Nie kilkaset tysięcy… lecz kilkanaście milionów…
ZDROWA WŁASNA ŻYWNOŚĆ – TO DŁUŻSZE ZDROWE ŻYCIE, A NAWET… PRZEŻYCIE. Publikujemy bardzo interesującą analizę o skutkach transformacji w rolnictwie i na wsi oraz konsekwencjach dla wyżywienia Narodu Polskiego, opracowaną przez dr Ludwika Staszyńskiego, wybitnego znawcę spraw wsi i rolnictwa, długoletniego publicysty m.in. na te tematy, byłego żołnierza Armii Krajowej i obecnego Honorowego Członka Stowarzyszenia Klub Inteligencji Polskiej.
Analizę tę publikujemy w 36 rocznicę porozumień ustrzyckich między przedstawicielami rolników i ich popleczników, a Rządem RP,
KU PRZESTRODZE,
prezentując skutki dla wsi i rolnictwa, za które są współodpowiedzialni.
Analiza ta jest porażająca dla wszystkich rządów, przede wszystkim z rodowodu solidarnościowego, do czego doprowadzili kolonialną transformacją ustrojową w zakresie wyżywienia Narodu, poprzez politykę wobec rolnictwa i wsi. Polska z rozdrobnioną strukturą agrarną i naturalną, nie zniszczoną chemią i pestycydami glebą jak na Zachodzie, miała wszelkie predyspozycje: produkcji ekologicznej zdrowej żywności, zachowania naturalnego ekosystemu oraz zatrudnienia dużej liczby ludzi na wsi, zamiast bezrobocia, wykluczenia, biedy i ucieczki do miast lub za granicę za chlebem…
Naturalne sposoby produkcji, mimo niższych plonów, pozwalają zachować o 30-50 % wyższe stężenie wszelkich niezbędnych składników odżywczych dla organizmu ludzkiego, czy zwierząt hodowlanych. Ponadto struktura tych składników jest znacznie lepsza, powodując, że jedząc mniej zaspokajamy lepiej potrzeby organizmu w niezbędne składniki, a tym samym także na zachowanie dłużej dobrej kondycji fizycznej i zdrowia.
Co z tego że produkujemy obecnie dużo biomasy na hektar w postaci plonów, kiedy ich wartość odżywcza jest 2-3 krotnie niższa i musimy jeść więcej, aby zaspokoić te potrzeby oraz szybciej i więcej chorując.
Polska przed transformacją była dużym eksporterem żywności netto, a obecnie dużym importerem żywności netto, dużo gorszej jakości, często zatrutej lub przeterminowanej, sprzedawanej w hipermarketach. Znacznie zdrowszą polską żywność zagraniczne sieci przetwórcze i handlowe, głównie niemieckie, sprzedają na Zachodzie z dużym zyskiem, w sytuacji gdy polski rolnik za najbardziej pracochłonną fazę produkcji, otrzymuje od kilku do kilkunastu procent ceny konsumenta. Ta sytuacja uczyniła polskich rolników z małych i średnich gospodarstw – chłopami pańszczyźnianymi z okresu feudalizmu, powodując biedę i wyludnianie się wsi.
Samowystarczalność żywnościowa jest podstawą strategiczną bytu Narodu i Państwa, zwłaszcza w przypadku wojny. Niezdrowa, a wręcz zatruta żywność sprowadzana z Zachodu powoduje nie tylko radykalny wzrost zachorowalności, ale także otępienie, nadumieralność, bezpłodność i jeden z najniższych w skali świata przyrostów naturalnych 1,23 dziecka na kobietę, chociaż te statystyki mogą być także zawyżane.
Dr Krzysztof Lachowski wiceprezes KIP proroczo przewidywał w 1989 r. tak: „Nie zrozumiały jest fakt, że pierwszy niekomunistyczny rząd prowadzi nadal taką samą politykę w stosunku do chłopów i rolnictwa, jak w latach 50-tych. Dowodzi to, że mimo dokonanych zmian nadal w dalszym ciągu te same ugrupowania polityczne decydują o polityce żywnościowej, która jest prowadzona w interesie krajów wysoko rozwiniętych, a nie w interesie Polski. Nie wynika to z niekompetencji, lecz raczej ze złej woli wpływowych doradców gospodarczych.” [za: „Polityka pustego żołądka”, Dziennik Ludowy z 16-17 grudnia 1989 r.]
Polecamy zatem uwadze skondensowaną analizę dr Ludwika Staszyńskiego, którą zaprezentujemy w kolejnych 4 częściach, poczynając od poniższej.
Redakcja KIP.
Wielki krok wstecz. Restrukturyzacja polskiego rolnictwa (I)
Fakty i opinie. Warszawa 2017.
“Rozwój i postęp gospodarczy nie może dokonywać się kosztem człowieka i uszczuplania jego podstawowych wymagań. Musi to być rozwój, w którym człowiek jest podmiotem, czyli najważniejszym punktem odniesienia. Rozwój i postęp nie może dokonywać się za wszelką cenę. Nie byłby wówczas godny człowieka.”
Jan Paweł II w Ełku 8 czerwca 1999 r.
Na prawach rękopisu © Ludwik Staszyński 2017
SPIS TREŚCI
Blaski i cienie zachodniego rolnictwa
Rady i przestrogi
Plan zdystansowania Unii
Wielki krok wstecz
Pustki w zagrodach i na polach
Zanik rolnego rynku
Dużo, tanio i zdrowo
Dotkliwe szkody społeczne
Są Polsce bardzo potrzebni
Polska dieta
A co z jakością?
Lepsze bo wiejskie
Restrukturyzacja w PGR-ach
Czy historia się powtórzy?
Jak gospodarują?
Biedni biednieją, a bogaci się bogacą
Nadzieja w spółdzielczości
Wbrew Konstytucji
Wieś zabrała głos
ŹRÓDŁA
Niektóre niepublikowane artykuły autora korespondujące z treścią opracowania o restrukturyzacji
Reformy rolne – efekty i problemy (2016 r.)
Dlaczego drożeje żywność? (2011 r.)
Wieś ginie dzięki dopłatom
Wieprzowiny może być pod dostatkiem (2009 r.)
Samorządowa lekcja demokracji (2011 r.)
Z rolnictwa utrzymują się na świecie 3 miliardy ludzi
Gdyby światowe rolnictwo zostało zmodernizowane
podstawę utrzymania straciłyby 2 miliardy ludzi.
Blaski i cienie zachodniego rolnictwa
Przy ocenie i kreśleniu kierunków przemian w polskim rolnictwie, m.in. dotyczących struktury agrarnej – bardzo często daje się za przykład Europę Zachodnią. Ukazując zmiany, jakie tam nastąpiły w ostatnich dziesięcioleciach przechodzi się niestety nierzadko do porządku dziennego nad bardzo poważnymi ujemnymi ich następstwami. Tak np. w latach 1971 – 1992 wydatki na interwencję rynkową w rolnictwie państw należących wówczas do UE – wzrosły siedemnastokrotnie, ale 80 proc. tych środków trafiało do 20 proc. gospodarstw posiadających ok. 70 proc. użytków rolnych. Połowę zbóż uprawiało tylko 6 proc. gospodarstw, dając 60 proc. ich produkcji towarowej. 15 proc. gospodarstw dawało 50 proc. towarowej produkcji mleka, zaś 10 proc. gospodarstw specjalistycznych miało 50 proc. pogłowia bydła.
Marek Wigier, z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, z którego opracowania pochodzą powyższe dane w 2004 r. pisał: ...Konsekwencją intensyfikacji produkcji rolnej był wzrost zanieczyszczenia wód gruntowych i erozja ziemi. Ogromne dysproporcje dotyczyły także średniej powierzchni gospodarstw rolnych, która wahała się od 4 do 65 ha; ponad połowa rolników przekroczyła 55 rok życia, zaś 1/3 zajmowała się działalnością rolniczą w niepełnym wymiarze czasu pracy. Wszystkim tym zjawiskom towarzyszyła także wzmożona migracja ludności ze wsi do miast, skutkująca w konsekwencji wyludnianiem się obszarów wiejskich i wzrostem powierzchni odłogów… Pojawiła się więc wówczas w Unii koncepcja zmiany polityki rolnej, której celem stało się„…utrzymanie na obszarach wiejskich dostatecznej liczby rolników, którzy są gwarantem zachowania środowiska naturalnego, tradycyjnego krajobrazu wsi oraz preferowanego modelu rolnictwa europejskiego opartego na gospodarstwie rodzinnym.
