„Okrutne spustoszenie zastał Kazimierz we Lwowie: ludność tak była zdziesiątkowana przez ordę, że kiedy statyści przystąpili do spisywania ludności, pośród Ormian, Żydów, Polaków i Niemców naliczyli się Rusinów ledwie czternastu. Kazimierz, o którym wiemy, że zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną, zasadę tę zastosował z powodzeniem i we Lwowie. Dał miastu autonomię wedle magdeburskiego prawa, zbudował mury dookoła grodu, baszty obronne i fortalicje, a nade wszystko dwa zamki z kamienia – Wysoki i Niski.” (Jerzy Janicki, Ni ma jak Lwów).
Przy Rynku we Lwowie stoi Kamienica Jana III Sobieskiego. Konstanty Korniakt, kupiec z greckiej wyspy Krety, dorobił się we Lwowie majątku a przez małżeństwo z Anną Dzieduszycką wszedł w stosunki z możnymi w Polsce rodami. Na mocy dekretu Stefana Batorego, otrzymał przywilej wybudowania podwójnie szerokiej kamienicy. Kamienicę nabył i przebudował Jakub Sobieski, ojciec króla. Wejście zdobi bogaty portal. Wewnątrz znajduje się arkadowy dziedziniec (kamienicę zwano od przebudowy “Małym Wawelem”), a elewację wieńczy attyka, w której umieszczono figury przedstawiające postać króla w koronie i orszak zbrojnych rycerzy.
„Kamienica królewska, niegdyś własność Jana III Sobieskiego, niedawno nabyta przez gminę miasta Lwów na pomieszczenie Muzeum narodowego imienia tegoż króla. Muzeum zawiera zbiór portretów historycznych (245) oraz pamiątki, odnoszące się do Jana Sobieskiego i jego czasów jako to dokumenty, autografy, medale etc. Na drugim piętrze zbiór sztychów, widoki miasta Lwowa, zabytki cechów lwowskich, zabytki municypalne, portrety mieszczan lwowskich i osobistości ze Lwowem związek mających, a nadto monety mennicy lwowskiej, medale, pieczęcie, insygnia itd.”( Przewodnik po Galicyi, dr. M.Orłowicz rok 1919).
Mimo, iż obecny konsul we Lwowie zapewniał o godnym podziwu porozumieniu między Polakami i Ukraińcami wyrażającym się liczbą 200 000 Ukraińców chętnych do nauki języka polskiego, w Muzeum przy żadnym eksponacie nie ma opisu w języku polskim, jest natomiast w języku ukraińskim i angielskim. Wypowiedź konsula traktuję jako obietnicę przywrócenia języka polskiego w opisie eksponatów stanowiących polskie dziedzictwo narodowe.
„Od dawna leży mi na sercu i w myśli, żebym po sobie zostawił mojemu narodowi pamiątkę. Bóg widzi, żem rozczulony i zajęty jedynie chęcią bycia użytecznym i po mojej śmierci mojemu narodowi. Chodzi mi o tę bibliotekę jak o córkę jedynaczkę na wydaniu, której bym na los nie chciał odumrzeć..”- pisał w 1815 roku Maksymilian hrabia Ossoliński.
Gdy u stóp cytadeli spłonęła piekarnia wojskowa, na pozostałych po niej fundamentach „według projektu inżyniera i generała w jednej osobie, Józefa Bema, zbudowano w pięknym empirowym stylu – bibliotekę. Całość obiektów wraz z gruntami nabył Józef hrabia Maksymilian Ossoliński za sumę 23 710 złotych, co potwierdzono specjalnym aktem dokładnie dnia 26 marca 1817 roku. Jaki nieprzebrany majątek materialny i duchowy stanowiły zbiory Ossolineum, niech świadczą spisy dokonane na rok przed wojną: 807122 dzieł książkowych skatalogowanych i ponad 100000 nie skatalogowanych, rękopisów 13500, autografów 7 500, dyplomów 2125 muzykaliów 741. Setki inkunabułów, pierwodruki pisarzy staropolskich, tysiące archeologiców, obrazów, rycin, monet. Zakład Narodowy Ossolińskich fundował nadto stypendia. Z bezustannych przedsięwzięć edytorskich powstały prace prawdziwie pomnikowe, jak „Psałterz floriański”, „Monumenta Poloniae typographica”, „Historia sztuki” w opracowaniu Mieczysława Gębarowicza (pozostał wierny sztuce i Lwowowi, w którym zmarł w 1984 roku), „Elementy teorii poznania, logiki formalnej i metodologii nauk” Tadeusza Kotarbińskiego i wiele, wiele innych. Ossolineum było akuszerem podręcznika, poczętego przez dwóch polonistów szkół świeckich: Stanisława Maykowskiego i Juliusza Balickiego, z jego kart mowy ojczystej uczyło się kilka pokoleń Polaków, a nazywał się „Mówią wieki”. (Jerzy Janicki, Ni ma jak Lwów)
Niestety, mimo wielkiej pomocy jakiej Polska udziela Ukrainie nie możemy odzyskać naszego dziedzictwa narodowego. Przechowywane w fatalnych warunkach, zalewane przez cieknące dachy niszczeje. Nasi obecni sąsiedzi zachowują się jak przysłowiowy pies ogrodnika. Dotyczy to również Lwowskiej Galerii Obrazów, z której ukradziono przy pomocy pracownika muzeum 14 obrazów Artura Grottgera.
