CO PISZĄ INNI: Jarosław Augustyniak pisze o nadchodzącej rocznicy w dniu 9 maja.
Zbliża się kolejna rocznica zakończenia II Wojny Światowej w Europie. Dla nas w Polsce ta wojna zaczęła się już 1 września 1939 roku i przez to najdłużej pozostawaliśmy pod niemiecką okupacją. Po dziś dzień wojna ta w historii ludzkiej cywilizacji, o ile wojna ma cokolwiek wspólnego z jakąkolwiek cywilizacją, pozostaje tą największą, najokrutniejszą i najkrwawszą ze wszystkich pozostałych. Choćby dlatego nie wolno nam, choć od wojny mija już 72 lata, nadal zapomnieć do czego doprowadził faszyzm.
Wojna pochłonęła 33 miliony ludzi. Trzy najbardziej zniszczone miasta to nasza Warszawa (w 85%), ale dwa następne to miasta Rosji — Leningrad i Stalingrad. Obecne obchody zwycięstwa nad niemieckim faszyzmem znów naznaczone są atmosferą, jeśli jeszcze nie zimnej to, coraz bardziej chłodnej wojny.
W naszym kraju dzieje się źle. Pracownicy IPN i reżimowych mediów, niczym pracownicy orwellowskiego ministerstwa propagandy opisanego w słynnej książce „Rok 1984″, skrupulatnie wymazują niewygodne dla nich fakty, dopisują nowe; z bohaterów czynią zbrodniarzy, a ze zbrodniarzy czynią bohaterów. Tylko patrzeć jak pisowscy historycy zaczną mówić, że pod Grunwaldem pokonaliśmy bolszewików z pomocą US-Army, UPA i Krzyżaków.
Dlatego, w tych trudnych czasach, naszym obowiązkiem jest pamiętać o tej ogromnej ofierze radzieckiego i polskiego żołnierza, którzy ramię w ramię wyzwalali nasz kraj spod niemieckiej okupacji. Tylko na naszej polskiej ziemi radzieckich żołnierzy poległo aż 600 000. To tu i na Wschodzie decydowały się losy wojny. To tu i na Wschód Hitler posłał najwięcej najlepszych swych armii. To tu i na Wschodzie polski żołnierz u boku radzieckiego przetrącił bestii kręgosłup i przesądził upadek III Rzeszy. Hitler wiedział co robi. Gdyby nie klęska na Wschodzie, gdzie większość czasu toczyła się wojna, z Zachodem, by się najpewniej dogadał i zawarł pokój.
Gdyby nie ci żołnierze i ich ofiara, my mówilibyśmy dziś po niemiecku, o ile w ogóle dane by nam było się narodzić, a nasi dziadkowie i babcie nie trafiliby wcześniej do niemieckich obozów zagłady, tworzonych dla takich słowiańskich „podludzi” jak Polacy czy Rosjanie.
Gdy władza w Polsce rozpoczęła i kontynuuje swoją wojnę historyczną, mając ku temu wiele możliwości i środków; posługując się największymi mediami, telewizją, prasą, pisząc na nowo podręczniki, w których kłamstwa wciska już naszym dzieciom i wnukom do głowy, nam w tych trudnych czasach pozostaje prawda.
Jak pisał Mark Twain — gdy mówisz prawdę, nie musisz sobie niczego przypominać. Nie musimy, to prawda, ale jeśli dziś w Polsce robi się ludziom wodę z mózgów, o tej prawdzie w miarę naszych skromnych możliwości i środków musimy innych uświadamiać. Zwłaszcza młodemu pokoleniu, które z braku rzetelnej i uczciwej informacji o faktach, łatwiej ulega demagogii, kłamstwom i wypaczaniu historii, którą jak zwykle wedle swej woli, bez żadnego zażenowania piszą chwilowi zwycięzcy. Stąd też i nasza młodzież ulega popkulturze tzw. „wyklętych” terroryzujących po wojnie ludność cywilną i przeszkadzających w powojennej odbudowie kraju. Nienotowany w dziejach naszego kraju dynamiczny rozwój jaki nastąpił po wojnie w Polsce, dokonał się przecież nie dzięki „wyklętym”, ale mimo i wbrew ich dążeniom, jakim były sabotaż, napaści na tych co włączyli się w odbudowę kraju i czekanie z bronią na wojnę atomową.
Niezależnie jednak od tego, jaki kto ma stosunek do powojennej polskiej rzeczywistości, wszyscy Armii Radzieckiej oraz 1 i 2 Armii Ludowego Wojska Polskiego zawdzięczamy nie tylko wolność i pokój, ale być może samo istnienie. Zwykła ludzka przyzwoitość, która mam nadzieję w większości nadal w nas jest, nakazuje nam, by zachowywać się właściwie. Dbać o pomniki i miejsca pochówku naszych wyzwolicieli to minimum jakie powinniśmy sami od siebie wymagać. Tym bardziej teraz, gdy nie można liczyć na państwo, które albo samo demontuje pomniki naszych wyzwolicieli, albo biernie się przygląda i po cichu wspiera akty wandalizmu wobec cmentarzy czy pomników radzieckich. Nie przeciwdziałając i nie potępiając takich aktów władza, przyjmując sobie za cel zmianę przeszłości, demoralizuje społeczeństwo i daje swoje przyzwolenie na zło.
Wobec takich działań i nachalnej propagandy jesteśmy trochę bezsilni. Są też jaskółki. Dobrą robotę robi Stowarzyszenie „Braterstwo Polsko-Rosyjskie”, które stawia sobie za cel zbliżanie naszych narodów, by ludzie, wbrew polityce władzy spotykali się i wzajemnie poznawali, czy np. Stowarzyszenie „Kursk”, które zajmuje się renowacją pomników i miejsc pochówku radzieckich żołnierzy. Biorąc pod uwagę powagę i rozmiar problemu to ciągle jednak za mało, by zmieniać rzeczywistość.
