Prawo przyczynowo –skutkowe istnieje, a najbardziej odczuwalnym dowodem w skali dużej zbiorowości narodu jest obecna sytuacja w Polsce, będąca „PLONEM” „ZASIEWU” zapoczątkowanemu radykalnie w czasie strajków solidarnościowych w 1980 r. i kolejnych latach.
ABSURDALNOŚĆ postulatów strajkujących robotników obnaża w poniższym artykule komentatorka NANA (komentarzu do poprzedzającego artykułu o porozumieniach robotników z rządem ze Szczecina, Jastrzębia Zdroju i Gdańska), który z uwagi na wagę merytoryczną, celność i rzetelność argumentacji, chociaż gorzkiej ( prawda jest jak gorzkie wino: psuje smak, ale poprawia trawienie) postanowiliśmy zamieścić jako odrębny artykuł w kontekście 5 tekstów poprzedzających – dotyczących tej problematyki.
Autorka nie posiada formalnych „kwitów dyplomowych” wykształcenia, ale dowodzi na naszych łamach nie raz, że dużo ważniejsze niż formalne wykształcenie jest samodzielne i odważne myślenie oraz „chodzenie” własnymi ścieżkami, jak kot, zamiast autostradą w stadzie, na czele z wilkami w „owczej skórze”, często jeszcze w „świątobliwej aureoli”.
Stadem na autostradzie niestety chadzali robotnicy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku i tak obecnie „chadza” większość społeczeństwa, co dokumentuje m.in. wprowadzenie do zasadniczego tekstu w artykule: KULISY STRAJKU W STOCZNI GDAŃSKIEJ – POCZĄTKU „KOLOROWEJ REWOLUCJI SOLIDARNOŚCIOWEJ”.
Porażające w tym tekście o kulisach strajku w Stoczni Gdańskiej jest to, że jej uczestnicy licytują się między sobą i nie mają żadnego poczucia odpowiedzialności, co do absurdalności swoich żądań i ich obecnych konsekwencji dla Polaków i Państwa Polskiego. W tym kontekście polecamy do przypomnienia lub przeczytania najbardziej zwięzłe i całościowe merytorycznie opracowanie o skutkach transformacji w Polsce Zbigniewa Dąbrowskiego członka zarządu KIP: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/zbigniew-dabrowski-transformacja-ustrojowa-w-demokracje-kolonialna-2/
Animatorzy, doradcy i mocodawcy NSZZ „Solidarność” w większości zdawali sobie sprawę z możliwych konsekwencji tego ruchu przemian, natomiast zdecydowana większość aktywistów związku, mimo posiadanych „kwitów dyplomowych”, wykazała się „pomrocznością jasną” o wiele większą niż prosty elektryk Lech Wałęsa, któremu się to przypisuje i z którego chcą zrobić “kozła ofiarnego” za skutki “kolorowej rewolucji solidarnościowej”.
Na pocieszenie należy stwierdzić, że prawo przyczynowo-skutkowe działa w czasach obecnych dużo szybciej niż kilkadziesiąt lat temu. Jest to temat do rozwinięcia i wyjaśnienia w innym czasie. Syntetycznie ujmiemy to następująco: Ci którzy sieją „zło” zbierają „plony” na własnej „skórze” dość szybko po zasiewie, często sobie tego nie uświadamiając, że to co zrobili innym – wraca do nich jak bumerang i uderza „między oczy”, tak samo jak strajki, absurdalne żądania i rozwalanie państwa mści się na nich i większości społeczeństwa od początku transformacji w demokrację kolonialną . Także Ci którzy sieją „dobro” w interesie wspólnotowym, doświadczają tego samego we własnym życiu.
Polecamy to ku przestrodze, zwłaszcza tych, którzy uważają, że „ludek głupi ( czytaj – Polacy!!!)to kupi”. „Można oszukiwać kilka osób cały czas, albo wszystkich jakiś czas, ale nie można oszukiwać wszystkich ciągle !!!”
Redakcja KIP
NANA: Życie jak w piosence: ”NA DEPTAKU W CIECHOCINKU”
Tego powyższego na poważnie brać nie można, więc jako dobry wstęp, na początek by się właściwie nastroić, zanućmy wspólnie:
Na deptaku w Ciechocinku
Parlando: ha ha ha ha ha ha haaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!
Na deptaku w Ciechocinku, gdy ja
Stanę przy fontannie, to wiem, że gra
Wszystko, panie, na tym świecie ma
Sens głęboki Ciechocinek zna
Na deptaku w Ciechocinku się wie
Że o ludziach można dobrze i źle
Mówić w kółko, jak fontanna taka,
Sączyć temat całe dnie
A dokładnie światu, panie, tak się przyjrzeć
To aha ha ha ha
A ze śmiechu, panie, można nieraz umrzeć
Bo aha ha ha ha
Czy doprawdy państwa nigdy nic nie śmieszy
Bo aha ha ha ha
Mówią, że kto śmieje się nie grzeszy
Jest zdrowszy i lepszy
Mówią że kto patrzy a nie widzi
To z takiego szydzi świat
Na deptaku w Ciechocinku pan ma
Samo życie albo nieraz i dwa
Serca, które jak solanka ta
Biją, choć tu wszystko słono masz
Na deptaku w Ciechocinku od lat
Płynie życie, woda, ludzie i czas
Wreszcie byłoby pomyśleć o tym
By podleczyć tu i świat
A dokładnie światu, panie, tak się przyjrzeć
To aha ha ha ha
A ze śmiechu, panie, można nieraz umrzeć
Bo aha ha ha ha
Czy doprawdy państwa nigdy nic nie śmieszy
Bo aha ha ha ha
Mówią, że kto śmieje się, nie grzeszy
Jest zdrowszy i lepszy
Mówią, że kto patrzy, a nie widzi
To z takiego szydzi świat
Aha ha ha ha
Aha ha ha ha
Mówią, że kto śmieje się, nie grzeszy
Jest zdrowszy i lepszy
Mówią, że kto patrzy, a nie widzi
To z takiego szydzi świat
https://www.youtube.com/watch?v=ARHRk25r-gA
A TERAZ ZRÓBMY GROŹNE MINY I ZAPYTAJMY: JAK TO MOŻLIWE, ŻE NAMI RZĄDZĄ ŻYDZI? :))))))))))))))))))
No to lećmy po kolei po tych kwiatkach :))))))))))) :
„Międzyzakładowy Komitet Strajkowy apeluje do wszystkich załóg zakładów pracy o podjęcie wszelkich starań zmierzających do nadrobienia w jak najkrótszym czasie strat, jakie gospodarka narodowa poniosła w wyniku przestoju w pracy.”
– jakie były to straty, które możliwe było nadrobić?
– A no, po pierwsze, niedotrzymane umowy handlowe z zagranicznymi kontrahentami i kary za to do zapłacenia
– Po drugie: chleb, którego brakowało na rynku nie był zjedzony, a wiec wypiekanie zamiast jednego bochenka – dwóch nic nie dało
– Po trzecie: zniszczony materiał do produkcji czy to spożywczej czy chemicznej oraz pozostałej nie dał się nijak zrekonstruować, a więc strat nie można było zniwelować i szło to w miliardy złotych
– Demoralizacja spowodowana strajkami, w postaci „ja nic nie muszę a oni (rząd) muszą” przyczyniła się do zaniechania myślenia w kategoriach dobra wspólnego i powodowała dalszą dewastację mienia społecznego i masową kradzież własności państwowej; nikt nie miał zamiaru oddawać tego, co ukradł czując się bezkarny pod skrzydłami solidurnowatych prostaków i konieczne było dostarczenie surowców – nie wiadomo skąd, bo i skąd? Skoro wszystko było wysabotowane i zniszczone od igieł do strzykawek w szpitalach po śrubki w fabrykach?
Więc rząd socjalistyczny zmuszony był przynajmniej sam się ratować urządzając tych, którzy się do czegokolwiek nadawali; nasz polski Naród wykazał się kompletnym i permanentnym brakiem rozumu, a więc choć prowadzono pertraktacje, to musiały mieć one charakter taki, jak rozmowa psychiatry z wariatem.
