Wybuch II wojny światowej we wrześniu 1939 r. to początek największego, jak dotąd, konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkiej cywilizacji, podczas którego Polska, spośród wszystkich państw biorących udział w tym kataklizmie, poniosła najwyższe proporcjonalne straty w ludziach, infrastrukturze przemysłowej i szeroko rozumianym majątku narodowym.
Osiemnaście miesięcy wcześniej, w niemieckim naczelnym dowództwie pojawiły się wytyczne:
„Terror, prześladowania, brutalność będą w takim samym stopniu elementem blitzkriegu jak czołgi i stukasy, wojna będzie prowadzona wszelkimi środkami”, w takim duchu kontynuowano przygotowania wojsk do ostatecznego rozstrzygnięcia.
Polacy od pierwszego dnia wojny, aż do jej zakończenia w Europie, czynnie uczestniczyli w działaniach bojowych na wszystkich frontach. Jako państwo, Polska – liczący się członek zwycięskiej koalicji wielkich narodów, z piątą pod względem liczebności wojsk armią, nie uczestniczyła jednak w paradzie zwycięzców, nie uzyskała należnych odszkodowań wojennych, nie uczestniczyła w programach pomocy w odbudowie zniszczonych miast, przemysłu i infrastruktury. Polska jako państwo zwycięskiej koalicji, została wepchnięta przez swych dotychczasowych sojuszników w szpony innego totalitaryzmu, tracąc szanse na swój suwerenny rozwój.
Kiedy i jakie popełniono błędy?
II wojna światowa rozpoczęła się w piątek wczesnym rankiem 1 września 1939 r. Jakby dla odwrócenia uwagi lotnictwo niemiecki zbombardowało uśpione, bezbronne miasto Wieluń położone blisko ówczesnej granicy. Krótko później, w porcie Gdańsk swą kanonadę artyleryjską rozpoczął pancernik „Schleswik Holstain” ostrzeliwując polską, wojskową składnice tranzytową na Westerplatte. Ruszyły natarcia agresora na polskie placówki w Gdańsku (Poczta Polska) i te na granicy Wolnego Miasta Gdańsk z Gdynią. Tylko niesprzyjające warunki meteorologiczne nad północno – zachodnią Polską spowodowały odwołanie wielkiego lotniczego uderzenia na Warszawę, uderzenia które miało złamać już pierwszego dnia wojny wolę oporu Polaków. Później pogoda nie była już naszym sprzymierzeńcem.
Przekraczające granice państwa polskiego liczne dywizje Wehrmachtu od początku realizowały zasadę bezwzględnej wojny totalnej, z paleniem domostw i represyjnym wzniecaniu popłochu wśród ludności. To one właśnie zachęcane głosami swych przywódców państwowych i dowódców urządzały sobie łapanki na polską ludność i rozpoczęły masowe egzekucje. To one bestialsko biły i rozstrzeliwały jeńców wojennych.
„Cios musi zostać zadany. Musimy teraz albo działać, albo iść na dno”. „To cudowne uczucie być teraz Niemcem” – wykrzykiwał ADOLF HITLER.
„Polacy to nadal na wpół dzikusy. Są biedni, brudni, nieudolni, głupi i wulgarni, zdeprawowani i zdradzieccy”. – informował swych podwładnych HEINZ GUDERIAN.
Posuwające się za Wehrmachtem jednostki policyjne SD (Einsatzgruppe), z podległymi im tzw. oddziałami operacyjnymi (Einsatzkommandos), zajmowały się wyszukiwaniem osób wcześniej uznanych za niebezpieczne dla Rzeszy. Dysponując sporządzonymi listami poszukiwanych Polaków, dokonywali ich aresztowania z przeznaczeniem wywiezienia do Rzeszy, lub mordowali ich na miejscu.
Oberstleutnant Heinricht von Nordheim tak pisał 12 października 1939 r. o przebiegu działań wojennych w Polsce:
„I widzieliśmy – a także przeżywaliśmy – tragiczne sceny. Niemieccy żołnierze palili, podpalali, rabowali bez zastanowienia. Dorośli ludzie, którzy w najmniejszym stopniu nie zdawali sobie sprawy, ze to co robią, jest sprzeczne z prawem i konwencjami i obraza honor niemieckiego żołnierza”.
Już wtedy, od pierwszego dnia wojny rozpoczął się akt zbrodniczej, niemieckiej eksterminacji narodu polskiego. 17 września do zbrodniczych działań Niemców dołączył drugi agresor – ZSRR.
Przebieg kampanii wrześniowej, jednej z najstraszliwszych klęsk w naszych dziejach, przebieg całej II wojny światowej, został po latach udokumentowany i opisany w licznych publikacjach. Nie będę więc przytaczał szczegółów z tym związanych. Dla mnie ważniejszym działaniem dzisiaj jest poszukiwanie i wskazanie źródła naszej słabości, które doprowadziło do takiej sytuacji.
Wielu historyków zachodnich wskazuje, że przesądzającym powodem podwójnej agresji na Polskę w 1939 r. był fakt jej odrodzenia się jesienią 1918 roku.