„ Kiedyś budynek ten należał do Władysława Łozińskiego, profesora lwowskiego Uniwersytetu, uczonego, a przede wszystkim co się zowie kolekcjonera. Kogóż on tam nie pozawieszał na ścianach: Leopolskiego, Siemiradzkiego, Grottgera, Matejkę, Fałata, Rozwadowskiego, Malczewskiego, a jeszcze mu było mało i przejął zbiory Orzechowicza krociowej wartości, mistrzów weneckich i flamandzkich. Dziś na całość Galerii składają się ponadto zbiory z muzeum Lubomirskich, Dzieduszyckich, muzeum miejskiego, przemysłowego, Przybysławskiego z Uniża i Toepfera i dr. Łukasiewicza (to z jego zbiorów jest Veronese i Breughel). Jest tu portret Antonio Grimem pędzla ni mniej ni więcej tylko Tycjana, jest Sebastian Ricci, Caravaggio, jest Reni, Bacciarelli, Brandt, Luca Giordano, jest piętnastowieczny Gentile di Fabriano i Jan Breughel Starszy zwany Aksamitnym, i Wróbel i Gierymski, i jeśli komu mało, to jeszcze Rubens.Trzydzieści pięć tysięcy eksponatów! W tej liczbie i rzeźby, jak choćby nagrobek dzieci Ponińskich dłuta Thorwaldsena. Trzeba bowiem wiedzieć, że słynny Duńczyk, zanim w Warszawie usadził na koniu księcia Poniatowskiego, zaprojektował dla Lwowa nagrobek Józefy Dunin Borkowskiej w kościele Dominikanów. (Jerzy Janicki, Ni ma jak Lwów).
Jak bardzo zastraszani są Polacy świadczy zachowanie polskiego przewodnika w Galerii Lwowskiej, któremu wciąż towarzyszy nasłuchujący ukraiński pracownik. Oczywiście, przy tych wspaniałych dziełach nie ma żadnego napisu w języku polskim jak również jakiejkolwiek wzmianki, iż pochodzą one z kolekcji odebranej polskiej elicie lub przez nią darowanej polskiemu narodowi. Tego też nie może powiedzieć zwiedzającym polski przewodnik.
„W Kutach urodziła się Jadwiga z Karczewskich Zarugiewiczowa (1878- 1968) – żona Andrzeja Zarugiewicza (brata wybitnego ogrodnika, twórcy plantacji winogronowych w Zaleszczykach, a po wojnie w Zielonej Górze – Grzegorza, również urodzonego w Kutach). Była matką Konstantego Zarugiewicza (1901-1920) – studenta Politechniki Lwowskiej, który zginął 17 sierpnia 1920 roku w bitwie pod Zadwórzem – polskimi Termopilami, broniąc przedpola Lwowa przed Kozakami z armii konnej pod wodzą Siemiona Budionnego. Pociętych szablami kozackimi zwłok Konstantego Zarugiewicza nie udało się zidentyfikować. Został pochowany na polu bitwy w zbiorowej mogile z 318 towarzyszami broni, podobnie zmasakrowanymi przez Kozaków. W pierwszej połowie lat 20 XX wieku zapadła decyzja o stworzeniu w centrum Warszawy symbolicznego Grobu Nieznanego Żołnierza. 4 kwietnia 1925 roku wylosowano miejsce, skąd miano pobrać symboliczne prochy. Los chciał, że wybrano Cmentarz Obrońców Lwowa, gdzie spoczywali też niektórzy żołnierze zabici w bitwie pod Zadwórzem. 29 października 1925 roku we Lwowie na Cmentarzu Orląt ekshumowano prochy trzech nieznanych z nazwiska żołnierzy. I wówczas Jadwiga Zarugiewiczowa, jako jedna z tysięcy matek, które straciły na wojnie synów i nie znały miejsca ich spoczynku, została wyróżniona prawem wskazania jednej z trzech trumien z ekshumowanymi prochami”. (Kresowa Atlantyda, prof. Stanisław Sławomir Nicieja).