No to rzućmy okiem na następna łączkę:
„36 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Szczecinie”
„Powołać wolne i niezależne od Partii związki.”
– czyli jakie? Czym miały by się one kierować? I kto miałby nimi dowodzić i to tak, żeby były równe ministerstwom, ministrom i całej naczelnej władzy?
„Żądamy odczuwalnej przez społeczeństwo poprawy zaopatrzenia rynku w artykuły żywnościowe i konsumpcyjne.”
– od kogo te debile tego żądały? Od rządu? A od kiedy to rząd zajmuje się produkcją towarów na rynek? Czy ktoś zna taki kraj, w którym jest to praktykowane?
„Żądamy odczuwalnej podwyżki płac w wysokości 2 tysięcy w odniesieniu do obecnego wynagrodzenia na poszczególnych zawodach i stanowiskach.”
– no więc każdy wie, że aby podwyższyć płace to produkowany przez pracownika towar musi być droższy, by była kasa na podwyżki. Sami sobie mieliśmy dawać te podwyżki i sami sobie mieliśmy podwyższać ceny na towary? A po co komu i do czego była taka zabawa??? Jako „umysłowy” zarabiałam najniższą krajową w wys. 1124zł, ale zmieniłam profil i jako „fizyczny” pracując od 4h12min do 14.08h brałam miesięcznie na rękę coś ok. 10.000 złociszów. Nie każdy chciał tak i nie każdy mógł, ale nie daje to podstawy do narzekań.
„Podwyższyć najniższe emerytury i renty do 3 tysięcy zł.”
– to ciekawy postulat, bo oznaczało to, że do swoich celów chcieli ci „strajkujący” posłużyć się i emerytami, którym w Polsce Ludowej powodziło się nieźle, bo i kasę mieli regularnie i zniżki na przejazdy pociągami czy komunikacją miejską oraz na lekarstwa, a opieka zdrowotna była całkowicie darmowa, łącznie z fachową i wybitnie specjalistyczną. Operacje były robione na bieżąco, kolejek nie było i oczekiwania miesiącami, ponieważ szpitali było w Polsce Ludowej trzy razy więcej niż jest ich obecnie. A więc i lekarzy było proporcjonalnie więcej do dyspozycji chorych.
„Pracownikom, którzy utracili zdrowie w zakładzie pracy: utrzymać zarobki nie niższe niż na poziomie poprzedniego stanowiska pracy.”
– to są już raczej kpiny czy coś w tym rodzaju, ponieważ w Polsce Ludowej byle „obcięty palec” kwalifikował do renty inwalidzkiej i odszkodowania! Dziś kobiecie z amputowaną nogą doradzają, żeby skakała na tej jednej, posiadanej, bo to żadna sztuka i renty inwalidzkiej nie przyznają. To jest prawda, niestety.
„Żądamy trzyletnich płatnych urlopów macierzyńskich.”
– urlopy macierzyńskie były płatne, acz krótkie. System naszej gospodarki oparty był na określonej ilości „rąk do pracy” i nie można było pozwolić sobie na żadne odchylenia od tego, ponieważ hamowało by to zarówno rozwój jak i odbudowę przemysłu i naszego kraju. Po wojnie było dużo młodych kobiet a mało młodych mężczyzn. Rozumny człowiek wie, o co tu chodzi.
„Żądamy zrównania zasiłku rodzinnego, wysługi lat, rent i emerytur dla wszystkich grup zawodowych do poziomu pracowników wojska i milicji.”
– to jest po prostu śmieszne, ponieważ każdy z nas ma „inny wkład w nasz kraj” i ci, co niewiele z siebie dają i nie narażają się przy tym mają wkład mniejszy niż ci, co się narażają i wkład mają większy. A więc hutnik nie może być traktowany jak sprzątaczka, a milicjant jak woźny. Jeżeli nie byłoby bodźca finansowego, to nie znaleźli by się chętni do pracy w milicji – czyli mordobicia byłyby powszechne i to między obywatelami, a do stania przy piecu hutniczym to chyba musiano by brać z łapanek. Co do wojska, to pracujący tam Polacy mieli niejako w „umowie o pracę” konieczność narażenia własnego życia w razie konfliktu zbrojnego. I co? Mieli tak za frajer, dla samej przyjemności umierać, żeby sprzątaczkom podnieść standard życia?
„Rozpowszechnić treść Karty Praw Człowieka i Obywatela z Konferencji w Helsinkach w formie drukowanej.”
– to też jakiś żart, ponieważ Karta Praw była dostępna w formie drukowanej, tylko należało się pofatygować do czytelni istniejącej przy każdej bibliotece, nawet tej wiejskiej. Tak nota bene, to z setek tysięcy bibliotek niegdysiejszych zostało ich kilkadziesiąt tysięcy, a księgozbiór został ocenzurowany pod pozorem „inwentaryzacji” czyli książki zostały wycofane i zniszczone. Obecna „wolność” to nie to, co za „komuny” i o żadnych żądaniach mowy nie ma; można trafić prewencyjnie do więzienia bezterminowo, a w „komunie” możliwe było tylko na 48 godzin, a potem MUSIELI WYPUŚCIĆ i wypuszczali, co najważniejsze. SĄ NA TO DOWODY W DOKUMENTACH.
„Zalegalizować prawo do strajku w Konstytucji PRL.”
– jeżeli nie było prawa do strajku, to jakim cudem strajkowano? Czyżby łamano prawo? I czego więc wymagano od ludowej władzy? A no, żądano prawa do łamania prawa i usankcjonowania tego łamania prawa nowym prawem. Konstytucja Polski Ludowej zabraniała jedynie wystąpień masowych przeciw socjalistycznemu ustrojowi. I naiwni strajkujący z lat osiemdziesiątych nie występowali przeciw socjalizmowi!!! Socjalizm ludziom pasował i ludzie byli zadowoleni z socjalizmu dającego im przecież pozycję o wiele lepszą niż mieli ludzie przed II. wojną. To z zachodnich rozgłośni radiowych Polacy się dowiadywali, jak bardzo jest im źle i w to uwierzyli żądając od rządu, by ministrowie pracowali na robotników i to za płacę minimalną. I durnie się zdziwili, że taki jeden z drugim minister sam wolał się urządzić i w nosie miał skargi ogłupionego przez zachód robola.
„Żądamy gwarancji nierepresjonowania wszystkich strajkujących a w szczególności ich przedstawicieli, wybranych przez załogi w czasie strajku.”
– no proszę! Wystarczyło dać się wybrać w czasie strajku na „przedstawiciela” i już można było żądać, by być ponad obowiązującym prawem. W jaki sposób władza ludowa mogłaby „represjonować wszystkich strajkujących”??? no w jaki? I jeżeli w tym żądaniu był zwrot „w szczególności przedstawicieli”, to znaczy, że ci przedstawiciele bardziej dbali o własne tyłki niż o tych, którzy ich wybrali na to „przedstawicielstwo”. Ot, równość wobec prawa a’la solidaruch.
„Zaprzestać prześladowań działaczy opozycji i umożliwić konstytuowanie nowych ugrupowań polityczno-społecznych.”
– a któż to ich, tych „działaczy opozycji” prześladował? Człowiek o nazwisku Kuroń, czy jakoś podobnie, sam opowiadał rozparty wygodnie w skórzanym fotelu typu „wolter” dziennikarzom, że gdy już udało mu się uzyskać aresztowanie (bez którego by nie mógł zaistnieć a więc i w jakiś sposób działać jako „opozycjonista”) to wówczas „bezpieka” przychodziła do niego po 6 rano, pukała grzecznie i stojąc za drzwiami doradzała Kuroniowi, żeby nie zapomniał o szczotce do zębów. Jakiż to byłby żer do rozgrywek dla zachodnich szczekaczek, że Kuroń nie mógł myć w celi zębów, bo mu nie przypomniano o wzięciu szczoteczki! Tenże Kuroń opowiadał również, że spijał wódeczki w czasie „przesłuchiwań”, no, tak go gnębili! Nie to co dziś: w środku nocy wywalają drzwi, zamaskowani i uzbrojeni po zęby wpadają do mieszkania i rzucając wszystkich zastanych w domu na podłogę twarzą do ziemi skuwają kajdankami wybraną osobę wywlekając ją następnie na zewnątrz nie informując domowników ani o zarzutach, ani o miejscu aresztu i czasie jego trwania. Nic dziwnego, że na Ubecji tak wieszają psy.
