Polecamy ciekawą w ok. 80% analizę dr Kazimierza Golinowskiego, natomiast nie podzielamy i nie rozumiemy, jak tak doświadczony ekonomista, praktyk gospodarczy i polityk mógł uwierzyć i popierać program wicepremiera Morawieckiego, który jest propagandowym „koncertem życzeń” obliczonym na to, co jego kolega partyjny Jacek Kurski w chwili szczerości powiedział, że „ludek głupi to kupi”. Jeśli Pan wicepremier Mateusz Morawiecki jednocześnie popiera zdecydowanie zawarcie Transatlantyckiego Porozumienia o Wolnym Handlu (TTIP) między USA i UE, rozrywając spójność krajów Europy w negocjacjach z amerykanami ( w filmie amerykańskim pt. „Ojciec Chrzestny” takie zachowanie jest traktowane jako zdrada i skutkuje jednoznacznym końcem) to jest to czyn, który zaprzecza jednoznacznie temu co mówi. TTIP jest wyższym etapem kolonizacji krajów Europy przez globalne korporacje, który zniszczy państwa narodowe i spowoduje, że nie będzie znaczącej siły, która mogła się im oprzeć. Takie ludobójcze koncerny jak Monsanto i wiele innych, będą mogły bezkarnie dokonywać ludobójstwa żywnością genetycznie manipulowaną w skali, przy której wszystkie wojny XX wieku będą niewinną zabawą. Jeśli by do tego doszło, to Pan wicepremier sądzi, że ci którzy będą to pamiętali i tak nie będą nic w stanie zrobić wobec nie dotrzymania tych obietnic. Polecamy też uzupełnienie i rozwinięcie tej interesującej części analizy Autora na samym końcu.
Redakcja KIP
Dr Kazimierz Golinowski Po transformacyjne możliwości dalszego rozwoju gospodarczego Polski
Oceny transformacji gospodarki Polski dokonywane są przez cały okres jej trwania. W środkach masowego przekazu przeważają oceny pozytywne wręcz entuzjastyczne. Podobno „Polska nigdy w swojej historii gospodarczej nie osiągnęła takiego wspaniałego rozwoju jak właśnie w wyniku przeprowadzanej transformacji”. Tego typu oceny były lansowane przez media i establishment dokonujący tej transformacji. Uprawiały one swoistą propagandę owych „sukcesów”. W niczym nie ustępowały propagandzie z czasów komuny, a zwłaszcza propagandzie sukcesów z okresu późniejszego realnego socjalizmu. Propaganda o dobrodziejstwach transformacji trafiała na podatny grunt zwłaszcza wśród młodego pokolenia, które nie znało metod propagandy poprzednich okresów. Było mamione kłamstwami, przedstawianiem nieistniejącej rzeczywistości. Podatny grunt był tworzony przez pokazywanie i wyolbrzymianie odcinkowych pozytywnych zmian nie wpływających na ogólne procesy jako całości (budową dróg, wyglądem miast, budową Orlików – stadionów itp. mimo, że te osiągnięcia były okupowane korupcją).
Tymczasem prawda była gorzka. Była coraz częściej opisywana w różnego rodzaju opracowaniach, artykułach i książkach. W wyniku swoistej blokady w mediach głównego nurtu nie mogła ona przebić się do ogółu społeczeństwa. Ukazywała się w niszowych wydawnictwach, słabych finansowo. Ludzie zaś głoszący tę prawdę byli marginalizowani i eliminowani z życia publicznego. Jeśli zaś byli brani do publicznego wypowiadania się np. w telewizji, to przeciwko im ustawiono większą liczbę uczestników zakłamujących rzeczywistość, a prowadzący taką dyskusję, uciekali się do manipulacji. Tak ją prowadzili, żeby ich racja docierała do odbiorców. Głoszący nieprawdę zamiast prowadzić merytoryczną dyskusję, co należy do kanonów demokracji, pogardzali nimi (przemysł pogardy), wyszydzali ich oceny i punkty widzenia . Czynili z nich obywateli drugiej kategorii, nie zasługujących na prowadzenie z nimi normalnej merytorycznej publicznej dysputy. Wszystko to odbywało się w rzekomo demokratycznych standardach, swoiście rozumianych, tzn. ludzie inaczej myślący niż establishment nie zasługiwali na traktowanie ich zgodnie z wymogami demokracji, jako równych z równymi. Temu wszystkiemu podporządkowane były instytucje finansowe, media, a nawet tworzone prawo.