Nas Polaków taka argumentacja nie może zadowolić. Sprzeciwiamy się stanowczo takiej optyce oceniania historii. My odzyskaliśmy po latach swoje państwo i swoją suwerenność swoim staraniem, nikt nie dał nam Polski w prezencie. Zwycięskie mocarstwa stanowiąc w Wersalu o polskiej sprawie winny stworzyć warunki by Polska (i inne państwa) mogła się rozwijać, by nikt w przyszłości nie miał możliwości zburzyć polityczny ład i bezpieczeństwo narodów. Stało się inaczej. Ustanowiono prawo, nie stworzono skutecznych mechanizmów międzynarodowej kontroli.
Przyjrzyjmy się faktom tamtego czasu.
Niepodległa Polska podjęła dzieło integracji ziem trzech byłych zaborów w jednolity organizm państwowy. Proces ten pomimo wielu trudności przebiegał dość sprawnie. Jednym z głównych celów polskiej polityki zagranicznej było uzyskanie dostępu do morza, okna na świat dla gospodarki. Temu miał służyć między innymi dekret Naczelnika Państwa J. Piłsudskiego (nr 155, z 28 listopada 1918 r.), o utworzeniu Polskiej Marynarki Wojennej. Ten akt miał ostatecznie przekonać mocarstwa, ze Polska chce i potrafi zabezpieczyć i zorganizować życie gospodarcze na morzu.
Podczas obrad konferencji sprawa granic morskich Polski zajmowała wiele miejsca. Dużym problemem było ciągle zmieniające się stanowisko delegacji amerykańskiej i to stale na niekorzyść Polski. Ostateczną wersję opracowanych przez mocarstwa zachodnie propozycji w sprawie Gdańska przedstawiono delegacji polskiej i premier I. Paderewski w imieniu rządu polskiego wyraził na nie zgodę.
7 maja 1919 roku projekt traktatu pokojowego wręczono przedstawicielom Niemiec.
Przedstawiony Niemcom projekt przewidywał utworzenie Wolnego Miasta Gdańsk oraz przeprowadzenie plebiscytu na Powiślu. Dokonano też (niekorzystnej dla Polski) korekty granicy zachodniej, ograniczając ją na zachodzie ujściem rzeki Piaśnica, a na wschodzie granicą Wolnego Miasta Gdańsk (Kolibki).
Projekt traktatu spotkał się z bardzo ostrą krytyką strony niemieckiej, która bardzo szybko przedstawiła swoje obszerne uwagi. Domagano się przede wszystkim likwidacji statusu Wolnego Miasta dla Gdańska oraz zapewnienia Prusom Wsch. kontaktu z Rzeszą za pośrednictwem specjalnie wydzielonego korytarza.
Końcowy tekst traktatu pokojowego stanowił o wydzieleniu z terytorium Prus Zachodnich Wolnego Miasta Gdańsk, przeprowadzeniu plebiscytu w czterech powiatach Powiśla, odstąpieniu Niemcom wschodnie części powiatów: złotowskiego, człuchowskiego, wałeckiego i lęborskiego oraz linię kolejową Piła – Chojnice.
Polsce przyznano 62 % powierzchni Prus Zachodnich, tj. 15 843 km kw.
Postanowienia wersalskie nie zadowoliły żadnej ze stron. Werdykt wersalski, choć przyjęty ze spokojem, pozostawiał nastroje niespełnionych dążeń Polaków. Zupełnie inaczej odebrano to w Niemczech. Od pierwszych dni w ludności niemieckiej utrwalano przekonanie, że traktat stanowi rozwiązanie przejściowe i nieuchronnie będzie poddany rewizji.
Premier Georges Clemenceau w swym przemówieniu, zwracając się do strony niemieckiej oświadczył:
„Poprosiliście o pokój. Jesteśmy gotowi wyrazić na to zgodę. Podejmiemy jednak niezbędne środki ostrożności, by zagwarantować, że po zawarciu drugiego pokoju wersalskiego, który zakończy tak straszliwą wojnę, nie nastąpi już kolejna”.
W czasie gdy premier G. Clemenceau przemawiał, przekazano delegatom grube egzemplarze traktatu wersalskiego, przetłumaczone na niemiecki.
„Rzesza i jej sojusznicy zostali obciążeni pełną odpowiedzialnością za wybuch wojny i dlatego zapłacą reparacje w wysokości 270 milionów marek. Armia niemiecka ma zostać ograniczona do 100 000 ludzi, na wyposażeniu marynarki wojennej mają pozostać tylko nieliczne przestarzałe jednostki, a lotnictwo wojskowe zostanie zlikwidowane. 10 % niemieckiego terytorium i co dziewiąty obywatel Niemiec znajdą się pod obcą władzą”.
Największe straty terytorialne Niemcy poniosą na wschodzie, na rzecz odrodzonego państwa polskiego… Kończąc swe wystąpienie francuski premier zapytał, czy ktoś chciałby zabrać głos? Rękę podniósł niemiecki minister spraw zagranicznych Ulrich von Brockdorff – Ranzau, nie wstając powiedział;
„Nie mam złudzeń co do skali naszej klęski, ani stopnia naszej bezsilności. (…) Wiemy, że potęga Niemiec została złamana. Wiemy z jak wielką spotykamy się nienawiścią i słyszymy namiętne żądania, aby nas, jako pokonanych, zmusić do zapłacenia. – Tu Rantzau podnosząc głos kontynuował – Oczekuje się od nas, że przyznamy, iż tylko my jesteśmy winni. Gdyby takie wyznanie padło z moich ust, byłoby kłamstwem. (…) Przez kolejne dziesiątki minut w gorzkich słowach wyliczał dramat setek tysięcy cywilów – ofiar niemieckich zduszonych blokadą morską aliantów.