– Co do „nowych ugrupowań politycznych” to Polacy wcale takich nie pożądali, ale były one potrzebne V kolumnie zadekowanej w Polsce Ludowej, by mogła ona się uaktywnić.
„Żądamy całkowitych swobód do pracy Kościoła Katolickiego w Polsce oraz nadawania w radio i telewizji w niedzielę i święta mszy świętej.”
– to jest właściwie sedno tego całego zamieszania ze strajkami. Ukryte w środku, dla niepoznaki, bo a nuż ktoś raczej będzie chciał jako emeryt dostać podwyżkę, albo jako cieć domagać się dodatkowego ubranka roboczego? Dziś są dziesiątki tysięcy parafii katolickich w Polsce, a w każdym państwowym urzędzie pełni dyżur „kapelan”. Więc to wyjaśnia wszystko, ale kto by tam chciał sobie tym zawracać głowę? Lepiej zanieść dychę co niedzielę na tacę, a wyżywać się na Kaczyńskim, bo to poręczniej i ksiądz za to nie grozi wyklęciem.
„Ufundować przed bramą Stoczni tablicę upamiętniającą ofiary wydarzeń w grudniu 1970 r.”
– no proszę! Zamiast zrobić zrzutę i po swojemu uczcić „ofiary grudnia 1970” – czyli niszczenie mienia społecznego, sabotaż i narażanie życia osób postronnych w wyniku starć zbrojnych z legalnymi władzami – żądali od rządu, by ten nałożył na obywateli jakieś dodatkowe płatności i z tych pieniędzy „ufundował” ową „tablicę”. Każdy normalny człowiek wie, że rząd – jakiego by nie było kraju – sam z siebie żadnych pieniędzy nie wytwarza, bo nie takie jest jego zadanie. Rząd mógłby co najwyżej kazać pieniędzy dodrukować na ten cel, ale to by było przyczynkiem do inflacji. By to rozumieć, trzeba chcieć się tego dowiedzieć.
„Zlikwidować niepotrzebne dla PRL wydatki typu Hermaszewski i pomoc dla trzeciego świata.”
– „wydatki typu Hermaszewski” polegały na tym, że na radzieckiej rakiecie poleciał on jako pierwszy i jedyny Polak w Kosmos. Więc należało by w myśl tych żądań cofnąć czas na jakiejś machinie i spowodować, że Hermaszewski w Kosmos nie poleciał.
– Pomoc dla „trzeciego świata” polegała na tym, że w Polsce studiowali młodzi ludzie z krajów azjatyckich i afrykańskich, będących uprzednio koloniami krajów zachodnich. Więc był to postulat raczej z ramienia zachodnich politruków czynnych w solidurnowatych grupach. Chodziło tu o to, żeby postkolonialne kraje wykazały się niemożnością odbudowania własnych, zdewastowanych rabunkiem kolonialnym, gospodarek i na klęczkach poprosiły „wysoko rozwinięte kraje zachodnie” o dalszą „opiekę”. Ponieważ przysłowiowy „murzyn” okazał się nie mniej inteligentny – a często bardziej – od niegdysiejszego „białego pana”, no to zachód masowo robił i robi do dziś rewolucje i przewroty polityczne w Afryce i Azji, by uratować choć część możliwości dalszego rabowania tych obszarów. Kraje socjalistyczne, dostarczając wykształconych kadr państwom postkolonialnym udaremniały ich rabunek. Polska miała z tego takie korzyści, że kraje te były dla nas rynkiem zbytu i nasi fachowcy mogli tam wyjeżdżać na bardzo wysoko płatne kontrakty zawodowe !!!!!!!!! I to się solidurniom nie podobało.
„Żądamy poprawy lecznictwa w Polsce a w szczególności zaopatrzenia w leki oraz zrównania ich cen do obowiązujących milicję i wojsko.”
– to była szczególna kpina, ponieważ lecznictwo w Polsce Ludowej było na bardzo wysokim poziomie i było powszechnie dostępne dla każdego i BEZPŁATNE całkowicie. Pogotowie Ratunkowe miało obsadę kilkanaście raz większą niż ma obecnie, a do pacjenta jechał w karetce lekarz o koniecznej specjalizacji (np. chirurg albo kardiolog, w zależności od wezwania do chorego) oraz sanitariusz i oczywiście kierowca karetki pogotowia. Co tu można było jeszcze polepszyć, to już tajemnica solidurnowatych, albo ich bezpodstawna złośliwość.
„Zahamować wzrost cen i wzmóc kontrolę cen usług sektora prywatnego i państwowego.”
– to bardzo ciekawe! Ceny wzrastały na ile było to konieczne, by zachować poziom płac i podwyżek, ale nie spowodować inflacji. Kontrola cen sektora państwowego istniała i nie było powodu jej nawet zwiększać. PIH, czyli Państwowa Inspekcja Handlowa zajmowała się zarówno kontrolą dystrybucji towarów jak i ich jakością. W sektorze spożywczym, na przykład w barach i restauracjach pracownicy PIH incognito pobierali próbki jedzenia i biada kierownikowi restauracji, jeżeli ziemniaki były okraszone margaryną a nie masłem i to w przepisowej ilości, a w kotletach mielonych było za dużo bułki w stosunku do mięsa! Restauracja płaciła kary na rzecz skarbu państwa a pracownicy nie dostawali premii. To są fakty!
– Co do sektora prywatnego, to same solidaruchy tym samym przyznały, że on istniał, a więc nie było u nas w Polsce Ludowej tylko gospodarki państwowej, ale także ta uspołeczniona (Cech Rzemiosł Różnych, Spółdzielnie Spożywców z własną siecią handlową w całym kraju, wypłacające członkom dywidendy!!!) A sektor prywatny miał się doskonale i obroty tam szły w miliardy. Byle badylarz albo właściciel sklepu z „lodami włoskimi” bądź ciastkarni robił kokosy nawet nie wiedząc nic o orzechach kokosowych! I to właśnie im chciały solidaruchy dokręcić śrubkę? Ha ha haaaa!!!
„Zlikwidować sklepy wewnętrzne milicji, wojska i partii.”
– nie był to jakiś czczy wymysł dla samej wygody wojska czy milicji, lecz wymóg chwili. Władza ludowa wiedziała przecież, że Polacy lubią kombinować i że w razie co wojsko musiało by iść na wroga na głodniaka. A i żaden milicjant nie ganiał by bandytów z pustym żołądkiem. Czy wiadomo coś o tym, gdzie zaopatrują się dzisiejsi policjanci? Czyżby jak cały plebs w biedronce?
– Co do Partii, to czymś należało mitygować partyjną wierchuszkę, bo kasy przecież brała ona nieproporcjonalnie mało w stosunku do stojących przed nią możliwości. Pierwszy sekretarz w województwie byłby dziadem w porównaniu z dzisiejszymi „prezesami spółek państwowych” biorącymi setki tysięcy złotych i to miesięcznie bez względu na ilość bezrobotnych i bezdomnych Polaków w naszym kraju.
„Zlikwidować sklepy komercyjne oraz ceny komercyjne i ekspresowe.”
– a to co oznacza? Oznacza to, że solidurnowaci żądali ujednolicenia cen na cały kraj i narzucenia tych cen prywaciarzom. No, to taki pożądany przez nich przysłowiowy już „socjalizm z ludzką twarzą” z tym że w innym, solidurnowatym wydaniu, jako że twarz była z tyłu i na dole pleców.
„Żądamy zaniechać sprzedaży atrakcyjnych towarów produkcji krajowej w sklepach Peweksu.”