Jednak w miarę upływu czasu, gloryfikowania medialnej i propagandowej rzeczywistości, jakże odmiennej od realnej. zaczęły ukazywać się coraz liczniejsze opracowania analizujące stan faktyczny. Pokazujące rzeczywiste „sukcesy” transformacji. Wymienię tylko niektóre książki wydane po 2000 r.; Kazimierz Z. Poznański, „Obłęd reform, wyprzedaż Polski” W-wa 2001, R. Jaworek „Wybitne osiągnięcia liberałów w dziele niszczenia kraju” W-wa 2001, Pod redakcją M. Jarosz „Manowce polskiej prywatyzacji W-a 2001 r. A. Śliwiński „Życie wśród łupieżców Historia kryzysów upadku gospodarczego Polski” 2004 r. W. Bojarski „ Jak było, jak jest naprawdę, co robić. Refleksje dotyczące lat 1979-2009”, W-wa 2009 J. Szewczak, “Zielona wyspa, czy ruchome piaski. Prawda o polskiej gospodarce” W-wa 2011, W. Kieżun „Patologia transformacji”, W-wa 2012, A. Karpiński z zespołem, „Jak powstawały i jak upadały zakłady przemysłowe w Polsce” W-wa 2013 r. a ostatnio Paweł Bożyk „Apokalipsa według Pawła. Jak niszczono nasz kraj” Wrocław 2015 r. A. Zybertowicz z zespołem „Państwo Platformy. Bilans zamknięcia” W-wa 2015 r. R. Ślązak „Czarna księga prywatyzacji 1988-1994 Wrocław 2016 rok. Można by jeszcze wymieniać szereg innych pozycji wydawniczych. Książki te obnażają opłakane skutki transformacji gospodarczej.
Warto jeszcze nadmienić skutki transformacji w różnych dziedzinach życia społecznego zawarte w książce p.t. „Wygaszanie Polski” 1989 -2015” gdzie 29 autorów; naukowców, dziennikarzy, ekspertów z różnych dziedzin, polityków, księży, którzy dokonali analizy procesów społeczno-gospodarczych i ich opłakane skutki w poszczególnych obszarach życia nie tylko gospodarczego; służby zdrowia, edukacji, świadomości narodowej, państwowości, obronności i bezpieczeństwa narodowego itd.
Publikacje te jednak nie poświęcają należytej uwagi na bardzo ważny element. Nie podejmują analizy, na ile transformacja, jej dziedzictwo stworzyło podwaliny do dalszego rozwoju Polski, takiego który mógłby doprowadzić Polskę do poziomu krajów zachodnich, co przecież obiecywano od początku, transformacji. Jest to fundamentalny problem, zwłaszcza że minęło już 27 lat prowadzonego procesu transformacji.
Należy dodać, że transformacja nie zmniejszyła dystansu do krajów zachodnich. I tak: Portugalia jest 3,5 razy bogatsza od Polski (najbiedniejsze państwo w Europie zachodniej), Grecja 4 razy, Hiszpania 5 razy. Od reszty krajów zachodniej Europy. (wg. Credit Swiss Global Welth Databook 2014)
Dziedzictwo transformacji to nie tylko utrata potencjału przemysłowego i własności na rzecz kapitału zagranicznego. Utrata polskich banków, mediów częściowo ziemi (na szczęście zatrzymano proces dalszej wyprzedaży w obce ręce, podobnie wyprzedaż lasów), ale również utrata potencjału ludzkiego (emigracja, bezrobocie), ogromne zadłużenie (szerzej o tym pisałem w portalu „Klub Inteligencji Polskiej” i w artykule „Zadłużenie, pułapka rozwoju” w miesięczniku „Polityka Polska” nr 8/2015). Są jeszcze inne skutki transformacji, które będą decydować o możliwości dalszego rozwoju Polski. Polska ciągle nie jest krajem wysoko rozwiniętym. Po transformacji raczej stała się krajem o gospodarce kolonialnej (niektórzy używają terminu „peryferyjnej”, jako że już nie ma kolonii, w tradycyjnym rozumieniu). Jeśli Polska chce osiągnąć poziom krajów zachodnich musi się rozwijać szybciej.
