Wojna polsko-bolszewicka i bitwa warszawska z sierpnia 1920 roku to wciąż jeden z bardziej zagadkowych epizodów najnowszej historii Polski. Jeszcze mniej znana w wydarzeniach lat 1919-1921 pozostaje rzeczywista rola Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego. W dwóch kluczowych momentach tamtych zmagań świadomie wsparł on bowiem bolszewików i sowiecką władzę w Rosji.
Aby zrozumieć istotę politycznych układów Piłsudskiego z Leninem i Trockim trzeba prześledzić biografię pierwszego Marszałka Polski od najmłodszych lat.
Oficjalna działalność polityczna Józefa Piłsudskiego zaczęła się dla niego bardzo niefortunnie. Pod koniec 1886 roku w Petersburgu zawiązała się terrorystyczna frakcja partii Wola Narodu, której celem stało się zgładzenie rosyjskiego cara Aleksandra III. W kierownictwie zakonspirowanej lewackiej grupy znaleźli się brat Włodzimierza Lenina Aleksander oraz brat Józefa Piłsudskiego – Bronisław. Brat Lenina i 4 innych terrorystów spisek ten przypłacili życiem, Bronisław Piłsudski również skazany na karę śmierci miał więcej szczęścia. Aleksander III złagodził wyrok na 15 lat katorgi, na której brat przyszłego Marszałka Polski zajął się badaniami naukowymi ludów Dalekiego Wschodu (m.in. Ajnów). Sam Józef Piłsudski za udział w tym spisku został skazany na 5 lat syberyjskiej zsyłki.
Bez wątpienia ten dramatyczny okres jego życia, w tym brutalne pobicie w więzieniu w Irkucku wywarły wpływ na stosunek przyszłego Naczelnika Państwa do Rosji. Przez kolejne lata Piłsudski pod pseudonimem „towarzysz Wiktor” walczy z carską Rosją w ramach PPS i socjalistycznej międzynarodówki, za co wyląduje m.in. na jednym korytarzu warszawskiej Cytadeli z Feliksem Dzierżyńskim i korzysta z gościny i finansowego wsparcia władz Austro-Węgier, podobnie jak inni zawzięci wrogowie carskiej Rosji, Włodzimierz Lenin i Lew Trocki.
Wybucha I wojna światowa, Piłsudski staje na czele Legionów a Pierwsza Brygada wyrusza z Krakowa, aby wywołać antyrosyjskie powstanie i podjąć walkę z Rosją. Obchodzone po dziś dzień wydarzenie miało miejsce rano 4 sierpnia 1914 roku. Później tego samego dnia Austro-Węgry wypowiedzą wojnę Rosji. Innymi słowy Piłsudski uprzedza działania rządu CK, aby poprowadzić swoich polskich legionistów do ataku na jedno państwo z terytorium drugiego.
Wojna trwa ponad 4 lata. Przegrywające ją cesarskie Niemcy w listopadzie 1918 roku wysyłają Piłsudskiego specjalnym pociągiem do Warszawy. Wbrew późniejszej legendzie, na dworcu wita go tylko garstka współpracowników. Jednak to jemu zainstalowana przez Niemców marionetkowa Rada Regencyjna przekazuje władzę w odradzającym się państwie. Od tego momentu Naczelnik Państwa i przyszły Marszałek Polski będzie miał decydujący wpływ na przebieg wydarzeń, szczególnie tych na Wschodzie.[1]
Kandydat na sojusznika
W Rosji jesienią 1917 roku do władzy dochodzą bolszewicy, na czele z Leninem i Trockim. Bez większych problemów obejmują kontrolę nad większością pogrążonego w chaosie kraju, szczególnie jego europejskiej części. Ich władza napotyka na opór na południu kraju, zamieszkanym przez Kozaków. To tam na przełomie 1917 i 1918 roku powstają pierwsze ośrodki oporu. Tam ściągają też wrogowie sowieckiej władzy, głównie oficerowie o patriotycznych i konserwatywnych poglądach.
Biała Rosja w osobie generała Denikina na południu i admirała Kołczaka na Syberii nie definiuje programu politycznego. Wbrew późniejszej propagandzie „kontrrewolucjoniści” nie walczą o powrót na tron cara, który zresztą w czerwcu 1918 roku zostaje wraz z rodziną zamordowany w Jekaterynburgu. Sprawy przyszłego ustroju państwa miało rozstrzygnąć zgromadzenie ustawodawcze, którego zwołanie zablokowała rewolucja październikowa.
Białych Rosjan w walce ” za wolność i wiarę” łączył przede wszystkim sprzeciw wobec bolszewików i ich Sowdepii, terroru jaki zaprowadzali wobec narodu i prawosławia. Jeden z liderów endecji, S. Grabski stwierdzi w marcu 1919 roku w debacie sejmowej, że „nie można wobec bolszewizmu rosyjskiego zająć stanowiska widza. Każdy kto z nim walczy jest jeśli nie sojusznikiem naszym to przynajmniej kandydatem na naszego sojusznika”.
Polska nie będzie widzem, ale uczestnikiem walki z bolszewizmem. Rok 1919 będzie dla tej walki przełomowy. Na słabych jeszcze bolszewików i ich niezorganizowaną Armię Czerwoną nacierają od południa generał Denikin, od wschodu admirał Kołczak, a przedmieściom Petersburga zagraża generał Judenicz. Sytuacja Lenina, Trockiego i spółki staje się coraz bardziej dramatyczna, ale to oni kontrolują najgęściej zaludnione, najbardziej zasobne i uprzemysłowione tereny byłego imperium. I wówczas, w kluczowym dla Rosjan, a w dłuższej perspektywie również dla Polaków , momencie Piłsudski decyduje się wesprzeć Lenina przeciw Denikinowi.
Kto uratował bolszewików?
Polski głównodowodzący świadomie wstrzymuje działania na wschodnim froncie latem i jesienią roku 1919, kiedy wojska „białych” realizując dyrektywę Denikina nacierają na Moskwę. Dzięki temu bolszewicy mogli przerzucić z frontu polskiego żołnierzy do rozprawy z „białymi”. Nie chodziło tutaj o żaden taktyczny manewr czy zbieg okoliczności. Było to świadome wsparcie bolszewickiego reżimu w najtrudniejszym dla niego momencie.
Te działania Piłsudskiego były efektem tajnego układu ze stroną sowiecką, którego szczegóły ujrzały światło dopiero po latach. Choć pierwsze ślady tego paktu pojawiły się już kilka miesięcy później. Już bowiem we wrześniu 1920 roku, tuż po zwycięskiej bitwie warszawskiej, o tajny układ z 1919 roku zapytali w Sejmie nieprzychylni Piłsudskiemu posłowie narodowej demokracji. Oto bowiem na łamach socjalistycznego niemieckiego tygodnika „Die Zukunft” latem 1920 roku pojawiła się informacja o pobycie polskiego komunisty Marchlewskiego w Warszawie oraz o tajnej, niepisanej, ale zrealizowanej umowie z bolszewikami w sprawie bezczynności wojsk polskich w rozprawie z Denikinem.
W maju 1920 roku, kiedy Polacy w sojuszu z Ukraińcami Petlury uderzają na Kijów, Lenin i towarzysze postanowili „ogłosić umowy pogwałcone obecnie przez Piłsudskiego”. W gruncie rzeczy chodziło o skompromitowanie Piłsudskiego w oczach Polaków. Na poparcie tej tezy nie było wówczas mocnych dowodów. Zasługi Marchlewskiego po raz kolejny zostaną również przypomniane po jego śmierci w 1925 roku w moskiewskich publikacjach na cześć zasłużonego dla uratowania komunizmu towarzysza.
O rokowaniach wspomniał też w opublikowanej w kwietniu 1937 roku monografii „Wyprawa Kijowska – 1920″ gen. T. Kutrzeba, były szef sztabu III polskiej armii. O publikację Kutrzeby oprze się z kolei Denikin w swojej broszurze „Kto uratował sowiecką władzę od upadku?” W tym czasie w Polsce działa cenzura a dobre imię Marszałka Józefa Piłsudskiego będzie od 1938 roku chronione już ustawowo. Oskarżenia Denikina pod adresem Piłsudskiego do polskiego czytelnika nie dotrą ani przed 1939 roku ani długo potem.
Misja towarzysza Marchlewskiego
Na progu lata 1919 roku sytuacja w rosyjskiej wojnie domowej nie była jednoznacznie jasna. Białe armie, dowodzone przez doświadczonych oficerów nacierały na bolszewików, formująca się wciąż Armia Czerwona pozbawiona doświadczonych oficerów i dyscypliny nie przedstawiała dużej wartości bojowej. W przeciwieństwie do formacji rosyjskich, wojsko polskie miało lepszą organizację i dyscyplinę. W rosyjskiej wojnie domowej, szczególnie w jej pierwszej fazie te czynniki odgrywały ogromną rolę o czym świadczył nieproporcjonalny do liczebności, potencjał nierosyjskich formacji w tej wojnie: Korpusu Czechosłowackiego czy Strzelców Łotewskich.
Wtedy właśnie, w kluczowym dla Sowietów momencie pojawia się w Warszawie polski komunista Julian Marchlewski. Korzystając ze starych kontaktów z polskimi socjalistami, którzy znaleźli się teraz w najbliższym kręgu Naczelnika Państwa, Marchlewski zaproponował negocjacje, w których można by doprowadzić do zamknięcia konfliktu. Po wstępnych rozmowach prowadzonych przez Marchlewskiego z wiceministrem spraw wewnętrznych Józefem Beckiem [ojcem późniejszego ministra i architekta polskiej polityki zagranicznej do września 1939], zyskał następnie w Moskwie akceptację dla swego pomysłu.
