Anonimowa karta przedpłacona, oferowana także przez polskie banki, stała się hitem wśród terrorystów i przestępców na całym świecie. Banki realizowały zyski ze sprzedaży tego produktu finansowego, nie zważając ani na związane z tym zagrożenia dla państwa i obywateli, ani na obowiązujące prawo. Komisja Nadzoru Finansowego zainterweniowała dopiero po 9 latach i 12 milionach sprzedanych kart. Rozwikłanie kwestii anonimowych kart prowadzi do wniosku, że polisolokaty i kredyty pseudowalutowe nie były incydentalnym wypadkiem przy bankierskiej pracy, a sektor bankowy nie jest nadzorowany, ale jest otoczony specjalną troską przez państwowe „organy nadzoru bankowego”.
Od banksterów dla gangsterów.
Terroryści z Al’ Kaidy, którzy zniszczyli Word Trade Center w Nowym Yorku w 2001 roku, zostawili czytelny ślad kont bankowych, przelewów bankowych, wizyt w bankach i podpisów na płatnościach kartami. To doprowadziło amerykańskie agencje śledcze do tych, którzy ich organizacyjnie i finansowo wspierali.
Wewnętrzny raport Departamentu Stanu USA na temat zagrożeń dla bezpieczeństwa z 2005 roku ostrzegał: „Gdyby terroryści używali przedpłacone karty do opłacania swoich kosztów w USA, żaden z tych finansowych śladów nie byłby dostępny”. W tym samym roku został opublikowany wspólny raport wszystkich amerykańskich agencji śledczych USA, w którym, w oparciu o przykłady z życia, przedstawiono ryzyko związane z wykorzystaniem anonimowych kart przedpłaconych przez przestępczość zorganizowaną, narkokartele i terrorystów.
„Terroryści? Nie widzę, nie słyszę.” – stwierdziły zarządy banków w Warszawie i we Wrocławiu i wypuściły na rynek anonimowe karty przedpłacone. Tym samym polskie banki weszły na drogę prowadzącą do sukcesu – w latach 2006-2015 sprzedały około 12 mln kart w kraju i za granicą. Oferowane karty miały wiele atutów: były niedrogie, działały w jednej z czterech walut (EUR, USD, GBP. PLN), umożliwiały wypłaty w bankomatach na całym świecie, działały w systemie VISA lub MASTERCARD, miały przypisane konto z numerem IBAN, co pozwalało na przelewy elektroniczne, oraz umożliwiały wymianę wirtualnej waluty bitcoins i jej podobne na walutę realną. Karty mogły być zamówione przez Internet i dostarczone do dowolnego miejsca na świecie. A to, że produkt o takich cechach można było kupić anonimowo lub na zmyśloną tożsamość, bez podpisywania umowy z bankiem było magnesem przyciągającym międzynarodową klientelę z finansowymi sekretami.
Anonimowi handlarze ogłaszali swoje oferty sprzedaży kart przedpłaconych wydawanych, przede wszystkim, przez mBank i BZ WBK na eBayu i Allegro, w Alibabie i na Facebooku, na portalach i forach dyskusyjnych dla internetowych hazardzistów, inwestorów w bitcoiny i amatorów ukrywania pieniędzy na sekretnych kontach i w firmach offshore-owych – docierali od klientów na całym swiecie. W styczniu 2013 roku, portal Streber Weekly pisał: „Większość bezimiennych („no-name”) kart są wydawane przez bank FBME operujący na Cyprze i w Tanzanii oraz przez Choice Bank z Belize, chociaż w ostatnim okresie kilka banków polskich przebojem przejmują rynek.”
Odczucie intuicyjnego dyskomfortu spowodowanego tym, że polskie banki konkurowały w jednej lidze z bankami z Cypru, Tanzanii i Belize, jest jak najbardziej właściwe. Niebawem z powodu popełnionych „grzechów” agencje śledcze dobrały się FBME i Choice Bank do skóry. Kłopoty konkurencji pomogły bankom w Polsce, głównie mBankowi i BZ WBK, zdominować międzynarodowy rynek anonimowych kart przedpłaconych w latach 2013 – 2015.