Dlatego my, zwykli ludzie, nie powinniśmy się temu biernie przyglądać, ale winniśmy wziąć wiele spraw w swoje ręce. Przyjmując takie założenie kilka tygodni temu, gdy pewien Rosjanin z Kaliningradu nakręcił na Cmentarzu Wojennym w Warszawie film i umieścił go na youtube, trochę zażenowani i zawstydzeni, skrzyknęliśmy się z przyjaciółmi i poszliśmy ten cmentarz uprzątnąć. Na cmentarzu było sporo śmieci, a okoliczne krzaki od dawna stały się miejscem, w którym jacyś ludzie pijają piwo. Zapewne nie jest to aktem jakiegoś narodowego szowinizmu, a kultury czy raczej jej braku, ale tak czy owak, państwo za mało robi aby takie miejsca, wymagające powagi i szacunku chronić.
Moja relacja z tego z sprzątania na Facebooku spotkała się z bardzo przyjazną i sympatyczną reakcją Rosjan. Cieszyli się i dziękowali nam za to, co zrobiliśmy dla ich żołnierzy. Ale czy to nie jest nasz obowiązek? Kierowała nami nie tylko wdzięczność i przyzwoitość, ale i świadomość tego, że i w Rosji i na Białorusi czy Ukrainie są również miejsca polskiej pamięci, pomniki i miejsca, w których pochowane są kości polskich żołnierzy. Jeśli chcemy, by dbano o nasze groby na obczyźnie, naszym obowiązkiem jest dbanie o groby przedstawicieli tamtych narodów. Obowiązuje pełna wzajemność.
Niestety, już na drugi dzień po naszym sprzątaniu, na schodach prowadzących pod główny obelisk cmentarza i okolicznych murach jacyś „patrioci” z pomocą szablonu, pomalowali wszędzie dziwaczne malunki, gdzie obok swastyki i gwiazdy Dawida namalowali czerwone stopy. Po proteście rosyjskiej ambasady i jej żądaniu ukarania winny wandalizmu, polskie władze, mimo że na cmentarzu są kamery, nadal „szukają” sprawców.
Podobnie teraz, przed rocznicą 9 maja umówiliśmy się ze znajomymi, że spotkamy się w Warszawie w Parku Skaryszewskim i wyczyścimy stojący w jego centrum Pomnik Żołnierzy Radzieckich. Pomnik ten znów tzw. „patrioci”, jak zwykle nieznani sprawcy, próbowali już wielokrotnie dewastować i bezcześcić. Dawno nieremontowany jest też w kiepskim stanie. Niedawno aktywiści Młodzieży Wszechpolskiej robili tam happening, podczas którego próbowali go owinąć folią, symbolicznie zapakować i odesłać do Rosji.
Po pomniku Braterstwa Broni przy Dworcu Wileńskim (potocznie nazywanym — „czterech śpiących, trzech walczących”) pozostał już tylko cokół. Rzeźby żołnierzy polskich i radzieckich usunięto, najpierw czasowo, wykorzystując jako pretekst budowę drugiej linii metra, by po zakończeniu prac, wbrew woli mieszkańców, nie przywrócić ich już na dawne miejsce. Cokół został, ale mało prawdopodobne, by stanął na nim ktoś godny szacunku. Najpewniej stanie na nim Tupolew.
Od 1989 roku zmiana historycznej narracji na temat II Wojny Światowej odbywa się w naszym kraju powoli lecz konsekwentnie. Najpierw przez lata umniejszano znaczenie czynu zbrojnego Wojska Polskiego, które przyszło do nas z Armią Radziecką ze Wschodu, oraz lewicowej partyzantki w kraju. By zniszczyć o nich pamięć zrezygnowano nawet z czczenia jednego z największych zwycięstw polskiego oręża, gdy u boku Rosjan zdobyliśmy Berlin.
Potem próbowano opluwanych bohaterów zastąpić nowymi, tymi którzy siedzieli w lesie, strzelali do milicjantów, urzędników, nauczycieli czy zwykłych chłopów, bo przyjęli pańską ziemię, którą nowa władza dała im w reformie rolnej, a których nazywają dziś „żołnierzami wyklętymi”. Niedawno Amerykanie odkryli swoje tajne archiwa. Przypadek? Nie sądzę. Z archiwów tych wyłania się prawdziwy obraz tych „wyklętych” jako zwykłych bandytów. Oczywiście dobrze wiemy, że zdecydowana większość z nich to naprawdę byli bandyci, ale pojawia się pytanie — dlaczego teraz dopiero amerykański „sojusznik” ujawnia te materiały? Czy nie chodzi może o to, by Polaków pozbawić wszelkiej historii, a tym samym własnej tożsamości? Narodowi, który nie ma swojej tożsamości, można nadać każdą tożsamość i ulepić jak glinę.
Póki co pozostał nam jeszcze przypominający o tym kto wyzwolił Warszawę, pomnik w Parku Skaryszewskim. Serdecznie zapraszam w sobotę 6 maja pod cokół na jego wspólne posprzątanie. Zróbmy to razem na Dzień Zwycięstwa i pokażmy innym Polakom, że nie są odosobnieni w swoim spojrzeniu na historię, ale i Rosjanom, którzy mają prawo myśleć o nas coraz gorzej, że nie wszyscy nad Wisłą to niewdzięczni i nieprzyzwoici ludzie.
Opublikowano za: http://jeznach.neon24.pl/post/138340,przyzwoici-nie-zapomna
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.