów. Natomiast rządy, reprezentujące tych co tworzą realne wartości, mają w ręku pióro do podpisywania długów, po czym muszą odbierać twórcom wartości realnych ile się da owoców ich pracy, aby spłacać niekończące się długi.
W świecie rzeczywistym pociągi przewożą tylu pasażerów ile rzeczywiście mogą.
W świecie znaków pociągi jeżdżą prawie puste, bo brak dostatecznej ilości znaków wolnych miejsc.
W świecie znaków fabryka pełna wykwalifikowanych ludzi, maszyn, mająca zamówienia, nie może produkować z powodu sztucznego zadłużenia, z braku kredytów obrotowych – znaków które jej sztucznie odebrano, więc jej wartość wynosi ile kto da, np. symboliczną złotówkę.
W świecie realnym społeczeństwo wspiera kredytem swych rzeczywistych możliwości przedsięwzięcia odpowiadające na życiowe potrzeby i dba o zachowanie i pomnożenie rzeczywistego narodowego kapitału.
W świecie znaków osobnik mający w banku amerykańskim kredyt, z którego zobowiązał się nie korzystać, jest inwestorem strategicznym, a załoga pragnąca przejąć zakład, mając wysoki potencjał produkcyjny i zamówienia, przegrywa z braku znaków.
W świecie znaków można zysk wypracowany przez społeczeństwo zapisać mu jako dług i obciążyć je z tego tytułu wciąż rosnącymi podatkami.
W świecie rzeczywistym można rozdzielić wszystkim nadwyżkę produkcji niezakupionej jako dywidendę od zbiorowego gospodarowania, przy czym – dzięki pieniężnym znakom – jest wolny wybór co kto chce sobie z tego wziąć.
W świecie rzeczywistym bogactwo wzrasta przez inwestowanie w rozwój świata rzeczywistego. W świecie znaków, najbardziej opłacalną inwestycją jest „inwestycja” w znaki, spekulacja znakami.
W świecie znaków karze się fałszerzy pieniędzy, jednocześnie kreując – w pełnym blasku prawa – mnóstwo fikcyjnego pieniądza na giełdowe operacje.
W świecie znaków giełda jest pasjonującą „grą o sumie zerowej”.
W świecie rzeczywistym jest niepomierne bogacenie się nielicznych i ruina wielu, bankructwa, bezrobocie i zapaści gospodarki jak w latach 30-tych (w USA) i obecnie (np. w Meksyku i w całej Ameryce Południowej).
Nie odróżniamy dostatecznie tych dwóch światów, mylimy je, mieszamy symbole i wartości realne, mówimy, że coś co jest – nie istnieje, ponieważ nie posiada odpowiedniego znaku.
O świecie obfitości i rzeczywistych rezerw mówimy, że jest pusty, a z pustego i Salomon nie naleje, choć pusty jest tylko magazyn znaków, a nie magazyn rzeczy, rąk do pracy i umiejętności.
W świecie znaków mówimy, że trzeba zabrać z talerza Janowi aby dać Pawłowi, choć w świecie rzeczywistym pożywienia starczy dla obu.
W świecie znaków ziarno ma sens o tyle o ile da się na nim zarobić.
W świecie rzeczywistym liczy się zaspakajanie głodu.
W świecie znaków przy pomocy słowa „kocham” i innych gładkich zwrotów można odebrać komuś cześć, radość życia, możliwość dobrej egzystencji.
Te dwie dziedziny wyznaczają jakby dwa krańce skali: od pełnego wykorzystania ludzkiego potencjału aż do jego całkowitego skorumpowania.
Manipuluje się światem rzeczywistym poprzez symbole, praktykując jakby współczesną magię finansową. Naturę tej magii dobrze oddaje wypowiedź noblisty, Fryderyka Soddy’ego.
Czy w naszych czasach niewiary w cuda w świecie fizycznym można by znaleźć większy dziwoląg od tych instytucji, które jakoby pożyczają pieniądze, lecz ich nie pożyczają, ale tworzą? A gdy się je im zwraca – unicestwiają je? Którym udało się zrealizować tym samym niemożliwy fizyczny cud, aby nie tylko dostać coś za nic, ale ponadto otrzymywać z tego tytułu niekończące się odsetki?
(Prof. F. Soddy, A Statement of the World Problem from the Standpoint of the New Economics, Oxford 1931)
Strzeżmy się mylenia znaków, symboli ze światem rzeczywistym. Sprawdzajmy, czy w istniejącej rzeczywistości odpowiadają zgodne znaki:
Czy akcja warta nominalnie 100 i sprzedawana po 150 ma za sobą pokrycie rzeczywistych możliwości, majątku – czy tylko spekulacyjne oczekiwania;
Czy inwestycje są inwestycjami rzeczywistymi, czy powiernicy nie są rabusiami, czy kapitał jest realnym bogactwem, a nie fikcją;
Czy za wzniosłym słowem obecna jest prawdziwa gotowość do odpowiednich zachowań;
Uczmy się rozważać każdą sytuację w odniesieniu do niesymbolicznej rzeczywistości.
Szczęsny Zygmunt Górski
Wypowiedź na seminarium Forum Inżynierów Polskich „O nowy model gospodarczy Polski”, Warszawa 1.4.1995,
Dwumiesięcznik „Obywatel” 4(8)2002, s. 79.
„Zielone Brygady” 11 – 12 (213 – 214 ) 2005, s.5
Opublikowano za: http://szczesnygorski.pl/ekonomicznepanstwo-opiekuncze/bogactwo-rzeczywistosc-i-znaki/
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.