1. Fragment internetowej oferty sprzedaży anonimowych kart przedpłaconych
Równolegle do passy mBanku i BZ WBK na rynku anonimowych kart przedpłaconych publikowane były ostrzeżenia przed ryzykiem związanym z tymi kartami (np. raporty międzyrządowej agencji FATF-u z 2012 roku) oraz doniesienia policyjne o przestępstwach popełnianych przy ich pomocy. Kilkoma przykładami zilustruję wielorakie pożytki, jakie odnosili przestępcy używając tego rodzaju kart:
- Hakerzy stosując wirusy lub phishing, wchodzili w posiadanie numerów i haseł do kont klientów banku. Następnie przesyłali pieniądze z kont klientów banku na konta bankowe przypisane do anonimowych kart przedpłaconych (miały IBAN!). Współpracujące grupy ludzi-mrówek biegały z tymi kartami po mieście i wybierały pieniądze w bankomatach. Anonimowe przedpłacone karty i przypisane im konta z IBAN-em wyeliminowały konieczność wyprowadzania pieniędzy poprzez konta otwierane na nazwiska ludzi-słupów, których policja zwykle bez trudu mogła namierzyć.
- Gdy klient banku wykonywał przelew na swoim komputerze, wirus podmieniał numer docelowego rachunku na rachunek anonimowej karty przedpłaconej należącej do złodzieja – w opisanym w prasie przypadku była to karta wydana przez BZ WBK. W roku 2015 policja odnotowała wiele takich kradzieży. Nie znam doniesień o tym, aby złodziejów wykryto lub, aby bank BZ WBK, poczuwając się do odpowiedzialności z powodu udostępnienia anonimowej karty złodziejowi, zwrócił skradzione pieniądze.
- W procederze porwania, szantażu, wymuszania haraczu najbardziej ryzykownym dla przestępców momentem jest przyjęcie okupu, bo musi ktoś z nich przybyć na miejsce, gdzie ten okup ma być przekazywany. Anonimowa karta przedpłacona eliminowała to ryzyko całkowicie. Porywacz lub szantażysta zdalnie mógł poinstruować rodzinę porwanego albo szantażowanego, aby wpłacić okup na konto bankowe związane z kartą. Następnie przestępca mógł wybrać te pieniądze incognito w bankomacie w dowolnym miejscu.
- Handlarze narkotykami „doładowywali” anonimowe karty przedpłacone, które przemycali przez granice do swoich dostawców, którzy z kolei wypłacali pieniądze z kart w bankomatach. Taki bezgotówkowy transport funduszy był wolny od ryzyka stracenia pieniędzy na przemytniczym szlaku.
- Waluta bitcoin istnieje wyłącznie w świecie Internetu. Obrót w tej walucie nie podlega żadnym regulacjom prawnym, a transakcje w świecie bitcoinu można przeprowadzić incognito, jeżeli komuś zależy na ukryciu swojej tożsamości. Z tego powodu, domena bitcoinu jest używana przez małych i dużych przestępców, narkokartele i organizacje terrorystyczne do prania pieniędzy i przemieszczania funduszy ponad granicami. Anonimowa karta przedpłacona pozwalała na wymianę bitcoinów na walutę karty (euro, dolar, funt lub złoty) po to, aby wybrać pieniądze w bankomacie lub płacić w sklepach lub w internecie.
- Brudne pieniądze były „ładowane” na konta anonimowych kart, które były następnie używane do płacenia za fikcyjne usługi lub towary we własnej atrapie biznesu (np. kasyno, hotel, restauracja, sklep, spa, itp.). Dochody z atrapy biznesu były już „wyprane”, legalne.
- Dochody z szarej strefy, korupcji lub z przestępstwa załadowane na konta przypisane do anonimowych kart są poza zasięgiem władz podatkowych i śledczych.
- Terroryści posługują się anonimowymi kartami przedpłaconymi, bo to utrudnia namierzenie ich i wyśledzenie ich przemieszczania, oraz powiazań organizacyjnych.
Swoją uniwersalnością anonimowa karta przedpłacona zasłużyła na miejsce w arsenale przestępców obok takich ikon, jak wytrych, kominiarka i nóź sprężynowy.
Był jeszcze jeden pożytek z tych kart – chyba nie przestępczy, tym niemniej, problematyczny. Sankcje nałożone na Rosje po inwazji Krymu, m. in., pozbawiły 10 dużych banków rosyjskich dostępu do międzynarodowej sieci płatności w systemie VISA i MASTERCARDS. Impakt sankcji był osłabiony tym, że klienci rosyjskich banków objętych sankcjami mieli dostęp do anonimowych kart przedpłaconych wydawanych przez banki w Polsce.