O skali problemu wyludniania się wsi i o mądrych decyzjach, ważnych z punktu widzenia interesów ogólnospołecznych świadczy dyrektywa Rady Wspólnot Europejskich nr 63/262 umożliwiająca podejmowanie działalności gospodarczej w gospodarstwach porzuconych lub niezagospodarowanych przez okres dłuższy niż dwa lata, umożliwiająca przejmowanie takich gospodarstw przez obywateli państw członkowskich, w tym m. in. przez pracowników najemnych, którzy pracowali nieprzerwanie w rolnictwie danego kraju przez okres dwóch lat.
Prawdziwie rodzinne gospodarstwo rolne nie jest więc jakimś polskim dziwolągiem wpisanym do Konstytucji. Zostało uznane również w państwach Zachodniej Europy za ratunek dla niszczonego przyrodniczego środowiska i sposób na zatrzymanie ludzi na wsi, za modelową preferowaną w Europie formę gospodarowania w rolnictwie. Ważna misja rodzinnego gospodarstwa rolnego powinna więc być także u nas doceniona, jego miejsce na wsi uszanowane i zaniechane zamachy na te gospodarstwa – pod pretekstem odgórnej restrukturyzacji. Preferencje dla chłopów nie mogą mieć charakteru tylko deklaratywnego. Muszą znajdować odbicie nie tylko w Konstytucji, lecz także w dobrym ustawodawstwie, w polityce państwa i jego organów.
Nie był przypadkiem apel byłego ministra rolnictwa Francji Jeana Glavany’ego, który w czasie wizyty w Polsce w 2000 r. wezwał polski rząd (J. Buzka) do podjęcia starań w Komisji Europejskiej o środki finansowe na podtrzymanie polskich drobnych rodzinnych gospodarstw, aby zapobiec błędom krajów UE, w których doprowadzono do wyludnienia wsi. „…Małe gospodarstwa indywidualne – mówił J. Glavany – powinny mieć swoje miejsce w krajobrazie wiejskim…” Apel ten pozostał bez echa. Kłócił się z zapoczątkowanym wówczas w Polsce programem restrukturyzacji rolnictwa, który zamiast środków finansowych na podtrzymanie małych gospodarstw – otwarcie zapowiedział – długoletnie ubóstwo wielu wiejskich rodzin..!
Rady i przestrogi
Polskie rolnictwo w pierwszym okresie po odzyskaniu niepodległości w 1989 r. stało się obiektem sporego zainteresowania niektórych środowisk zachodnich. Wywoływało z jednej strony obawy przed zalewem Zachodu polską żywnością. Wzbudzało jednak także podziw i uznanie. Niemiecki przyrodnik Lutz Ribbe po pobycie w naszym kraju wydał broszurkę, w której m.in. napisał:..W krajach UE w rezultacie intensyfikacji rolnictwa mamy do czynienia z poważnym zanieczyszczeniem ziemi, wody i powietrza…W Polsce powstały lub się zachowały dzięki produkcji chłopskiej prawdziwe raje przyrody… w dużym stopniu zachowały się kolorowe, bogate w wiele gatunków pastwiska i łąki, na których ekstensywnie hoduje się bydło lub uzyskuje siano, podczas gdy w Niemczech dawno już nie mają ekonomicznej wartości i zrezygnowano z nich…Niewiarygodne bogactwo przyrody w Polsce jest rezultatem produkcji chłopskiej. W dalszym ciągu istnieje daleko idąca symbioza z naturą. Są jednak widoczne pierwsze tendencje nasuwające przypuszczenia, iż nadejdą szkodliwe dla przyrody i środowiska zmiany…
Ten sam autor w niemieckim tygodniku „Zeit” pisał w 1993 r. …Polskie rolnictwo jest jaskrawym przeciwieństwem gospodarki rolnej wspólnoty. Daje pracę wielu ludziom, którzy inaczej przepadliby; nie kosztuje państwa wielomiliardowych dotacji, nie produkuje nadwyżek rolnych, daje szanse przeżycia środowisku i naturze. Powinno więc być przykładem, ale polscy chłopi czują się zagrożeni. Nie pasują do koncepcji tzw. ekspertów zachodnich, których błędne wizje mają być teraz zaprowadzane w Europie Wschodniej…
Polskiemu rolnictwu poświęcili też swoje obszerne opracowanie, zachodni eksperci z Ośrodka Współpracy z Krajami Europy Środkowej i Wschodniej przy OECD, organizacji najbogatszych państw świata. W wydanym w 1995 r w Paryżu raporcie o polskim rolnictwie. napisali m.in. że „...małe gospodarstwa mogą zapewnić lepsze wykorzystanie zasobów…Niski poziom substancji szkodliwych w żywności jest przede wszystkim wynikiem niższego zużycia środków chemicznych w Polsce w porównaniu z krajami zachodnio-europejskimi… Rolnictwo polskie zużywa średnio dwu – trzykrotnie mniej nawozów nieorganicznych i około siedmiokrotnie mniej pestycydów niż kraje OECD…Jest to dogodny czynnik dla rozwijania eksportu…Zapotrzebowanie na taką żywność na rynkach międzynarodowych powiększa się…”
Eksperci OECD opowiedzieli się także przeciw intensyfikacji produkcji w polskim rolnictwie i przeciw powiększaniu gospodarstw prywatnych, które …jeśli ulegną powiększone staną się bardziej wyspecjalizowane i bardziej zmechanizowane, będą korzystały w większym stopniu z nawozów i środków chemicznych, co… niesie z sobą ryzyko pewnych zjawisk szkodliwych dla środowisku…
Inni eksperci w raporcie fundacji PHARE powołanej do pomocy w przygotowania Polski i Węgier do akcesji z UE napisali w 1996 r., że …rozdrobnienie w polskim rolnictwie utrzyma się przez dziesięciolecia. Przez dziesięciolecia utrzyma się także przeludnienie wsi, gdzie co trzeci mieszkaniec jest bezrobotnym…rozdrobnienie jest obecnie dla polskiego państwa korzystne, ponieważ drobne gospodarstwa zapewniają utrzymanie milionom ludzi. Gdyby ich nie było – ten obowiązek musiałoby wziąć na siebie państwo…
…Największą głupotą, wręcz zbrodnią na Narodzie Polskim – mówił w 2000 r. dr Franciszek Bujak – będzie likwidacja małych niedochodowych gospodarstw rolnych. o czym słyszy się z ust polityków nie mających nic wspólnego z polską racją stanu, a myślących o posadach w Brukseli. Zawsze polskie rolnictwo było przechowalnią dla nadwyżki rąk do pracy. Obecnie również te małe gospodarstwa mogą stanowić bardzo istotny element ochrony przed psychicznymi i społecznymi skutkami bezrobocia. Ta praca jest jedyną szansą na psychiczną stabilizację, będzie chronić całe pokolenia przed równią pochyłą, jaką jest bezrobocie z jego skutkami obserwowanymi na dużą skalę w rodzinach popegeerowskich. Te małe gospodarstwa dla właścicieli i ich rodzin stanowić będą punkt oparcia, dawać im poczucie bezpieczeństwa...(z referatu na międzynarodowym seminarium w Lublinie 23-24.10.2000 r.).