Negocjacje rozpoczęły się 22 lipca w Białowieży i trwały przez osiem dni. Piłsudski zdecydował się je wznowić układy z bolszewikami po raz kolejny 11 października 1919 tym razem na linii frontu, w Mikaszewiczach. Mężem zaufania Piłsudskiego w negocjacjach z Leninem i bolszewikami był kapitan Ignacy Boerner, późniejszy sanacyjny minister. Jemu też udzielił Naczelnik Państwa właściwych instrukcji do rozmów: za cenę faktycznego rozejmu, pozwalającego Armii Czerwonej skoncentrować się na rozprawie z Denikinem. Za swoje zasługi w 1921 roku Boerner otrzyma Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari. W myśl ustaleń Piłsudski miał zatrzymać armię i działania wojenne. Lenin miał zrezygnować z podboju ziem litewsko-białoruskich i zaprzestać atakowania wojsk ukraińskich Symona Petlury.
Tymczasowe zatrzymanie frontu
Ślady tych tajnych układów Piłsudskiego z Leninem na froncie widać choćby w przebiegu Operacji Mińskiej lipcu i sierpniu 1919 roku. Polska ofensywa pod dowództwem gen. Stanisława Szeptyckiego na terenie Białorusi zakończyła się rozgromieniem bolszewików i zajęciem miasta 8 sierpnia 1919 roku. Sukces ten pozwolił przesunąć znacząco linię frontu, dopóki pod koniec sierpnia Wódz Naczelny Józef Piłsudski nie wydał rozkazu wstrzymania ofensywy. Stało się tak ze względu na rzekome zajęcie wszystkich na tym odcinku frontu ważnych dla Polski terenów.
W tym samym czasie Denikin oczekiwał współdziałania ze strony polskiej wobec wspólnego komunistycznego wroga. Do jesieni 1919 r. nacierająca na Moskwę Armia Denikina, opanowała linię Carycyn (Wołgograd) – Woroneż – Orzeł – Kijów – Odessa, uwolniwszy od bolszewickiej władzy przestrzeń 1 mln km kw. z 50 mln. ludności. Denikin postanawia część swoich wojsk skierować na Kijów, który zajmuje. 31 sierpnia, wypierając wojska Pelury. W telegramie z tej okazji stwierdzi bowiem, że „w chwili obecnej armia Petlury nie stanowi frontu antybolszewickiego”. Petlura dał się poznać na Ukrainie w 1919 od jak najbardziej złej strony. Jego armia oskarżana będzie o grabieże, pogromy Żydów i morderstwa białych oficerów.
Dla białych konserwatywnych Rosjan, radykalny socjalista Petlura nie będzie więc nadto różnił się od bolszewików i anarchistów Machno. „Podejmując ofensywę w kierunku Kijowa – pisał w 1937 roku Denikin- myślałem o mającym ogromne znaczenie, w interesie obu stron – połączeniu mojej armii z armią polską”. Rosyjski głównodowodzący zaproponował polskiemu dowództwu przerzucenie wojsk na górny Dniepr, w kierunku miejscowości Mozyrz (Polesie), co doprowadziłoby do łatwego okrążenia i zniszczenia XII sowieckiej armii.
„Tymczasem głowa państwa polskiego Piłsudski podpisał tajne porozumienie z Sowietami, zgodnie z którym operacje wojskowe na froncie polsko-sowieckim zostały tymczasowo zatrzymane.” – stwierdzi po latach Denikin. Według niego „wojskowa współpraca jesienią 1919 roku Armii Polskiej i jego Ochotniczej Armii Południa Rosji groziła realnym upadkiem sowieckiej władzy. Denikin uważał nawet, że to Piłsudski był inicjatorem porozumienia z Sowietami i przez posłańców wręcz udowadniał bolszewikom swoje dobre intencje. Jego wysłannik kpt. Boerner miał powiedzieć Sowietom, że „Polska na froncie na Polesiu miała wystarczające siły do przeprowadzenia ataku. Czyż go zrealizowała? Czy fakt ten, nie powinien był otworzyć oczy bolszewików?”
W tym samym czasie w stolicy Denikina, Taganrogu, przedstawiciele polskiej misji wojskowej przy jego rządzie mieli prowadzić fikcyjne negocjacje. Jej szef generał Karnicki – zdaniem Denikina nie wtajemniczony w spisek- miał go zapewniać, że cisza na polskim froncie jest związana z problemami natury technicznej.
Według Denikina, Piłsudski nie chciał zwycięstwa białej „reakcji” w rosyjskiej wojnie domowej i umyślnie wsparł w walce Lenina i Trockiego. A przecież Piłsudski jak mało kto znał mentalność i cele bolszewików. Wiedział o głoszonych przez nich hasłach światowej rewolucji i wiedział o rozlicznych od 1917 roku popełnionych przez nich zbrodniach w Rosji na oficerach, duchowieństwie i ludności, które nie miały wówczas w cywilizowanym świecie precedensu.
Późną jesienią 1919 roku Denikin zrozumiał wrogie intencje Piłsudskiego. W liście datowanym 26.XI.1919 napisał polskiemu naczelnikowi państwa, iż „wschodnia armia polska z powodzeniem nacierająca na bolszewików i petlurowców, w dni najbardziej ciężkie dla rosyjskich wojsk, już od około 3 miesięcy zaprzestała ofensywy dając możliwość bolszewikom przerzucić na mój front do 43 tys. żołnierzy”. W dalszej części listu Denikin pisze: „Upadek Zbrojnych Sił Południa Rosji lub nawet ich znaczne osłabienie postawią Polskę w obliczu takiej siły, która przez nikogo już niepokojona, stanie się zagrożeniem dla istnienia Polski i jej kultury. Rosja będzie pamiętała, kto był jej wrogiem, a kto przyjacielem. I z całej duszy życzę, żeby nie obróciło się to na korzyść Niemcom” – napisze w listopadzie 1919 roku rosyjski głównodowodzący.
Już 10 miesięcy później, w sierpniu 1920 roku los państwa polskiego rzeczywiście był zagrożony.
Biali gorsi od czerwonych
Piłsudski miał jako motyw swoich wrogich wobec Denikina działań podać jego odmowę uznania niepodległości Polski. Denikin twierdzi z kolei, że jego uznanie niepodległości Polski było „pełne i bezwarunkowe”. Jeszcze jako generał sztabu przed listopadem 1918 rozpoczął on formowanie brygady polskiego wojska jako wojsk sojuszniczych, a nie rosyjskich po dowództwem płk. Zielińskiego, które w grudniu 1918 wróciło do kraju. Od początku 1919 roku na terytorium białych znajdował się oficjalny przedstawiciel paryskiego Narodowego Komitetu Polskiego, major Włodzimierz Bem de Cosban a następnie od września 1919 wysłana z Warszawy misja generała Karnickiego. Z kolei przedstawicielem dyplomatycznym Sił Południa Rosji w Warszawie był na początku 1919 pułkownik G. Kutiepow.
„Uznanie państwa polskiego był nie tylko natury formalnej, ale także ideologicznej. Ale do oficjalnej wersji, oczywiście, wygodniej jest zaprzeczać tej oczywistości” – napisze w 1937 r. gen. Denikin. Przy analizie tego zagadnienia z naszych obecnych pozycji trzeba zwrócić uwagę na fakt, że po rewolucji październikowej 1917 roku, przez cały 1918 i 1919 rok zwycięska Ententa nie uznawała formalnie ani rosyjskiego rządu białych, ani czerwonych. Wskutek tego delegacja Rosji nie znalazła się wśród zwycięskich mocarstw ustalających wersalski porządek w Europie i na świecie. Zarówno Francuzi, jak i Brytyjczycy choć oficjalnie wspierali białych, to akredytowali przy armii Denikina zaledwie swoje misje wojskowe.
Zatem faktycznie to Polska miała w Wersalu i na arenie międzynarodowej pozycję lepszą od rządu Denikina. Z drugiej strony delegacja białych przygotowana na paryską konferencję miała w instrukcjach zapisane starania o stan granic sprzed wojny 1914 (status quo ante bellum) z wyłączeniem ziem, które mają przypaść niepodległej Polsce.
Bardziej realny i złożony motyw działania na szkodę Denikina to kwestia granic wschodnich. Sprawa ta nie została rozstrzygnięta w Wersalu. Strona polska zaproponowała tam tzw. Linię Dmowskiego, będącą kompromisem pomiędzy granicami I i II RP, z Mińskiem i Kamieńcem Podolskim po stronie polskiej. Rosjanie, nie biorąc udziału w konferencji, chcieli tę kwestię rozstrzygnąć na podstawie etnograficznej. Żadna z tych koncepcji nie została wprowadzona w życie, jednak Denikin twierdzi, że polski przedstawiciel nigdy nawet nie próbował przedstawiać swoich warunków odniesieniu do przyszłej granicy polsko-rosyjskiej.
Sam Denikin po objęciu funkcji głównodowodzącego, po nieoczekiwanej śmierci generała Ławra Korniłowa, nie podjął żadnych znaczących decyzji politycznych ani reform ustrojowych. Jego poprzednik, który zginał od przypadkowego pocisku artyleryjskiego na początku 1919 roku pozostawił wszystkie istotne kwestie, w tym formę przyszłego ustroju państwowego w Rosji, decyzji zgromadzenia ustawodawczego. Ostatecznie wobec zwycięstwa sowietów, nigdy się ono nawet nie zebrało. Wobec tego trudno oczekiwać, żeby Denikin rzeczywiście zgodził się na jakieś wiążące decyzje w sprawie granic.
Jednak rosyjski generał idzie w swych oskarżeniach dalej, zarzucając Piłsudskiemu złą wolę a priori. Dowodem tego ma być jego koncepcja nowej organizacji Europy Wschodniej a w szczególności sojusz z Petlurą. „Świat znowu stoi w obliczu strasznych i krwawych wydarzeń. Bolszewicka propaganda i bolszewickie złoto degradują życie narodów, w tym Polski. Rosyjsko-polski rana nadal krwawi, tak jak poprzednio. Jak poprzednio nienawiść zagłusza głos krwi i rozsądku. – napisze Denikin w 1937 roku. „I nie raz jeszcze, być może, pozbawiony winy polski naród gorzko pożałuje za to, że w 1919 roku jego przywódcy zdradzili Rosję” –stwierdzi już na emigracji biały generał.