Polska po transformacji popadła w status spełniający cechy gospodarki kolonialnej. Oto główne cechy; duże bezrobocie, emigracja najbardziej aktywnych obywateli, brak własnego przemysłu, niższe płace jak w metropoliach, (wyzysk tubylców, tania siła robocza, wyjątek Polski o dużych kwalifikacjach), brak własnych produktów, produkcja ma charakter albo montowni obcych komponentów, lub produkcji kooperacyjnej nisko przetworzonej dla potrzeb zakładów w metropoliach, brak potencjału naukowo badawczego (producenci wyrobów finalnych mają własne ośrodki badawcze), drenaż wykwalifikowanej kadry do metropolii (informatycy, lekarze, pielęgniarki itd.), niski stopień ochrony zdrowia, emerytur, miejscowa oligarchia popierająca i sprzyjająca popieraniu obcych działających na terytorium kolonii, widoczna luksusowa konsumpcja nielicznych. Nie ma przykładu na świecie, aby któryś z krajów kolonialnych osiągnął poziom metropolii. Byłe kolonie jak np. Indie, osiągnęły sukces gospodarczy, po odsunięciu wpływów i dużych własności przedstawicieli metropolii. Również inne kraje słabo rozwinięte osiągnęły sukces gospodarczy jak np. Brazylia, Chiny „azjatyckie tygrysy” nie dopuszczając do dominacji kapitału obcego. Tam gdzie dopuścili, prowadząc określoną politykę państwa, to w sposób kontrolowany, tak aby nie dopuścić do grabieży kraju. Dopuszczali działania na rzecz interesu obcego kapitału jak i na rzecz swojego kraju. Dalszą konsekwencją struktury kolonialnej gospodarki jest brak wielkich przedsiębiorstw mogącym aspirować do globalnego statusu (KGHM, PGNiG ani Orlen nie czynią wiosny). A takie przedsiębiorstwa są nośnikami postępu i innowacyjności. Jedynie one są w stanie prowadzić badania badawczo rozwojowe i dokonywać aplikacji innowacyjnych (patentów) i być konkurencyjne. Obecnie konkurencyjność Polski wynika z taniej siły roboczej. Skoro chcemy dojść do poziomu krajów zachodnich, to ten element musi zniknąć, czyli musi pozbyć się tego atutu konkurencyjności. W zamian co, ma tworzyć konkurencyjność polskiej gospodarki obcy kapitał?. Będzie on konkurencyjny ze sobą?. Zatem gospodarka Polska, aby rozwijać się w pożądanym tempie tzn. takim, aby nadrobić zacofanie gospodarcze w stosunku do zachodu, musi przezwyciężyć dziedzictwo statusu gospodarki kolonialnej. Gospodarka oparta na doktrynie liberalnej, jak pokazuje doświadczenie, nie przezwycięży statusu kolonialnego. Ustrój gospodarczy bowiem rozstrzyga, czy społeczeństwo jako całość będzie ubogie, czy bogate.
Wprowadzony ustrój gospodarczy oparty na doktrynie neoliberalnej gospodarki rynkowej, jak najmniej państwa w gospodarce i poddanie jej „niewidzialnej ręce rynku” nie doprowadziła do zapowiadanego dobrostanu kraju i wzrostu dobrobytu wszystkim jej mieszkańcom.
Kolejnym dziedzictwem transformacji to rozwarstwienie majątkowe. W okresie transformacji nastąpił jej gwałtowny wzrost. Wzrost gospodarczy, który miał miejsce był zawłaszczany w dużej mierze (niewspółmierny z wkładem kreatywnej pracy) przez beneficjentów transformacji. Niewielkiej grupy, która wzbogaciła się w bardzo krótkim okresie. Pisałem o tym szczegółowo w artykule p.t. „Czy w Polsce wprowadzono gospodarkę rynkową?), na Portalu „Klub inteligencji Polskiej” i w miesięczniku „Polityka Polska” nr 3/2016.
Neoliberalna gospodarka rynkowa, jak wskazują statystyki nie tylko polskie, ale innych krajów, nawet rozwiniętych, pokazuje, że rozwarstwienie stale rośnie. W Polsce sfera ubóstwa rośnie. W większym stopniu dotyka to dzieci. Gospodarka oparta na tej doktrynie nigdzie nie rozwiązała problemu bogacenia się bogatych i relatywnego biednienia pozostałych. Przykład Polski i innych krajów pokazuje, że system neoliberalny doprowadził do degradacji gospodarczej. Statystyki rozwarstwienia majątkowego obalają tezę podnoszoną przez obrońców neoliberalizmu, że wraz z bogaceniem się nielicznych, bogacą się pozostali. To właśnie ustój gospodarczy decyduje o rozwoju społecznego gospodarczym, powodzeniu i sukcesie obywateli, regionów, miast, i obszarów wiejskich.
Rozwarstwienie majątkowe ma daleko idące reperkusje dla rozwoju. Powoduje ono zmniejszenie popytu na dobra i usługi. Grupa ta szybko zaspokoiła wysoki stopień konsumpcji, w tym też tej luksusowej. Z natury rzeczy dalszy dynamiczny wzrost tej konsumpcji nie będzie następował. Ile można posiadać samochodów, domów i innych dóbr użytkowych. To z kolei nie będzie generowało popytu. Produkcja dóbr i usług konsumpcyjnych ciągle wzrastająca przecież wskutek postępu będzie napotykać na barierę popytu. To z kolei ogranicza możliwości wzrostu gospodarki. Nadmierne dochody bogatych nie mogąc znaleźć zastosowania w sferze wytwórczości materialnej kierowane są na rynek spekulacyjny, poza sferę produkcji i usług. Na rynek finansowy. Aby to umożliwić rozwinięto rynek finansowy daleko poza potrzeby obsługi sfery realnej. Tak rozwinięty rynek finansowy obsługuje bogatych, więc bardzo wąskiej części społeczeństwa. A więc tam, gdzie nie następuje realny wzrost gospodarki rozumiany jako wzrost zaspakajania potrzeb ludzkich.