(…)Pokój, którego nie można obronić w oczach świata, w imię sprawiedliwości, zawsze będzie prowokował inny opór. Pomyślcie o tym kiedy mówicie o winie i pokucie.
(…) Skończył stwierdzeniem: Nikt nie powinien podpisywać go ze spokojem sumienia, ponieważ nie może on być zrealizowany”.
Obrady zakończono. Rantzau wyszedłszy przed hotel, zatrzymał się. Kipiąc z oburzenia oznajmił zebranym ze złością:
„Ten gruby tom był zupełnie niepotrzebny, byłoby prościej gdyby oświadczyli – Niemcy zrzekają się prawa do istnienia”.
Wiadomości o warunkach traktatu zaczęły docierać do Berlina już późnym popołudniem. Następnego dnia, dzięki krajowym gazetom rozeszły się w pełnym zakresie. Wszędzie reakcja Niemców była równie pełna oburzenia jak ich ministra spraw zagranicznych. Padały stwierdzenia, że traktat jest dokumentem:
„ (…) zrodzonym z nienawiści i ślepoty…”, „To nie może być koniec…”.
Nigdzie opozycja wobec traktatu wersalskiego nie była większa niż na wschodzie Niemiec. Traktat wersalski nazwano „dyktatem” i ta nazwa funkcjonowała w obiegu.
„Nikt nie chciał wierzyć, że niemal całe Prusy Zachodnie zostaną wchłonięte przez nowe polskie imperium. Oddanie ziemi było ciężkim ciosem, ale oddanie jej Polakom – Słowianom, „podludziom”, państwu ludzi kurturlos – pozbawionych kultury – było ciosem najcięższym z możliwych. (…) Żądanie przekazania Polakom tych ziem z ponad milionem niemieckich mieszkańców, jest niedorzeczną i potworną zuchwałością”.
Czyż taka demonstracja braku poszanowania dla prawa międzynarodowego, wzbudzanie nastrojów do rewizji traktatu, rewanżu za rzekome krzywdy, a przede wszystkim kwestionowanie faktu powstania państwa polskiego w swoich historycznych granicach, nie jest równoznaczne z podkładaniem ognia pod długi lont kolejnego dramatu ludzkości – światową beczkę prochu.
Widząc rosnące zagrożenie, rozlewający się narodowy socjalizm i odradzający się niemiecki nacjonalizm, Polska wielokrotnie, począwszy od 1933 r. gdy Hitler zaczął łamać reguły traktatu wersalskiego, ostrzegała o grożącym niebezpieczeństwie. Niestety, systemy państwowe Francji i Wielkiej Brytanii oparte na władzy partyjnego parlamentu, zdawały egzamin gdy chodziło o decyzje populistyczne i wygodne dla finansowego lobby partyjnego, gorzej wypadały, gdy sytuacja zagrożenia wymagała konkretnych decyzji i podjęcia realnych działań. Także w tej sytuacji nikt nie chciał szukać sposobu by uniknąć tragedii.
Polska została osamotniona. W toku długiej okupacji i bezwzględnych działań wojennych, doszczętnie zniszczona, politycznie rozbita nie była w stanie stanąć w obronie swych praw na kolejnej konferencji pokojowej. Sojusznicy znowu zawiedli, rzucając na stos nasze narodowe aspiracje, nasze sojusznicze zobowiązania, nasz honor i naszą przyszłość.
Analizując powojenną sytuację polityczną państw Europy, a przede wszystkim państw Europy – Środkowej trudno się oprzeć wrażeniu, że trwa dalszy ciąg „naprawiania doznanych krzywd”. Rozpad ZSRR zmienił głównych aktorów sceny politycznej w Europie Środkowej. Rosja zachowując swoje wpływy (strefa buforowa) w rozgrywce strategicznej, zgodziła się na aktywne wejście do strefy Niemiec. Domówiono warunki ponad głowami Polaków.
Słaba gospodarczo Polska, rządzona przez polityków zapatrzonych bezkrytycznie w procesy globalizacji, została wepchnięta w strukturę rozrastającej się Unii Europejskiej na warunkach niemal niewolniczych. Podjęte działania, otworzenie rynku wewnętrznego bez stosownych regulacji prawnych dla polskich firm, przedłużająca się, inflacja, preferencje dla obcego kapitału, wyprzedaż sektora finansowo – bankowego, oddanie w obce ręce mediów, wyprzedaż (likwidacja) całych gałęzi przemysłu i kluczowych działów gospodarki zaowocowało nie notowanym bezrobociem i upadkiem tysięcy zakładów produkcyjnych. To tylko niektóre znamiona upadku państwa.
Państwo polskie przestało być matką, stało się macochą dla milionów Polaków. Uruchomiono mechanizm emigracji zarobkowej na wielką skalę, dano przyzwolenie na różnego rodzaju ruchy separatystyczne, podważające jedność narodu. Dano przyzwolenie na szkalowanie narodu, powszechną korupcję, paraliż systemu sprawiedliwości, szerzenie się relatywizmu moralnego, obniżenie się poziomu nauczania, opieki zdrowotnej, … Osłabiono stan obronności państwa do karykaturalnych rozmiarów, skupiając cały niemal wysiłek na zabezpieczeniu udziału wojska w misjach interwencyjnych.