Wojska Denikina nie dotarły do Moskwy, jego Armia Południowej Rosji została pokonana do wiosny 1920 roku, jej resztki ewakuowały się na Krym. Po rozbiciu swojej armii Denikin składa obowiązki głównodowodzącego i pod opieką Brytyjczyków wyjeżdża do Konstantynopola.
„Naród dopatruje się zdrady”
Dopiero wówczas Piłsudski podejmuje ofensywę w sojuszu z Petlurą, w wyniku której polskie wojska dotarły do Kijowa. Jego główny oponent polityczny tamtych lat, Roman Dmowski napisze dziesięć lat po wyprawie na Kijów, że jej „powody i cele polityczne nie zostały dotychczas należycie wyjaśnione. Nie zmieniła ona nic zasadniczo w stanie kwestii ukraińskiej, tylko tyle, że pokój Ryski, który po niej nastąpił, ustalił granice Ukrainy sowieckiej na zachodzie, usuwając Polskę ze znacznej części terytorium, które przedtem siłą faktu zajmowała”.
Efektem wyprawy był kontratak bolszewików, który dotarł na przedpola Warszawy. Los Państwa Polskiego był przez chwilę niepewny. Właśnie w tym kontekście trzeba interpretować autentyczny cytat ze spotkania w Belwederze w lipcu 1920 r., przytoczony w filmie J. Hoffmana „Bitwa Warszawska 1920”.Poseł z Wielkopolski, ks. Stanisław Adamski wskazując ręką na Piłsudskiego, powiedział: „Naród dopatruje się zdrady właśnie tu!”
Niedoszły zdobywca Warszawy, marszałek M. Tuchaczewski napisze później: „wystąpienie Polski miało miejsce w zasadniczo korzystnych dla nas okolicznościach. Jeśliby tylko polski rząd porozumiał się z Denikinem, jeszcze do jego upadku (…) to natarcie Denikina na Moskwę wsparte polskim natarciem z zachodu, mogłoby się dla nas skończyć o wiele gorzej i trudno nawet wyobrazić sobie tego ostateczne rezultaty. Jednak Armia Czerwona mogła walczyć z wrogami jeden po drugim, co znacznie ułatwiło jej zadanie. Ogólnie do wiosny 1920 roku mogliśmy prawie wszystkie nasze zbrojne siły przerzucić na zachodni front do walki z białymi-Polakami”.
Jeden z czołowych bolszewików, Karol Radek latem 1920 roku stwierdzi: „Jacy ci biało-Polacy głupi – mogli nas czerwonych, rozgnieść jeszcze osiem miesięcy wcześniej, gdyby tylko pomogli białym Rosjanom; teraz sami leżą u naszych stóp”.
http://lubczasopismo.salon24.pl/2rp.pl/post/445593,tajny-pakt-lenin-pilsudski-cz-1
CZĘŚĆ II.
Analiza wydarzeń bezpośrednio po Bitwie Warszawskiej 1920 r. rzuca kolejny cień na działania Marszałka Józefa Piłsudskiego. Poprzez błyskawiczny rozejm z Sowietami i porzucenie sojuszników, podobnie jak w 1919 r. wsparł on bowiem świadomie bolszewików w walce o władzę w Rosji.
Wojna na dwa fronty
Tymczasem wiosną 1920 roku na czele resztek Białej Armii staje generał baron Piotr Wrangel, który wprowadza dynamiczne reformy ustrojowe i reorganizuje armię. W przeciwieństwie do Denikina nie liczył on już na zajęcie Moskwy. Wrangel desperacko próbuje utrzymać kontrolę nad ostatnim skrawkiem wolnej, nie-sowieckiej Rosji, Krymem i częścią ówczesnej guberni tawryjskiej (dzisiejszy obwód chersoński na Ukrainie).
Rosyjska Armia Wrangla, dońscy i kubańscy Kozacy są ostatnim realnym zagrożeniem antybolszewickim w Rosji. W samej Rosji w 1920 podnoszą się bunty i powstania przeciw sowieckiej władzy. I tutaj dochodzimy do przemilczanej zazwyczaj w polskiej historii roli armii Wrangla w wydarzeniach 1920 roku w Polsce. Po rozpoczęciu w maju 1920 roku polskiej wyprawy na Kijów, gen. Wrangel, nie ukrywał swojego militarnego poparcia dla działań wojsk polskich. Pod koniec kwietnia jego zreorganizowana armia liczyła 40.000 żołnierzy, czyli ponad dziesięciokrotnie więcej niż resztki armii petlurowców, z którymi w sojusz wszedł Piłsudski.
Reforma rolna i talent organizatorski następcy Denikina mogły mu przynieść popularność w wyzwalanych od bolszewickiej władzy terenach. Tymczasem Sojusz z Petlurą i ofensywa Piłsudskiego wiosną 1920 roku propagandowo wzmacnia bolszewików – Pod hasłem obrony ojczyzny przed zewnętrznym wrogiem, część carskich oficerów, w tym bohater carskiej ofensywy z 1916 roku gen. A. Brusiłow, dołączają do bolszewików. Bolszewicki rząd oferuje im amnestię, wydaje nawet 2 czerwca 1920 roku specjalny dekret „O uwolnieniu z odpowiedzialności wszystkich białogwardyjskich oficerów, którzy pomogą w wojnie z Polską i Wranglem” .
Boje pod Kachowką
Wobec rozwoju sytuacji Wrangel w maju 1920 roku planuje wojskową operację wyjścia na północ od Krymu, do guberni tawryjskiej co ma pomóc zaopatrzyć jego małe terytorium w żywność. Białe wojska wykorzystują fakt przerzucenia większości sił Armii Czerwonej na front polski.
W tym czasie w Europie brytyjski premier Lloyd George jest już praktycznie gotowy do porozumienia z rządem sowieckim, kosztem Polski i Białej Rosji. Jego stosunek do granic polskich ukaże twarde brytyjskie stanowisko w lipcu 1920 roku w belgijskim Spa. Z kolei rząd francuski popiera politycznie i materialnie Polaków i Wrangla w walce z Leninem.
I to właśnie Francuzi, którzy wspierają rząd w Warszawie, a 31 lipca 1920 uznają de facto biały rząd Wrangla i próbują zbliżyć obie strony walczące z bolszewikami. Ówczesna sytuacja białej Rosji na arenie międzynarodowej jest znacznie trudniejsza niż sytuacja Polski. Wrangel nawet gdyby chciał, nie może już kwestionować niepodległości Polski, sprawa granic nigdy nie stanie się przedmiotem rozmów. Natomiast porozumienie Piłsudski-Petlura i umowa z 21 kwietnia 1920 roku między Polską a Ukrainą stawia rosyjskiego głównodowodzącego w trudnej sytuacji. Polska bowiem, jako jedyny kraj w Europie uznaje niepodległość petlurowskiej Ukrainy.
Jednocześnie rząd polski przyznaje Ukrainie terytoria na wschód od wspólnej linii granicznej na rzece Zbrucz – „do granic Polski z roku 1772 (przedrozbiorowej), które Polska już posiada lub odzyska od Rosji drogą orężną lub dyplomatyczną”. Wrangel godzi się na szeroką autonomię historycznej Ukrainy, ale w ramach przyszłej „Federacji Rosyjskiej”. W 1923 roku na emigracji napisze: „Polacy zadecydowali o granicach przyszłej Ukrainy nie czując potrzeby wejść z nami w tym temacie w jakiekolwiek wstępne objaśnienia i porozumienia.”. W 1920 roku Wrangel bezskutecznie szukał w tej sprawie mediacji u Polaków przez Paryż.
Mimo braku porozumienia politycznego i wojskowego z Polską, nazwany przez bolszewików „Czarnym Baronem” Wrangel wyprowadza swoje wojska z Krymu i podejmuje walkę z bolszewikami, co w kluczowych dniach lata 1920 będzie miało wpływ na przebieg walk na froncie polskim. Wrangel od czerwca toczy ciężkie boje z XIII sowiecką armią. Działania jego i powstańców na tyłach sowieckiej armii sprawiło opóźnienie w wysłaniu na polski front I Konnej Armii Budionnego, co w dalszych zmaganiach pomogło Polakom. Tylko w ciągu ośmiu dni walk na północ od Krymu w drugiej połowie lipca biali rozbili trzy sowieckie zgrupowania wojsk i wzięli 5000 jeńców
W lipcu i sierpniu 1920 roku kiedy Armia Czerwona naciera na Lwów i Warszawę, musi jednocześnie prowadzić ciężkie walki na drugim, południowym froncie, na który przerzuca jednostki z zachodniego frontu polskiego. Szczególnie krwawe walki toczą się przez kilka miesięcy o przeprawę nad Dnieprem w miejscowości Kachowka. Atakowane przez bolszewików wojska Wrangla ponoszą tutaj ogromne straty, ich opór przełamie dopiero w październiku armia Budionnego.
W sierpniu 1920 roku, a więc w dni walk na przedpolach Warszawy Rosjanie decydują się dodatkowo na desant na Kubań. Wydzielona grupa wojsk gen. S. Ułagaja ląduje na Kubaniu, z nadzieją na wzniecenie tam powstania i rozprzestrzenienie walk na terytoriach kozackich – Jekaterynodar (Krasnodar) i Majkop. Przez cały czas biali stanowią zatem realne zagrożenie dla sowieckiej władzy. Tym większe, że masowe, narastające w czasie i wyniszczające sowieckie rekwizycje żywności prowadzą do wybuchu powstań chłopskich. Największe z nich miało miejsce w guberni tambowskiej, a tłumił je m.in. przy użyciu gazów bojowych w 1921 roku Tuchaczewski.