Dla pomiaru wzrostu gospodarczego, mającego odzwierciedlać poziom konsumpcji i zarazem bogactwa używany jest miernik PKB. Animatorzy transformacji posługiwali się i nadal posługują się PKB jako jedyną miarą wzrostu gospodarczego. Jego wzrostem ilustrują rozwój gospodarczy. Tym przykrywają realne procesy zachodzące w transformacji (utrata potencjału, własności, dominacji kapitału obcego, bezrobocia, emigracji, degradacji małych miast i terenów wiejskich, transportu itd.). Miara ta już dawno przestała być właściwym miernikiem realnego wzrostu rozumianego jako zaspakajanie potrzeb społecznych. Jest kwestionowana jako taki miernik. Do tej miary włączono bowiem różne wielkości, aby uzyskiwać pożądane stopy wzrostu. Nie odzwierciadla ona wolumenu wytworzonej produkcji i usług. Ujmuje ona obroty handlowe już wytworzonych produktów i już zaliczonych do PKB jako wytwory pracy, obroty na rynku finansowym, a ostatnio włączono nawet szacowaną wartość usług najstarszego zawodu świata. Włączono elementy jałowych obrotów na rynku finansowym i innych, które nie mają nic wspólnego z zaspakajaniem ludzkich potrzeb materialnych, którym ma przecież służyć gospodarka.
Bariera popytu wewnętrznego kieruje podaż krajowej produkcji i usług na eksport. W związku z tym powstaje pytanie, czy gospodarka polska jest w stanie przy barierze wewnętrznego popytu, aby zachować rozwój, ulokować rosnącą podaż w eksporcie?. Odwiedź na to pytanie jest negatywna. Brak polskiego eksportu, polskich produktów produkowanych i eksportowanych przez polskich producentów jest niewielki (brak statystyk). Eksport pochodzi głownie od producentów obcych zlokalizowanych w Polsce. Tak więc wszystkie dochody z eksportu trafiają w obce ręce i nie zasilają gospodarki polskiej (eksporterzy nie płacą podatków, mają inne przywileje, płacą mniej polskim pracownikom itd.) Szczegółowo pisałem o tym w wyżej przywołanym artykule). Tak więc omawiany element będzie stanowił barierę określonego wyżej pożądanego rozwoju Polski.
Należy dodać, że rozwarstwienie ma daleko idące skutki społeczne. Generuje konflikt między bogatymi, a biednymi, ze wszystkimi jego konsekwencjami. To też nie sprzyja konsolidacji społeczeństwa i skupienie się na wspólnym wysiłku do pożądanego rozwoju.
Dalszym dziedzictwem transformacji mającym konsekwencje dla dalszego pożądanego rozwoju, to polskie rolnictwo. Na szczęście nie poddane tak głębokiej transformacji jak przemysł. Ale jego konkurencyjność jest ograniczona częściowymi dopłatami w stosunku do zachodniego oraz administracyjnymi unijnymi zakazami rozwoju produkcji rolnej (kwoty mleczne, limity połowów ryb itd.) Ponadto ograniczona jest nierówną konkurencją z obcymi producentami. (dopłaty, kredyty i inna pomoc). Niemniej jednak i tu transformacja odcisnęło swoje ujemne piętno. Sprywatyzowano (zlikwidowano) przedsiębiorstwo Centralę Nasienną. W wyniku czego pozbawiono rolników polskich nowych odmian roślin. Rolnicy muszą się zaopatrywać w nowe odmiany nasion za granicą (głównie w Niemczech), często modyfikowane genetycznie, ze wszystkimi tego konsekwencjami zdrowotnymi. Rolnictwo rozwijało się „wyspowo” tzn. powstawały ogromne fermy hodowlane bydła, drobiu, które odstępowały od naturalnego żywienia, a więc od naturalnego sposobu produkcji żywności.
W niektórych dziedzinach nastąpił regres (np. pogłowie owiec, trzody chlewnej). W wyniku tego Polska, jak ostatnio ogłosiło Ministerstwo Rolnictwa (strona internetowa ministerstwa), do niedawna była eksporterem trzody chlewnej i wieprzowiny, a obecnie stała się importerem prosiąt i wieprzowiny. Tak więc dziedzictwo transformacji w rolnictwie i przetwórstwie rolnym, gdzie Polska miała potencjał stać się potęgą zdrowej żywności, a stoi przed barierą rozwoju.