Odnotować w tym miejscu trzeba także memoriał na XXI wiek proklamowany przez Międzynarodową Koalicję dla Ochrony Polskiej Wsi (ICPPC), w którym m.in. stwierdzono:, że...olbrzymie problemy innych krajów związane z przemysłowymi metodami produkcji żywności są poważnym zagrożeniem dla Polski…Polacy powinni odżywiać się lokalna żywnością wysokiej jakości, chronić rodzimy, cechujący się biologiczną różnorodnością krajobraz i rozwijać strategię sprzyjającą zachowaniu dużej liczby rolników. Rząd polski powinien natychmiast rozpocząć realizację świadomej polityki, której celem będzie ochrona wartości polskiej wsi…
W manifeście ICPPC zawarta została przestroga ...przed popełnieniem błędów „restrukturyzacyjnych” innych państw europejskich, co grozi pozbawieniem kraju jego lokalnych zasobów i doprowadzeniem do bankructwa setek tysięcy rolników… ICPPC wzywał w swoim manifeście do...ochrony unikalnej geograficznej oraz historycznej siły Polski i rozwijania jej tak, aby stała się na całym świecie symbolem nadziei dla milionów ludzi, których przetrwanie zależy od pracy na roli…
Rzeczywiste problemy polskiego rolnictwa doskonale rozumiał Bernard Margueritte, związany z Polską publicysta francuski. W 2000 r. na łamach tyg. „Solidarność” napisał: …Polska ma rozdrobnioną rodzinną strukturę rolnictwa. Elity warszawskie uważają, że to wstyd i kula u nogi. Należy w momencie przystąpienia do Unii zlikwidować 1,5 mln gospodarstw, kreować wielkie farmy. Innymi słowy Polska demokratyczna miałaby zniszczyć to, czego komunistom nie udało się zniszczyć. To jest zarówno głupie, jak i karygodne… Można by wykorzystać to rozdrobnienie gospodarstw polskich i orientować się na bardzo drogie, pracochłonne rolnictwo ekologiczne….
Niezależni eksperci zagraniczni, a także polscy w sposób jasny, logiczny i przekonujący- udowadniali, że rozdrobnieni w rolnictwie, przed akcesją do UE było dla Polski korzystne Spełniać mogło nie tylko ważne funkcje gospodarcze, ale także nie mniej ważne funkcje społeczne, dając podstawy egzystencji milionom ludzi.
Przykładem mogą być niektóre inne kraje, .które posiadają również dużo drobnych gospodarstw na wsi.W Japonii gdzie średni obszar jednego gospodarstwa rolnego nie wiele przekraczał 1 ha, a cały obszar użytków rolnych był 3,5 raza mniejszy niż w Polsce, przy 123-milionowej ludności rolnictwo w latach 90’ w wielu dziedzinach zaspokajało krajowe zapotrzebowanie na ryż, mleko, jaja, mandarynki a nawet dawało produkcję większą od własnych potrzeb. Już 30 – arów gruntów rolnych było w Japonii uznawane za gospodarstwo rolne. Była nim nawet 10-arowa działka, jeśli sprzedawano z niej produkty za co najmniej 1000 USD. Produkcję na sprzedaż za co najmniej 750 USD prowadziło wtedy w Japonii 4,2 mln właścicieli działek o powierzchni od 5 do 10 arów! (prof. Franciszek Tomczak).
W Rosji właściciele działek o średnim obszarze 0,4 ha, posiadający łącznie .zaledwie 7% wszystkich rosyjskich użytków rolnych dostarczyli na rynek w 2001 r – 92 % ziemniaków , 77% warzyw, 59,4% mięsa i 49,7% mleka.
Plan… zdystansowania Unii!
W UE15 gospodarstwa rodzinne zostały objęte szczególną ochroną. Jedną z podstawowych wprowadzonych tam zasad był zakaz stosowania wobec rodzinnych gospodarstw rolnych jakichkolwiek ograniczeń administracyjnych. Chodziło o powstrzymanie procesu wyludniania się wsi. Gospodarstwa rodzinne nikomu tam nie przeszkadzają, a w niektórych zachodnich państwach, jak Grecja, Włochy, Portugalia, czy Hiszpania gospodarstwa o powierzchni poniżej 5 ha stanowią większą cześć ogólnej liczby gospodarstw rolnych, W 2005 r.. następnym po przystąpieniu Polski do Unii miała ona przeciętnie prawie 55% gospodarstw do 5 ha a Polska niecałe 59%.
W Polsce już w pierwszym okresie transformacji pojawiły się opinie o konieczności radykalnej przebudowy naszego rolnictwa i likwidacji rozdrobnienia gospodarstw. W listopadzie 1993 r. III Kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego w przyjętej uchwale odrzucił… filozofię radykalnej przebudowy ustroju rolnego zakładającą bankructwo około 1,5 – 1,8 mln najdrobniejszych gospodarstw rodzinnych i ukształtowanie zamiast nich 600 – 700 tys. farmerskich gospodarstw rolnych, które byłyby w stanie wyprodukować dostateczną ilość surowców rolnych i żywności…Nie możemy bowiem liczyć na tak szybki rozwój działów pozarolniczych i miast, aby kilka milionów ludzi mieszkających na wsi mogło sprzedać lub wydzierżawić ziemię… Zmiany obecnych struktur mogą się dokonać tak, jak dokonały się w Europie Zachodniej, tj. dzięki wielkiej koniunkturze w całej gospodarce…
…Po przezwyciężeniu komunizmu, którego istotą było dążenie do wywłaszczenia wszystkich obywateli, powstaje w Polsce ustrój obywatelski, którego myślą przewodnią powinno być zapewnienie wszystkim obywatelom możliwości bogacenia się w warunkach chronionej przez prawo własności… Byłoby więc niezgodne z tą tendencją dążenie do powstania setek tysięcy pełnorolnych gospodarstw przez bankructwo ekonomiczne i wywłaszczanie ponad miliona gospodarstw chłopskich. Zmiany strukturalne w rolnictwie powinny się dokonywać stopniowo, ewolucyjnie, w sposób naturalny – w dostosowaniu do zewnętrznych i wewnętrznych uwarunkowań rozwojowych… Zdecydowanie opowiadamy się przeciwko powrotowi do kapitalistycznego rolnictwa ziemiańskiego…
. W 1997 r. uchwalono Konstytucję a w niej fundamentalny zapis, że podstawą ustroju rolnego w Polsce jest gospodarstwo rodzinne. Upłynął jednak zaledwie rok i sprawa przebudowy polskiego rolnictwa znów pojawiła się na scenie politycznej w całej okazałości. Rada Strategii Społeczno – Gospodarczej, organ doradczy premiera Jerzego Buzka (rząd AWS-UW) przyjęła plan radykalnej przebudowy polskiego rolnictwa i jego otoczenia, przewidujący koncentrację produkcji rolnej większą niż w Unii Europejskiej. Oznaczało to plan zdystansowania Unii pod względem struktury agrarnej poprzez tworzenie w Polsce większych niż w UE gospodarstw rolnych. Zdumiewające było uzasadnienie proponowanych zmian na wsi. Nie był to żaden interes społeczny, czy państwowy. Za powód Rada uznała konieczność dostosowania gospodarstw rolnych do wymagań przemysłu przetwórczego, który chce dostaw dużych partii jednolitych surowców rolnych..!
Ze strony rolniczej w skład wspomnianej Rady: wchodzili profesorowie . Katarzyna Duczkowska – Małysz z Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz . Antoni Leopold. Ministrami rolnictwa byli w ówczesnym rządzie Artur Balazs i Jacek Janiszewski, wicepremierem i ministrem finansów prof. Leszek Balcerowicz.
W ślad za raportem Rady powstał w ministerstwie rolnictwa plan restrukturyzacji gospodarki chłopskiej – trzykrotnego zmniejszenia liczby gospodarstw indywidualnych, zwiększeniu ich przeciętnego obszaru i kilkakrotnego zmniejszenia zatrudnienia w polskim rolnictwie w okresie 10 lat!
