Publikujemy list otwarty księdza Stanisława Walczaka do prezydenta Andrzeja Dudy w związku z jego wypowiedzią oskarżającą potomków zdrajców, wdrożycieli Komunizmu Wojennego, że mają z tytułu swojego pochodzenia lukratywne warunki w obecnej Polsce.
Prezydent stwierdza ( drugi artykuł), że “Oni nigdy nie będą chcieli się zgodzić, by prawda o wyczynach ich ojców, dziadków i pradziadków zdominowała polską narrację historyczną. Będą zawsze przeciwko temu walczyli. “
A sam Prezydent ogranicza wiedzę o swoim pochodzeniu tylko do swoich rodziców, bez dalszych szczegółów sytuacji, kiedy innym wypomina dziadków i pradziadków, jak i też nie ujawnia sprawozdania z pełnienia funkcji EUROPOSŁA, jak głosował w poszczególnych sprawach, w jakich sprawach zabierał głos, co zrobił dla Polski i dla Polaków.
Tylko, że ksiądz mówi o ogromnej rzeszy Polaków, którzy przyszli z Wojskiem Polskim u boku Armii Czerwonej, aby wyswobodzić swój kraj, rodziny i dla nich system władzy był sprawą trzeciorzędną, z której nawet nie zdawali sobie sprawy, zwłaszcza po okresie dominacji żydokomuny do 1956 r.
Więc wrzucenie wszystkich do “jednego worka”, może oznaczać, że ucierpią Polacy, którzy wrócili lub przyszli na ziemie obecnej Polski, a potomkowie elity żydokomunistycznej, będą w dalszym ciągu mieli dobrze, zwiększając swoją etniczną dominację we wszystkich strukturach władzy w Polsce, tak jak dzieje się obecnie np. w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, co przedstawia trzeci tekst.
Redakcja KIP
“Życia to Pan nie poznał” – poruszający list otwarty księdza do prezydenta Andrzeja Dudy.
– Oskarża Pan biedaków, którzy przeszli przez piekło o zdradę oraz o przekazanie jej w genach jego potomkom. Wiele Pan wie, ale życia to Pan nie poznał – zwrócił się ksiądz Stanisław Walczak w liście otwartym do prezydenta Andrzeja Dudy.
LIST OTWARTY
Szanowny Panie Prezydencie!
Szanuję Pańską pozycję, szanuję Pańskie wykształcenie. Jest Pan ekspertem od prawa krajowego i międzynarodowego, jest Pan także współobywatelem wszystkich Polaków, których część wybrała Pana na Prezydenta Państwa.
Wzrastał Pan w dobrej sytuacji materialnej i przychylnej atmosferze duchowej. Ot, jak wspaniały kwiat, dojrzewał Pan w cieplarnianych, wygodnych warunkach.
W ten sposób odcięto Pana od życia przeciętnego człowieka. I chociaż chylę czoła przed elokwentnymi teoriami wyznawanej przez Pana ideologii, całkowicie jednak nie zgadzam się z nią.
Opowiem Panu historię młodego człowieka. Żył gdzieś w biedzie polskiego chłopa na kresach wschodnich. Nagle wioskę napadali sowieci i wywieźli go daleko, na Syberię. W międzyczasie wioska wraz z całym krajem padły ofiarą Niemców. Ci zaś skłócili się z Sowietami.
Pracował ciężko, jak niewolnik w kopalni. Tęsknił, wylewał łzy za ojcowizną i za utraconą ojczyzną. Śnił o kochającej żonie i maleńkim dziecku, które pozostawił w domu. Serce mu pękało.
Kiedyś dotarła do niego wieść, że jego ciemiężcy gromadzą takich jak on, by wspólnie wyswobodzić jego ojczyznę i by mógł powrócić do swych ukochanych. Zgłosił się na ochotnika.
Czołgał się w błocie, pośród świstających kul, w przerwach z tęsknotą śpiewał: „czy stąd niedaleko już, do grających wierzb, malowanych wzgórz?” Strzelał i strzelano do niego, a kulom się nie kłaniał….