Gospodarkę, która generuje milionowe bezrobocie, stopę bezrobocia powyżej 10 % a wśród absolwentów szkół, zwłaszcza wyższych, ponad 20 %, ze wszystkimi tego konsekwencjami (jakże rozległymi), gigantycznym zadłużeniem oraz milionową emigrację zarobkową nie można nazwać za rozwojową, ani mówić, że odniosła sukces. Nie zasługuje na miano sukcesu rozwojowego. Dotychczas nazywano to kryzysem, zapaścią, klęską, a nawet katastrofą. Do tego należy dodać, że utrata milionów miejsc pracy dotyczyła już istniejących, utworzonych w przeszłości miejsc pracy. Niezagospodarowanie siły roboczej nie nastąpiło wskutek niewydolności gospodarki w stworzeniu nowych miejsc pracy. Te stracone miejsca w transformacji przecież istniały (vide cytowana wyżej książka Karpińskiego). Zostały one zlikwidowane, zniszczone i to dosłownie, zamienione w znaną i popularną frazę „kamieni kupa”. Vide cytowana książka Ślązaka, gdzie ilustrowane jest to zajęciami zrujnowanych zakładów. Oglądając te zdjęcia ciśnie się pytanie, kto te zakłady zbombardował?. Nie ma drugiego takiego przykładu, aby w danej gospodarce nastąpiła tak wielka trwała utrata istniejących miejsc pracy (nie licząc wojen), w wyniku fizycznego zniszczenia w czasie pokoju, w czasie kiedy propaganda wciskała że gospodarka świetnie się rozwija. Mamy oto zieloną wyspę szczęśliwości. Przy pomocy socjotechniki i mediów zamieniono klęskę w sukces rozwojowy i to sukces na niespotykaną miarę w dziejach Polski. I kto to czyni?. Światli ludzie. Utytułowani tytułami naukowymi, honorowani różnymi nagrodami i odznaczeniami w dużej mierze zagranicznymi, mianowani na autorytety (naukowe, moralne) oraz światli dziennikarze (gwiazdy dziennikarskie). Zachodzi więc pytanie, czy oni wiedzą co czynią? Ich poziom intelektualny podpowiada, że muszą wiedzieć co czynią. Czy to co czynią służy dobru wspólnemu Polski? Odpowiedzi na te pytania wymagałoby oddzielnych rozważań. Ale dociekliwy czytelnik niniejszego tekstu, kierując się własnym rozumem i obserwując samodzielne wg swojego myślenia (a nie narzucanego mu przez propagandę) otaczającą go rzeczywistość z łatwością odpowie sam na te pytania.
Nie da się tej klęski przykryć żadnym wskaźnikiem PKB, wyglądem miast, sfinansowanym w przeważającej mierze środkami unijnymi, odcinkową budową dróg szybkiego ruchu i obwodnic (koszty budowy najwyższe z możliwych, w większości budowanych przez obcych), ani zakupem Pendolino. Są to powierzchniowe lukry używane do propagandy. Wystarczy spojrzeć do wewnątrz, na polską prowincję, zwłaszcza tzw. ścianę wschodnią. O przydatności miernika PKB wspomniano już wyżej.
Ktoś powie, że te miejsca pracy były nieefektywne, mało wydajne, zacofane, co nie jest prawdą (vide cytowana książka Karpińskiego). Większość nadawała się do restrukturyzacji. Tego nie uczyniono. Łatwiej bowiem było, w takim tempie jak to robiono, zniszczyć lub oddać w obce ręce celem dalszego zarobienia, celem zagospodarowania do innych celów, spekulacyjnych, wykorzystać infrastrukturę na lofty, supermarkety itd.
Dalszym dziedzictwem ograniczającym pożądany rozwój są zmiany demograficzne, które jeszcze pogłębiają hamulce wynikające z bezrobocia i emigracji. Ma to konsekwencje dla zatrudnienia. Jeśli gospodarka miałaby się rozwijać w pożądanych tempie, to nieuchronnie zwiększy się zapotrzebowanie na siłę roboczą. Tymczasem wyżej opisane dziedzictwo w tym zakresie nie jest w stanie dostarczyć potrzebnej ilości siły roboczej. Jej zrównoważenie z zapotrzebowaniem wynikające z rozwoju będzie wymagać czasu. Przedłużenie wieku emerytalnego nie jest rozwiązaniem tej kwestii. Również zwolnienie pewnej ilości dopływu siły roboczej z rolnictwa na wskutek podniesienia wydajności pracy nie rozwiąże zwiększenia zapotrzebowania na siłę roboczą w przemyśle z uwagi na rozszerzanie się przetwórstwa rolno- spożywczego. Brak siły roboczej z kolei opóźni, przy spełnieniu pozostałych warunków, proces rozwojowy.
Kolejną barierą do pokonania na drodze ścieżki pożądanego rozwoju jest zmiana dopływu środków unijnych. Saldo środków unijnych z funduszu spójności za lata 2007 2014 było dodatnie tzn. otrzymane środki przewyższały znacznie wpłacaną składkę i inne koszty związane z obsługą unijną (dystrybucja tych środków i inne koszty ponoszone w utrzymywaniu bieżącej współpracy z administracją unijną, podróże itp.) Z pewnością saldo tych środków już nie będzie tak korzystne w latach kolejnego budżetu unijnego na lata 2014 – 2020. Należy jednak zaznaczyć, że przy tak dużym strumieniu środków unijnych Polska była zadłużana na gigantyczną skalę. (szerzej na ten temat pisałem w artykule „Zadłużenie, pułapka rozwoju polski” Polityka Polska nr 8/2015) Najbliższy okres będzie wymagał zmniejszenia zadłużenia, zwiększoną obsługę zadłużenia (spłacanie odsetek). Będzie to więc duże ograniczenie perspektywy dalszego rozwoju. Zmniejszenie księgowe zadłużenia w wyniku operacji z OFE nie likwiduje rozmiarów rzeczywistego zadłużenia.