W 2015 roku Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) zakazała wydawania anonimowych kart przedpłaconych. Zbiegiem okoliczności BZ WBK zamknął swój program w tym samym tygodniu, w którym terroryści z ISIS zabili 130 osób w Paryżu. Ponieważ terroryści opłacali swoje operacyjne wydatki anonimowymi kartami przedpłaconymi, zapobieżenie atakom i wyśledzenie ich powiązań w oparciu o finansowe ślady okazało się arcytrudne. Policja francuska namierzyła koordynatora akcji dopiero rok po atakach, w listopadzie 2016r. Pomimo zaprzestania wydawania kart, według NBP, w drugiej połowie 2016 roku pozostaje nadal w obiegu 2,15 miliona ważnych anonimowych kart wydanych przez polskie banki.
Zyski banków i sprzedawców
Lobbyści bankowi bronili kart, przedstawiając społecznie korzyści jakie przynosi dostępność anonimowych kart przedpłaconych. Argumentowali, między innymi, że te karty są „instrumentem bardzo przydatnym do zwalczania wykluczenia finansowego”. Defekt ich argumentacji polega na tym, że akurat te korzyści, mogą być realizowane za pomocą kart przedpłaconych, które nie są anonimowe, a więc ich dostępność byłaby wolna od opisanych powyżej zagrożeń. W zasadzie jedyną pozytywną i legalną korzyścią z anonimowości kart przedpłaconych mogły odnieść osoby, które były zainteresowane, dla samej zasady ochrony prywatności, ograniczaniem ilości danych osobistych gromadzonych przez „Wielkiego Brata”.
Ze społecznego punktu widzenia, szkody i zagrożenia spowodowane anonimowością kart zdecydowanie przeważały nad korzyściami. Natomiast, anonimowość kart była wartością dla banków, bo z niej płynęły ich zyski. Takie karty były wydawane bez zawierania umowy z klientem. Pozwalało to bankom na stosowanie kreatywnej księgowości w odniesieniu do depozytów na kontach przypisanych do kart. Polegało to na wrzucaniu funduszy zdeponowanych na kartach do jednego wora ze środkami własnymi. Normalny depozyt wykazywany jest w pasywach banku jako zobowiązanie do zwrócenia, natomiast tutaj nie było zobowiązania, ponieważ była to własność banku. Korzyści dla banku płynęły z tego wielorakie. A dotyczyło to sporych sum. Suma depozytów na wszystkich wydanych kartach anonimowych znajdujących się w obiegu w ciągu roku mogła dochodzić do 30 mld zł, a w ciągu 10 lat wydawania tych kart – do 300 mld zł (przy założenie pełnego wykorzystania limitu karty – w rzeczywistości te sumy były mniejsze).
Inny zysk banku to tzw. „pieniądze zapomniane”, czyli sumy pozostałe na koncie po upływie ważności karty. Poza bankami, chyba nikt nie wie, o jakie sumy może chodzić – rzecznicy mBanku i BZ WBK nie udzielili odpowiedzi.
Czasami, z różnych powodów, banki blokowały konta przypisane do kart. Odblokowanie wymagało wizyty w oddziale banku celem wyjaśnienia transakcji i podania informacji identyfikującej właściciela konta. Kupując karty, zagraniczni klienci nie otrzymywali informacji, że coś takiego może się zdarzyć. Wielu klientów ceniło anonimowość i sekretność wyżej niż fundusze zdeponowane na kartach i nie starali się o ich odzyskanie. Niektórzy z nich, chociaż chcieliby, nie byli w stanie zgłosić się do oddziału banku w Polsce i też tracili pieniądze. W odpowiedzi (21 październik 2016 r.) na interpelację poselską nr 5941 Podsekretarz Stanu w Min. Finansów poinformował, że banki nie mają pozwolenia na dysponowanie środkami na zablokowanych kontach i mają obowiązek zawiadomić prokuraturę o zdarzeniu i swoich podejrzeniach. Co też prokuratura może zrobić z tym zawiadomieniem, wobec braku danych o tożsamości właściciela anonimowej karty, to osobna kwestia. Tym niemniej, nikt nie sprawdza, jak banki wywiązują się z tego obowiązku. Znając standardy banków oraz biorąc pod uwagę to, że depozyty na anonimowych kartach przedpłaconych były już zaklasyfikowane jako środki własne, zawłaszczenie przez banki „środków zapomnianych” oraz środków na kontach zablokowanych może wydawać się całkiem prawdopodobne. Tym bardziej, że zapytani o to rzecznicy mBanku i BZ WBK nabrali wody w usta.