Polski pisarz i publicysta Józef Mackiewicz już po II wojnie światowej na emigracji przypomni białą Rosję, reprezentowaną przez szczupłe siły generała Wrangla na Krymie, jako jedynego faktycznego, aktywnego sojusznika Polski w 1920 roku. I podkreśli, z wyczuciem historycznej prawdy, jak ogromne znaczenie miało podjęcie działań ofensywnych przez Wrangla, dla zmiany priorytetów bolszewickiego przywództwa. Zdławić wewnętrznego wroga, nawet za cenę osłabienia armii idących na Warszawę, a szczególnie na Lwów. To właśnie zagrożenie na południu Rosji będzie jednym z czynników, które zatrzymają Armię Konną Budionnego, co z kolei wspomoże kontratak znad Wieprza i umożliwi „Cud nad Wisłą”.
Marszałek szuka „Trzeciej Rosji”
„Zainteresowanie dla naszej sprawy we Francji znacznie się zwiększyło. Francuzi doskonale wiedzieli, że nasza zwycięska ofensywa powinna przynieść ogromną pomoc ich sojusznikom, Polakom w te ciężkie dla polskiej armii dni” – napisze Wrangel. Na przełomie czerwca i lipca 1920 sytuacja Polski stawała się coraz bardziej dramatyczna. Armia Czerwona nacierała na Polaków posuwając się na Zachód. Wówczas Piłsudski zaczyna rozmowy z Rosjanami, ale na partnera wybiera sobie Borysa Sawinkowa, którego zaprasza do Warszawy.
Sawinkow znany jest głównie z tego, że za czasów carskiej Rosji, jako członek Organizacji Bojowej Partii Socjalistów Rewolucjonistów dokonywał zamachów terrorystycznych na carskich urzędników. W lipcu 1920 to Sawinkowowi polski naczelnik państwa pozwala utworzyć w Warszawie Rosyjski Komitet Polityczny. Z drugiej strony, jak wynika ze wspomnień Wrangla, Piłsudski długo zwleka z zaproszeniem do Warszawy jego oficjalnego przedstawiciela. Generał Machrow dopiero w drugiej połowie lipca dostaje zgodę polskich władz i przez Konstantynopol przyjeżdża do Warszawy. Generał Machrow został wyznaczony na wojskowego przedstawiciela w Polsce.
„Koordynacja naszych operacji z operacjami na polskim froncie zaczynała mieć priorytetowe znaczenie. Polityczna sytuacja uniemożliwiała możliwość jakichkolwiek bezpośrednich porozumień z polskim rządem i wymagała szczególnej ostrożności z naszej strony, tak aby uzgadniać z Polakami nasze wojenne operacje, nie związując się przy tym żadnymi politycznymi umowami” napisze w swoich pamiętnikach w 1923 roku gen. Wrangel.
Machrow dociera do Warszawy i na początku września spotyka się z Piłsudskim. Pogląd Marszałka na sprawy w Rosji, ale też na ideę walki klasowej, oddaje streszczenie tej rozmowy, jakie zapisał Machrow w raporcie dla Wrangla: „8 września zostałem zaproszony do marszałka Piłsudskiego. Zaczęliśmy rozmowę po polsku. Piłsudski przyjął mnie niezwykle uprzejmie i od razu zaproponował rozmowę po rosyjsku. Wyraził zadowolenie, iż może widzieć u siebie przedstawiciela Głównodowodzącego Armią Rosyjską […] jeśli widzi przed sobą przedstawiciela tej Rosji, której od tak dawna szuka. Szuka trzeciej Rosji. Drugą Rosję – Kołczaka i Denikina uważa za nie do przyjęcia dla siebie, ponieważ byli to reakcjoniści, którzy dążyli nie do stworzenia nowej Rosji, ale do przywrócenia tego, co tak ciążyło ludowi. I oto czeka on na trzecia Rosję, jak zrozumiałem, demokratyczną, odcinającą się od przeszłości, która tak ciążyła ludowi i której [powrotu] lud rosyjski nie pragnie.
‚Niech Pan rozważy – powiedział marszałek Piłsudski – byłem w wielu miastach i wsiach, które znajdowały się wcześniej pod władzą bolszewików. Ludzie przemienili się w zwierzęta walczące o kęs chleba; w niegdyś bogatej Rosji, karmiącej całą Europę – głód, mór, brud, nędza i ubóstwo. Umierają nie tylko żywi ludzie, ale i przedmioty – fabryki, zakłady, domy, drogi, itd. A jednak są Rosjanie, i jest ich dużo, którzy idą z bolszewikami. Nie wierzę, że gonią ich do tego tylko karabinami maszynowymi, ale są też tutaj i inne motywy. Jestem pewien, że lud boi się – wie Pan czego? – powiedział, uczyniwszy długą pauzę, marszałek – powrotu przywilejów, którymi jedna klasa ludzi panowała nad innymi.”
Pokój za wszelką cenę
Wrangel doskonale rozumie, że szybki pokój Piłsudskiego z Sowietami oznacza jego koniec. Widzi także ogromny potencjał jaki stanowią zbiegli i wzięci do niewoli rosyjscy żołnierze w Polsce. W takiej sytuacji rosyjski głównodowodzący zwrócił się do francuskiego rządu i marszałka F. Focha z prośbą o pośrednictwo. Jednocześnie w Paryżu przedstawiciele Wrangla prowadzą rozmowy z ówczesnym ambasadorem RP i politykiem endecji, Maurycym Zamoyskim.
Z telegramu ambasadora Makłakowa z 12.09.1920 z Paryża wynika, że Zamoyski wierzy w polityczne porozumienie, problemem może być natomiast „chęć wielu Polaków do zawarcia pokoju”. Plan Wrangla znajduje poparcie marszałka Focha. 14 września polskie władze wyraziły zgodę na sformowanie na naszych terytoriach ochotniczej Armii Rosyjskiej (3. Rosyjskiej Armii) liczebnością do 80.000 żołnierzy.
Jednak po wygranej przez Polaków bitwie warszawskiej znów dochodzi do zagadkowych działań, których genezy należy szukać w nieformalnych porozumieniach i układach. Piłsudski zawiera błyskawicznie preliminarium pokojowe z Sowietami, kończąc faktycznie wojnę nagłą cezurą. Dzieje się tak w chwili, kiedy ofensywa wojska polskiego rozwija się i stwarza szansę na większe nabytki terytorialne i nowy kryzys czerwonej władzy na Kremlu.
Już dwa tygodnie po walkach pod Warszawą, 2 września 1920 roku Polska i Rosja Sowiecka zdecydowały się wznowić rozmowy rozejmowe. Jako nowe miejsce prowadzenia tych rokowań ustalono Rygę. 16 września delegacja polska przybyła do Rygi. Trzy dni potem odbyło się nieformalne spotkanie jej przewodniczącego, Jana Dąbskiego, z przewodniczącym delegacji sowieckiej, Adolfem Joffe, zaś dwa dni później rozmowy rozpoczęły się oficjalnie. Przedstawiciele polscy w rokowaniach w Mińsku i Rydze, zarówno z prawa, jak i z lewa nie mieli zamiaru wspierać Wrangla w Rydze. Endecję reprezentował na tych rozmowach Stanisław Grabski, wcześniej współzałożyciel PPS.
Nikt w Rydze nie bronił już linii Dmowskiego, a więc przyłączenia do Polski Mińska, Bobrujska, Połocka, Kamieńca Podolskiego, Mozyrza i Dyneburga. Sam Dmowski choć zdążył już wrócić do Polski, również nie wykazał się w tym obszarze aktywnością. Jedynie ówczesny minister spraw zagranicznych a późniejszy więzień Łubianki, Eustachy K. Sapieha, skrytykował brak w polskim stanowisku jakiegokolwiek zainteresowania uzyskaniem gwarancji, że Sowieci nie przerzucą szybko swoich wojsk z frontu polskiego przeciwko Wranglowi. Sapieha chciał przyjechać do Rygi poprowadzić dalsze rokowania, ale zatrzymał go stanowczy protest socjalisty i wicepremiera I. Daszyńskiego.
Tajne rozmowy w Berlinie (prezent od Piłsudskiego), berliński wyrok na Wrangla
Polski historyk prof. Andrzej Nowak dotarł w moskiewskim archiwum dawnego Instytutu Marksizmu- Leninizmu do śladów zakulisowych polsko-sowieckich z 1920 roku. Adresatem zachowanej tam korespondencji był ludowy komisarz spraw zagranicznych, Gieorgij Cziczerin, nadawcą – Wiktor Kopp nieoficjalny, z racji braku stosunków dyplomatycznych, przedstawiciel sowieckiej dyplomacji w Berlinie.
Kopp w swoich listach relacjonuje przebieg rozmów w niemieckiej stolicy z polskim wysłannikiem, Ryszardem Kunickim. Kunicki jest wówczas piłsudczykiem, posłem na Sejm Ustawodawczy i członkiem CKW PPS – w latach 1948-1957 będzie członkiem PZPR. Te tajne i zakulisowe spotkania poprzedzały oficjalne negocjacje. Sowiecka Rosja naciskała w nich na rezygnację Polski z kwestii ukraińskiej i nie nawiązywanie współpracy z gen. Wranglem.
Polski przedstawiciel, za którym stał ówczesny socjalistyczny wicepremier Daszyński a najprawdopodobniej sam Piłsudski, ze swojej strony zabiegał o nie mieszanie się Rosji w uregulowanie kwestii granicy między Polską a Litwą i nie mieszanie się w kwestię Galicji Wschodniej.
Choć nie ma twardych dowodów jakichkolwiek uzgodnień, to jeśli spojrzeć na efekty traktatu ryskiego to wszystkie cztery kwestie zostały rozwiązane po myśli berlińskich rozmówców. Rozejm zawarto 12 października 1920 roku. Armia Czerwona bez żadnych przeszkód mogła skoncentrować swoje siły na definitywnej rozprawie z ostatnim przyczółkiem „białej” Rosji – na Krymie. Polska była zajęta akcją gen. Żeligowskiego na Wilno i jej politycznym konsumowaniem.