Dalszym dziedzictwem transformacji jest kapitał ludzki. Wspomniałem już wyżej o jego utracie przez emigrację i bezrobocie. Do tego dochodzi poziom edukacji i niedostosowanie struktury kształcenia do potrzeb gospodarki. Powoduje to, że formalny status wykształcenia nie odpowiada poziomowi wyksztalcenia potrzebnego dla gospodarki. Na poziomie zawodowym transformacja znacznie ograniczyła edukację zawodową. Na poziomie wyższym zaś edukowaliśmy młodych ludzi w dyscyplinach społecznych: typu politologia, marketing i zarządzanie. A więc w zawodach, które w takiej ilości nie przydadzą się rozwojowi gospodarczemu. W wyniku takiego kształcenia powstał nadmiar absolwentów tych kierunków przy braku absolwentów kierunków technicznych, a więc tych najbardziej potrzebnych dla pożądanego rozwoju gospodarki. Chwalimy się sukcesem transformacji w zakresie wysokiego udziału osób mających wyższe wykształcenie w całej populacji ludzi w wieku produkcyjnym. Bliższe przyjrzenie się strukturze kształcenia czyni owe „osiągnięcie” bezprzedmiotowym, nieprzydatnym dla potrzeb dalszego rozwoju. Stanowi raczej obciążenie. Należy jeszcze dodać do tego to, że nastąpił drastyczny spadek poziomu kształcenia.
Inną kwestią potencjału ludzkiego jest kwestia przywar Polaków. Czy słusznym jest przypisywanie Polakom takich cech jak lenistwo, postawy roszczeniowe nastawione na państwowe świadczenia?, czy też szczególnie przedsiębiorczego i zaradczego charakteru. W tych cechach też tkwi bądź też nie pewien potencjał rozwojowy. Wydaje się że te ostatnie cechy są najbliższe rzeczywistości. Świadczą o tym liczne kariery Polaków za granicą. Jeśli tylko mają odpowiednie warunki to są w stanie realizować z powodzeniem te cechy. Tak więc ten element jest pewnym atutem rozwojowym. Niestety nielicznym. Oczywiście może on być tylko uzupełniającym, a nie decydującym czynnikiem pokonującym wyżej wymienione hamulce rozwojowe.
Z powyższego widać, że wyniki transformacji doprowadziły do bieżącej destrukcji polskiej gospodarki. Do tego należy dodać niestworzenie solidnych fundamentów dla zdolności jej dalszego rozwoju w dającej się przewidzieć w przyszłości.
Powstaje pytanie, czy omówione wyżej hamulce pożądanego rozwoju Polski są do przezwyciężenia i co trzeba zrobić, aby je przezwyciężyć?. Wydaje się, ze trzeba podjąć działania porównywalne z programem COP w okresie międzywojennym. Program ten był odpowiedzią na wyzwania jakie stanęły wówczas przed Polską w okresie po rozbiorach. Szczegółowo opisał te działania Prof. M.M. Drozdowski w książce p.t. „Historia Centralnego Okręgu Przemysłowego” Geneza, Budowa, Wizja, Przyszłość, Opinie” Warszawa – Radom 2015 r. Wydaje się, że Polska dzisiaj również stanęła przed wyzwaniami, przezwyciężenie których wymaga nadzwyczajnych działań, podobnych do COP.
Warunkiem wstępnym jest radykalne odstępstwo od dotychczasowej doktryny gospodarki liberalnej uosabiającej się „niewidzialną ręką rynku”. Jest rzeczą niezbędną zwiększenie roli Państwa w gospodarce, sprawowanie nadzoru nad działalnością obcych koncernów narodowych o międzynarodowych.
Rozważmy, czy nowe władze Polski po wyborach w końcu 2015 r. są w stanie przyjąć taki kierunek polityki gospodarczej?. Czy ogłoszony program M. Morawieckiego będący długoterminowym programem rządowym wychodzi naprzeciw wyzwaniom pozostającym po transformacji?.