Co prawda na samym wydaniu karty banki zarabiały niedużo – około 15 złotych za jedną kartę, czyli ok. 180 milionów zł w ciągu 10 lat. Ale ta suma zwiększała się wielokrotnie po dodaniu opłat z transakcji, z wypłat w bankomatach lub z wymiany walut.
Poza bankami na kartach zarabiali anonimowi sprzedawcy oferujący karty międzynarodowej klienteli w internecie. A profity mieli spore, bo przy prawie zerowych kosztach własnych, za 15-złotową kartę żądali od 45 (przy zakupie ponad 300-tu kart) do 120 zł, a w pewnym okresie nawet 250 zł za kartę. A mogli tych kart sprzedać setki tysięcy. Nie ma informacji ani w NBP, ani w KNF-ie, wskazujących, że sprzedawcy działali w ramach formalnych umów z bankami lub że płacili z tych profitów podatki.
Niezgodnie z prawem.
W USA ustawa Patriot Act zabroniła udostępniania anonimowych produktów bankowych już w parę miesięcy po ataku na WTC w 2001 roku. W Europie można je było wydawać legalnie, pod warunkiem, że spełniały pewne ograniczenia. Najistotniejszym ograniczeniem było określenie maksymalnej sumy, którą można było wpłacić na kartę w ciągu roku – było to 3500 dol., 2500 euro, 2100 funtów lub 10.000 zł, zależnie od waluty karty. Intencją ograniczeń było zapobieżenie stosowaniu tych kart do ukrywania dochodów i prania pieniędzy na większą skalę. Okazały się one zupełnie nieskuteczne, bo było je łatwo obejść przez nabycie wielu kart – sporo ogłoszeń zawierało oferty sprzedaży kart w pakiecie po 100, a niektóre nawet po 300 sztuk, jak na ilustracji poniżej przedstawiającej fragment internetowej oferty anonimowej karty przedpłaconej wydanej przez BZ WBK (Santander). Byli też amatorzy zakupu tysiąca kart – kolejna ilustracja.
Na przykład, pakiet 300 kart za cenę 3300 dolarów pozwalał „wyprać” 1 milion dolarów albo 3 miliony zł. To już były ogromne sumy, których ukrycie lub „wypranie” kosztem 0,3% było niebywałą okazją.
2. Fragment oferty internetowej sprzedaży anonimowej karty
Ustawa o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu z dnia 16 listopada 2000 r w artykule 9g wymagała od banków zastosowania odpowiedniego poziomu środków bezpieczeństwa finansowego w celu przeciwdziałania przestępstwom, które mogły być dokonane z użyciem produktów pozwalających na zachowanie anonimowości. Co prawda banki blokowały wybrane konta lub transakcje, ale było to działanie incydentalne i niewspółmierne wobec ryzyka i możliwych nadużyć wynikających z samej natury produktu. Okoliczności sprzedaży anonimowych kart, w szczególności wysoka aktywność anonimowych sprzedawców, którzy nie posiadali umów z bankiem, sprzedaż kart w dużych pakietach, oraz widoczna w internecie popularność kart wśród osób zainteresowanych sekretnością i ukryciem funduszy, uzasadniały zastosowanie tzw. środków bezpieczeństwa zwiększonej ostrożności. Właściwym rozwiązaniem było usunięcie atrybutu anonimowości z anonimowych kart przedpłaconych.
Jaki nadzór, taki sektor.
Jakiekolwiek wątpliwości dotyczące legalności anonimowych kart przedpłaconych rozwiała Komisja Nadzoru Finansowego w piśmie do zarządów banków w lipcu 2015 roku, w którym wykazała, że wydawanie anonimowych kart przedpłaconych było niezgodne z prawem i nakazała zaprzestać ich wydawania. Według źródeł branżowych, reakcja banków była szybka i twarda. Związek Banków Polskich (ZBP) określił decyzje jako całkowicie błędną i niezrozumiałą i zażądał cofnięcia decyzji. Takie „przekomarzanie się” z organem nadzoru byłoby nie do pomyślenia w krajach ze skutecznymi i pryncypialnymi organami władzy państwowej. Ponieważ, niestety, Polska dopiero do tej grupy aspiruje, więc ZBP miał (i ma nadal) powody, aby traktować KNF jak popychadło. Tym razem ZBP spotkała niespodzianka, o czym poniżej.