– sklepy Pewexu to był majstersztyk i to na wielką skalę. Wiadomo było, że po wojnie wielu Polaków pozostało poza granicami. I wiadomo było w związku z tym, że rodzina z kraju będzie chciała ich odwiedzić. I odwiedzała! Emigranci wysyłali tzw. zaproszenia gwarantując zaproszonemu utrzymanie i opiekę lekarską, w razie potrzeby, za granicą, na to zainteresowany dostawał promesę wizy, na jej postawie wystawiano paszport i potem wizę właściwą. Tak ustalono kanałami dyplomatycznymi, choć zgniły i śmierdzący zachód oczerniał socjalistyczny rząd, że nie wypuszcza z kraju swoich ludzi. No, nie wypuszczał, ponieważ kraje zachodnie nie chciały Polaków do siebie wpuszczać! Nielegalni byli bezwzględnie zawracani z granicy, deportowani do Polski Ludowej na koszt naszej Ojczyzny i nie było przeproś. No to zapobiegano incydentom nie wydając ludziom paszportów bez zaproszeń. Na kontrakty można było wyjeżdżać bez problemu. Takich wyjazdów były setki tysięcy.
– I teraz, taki Polak, który wyjechał do „rodziny na zachodzie” z reguły pracował tam na czarno, żeby zdobyć ukochane dolce. Potem tenże Polak wracał, bo czekało na niego w kraju miejsce pracy (była możliwość do normalnego, ustawowego urlopu wziąć urlop bezpłatny z zachowaniem prawa do dotychczasowego miejsca pracy)a przemycane dolce w przeliczeniu na złotówki to była mniejsza lub większa fortuna. Ale pod warunkiem, że te dolce można by zamienić na jakiś towar. Posiadanie obcej waluty było w Polsce Ludowej nielegalne i to nie ze względów ideologicznych a praktycznych. Czarny rynek obsługiwany przez dolary poważnie zachwiałby polską gospodarką i to niezależnie od tego, czy byłaby ona socjalistyczna czy inna w formie. Teraz też płaci się w Polsce złotówką i nie ma mowy o udostępnieniu Polakom szarej strefy rynkowej za obcą walutę. Prawo w Polsce Ludowej zabraniało nielegalnego (bo było i legalne, zdeklarowane na granicy u celników!) posiadania i handlu dolarami i za to groziła kara. Ale po co było wsadzać ludzi do więzienia i ich utrzymywać, dawać im jeść i ich ubierać i leczyć? Więc mądra władza ludowa z nielegalnych, przemycanych do kraju dolarów przy pomocy Pewexu robiła dolary legalne, a tymi spłacała zagraniczne zobowiązania. By byli chętni do wydawania tych lewych dolarów, towary w Pewexach musiały być atrakcyjne. Dla uczciwych obywateli istniała możliwość nabycia w państwowym banku bonów dolarowych, akceptowanych w Pewexach na równi z dolarami.
„Żądamy wyjaśnienia sytuacji teraźniejszej w Kraju i wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do winnych.”
– no więc tu solidurnowaci domagali się, by zastosować wobec nich obowiązujące prawo i ich ukarać. Sytuacji w kraju winni byli sabotujący dyrektywy rządu pracownicy państwowych firm na terenie naszego kraju. Wygląda na to, że solidurnowaci domagali się, by liczbę ówczesnych więzień podnieść do ilości istniejących obecnie i całą solidurnowatość zamknąć za kratami.
„Skończyć z „cichą” podwyżką cen.”
– dla prostackich solidaruchów podwyżka cen była może i „cicha”, ale każdy rozumny człowiek wiedział, że tu, gdzie ludzie oczekują wzrostu płac musi być i podwyżka cen. Dlatego takie żądanie było wybitnie prymitywne.
„Żądamy lepszego zaopatrzenia Stoczni w materiały potrzebne do produkcji.”
– by było lepsze zaopatrzenie w „materiały potrzebne do produkcji” no to Polacy musieli by lepiej pracować. A nie pracowali i stać nas było tylko na to, co Polacy sami zrobili. Ale tu się okazuje, że to rząd miałby za ludzi pracować żeby oni mieli te „materiały do produkcji”. Na te importowane konieczne były dewizy, także z zasobów Pewexu. Ale Pewexy chciały te durnie likwidować. I mieć za co kupić „potrzebne materiały”. Toż to gorzej niż dziecinada!
„Przywrócić prawo do pracy ludziom zwolnionym za działalność w Komisjach Robotniczych w 1970 r. i przyjąć ich z powrotem (sic) do pracy.”
– miejsce pracy nie bierze się z powietrza i musi ono spełniać jakieś zadanie. W 1970 roku Polacy (???) dewastowali mienie społeczne, sabotowali polską gospodarkę i działali na szkodę państwa socjalistycznego. A solidaruchy żądały, żeby władza ludowa dla wywrotowców i sabotażystów zorganizowała miejsca pracy! A kto by gwarantował, że nie zaczną oni szkodzić znowu? Prawo do pracy ci „zwolnieni za działalność w Komisjach Robotniczych” (ale to nadęte, co?) mieli ale nie w poprzedniej firmie i niekoniecznie w poprzednim zawodzie. Pluć na rękę co chleb daje a potem jojczyć, że chleba ona nie daje może tylko totalny półgłup.
„Znieść cenzurę w PRL.”
– cenzura w Polsce Ludowej dotyczyła głównie działania antypaństwowego. Jest ona obecna w każdym kraju na świecie i to bez wyjątku, także i dziś. A to, co się mieni „mediami wolnościowymi” jest już dawno spacyfikowane i pokornie tejże cenzurze służy za listek figowy. Cenzura w Polsce Ludowej zapewniła nam na lata ochronę przed pornografią i tandetą. Choć w tzw. literaturze światowej tłumaczonej na bieżąco na polski rynek wydawniczy (mieliśmy doskonale wykształconych, zawodowych tłumaczy ze wszystkich niemal języków używanych na świecie, łącznie z Sanskrytem!) były pozycje zawierające ukrytą pornografię, to jednak zrozumieć mógł ją ten, co był choć co nieco wtajemniczony w temat, albo – jak w moim przypadku – skojarzył sobie jedno z drugim.
„Żądamy wszystkich sobót wolnych i płatnych dla wszystkich pracowników.”
– z czego miały by być płatne te wolne soboty, tym sobie fantaści z solidurnowatości głowy nie zawracali. Efektem realizacji tego żądania byłaby galopująca inflacja i kolosalne braki na wewnętrznym rynku, bo Polacy mając w sobotę czas i pieniądze na zakupy brali by co leci potrzebne czy nie. I tak Polacy właśnie tak robili chomikując w piwnicach po dwie pralki automatyczne czy zamrażarki skrzyniowe, stojące puste i czekające na nie wiadomo co. Piszę to na podstawie pewnych danych.
„Żądamy przedstawienia przez Rząd programu rozwiązania kwestii mieszkaniowej z zagwarantowaniem aby okres oczekiwania na mieszkanie nie trwał dłużej jak 5 lat.”
– rząd mógł się starać i to bardzo, ale mieszkań i tak było, i mogło być tylko tyle, ile Polacy byli w stanie wybudować – i ani jednego więcej. Wypadało by się tu zastanowić, co jest konieczne do budowy mieszkań? A więc uzbrojone działki budowlane, czyli musiałyby być robole, co by doły kopały, rury kładły itd. Bo same koparki sprawy nie załatwiają także i dziś. No więc najpierw musieli by być chętni do tych łopat, a żeby łopaty były, musiałby je ktoś zrobić. Kto? A no, inni robole, ci od metalurgii. No i pracownicy leśni, bo trzonek drewniany, a więc i tokarze/stolarze oraz co za tym idzie – tokarki. Już po samej łopacie widać, że sprawa kompleksowa i nie ma tu dużego pola do uproszczeń. Poza łopatą konieczne i te rury – pod wodociąg i kanalizacyjne. Nie można ich kłaść byle jak, bo nie spełnią swojej roli. A więc konieczne jest by ktoś, kto zna się na geodezji, geologii – struktura gleby! – i czytaniu schematów konstrukcyjnych wiedział, jak to zrobić żeby działało. No i skądś tą wodę podłączyć należy a ścieki gdzieś tam odprowadzić. I nawet nie jesteśmy jeszcze przy piwnicach!