Należy nadmienić, że inne elementy programu rządowego wychodzą naprzeciw wypomnianym wyżej hamulcom rozwoju będących dziedzictwem transformacji. Dotyczy to: demografii (program 500 +), program w zakresie edukacji, zakresie polityki narodowej, kulturalnej. Oczywiście pozostaje kwestią oceny, czy te programy zdołają przezwyciężyć wspomniane wyżej wezwania post transformacyjne i inne pojawiające się na bieżąco. Nad tym powinna być uruchomiona debata, wskazująca co trzeba zmienić udoskonalić, aby skutecznie stawiały czoła tym wezwaniom. Powinna być przeprowadzona przez Rząd z udziałem mediów i ekspertów z różnych dziedzin życia gospodarczego i społecznego, po której byłyby opracowane dla władz szczegółowe programy działań w kierunku przyśpieszonego rozwoju kraju. Taka debata rzecz jasna powinna się odbywać w sposób pozapartyjny. Jej kryterium musi być kryterium dobra wspólnego, a nie partyjnego (grupowego). Aby można było w dającej się przewidzieć przyszłości, dogonić kraje rozwinięte. Żeby to nie były hasła i nierealne obietnice (nie oparte na konkretnych planach działania), tak jak to było dotychczas.
Przyjrzyjmy się zatem bliżej, czy program Morawieckiego wychodzi naprzeciw powyższym wyzwaniom post transformacyjnym.
W założeniach, ogłoszonego publicznie Programu, widać przede wszystkim, że radykalnie odchodzi od modelu gospodarki liberalnej. Rola Państwa jest widoczna w polityce gospodarczej. Odejście od modelu gospodarki neoliberalnej na rzecz społecznej gospodarki rynkowej. Modelu, którego społeczeństwo domagano się już na początku walki o przemiany, tj. począwszy od 1980 r. a potem 1989 r. Wyrazem tego był zapis w Konstytucji o tym modelu (Art. 20). Zapis miał uwiarygodnić, że jest polityczna wola do realizacji w praktyce tego modelu. Ale praktyka jak wynika z powyższej analizy stanu post transformacyjnego, była inna.
Program ten obejmuje następujące obszary działań:
- Reindustrializacja, czyli reaktywacja przemysłu, a więc tworzenie nowych miejsc pracy i wszystkie działania z tym związane
- Przestawienie gospodarki na innowacyjne tory i wszystkie działania z tym związane
- Kapitał dla rozwoju wraz z rozwiązaniami organizacyjnymi (polski Fundusz Rozwoju) i wskazaniem sposobu i źródeł zdobywania kapitału.
- Ekspansja zagraniczna i eksportowa polskich firm i wszystkie działania z tym związane.
- Zrównoważony rozwoju całego kraju, wparcie rozwoju regionów małych miast, terenów wiejskich.
- Przyjazne biznesowi prawo, usunięcie biurokratycznych barier dla działalności gospodarczej, popieranie przedsiębiorczości polskiej.
Już te wymienione najbardziej skrótowo, niemal hasłowo, obszary zmian pokazują, że obejmują one prawie wszystkie wymienione wyże dziedzictwa post transformacyjne. Świadczy to o tym, że istnieje wola i determinacja wyjścia naprzeciw wyzwaniom post transformacyjnym. Już samo to zasługuje na uznanie i poparcie. Dotychczas mimo upływu długiego okresu czasu nie było widać takiej woli. Nie podjęto próby opracowania tak wszechstronnej wizji i jej realizowania. Nie pokazywano luki rozwojowej pomiędzy Polską a czołowymi krajami zintegrowanej Europy. Przykrywano to wskaźnikiem PKB.
Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach. Należy teraz uruchomić jak wyżej wspomniano, debatą publiczną, ekspercką, publicystyczną w mediach. W jej toku należy pozyskiwać poparcie społeczne dla wypracowywanego programu konkretnych działań. Debata taka jest polską racją stanu. Jest to ostatni dzwonek na wyprowadzenie Polski z tej zapaści (klęski) post transformacyjnej. Wszystkie siły polityczne, eksperckie powinny się zaangażować, jeśli chcą dobrze życzyć i działać na pomyślność rozwojową Polski. Potrzeba zmiany ustroju gospodarczego Polski urosła do zasadniczego znaczenia, z uwagi na upływ czasu i dotychczasowe rezultaty gospodarcze odczuwane przez większość społeczeństwa, czemu dało wyraz w ostatnich wyborach.