Józef Mackiewicz napisze po latach, że „tajemnica traktatu ryskiego, a raczej jego prowizorium podpisanego już w październiku 1920 r., wynikała z obawy Piłsudskiego, aby owa ‚białogwardyjska reakcja’ [dowodzący resztkami sił “białych” gen. Piotr Wrangel] nie zwyciężyła bolszewików jeszcze w ostatniej chwili…”. A przynajmniej nie przekreśliła komunistycznego projektu w dłuższej perspektywie.
W tym czasie trafia do Polski depesza „ Raport mjr. Z. Ołdakowskiego z 27 IX 1920 z Berna z treścią poufnej rozmowy Lenina”. Jej treść cytowana za prof. Nowakiem brzmi z dzisiejszej perspektywy proroczo: „Tak często powtarzałem Trockiemu – mówił Lenin – który nareszcie mnie pojął, że Polska niepodległa nie stanowi dla nas wielkiego niebezpieczeństwa. Polska nie jest Rosją i jakikolwiek będzie miała rząd, nie będzie on niebezpiecznym dla naszej organizacji sowieckiej. Ale stanowczo nie możemy zezwolić na to, ażeby na południu Rosji uformował się rząd burżuazyjny, który bezwzględnie stanie się biegunem przyciągającym dla Ukrainy i Rosji Centralnej i wówczas stracilibyśmy te dla nas tak cenne spichlerze aprowizacyjne. Naszym niebezpieczeństwem śmiertelnym jest Wrangel i należy go zwalczać za wszelką cenę. Przeciwko Polsce możemy zawsze zjednoczyć cały naród rosyjski i nawet sprzymierzyć się z Niemcami, podczas kiedy istnienie niepodległej południowej Rosji [Wrangla] stanowić będzie zagrożenie dla Rosji Sowieckiej, stały ferment niezgody oraz wieczną niepewność. ”
Współczesny rosyjski historyk, A. Puchenkow pisze, że ”nie jest sekretem, że właśnie po zakończeniu wojny z Polakami, czerwoni przerzucili siły i w błyskawicznym tempie rozgromili Rosyjską Armię Wrangla a potem te same siły zostały rzucone na rozgromienie powstań na północnym Kaukazie, guberni Tambolskiej i w zachodniej Syberii. W sytuacji gdyby wojna z Polakami była kontynuowana, przy ocaleniu kontrrewolucji na południu Rosji i rozpoczynających się wszędzie chłopskich buntach, wojna domowa [rosyjska] przeciągnęłaby się. Czerwoni wygrali wojnę zewnętrzną i powinni podziękować Polakom i osobiście Piłsudskiemu za ten prezent”.
Odpowiednik Tuchaczewskiego na froncie walki z Wranglem, M. Frunze miał podczas spotkania z Leninem w sprawie kampanii na Krymie jesienią 1920 roku usłyszeć od wodza sowieckiej rewolucji: „Najważniejsze to nie dopuścić do kampanii zimowej. Nie można pozwolić Wranglowi skryć się na Krymie, jego rozgromienie musi nastąpić do grudnia” [1920]. Frunze w całości wykonał plan Lenina, z pomocą Piłsudskiego.
Budionny znika z polskiego frontu
Ślad tajnych zakulisowych ustaleń widać również doskonale również na froncie polsko-bolszewickim. Oficjalnie 12 października w Rydze dochodzi do podpisania preliminariom pokojowego między Warszawą a Moskwą a zawieszenie broni wchodzi w życie już 18 października. Tymczasem sowieckie jednostki już wcześniej są przerzucane z frontu polskiego do generalnej rozprawy z Wranglem.
Słynna I Konna Armia Budionnego, jeszcze niedawno nacierająca na zachód już 26 września, czyli nawet zanim nastąpi formalne zawieszenie broni, ewakuuje się z polskiego frontu. W połowie października kawalerzyści Budionnego, jedna z kluczowych wówczas formacji sowieckich, przeprawiają się już przez Dniepr pod Kachowką, zadają znaczne straty wojskom Wrangla i przerywają jego linię obrony.
W monografii „Drozdowcy w ogniu” autorstwa gen. A. Turkuła opisującej szlak bojowy tej białej formacji odnajdujemy przypadkową relację. Żołnierze Drozdowskiej Dywizji znajdują w połowie października w dokumentach poległego towarzysza Kołpakowa rozkaz ze Sztabu Głównego z podziękowaniami za udany przerzut armii Budionnego koleją z polskiego frontu. Kołpakow był organizatorem tego transportu i w nagrodę za sprawną akcję otrzymał nawet złoty zegarek.
Jednak jeden z najbardziej zaskakujących manewrów to zajęcie przez polską armię Mińska na jeden dzień w październiku 1920 roku i zagadkowe wycofanie się z miasta tuż przed zawieszeniem broni. Mackiewicz w „Lewej wolnej” napisze: “Tymczasem, na rozkaz naczelnego wodza, wojska polskie posuwają się jakoś dziwnie. Dnia 8 października dotarły o 16 wiorst na zachód od Mińska. Władze bolszewickie uciekają z miasta. Mińsk pozostawiony sam sobie, leży przez kilka dni na ziemi niczyjej. A wojska polskie stoją, nie posuwają się naprzód. Po kilku dniach, bolszewicy ostrożnie wracają. Ludność nie wie, co ma o tym myśleć… Jakaś strategiczna tajemnica? Nikt nie pojmuje… Krążą pogłoski o jakichś rokowaniach. – Czy być może?…”
Zamieszkały głównie przez Polaków i Żydów Mińsk ostatecznie znajdzie się po stronie sowieckiej a do historii przejdzie stwierdzenie Grabskiego „wycięliśmy wrzód wraz z Mińskiem”. Kilkanaście lat później większość mińskich Polaków padnie ofiarą czystek, których symbolem jest masowy grób w podmińskich Kuropatach. „Z pierwszych dni ujawniło się prawie całkowite rozejście się stron. Wydawało się, że każda strona proponowała warunki nie do przyjęcia dla drugiej, jednak negocjacji nie przerwano. Za plecami dogadujących się wyraźnie czuć było walkę interesów innych państw” – napisze o ryskich negocjacjach gen. Wrangel na emigracji w 1923 roku.
W dzień rozpoczęcia rozmów 18 września, Wrangel telegrafuje z Sewastopola do Paryża: „w wypadku gdyby Polska chciała zawrzeć pokój, wszystkimi środkami opóźniać negocjacje dla zatrzymania sił czerwonych na zachodzie i warunków do przerzucenia 3 Armii Rosyjskiej”. Tymczasem bolszewicy zakładają, że tak czy inaczej zawrą porozumienie z Polakami i rzucają hasło „Wszyscy na Wrangla”. Od połowy września Biali na Krymie otrzymują meldunki o przerzucaniu z polskiego frontu południowego jednostek Armii Czerwonej.
Dwutygodniowe braterstwo broni
Wrangel słusznie zauważa, że nawet samotna walka jego armii z bolszewikami daje w dłużej perspektywie Polakom gwarancje, że Sowieci nie naruszą warunków pokoju z Polską. Nie jest zatem w interesie samej Polski szybkie pokonanie białej armii na Południu. 3.10.1920 Wrangel w rozkazie Nr 3667 wydanym w Sewastopolu ogłosi fakt formowania na terytorium Polski 3.Rosyjskiej Armii. Ostatnie słowa rozkazu brzmią: „zadanie tej armii to walka z komunistami, na początku pod ogólnym kierownictwem polskiego dowództwa, a następnie po zjednoczeniu z Armią Rosyjską pod moim bezpośrednim dowództwem. Rozkazuję wszystkim rosyjskim oficerom, żołnierzom i Kozakom obecnym wcześniej na terytorium Polski, którzy przeszli ostatnio na stronę polską z Armii Czerwonej, aby ramię w ramię z polskimi i ukraińskimi wojskami walczyć przeciwko naszemu wspólnemu wrogowi, idąc na spotkanie z wojskami Krymu. Generał Wrangel”.
Dziewięć dni później polska delegacja zawiera w Rydze rozejm z Sowietami, o dalszej wspólnej krucjacie antybolszewickiej nie ma już oczywiście mowy. Oddziały 3.Armii, w tym jednostki gen. Stanisława Bułak-Bałachowicza podejmują samodzielne działania bojowe na obszarze Białorusi i Ukrainy przeciw bolszewikom. Bułak-Bałachowicz zdobywa nawet 10 listopada Mozyrz gdzie ogłosił niepodległość Białorusi i powołał rząd Republiki Białoruskiej, lecz po kilku dniach wobec kontrofensywy Sowietów, jego armia została zmuszona wycofać się do Polski.
Gen. Stanisław Bułak-Bałachowicz przekroczył granicę Polski 28 listopada, podobny los spotyka inne jednostki 3 Armii. Jej żołnierze, podobnie jak niedawni sojusznicy- wojska Pelury, trafiają do ośrodków internowania w Polsce. Resztki białej armii i ludności cywilnej, liczące łącznie 100 tys. osób w listopadzie 1920 roku pod naporem Sowietów ewakuowały się drogą morską z Krymu do tureckiego Gallipoli.
W marcu 1921 Polska zawarła z Sowiecką Rosją pokój wytyczający wspólną granicę. Komunistyczny reżim mógł całą swą energię skoncentrować na budowie państwa proletariuszy i przygotowań do kolejnych podbojów. Rzeczpospolita stanie się ich ofiarą 18 lat później.