– Budownictwo jednorodzinne, czyli prywatne domki nie były tak pożądane w Polsce Ludowej jak mieszkania w blokach, ponieważ posiadacz domu ma nie tylko metraż, ale i wydatki: dach musi być szczelny, rury także i podłączone do systemu komunalnego, jakoś ten dom trzeba ogrzewać – a więc opał na zimę czy do grzania wody do mycia, a więc sprawna instalacja elektryczna, odśnieżanie w zimie i właściwie nieustające wydatki na utrzymanie takiego domu w stanie używalności.
– A w bloku? Nic, tylko mieszkać i o nic głowa nie boli. No to ludzie woleli w blokach.
– Ale istotny był także i inny czynnik; mianowicie dostępność cementu i cegieł. Cegły nie da się zrobić tak „hop siup”, bo najpierw musi być odpowiednia glina, potem należy ją wyrobić do plastyczności, potem uformować z tego cegły, potem one muszą schnąć i pośpiech nic tu nie da, potem muszą być wypalone. Dlatego zdecydowano się na budownictwo z wielkiej płyty. Można było zagospodarować odpady i produkcja jednego segmentu szła szybciej niż produkcja cegieł. Ponoć technologię produkcji wielkiej płyty sprzedali nam Francuzi. Światły Polak powinien był rozumieć, że skoro sam sobie mieszkania w bloku zbudować nie może, to znaczy, że robi to dla niego ktoś inny. I tych „innych ktosiów” była ograniczona ilość, bo należało ich rozdzielić i do tych, co do łopat, i do tych co do rur, i do tych co do map, i margla na cement, gliny na cegły, piasku na szkło itd. itd. A przecież każdy gdzieś chciał mieszkać. Gdyby Polacy byli bardziej kolektywni, bardziej wydajni to wszystko by poszło i lepiej i szybciej. Ale było jak było i nie ma powodu winić za to ludowej władzy. Dziś albo nie masz mieszkania albo masz z hipoteką i płacisz do końca życia. Władza ludowa przydzielała mieszkania komunalne, które Polacy zbudowali i obecnie ci, co są właścicielami mieszkań komunalnych wybudowanych w Polsce Ludowej i wykupionych na własność są w lepszej sytuacji niż ci bez mieszkania i niż ci, z hipoteką na mieszkanie. W obliczu tego – żądania solidaruchów wydają się żałośnie śmieszne.
„Ograniczyć okres szkolenia wojskowego do jednego roku a pozostały okres służby wojskowej przeznaczyć na pracę na rzecz gospodarki narodowej.”
– służba w wojsku była obliczona na dostępność roczników poborowych i ilość miejsc pracy w Polsce. Rok służby oznaczałby konieczność utworzenia nowych miejsc pracy – ale gdzie i jak? I w dodatku podlegało by to demograficznym wahaniom, czyli duże koszty pożytek niewielki. A tak, to w życie zawodowe wchodzili ludzie z poślizgiem, na miejsce kogoś, kto przechodził na emeryturę. Oczywiście, oprócz sytuacji wyżu demograficznego, gdy konieczne było zagospodarowanie mas ludzkich czy to przy budowie Huty Katowice, czy rozbudowie stoczni czy KGHM. Ludzie nie potrafiąc właściwie rządzić we własnej rodzinie porywają się na rządzenie państwem. Jest to niepoważne i szkodliwe społecznie. Rządzenia – jak i każdego innego fachu należy się rzetelnie nauczyć i nie robić sobie z kraju obiektu doświadczalnego z żywymi ludźmi jako pionkami do przestawiania według własnego widzi mi się. Odpowiedzialny człowiek nie ma parcia na koryto, niezależnie od tego, jakie miałby możliwości.
„Pracowników niesprawdzających się na kierowniczych stanowiskach przesuwać na niższe a nie jak dotychczas na równorzędne.”
– to baaardzo ciekawe, bo zależy, z jakiej perspektywy to potraktować. Jeżeli z solidurnowatej, to osobniki, które dorwały by się do władzy robiły by to, co robi teraz tzw. partia rządząca: czyli burzyły by pomniki chwały i stawiały by pomniki hańby.
– Natomiast biorąc rzecz ze strony władzy ludowej, to nie sprawdzili się ci, co pozwolili się solidurnowatości rozrosnąć i nie chwycili jej w odpowiednim czasie skutecznie za twarz. A więc żądanie od socjalistycznego rządu ustawienia na kierowniczych stanowiskach sprawdzających się ludzi oznaczało by wybicie solidurnowatej opozycji do nogi.
„Dokonać obiektywnej kontroli zbędnych etatów pracowników umysłowych oraz zlikwidować etaty fizyczne na których pracują pracownicy umysłowi.”
– to jest jawne żądanie wyrzucania ludzi z pracy na bruk. I co ciekawe, gawiedź w ogóle się w tym nie zorientowała! Oczywiście, tą „obiektywną kontrolą” byłyby solidarnościowe kreatury, praktykujące osobistą zemstę polityczną według wymuszonego w tym celu bezprawia. I co ciekawe – ten postulat spełniły dla solidaruchów zachodnie firmy zagnieżdżone w Polsce nie tylko upokarzając Polaków umowami śmieciowymi, ale i zwalniając masowo niepotrzebnych im pracowników wyrzucając ich z dnia na dzień na bruk.
„Włączyć Biuro TK do jednolitej struktury Stoczni w celu zmniejszenia administracji.”
– a jak ta stocznia miałaby funkcjonować bez odpowiedniego zaplecza administracyjnego? I co solidaruchom szkodziła stoczniowa administracja? Dziś jej już nie ma bo nie ma stoczni. Czy to był właściwy cel tych żądań? No to został on spełniony.
„Zwiększyć wysokość diet pracownikom w podróżach służbowych.”
– z mojej firmy, w której podjęłam moją pierwszą pracę wiem, że diety były całkiem pokaźne a tu, gdzie zaopatrzeniowiec na swoje nie wyszedł to główna księgowa robiła odpowiednie przetasowanie funduszy i krzywdy nikt nie miał. Czyli widać solidaruchy chciały sobie po Polsce jeździć na koszt państwa, mieszkać w hotelach kategorii „S” i w takich restauracjach się stołować. Jedzenie w dworcowej czy barze mlecznym było poniżej godności solidarucha, czy jak? Chcieli knuć przeciw władzy ludowej i jeszcze na tym więcej zarabiać?
„Zaprzestać oddelegowywania pracowników do szkół partyjnych na koszt Stoczni.”
– nie było czegoś takiego, jak „koszt stoczni”, ponieważ na budowę i rozbudowę stoczni złożyło się całe polskie społeczeństwo. Kontrakty dla stoczni załatwiało ministerstwo odpowiedniej branży, materiały do budowy statków – np. rudy żelaza – sprowadzano ze Szwecji za dewizy wypracowane przez wszystkich Polaków, podzespoły sterujące i inne produkowały fabryki na terenie całego kraju, a tu nagle widzimy, że stocznia jakoby była samowystarczalna i to, „co zarobi to jej”. Śmieszne. I żałosne.
„Ujednolicić „Kartę Stoczniowca” z „Kartą Górnika”.
– a to dziady! A reszta społeczeństwa to co? Zarówno górnicy jak i stoczniowcy byli uprzywilejowani zarabiając więcej niż im się by należało i mieli zakładowe sklepy, także spożywcze, zaopatrzone lepiej niż te zwyczajne. I jeszcze było im mało?!? No to dobrze, że tej stoczni już nie ma.
„Przyznać przywileje wynikające z „Karty Stoczniowca” pracownikom firm obcych zatrudnionym w Stoczni.”
– no tak, bo jeśli by wziąć pod uwagę, że kolesie z solidurnowatości rozproszeni byli w różnych firmach państwowych na terenie kraju, no to gdy taki przyjechał z Końskiej Woli do Szczecina to nie miał za bardzo za co się zabawić w takiej delegacji. Czyli mogli by się ci kolesie tak do siebie wysyłać, to i pensje by były „dopasowane” i diety z delegacji podniesione. Żyć nie umierać, co? A to wszystko w imieniu naprawy Polski! No, tupet to oni mieli, trzeba przyznać. Ale rozumu żadnego.