Po tej morderczej zawierusze powrócił do swoich… Zastał ich żywych. Zabrał się do ciężkiej pracy!
Kilkadziesiąt lat później nazwał Pan jego potomków, potomkami zdrajcy!
Jakby zapomniał Pan, Panie Prezydencie o tym, że nowy porządek w Europie po II wojnie światowej był wynikiem umowy pomiędzy zwycięskimi mocarstwami!
Oskarża Pan biedaków, którzy przeszli przez piekło o zdradę oraz o przekazanie jej w genach jego potomkom.
Wiele Pan wie, ale życia to Pan nie poznał!
Na koniec, jako kapłan, bo jako kapłan piszę te słowa, dodam: żeby być chrześcijaninem, trzeba najpierw mieć ludzką naturę, trzeba być człowiekiem. Bóg bowiem nie niszczy natury leczy ją uświęca.
Pańska teza o zdrajcach zakłada brak poczucia człowieczeństwa! Czyżby łaska Boża spadła na niepłodną glebę?
Zapewniam Pana, że ta ideologia jest nie ludzka więc i nie jest chrześcijańska. Wiem, że tymi słowami niczego nie osiągnę.
Stanę jednak wobec mego Pana z czystym sumieniem.
ksiądz Stanisław Walczak
A jak wygląda rzeczywista realizacja hasła Prezydenta przez jego obóz.
TYLKO U NAS! Pochodzenie ma znaczenie,
a Andrzej Duda – rację!
– Wykorzystują pozycję, jaką zapewnili im rodzice i dziadkowie, zarzucając tym, którzy ośmielą się wypominać im pochodzenie, faszyzm, rasizm i rozmaite inne „zbrodnie”, byle tylko odwrócić uwagę od prawdy. A prawda jest oczywista i nie ma się co oszukiwać, że jest inaczej – gdyby nie przynależność partyjna rodziców wielu współczesnych polityków, dziennikarzy, literatów, naukowców, artystów czy biznesmanów, pies z kulawą nogą by o nich nie słyszał – pisze w najnowszym numerze tygodnika Warszawska Gazeta Aldona Zaorska.
– Ci, którzy są potomkami zdrajców, nigdy nie będą chcieli tego przyznać. Będą walczyli z prawdą historyczną. Miejmy świadomość tego, że dzieci i wnuki zdrajców Rzeczypospolitej, którzy tutaj walczyli o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską, zajmują wiele eksponowanych stanowisk. W różnych miejscach – w mediach, w biznesie. Oni nigdy nie będą chcieli się zgodzić, by prawda o wyczynach ich ojców, dziadków i pradziadków zdominowała polską narrację historyczną. Będą zawsze przeciwko temu walczyli – powiedział prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla TVP Historia.
I oczywiście rozpętał medialną burzę. Lewactwo prawda ta ubodła do żywego. Tymczasem niezależnie od wycia dobiegającego z Wiertniczej czy Czerskiej, prezydent… ma rację i nie trzeba być znawcą historii najnowszej, by to dostrzec. Właściwie, gdzie się nie obrócić – pełno potomków zdrajców Rzeczypospolitej: w nauce (zwłaszcza w naukach humanistycznych, bo do kierunków technicznych potrzeba jednak trochę więcej talentu, umiejętności i wiedzy), w mediach, w biznesie (nieliczni spośród umieszczanych na listach najbogatszych zaczynali w latach 90. w przysłowiowych garażach), w kulturze i sztuce. To perfekcyjny układ, w którym wszyscy znają swoje miejsce i doskonale grają swoje role. Wszystko na zasadzie wzajemnych pochwał, nagradzania się i zapewniania sobie wygodnego życia, które ma podziwiać tzw. pospólstwo, czyli wszyscy ci, którzy do wspomnianych kręgów nie należą.
Wynik wyborów prezydenckich i parlamentarnych był dla tego środowiska prawdziwym ciosem, zdarzeniem, którego ich mózgi wręcz nie są w stanie ogarnąć. Ich reakcja zarówno na przegraną układu, który zapewniał im od lat „konfitury”, jak i na słowa prezydenta Andrzeja Dudy była łatwa do przewidzenia.