Program nie przewidywał migracji mieszkańców wsi do miast. Mają pozostać na wsi, ale autorzy tego programu, który zakładał likwidację 2/3 indywidualnych gospodarstw rolnych – otwarcie zapowiedzieli, że jego następstwem będzie długotrwała bieda wielu rodzin na wsi. Miała to więc być modernizacja i koncentracja ziemi w rolnictwie; – kosztem milionów ludzi…
W swojej strategii Rada doradcza premiera J. Buzka wspomniała wprawdzie o potrzebie tworzenia miejsc pracy na wsi, ale prof. A. Leopold w artykule na łamach „Nowego Życia Gospodarczego” (nr. 12/1999), omawiając raport wspomnianej Rafy otwarcie przyznał, że ...niezależnie od głównego nurtu polityki restrukturyzacyjnej wsi i rolnictwa musimy się liczyć z długoletnim występowaniem na wsi sytuacji ubóstwa wielu rodzin…!
Realizację tego nieludzkiego programu, zagrażającego nie tylko żywotnym interesom wielu milionów polskich obywateli, ale także interesom państwa podjęto wbrew opiniom i przestrogom wielu zagranicznych i krajowych ekspertów. Należał do nich m.in. James Goldsmith, amerykański miliarder i polityk. Zapytany o to, co powinniśmy zrobić z naszym rozdrobnionym rolnictwem rolnictwem przestrzegał: …Musicie chronić swoje rolnictwo, bo jeśli nie – Polska zginie…Celem rolnictwa powinno być wytworzenie odpowiedniej ilości żywności właściwej jakości, zarówno w sensie ludzkiego zdrowia, jak i w trosce o środowisko i nie po najniższej cenie, lecz po cenie najwyższej…, przy zatrudnieniu na roli nie najmniejszej liczby ludzi, ale takiej, która zapewnia zachowanie społecznej stabilności… Ekonomia jest po to, aby służyć społeczeństwu. Społeczeństwo nie istnieje po to, aby służyć ekonomii… Zdrowe rolnictwo, w którym ludzie spełniają odpowiednią rolę, oparte na rodzinie – jest niezbędne… Bez zdrowego rolnictwa nie można myśleć o zdrowym narodzie…
Powyższa wypowiedź amerykańskiego polityka ukazuje wielkie ogólnospołeczne znaczenie sytuacji w rolnictwie dla Polski. J. Goldsmith nie proponuje żadnych zmian. Mówi, żeby rolnictwo chronić. Kreśli zarys polityki wobec wsi – z rolnictwem opartym na rodzinie. Sprzeciwia się ograniczaniu zatrudnienia w rolnictwie bez troski o zachowanie społecznej stabilności. Realizowany w Polsce już prawie przez dwie dekady proces radykalnej przebudowy rolnictwa jest całkowitym przeciwieństwem tego, o czym mówił w 1995 r. amerykański polityk. Jakie są skutki?
Wielki krok wstecz
Podjęte zostały działania określane jako restrukturyzacja i modernizacja polskiego rolnictwa. Powołano specjalny urząd o takiej nazwie (istnieje po dziś dzień). Rozpoczęły się na wsi zasadnicze zmiany. Stopniowo zaczęła się zmniejszać liczba indywidualnych gospodarstw rolnych i powiększać się średni ich obszar, w 2015 r. – do 10,3 ha użytków rolnych. W 1990 r. mieliśmy 2138 tys. gospodarstw o powierzchni ponad 1 ha, w 2000 r. – 1887 tys., w 2002 r. spis rolny wykazał, że jest ich 1782 tys.: a według kolejnego spisu rolnego w 2010 r. – 1509 tys.: w 2014 r. znów mniej – 1413 tys. i w 2015 r. – 1378 tys. Od 1990 r. liczba indywidualnych gospodarstw rolnych o powierzchni ponad 1 ha zmniejszyła się w Polsce do 2015 r – o 760 tys! Zmniejszenie dotyczyło wszystkich grup obszarowych gospodarstw do 50 ha, Najsilniej spadła liczba gospodarstw najmniejszych. Wzrosła natomiast liczba gospodarstw o obszarze ponad 50 ha. Już w 2010 r spis rolny wykazał, , że prawie połowa wszystkich polskich użytków rolnych należała do gospodarstw o powierzchni 20 ha i więcej. Stanowiły one jednak zaledwie 8,2% ogólnej liczby gospodarstw!!!
Szybko zmniejsza się liczba gospodarstw najmniejszych – do 1 ha. W 2002 r. był ich prawie milion (998 tys,), Posiadały łącznie niecałe 400 tys. ha użytków rolnych, ale miały prawie 3 mln mieszkańców (2956 tys.) W 2010 r. liczba tych najmniejszych gospodarstw zmniejszyła się do 715 tys , w 2015 r. pozostało ich już tylko ok. 30 tys. Z gospodarstw od 1 do 2 ha, których w 2002 r. było 517 tys. pozostało w 2015 r. już tylko 254 tys.
W pierwszej dekadzie transformacji posiadana przez Polskę powierzchnia użytków rolnych zmniejszyła się prawie o 900 tys. ha (z 18,7 – do 17,8 mln ha). W dalszych latach obszar ten systematycznie się zmniejszał, aby w 2015 r. obniżyć się aż do 14,5 mln ha! Straciliśmy więc od 1990 r. prawie 4,2 mln ha użytków rolnych, w tym w latach 2000-2014 ponad 3,2 mln ha! Ogólna powierzchnia zasiewów zmniejszyła się z 14242 tys. ha w 1990 r. do 10753 tys ha w 2015 r.
Powszechny spis rolny przeprowadzony w 2010 r. wykazał, że było wówczas w Polsce ponad 626 tys. gospodarstw rolnych prowadzonych przez kobiety. Były w większości po czterdziestce, a ponad 100 tys. miało nawet 65 i więcej lat. Posiadały głównie małe gospodarstwa do 1 ha lub od 1 do 2 ha. Nie ma żadnych badań na temat sytuacji rodzinnej i materialnej właścicielek tych gospodarstw. Jaką liczbę dzieci wychowywały te kobiety? W rękach wielu kobiet są niekiedy również gospodarstwa, w których są mężczyźni. Obserwuje się bowiem niestety pojawienie się na wsi pijaństwa jednego ze skutków bezczynności i celu w życiu. Musi wtedy kobieta brać losy gospodarstwa i rodziny w swoje ręce.
Wielkie i szybkie zmniejszanie się powierzchni użytków rolnych, niekorzystne dla wsi i dla gospodarki żywnościowej Polski okazało się korzystne dla tej części rolników, którzy nadal gospodarują. Otrzymują bowiem coraz większe wsparcie finansowe ze środków unijnych i krajowych, których wielkość dla Polski z roku na rok się zwiększa, co przekłada się na zwiększone jednolite bezpośrednie dopłaty obszarowe oraz płatności z innych tytułów. Zwiększone dopłaty rozkładają się więc na coraz mniejszą liczbę rolników i coraz mniejszy obszar użytków rolnych. Gruntów rolnych mamy więc coraz mniej, ale pieniędzy z Unii dla zmniejszonej liczby rolników coraz więcej!. Ich sytuacja materialna się więc poprawia, ale w niewielkim stopniu stoją za tym dochody z produkcji rolnej. W 2014 r. realne dochody do dyspozycji brutto indywidualnych gospodarstw rolnych były zaledwie o 6.1% większe niż w 2010 r! …Strumień dochodów sektora rolnego w 2014 i 2015 roku obniżył się znacząco, a rokowania nie są dobre… (Józef S. Zegar, Barbara Chmielewska (raport „ Polska wieś 2016”).
Ponieważ jednak prawie polowa użytków rolnych była w 2010 r. w rękach zaledwie 8,2% rolników – dostali w 2010 r. prawie połowę wszystkich środków przeznaczonych na dopłaty. Pozostała wielokrotnie większa liczba rolników (91,8%) otrzymała resztę, nieco więcej niż połowę tych dopłat! .