Po dwunastu latach naszego członkostwa w Unii Europejskiej oficjalny poziom zadłużenia państwa osiągnął poziom ponad 1 bilion zł. Faktyczne i ukrywane zadłużenie jest dużo większe. Ponad 30 % Polaków żyje w warunkach ubóstwa. Średnia pensja pracownika w Polsce jest niższa niż zasiłek socjalny w starych państwach Unii.
Zmieniły się metody i narzędzia wyzysku i wynaradawiania, ale coraz wyraźniej widoczny jest cel do jakiego ta polityka prowadzi.
Czy to jest polska polityka? Czy są to inne metody tej samej polityki prowadzonej od 1918 r.?
Julianów, 30 sierpnia 2016 r. oprac. Wiceadmirał (r) Marek J. Toczek
Autor jest Sekretarzem Generalnym Stowarzyszenia “Klub Inteligencji Polskiej”
nanna=nana
Polacy mają jakieś rozdwojenie jaźni.
Niemcy napadli Polskę, mordowali Polaków, rabowali nasz kraj. Przez siedemnaście dni. I wówczas ZSRR zmuszony był wykonać posunięcie taktyczne, o czym każdy wojskowy wiedzieć musi, że w takiej sytuacji to konieczność, a nie kaprys czy wyraz złej woli. Ale co my tu możemy przeczytać?
“Już wtedy, od pierwszego dnia wojny rozpoczął się akt zbrodniczej, niemieckiej eksterminacji narodu polskiego. 17 września do zbrodniczych działań Niemców dołączył drugi agresor – ZSRR.”
– no to wypada się zastanowić, co dalej z tego wynikło. Co to za agresor, który organizuje i wyposaża armię polską? I w dodatku krwią własnych ludzi zdobywa ziemie, przekazując je potem Polakom?
Ile polskich dywizji ubrał i wyposażył oraz karmił Hitler?
więc jak można porównywać go z Józefem Stalinem? czy Polacy nie mają nawet szczątkowego rozumu?
Ja wiem, zaraz padnie pozorny argument, że było to w interesie ZSRR, ale dla Polski to przecież bez znaczenia, bo liczyło się tylko to, czy powstało polskie wojsko i czy dzięki temu powstało państwo polskie. Ale durniom widać to za mało. I zanim zaczną Polacy wyliczać, ile to ofiar było po 17. września z powodu wejścia Armii Czerwonej to niech najpierw Polacy policzą, ilu Czerwonoarmistów zabili Polacy w “wojnie bolszewickiej”. I ilu jeńców radzieckich zagłodzili Polacy w obozach jenieckich.
To już niedobrze się robi normalnemu człowiekowi gdy wciąż wpychana jest mu w świadomość wydumana martyrologia Polaków – tych samych, którzy napadli na ZSRR i mordowali Rosjan i głodzili radzieckich jeńców.
Polska po I. wojnie powstała po to, żeby być zbrojnym ramieniem krajów zachodnich w napadzie na Rosję. Nie udało się no to posłużono się Niemcami. A Polacy za karę przeznaczeni zostali do zagłady. I uratował Polaków nie kto inny, a Związek Radziecki pod dowództwem Stalina.
Nie wiadomo dlaczego nawet poważni ludzie nie posługują się faktami, lecz jakimś bogoojczyźnianym schematem życzeniowym. Przecież to jakaś schizofrenia! że niby jak Polak morduje to słusznie, ale zabić Polaka to już niesłusznie. Jakieś to jest żydowskie myślenie, szczególnie podpierane argumentem wyjątkowości.
Polacy nie są żadnym wyjątkowym narodem, mają na rękach krew także niewinnych ludzi, a dziś szczególnie, mordując ludzi w Iraku, Afganistanie czy Syrii.
“Wielu historyków zachodnich wskazuje, że przesądzającym powodem podwójnej agresji na Polskę w 1939 r. był fakt jej odrodzenia się jesienią 1918 roku.”
– a co to takiego ci “zachodni historycy”? czy nie ma wystarczających dowodów na to, że są to osoby dyspozycyjne i pracują na zlecenie? wyłącznie? bo inaczej nie będą mieli pieniędzy na życie?
Żadne polskie państwo nie zdążyło się odrodzić, ponieważ nędza była zbyt wielka. Ludzie mieszkali w piwnicach, suterenach i na nie ogrzewanych strychach. Było duże bezrobocie i analfabetyzm. Zapaleńcy nauczyciele uczyli np w COP na dwie zmiany: z rana dzieci, a po południu ich rodziców. Państwo, które ma tak wielki procent analfabetów nie może się rozwinąć. I II. RP się nie rozwijała. To, co było to tylko działania doraźne a i to sabotowane przez władze sanacyjne. One wiedziały, w jakim celu “odrodziła się Polska”, bo mocodawcy nie pozostawiali co do tego złudzeń.
“My odzyskaliśmy po latach swoje państwo i swoją suwerenność swoim staraniem, nikt nie dał nam Polski w prezencie.”