„Wynagrodzenie za czas strajku wypłacić z funduszu Związków Zawodowych pochodzącego ze składek związkowych.”
– jak wiemy, składki na związki zawodowe były obowiązkowe. A więc taki robol z kółka rolniczego na zapyziałej wsi miałby finansować lenistwo jakiegoś kolesia ze stoczni spowodowane zapatrywaniami politycznymi. Leży sobie taki na państwowym styropianie i pije zachodnie koniaczki z przemytu katolickiego zakąszając suchą krakowską z firmowego sklepu a kasę bierze z puli państwowej. Głupi czy naiwny?
„Postulaty wysunięte przez strajkującą Stocznię ogłosić w prasie.”
– no, to już szczyty wszystkiego! Gdyby ludzie się zorientowali, jak ci stoczniowcy chcą zrobić resztę narodu w konia, to wojska by brakło, żeby tą stoczniową hołotę obronić przez społecznym samosądem.
Więc ja się nie dziwię, że władza ludowa po zorientowaniu się z kim ma do czynienia i kto się solidurnowatością posługuje oraz po uzyskaniu wyników symulacji sytuacji po spełnieniu „postulatów solidarności” zdecydowała się minimalizować straty i przynajmniej dla siebie uratować co nieco.
To, że banki trzeba będzie oddać obcym to było jasne.
To, że zrujnują naszą gospodarkę to też było jasne, jako że Polacy nie rozumieli konieczności bronienia dorobku narodowego.
To, że Polacy marzący o dolarach chętnie skorzystają z możliwości wyjazdu za granicę w celu dopadnięcia „zielonych” też było pewne.
Problem stanowiło tylko to, co stanie się z tymi, co w kraju zostaną.
I tu należało mocno się nagłówkować, jeżeli miało się jakiś zakres władzy i posiadało ludzkie sumienie.
Stan wojenny spowolnił upadek Polski Ludowej, stworzył czas na przetasowanie ważnych struktur i rozmieszczenie ludzi kompetentnych w miejscach strategicznych.
W Polakach nie było świadomości co się dzieje i nie było możliwości stworzenia jakiegoś wspólnego działania.
Pielęgniarki cieszyły się, że to stocznia jest likwidowana mamiąc się tym, że co jak co ale one zawsze będą potrzebne. Gdy się zorientowały, że są w błędzie już się i do nich dobrali i mogły one co najwyżej albo zaakceptować pensje minimalne albo wyjechać na obczyznę, co wiele z nich zrobiło.
I tak było w każdej branży, w każdej części naszego kraju. Polak cieszył się, że to nie jego dopadł los bezrobotnego i tym sposobem można było krok po kroku likwidować całą polską gospodarkę.
I co najgorsze: RĘKAMI USŁUŻNYCH POLAKÓW !!!
Wygląda więc na to, że nie istnieje nic takiego jak polski Naród. Nie ma u nas plemiennej solidarności, nie ma poczucia wspólnoty i przez to jesteśmy słabi jako grupa i skazani na manipulacje z zewnątrz.
Teraz czasem komuś przychodzi do głowy działać w imieniu Polaków, ale jest on szybko pacyfikowany z braku zaplecza, z braku społecznego poparcia.
Czasy Polski Ludowej są wymazywane z kolektywnej świadomości Polaków także i z tego powodu, iż socjalistyczny, powojenny kraj dał szansę na awans społeczny warstwom najniższym: parobkom bezrolnym, chłopom i robotnikom.
Mogli oni jeśli już nie sami, to ich dzieci, zdobyć wykształcenie często wyższe, a tym samym polska inteligencja się odrodziła z ludu, który zawsze był ostoją polskości.
Przed wojną warstwy wyższe albo stanowili żydzi, albo kosmopolitycznie nastawieni potomkowie tzw. szlachty czy arystokracji. Arystokracja co prawda posługiwała się polskim ludem, ale przyjaciół miała wśród zagranicznych warstw wyższych. Szlachta usiłowała to naśladować kształcąc swoje dzieci w Paryżach czy Padwach kosztem wyzysku chłopa pańszczyźnianego.
Z tego właśnie ludu, z prostego chłopa analfabety i robotnika zamieszkującego zimny strych czy suterenę w czynszowej kamienicy, powstała powojenna inteligencja. I okazało się, że w niczym nie ustępuje ona tej przedwojennej. I to był dla pogrobowców różnych hrabiów i innych niebieskokrwistych problem. Jasne się stało, że nie pochodzenie czyni inteligenta a okoliczności, w jakich człowiek żyje.
Powszechnie dostępne wykształcenie spowodowało przetasowanie warstw społecznych, ale „arystokracja” nie zamierzała się poddawać. Przy pomocy manipulacji i przekłamań odebrano polskiemu ludowi, stanowiącemu trzon naszego, polskiego państwa i będącego gwarantem polskości na polskich, słowiańskich ziemiach, cały jego powojenny dorobek.
Przy pomocy „ustawy dekomunizacyjnej” usiłowane jest odebranie Polakom – Słowianom ich tożsamości narodowej i zastąpienie jej „polityką historyczną” nawiązującą bezpośrednio do czasów II. RP, w której właściciele ziemscy ze słowiańszczyzną niewiele mieli wspólnego a kapitaliści nie kryli swojej pogardy dla Polaków praktykując zasadę, że kapitał/pieniądz nie ma ojczyzny.
Czechosłowacja/Czechy, po wymordowaniu prawdziwych czeskich elit, miały narzucone niemieckie i inne elity, ale Czechy odrodziły się z ludu czeskiego, zachowując i przywracają czeską kulturę i tradycję oraz język czeski.
U Polaków z braku świadomości narodowej i zapatrzenia w „szlachtę” żadne odrodzenie nie jest możliwe.
Polak marzy o „odzyskaniu Kresów”, choć jego przodkowie byli tam co najwyżej parobkami.
Polak nie rozumie, że ziemie na obecnej Ukrainie nigdy nie należały do Polaków z krwi, lecz deklarantów polskich, posługujących się polszczyzną.
Wszystko, co Polacy wypracowali w ciągu Polski Ludowej zostało zniszczone.
Teraz Polakom grożą kary za pamięć o latach Polski powojennej, latach w ciągu których z parobków niepiśmiennych stali się robotnikami posiadającymi prawa; z parobków niepiśmiennych stali się dzięki reformie rolnej posiadaczami własnej ziemi.
Nie chodzi tu o fizyczne „burzenie Pomników Chwały Armii Czerwonej” ale o to, co Armia Czerwona Polakom jako Braciom – Słowianom umożliwiła.
A umożliwiła ona odbudowę naszej narodowej, polskiej tkanki, zwiększenia naszej narodowej, polskiej krwi, co niestety nie przełożyło się na polską świadomość narodową.
Teraz na szybko likwidowane jest to wszystko, by Polacy zepchnięci zostali ponownie do roli upodlonych parobków bez świadomości posiadania chlubnej przeszłości i bez świadomości przynależności do światłej, słowiańskiej kultury.
Na siłę odrywani jesteśmy od naszych Braci Słowian.
Oni już nam nie pomogą, bo jeżeli nie obroniliśmy Pomników Bohaterów, którzy Daniną Krwi przywrócili Polakom nasz narodowy, polski byt w 1944 roku, to nie jesteśmy warci dalszych ofiar naszych Braci Słowian. I jesteśmy słabi i tym samym skazani na niebyt. Stać nas było na to, by iść w powstaniach na śmierć po nic, ale nie stać nas na to, by bronić naszego etnosu, naszej kultury i naszego narodowego dorobku. No więc kto może nam tu jeszcze pomóc..?
NANA
Autorka albo bezrozumnie ślizga się po powierzchni wydarzeń, albo usiłuje świadomie ogłupić czytelnika, fałszywie interpretując fakty.
Nie mam czasu na dyskusje – zwłaszcza że byłaby to nie dyskusja, ale coś w rodzaju udzielania korepetycji, niestety.