Marek Wojciechowski
http://lubczasopismo.salon24.pl
- A.Nowak „Lewa wolna, albo o spiskach Piłsudskiego z Leninem” Arcana, 2007, nr 2-3 (74-75)
- A.I.Denikin „Кто спас советскую власть отгибели”.Париж 1937
- Александр Пученков. „Белая Россияи окраины Империи : Деникин иПилсудский в 1919 г.”
- Туркул А. В. „Дроздовцы в огне”, Monachium 1948
- J. Mackiewicz, „Lewa wolna”, Londyn 1965
- 6. Врангель П. Н. „Воспоминания: в 2 частях.” 1916 – 1920. М., 2006.
- R. Dmowski, „Kwestia ukraińska”, Warszawa 1930
- Tajne rokowania polsko-radzieckie w 1919 r, Polska Akademia Nauk.Wydział Nauk Społecznych.
- A.Położyński „Marszałek Józef Piłsudski odbrązowiony” Warszawa 1998
nanna=nana
Nie ma powodu się dziwić paktom Lenina z Piłsudskim, ponieważ obaj mieli tych samych mocodawców, ta sama siła wyniosła ich do władzy. W Rosji nie było żadnych “bolszewików” do czasu rewolucji, a potem z ludzi normalnych, walczących z obcymi oddziałami najemnymi wysponsorowanymi przez zachód, nagle tzw. opinia światowa zrobiła “bolszewików” doczepiając podeń negatywny podtekst. Tymczasem ci “bolszewicy” to byli ludzie walczący z obcym żołdactwem najemnym (w “rewolucji” brały udział oddziały zbrojne państw zachodnich, także ussa, które to ussa rabowało w Rosji złoto z banków i wywoziło je statkami z Murmańska – o tym oglądałam w niemieckiej tv film dokumentalny. Dlaczego Niemcy mieli by kłamać w tej materii?) o wyzwolenie własnego kraju. A że krew się lała? a co miało się lać? W tym celu zrobił zachód w Rosji rewolucję!
Obcy najemnicy mordowali miejscową ludność masowo rozgłaszając na zachodzie, że jakoby robią to “bolszewicy”. Jaki interes mieli by ci “bolszewicy” w tym, by zabijać swoich ludzi?!?
Wszczepiono nam wykrzywiony obraz tamtych wydarzeń i Polacy myślą, że “bolszewicy” to ktoś zły. Ale byli to ludzie/Rosjanie organizujący się przy pomocy carskiej armii by walczyć z obcymi najemnikami, którzy napadli na Rosję, zdestabilizowali i pustoszyli kraj.
Polska miała być – jak widać – przystosowywana równolegle z Niemcami (opracowywanymi przy pomocy głodu i bezrobocia w tzw. Republice Weimarskiej) do wojny z Rosją/ZSRR. O ile Niemców udało się opracować pod kątem “walki z komunizmem”, jaki rzekomo był w ZSRR (a zaniesiony tam był on z zachodu przez Lenina i Trockiego), o tyle z Polakami poszło trudniej, jako że więź krwi słowiańskiej okazała się silniejsza niż propagandowa manipulacja. Nie pomogły “wojny z bolszewikami”, ponieważ Polacy rozumieli, iż napadają sąsiadów i mordują ich – właściwie bez powodu.
Dziś Rosja ma być dla Polaków takim samym zagrożeniem jak za czasów II. RP. Nie była ona wówczas dla Polski żadnym zagrożeniem i nie jest dla nas żadnym zagrożeniem teraz.
W czasach dawnych Polacy i Rosjanie, czyli Słowianie różnych szczepów, stanowili jedno, silne państwo, coś na wzór ZSRR. Dlatego tyle nacisku kładą dziś nasi wrogowie na to, byśmy czuli się oddzieleni od Rosjan, by Rosjanie byli nam obcy, byli dla nas wrogami, a więc zagrożeniem.
Ale krew nie woda; Polacy mają w kolektywnej świadomości pamięć o tamtych więzach krwi, pamięć o wspólnym istnieniu i działaniu, dającym nam razem ogromną siłę, jakiej zachód nie był w stanie pokonać.
Można by tu się zastanowić, dlaczego zachód w ogóle chciał się na Wschód wepchać. Powód jest ten sam co i dziś: oni inaczej nie mogą. Taki mają bandycki charakter, że bez wojny nie potrafią istnieć.
Nie ma sensu tłumaczyć tego tzw. gospodarką i podobnymi bzdurami. Zarówno gospodarka jak i inne czynniki ekonomiczne są tworami ludzi i można je dowolnie zmieniać, dostosowywać do sytuacji bez konieczności robienia wojny.
Wszyscy ludzie na świecie – bez wyjątku! – potrzebują tego samego do życia i przeżycia: jedzenia, schronienia = domu, pracy dającej dochód wystarczający na pokrycie wydatków koniecznych i przede wszystkim – spokoju. Zapewnić może to jedynie współpraca między narodami, ale nigdy wojna.
Wojna to zmuszanie ludzi do robienia tego samego wciąż od początku, czyli wszelaki rozwój jest wykluczony, bo ludzie mogą dojść tylko do wyznaczonego punktu, po osiągnięciu którego następuje rujnowanie i zabijanie. I potem jest odbudowywanie i regeneracja populacji. I tak w kółko.
Ale w Ewolucji nie może przecież o to chodzić. Ewolucja to nieustanny rozwój, jako że ona odbywa się po spirali “w górę” i nie zna drogi wstecz.
Więc te wojny i mordowanie masowe na ich skutek ludzi ma za zadanie w jakiś sposób Ewolucję hamować. Może się to demonom wydawać dobry sposób, te wojny, ale nic im to nie da. Świadomość ludzi wciąż rośnie, choć nie tak szybko jak by rosnąć mogła w czasach permanentnego pokoju.
Wiele dóbr by przechodziło z pokolenia na pokolenie, a więc ludzie mieli by coraz więcej czasu na rozwój duchowy, nie musząc pracować na rzecz materii, koniecznej do dobrego życia.
Raz wybudowany dom może służyć wielu pokoleniom. Tak samo łyżki, talerze i meble. Jako rzeczy użytkowe nie powinny one być traktowane jako sprawa “mody”, ponieważ i tak nic nowego wymyślić się nie da i łyżka jest łyżką a krzesło jest krzesłem.
W ludziach demony rozbudziły sztuczne potrzeby i ludzie stali się niewolnikami własnych pragnień. To należy zrozumieć, by się od tego uwolnić.
Człowiek walczący dzień w dzień o nagie przeżycie nie ma w głowie dążenia do rozwoju duchowego i o to chodziło demonom.
Między rzeczywistymi a urojonymi potrzebami człowieka jest zasadnicza różnica. O ile potrzeby rzeczywiste może człowiek po jakimś czasie zaspokoić, o tyle tych urojonych potrzeb nie da się zaspokoić nigdy, jako że one się mnożą na bazie chciwości ludzkiej niczym drożdże w cieście. I to te urojone potrzeby są batem, przy pomocy którego demony sterują ludźmi.
Dobrze jest wiedzieć, że II. RP była krajem posiadającym patriotów, chcących dobra Polski.
Ale jeszcze lepiej jest nawiązywać do tego, co sami znamy z własnego życia: do osiągnięć Polski Ludowej. Nie musimy się opierać na żadnych złudnych dokumentach, lecz możemy posługiwać się własnym rozumem i własną pamięcią. Jest to doprawdy opoka nie do rozkruszenia.
Odebranie ludziom świadomości z czasów Polski Ludowej i zastąpienie jej II RP jest czymś w rodzaju wiwisekcji. To, co żywe i znane zostaje usunięte, i wszczepione zostaje to, co martwe i nieznane. To musi w ludziach powodować poważne zaburzenia percepcji i je powoduje faktycznie.
Polska Ludowa to piękna i chlubna karta polskiej historii. I dlatego jest ze świadomości Polaków takim zacięciem usuwana – przez wrogów Polski, Polaków i polskości, którzy okupują nasz kraj obecnie.
Pielęgnowanie narodowej pamięci może zapobiec katastrofie. Od Polaków zależy, czy jako Naród przetrwamy.
poniższy komentarz napisałam w “Przeglądzie” – nikt się jeszcze nie kłóci, no to zamieszczę to i tu, może nie zaszkodzi
nana 14 maja, 2016, 20:28
http://www.tygodnikprzeglad.pl/barbarzynstwo/
Czy wy, ludzie, nie rozumiecie najprostszych rzeczy? po co wygadywać bzdury, jak to Stalin pędził nic nie wiedzących, młodych chłopców na Niemca? Rosjanie dokładnie wiedzieli, co Niemcy zrobili w ich kraju i mieli motywację, by się pozbyć niemieckiego okupanta. Ich dowódcą naczelnym był nie kto inny lecz Józef Stalin. I gdyby Stalin wydał inne rozkazy niż wydał, to by żadnej Polski nie było. Zrozumcie to wreszcie.
Właśnie pod dowództwem Stalina była prowadzona polityka taka, która doprowadziła do powstania Polski w obecnych granicach. Jak możecie być tak głupi by twierdzić, że Radzieccy Żołnierze z własnej woli szli by na Berlin spontanicznie bez jakiegokolwiek dowództwa? Czy wy się zastanowiliście nad tym, co to właściwie oznacza prowadzenie wojny czy ataku? Ile to pracy organizacyjnej, ile logistyki, zaopatrzenia w amunicję, ile punktów sanitarnych? Ile kuchni polowych i ile wagonów/samochodów z żywnością? I gdzieś żołnierze musieli przecież spać, a także choć od czasu do czasu się umyć. Właśnie dobra organizacja umożliwiła takiej ludzkiej masie, jaką była Armia Czerwona, skutecznie prowadzić walkę.
Zrozumieć powinni Polacy także w końcu, dlaczego musiało – tak: MUSIAŁO! – być NKWD. Niemcy napadając na Związek Radziecki byli bardzo brutalni, bezwzględni, zabijali ludzi jak leci nie patrząc na nic. A jeńców radzieckich mordowali głodem.