– Nie! Polacy jako nieistniejący wówczas nie mieli w ogóle nic do gadania. Mogli tylko spełniać warunki tych, których głos się liczył, a więc krajów silnych. Jeżeli by utworzenie państwa polskiego nie było w interesie krajów zachodnich, to żadnego państwa polskiego by nie było i nie należy być tu naiwnym i wierzyć w jakieś “polskie starania”. Polacy mogli co najwyżej czekać w przedpokoju, aż zachodni panowie między sobą się dogadają. Po co tworzyć takie dziwaczne mity o jakiejś sile Polaków, którzy dwieście lat pracowali na obcych, czyli przez sześć pokoleń zdążyli się nauczyć aranżować i asymilować z obcymi. Gdyby Polacy nie współpracowali z zaborcami, to by nie przeżyli, przecież to proste. Każdy sprzeciw kosztował polską krew i nic dobrego nie przynosił. Dlatego zwykłym ludziom było obojętne, czy Polska będzie, czy nie. Opowieści, jak to Polacy chcieli mieć swój kraj i ilu to było patriotów to bzdury.
– Widzimy dziś, że Polacy chętnie pracują na obcych i u obcych nawet wówczas, gdy nie jest to koniecznie potrzebne.
“Zwycięskie mocarstwa stanowiąc w Wersalu o polskiej sprawie winny stworzyć warunki by Polska (i inne państwa) mogła się rozwijać, by nikt w przyszłości nie miał możliwości zburzyć polityczny ład i bezpieczeństwo narodów. Stało się inaczej.”
– czyli co? czyli zachodnie państwa nie miały zamiaru dawać Polakom szans na jakieś silne i własne państwo i nie było to jakimś niedopatrzeniem, lecz działaniem celowym, o czym napisałam powyżej. Zadaniem Polaków wyznaczonym przez zachód było iść na Rosję/ZSRR albo zostać wymordowanymi jako nieprzydatni w planach zachodnich mocarstw. To są fakty.
“Niepodległa Polska podjęła dzieło integracji ziem trzech byłych zaborów w jednolity organizm państwowy. Proces ten pomimo wielu trudności przebiegał dość sprawnie. Jednym z głównych celów polskiej polityki zagranicznej było uzyskanie dostępu do morza, okna na świat dla gospodarki. Temu miał służyć między innymi dekret Naczelnika Państwa J. Piłsudskiego (nr 155, z 28 listopada 1918 r.), o utworzeniu Polskiej Marynarki Wojennej. Ten akt miał ostatecznie przekonać mocarstwa, ze Polska chce i potrafi zabezpieczyć i zorganizować życie gospodarcze na morzu.”
– trzy zabory to były ziemie zniszczone wojną. I zrabowane na ile się dało. Niemcy i Austriacy po zajęciu zaboru rosyjskiego rabowali wszystko bez litości i nawet wycięli 600.000 hektarów lasów w Królestwie, bez ponownego zalesienia, rozumie się. W tej sytuacji tworzenie jakiejś marynarki wojennej nie miało służyć Polsce, lecz zleceniodawcom rządu polskiego. Na budowę statków zachód dałby kredyty i konieczna byłaby ich spłata. Z czego, jeśli kraj był w ruinie? co prawda mniejszej niż po II. wojnie, ale za to stan społeczeństwa był gorszy (choroby, niedożywienie permanentne itd.). Czyli dekrety Piłsudskiego miały zrobić dobrze zachodnim mocarstwom kosztem Polaków. I w najlepszym razie Polacy byliby dopuszczeni do udziału w napadzie bandyckim na ZSRR. No bo w jakim to innym celu zachód wciąż tak się zbroił i w którym to kierunku się ciągle pchał? – na Rosję i tylko na Rosję! No i Polakom niczym sacharynę podsuwano marzenia o własnych koloniach w Afryce!
“Podczas obrad konferencji sprawa granic morskich Polski zajmowała wiele miejsca. Dużym problemem było ciągle zmieniające się stanowisko delegacji amerykańskiej i to stale na niekorzyść Polski.”
– no i jakie wnioski Polacy z tego wyciągnęli? ŻADNE! działanie ussa wobec Polski i Polaków w niczym się nie zmieniło.
“Największe straty terytorialne Niemcy poniosą na wschodzie, na rzecz odrodzonego państwa polskiego… ”
– a to zależy jak się patrzy. Według encyklopedii gutenberga:
Łaba tworzyła w starożytności najdalszy na płn.–wsch. kres podbojów rzymskich (Druzus, 9 przed Chr.). W okresie wędrówek ludów osiedlili się nad Ł. Słowianie, wypierani jednak systematycznie od VIII. w. na prawy brzeg Ł. i Sali, a po 1.000 r. spychani dalej ku wsch. po Odrę i Sprewę. Ze wsch. próbował zjednoczyć rozliczne plemiona połabskie (Serbów, Łużyczan, Hawelan, Lutyków, Obotrytów i i.) i zmobilizować je do walki z zalewem germańskim Bolesław Chrobry, co jednak mu się nie udało z powodu przewagi Niemców, opora pogańskich plemion połabskich i rywalizacji ze strony Czechów, choć istnieje podanie, że kazał wbijać słupy graniczne w korycie Ł. i Sali. Ostatecznie Niemcom udało się sforsować linję Ł. i w paruwiekowych walkach (X.— XIII. w.) wytępić i zgermanizować Słowian, osiedlonych w dorzeczu średniej i dolnej Ł. ”
– Nie tyle więc Niemcy coś stracili, co Polacy odzyskali to, co im Niemcy wcześniej zabrali.