Pustki w zagrodach i na polach
Chów bydła na początku lat 90’ prowadzony był przez . 84% rodzinnych gospodarstw indywidualnych o obszarze do 15 ha, a w gospodarstwach od 5 do 15 ha nawet przez prawie 90% gospodarstw. Ponad połowę całego krajowego pogłowia krów posiadały gospodarstwa o obszarze od 2 do 7 ha. Ogółem w kraju w 1990 r. mieliśmy ponad 10 mln sztuk bydła, w tym prawie 5 mln krów. W 2015 r. było już tylko- niecałe 6 mln szt. bydła, w tym niespełna 2,5 mln krów.
Głęboki regres objął również chów trzody chlewnej. W 1990 r mieliśmy jeszcze prawie 19,5 mln. świń, a w 2015 r. – 11,7 mln, ale w gospodarstwach indywidualnych już tylko ok. 9,2 mln! Chów owiec uległ niermal całkowitej likwidacji. W w 1990 r. było ich prawie 4,2 mln, w 2015 zaledwie 228 tys! Ponad czterokrotnie zmniejszyło się również pogłowie koni.
Ogromny spadek pogłowia zwierząt gospodarskich pociągnął za sobą pokaźny spadek dochodów w bardzo w wielu gospodarstwach rodzinnych. Sprzedaż bydła rzeźnego, trzody chlewnej i mleka dawała im prawie 2/3 dochodów. Spowodował także niekorzystne zmiany w strukturze produkcji roślinnej – wielkie zmniejszenie zapotrzebowania na pasze dla zwierząt oraz – poważne zmniejszenie ilości nawozów naturalnych, szczególnie potrzebnych na polskich lekkich, piaszczystych glebach. Wielką stratą stała się również likwidacja 1,1 mln hektarów dobrych na ogół w Polsce pastwisk.
Nowym zjawiskiem jest natomiast bardzo dynamiczny rozwój produkcji drobiarskiej Produkcja drobiu rzeźnego od 2000 r, powiększyła się więcej niż trzykrotnie – z ok.834 tys. ton – do 2669 tys. ton w 2014 r.(w 2016 r. – 3,1 mln). Produkcja jaj wzrosła w tym okresie z ponad 7,2 mld szt. do prawie 10,3 mld szt. (w 2016 r. – 10,5 mln) Ta gałąź produkcji żywności utraciła swój charakter drobnotowarowy i w części także swój związek z rolnictwem. Rozwój dotyczy doskonale zorganizowanego drobiarstwa wielkofermowego, opartego o gotowe pasze przemysłowe z zakupu. Z rolnictwem, a czasem z warzywnictwem związane jest ewentualne wykorzystywanie w celach nawozowych pokaźnych ilości odchodów produkowanych w fermach kurcząt (brojlerów),, kur niosek, kaczek, gęsi, czy indyków.. Fermowe drobiarstwo jest głównym odbiorcą produkowanych przemysłowo pasz treściwych
Na potach w produkcji roślinnej również nastąpiły ogromne zmiany. Ziemniaki, uprawiane latami mniej więcej na obszarze ok. 2 mln ha, zbierane w ilości nawet do ok. 37 mln ton. rocznie – straciły całkowicie swoje znaczenie pastewne. Jeszcze w 1990 r. były uprawiane na obszarze 1825 tys. ha – zredukowanym stopniowo w 2015 r. do 292 tys. ha. Masowo uprawiane kiedyś jako pasza dla świń, stały się dziś już niemal całkowicie tylko składnikiem pożywienia ludzi Ziemniaki traciły stopniowo swoje znaczenie pastewne bo w gospodarstwach indywidualnych bardzo skurczyło się pogłowie świń, a do tego – były paszą upływem czasu coraz droższą. Pojawiła się bowiem obfitość względnie tanich zbóż, będących wygodniejszą paszą w żywieniu zwierząt.
Bardzo duże zmniejszenie pogłowia bydła i krów spowodowało w Polsce znaczne zmniejszeni uprawy roślin pastewnych – z 2005 tys. ha w 1990 r. do 1056 tys. ha w 2015 r., a również bogatych w białko roślin motylkowych wieloletnich – z 782 tys. ha w 1990 r. do zaledwie 93 tys. ha w 2015 r. Procentowy udział zbóż w zasiewach w okresie restrukturyzacji zwiększył się dość znacznie i w 2015 r. zbliżył się do 70% (w 1990 r. 58,4%). Zbiory, mimo że zasiewy zbóż są o ok. 1,1 mln ha mniejsze – były i są większe w porównaniu z ich poziomem w latach 90’, ponieważ wzrosły plony (w 2014/2015 r. – 32 mln ton). Pojawiły się dwa nowe na liczącą się skalę zboża: pszenżyto (. prawie 5 mln ton) i kukurydza na ziarno (.ponad 4 mln ton).
Zmiany struktury zasiewów e idą w kierunku ekstensywnego rolnictwa, zgodnie z mocno ograniczonym pogłowiem zwierząt gospodarskich o czym świadczy wzrost udziału zbóż w zasiewach i duże ograniczenie uprawy roślin pastewnych i okopowych. Zmniejszają się także uprawy pracochłonne, ważne dla przeludnionej wsi. Zmiany struktury zasiewów ograniczają m. in. możliwości stosowania racjonalnego płodozmianu, nie sprzyjają utrzymywania gleb w dobrej kulturze, nie dają możliwości odbudowy produkcji zwierzęcej, a równocześnie pośrednio wymuszają import niektórych pasz.
Zanik rolnego rynku
Zmiany na wsi i w jej otoczeniu zapoczątkował ostatni Sejm PRL, uwalniając ceny żywności i znosząc – ustanowione w 1924 r. państwowe monopole spirytusowy i tytoniowy, na których wprowadzeniu ówczesny premier Władysław Grabski oparł swoją reformę finansów publicznych i wprowadzenie mocnego, opartego na złocie polskiego złotego. Zniesienie państwowych monopoli utorowało drogę do późniejszej prywatyzacji zakładów przemysłu spirytusowego i tytoniowego. Dla finansów publicznych nie było korzystne.
W roku gospodarczym 1937/1938 dochody z obydwu monopoli, spirytusowego i tytoniowego – pokryły niemal w całości wydatki polskiego państwa na obronę narodową. W PRL-u w 1988 r. sam podatek obrotowy, nie licząc innych podatków i zysków zakładów objętych tymi monopolami pokrył z nadwyżką wydatki państwa na oświatę, wychowanie i na naukę, a był nie wiele mniejszy od wydatków na ochronę zdrowia i opiekę społeczną. W 1993 r. największy zakład tytoniowy w Krakowie, miał obroty na poziomie ok. 550 mln USD.
Po przemianach 1989 r. wicepremier i minister finansów prof. Leszek Balcerowicz uzupełnił decyzje PRL-owskiego Sejmu o uwolnieniu cen żywności, znosząc państwowe dotacje do jej cen i pod pretekstem inflacji wprowadził w bankach niezwykle wysokie,. wprost rujnujące oprocentowanie. W 1990 r. NBP ustalił to oprocentowanie na poziomie ponad 600%, w 1991 r. – ponad 120% Dodatkowym obciążeniem przedsiębiorstw było znaczne podwyższenie podatków – w przemyśle 2,3 raza, w budownictwie – 1,7 raza . w rolnictwie – 3 razy, , w leśnictwie –2,5 raza, w transporcie i w handlu – 1.5 raza. Zniesiono też cła na ok.. 8000 produktów, co pobudziło import i dodatkowo pogłębiło finansowe trudności krajowych producentów.