No to jak sobie Polacy to wyobrażają? że można było te niemieckie bestie pokonać dobrym słowem? !? Wojna wyzwala w ludziach także najniższe instynkty. Wiele osób słabego charakteru czując się bezkarnie praktykowało bandycką procedurę. I mam tu na myśli nie tylko Niemców, ale także Polaków, Francuzów czy inne nacje. Po prostu tak jest na wojnie. Widzimy dziś, co się dzieje w Libii, Iraku czy Syrii. Zniszczenie ustalonych prawem struktur powoduje wygenerowanie sił, które nabierają własnej dynamiki i nie jest możliwe ich kontrolowanie.
Do zwalczania tego właśnie konieczne było „zatrudnienie” takich samych bestii, acz po „własnej” stronie.
Dobry człowiek nikogo nie zabije, słaby człowiek nikogo nie zabije. Do tego trzeba się NADAWAĆ. Czyli zorganizować grupę ludzi posiadających te odpowiednie cechy. I z takich ludzi składało się NKWD.
Polacy z jakiegoś powodu udają głupszych niż są. Te sprawy należy zrozumieć, zrozumieć całą mechanikę wojny, zrozumieć psychikę człowieka pozbawionego oparcia w prawie, rzuconego na żer bestiom, bezbronnego.
To, że Stalin posługiwał się NKWD oznacza, że tak musiał zrobić. W przeciwnym razie nie miałby szans tej wojny wygrać co było równoznaczne z wymordowaniem Słowian.
Więc zanim jeden z drugim Polak będzie sobie wycierał gębę Stalinem, powinien ten Polak zrozumieć, że Stalinowi zawdzięcza życie, jako że na skutek rozkazów Stalina Radziecki Żołnierz szedł do boju i nie szczędził własnego życia.
Sentymentalne podejście do brutalizmu wojny to paranoja. Stalin mógł i musiał ratować nagie życie milionów ludzi i na sentymenty nie było tam miejsca. A że były także przypadkowe ofiary? A w jaki sposób miał Stalin im zapobiec? Nie było to możliwe, ponieważ była wojna.
Polacy zamiast przyswajać sobie INFORMACJE na temat wojny, ofiar i sytuacji, udają niepokalane dziewice dziwiące się, że na wojnie giną ludzie. Jest to hipokryzja i to prymitywna.
Żołnierze Radzieccy uznawali przywództwo Stalina i na Jego rozkaz szli do boju. Udawanie, że to tylko dobrzy Radzieccy Żołnierze pod przywództwem złego Stalina wyzwolili Europę to przekłamanie i dowodzi rozdwojenia jaźni Polaków.
Częściowa prawda to gówno prawda. Czyli manipulacja.
Cała prawda jest nam znana, ponieważ Polacy mogą wykonać analizę zwrotną i zrozumieć, co się i skąd się brało. Wystarczy do tego zwykłe uczciwe podejście.
Polska Ludowa to był najlepszy okres w historii Polaków: kraj był jednorodny narodowo, obszar optymalny – góry i lasy, rzeki i jeziora, żyzne ziemie, dostęp do morza i liczne porty morskie. Czyli optymalne warunki do rozwoju kraju. I Polacy tę szansę wykorzystali. Kraj odbudowali, przemysł rozbudowali, długi i zobowiązania pospłacali a co najważniejsze: zwiększyli populację o 1/3 ! I wszyscy obywatele mogli się kształcić tak, że osiem lat podstawówki i trzy lata zawodówki to było najminimalniejsze wykształcenie. Czyli Polska i Polacy stali wysoko.
Wszystko to zawdzięczali Polacy w równym stopniu Daninie Krwi Bohaterskich Żołnierz Armii Czerwonej i dalekowzrocznej, wyważonej polityce Józefa Stalina.
To są fakty. Wszystko inne to zakłamywanie historii po to, żeby z Niemców zrobić ofiary II. wojny światowej. Wszystkie media w Polsce są w niemieckich rękach. W jaki celu Niemcy je przejęli? Mają oni decydujący wpływ na kształt polskiego szkolnictwa. Po co im to? Banki też do nich należą. Dlaczego?
W niemieckiej tv nie ma dnia, by nie pokazywali filmów o Hitlerze. Dlaczego? Na różnych kanałach te same „filmy dokumentalne” mają często różne komentarze. Dlaczego? Krytyka Hitlera ma coraz mniejszy zakres. Punkt ciężkości przenoszony jest systematycznie na „wypędzonych” i „ofiary wojny” narodowości niemieckiej.
Uważam, że w internecie Niemcy też mają decydujące słowo. Na neon24 zostałam zbanowana i usunięto wszystkie moje wpisy. Polacy mają mieć przekonanie, że Polskę i Polaków wyzwolili Niemcy spod „sowieckiej okupacji”, czyli totalne odwrócenie faktów. Czyli ewidentne kłamstwo jest dzień w dzień wsączane w głowy Polaków.
Polakom wszczepiana jest rusofobia, choć Polacy nie mają do niej praktycznie żadnych powodów. Ale Polacy stali się rusofobami.
Niszczone i usuwane są dowody i świadectwa o II. wojnie światowej.
Jednym z elementów tej rusofobicznej działalności jest decyzja o likwidacji Pomników Chwały i Braterstwa Broni Bohaterskich Żołnierzy Armii Czerwonej i I. oraz II. Armii Wojska Polskiego.
To, że Niemcy tak robią nie powinno nas dziwić. Ale to, ze Polacy się na to zgadzają – to dowód totalnego zniewolenia umysłów Polaków i dowód ubezwłasnowolnienia całego polskiego Narodu.
a tu mój komentarz w związku z filmem o rzekomych gwałtach żołnierzy radzieckich dokonanych na katolickich zakonnicach; było o tym na Sputnik Polska, może też nie zaszkodzi go tu umieścić?
nana
00:03 05.05.2016 | Edytuj | Skasować
Zaczęłam oglądać ten film i powiem szczerze, że nie rozumiem, o co chodzi.
Co to znaczy, że radzieccy żołnierze zgwałcili katolickie zakonnice?
Czy to jest coś innego, niż gwałty dokonywane na innych osobach? W czym różni się gwałt na zakonnicy od gwałtu, jakich dokonywali ussamerykanie na wietnamskich kobietach w czasie okupowania Wietnamu przez amerykanów?
Zobaczmy proporcje: tu kilka zakonnic, tam dziesiątki tysięcy gwałconych i zabijanych kobiet, kobiet porywanych do amerykańskich burdeli, które były w nich seksualnymi niewolnicami.
Czy to nie znamienne, że Polacy – odstępujący praktycznie od katolickiej wiary, są nagle konfrontowani z filmem pokazującym – jak na żywo, prawda? – katolickie zakonnice gwałcone przez radzieckich żołnierzy?
Tyle lat usiłowano Polaków przekonać o tym, jak to Armia Czerwona gwałciła wszystko, co się rusza, a tu nagle udało się tylko znaleźć te zakonnice?
—
(z neon24, wpis jednego blogera pt. “Zbiorowy gwałt na Polkach”. Na neon24 jestem zbanowana, ale mam swoje komentarze na dysku i ten załączę w całości:
a tu takie “kwiatki” u niejakiego zbója psiego czy jak mu tam
motto ma ten ów “tylko prawda” – ale pewnie chodzi o tak zwaną gówno prawdę. Nic to, popatrzmy:
tytuł to ma “Zbiorowy gwałt na Polkach”
i wypowiada się “profesor” słowy następującymi – dam tylko trzy fragmenty, te istotne, bo śmieciem to nie warto zawracać sobie głowy :
[…]
Kiedy zacząłem badać problem gwałtów dokonywanych na Polkach przez Armię Czerwoną, okazało się, że prawie nie ma na ten temat źródeł.”
czyli co? czyżby pan profesor sobie te źródła dowolnie dorobił???
i patrzmy dalej:
[…]
W okupowanej Warszawie niemal każdy niemiecki podoficer miał swoją kochankę, także żołnierze brytyjscy i francuscy na ogół bez problemów znajdowali sobie wśród miejscowej ludności panie do towarzystwa. Sowieccy żołnierze mieli pod tym względem znacznie trudniej. Mówiąc wprost, kobiety postrzegały ich zazwyczaj jako prymitywów i chamów.”
– a to ci profesor! bo u Niemców to mówili całkiem co innego. Jedna Niemka opowiadała, jak Żołnierz Radziecki widząc jej chorą i starą matkę przynosił im konserwy. Potem weszła ona z tym Żołnierzem w bliższe kontakty i zaszła w ciążę. Ale on o tym nie wiedział, bo gdy wyszło na jaw, że ma on z Niemką bliską znajomość NATYCHMIAST został wysłany do Związku Radzieckiego. Kobieta ta znalazła go dopiero po 50 latach, a raczej jego grób, bo on młodo umarł. To jest wersja Niemki – o Radzieckim Żołnierzu.
Natomiast od znajomego Austriaka usłyszałam, że gdy była dostawa mąki – a tak! wojsko radzieckie dostarczało Wiedniowi żywności! – to jego matka (on miał wówczas sześć lat) stanęła na boku, bo czuła się tak słabo, że nie miała siły się przepychać wśród stojących po mąkę tłumów. I zobaczył ją Radziecki Żołnierz. I poszedł, wziął woreczek mąki i dał matce tego znajomego. Ot, tak.
Ale jak widać, pan profesor zna inne wersje, dotyczące Polek, które ach! jakże bały się Rosjan!
A jedna z więźniarek, Polka, wspominała, że gdy Armia Czerwona weszła do Auschwitz. to Rosjanki zostały szorstko zabrane do wagonów i wysłane do ZSRR, natomiast Polkom dawali Żołnierze Radzieccy konserwy i chleb i się o nie troszczyli. Jak bracia.
Rosjanki zostały ukarane za to, że nie broniły się do końca, do własnej śmierci. Bo taki był rozkaz. Więc poniosły za to karę. Ale w stosunku do innych narodowości, także i Polek, Żołnierze Armii Czerwonej byli przyjaźni.
