Przypominamy tekst Bogdana Piętki sprzed ponad 3 lat, którego przestrogi skutkują obecną aberracyjną sytuacją Ukrainy, w zestawieniu z równie aberracyjną polską polityką wobec tego sąsiada. Drugi tekst pt „Jarosław Kaczyński odkrył nagle, że na Ukrainie gloryfikuje się masowych morderców Polaków” nasuwa pytanie czy jest to zapowiedź trwałej zmiany polityki kreowanej od 1989 r. przez solidarnościowe, pookrągłostołowe rządy, aktualnie POPiS-owe, czy taktyczny publiczny wybieg Jarosława Kaczyńskiego pod presją ostatnich wydarzeń i dystansowania się Zachodu od wspierania upadającej Ukrainy ?
Redakcja KIP
Na banderowskim szlaku
28 listopada na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie nie doszło do podpisania umowy stowarzyszeniowej pomiędzy Ukrainą a Unią Europejską. Decyzję o wstrzymaniu procesu integracji europejskiej Ukrainy z UE podjął kilka dni wcześniej rząd ukraiński i nie wycofał się z niej mimo, że UE zrezygnowała z wszystkich stawianych Ukrainie warunków (łącznie ze zwolnieniem Tymoszenko z więzienia).
Jest to katastrofa polskiej polityki wschodniej, która od 1989 roku była wpisana w amerykańską i zachodnioeuropejską politykę przyciągania Ukrainy do Zachodu i wypychania Rosji z Europy. Ceną tej polityki było i jest zakłamywanie historii i przejście do porządku dziennego nad ludobójczymi zbrodniami OUN-UPA, ponieważ jedyną „proeuropejską” siłą na Ukrainie są banderowcy.
Przykładem takich działań była chociażby uchwała Sejmu w sprawie uczczenia 70. rocznicy ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego. Jak wiemy Sejm nie zgodził się na nazwanie tego ludobójstwa ludobójstwem i nie zgodził się na ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian.
Argumentacja ministra Sikorskiego z rządu PO-PSL, ale także PiS-owskiego eksperta Żurawskiego vel Grajewskiego była następująca: nie możemy przed 28 listopada drażnić Ukrainy (tzn. banderowców), ponieważ polską racją stanu jest integracja Ukrainy z UE.
Tymczasem rząd Ukrainy bezceremonialnie zlekceważył polską rację stanu. Podjął zresztą – wbrew temu co się w Polsce sugeruje – decyzję całkowicie suwerenną. Z przekazu polskich mediów wynika, że nie ma w Polsce żadnej głębszej refleksji nad tym wydarzeniem. W ogóle nie mówi się o katastrofie polskiej polityki wschodniej. Nie próbuje się dociekać rzeczywistych przyczyn i dokonać analizy tej polityki na przestrzeni prawie 25 lat.
Przekaz medialny jest taki, że wszystkiemu winna jest Rosja, która miała podobno wywierać naciski na władze ukraińskie. Nie dziwi mnie to wytłumaczenie, ponieważ od dwudziestu kilku lat nie słyszę z polskich mediów niczego innego. Zawsze wszystkiemu winna jest Rosja, wszystko co złe idzie z Rosji itd. itp.
Polskie media wyjaśniwszy obywatelom, że wszystkiemu winna jest Rosja skupiły się na transmisji z „masowych” protestów na Ukrainie. Oczywiście nikt odbiorcom w Polsce nie wyjaśnił, że te protesty urządzają banderowcy – czy to ze Swobody czy z Batkiwszcziny (na jedno wychodzi). W wersji soft wspomniany przekaz serwuje „Gazeta Wyborcza”, drukując m.in. hymn ukraiński na pierwszej stronie, a w wersji hard „Gazeta Polska”, gdzie redaktor Tomasz Sakiewicz tradycyjnie idzie na całość: „nasi bracia (sic!) w rękach Rosjan”.
Mając nadzieję na drugą „pomarańczową rewolucję” na Ukrainę udał się najpierw europoseł Ryszard Czarnecki, a na końcu prezes Jarosław Kaczyński z klubami „Gazety Polskiej”. W międzyczasie pojawili się tam też prominenci obozu rządzącego, jak minister Sikorski, Grzegorz Schetyna czy Jacek Protasiewicz (wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego).
Media polskie ekscytują się brutalnością ukraińskiej policji wobec manifestantów i pobiciem przez nią dwóch polskich obywateli (prawdopodobnie członków klubów „Gazety Polskiej”). Nie informują tylko kim są ci manifestanci, których rozpędza ukraińska policja. A są to ci sami, którzy manifestowali niedawno, bo 14 października, w rocznicę powstania UPA pod sztandarami partii Swoboda i z jakże europejskim hasłem „Ukraina dla Ukraińców”.