Zniesienie dotacji do żywności pociągnęło za wzrost jej cen detalicznych i gwałtowny spadek popytu. Chleb zdrożał wtedy 2,5-krotnie, mleko ponad 4-krotnie Równocześnie. z roku na rok zmniejszył się realny poziom wynagrodzeń o ponad 37%. Dochody realne gospodarstw indywidualnych spadły w 1990 r. o ponad 51% . Załamał się wówczas rynek mleka. Producenci nie mogąc go sprzedać – wylewali je do rowów. Przeciw protestującym pod Mławą producentom mleka ówczesny rząd wysłał transportery opancerzone…
W artykule pt. „Ekonomiczne zagrożenie demokracji” prof. Władysław Szymański (Szkoła Główna Handlowa) pisał… Przyjęty w grudniu 1989 r. program był zbyt restrykcyjny w stosunku do istniejących wtedy wymogów. Jego realizacja okazała się zdecydowanie ostrzejsza w stosunku do założeń… A więc nie tylko zastosowano zbyt ostre lekarstwo, ale to lekarstwo zdecydowanie przedawkowano…
Popadające w długi przedsiębiorstwa państwowe redukowały zatrudnienie, a często ogłaszały upadłość. Jan Paweł Gieorgica w opracowaniu PAN na ten temat pisał:…w 1991 r doprowadzono do nieprawdopodobnego regresu wszystkich jednostek ekonomicznych…żaden kolejny rząd nie mógłby prowadzić sensownej polityki, tzn. egzekwować zobowiązań finansowych przedsiębiorstw czy ich upadłości…Wtedy to właśnie otworzyła się droga realizacji głównego celu polskich neoliberałów – otwartej prywatyzacji przedsiębiorstw ...
Była to droga do wykupu upadających przedsiębiorstw państwowych i spółdzielczych za marne grosze, a nierzadko nawet za symboliczną złotówkę… Otwartą drogę do ich prywatyzacji wykorzystywali ministrowie przekształceń własnościowych (m. in. Janusz Lewandowski i Wiesław Kaczmarek), prywatyzując pozbawione przez Sejm PRL monopolowej ochrony zakłady przemysłu spirytusowego, tytoniowego i wiele innych przedsiębiorstw różnych branż, w tym szereg zakładów przemysłu spożywczego: zakłady mięsne, mleczarnie, cukrownie, młyny, zakłady zbożowe i inne przedsiębiorstwa tej branży.
Upadały również i przechodziły w prywatne, bardzo często obce ręce liczne zakłady spółdzielcze należące do rolników i ogrodników, m. in. potężny spółdzielczy koncern Hortex i wszystkie bardzo nowoczesne spółdzielcze zamrażalnie warzyw i owoców. Skrajny fiskalizm ówczesnego państwa, zalew rynku przez towary zagraniczne, także takie, które były produkowane w kraju, restrykcyjna polityka wobec krajowej gospodarki pociągnęły za sobą wielkie bezrobocie. W 1993 r. codziennie traciło pracę ok. 3000 osób.
Zagraniczni nabywcy państwowych i spółdzielczych związanych z wsią zakładów przetwórczych w nowych warunkach popadli w poważne finansowe kłopoty. Niektóre zakłady, także mięsne po prostu likwidowali. Nie wytrzymywali konkurencji z tysiącami małych prywatnych zakładów przetwórczych, które powstały po uwolnieniu cen żywności i świetnie sobie radziły na rynkach lokalnych, oferując konsumentom wyroby niejednokrotnie lepsze i tańsze w porównaniu z oferowanymi przez duże zakłady przetwórcze.
W połowie 1990 r. istniało w Polsce ponad 7 tys. małych zakładów mięsnych i powstawały dalsze. Był to skutek uwolnienia cen żywności i okres powstawania prawdziwego rynku żywności po zniesieniu kartek na mięso.. Ten rynek po prostu rzeczywiście zaczynał funkcjonować. W niewielkich zakładach przetwórczych znalazło zatrudnienie ponad 80 tys. osób. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca na tym rynku duży przemysł przetwórczy. Przegrywał konkurencję z rynkową drobnicą Wkrótce jednak stała się to konkurencja nierówna.
Bruksela mnoży przeszkody i przymyka swoje bramy – pisał w „Times’ie” w 2000 r. brytyjski publicysta Roger Boyes dobrze zorientowany w polskich realiach …Przeszkody obejmują między innymi żądanie natychmiastowego wprowadzenia surowych norm higienicznych w polskich rzeźniach, co jest niepraktyczne i wysoce bezsensowne..
Ministerstwo rolnictwa, a ściśle mówiąc ówczesny minister Artur Balazs zgodnie z żądaniami Europejskiej Komisji wydał rozporządzenie wprowadzające nadzwyczaj surowe wymagania sanitarne w zakładach przetwórstwa mięsnego. Były to wymagania nawet większe od bardzo surowych przepisów sanitarno – weterynaryjnych obowiązujących w UE15. Pociągały za sobą wysokie koszty, przekraczające możliwości większości właścicieli niewielkich zakładów przetwórczych. Komisja Europejska ponownie naciskała na kolejnego ministra rolnictwa Wojciecha Olejniczaka domagając się dalszego ograniczenia rozdrobnionego przetwórstwa mięsnego nie spełniającego ustalonych bardzo surowych norm sanitarnych . Po powrocie z Brukseli minister zapowiedział likwidację dalszych 2 tys. mniejszych zakładów mięsnych przez podległą mu służbę weterynaryjną.
Prawie wszystkie mniejsze zakłady mięsne zostały zamknięte . Pracę straciły tysiące ludzi, a rolnicy – lokalnych odbiorców zwierząt rzeźnych. Stracili też konsumenci. Nie było już możliwości zakupu sprzedawanego na miejscu pierwszej świeżości mięsa i na ogół niedrogich przetworów dobrej jakości.. Wielki zagraniczny przemysł mięsny, który przyszedł na gotowe do Polski nigdy nie interesował się ogromnym potencjałem produkcji zwierząt rzeźnych w przeważających w Polsce rodzinnych gospodarstwach chłopskich.
Zmianom na lokalnym rynku towarzyszyła również zarządzona przez ministra rolnictwa koncentracja ubojów w dużych rzeźniach przemysłowych powiązanych z przemysłem mięsnym. Oznaczało to przewozy żywych zwierząt do rzeźni i ponowne przewozy produktów uboju w odwrotnym kierunku – w stanie świeżym lub po zamrożeniu. Likwidacja rozdrobnionej konkurencji i koncentracja ubojów oddały rynek (w tym ceny) zwierząt rzeźnych, mięsa i jego przetworów niemal w całości w ręce oligopolu mięsnego. który dzięki temu zmonopolizował rynek zwierząt rzeźnych i mięsa. Jego przedstawiciel, prezes Polskiego Związku Eksporterów i Importerów Mięsa prof. Stanisław Zięba zapewniał wówczas w TVP, że. przeprowadzane zmiany nie przyniosą nikomu żadnej szkody…
Działającym w Polsce zagranicznym zakładom przemysłu mięsnego Traktat akcesyjny Polski do UE zapewnił wieloletnie odroczenie terminów realizacji obowiązujących w UE bardzo surowych wymogów weterynaryjno – sanitarnych. Traktat wyłączył też na 5 lat 66 zagranicznych ferm przemysłowego chowu zwierząt z obowiązku przestrzegania w Polsce bardzo surowych w Unii wymagań ekologicznych. Surowe i bezwzględnie egzekwowane wymagania weterynaryjno – sanitarne dotyczyły więc tylko polskich mniejszych zakładów przetwórczych. Likwidowano je tysiącami, aby rynek mięsa oddać w całości w ręce przemysłowych molochów.
Nieco podobna była sytuacja na rynku mleka. Przed akcesją Polski do UE przemysł mleczarski miał ponad 800 tys. dostawców. Zarządzony przez ministra rolnictwa zakaz skupu mleka III klasy i zapowiedź dalszego zaostrzenia jakościowych wymagań spowodowały, że wielu zwłaszcza drobnych producentów mleka przestała je sprzedawać mleczarniom. Rozpoczęli natomiast jego sprzedaż bezpośrednio konsumentom, po cenach nawet nieco wyższych niż płaciły im wcześniej mleczarnie. Dla konsumentów mleko „prosto od krowy” było nie tylko tańsze od „mleczarnianego”, ale i lepsze, bo pierwszej świeżości i pełnotłuste. Tak dobrego mleka nie było w sklepach. Wzajemne korzyści producentów i konsumentów sprawiły, ze bezpośrednia sprzedaż wspaniale się rozwijała, dochodząc w całym kraju do ok. 3,5 mld litrów mleka w skali roku.