” Widząc rosnące zagrożenie, rozlewający się narodowy socjalizm i odradzający się niemiecki nacjonalizm, Polska wielokrotnie, począwszy od 1933 r. gdy Hitler zaczął łamać reguły traktatu wersalskiego, ostrzegała o grożącym niebezpieczeństwie. Niestety, systemy państwowe Francji i Wielkiej Brytanii oparte na władzy partyjnego parlamentu, zdawały egzamin gdy chodziło o decyzje populistyczne i wygodne dla finansowego lobby partyjnego, gorzej wypadały, gdy sytuacja zagrożenia wymagała konkretnych decyzji i podjęcia realnych działań.”
– gdyby pisał coś takiego laik, no to jeszcze, ale człowiek wojskowy? Zarówno Anglia jak i reszta zachodniego tałatajstwa nastawiona była od zawsze na wojny, a więc straszenie, że jakoby Hitler mógł cokolwiek zrobić sam, bez wiedzy sponsorów jest niepoważne. I ta “władza partyjnego parlamentu”! każdy rozsądny człowiek wie, że to tylko określenie umowne.
” Polska została osamotniona. W toku długiej okupacji i bezwzględnych działań wojennych, doszczętnie zniszczona, politycznie rozbita nie była w stanie stanąć w obronie swych praw na kolejnej konferencji pokojowej. Sojusznicy znowu zawiedli, rzucając na stos nasze narodowe aspiracje, nasze sojusznicze zobowiązania, nasz honor i naszą przyszłość.”
– no, to już poważny numer! Polska została poddana izolacji, bo należało Polaków zmiękczyć, by szli wyznaczonym tropem. I dlatego to Hitler dostawał kasę z zachodnich banków na zbrojenia (a skąd brał surowce i technologie? a to ci zagadka, co?) a nie Polska dostawała pieniądze na odbudowę kraju.
–
– Szczególnie śmieszne jest stwierdzenie: “sojusznicy znowu zawiedli” w kontekście ataków na Stalina.
Stalin nie był “sojusznikiem” ale rozkazał utworzyć polskie armie, mimo problemów z wyżywieniem własnych ludzi Polacy mieli przyznane racje żywieniowe (ale Polak jak to Polak – jak już się do armii polskiej zwerbował, to ściągał rodzinę i żądał dla niej też przydziałów żywności, a tak!), dostali mundury i uzbrojenie i to wcale nie jakieś gorsze, lecz najnowsze. I tenże Stalin wymógł na “sojusznikach Polski” – którzy nie chcieli w Europie żadnego państwa polskiego, czego dowodem wypowiedzi podżegacza wojennego Czerczyla – by państwo polskie powstało i to w pradawnych, słowiańskich granicach!!!
No, ale Polak jak to Polak, bije rękę, co chleb daje ale kłania się temu, co Polaka poniża i oszukuje.
” Analizując powojenną sytuację polityczną państw Europy, a przede wszystkim państw Europy – Środkowej trudno się oprzeć wrażeniu, że trwa dalszy ciąg „naprawiania doznanych krzywd”.”
– analizując powojenną sytuację należy podkreślić, że Polacy okazali się jednak wspaniałym Narodem, zdolnym dźwignąć kraj z ruin, zdolnym zabezpieczyć bazę socjalną wszystkim obywatelom!, wykształcić wspaniałe kadry – głównie inżynierskie, ale też i medyczne i inne. I zapewnić co najmniej średnie wykształcenie – w większości z maturą! – każdemu Polakowi, obywatelowi Polski Ludowej.
Co do “naprawiania krzywd” to czyje miały by być to krzywdy? Polacy nie mieli podstaw, by negować wynik II. wojny i zdradzić sojusz z Blokiem Wschodnim. A jednak to zrobili.
A więc narzekanie, że teraz to Polska jest zadłużona, że nie ma wojska i jest bieda, to jak płacz nad celowo wylanym mlekiem. To już się dokonało i nic tego nie odwróci.
Polacy będą mieć o tyle trudniej, że teraz Rosja nie będzie czynić żadnych starań w kierunku poprawy stosunków w Polską, ponieważ Rosja zyska więcej i szybciej Polskę i Polaków pomijając. Polacy nie zrozumieli ani swojej własnej sytuacji politycznej ani nie byli w stanie rozumieć sytuacji ogólnoświatowej.
Polacy chcieli się za wszelką cenę dorabiać no i tą cenę płacą – upadkiem własnego kraju.
Z dalszą częścią opracowania zgadzam się całkowicie, szczególnie z tym, że Polska to macocha a nie matka. No, ale jak się człowiek własnej matki wyprze, to cóż mu pozostaje innego niż macocha?
” Czy to jest polska polityka? Czy są to inne metody tej samej polityki prowadzonej od 1918 r.?”
– to zdanie daje mi ponownie do myślenia, ponieważ wynikało by z tego, że początek opracowania napisany został jakimś kodem, mającym w czytelniku wywołać asocjacje inne, niż wywołał u mnie. Cóż. Każdy myśli tak, jak może i na ile go stać.