Najbardziej bulwersujące jest jednak to, że prezes Prawa i Sprawiedliwości stał na kijowskim Majdanie obok Ołeha Tiahnyboka – lidera banderowskiej, antypolskiej i antysemickiej partii Swoboda, która od lat bezczelnie opluwa pamięć pomordowanych Polaków, Żydów, Ormian, Rosjan, Ukraińców i innych ofiar UPA oraz oficjalnie domaga się oderwania od Polski 19 powiatów, położonych na terenie województw podkarpackiego i lubelskiego.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości stał obok Tiahnyboka, przemawiał do tłumów, wśród których były widoczne m.in. banderowskie czerwono-czarne flagi, oraz zakończył swoje przemówienie banderowskim pozdrowieniem „Sława Ukrainie!”. Na ten okrzyk Kaczyńskiego tłum odpowiedział „hierojom sława!”.
O jakich „hierojów” chodzi? Ano o tych, którzy rąbali siekierami, nabijali na widły, podrzynali gardła, wyłupywali oczy itd. Można to wszystko zobaczyć na zdjęciach i filmach zamieszczonych m.in. na portalu Niezależna.pl – czyli, jak to nazywa redaktor Sakiewicz, strefie wolnego słowa „Gazety Polskiej”.
Czy jakikolwiek zachodnioeuropejski polityk stanąłby obok jawnego gloryfikatora faszyzmu, domagającego się przy tym rewizji granic? Czy w wypadku Jarosława Kaczyńskiego mamy do czynienia z politycznym analfabetyzmem czy tylko z aberracją spowodowaną wyznawaniem skrajnej rusofobii?
Polscy mężowie stanu, przemawiający na kijowskim Majdanie na tle banderowskich flag, nie tylko nie zadają sobie pytania o to czy „europeizacja” Ukrainy pod czerwono-czarną flagą będzie dla Polski bezpieczna, ale także nie widzą niebezpieczeństwa zaostrzenia stosunków z Rosją. Zapewne już dawno zapomnieli o sankcjach z lat 2005-2007 w odniesieniu do eksportu polskiego mięsa, owoców i warzyw do Rosji, które były odpowiedzią Kremla na polskie zaangażowanie w „pomarańczową rewolucję” i wskutek których Polska poniosła wielomiliardowe straty.
Zapomnieli, ponieważ to nie były straty z ich kieszeni, ale z kieszeni polskich rolników i przedsiębiorców. Trzeba tutaj przypomnieć, że mimo entuzjastycznego poparcia obozu Wiktora Juszczenki Polska nie odniosła z tego żadnych korzyści. Mało tego, pod koniec swojej prezydentury Juszczenko wymierzył Polsce policzek, uznając za bohatera narodowego Ukrainy Stepana Banderę, a wcześniej Romana Szuchewycza.
Może jednak dla polskich mężów stanu to nie był policzek? Może oni w ten sposób o polskich sprawach nie myślą. Bo czy w innym wypadku przyjmowaliby od Juszczenki odznaczenia, jak np. Paweł Kowal?
Na tle wiecowych występów polskich polityków jakże odmiennie, tzn. dojrzale wygląda reakcja rosyjskiego establishmentu politycznego na wydarzenia na Ukrainie. W demonstracjach wspierających prezydenta Wiktora Janukowycza, które odbyły się w Charkowie i Donbasie, nie uczestniczył żaden polityk rosyjski. Ze strony jakiegokolwiek rosyjskiego polityka nie padły emocjonalne i skrajne wypowiedzi. Natomiast dyplomacja rosyjska działa i zapewne rozwiąże kryzys ukraiński po myśli Rosji.
Jakże nieprofesjonalnie i komicznie wyglądają w porównaniu z tym krzyki polskich mężów stanu wśród czerwono-czarnych flag o odradzającym się imperium rosyjskim.
Jesteśmy zatem nadal na banderowskim szlaku, na drodze donikąd. To jest polska racja stanu zarówno w rozumieniu obozu rządzącego jak i opozycji. Żeby lepiej zobaczyć oblicze tej rację stanu warto sięgnąć po wywiad, jaki Polskiej Agencji Prasowej udzielił 18 listopada Jurij Szuchewycz – syn Romana Szuchewycza, twórcy i dowódcy UPA, hitlerowskiego kolaboranta, zbrodniarza i organizatora ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego.
Fragmenty tego wywiadu przytaczam za „Gazetą Wyborczą”, która oczywiście nie zdobyła się na żaden krytyczny komentarz. Już tytuł tego wywiadu – „Wołyń nie był ludobójstwem. A mój ojciec chciałby pojednania polsko-ukraińskiego” – jest na tyle wymowny, że reszty można nie czytać. Ale zadałem sobie trud, żeby przeczytać. „Mój ojciec byłby dzisiaj zwolennikiem pojednania polsko-ukraińskiego. Już w czasie wojny prowadzono rozmowy z polską stroną” – stwierdza Szuchewycz-junior.