W nieźle na ogół funkcjonujący rynek mleka uderzył jednak brutalnie fatalny traktat akcesyjny do UE. Zachodnioeuropejskie rolnictwo produkowało o wiele więcej mleka niż go potrzebowały państwa UE15. Postanowiono więc mocno ograniczyć w traktacie z Polską limit towarowej produkcji mleka w naszym kraju. I polscy negocjatorzy się na to zgodzili. Protestował wówczas wicepremier i minister rolnictwa Jarosław Kalinowski. Prowadząca negocjacje Danuta Hübner z kancelarii Prezydenta Aleksandra. Kwaśniewskiego zażądała wówczas od premiera Leszka Millera, aby minister rolnictwa przestał się mieszać do prowadzonych przez nią negocjacji z Unią… W efekcie – powiedział J. Kalinowski w jednym z wywiadów – na własne życzenie strona polska nie tylko doprowadziła do zaniżenia limitów niemal we wszystkich dziedzinach, lecz także rozwaliła solidarność grupy wyszehradzkiej…Przez wiele miesięcy Hübner reprezentowała stanowisko sprzeczne z polskim interesem narodowym… Danuta Hübner zna tylko jedną strategię – ustępstw…
Ustalona dla Polski w traktacie z UE roczna kwota skupu mleka na poziomie niespełna 8,9 mld litrów była mniejsza niż jego spożycie, które w 2002 r. wyniosło u nas prawie 10 mld litrów. Kwota ta była jeszcze bardziej rażąco mała w porównaniu z poziomem spożycia mleka w końcu lat osiemdziesiątych, które przekraczało w 1989 r. 15 mld litrów!
…Limity produkcyjne zamykają szanse ekspansji w wielu ważnych branżach rolnictwa – pisał w 2003 r. prof. Józef S. Zegar. Szczególnie dotkliwe mogą się okazać w mleczarstwie, ponieważ ten kierunek produkcji jest nader korzystny dla rolnictwa zrównoważonego, potencjalne możliwości produkcji mleczarskiej są relatywnie duże, dając zatrudnienie i dochody. Również pod względem produktów mleczarskich Polska może z powodzeniem włączyć się w konkurencję na rynku międzynarodowym. W tym przypadku limit dla polskiego rolnictwa jest nie tylko daleko niższy od możliwości produkcyjnych, ale i relatywnie niższy od limitów innych krajów o daleko mniejszym potencjale przyrodniczym, by wymienić chociażby Holandię, czy RFN…
Traktat z UE spowodował upadek chowu bydła mlecznego w Polsce na wielką skalę. Uderzył nie tylko w producentów mleka, lecz również w przemysł mleczarski, tym bardziej, że przyznana Polsce w traktacie kwota obejmowała ok. 2 mld litrów mleka przeznaczone do jego bezpośredniej sprzedaży przez rolników. Pod naciskiem przemysłu mleczarskiego kwota takiej sprzedaży została zmniejszona do 500 mln litrów. I znów pojawiła się na wsi służba weterynaryjna, skuteczne narzędzie ówczesnej polityki rolnej, decydując o tym, kto może produkować mleko na sprzedaż, a kto nie. Liczbę dostawców do mleczarń ograniczono do 355 tys., a prawo bezpośredniej sprzedaży mleka otrzymało tylko ok. 79 tys rolników. Wprowadzono cały system kar pieniężnych za przekroczenie przez producenta przyznanego mu limitu dostaw mleka (kara na rzecz UE), a także za sprzedaż mleka lub jego przetworów bez zezwolenia (grzywny wymierzane przez służbę weterynaryjną).
Proces ograniczania rynku mleka był kontynuowany. Do 2008 r. liczba dostawców mleka do zakładów mleczarskich zmniejszyła się prawie o 1/4 (do zaledwie 201 tys.) a liczba rolników sprzedających mleko bezpośrednio zmniejszyła się ponad trzykrotnie (do zaledwie 21 tys.)!
Efektem fatalnego traktatu z UE było znaczne zmniejszenie pogłowia krów i produkcji mleka oraz duże zmniejszenie spożycia mleka w kraju, najsilniejsze na wsi, gdzie żyła prawie połowa polskich dzieci. O dostatek mleka dla nich nie było u kogo się upomnieć. Negocjatorzy traktatu byli już na posadach w Brukseli, a Danuta Hübner została nawet jednym z komisarzy KE.
Traktat akcesyjny Polski do UE 16 kwietnia 2003 r. podpisali: prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, prezes Rady Ministrów Leszek Miller, minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz i główna negocjatorka układu z UE – Danuta Hübner.
Dużo, tanio i zdrowo
Na wyjątkowo niekorzystny dla polskiego rolnictwa kształt traktatu z UE miały niewątpliwie wpływ obawy zachodnich środowisk rolniczych przed przyjęciem do Unii państwa dysponującego potencjalnie dużymi możliwościami produkcyjnymi i eksportowymi w dziedzinie rolnictwa. Obawy wzmagała świadomość wysokiej jakości zdrowotnej polskiej żywności Naszą potencjalną konkurencyjną przewagę na europejskim żywnościowym rynku wzmacniały dodatkowo o wiele niższe koszty produkcji rolnej w Polsce w porównaniu z UE.
Już autorzy wspomnianego wcześniej raportu fundacji PHARE stwierdzili, że dzięki niskim kosztom produkcji rolnej ceny detaliczne żywności były w Polsce 2 – 3 – krotnie niższe niż w państwach UE15. Także niemieccy ekonomiści z Uniwersytetu w Hohenheim, po wizycie w Polsce wyliczyli, że koszty produkcji rolnej w Polsce są o wiele niższe niż w RFN, w przypadku mięsa i mleka nawet dwukrotnie niższe. Prof. Konrad Hagedorm z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej (z 25.03.1999) stwierdził:…kraje kandydujące do Unii, przede wszystkim Polska. mają bardzo niskie koszty produkcji rolnej i duży potencjał produkcyjny…Dlatego należy zmniejszyć zachęty do produkcji rolnej dla nowych członków…
Tak więc także niemieccy ekonomiści wystawili polskiemu rolnictwu bardzo dobre świadectwo. Nasuwa się w związku z tym pytanie z czego brała się tak wielka przewaga naszego rolnictwa nad rolnictwem zachodnioeuropejskim? Dlaczego polskie rolnictwo produkowało znacznie taniej? Dlaczego mieliśmy potencjał produkcyjny tak duży, że stanowił zagrożenie dla zachodnich rolników?
Źródłem przewagi polskiego rolnictwa były nasze gospodarstwa rodzinne, polska rozdrobniona struktura agrarna i drobnotowarowa produkcja rolna, pracowitość i zapobiegliwość polskich rolników, starających się wykorzystać każdy skrawek posiadanej ziemi, wszystkie istniejące możliwości powiększania produkcji – zgodnie ze społecznymi potrzebami kształtowanymi przez rynek.
Komu przeszkadzało to, że nasze rolnictwo pracuje dobrze, produkuje dużo i tanio, a mogło produkować jeszcze więcej dla kraju i na eksport?