W katakumbach na Cmentarzu Orląt Lwowskich wymienione są nazwiska poległych w listopadzie 1918 roku, między innymi: Hałuza Wilhelm, lat 15 ucz. VI kl. gimn. VIII, zm. 5 XI 1918 pod Kulparkowem, krz. ………………… odz. V odc. Kropki to wyskrobane przez państwo ukraińskie słowa „za Obr. Lwowa” , wymazane przy każdym nazwisku znajdującym się na płytach. To nie jedyny sposób na okazywanie szowinizmu wobec Polaków, pomniki naszych poetów, pisarzy, urzędników zasłaniane są celowo pomnikami „bohaterów” ukraińskich, w polskich grobach bez naszej zgody chowani są obywatele ukraińscy, zmieniana jest tylko tablica z imieniem i nazwiskiem. Ze środków polskiego podatnika odnawiane są nie tylko pomniki luminarzy kultury, sztuki, nauki, przemysłu i rolnictwa na Kresach, odnawiane są pomniki ukraińskich bohaterów. Z pieniędzy polskiego podatnika odnawiane są budynki, z których usuwane są oryginalne tablice a w ich miejsce umieszczane ukraińskie całkowicie zamazujące polskość tych obiektów. Mimo, iż budynki te wpisane są do rejestru zabytków.
W Warszawie, na skwerze u zbiegu ulic Goworka i Spacerowej znajduje się pomnik Tarasa Szewczenki, ukraińskiego poety. Pomnik ufundowany został przez Radę Miasta Kijowa, Radę Miasta Lwowa, Lwowską Obwodową Administrację Państwową, gminę Warszawa – Centrum. Miasta i wsie na Dolnym Śląsku mają nazwy dwujęzyczne, przed klasztorami i kościołami tablice wielojęzyczne z nazwiskami niemieckich baronów, fundatorów.
Nie widzę równowagi w traktowaniu polskiego dziedzictwa narodowego oraz Polaków przez Ukrainę a mniejszości ukraińskiej w Polsce. Ale czemu ja się dziwię, wszak Julia Brystygierowa, zwana Krwawą Luną, urodzona niedaleko Lwowa bo w Stryju, absolwentka Uniwersytetu Lwowskiego, żona syjonisty, „jako członkini Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy zorganizowała we Lwowie słynny Kongres Pracowników Kultury, na którym Emil Zegadłowicz wzniósł hasło: „Do zobaczenia w czerwonej Warszawie”. (Kresowa Atlantyda, prof. Stanisław Sławomir Nicieja). Posłuchali i na nasze nieszczęście przybyli do Warszawy na czele z Julią, która wzmocniła V Departament Urzędu Bezpieczeństwa obejmując stanowisko dyrektora. Co gorsze, pozostali w niej do dzisiaj, o czym najwymowniej świadczy stosunek ich potomków do państwowego pogrzebu Danuty Siedzikówny i Feliksa Salmanowicza, który miał miejsce 28 sierpnia 2016 roku w Gdańsku. A to właśnie Julia Brystygierowa ze szczególnym okrucieństwem traktowała więzionych młodych akowców, przedstawicieli polskiej elity intelektualnej i patriotycznej, takich jak Inka. To o niej powiedział Kardynał Stefan Wyszyński „straszna kobieta”. V Departament inwigilował środowiska klerykalne i twórcze.
Wciąż mam w uszach wypowiedź konsula ze Lwowa. Czyje interesy reprezentuje? A może boi się, tak jak Polacy, którzy zdecydowali się pozostać na ziemi przodków? Podkreślanie wspaniałego porozumienia między Polakami i Ukraińcami bo Ukraińcy chętnie uczą się polskiego, podkreślanie iż Ukraińcy pracują na zmywaku a w Polsce szerzy się cwaniactwo, dyskwalifikuje go jako Polaka, dyplomatę a zwłaszcza konsula.