Ja nigdy bym nie nazywała kogoś (jakiegoś kraju) sojusznikiem w sytuacji, gdy działa on na moją niekorzyść czy wręcz mnie zdradza. Tu Polacy powinni nieco przeformować algorytm “sojusznika” i nie nazywać tak krajów zachodnich.
Szanowna Pani.
Dziękuję za zainteresowanie moim artykułem i trud zamieszczenia uwag do wybranych fragmentów jego treści. Pragnę na wstępie Pani wyjaśnić, iż artykuł pisany był jako refleksja związana z tragiczną dla Polaków datą 1 września 1939 roku, jako symbol pamięci o obrońcach Ojczyzny. Mając świadomość, że na niemal wszystkie wątki zaznaczone w Pani komentarzu wcześniej odnosiłem się już w publikacjach na stronie Klubu Inteligencji Polskiej: m. in. cykl „Polskie drogi do niepodległości” cz. I-III, cykl „Słowianie nad Bałtykiem” cz. I-III, cykl „Czy Polska jest państwem morskim” cz. I-III i wiele innych, odniosę się do tych tylko, które uważam za najważniejsze.
Będę Pani zobowiązany jeśli powstrzyma się Pani w swoich publikacjach od słów – ogólników o pejoratywnym odniesieniu do ogółu Polaków. Szanujmy się wzajemnie to i nas będą szanowali. W niczym nie jesteśmy gorsi od innych i wielu może się od nas uczyć. Piętnujmy tych, którzy na to zasługują i czyńmy to publicznie.
Polacy to duży, blisko 60 mln. naród, byli i są tu ludzie wybitni, byli i są też niestety szubrawcy. Propagujmy czyny chwalebne, piętnujmy zaprzaństwo, ale uczciwie na gruncie prawdy, nie pomówień. To jeden z głównych sposobów na niekwestionowany rozwój naszego państwa i na pewno skuteczna metoda by unikać w przyszłości raz już popełnionych błędów.
W polskiej historii było wielu wybitnych Polaków, ja wspomnę chociażby kilku: Ignacy Paderewski, Roman Dmowski, Wincenty Witos, Ignacy Daszyński, gen. Józef Haller, gen. Tadeusz Rozwadowski, Jerzy Zdziechowski, Eugeniusz Kwiatkowski i wielu innych.
Nie brakowało też rodzimych łotrów i zdrajców, a także obcych nacji i agentów podszywających się pod Polaków i oddanie służącym obcym władzom. Tak jest i dzisiaj.
Ocena polityki ZSRR względem Rzeczypospolitej miała dwie odsłony. Pierwsza to traktat z Niemcami w Rapallo (1922 r.), a więc już po zawartym pokoju w Rydze, podpisany pakt Ribbentrop – Mołotow (sierpień 1939 r.) i jego realizacja we wrześniu. Włączenie się ZSRR w agresję na Rzeczypospolitą, pomimo obowiązującego traktatu o nieagresji, podjęcie wspólnie z Niemcami planu brutalnych działań eksterminacji ludności polskiej, rabunku mienia. To jednoznacznie wskazuje, że ZSRR był agresorem.
Ten stan rzeczy trwał do czerwca 1941 r. kiedy to Niemcy zaatakowały ZSRR. I tu mamy początek drugiej odsłony.
Naturalnym biegiem politycznych starań władz ZSRR było wówczas dążenie by dostać się do grona państw stanowiących koalicję antyniemiecką. Prowadzone negocjacje w państwami zachodnimi (W. Brytania, później Stany Zjednoczone) przyniosły sukces – ZSRR została uznana sojusznikiem koalicji antyniemieckiej i objęta programem pomocy.
Chcę tu dodać, że takie rozmowy prowadzono także z Rządem Londyńskim. Stalin chciał zyskać także przychylność Polaków. Ambasador ZSRR w Londynie, a także min. Spraw Zagranicznych ZSRR prowadzili rozmowy w „cztery oczy” z premierem W. Sikorskim. Znany jest przebieg rozmowy jaka odbyła się w gabinecie premiera W. Churchilla …
Niestety nasze sprawy nie posunęły się ani na krok.
Brak wyobraźni, polityczna ociężałość polskich elit, zaowocowały utratą jedynej szansy na ratowanie suwerenności Ojczyzny po wygranej wojnie. Koszty takiego stanu rzeczy były stosunkowo niewielkie, nieporównywalne do tego co „uzyskaliśmy” w 1945 r. Nie dostrzeżono, że ZSRR były wówczas w dramatycznej sytuacji – armie Hitlera parły na Moskwę, zaopatrzenie z Zachodu jeszcze nie docierało do Murmańska, Armia Czerwona była jeszcze w rozsypce, można więc było negocjować warunki, stawiać żądania…
Stalin gotowy był wówczas na daleko idące ustępstwa.
Odkrycie miejsc kaźni polskich oficerów w Katyniu usztywniło jeszcze bardziej stanowisko Rządu Londyńskiego, a późniejsze próby podejmowanych rozmów przez premiera W. Sikorskiego, w zupełnie innej już sytuacji polityczno-militarnej nie zmieniły naszego coraz gorszego położenia. Z czasem pozycja polityczna Rządu Londyńskiego słabła, aż do poziomu ledwie tolerancji. Stalin przejął inicjatywę, mając przyzwolenie mocarstw (Jałta) doprowadził swoją politykę do końca.