Może dziwić fakt, że dopiero po 9 latach i 12 milionach sprzedanych kart, „w ramach monitorowania rynku usług płatniczych KNF zidentyfikował świadczone przez niektóre banki usługi polegające na wydawaniu tzw. „kart przedpłaconych.” (cytat z w/w pisma KNF-u). KNF orzekł nielegalność kart, powołując się na akty prawne, które obowiązywały przez całe dziesięciolecie sprzedaży kart – dlaczego zainterweniowała tak późno? Przestajemy się dziwić zapoznawszy się z misją głównego organu nadzoru bankowego, jakim jest KNF. Na jej portalu czytamy: „Misją KNF jest dbałość o stabilne funkcjonowanie i bezpieczny rozwój rynku finansowego”. A cóż jest lepszego dla funkcjonowania i rozwoju rynku finansowego od jego rosnących zysków? W jaki sposób te zyski są osiągane jest, w świetle misji, obojętne dla KNF-u. Wszak misja nie wymaga od KNF-u działania w interesie klientów banków, ani dbania o etykę, ani o przestrzeganie przez banki przepisów prawnie je obowiązujących. To jest tak, jakby drogówkę zrobić odpowiedzialną głównie za to, aby każdy kierowca jak najszybciej dotarł do celu – czy drogówka karałaby wtedy za niezatrzymywanie się przed znakiem stopu lub za przekroczenie szybkości? Tak jest z nadzorem bankowym. Wobec tego, powinien raczej dziwić fakt, że KNF, obniżając zyski banków poprzez zakazanie wydawania anonimowych kart, sprzeniewierzył się swojej misji dbania o funkcjonowanie i rozwój banków. Ten zaskakujący „wybryk” Komisji źródła branżowe tłumaczyły naciskami ze strony niemieckich władz niezadowolonych z tego, że ludność w Niemczech używała anonimowych kart polskich banków w celu prania pieniędzy i unikania płacenia podatków. Naciskana przez niemieckie władze KNF pozwoliła sobie na nietypowy dla siebie akt narzucenia bankom niekorzystnej dla nich decyzji.
System nadzoru bankowego został tak zorganizowany, że organy nadzoru wiedzą tyle, ile banki zechcą im powiedzieć. Posiadane przez KNF dane są dostarczonymi przez banki ekstraktami z bankowych systemów informatycznych; KNF uzyskuje też dane dostarczane przez banki w odpowiedzi na ankiety. W oparciu o te dane KNF formułuje swoje oceny oraz planuje inspekcje. Podobnie działa Generalny Inspektor Informacji Finansowej (GIIF), którego zadaniem jest przeciwdziałanie praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. Głównym narzędziem Inspektora system informacji finansowych SI*GIIF, który jest ładowny danymi przekazanymi przez instytucje finansowe. Przykłady z życia wydają się dowodzić, że KNF tych danych nie weryfikuje i nie kwestionuje. Może dziwi takie zaufanie organów nadzorczych pokładane w bankach, w sytuacji, gdy mniej niż 50% Polaków (wg. badań zleconych przez sam ZBP) ma dobrą opinię o sektorze bankowym. Co prawda, Inspektor przeprowadza sporadyczne inspekcję „w terenie”. Na przykład, ostatnia inspekcja mBanku odbyła się w roku 2010, gdy mBank był znany pod nazwą Bre Bank. Wtedy Inspektor nie stwierdził naruszenia ustawy o praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, co oznacza, że całkowicie „przeoczył” kwestię anonimowych kart przedpłaconych. Nota bene, właśnie na inspekcję Bre Banku w 2010 roku powołał się W. Jasiński, wiceminister Finansów i GIIF, w odpowiedzi na interpelację poselskiej 5940 z września 2016 roku. Interpelacja dotyczyła podejrzenia udostępniania przez mBank kont klientom fikcyjnego banku w latach 2013-2015. Właścicielem tego banku jest wieloletni dyrektor firmy Mossack Fonseca z Panamy.