Pojawiły się w ośrodkach zagranicznych opinie i oceny bardzo pozytywne na temat polskiego rolnictwa. Pojawiły się jednak również publikacje i opracowania bardzo krytyczne, wprost dyskwalifikujące nasze rolnictwo. Najogólniej biorąc sprowadzały się do tezy – zatrudnienie w rolnictwie macie bardzo duże a udział rolnictwa w tworzeniu dochodu narodowego bardzo mały. Tego rodzaju opinie płynęły do Polski z OECD, z Komisji Europejskiej, a nawet z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie, w którym wiceprezesami byli . b. premier Jan Krzysztof Bielecki, a następnie b. prezes NBP Hanna Gronkiewicz –Waltz. Uszczypliwe uwagi na temat naszego rolnictwa łączono ze wskazówką, że będąc w Unii powinniśmy zrobić porządek na wsi, przyspieszyć „poprawę” struktury agrarnej. popędzić polskich rolników do roboty…
W 2004 r., gdy już byliśmy w Unii. w raporcie na temat zatrudnienia Komisja Europejska sformułowała pod naszym adresem zarzut, że…aż 19 proc. ogółu zatrudnionych w Polsce to rolnicy. Wytworzona przez nich wartość dodana to tylko 2 proc. produktu krajowego brutto…
Druzgocąca nasze rolnictwo wiadomość w raporcie KE była błędna i bardzo nieobiektywna. W 2003 r., tuż przed przystąpieniem Polski do UE – wśród ogółu zatrudnionych było 16,1% rolników (2073,8 tys.) w 1850 tys. indywidualnych gospodarstwach rolnych (nieco więcej niż 1 pracujący w jednym gospodarstwie). Ich udział w tworzeniu wartości dodanej ‘brutto Polski wynosił w 1995 r. 6,4%. W następnych latach stopniowo się zmniejszał aż do 2,9% w 2003 r.. tj. – więcej niż o połowę w ciągu 8 lat! W 1989 r. udział całego polskiego rolnictwa, łowiectwa i leśnictwa w wytworzonej wartości dodanej Polski wyniósł 13,8%.
Inaczej więc powinna mówić o naszym rolnictwie Komisja Europejska w 2004 r., Zamiast pisać w swoim raporcie…wartość dodana to tylko 2 proc… rzetelni eksperci tak poważnej instytucji, jaką jest Komisja Europejska powinni zdobyć się na napisanie prawdy, że… wartość dodana tworzona przez polskie rolnictwo zmniejszyła się w latach 1995 – 2003 więcej niż o połowę. Należało też próbować ustalić przyczyny tak dużego regresu udziału rolnictwa w tworzeniu polskiego dochodu narodowego.
Relacja wskaźnika zatrudnienia do wskaźnika udziału w tworzeniu dochodu narodowego jest kruchą podstawą do oceny poziomu rolnictwa w danym kraju, Japonia w latach 90’ posiadająca 3,5 raza mniej gruntów rolnych niż Polska miała dwa razy większe zatrudnienie w rolnictwie i zaledwie 2 – procentowy jego udział w tworzeniu dochodu narodowego! Ciekawe co by o tym powiedzieli eksperci KE? Japończycy cieszą się, że tak dużo ludzi ma pracę w rolnictwie. Duże zatrudnienie jest lepsze niż duże bezrobocie. W Japonii w latach 90’ pracowało w rolnictwie 11% ogólnej liczby zatrudnionych w tym kraju, a licząc wraz z przemysłem przetwórczym i agrobiznesem – 20%.(prof. Franciszek Tomczak).
Duże zatrudnienie w rolnictwie było bardzo korzystne dla Polski. Dawało duże ilości jakościowo dobrej i taniej żywności, a równocześnie zapewniało pracę i podstawy utrzymania bardzo dużej liczbie wiejskich rodzin. Niszczenie tej struktury, jaka była i w części jeszcze istnieje było i jest niezwykle szkodliwe.
Odnosząc się do planu szybkich przemian na wsi pos. Waldemar Pawlak pytał w 1999 r. z trybuny sejmowej: …Kto na wsi przynosi straty, kto zyski? Czy rolnik gospodarujący na małym gospodarstwie, dający utrzymanie swojej rodzinie, zapewniający dzieciom wykształcenie przynosi zyski, czy straty społeczeństwu?
Praca jest podstawową potrzebą człowieka. Daje mu możliwość rozwoju i środki materialne do życia…Wszelkie decyzje gospodarcze podejmowane w kraju powinny być analizowane pod kątem ich skutków dla rynku pracy. (VII Kongres PSL marzec 2000 r.)
Nowym zjawiskiem jest w Polsce rozwój wielko fermowej przemysłowej produkcji trzody chlewnej, przy czym szczególne zainteresowanie tworzeniem takich ferm wykazują niektóre firmy zagraniczne. Na zachodzie Europy napotykają na coraz surowsze ograniczenia i coraz większe wymagania ekologiczne ze względu na gromadzenie w jednym miejscu dużych ilości odchodów zwierząt i zagrożenie zanieczyszczeniem naturalnego środowiska.. Tworzenie zagranicznych ferm przemysłowego tuczu świń w Polsce wspierał swoimi kredytami Europejski Bank Odbudowy I Rozwoju. Swoje fermy tuczu świń założył w Polsce, przy pomocy tego banku – amerykański koncern Smithfield Foods, a także największa w północnej Europie duńska firma Poldanor wspierana dotacjami przez duński rząd. Wymagania ekologiczne w Polsce im nie zagrażały. Traktat akcesyjny do UE uwolnił te fermy od tych wymagań na 5 lat…!
Fermy przemysłowego chowu świń oparte o prosięta w większości pochodzące z importu i o kupne gotowe pasze przemysłowe nie dorównują produkcji żywca wieprzowego w rodzinnych gospodarstwach indywidualnych, w których prosięta są przeważnie krajowe. Pasze także w większości są własne. Mniejsza liczebność zwierząt w jednym gospodarstwie eliminuje zagrożenie zanieczyszczenia gruntu, wód podziemnych i powietrza.
Dr Ludwik Staszyński
Ciąg dalszy nastąpi
Autor jest Członkiem Honorowym Stowarzyszenia Klub Inteligencji Polskiej
Od redakcji KIP:
Polecamy dla Dociekliwych i Samodzielnie Myślących przeczytanie i przeanalizowanie, co najmniej zamieszczone na poniższych linkach teksty o zjawiskach gospodarczych, a w konsekwencji społecznych jakie przyniosła Polsce kolonialna transformacja ustrojowa. Obraz, który się pojawi z połączenia wielu „puzli” w całość, będzie szokujący, zwłaszcza dla tych, którzy wierzą w kłamstwa mendiów ( jako instrumentu w „zorkiestrowanej” propagandzie globalistów NWO), polityków, edukacji na wszystkich szczeblach, pielęgnując własne lenistwo umysłowe i zwyczajne tchórzostwo. Zalecamy czytanie i analizowanie w podanej kolejności.
- Wielki krok wstecz. Restrukturyzacja polskiego rolnictwa, część I
- Mit bogatej wsi
- Jak rolnicy Finlandii zubożeli po wstąpieniu do UE ?
- Rolnicy z Kanady ostrzegają Polaków przed GMO: zastanówcie się, co chcecie jeść
- PiS uderza w polską ziemię i jej obrońców
- Hektary ziemi zaczną wracać do przedwojennych właścicieli? Powrót jaśnie pana…
- Czy grozi nam utrata Ziem Zachodnich?
- WIERSZE PATRIOTYCZNE O AKTUALNEJ SYTUACJI POLITYCZNEJ
- Wielki krok wstecz. Restrukturyzacja polskiego rolnictwa część II
- https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/10/rugi-polakow-z-majatku-za-pomoca-przemocy-finansowo-prawnej-i-immunitetow-bezprawia/
- https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/10/zbigniew-dabrowski-transformacja-ustrojowa-w-demokracje-kolonialna-2/
- https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/10/gorzkie-konsekwencje-bezmyslnej-wiary-w-slodkie-klamstwa-niz-gorzka-prawde-o-sytuacji-w-polsce/
- https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/10/norbert-narowski-polskie-przemiany-cala-scena-polityczna-i-kolonialny-system-wyborczy-na-smietnik-historii/
Wnikliwe przestudiowanie i przemyślenie zawartych treści zaoszczędzi czytania co najmniej kilkunastu tysięcy stron, w tym zwłaszcza gazetowej „sieczki”, gdzie ważna prawda ukryta jest w mieszance wielkich kłamstw z mało ważną prawdą, która służy jedynie uwiarygodnieniu wielkich kłamstw.
Więc trzeba czytać i analizować, analizować, analizować… i wydobywać ważną prawdę na powierzchnię oraz … realizować według zasady australijskich Aborygenów: „Musisz stać się tą zmianą, którą chcesz widzieć w świecie.”
Redakcja KIP
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.