Rzeczywiście prowadzono. Zakończyły się one rozerwaniem końmi polskich delegatów na te rozmowy – Jana Rumla i Krzysztofa Markiewicza oraz ich woźnicy Witolda Dobrowolskiego.
Dalej wywodzi Szuchewycz-junior: „Ani ukraińska, ani polska strona nie mogły uciec od tej wojny, ona nie mogła się nie zdarzyć. Nie zgadzam się z tym, że to było ludobójstwo, natomiast obie strony, polska i ukraińska, dopuściły się zbrodni wojennych. Dziś całą winę składa się na barki Ukraińców, a to nie było tak. Mogę podać mnóstwo przykładów świadczących o winach Polaków”.
Mamy tu zatem tradycyjny zestaw banderowskich bredni powtarzanych przez to środowisko od 70 lat. Negowanie ludobójstwa, nazywanie ludobójstwa „wojną” albo „konfliktem polsko-ukraińskim”, równoważenie rzekomych polskich zbrodni i ta obłudna obrona Ukraińców, na których barki Polacy ciągle składają jakieś winy.
Po pierwsze nie było żadnej wojny albo konfliktu polsko-ukraińskiego. Była wojna wydana II Rzeczypospolitej przez faszystowskich terrorystów z OUN w imię realizacji założeń faszystowskiej ideologii Dmytro Doncowa i było ludobójstwo popełnione na bezbronnej ludności polskiej w celu ustanowienia jednolitego etnicznie i faszystowskiego państwa ukraińskiego.
Poza tym nikt w Polsce nie obwinia Ukraińców jako narodu o ludobójstwo wołyńsko-małopolskie. My obwiniamy nie naród, ale sprawców – banderowców. Niech sprawcy nie zasłaniają się narodem. Niech pan Szuchewycz-junior nie przemawia w imieniu Ukraińców, bo nie ma do tego moralnego prawa.
UPA wydała bowiem wojnę nie tylko Polakom, Żydom i Rosjanom, ale także Ukraińcom. Może właśnie dlatego dzisiaj nie jest możliwa integracja Ukrainy z UE, albowiem wbrew temu co twierdzi pan Szuchewycz-junior historia ma znaczenie i nie jest to coś co było i już się nie liczy. Ta historia jeszcze bardziej ciąży na stosunkach wewnątrzukraińskich niż na stosunkach polsko-ukraińskich. Dopóki banderowcy nie zostaną właściwie ocenieni i usunięci z życia politycznego Ukrainy, nie będzie możliwa jakakolwiek stabilizacja polityczna tego kraju.
Jakby było mało bredni pana Szuchewycza-juniora, swoją bzdurę musiał też dodać jakiś redaktor „Gazety Wyborczej”, podpisujący się jako „mig”, który stwierdza: „Celem UPA była walka o niepodległość Ukrainy. Jej żołnierze walczyli przeciwko niemieckiej okupacji, z partyzantką polską i sowiecką, a po zajęciu Zachodniej Ukrainy przez Związek Sowiecki – z Armią Czerwoną”. No ręce opadają. W tych dwóch zdaniach mamy zestaw najbardziej ordynarnych kłamstw banderowskiej polityki historycznej.
Przyjmowanie tych kłamstw za dobrą monetę jest właśnie polską racją stanu w polityce wschodniej, zarówno w rozumieniu obozu politycznego premiera Tuska i prezydenta Komorowskiego jak i obozu politycznego prezesa Kaczyńskiego. Bo według tej logiki wszystko co antyrosyjskie jest dobre.
O jaką niepodległość Ukrainy panie „mig” walczyła UPA? Nie o niepodległość, tylko o ustanowienie faszystowskiego i totalitarnego państwa, satelickiego wobec III Rzeszy Niemieckiej. Gdzie i kiedy panie „mig” UPA walczyła przeciwko niemieckiej okupacji?
Jak można pisać w Polsce coś tak bezczelnego, gdy mamy na ten temat bogatą literaturę, zarówno polską jak i zagraniczną, takich badaczy jak Wiktor Poliszczuk, Grzegorz Rssoliński-Liebe, Per A. Rudling, Karel C. Berkhoff czy Marco Carynnyk. I z jaką „polską partyzantką” panie „mig” walczyła UPA? Kto należał do tej partyzantki? Te kilkuletnie albo kilkumiesięczne dzieci, które otumanieni banderowską ideologią mordercy nabijali na sztachety płotów?
Kiedy wreszcie w Polsce przyjdzie otrzeźwienie? Kiedy wreszcie zacznie się realizować w sprawach wschodnich, ale nie tylko, politykę naprawdę zgodną z polską racją stanu?