Banki broniły wydawania anonimowych kart przedpłaconych, przedstawiając tą działalność jako wydawanie pieniądza elektronicznego. Jednak według ustawy z 2011 roku o usługach płatniczych, wydawanie pieniądza elektronicznego wymaga zezwolenia KNF-u. Są podstawy, aby sądzić, że banki nie wystąpiły do KNF-u o zezwolenie. Wszak gdyby wystąpiły o pozwolenie, KNF by im wyjaśniła, że wydawanie anonimowych kart przedpłaconych nie jest wydawaniem elektronicznego pieniądza. Banki prowadziły więc tę działalność bez ustawowo wymaganego zezwolenia, czyli nielegalnie – zapytani rzecznicy mBanku i BZ WBK nie zaprzeczyli, ale i nie potwierdzili. Było przestępstwo – nie było kary.
W ogóle, jeśli chodzi o wymierzanie kar, to KNF pełni rolę policjanta udzielającego prawie wyłącznie pouczenia. Od swego powstania, czyli od 1 stycznia 2008 roku, KNF nałożył kary na banki zaledwie w siedmiu przypadkach na całkowitą sumę 1.150.000 zł. Daje to średnią wartość kary równą 160 000 zł. Charakterystyczne, że wszystkie wymierzone kary dotyczyły formalnych uchybień w procedurach bankowych, a w żadnym wypadku nie były związane ze szkodą wyrządzoną klientom. Dla porównania, w 2014 roku Financial Conduct Authority, angielski odpowiednik KNF-u, ukarała Bank Santander (działa w Polsce jako Bank Zachodni WBK i Santander Consumer Bank) grzywną 12,4 mln funtów (67 mln złotych) i zobowiązał do wypłacenia 350 tysiącom klientów rekompensat za poniesione straty. Przewinienie banku polegało na tym, że jego pracownicy udzielali niewłaściwej finansowej porady klientom banku. A konkretnie, rekomendowali starszym osobom konta oszczędnościowo-inwestycyjne, których wartość była powiązana z wartością indeksów giełdowych. Tymczasem fundamentalną zasadą inwestowania jest, że osoby w wieku przed- i po-emerytalnym powinny lokować swoje oszczędności w stabilne inwestycje, takie, jak obligacje, i unikać ekspozycji na ryzyko związane z wysoce zmiennymi indeksami i akcjami giełdowymi, czy kursami walutowymi. W Polsce ten sam bank sprzedawał bardzo podobny produkt – nasz polski nadzór bankowy nie dopatrzył się jednak w tym problemu.
W sierpniu 2016 roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport pt. „System przeciwdziałania praniu pieniędzy oraz finansowania terroryzmu” z kontroli przeprowadzonej w okresie 2013 – 2015 r. NIK miał uwagi, a często istotne zastrzeżenia, w stosunku do działalności wszystkich podmiotów systemu, za wyjątkiem głównych organów nadzoru bankowego KNF-u i NBP. Ich działalność kontrolną ocenił pozytywnie. Tymczasem w okresie 2013-2015 banki wydawały miliony anonimowych kart przedpłaconych i świadczyły usługi bankom fikcyjnym i podobnym szemranym firmom (o czym można przeczytać, jak dotąd, wyłącznie w mediach, które nie korzystają z bankowego budżetu na reklamy).
W Polsce mamy kuriozalną sytuację: działanie głównej instytucji nadzoru finansowego jest podporządkowane interesom sektora bankowego – a nie interesom państwa, czy jego obywateli, czyli klientów banków, nie ma na radarze KNF-u. Taki wniosek wynika z definicji misji KNF-u oraz z obserwacji jej poczynań. Niestety, prawda o tym, że interes banków nie jest tożsamy z interesem państwa i obywateli została całkowicie zafałszowana przez wieloletnie działania lobby bankowego, przychylnych i uległych polityków, oraz przez media spragnione działki bankowych funduszy reklamowych. Ich sukcesem było wykreowanie rzeczywistości, w której interesy sektora bankowego są utożsamiane z dobrem państwowym i ogólnonarodowym, a każde ich naruszenie niechybnie grozi czarną plagę państwu i jego obywatelom.