Podam więc tylko moją ocenę, po zastanowieniu się nad wymową tego artykułu :
jest on dowodem na to, że ewolucja dała niektórym samicom o jeden zwój mózgowy wiecej niż kurom, aby nie tylko nie fajdały gdzie popadnie, ale jeszcze coś napisały…
Nana@
Celne porównania. Tak trzymaj
re: NANA
Nie przypuszczalem, ze zasmiecisz to forum swoja lewacka propaganda, chociaz nawet dobrze sie stalo, poniewaz odslonilas swoje prawdziwe lewackie oblicze i twoja lewacka propaganda do zludzenia przypomina mi styl propagandowy TRYBUNY LUDU (organ prasowy KC PZPR) , a takze przypomina mi lewacki styl strony WPS (wierne pacholki sowieckie) mgr inz.D.Kosiura i dr nauk ekonomicznych P.Zieminskiego, ktorzy interpretuja wydarzenia historyczne po swojemu podajac jedynie wybiorcze informacje, zeby wykazac, ze to oni maja racje i wielokrotnie im udowodnilem, ze podaja polprawdy, ze milcza w przypadku faktow, ktore z kolei nie pasuja do ich lewackiej linii ideologicznej oraz ze manipuluja podawanymi informacjami i jeszcze bardziej oglupiaja Polakow.
A poniewaz na podawane przeze mnie fakty zabraklo “miszczom” WPS (Kosiurowi i Zieminskiemu) argumentow to milczeli lub usuwali moje komentarze oraz blokowali mi dostep do zamieszczania komentarzy.
Przy okazji “dochtor nauk komicznych” P.Zieminski zamiast rzeczowych argumentow zastosowal wobec mnie SB-ckie metody atakow personalnych i zdemaskowal swoja bydleca nature.
A teraz przejdzmy do tematu.
Otoz NANA nie ma za bardzo pojecia po co byly strajki sierpniowe 1980r i czym byla robotnicza Solidarnosc, bo gdyby znala te zagadnienia to nie obnazalaby swojej wlasnej GLUPOTY, co zreszta widac po komentarzach NANA na postulaty stoczniowe ze Szczecina.
36 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Szczecinie
https://pl.wikisource.org/wiki/36_postulat%C3%B3w_Mi%C4%99dzyzak%C5%82adowego_Komitetu_Strajkowego_w_Szczecinie
Ad 1.
Robotnicze zwiazki zawodowe mialy byc: niezalezne od PZPR i CRZZ (ta sama skorumpowana sitwa komunistyczna) oraz samorzadne.
Robotnicze zwiazki zawodowe nie byly partia polityczna i nie dazyly do przejecia wladzy w PRL. Glownym zadaniem tych zwiazkow miala byc obrona praw pracowniczych, ktore byly lamane przez rzadzacych komunistow, a z kolei komunistyczne CRZZ reprezentowalo linie partyjna PZPR i polski robotnik pozostawal bezsilny w dochodzeniu swoich praw.
Ad 2
PRL to byl: SYF, KILA i MOGILA.
Totalitarny i calkowicie skorumpowany system podlegajacy pod zydo-bolszewickie ZSRR, a dyrektywy przychodzily z Moskwy od sekretarza KC KPZR.
Gospodarka, przemysl i rolnictwo byly podporzadkowane IDEOLOGII KOMUNISTYCZNEJ MARKSA I LENINA i dlatego system komunistyczny byl NIEWYDOLNY i stanowil ZEROWISKO dla towarzyszy z PZPR, ktorzy byli grupa uprzywilejowana w PRL (ponad 3 miliony czlonkow i czlonkin).
Ta niewydolnosc systemu komunistycznego byla przyczyna braku artykulow i towarow na polskim rynku dla wiekszosci Polakow i Polek, a przy tym ceny byly zajebiscie wysokie w stosunku do niskich zarobkow i wobec tego zycie bylo nieznosne dla przecietnego Polaka i Polki.
Ad 3.
Podwyzki zarobkow byly jak najbardziej sluszne – patrz Ad 2 (SYF, KILA i MOGILA w PRL).
Dla przykladu podam, ze miesieczna pensja dowodcy plutonu (plutonoweg po zawodowce lub liceum) w LWP wynosila 6500 zl plus dodatki wojskowe i mieszkanie za darmo.
Z kolei inzynier lub nauczyciel po studiach otrzymywal 4500 zl miesiecznie.
A gdy byl czlonkiem PZPR to otrzymywal mieszkanie po linii partyjnej, podczas gdy reszta Polakow czekala latami na wlasne mieszkanie.
Ja zarabialem 5600 zl miesiecznie (rownowartosc niewiele ponad 20 dolarow amerykanskich), a polbuty ze skory kosztowaly 3-3.5 tysiaca zlotych, zwykly garnitur 3.5-4.5 tysiaca zl etc i tak wygladala skala porownawcza.
Zeby kupic “gowno” 126P podobne do samochodu to trzeba bylo miec 120 tysiecy zl i talon na kupno “gowna” po znajomosci partyjnej.
Moj tesc, ktory nie nalezal do PZPR nie mogl dostac pozyczki z banku, ani nie mogl kupic maszyny rolniczej, nawozow etc , bo rolnicy prywatni podobnie jak uslugi prywatne byli zwalczani przez system komunistyczny i oblozeni wysokimi podatkami.
Ad 4.
Analogicznie jak w Ad 3 , poniewaz wiekszosc polskich rodzin wegetowala i nie mozna tego nazwac zyciem normalnego czlowieka.
Ad 5.
Przecietny Polak byl traktowany w PRL jak przyslowiowe “piate kolo u wozu” , niezaleznie czy byl zdrowy lub chory, ale dzialacze partyjni, sluzby mundurowe etc oplywali w dostatkach.
Ad 6.
Rowniez sluszny postulat, poniewaz dziecko najbardziej potrzebuje opieki w pierwszych 3-latach zycia.
Nie bede komentowal lewackich teorii NANA na temat “rak do pracy” i “hamowania rozwoju” NANA oraz “przemyslu” w PRL, bo to swiadczy, ze NANA ma przezarty mozg lewacka propaganda marksistowsko-leninowska.
Bo gdyby nie ciemnota i glupota przywodcow partyjnych na najwyzszych stanowiskach w PRL to byly dziesiatki sposobow na modernizacje kraju i wzrost dobrobytu w PRL.
Poza tym ponad 3 miliony komunistow pasozytowalo na kapitale wyprodukowanym w PRL przez robotnikow i chlopow, plus przyznawalo sobie komunistyczne premie i balowalo na suto zakrapianych libacjach z okazji: 1 maja, 22 lipca, rewolucji pazdziernikowej, LWP, MO, ZOMO etc etc. Nawet towary i produkty wyprodukowane w PRL szly do ZSRR za pol-darmo.
A jak jakis partyjniak mial wplywowe stanowisko to kradl dla siebie, kolesiow i wyzszych partyjniakow od siebie, zeby miec chody.
W ZSRR mieli troche wiecej ludzi i “rak do pracy” niz w PRL , a w Chinach dziesiatki razy wiecej i dla porownia z PRL, 100 km od Moskwy to psy dupami szczekaly , a w Chinach jedli wszystko co sie tylko ruszalo (myszy, szczury, psy, koty, wszelkie robactwo, a nawet ludzi) – taki tam byl “dobrobyt”, a kto sie sprzeciwil lub narzekal na system to trafial do karnego obozu pracy przymusowej (czytaj: obozu koncentracyjnego).
Zapoznaj sie z liczbami ofiar rzadow komunistycznych w ZSRR i Chinach (okolo 100 milionow ofiar) – to swiadczy, ze nie chodzilo o “rece do pracy” i podana przez ciebie teoria swiadczy o twoim poronieniu mozgu.
Wiecej czasu nie moge poswiecic na twoje poronione komentarze, bo jest prawie godzina 24, a jutro ide do pracy na godzine 7.
Ale w kazdej chwili jestem gotowy wyjasnic pozostale punkty Postulatow Stoczniowych ze Szczecina.
p.s.