Bohdan Piętka
http://myslkonserwatywna.pl/na-banderowskim-szlaku/
Jarosław Kaczyński odkrył nagle, że na Ukrainie gloryfikuje się masowych morderców Polaków
Wygląda na to, że do rządzących w Polsce, w końcu dociera, że gloryfikacja ludobójcy Polaków, Stefana Bandery na Ukrainie to coś realnego, a nie wytwór rosyjskiej propagandy. Takie odczucia można mieć po wysłuchaniu wywiadu prezesa Polski, Jarosława Kaczyńskiego, który na antenie TVP Rzeszów stwierdził, “mamy w tej chwili do czynienia z takimi posunięciami strony ukraińskiej, które nakazują się nam zastanawiać, w którą stronę skręca Ukraina”.
Dotychczas ze strony obozu rządzącego słyszeliśmy tylko pochwałę Ukrainy bez względu na wszystko, która wydawała się być powodowana konfliktem tego kraju z nielubianą przez nich Rosją.
Wygląda jednak na to, że do szefa szefów w PiS, zaczyna docierać to co dzieje się na Ukrainie. Można było udawać, że ostatnie incydenty z niszczeniem polskich cmentarzy to rosyjska robota w celu skłócenia naszych bratnich narodów, ale gdy ukraińskie SBU wydało zakaz wjazdu na teren Ukrainy dla prezydenta Przemyśla, Roberta Chomy, chyba nastąpił moment zastanowienia. Ostatecznie został on co prawda cofnięty w ostatni piątek, ale liczy się sama manifestacja.
Źródło: twitter/@NinaByzantina
Podczas wspomnianego wywiadu telewizyjnego, szef PiS, Jarosław Kaczyński powiedział, że w grudniu zeszłego roku doszło do szeregu rozmów między stroną polską a ukraińską, w trakcie których argumentowano konieczność zaprzestania gloryfikacji zbrodniczych formacji OUN-UPA, tak, że prezydent Petro Poroszenko, zdaniem Kaczyńskiego, nie może mieć wątpliwości, iż nie akceptujemy tego, że masowi mordercy stają się bohaterami i buduje się im kolejne pomniki.
Przypomnijmy, że mówi to ten sam Kaczyński, który na kijowskim Majdanie wykrzykiwał banderowskie hasła stojąc na tej samej mównicy, co szef faszyzującej partii Swoboda, Ołeh Tiahnybok. Zapewne uważał, że robi to co jego brat w Tbilisi, ale wyszło jak wyszło.
To ukraińskie otrzeźwienie prezesa może być też spowodowane czytaniem polityki międzynarodowej. Wiele wskazuje na to, że Rosja dostanie na Ukrainie wolną rękę, ponieważ USA nie zamierza już dalej podtrzymywać tego konfliktu. Bardzo możliwe, że nagła krytyka Ukraińców gloryfikujących jawnie ludobójców i nazistów, ma związek właśnie z reorganizacją amerykańskiej polityki zagranicznej za którą ślepo podążają nasi przywódcy.
autor: Admin3 (2017-01-30 19:48)
Opublikowano za: http://wpolityce.pl/polityka/325280-kaczynski-polska-nie-zgadza-sie-na-sytuacje-w-ktorej-oprawcy-masowi-mordercy-czy-ludobojcy-sa-na-ukrainie-bohaterami
egalite11 wczoraj
Drogi Jarosławie masz władzę absolutną i ogromne możliwości.
Proszę ustal ponad wszelką wątpliwość kto to jest TW “Balbina” jako pomoc podsyłam notatkę, która dość dobrze charakteryzuje tego zdrajcę cytuję za Wprost Zapiski oficera prowadzącego TW Balbiny. \”Grudzień, 1981.
Przeprowadziłem rozmowę z Balbiną. Spotkanie miało miejsce w kawiarni. Jeszcze żaden TW nie wywarł na mnie tak złego wrażenia.
Nie chodzi o wygląd zewnętrzny (Balbina to krótkonogi, szpetny gnom), lecz o jego zachowanie i charakter.
- Cały czas mlaskał i oblizywał wargi.
- Zapewniał, że brzydzi się Solidarnością i trafił do niej przez pomyłkę.
- Błagał, aby go nie aresztować.
- Zaczął płakać.
- Chwalił się komunistycznym rodowodem; ojcem aparatczykiem i wujkami komunistami.
- Nie zdążyłem zapytać, a już zeznawał przeciwko bratu i radził, aby posadzić L. za kratki!
- Niewiarygodne.
- Jaką szują musi być ktoś, kto zasłania się bratem bliźniakiem?
- Pod koniec rozmowy poprosił, abym zapłacił za wypitą kawę, bo jego pieniądze trzyma mama.
- Wnioskuje się – zostawić Balbinę na wolności. Jego praca dla Solidarności przysłuży się bardzo komunistycznej władzy.\”
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.