Proszę nie przypisywać ZSRR, ale także innym państwom, że coś nam dały. Za wszystko co otrzymywały polskie jednostki wojskowe (broń, amunicje, zaopatrzenie), zarówno na wschodzie jak i na zachodzie, musieliśmy zapłacić twardą walutą i rachunki zostały zapłacone. Przez długie lata ZSRR ściągał z PRL-u haracz jak z przysłowiowych kolonii.
We wrześniu 1939 r. Armia Czerwona, a ściślej NKWD dokonywała masowych mordów ludności, w tym w szczególności polskich oficerów, pracowników administracji państwowej, nauczycieli, policjantów, żołnierzy KOP-u, rozstrzeliwano lub zsyłano na Sybir i innych miejsc katorżniczej pracy i zniewolenia setki tysięcy Polaków.
Wojsko Polskie otrzymało rozkaz by nie walczyć z Armią Czerwoną. Polityczne przywództwo Rzeczypospolitej nie ogłosiło aktu wojny z ZSRR.
Znane są przypadki starć zbrojnych, kiedy żołnierze Armii Czerwonej blokowali ewakuację resztek jednostek polskich ku granicy rumuńskiej. To była walka nie morderstwa.
Nie ma także dowodów na fakt, że Polacy celowo głodzili jeńców – żołnierzy Armii Czerwonej po wojnie w 1920 r. Jeńcy umierali z ran i chorób, których nie potrafiono leczyć. Znany jest powszechnie stan zdrowia czerwonoarmistów, którzy wtargnęli na ziemie polskie. Wiemy też, że znaczna część jeńców po zwolnieniu nie chciała powracać do swojej ojczyzny.
Nie ma dowodów w całej historii naszego narodu, by kiedykolwiek planowano, podejmowano próbę takich działań czy wręcz dokonano zbrodni zagłady jakieś społeczności, nie mówiąc już o całym narodzie.
Natomiast Polacy w swej historii takich przypadków doświadczali wielokrotnie.
Uzyskaniu niepodległości Rzeczypospolitej w listopadzie 1918 r. – to fakt polityczny i proszę tego nie kwestionować. To wówczas uruchomiono programy restauracji państwa, które po kilkunastu latach były dla nas chlubą. Takich osiągnięć nie notujemy po blisko 27 latach transformacji ustrojowej obecnie. Wspomnę tutaj o wybudowaniu portu w Gdyni i uruchomieniu kilku gałęzi gospodarki morskiej, Budowa Centralnego Okręgu Przemysłowego, wprowadzenie powszechnej edukacji dla młodzieży, ujednolicenie administracji, prawa, i wiele innych ważnych inicjatyw.
Uruchomienie portu w Gdyni to skuteczna walka ze zniemczonym Wolnym Miastem Gdańsk i otwarcie jedynej nieskrępowanej drogi na świat dla naszego eksportu i importu.. Setki tysięcy ton ładunków wywożono i przywożono tą drogą. Działalność morską rozwinęło rybołówstwo, polskim rodzinom nie brakowało morskich, tanich ryb. Proszę zwrócić uwagę na inicjatywy jakie podejmowała Polonia amerykańska, śląc ta drogą wsparcie dla budzącej się gospodarki.
Jest takie powiedzenie „NIE MA BIEDNYCH PAŃSTW MORSKICH, SĄ TYLKO BIEDNE PAŃSTWA KTÓRE LEŻĄ NAD MORZEM I NIE POTRAFIĄ GO UPRAWIAĆ”.
Proszę zauważyć jaką w siermiężnym PRL-u udało się stworzyć potężną gospodarkę morską, jaki był z tego dochód w żywej walucie dla państwa (działała w warunkach gospodarki rynkowej, inne niestety były mechanizmy finansowania tej działalności), ile miejsc pracy …
Taką działalność państwa na morzu zawsze zabezpiecza jego marynarka wojenna, stąd i u nas podejmowane są próby jej aktywności. Niestety z marnym skutkiem, a to najbardziej mobilny i skuteczny rodzaj broni.
Serdecznie pozdrawiam
Marek J. Toczek
Julianów 2. 09. 2016 r.
Ja tylko w sprawie wychwalania poczynań Stalina w stosunku do Polaków. 17 września to dzień w którym sowiety wykonały swoje zobowiązania względem Hitlera. Stalin był wrogiem Polski i nienawidził Polaków. Eksterminacja ludności polskiej zamieszkującej tzw(w języku sowietów) zachodnią Białoruś i zachodnią Ukrainę jest jednym z dowodów na to. Jego sojusz z Sikorskim miał być aktem dobrej woli przed Churchillem, który mógł zapewnić ZSRR dostawy sprzętu wojskowego w momencie, kiedy wszystko co sowieckie znalazło się w rękach Hitlera. Najlepszy przykład stanowią kłótnie Andersa z wielkim zabójcą o wyżywienie wojska, którego dostarczało Armii Czerwonej USA. Myślę, ze to nie brak wiedzy w temacie, ale głęboka sowiecka indoktrynacja jest przyczyną twoje go spojrzenia na 17 września. Jeśli zaś chodzi o eksterminację jeńców wojny polsko- bolszewickiej, nie ma dowodów na coś takiego.