Uczą się polskiego bo to jest ich interes, chcą przyjechać do Polski , mają tu lepiej niż wielu Polaków, o co dba diaspora ukraińska. Ilu spośród miliona w Polsce pracuje w leśnictwie, sądach, firmach, służbie zdrowia , szkolnictwie, urzędach, ilu otrzymuje stypendia i dodatek 500+ , ilu z nich otrzymało obywatelstwo polskie i nabyło mieszkania ? Kobiety opiekujące się osobami starszymi i sprzątające w Warszawie zarabiają po 4500 zł, malarz w Warszawie zatrudnia do sprzątania ukraińskie kobiety i płaci im 18 zł za godzinę. Taksówkarz we Lwowie życzy sobie za przewóz spod opery na dworzec kolejowy 90 hrywien i jest oburzony przy próbie negocjacji. Przecież zna zarobki i ceny w Polsce, jego syn 2 lata był kucharzem w hotelu we Wrocławiu i zarabiał 10 zł na godzinę, miał wyżywienie, bo jeszcze nie zdarzyło się by kucharz nie miał co jeść i miał zakwaterowanie. A Polka z Lubawki pracuje w Kamiennej Górze (dojeżdża), zarabia 8 zł na godzinę , pracuje na cały etat ale umowa jest na 1/4 etatu. Polka, córka wypędzonych z Tarnopola przez szowinistów ukraińskich.
Szukamy śladu prababci we wsi pod Drohobyczem. W roku 1909 postawiono murowany kościół, inspiratorem budowy był ks. kanonik Aleksander Stopczyński, zmarły i pochowany obok na cmentarzu katolickim w roku 1923. W roku 1876 Rychcice liczyły 2005 mieszkańców oraz 401 domów (w tym 1376 katolików, 664 unitów, i 39 wyz. mojżeszowego, narodowości 1438 Polaków, 635 Rusinów i 7 Niemców). Przez wieś przechodziła linia kolejowa wybudowana w okresie austro-węgierskim. Pod koniec XIX w. własność większościowa Juliusza Bielskiego.
Kościół obecnie greckokatolicki, groby polskie zarośnięte. Wasyl, sympatyczny mieszkaniec wsi pomaga nam szukać, ale nie omieszka podkreślić, iż Kraków i Przemyśl to były miasta ukraińskie. Wskazuje nam domy, w których jeszcze mieszkają Polki, jeden z nich to drewniana chata, klepisko pokryte linoleum, bieda aż piszczy. 80-letnia staruszka mówi przy Wasylu po ukraińsku. Do Polaków na Ukrainie spieszą z pomocą humanitarną Polacy z Górnego i Dolnego Śląska, spieszy wspaniała Maria Eleonora Mirecka-Loryś, która przyjechała na uroczystości do Zadwórza by kilka dni później wsiąść w samochód i z zebranymi wśród Polonii amerykańskiej środkami, dotrzeć do biednych chat, gdzie mieszkają Polacy, którzy nie wyparli się miłości do Polski mimo braku opieki ze strony państwa ukraińskiego i polskiego. To wielki zaszczyt spotkać Panią Marię, odważna jak zwykle, gdy na spotkaniu z Młodzieżą Wszechpolską padło stwierdzenie, iż na pewno bałaby się jechać na motorze, zaprzeczyła i przejechała z młodym człowiekiem :-). Z roku na rok niszczone są na Ukrainie ślady polskości na zabytkach, kościołach, cmentarzach. Czy to wynik porozumienia między Polakami i Ukraińcami? Ciekawe, w sytuacji realnego zagrożenia wojną z Rosją prowadzą wojnę z polskością. Dlaczego zgadzamy się na emigrację zarobkową z Ukrainy bez uzyskania równorzędnego traktowania obywateli polskich na Ukrainie? Dlaczego nie piętnujemy szowinizmu ukraińskiego nauczeni doświadczeniem z II Wojny Światowej? Wobec ich jawnej niechęci do Polaków nie czuję się bezpiecznie w ich towarzystwie na terenie Polski.
Dlaczego nie żądamy zwrotu polskiego dziedzictwa narodowego lub przynajmniej szacunku dla niego? Dlaczego godzimy się, by kościoły katolickie, zabytki architektoniczne, przerabiane były na cerkwie a polski podatnik uczestniczył w zbiórkach na budowę nowych kościołów dla Polaków na Ukrainie? Czy prowadzimy ewidencję polskiego dziedzictwa narodowego na Ukrainie tak jak czynią to Niemcy na terenie Śląska?
Kresy, czyli między innymi ziemie znajdujące się obecnie na terenie Litwy, Białorusi, Ukrainy to kuźnia najwspanialszych umysłów i serc, to świat ludzi, których dorobek służył nie tylko Europie ale całemu światu, to dziedzictwo narodowe, które znać powinien każdy z nas.
Bożena Ratter
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.