Ujawniamy! Szef MSZ powołuje na ważne stanowiska ludzi związanych z Komitetem Obrony Demokracji
Do tej pory największym problemem ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego były jego publiczne wypowiedzi. Teraz doszły kolejne problemy związane z jego polityką kadrową w MSZ: zatrudniono bowiem dwóch profesorów otwarcie zwalczających obecny rząd! W PiS-ie już od kilku tygodni otwarcie się mówi, że Jarosław Kaczyński wymieni Waszczykowskiego przy najbliżej rekonstrukcji rządu. A ta – jak twierdzą nasi informatorzy – ma nastąpić jeszcze przed wakacjami.
Na dywaniku u prezesa
We wtorek 4 kwietnia minister Witold Waszczykowski po raz kolejny stawił się w siedzibie Jarosława Kaczyńskiego przy ulicy Nowogrodzkiej. Szef MSZ przez prawie godzinę musiał wysłuchiwać uwag szefa PiS-u odnośnie całokształtu jego działalności w resorcie spraw zagranicznych. Nie pierwszy raz zresztą. I nie były to miłe uwagi. Tym razem jednak napomnień ze strony prezesa PiS-u było znacznie więcej niż w trakcie poprzednich takich wizyt. Ale jedno z nich podniesione zostało przez Kaczyńskiego szczególnie mocnym tonem. Był to komentarz do niedawnej wypowiedzi Waszczykowskiego o tym, że ma ekspertyzy, które potwierdzają sfałszowanie wyboru Donalda Tuska na stanowisko szefa Rady Europejskiej. Minister wprawdzie po jakimś czasie sam uznał swoją wypowiedź za niefortunna, ale to i tak niczego już nie zmieniło. Za swoje słowa został mocno skrytykowany nie tylko przez opozycję, co specjalnie nie dziwi, ale i przez samych polityków PiS-u. Ci ostatni uznali, że tego rodzaju wypowiedzi szefa MSZ psują wizerunek partii i mają znaczący wpływ na spadek jej poparcia w sondażach. Na pewno po ostatnim spotkaniu z prezesem PiS-u Waszczykowski musi brać pod uwagę bardzo już realny scenariusz swojego odejścia z MSZ.
Największy grzech Waszczykowskiego
Szefa MSZ pogrąża polityka kadrowa. Miesiąc temu kompletowano obsadę Polsko-Rosyjskiej Komisji ds. Trudnych. W jej skład wchodzą polscy i rosyjscy naukowcy i eksperci, których kandydatury wyznaczają obydwie strony. To ciało czysto doradcze w kształtowaniu polsko-rosyjskich relacji. Składa się z dwóch zespołów: polskiego i rosyjskiego, które obradują wspólnie. Jak wiadomo, polski zespół był od wielu miesięcy niekompletny. Nie miał nawet współprzewodniczącego, który wraz ze swoim rosyjskim odpowiednikiem kieruje roboczymi obradami tej grupy. I właśnie miesiąc temu Waszczykowski postanowił uzupełnić skład polskiego zespołu. Wśród nowo mianowanych członków znalazły się jednak bardzo niecodzienne postacie. Nowym współprzewodniczącym grupy został prof. Mirosław Filipowicz, historyk związany z KUL-em, który kieruje również Instytutem Europy Środkowowschodniej w Lublinie. Nowym członkiem grupy został również bliski kolega Filipowicza – profesor Rafał Wnuk, również historyk związany na co dzień z KUL-em. To właśnie ci dwaj panowie będą teraz kierować polskim zespołem Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych, który jak już wspomnieliśmy, ma doradzać szefowi MSZ w zakresie naszej polityki wobec Federacji Rosyjskiej. Profesor Mirosław Filipowicz jest kierownikiem Katedry Historii Historiografii i Metodologii w Instytucie Historii KUL, a także pełni stanowisko dyrektora Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej, który został założony przez bliskiego kolegę Bronisława Geremka – profesora Jerzego Kłoczowskiego. Z kolei profesor Rafał Wnuk, jak już wspomnieliśmy, jest również pracownikiem wspomnianego Instytutu Historii KUL. Do niedawna był także prawą ręką prof. Pawła Machcewicza – szefa gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej, które, jak ostatnio zakomunikowano, ma zostać połączone z Muzeum Westerplatte. Obaj profesorowie zaliczają się do obozu politycznego, który najbardziej dzisiaj atakuje PiS i jej politykę „dobrej zmiany”. Jeszcze niedawno można było ich spotkać na demonstracjach Komitetu Obrony Demokracji (KOD) w Lublinie, które, najoględniej mówiąc, nie przebierały w słowach krytyki partii Jarosława Kaczyńskiego. Ale udział obu panów w tych demonstracjach nie mógł specjalnie dziwić, bo w zasadzie nigdy nie ukrywali swoich poglądów politycznych, a wręcz obnosili się z nimi.