Niestety ta narracja zamuliła bardzo wiele głów, pozwoliła bankom wymknąć się spod skutecznej kontroli i jest bałamutnie używana do uzasadnienia decyzji najwyższych organów państwowych. Na przykład, sprawa Bankowego Tytułu Egzekucyjnego (BTE), bardzo korzystnego dla banków reliktu z czasów PRL. W kwietniu 2015 roku Trybunał Konstytucyjny uznał BTE za niekonstytucyjny, ale jednocześnie odroczył wejście w życie wyroku o 16 miesięcy po to, aby „zapobiec chaosowi w sektorze bankowym.”. „Chaos” dla TK oznaczał to, że banki musiałyby się sądzić z kredytobiorcami, zamiast ich dopaść bez sądowych ceregieli nasyłając komornika. Czy interes banków jest argumentem prawnym właściwym dla TK?. Natomiast Prezydent A. Duda w wywiadzie dla wSieci (październik 2016r.) w następujący sposób uzasadnił swoje zaniechanie realizacji przedwyborczego zobowiązania, które kosztem uszczuplenia przyszłych zysków banków, radykalnie poprawiłaby losy 2 milionów obywateli: „Z analiz, które mi przedstawiono, wynikało, że istnieje zagrożenie skokowym pogorszeniem wyników banków…. W takiej sytuacji nie mogłem się zdecydować na drastyczne kroki. Powtarzam: to już jest kwestia odpowiedzialności za państwo.” oraz „Przede wszystkim chodzi o stabilność systemu finansowego. a tym samym o bezpieczeństwo całej polskiej gospodarki.”. Może Prezydent nie wierzy w zafałszowaną narrację, ale, jak widać, chciałby, aby jego wyborcy w nią wierzyli. Tak, czy siak, wywiesił białą flagę, wyznając, że:” Zagraniczne banki są niestety ogromnie wpływowe, także politycznie.”
Wziąwszy to wszystko pod uwagę, dochodzi się do wniosku, że sektor bankowy nie jest nadzorowany tak, jak inne sektory, przez państwowe instytucje nadzorcze, tylko jest otoczony ich specjalną troską, która pozwalała i nadal pozwala bankom na działania na granicy lub poza granicami prawa, a wbrew interesom państwa i obywateli. Interesujące, że do takiego wniosku doprowadza analiza, nie polisolokat czy kredytów pseudowalutowych, ale również stosunkowo mniej omawianej i znanej działalności banków polegającej na wydawaniu anonimowych kart przedpłaconych.
Witold Smyk [*]
[*] Witold Smyk – były pracownik UNICEF-u, Międzynarodowej Organizacji Pracy i Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, członek Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu SBB
Od redakcji KIP:
To co opisuje autor jest tylko częścią „czubka góry lodowej” całego mechanizmu pieniądza. Natomiast jak wygląda zasadnicza część mechanizmu kreacji pieniądza z niczego ( 7/8 góry lodowej pod wodą) obrazowo można przedstawić to następująco, aby łatwo zrozumieć ten „przekręt” wszechczasów, na którym oparty jest kapitalizm:
„Gdyby zwykły człowiek zaczął drukować pieniądze i puszczać je do obiegu – to byłby przestępcą. A w sytuacji gdyby te pieniądze pożyczał jeszcze na procent i inkasował dodatkowo procenty, to byłby przestępcą do kwadratu. Natomiast gdyby jeszcze za niespłacone należności: kapitału, odsetek, prowizji i innych wydumanych kosztów, przejmował majątek od dłużników i sprzedawał za 1/3 – ½ wartości, obciążając pozostałym długiem kredytobiorcę/pożyczkobiorcę, a nawet jego następne pokolenia – to byłby kosmicznym przestępcą do n-tej potęgi. A gdy to samo robią instytucje całego systemu bankowego, to nie tylko jest to legalne, ale jeszcze rządzący, nauka, edukacja i media nazywają je „instytucjami zaufania publicznego”. Czy można sobie wyobrazić większy szczyt bezczelności ? Chyba nie”. ( za: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/10/rugi-polakow-z-majatku-za-pomoca-przemocy-finansowo-prawnej-i-immunitetow-bezprawia/ )
Łup banksterski wynosi 143 mld zł rocznie według obliczeń dokonanych na podstawie raportu NBP „Podaż pieniądza M3 i czynniki jego kreacji”. Obliczenia te prezentuje artykuł KoRReUsa na linku: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/06/korreus-aspiracje-gospodarcze-polakow-a-terroryzm-banksterow-w-polsce/. Nie jest to pełny rachunek drenażu kolonialnego Polski.