Najlepsze zdanie to poniższe:
[…]
Mniej więcej do końca 1944 roku Armia Czerwona była jednak w miarę karna. Gwałty, owszem, się zdarzały, ale – jakkolwiek makabrycznie to zabrzmi – nie było ich jakoś zaskakująco dużo. ”
– i tu wyłazi to profesorstwo z tego profesora! Gwałtów ze strony Armii Czerwonej nie było “zaskakująco dużo” czyli mówiąc po polsku było ich NIEWIELE !
Ale właśnie to widzi pan profesor jako coś makabrycznego. Gdyby było ich dużo, to makabryczne by nie było.
To jest właśnie ta pokrętna logika rusofobów. W głowach im się już tak miesza, że sami nie rozumieją, co mówią.
Nie przyjdzie temu panu profesorowi do głowy, że Rosjanie byli czystymi ludźmi i byle kogo to by dotknąć nie chcieli.
Widać pan profesor przelatywał by wszystko, co się rusza i swoje fantazje projektuje na Armię Czerwoną.
W każdym narodzie jest jakiś procent osobników z dominującym instynktem płciowym.
Wśród Polaków też byli i są gwałciciele.
Jednakże przekręcanie faktów przez osoby z tytułami profesorskimi ciągnie cały nasz naród na dno moralne.
Tak ten pan profesor szukał, tak się starał, a tu “makabrycznie” mu wyszło, że gwałtów praktycznie nie było.
Ja to bez szukania dokumentów wiem, bo o tym rozmawiało się czasem wśród rodziny i znajomych. A więc wypowiadali się świadkowie naoczni.
Czyżby zachodni eksperci od robienia z Polaków idiotów nie dostarczyli panu profesorowi na czas świeżo utworzonych dokumentów, na jakie mógłby się pan profesor powołać?
Wówczas nie musiał by się on dziwić, że w Armii Czerwonej byli normalni ludzie i że za gwałt była kula w łeb.
(poniższe na podstawie niemieckiego programu w tv)
Co do Niemek, to one chętnie wchodziły w relacje osobiste z kim się dało, bo był zwyczajnie głód. A żołnierze mieli racje żywnościowe.
Anglicy nie prowadzili w ogóle żadnych ewidencji gwałtów, choć były takie meldowane. Ponoć nie ma ani jednego raportu na ten temat w angielskiej ewidencji.
Natomiast Francuzi sobie pozwalali dowolnie, bo oni byli z burdelami praktycznie wychowani. I Niemki uważały ich ponoć za wyjątkowo sprawnych w tej dziedzinie.
Za to Amerykanie “mścili” się na “wrogu” – tak byli przyuczeni przez ussamerykańskich politruków. Brali co chcieli i co prawda jakieś tam przypadki gwałtów zanotowali, ale sporadycznie. By zniechęcić inne ofiary do składania pozwów.
I co ciekawe, w tym programie niemieckim na temat gwałtów o Armii Czerwonej powiedziano, że “podejrzewa się, iż było tych gwałtów wiele”, ale w proporcji między ilością Żołnierzy Radzieckich a przypadkami gwałtów była to ilość znikoma, w porównaniu do gwałtów dokonanych przez ussamerykanów, Anglików a szczególnie Francuzów.
Jak widać, profesorem nie może być każdy. Tylko niektórzy. Ci bardziej wierzący we własną fantazję i nie bojący się tak stawić czoła faktom, by poległy one na polu szukania “pasującej prawdy”.
dd.neon24.pl/post/130338,zbiorowy-gwalt-na-polkach
Fałszerze historii z Instytutu Pamięci Narodowej
nana 12.03.2016 23:32:49 )
—
Niedawno jeden z “polskich polityków” wychwalał nawet gwałty dokonane na Polkach przez Niemców twierdząc, że to Polakom wyszło na dobre.
A tu proszę! gwałty jak na miarę. Święte zakonnice i prymitywni Rosjanie. Jak wiemy, katolickie zakonnice były podwładnymi tego samego papieża, który błogosławił Hitlera i wojnę przez niego wywołaną.
Kiedyś, w komentarzach “Przeglądu” ktoś podpisujący się “Inżynier” opisał sytuację, której członek jego rodziny był świadkiem, że radziecki oficer zastrzelił żołnierza ze swojego oddziału za to, że ten żołnierz złamał rozkaz i z ogródka przydomowego należącego do Polaków wyrwał jedną cebulę i ją zjadł!
A tu jacyś zachodni filmowcy chcą ludziom przekazać wersję, że Armia Czerwona składała się z gwałcicieli.
Wojna deprawuje, co to tego nie ma wątpliwości. Najlepszym, to znaczy najgorszym przykładem tego byli ussamerykanie w Wietnamie czy Korei. Ich zachowania nie da się niczym wytłumaczyć, ponieważ oni po to tam weszli, by gwałcić i mordować.
Natomiast Armia Czerwona została do walki zmuszona, została zmuszona do obrony swojego kraju, do wyzwolenia swojego kraju i zniszczenia wroga. Armia Czerwona nie miała wyboru.
Amerykanie w Wietnamie i Korei wybór mieli: nie musieli tam wchodzić i nie musieli tam mordować i gwałcić.
Z tego, co ja wiem z opowiadań rodziny i znajomych, to Armia Czerwona była właśnie taka, jak pokazano to na filmach np. “Czterej pancerni i pies”, “Jarzębina czerwona” czy radzieckich filmach wojennych. Albo w filmie “Batalion karny”- gdzie pokazano wątek o gwałcie dokonanym na mieszkance Rosji, która zhańbiona popełniła samobójstwo.
Zachodni “filmowcy” dostali zadanie i je wykonali. Mieli pokazać Armię Czerwoną jako oddziały gwałcicieli ale jako że nic znaleźć nie mogli, no to zdecydowali się na wątek o zakonnicach.
Ja nie wiem, czy takie zdarzenie miało miejsce. Ci filmowi macherzy też tego nie wiedzą. Ale zrobili film na zamówienie i film ten miał za zadanie dodatkowe naszczucie Polaków na Rosjan.
Nikt nie wie, ile kobiet padło ofiarą gwałtu w czasie wojny. Nikt nie wie, ile kobiet na skutek gwałtu zaszło w ciążę i urodziło takie dzieci. I lepiej dla tych dzieci, by się one nigdy o tym nie dowiedziały.
Można i należy piętnować gwałt jako taki, ponieważ jest to działanie absolutnie karygodne.
Natomiast przypisywanie skłonności do gwałtów pewnym grupom narodowym, w tym przypadku Rosjanom, to przekłamanie. I o to w tym filmie chodzi. Nie ma on pokazywać losu zgwałconych kobiet, lecz ma skierować uwagę widza na rzekome gwałty Rosjan. W kontekście polskiego widza film taki ma zadanie nagonić szerzej Polaków pod skrzydła kościoła katolickiego i dodatkowo spowodować ich zgodę na wojnę z Rosją.
A więc nie chodzi w tym filmie o żadną prawdę. Prawdą bowiem jest, że gwałt we wszelkiej postaci to odzieranie ofiary gwałtu z jej godności osobistej i odbieranie jej osobistej nietykalności.
Więc nie chusteczki potrzebne są widzom do obejrzenia takiego filmu, ale zdrowy rozum, by nie dać się zmanipulować i wciągnąć w rozgrywki zachodu przeciw Rosji.
Natomiast gawiedź, przyglądająca się demontażowi pomnika Marszałka Iwana Koniewa to typ ludzi(?), który przychodził w czasie rewolucji francuskiej popatrzeć na głowy odcinane gilotyną i tryskającą z nich krew. Czyli czysty prymityw. W tej sytuacji szkoda, że Marszałek Iwan Koniew starał się ochronić Kraków przed zniszczeniem. Należało podciągnąć artylerię i walić raz przy razie w to gniazdo ciemnych sił nie zważając na nic.
Rosjanom nic się nie stanie. Rosja będzie przewodzić światu, ponieważ jako jedyne państwo na świecie ma konieczny ku temu potencjał duchowy.
Jak widać, obecnie twa odsiewanie elementów człekopodobnych od właściwych ludzi.
Dla Rosjan może być istotne, czy takie wydarzenie miało miejsce czy nie. Jakkolwiek jednak by nie było, to już bardzo odległa przeszłość. Ponieważ w czasie II. wojny zgwałconych zostało miliony kobiet, traktowanie kilku zakonnic jako czegoś wyjątkowego zakrawa na szyderstwo z innych, również pokrzywdzonych kobiet.
W sumie nadawanie rangi tego typu produkcjom filmowym jest zwykłą manipulacją. Ludzie mieli by płakać nad czymś, co ponoć się wydarzyło siedemdziesiąt lat temu, a jednocześnie mieć wyrozumienie dla amerykanów czy francuzów, którzy dokonywali napadów na niepodległe kraje i tam zniewalali kobiety czyniąc z nich seksualne niewolnice.
A biorąc pod uwagę sytuację obecną, na przykład Polski, Ukrainy czy Rosji, to z tych krajów zostało uprowadzonych podstępem wiele tysięcy młodych kobiet, które zwabiono obietnicą pracy na zachodzie, następnie zabrano im paszporty, dokonano na nich zbiorowego gwałtu, bito i je i głodzono, naszprycowano je narkotykami i zmuszono do prostytucji bez możliwości ucieczki z tej niewoli. Te właśnie, słowiańskie kobiety, zmuszane są do prostytucji w Belgii, Holandii, Niemczech, Francji, Szwajcarii…
Nad kim płakać a nad kim nie?
Czy są tacy, którzy nie mają wątpliwości w tej sprawie?
Czytaj więcej: http://pl.sputniknews.com/polska/20160504/2721168/Ostatni-bastion-pamieci-I.html#ixzz47ixG7yJT