Czy Moderator bedzie mial odwage przepuscic moj komentarz ?
fiesta
fiesta says: 19/10/2017 at 05:47
Your comment is awaiting moderation.
re: NANA
Nie przypuszczalem, ze zasmiecisz to forum swoja lewacka propaganda, chociaz nawet dobrze sie stalo, poniewaz odslonilas swoje prawdziwe lewackie oblicze i twoja lewacka propaganda do zludzenia przypomina mi styl propagandowy TRYBUNY LUDU (organ prasowy KC PZPR) , a takze przypomina mi lewacki styl strony WPS (wierne pacholki sowieckie) mgr inz.D.Kosiura i dr nauk ekonomicznych P.Zieminskiego, ktorzy interpretuja wydarzenia historyczne po swojemu podajac jedynie wybiorcze informacje, zeby wykazac, ze to oni maja racje i wielokrotnie im udowodnilem, ze podaja polprawdy, ze milcza w przypadku faktow, ktore z kolei nie pasuja do ich lewackiej linii ideologicznej oraz ze manipuluja podawanymi informacjami i jeszcze bardziej oglupiaja Polakow.
A poniewaz na podawane przeze mnie fakty zabraklo „miszczom” WPS (Kosiurowi i Zieminskiemu) argumentow to milczeli lub usuwali moje komentarze oraz blokowali mi dostep do zamieszczania komentarzy.
Przy okazji „dochtor nauk komicznych” P.Zieminski zamiast rzeczowych argumentow zastosowal wobec mnie SB-ckie metody atakow personalnych i zdemaskowal swoja bydleca nature.
A teraz przejdzmy do tematu.
Otoz NANA nie ma za bardzo pojecia po co byly strajki sierpniowe 1980r i czym byla robotnicza Solidarnosc, bo gdyby znala te zagadnienia to nie obnazalaby swojej wlasnej GLUPOTY, co zreszta widac po komentarzach NANA na postulaty stoczniowe ze Szczecina.
36 postulatów Miedzyzakladowego Komitetu Strajkowego w Szczecinie
https://pl.wikisource.org/wiki/36_postulat%C3%B3w_Mi%C4%99dzyzak%C5%82adowego_Komitetu_Strajkowego_w_Szczecinie
Ad 1.
Robotnicze zwiazki zawodowe mialy byc: niezalezne od PZPR i CRZZ (ta sama skorumpowana sitwa komunistyczna) oraz samorzadne.
Robotnicze zwiazki zawodowe nie byly partia polityczna i nie dazyly do przejecia wladzy w PRL. Glownym zadaniem tych zwiazkow miala byc obrona praw pracowniczych, ktore byly lamane przez rzadzacych komunistow, a z kolei komunistyczne CRZZ reprezentowalo linie partyjna PZPR i polski robotnik pozostawal bezsilny w dochodzeniu swoich praw.
Ad 2
PRL to byl: SYF, KILA i MOGILA.
Totalitarny i calkowicie skorumpowany system podlegajacy pod zydo-bolszewickie ZSRR, a dyrektywy przychodzily z Moskwy od sekretarza KC KPZR.
Gospodarka, przemysl i rolnictwo byly podporzadkowane IDEOLOGII KOMUNISTYCZNEJ MARKSA I LENINA i dlatego system komunistyczny byl NIEWYDOLNY i stanowil ZEROWISKO dla towarzyszy z PZPR, ktorzy byli grupa uprzywilejowana w PRL (ponad 3 miliony czlonkow i czlonkin).
Ta niewydolnosc systemu komunistycznego byla przyczyna braku artykulow i towarow na polskim rynku dla wiekszosci Polakow i Polek, a przy tym ceny byly zajebiscie wysokie w stosunku do niskich zarobkow i wobec tego zycie bylo nieznosne dla przecietnego Polaka i Polki.
Ad 3.
Podwyzki zarobkow byly jak najbardziej sluszne – patrz Ad 2 (SYF, KILA i MOGILA w PRL).
Dla przykladu podam, ze miesieczna pensja dowodcy plutonu (plutonoweg po zawodowce lub liceum) w LWP wynosila 6500 zl plus dodatki wojskowe i mieszkanie za darmo.
Z kolei inzynier lub nauczyciel po studiach otrzymywal 4500 zl miesiecznie.
A gdy byl czlonkiem PZPR to otrzymywal mieszkanie po linii partyjnej, podczas gdy reszta Polakow czekala latami na wlasne mieszkanie.
Ja zarabialem 5600 zl miesiecznie (rownowartosc niewiele ponad 20 dolarow amerykanskich), a polbuty ze skory kosztowaly 3-3.5 tysiaca zlotych, zwykly garnitur 3.5-4.5 tysiaca zl etc i tak wygladala skala porownawcza.
Zeby kupic „gowno” 126P podobne do samochodu to trzeba bylo miec 120 tysiecy zl i talon na kupno „gowna” po znajomosci partyjnej.
Moj tesc, ktory nie nalezal do PZPR nie mogl dostac pozyczki z banku, ani nie mogl kupic maszyny rolniczej, nawozow etc , bo rolnicy prywatni podobnie jak uslugi prywatne byli zwalczani przez system komunistyczny i oblozeni wysokimi podatkami.
Ad 4.
Analogicznie jak w Ad 3 , poniewaz wiekszosc polskich rodzin wegetowala i nie mozna tego nazwac zyciem normalnego czlowieka.
Ad 5.
Przecietny Polak byl traktowany w PRL jak przyslowiowe „piate kolo u wozu” , niezaleznie czy byl zdrowy lub chory, ale dzialacze partyjni, sluzby mundurowe etc oplywali w dostatkach.
Ad 6.
Rowniez sluszny postulat, poniewaz dziecko najbardziej potrzebuje opieki w pierwszych 3-latach zycia.
Nie bede komentowal lewackich teorii NANA na temat „rak do pracy” i „hamowania rozwoju” NANA oraz „przemyslu” w PRL, bo to swiadczy, ze NANA ma przezarty mozg lewacka propaganda marksistowsko-leninowska.
Bo gdyby nie ciemnota i glupota przywodcow partyjnych na najwyzszych stanowiskach w PRL to byly dziesiatki sposobow na modernizacje kraju i wzrost dobrobytu w PRL.
Poza tym ponad 3 miliony komunistow pasozytowalo na kapitale wyprodukowanym w PRL przez robotnikow i chlopow, plus przyznawalo sobie komunistyczne premie i balowalo na suto zakrapianych libacjach z okazji: 1 maja, 22 lipca, rewolucji pazdziernikowej, LWP, MO, ZOMO etc etc. Nawet towary i produkty wyprodukowane w PRL szly do ZSRR za pol-darmo.
A jak jakis partyjniak mial wplywowe stanowisko to kradl dla siebie, kolesiow i wyzszych partyjniakow od siebie, zeby miec chody.
W ZSRR mieli troche wiecej ludzi i „rak do pracy” niz w PRL , a w Chinach dziesiatki razy wiecej i dla porownia z PRL, 100 km od Moskwy to psy dupami szczekaly , a w Chinach jedli wszystko co sie tylko ruszalo (myszy, szczury, psy, koty, wszelkie robactwo, a nawet ludzi) – taki tam byl „dobrobyt”, a kto sie sprzeciwil lub narzekal na system to trafial do karnego obozu pracy przymusowej (czytaj: obozu koncentracyjnego).
Zapoznaj sie z liczbami ofiar rzadow komunistycznych w ZSRR i Chinach (okolo 100 milionow ofiar) – to swiadczy, ze nie chodzilo o „rece do pracy” i podana przez ciebie teoria swiadczy o twoim poronieniu mozgu.
Wiecej czasu nie moge poswiecic na twoje poronione komentarze, bo jest prawie godzina 24, a jutro ide do pracy na godzine 7.
Ale w kazdej chwili jestem gotowy wyjasnic pozostale punkty Postulatow Stoczniowych ze Szczecina.
p.s.
Czy Moderator bedzie mial odwage przepuscic moj komentarz ?
fiesta
https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/absurdalnosc-robotniczych-postulatow-z-1980-r-a-plony-z-tego-zasiewu-powszechnie-odczuwane-obecnie-chichot-historii/comment-page-1/#comment-6970