Należy z ubolewaniem stwierdzić, że po ogłoszeniu planu Morawieckiego na taką debatę nie ma miejsca. Opozycja wszelkimi sposobami używając niecnych chwytów (w tym poza granicami Polski) nie dopuszcza do takiej debaty. Mimo że autorzy tych planów apelują o nią od samego początku. Jest pożałowania godnym, w jej miejsce w przestrzeni publicznej funkcjonuje nagonka na ten program mająca na celu niedopuszczenie do jego realizacji. W dalszym ciągu media głównego nurtu nie wykazują lojalności wobec racji stanu Państwa polskiego. W dalszym ciągu prowadzą krecią robotę, nie chcąc zaakceptować woli wyborczej narodu. Zamiast twórczej merytorycznej krytyki stosują wypracowany uprzednio przemysł pogardy, wyśmiewanie się, drwiny, epitety, pozbawione jakichkolwiek argumentów merytorycznych. Przykładem tego jest główne medium głównego nurtu. W Gazecie Wyborczej z 20-21 luty 2016 r. Tuż po ogłoszeniu planu Morawieckiego zostały opublikowane dwa komentarze do tego Planu. W jednym z nich autor szydzi z tego planu używając metafory promu kosmicznego. Szydzi z pomysłu zawartego w planie budowania promów pasażerskich przez polskie stocznie. W drugim komentarzu do szydzenia używa się już w tytule frazy „pora na dugą Japonię”. Czytelnik tego medium zamiast znaleźć informację o tym planie, znajduje jego totalną dyskredytację i to w formie szydzenia, pogardy, żartu. Tymczasem plan ten zasługuje na merytoryczne przedstawienie czytelnikowi choćby jego głównych kierunków działań w sferze gospodarki, ponieważ jest on diametralnie inny niż te programy, które były zachwalane i gloryfikowane przez to medium, a które niemal w żadnym stopniu nie były realizowane. Mogło to przedstawić w sposób wysoce krytyczny, ale merytoryczny, a nie z prześmiewczy. Z tymi marginalnymi uwagami zawartymi w tych publikacjach można i należy dyskutować, ale nie w konwencji drwin i epitetów. Mimo pełnej świadomości rezultatów transformacji w przestrzeni publicznej nie podejmuje się konstruktywnej dyskusji (nawet bardzo krytycznej), lecz koncentracja następuje na zwalczaniu tej inicjatywy w zarodku. Przecież to przeczy podstawowym zasadom demokracji. Polegają one jak wiadomo na wyrażaniu odmiennego zdania, merytorycznej dysputy na tematy ważne dla kraju, a nie na drwinach i wyśmiewaniu adwersarzy. Skądinąd media te są widoczne jako obrońcy demokracji, a w tym przypadku same łamią jej podstawowe kanony.
Jest rzeczą ubolewania godną, a zarazem niepokojącą, ze nie ma woli politycznej z tych środowisk, jawnie wrogich nowo wybranemu rządowi, aby zasiąść do demokratycznej, uczciwej i rzetelnej dyskusji nad rozwiązaniami dla Polski, które mogą stawić czoła wyzwaniom przed jakimi stoi Polska. Postawa adwersarzy w rodzaju „oszustwo” „okłamywanie”, „szaleństwo”, „totalnie nie dla totalitaryzmu” (z mowy programowej nowego szefa PO) itd. wyklucza możliwość prowadzenia debaty. O co w tym zaciekłym sporze chodzi, którego zwykły człowiek nie jest w stanie zrozumieć? Czy ci wszyscy, co to czynią, mają poczucie dobra wspólnego i odpowiedzialności za Polskę?
Dr Kazimierz Golinowski
Od Redakcji KIP: Andrzej Gwiazda jeden z przywódców Solidarności z 1980 r. tak określił skutki transformacji w Polsce słowami: „niestety, reformy Leszka Balcerowicza zrujnowały naszą gospodarkę bardziej niż II wojna światowa”.
Ekonomia, w tym zwłaszcza system pieniądza odsetkowego tworzony bez pokrycia w realnie wytwarzanych dobrach za pomocą tzw. rezerwy cząstkowej i spekulacji, są o wiele bardziej skuteczne w podbijaniu i kolonizowaniu krajów i społeczeństw, niż najsilniejsze armie świata. Oczywiście jest to połączone z indoktrynacyjnym sposobem edukacji i nauki, która preparuje umysły ludziom, poczynając od utytułowanych naukowców – iluzjonistów i propagandystów – że korporacyjna ekonomia zniewalania ludzi to jest jedyna możliwa ekonomia. ( czytaj: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/05/utytulowani-ekonomisci-to-iluzjonisci-i-propagandysci/ )
W prosty sposób można wyjaśnić to za pomocą eksperymentów medycznych na żabach. Jak się żabę gotuje zbyt szybko, albo wrzuci do wrzątku, to ona wyskoczy, w tym drugim przypadku poparzona. To zachowanie żaby jest odpowiednikiem „gorącej’ wojny, która jest jak to określi chiński generał i strateg wojenny Sun Tzu, ponad 2000 lat temu – bardzo prymitywnym sposobem podbijania krajów, ponieważ w dłuższym okresie czasu rzadko skutecznym.
Natomiast jak się żabę gotuje powoli, stopień po stopniu, to nim się żaba zorientuje to się ugotuje. Tak się obecnie preparuje społeczeństwa, także w Polsce, za pomocą ekonomii i innych nauk społecznych i psychologicznych. Społeczeństwo w swojej statystycznej większości, nie ma świadomości, że jest poddawane ludobójstwu metodami ekonomicznymi, medycznymi, konserwantami w żywieniu, dodatkami do wody, żywnością genetycznie manipulowaną (GMO), chemtrails i wielu innymi.
Redakcja KIP
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.