Osoby pracujący w systemie bankowym, na giełdach i firmach spekulujących na rynkach finansowych oraz parlamentarzyści i odpowiedzialni za to wyżsi urzędnicy państwowi powinni zdawać sobie sprawę, że jest tylko kwestią czasu, jak ludzie będą ich wytykać na ulicy i w środowiskach gdzie mieszkają i nazywać złodziejami żyjącymi z okradania zwykłych ludzi, czyli ponad 97 % społeczeństwa.
Na podsumowanie kilka „złotych myśli” w tym temacie :
- Kenneth Galbraith – laureat nagrody Nobla z ekonomii: „Proces przez który powstaje pieniądz jest tak prosty, że ludzki umysł go odrzuca. Naprawdę nie ma potrzeby posiadania więcej, niż się potrzebuje. W gospodarce jest tak, że nie możesz handlować pracownikami, ale możesz ich dzierżawić. Po angielsku: Job – to praca dla pieniędzy; work – to praca, którą robisz bo lubisz, albo jesteś w tym dobry.”
- Maurice Allais, profesor ekonomii i laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 1988 roku, napisał w swej książce „Les Conditions Monetaires d’une Economie de Marche” („Monetarne uwarunkowania rynku ekonomicznego”, str.2): „W istocie, obecny sposób tworzenia pieniądza z niczego przez system bankowy jest, nie waham się tego powiedzieć, aby pomóc ludziom wyraźnie uzmysłowić sobie, o co tu chodzi, podobny do wytwarzania pieniędzy przez fałszerzy, tak słusznie potępianego przez prawo. Mówiąc konkretnie, daje te same rezultaty”.
- Lew Tołstoj: Pieniądz to nowa forma niewolnictwa, odróżniająca się od starej tym, że jest niepersonalna – że nie ma relacji międzyludzkiej pomiędzy panem i niewolnikiem.
- Św. Tomasz z Akwinu: „Pieniądze wynaleziono głównie dla ułatwienia wymiany, i dlatego właściwym i głównym użyciem jest ich zużycie, czyli wydanie przy wymianie rzeczy. Dlatego samo przez się jest niedozwolone brać zapłatę za użycie pieniędzy, a na tym polega lichwa.”
- Clifford Hugh Douglas założyciel szkoły Kredytu Społecznego: „Władza pieniądza nie chce i nigdy nie chciała ulepszenia systemu pieniężnego. Tarcia społeczne, wojny i sabotaż to jest dokładnie to, czego ona chce.”
- Henry Forda twórcy koncernu Forda ( nazwanego tak od jego nazwiska) sprzed blisko wieku temu: „Jeżeli ludzie w kraju rozumieliby naszą bankowość i system monetarny, wierzę, że przed jutrzejszym rankiem wybuchłaby rewolucja”
- Marshall McLuhan “Tylko małe sekrety muszą być strzeżone. Wielkie trzymane są w sekrecie dzięki niedowierzaniu opinii publicznej.”
Na szczęście świadomość w tym temacie szybko się zmienia i nadchodzi rewolucja, która zlikwiduje ten kosmiczny przekręt.
PS. Polecamy dla Dociekliwych i Samodzielnie Myślących przeczytanie w tym globalnym temacie i przeanalizowanie, co najmniej zamieszczone na poniższych linkach teksty i połączenie wielu „puzli” w pełniejszy obraz mechanizmu pieniądza, w tym finansów, kredytów i zniewolenia zwykłych ludzi w Polsce i nie tylko. Zalecamy czytanie i analizowanie w podanej kolejności.
https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/11/richard-k-moore-bankowa-okupacja/
https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/11/czy-polska-zbankrutuje/
https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/11/janusz-szewczak-bunt-juz-dawno-powinien-nastapic/
“Terroryści z Al’ Kaidy, którzy zniszczyli Word Trade Center w Nowym Yorku w 2001 roku, zostawili czytelny ślad kont bankowych, przelewów bankowych, wizyt w bankach i podpisów na płatnościach kartami. To doprowadziło amerykańskie agencje śledcze do tych, którzy ich organizacyjnie i finansowo wspierali.”
Ten mit został wielokrotnie rozwiany i udowodniony przed amerykańskim sądem, że nie było zadnych samolotów ani Osamy bin Ladena jako organizatora. Jedynymi terrorystami było CIA i moze Mossad. Powtarzanie w kółko tego mitu tylko utwierdza ten mit w głowach nieświadomych czytelników. Co do reszty nie mam uwag.