Wrogowie patriotyzmu
Te poglądy siłą rzeczy zawsze znajdują swoje odbicie w wizji historii, jaką budują. Filipowicz i Wnuk nie znoszą polskiego patriotyzmu i wszystkiego, co się z nim mogłoby wiązać. Wolą pokazywać historię z tzw. środkowoeuropejskiej perspektywy. A to zazwyczaj wiąże się w praktyce z eliminowaniem wielu tematów, np. dokonań polskiego ruchu oporu. Z tego powodu Filipowicz i Wnuk krytykowali wcześniej politykę historyczną Lecha Kaczyńskiego i jej sztandarowy projekt – Muzeum Powstania Warszawskiego, zarzucając, że jest polityczne i antyrosyjskie. Jedną z ostatnich inicjatyw Filipowicza i Wnuka była zażarta obrona pracownika lubelskiego IPN-u Macieja Sobieraja, który Leonarda Zub-Zdanowicza „Zęba” – żołnierza NSZ i Brygady Świętokrzyskiej nazwał zwykłym dezerterem. Doszło do tego, gdy działacze lubelskiego oddziału Związku Narodowych Sił Zbrojnych postanowili nazwać jedną z ulic Lublina jego imieniem (obecnie ulica ta nosi imię komunistki Lucyny Herc). Warto przypomnieć, że Leonard Zub-Zdanowicz został w 2009 r. odznaczony pośmiertnie Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski przez śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Obaj profesorowie – Filipowicz i Wnuk – byli sygnatariuszami listu w obronie Sobieraja, który miał być rzekomo represjonowany przez IPN. Gdy Filipowicz i Wnuk odebrali od Waszczykowskiego nominacje, wiele osób z lubelskiego środowiska „przecierało oczy” ze zdumienia, nie mogąc uwierzyć w to, że PiS, który tak przecież hołubi Żołnierzy Wyklętych, mianował takich właśnie „osobników” do kierowania prestiżową Polsko-Rosyjską Grupą ds. Trudnych.
Czas na lepszą zmianę!
To nie pierwszy wypadek „chybionych” decyzji personalnych ministra Waszczykowskiego i zapewne nie ostatni. Nasz szef dyplomacji podejmuje decyzje personalne w swoim resorcie, w ogóle nie bacząc na życiorysy i dotychczasowe dokonania tych, których nominacje podpisuje. Nie zwraca również żadnej uwagi na ich polityczne sympatie i to, jak postrzegają oni dzisiaj polskie interesy. Można nawet odnieść wrażenie, że Waszczykowski jedynie zatwierdza kandydatury, które są mu podsuwane przez innych. Przykład nominacji Filipowicza i Wnuka jest tym bardziej jaskrawy, że obaj panowie nawet nie skrywają swojego negatywnego stosunku zarówno do PiS-u, jak i do samego Waszczykowskiego i polityki zagranicznej w jego wykonaniu. Rodzi się więc kluczowe pytanie: kto to tak naprawdę dzisiaj rządzi w naszym MSZ-ecie? Ktokolwiek to jest, na pewno nie realizuje programu „dobrej zmiany”, dzięki któremu PiS wygrał wybory.
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.