Wszyscy żyjemy w pewnym określonym systemie, na który składają się konkretne normy prawne, etyczne czy finansowe, regulujące współistnienie jednostek, obrót gospodarczy itp. – mówiąc krótko: porządek w państwie. Jesteśmy do nich tak przyzwyczajeni, że całkowita zmiana tego porządku nie mieści nam się w głowie, tzn. nie możemy sobie wyobrazić, że mógłby istnieć jakiś inny porządek rzeczy. Normy, regulujące naszą rzeczywistość społeczno-ekonomiczną, wynikają z porządku stworzonego przez cywilizację łacińską opartą na prawie rzymskim, podlegającej w ostatnich dwustu latach silnym wpływom porządku anglosaskiego (w wydaniu głównie amerykańskim) i wynikającym z sytuacji politycznej wpływom sowieckim.
Proces globalizacji jest faktem realnie istniejącym. Zmienia się tylko jego charakter – niegdyś globalizm ograniczał się do terenów konkretnych imperiów (np. rzymskiego lub brytyjskiego, istniejąc tylko w granicach państw i kolonii przez nie posiadanych. Imperium Rzymskie było pierwszym obszarem, na którym istniała trwała (przez prawie tysiąc lat) gospodarka globalna (można ją tak nazwać dlatego, że obejmowała znaczną część znanego ówcześnie świata). W ujęciu politycznym mieliśmy oczywiście do czynienia z Imperium, ale pod względem ekonomicznym zaledwie z raczkującą gospodarką globalną. System prawmy dążył do unifikacji. W okresie późniejszym takie próby unifikacji podejmowane były przez różnych władców (m.in. dynastie Habsburgów, Stuartów, Napoleona, Hitlera, Stalina…), jednakże ich koncepcje, polegające na zjednoczeniu przy zachowaniu dominującej roli jednego z narodów, nie uzyskały nigdzie trwałej akceptacji. Zawsze linia podziału przebiegała w bardzo wyraźny sposób, a niejednokrotnie okupant ostentacyjnie prowadził rabunkową gospodarkę na terenach zajętych, co tym bardziej rozjuszało ludność tam mieszkającą. Przedsiębiorstwa działały oczywiście na obszarze zamieszkałym przez wiele narodów, ale w obrębie jednego państwa. Pierwszym zalążkiem gospodarki globalnej było pojawienie się handlu i związane z tym zakładanie swoich przedstawicielstw[1]. Niejednokrotnie kupcy jednego państwa przynależeli do organizacji, w których finansowali zakup środków produkcji lub/i transportu, jak również towarów[2]. Stąd też śmiało można bronić tezy, że wszystkie przedsiębiorstwa globalne, obecnie działające na rynku, mają jakiś kraj pochodzenia. Globalizm był wymuszony przez skalę podejmowanych przedsięwzięć, które były coraz większe. Duże przedsięwzięcia były podejmowane dlatego, że teoria korzyści skali, w miarę budowania nowych szlaków i środków transportu, dawała się wprowadzić w życie.
Geneza
Praprzyczyną globalizacji w ujęciu ekonomicznym jest właśnie korzyść skali. Jest to obniżka kosztu jednostkowego wywołana zwiększeniem wielkości produkcji, gdy zwiększa się zużycie wszystkich zasobów. Korzyści skali pojawiają się, gdy wzrost Korzyści skali pojawiają się, gdy wzrost zużycia zasobów wywołuje proporcjonalnie większy wzrost wielkości produkcji w danym okresie czasu[3].
Jest to jeden z pośrednich powodów zawiązywania się spółek przed podjęciem jakiegoś wyzwania i potrzebą inwestowania kwot przekraczających możliwości pojedynczego inwestora. Tak było z handlem zamorskim. Od XVI w. kupcy organizowali wyprawy handlowe wspólnie finansując handel i ubezpieczenie – tak, aby ryzyko i koszty były rozłożone na większą liczbę wspólników. Do końca XIX w. przedsięwzięcia te miały charakter głównie narodowy. W XX w. wystąpiły bardzo korzystne przesłanki do „wyjścia” poza granice własnych państw: unowocześniono środki transportu, powodując znaczny spadek jego kosztów; system bankowy stał się bardziej elastyczny; otworzyły się nowe rynki zbytu, wytwarzające tzw. efekt ssania, czyli zwiększonego popytu na dobra konsumpcyjne i inwestycyjne przy znikomej realnej sile nabywczej. W skali makro poszczególne kraje zaciągały pożyczki na konsumpcję lub inwestycje – przy czym w przeważającej mierze zakupywały dobra w krajach pożyczkodawcy (pożyczka miała charakter kredytu kupieckiego gwarantowanego przez kraj „rząd” pożyczkodawcy). Sytuacja taka wytwarzała niekorzystny bilans płatniczy i handlowy w kraju pożyczkobiorcy. Z reguły dotyczyło to krajów postkolonialnych i Dalekiego Wschodu. W tych krajach, gdzie rząd chciał decydować o środkach produkcji kredyty zostały „przejedzone”, a inwestycje nie oparły się próbie czasu (i chciwości zdemoralizowanych urzędników) – tak było np. w krajach afrykańskich, ale także w Polsce i Brazylii. W państwach, gdzie rząd popierał prywatną własność środków produkcji, nie tolerował lenistwa, marnotrawstwa i stwarzał warunki dla zagranicznych inwestycji, nastąpił gwałtowny wzrost gospodarczy (vide Tajwan czy Korea Płd.). W skali mikroekonomicznej, na skutek ujawnienia popytu na dobra konsumpcyjne, do krajów bloku postkomunistycznego zaczęto importować na początku lat 90. ubiegłego wieku towary konsumpcyjne, co bardzo pogorszyło bilans handlowy i płatniczy.
Branża globalna to branża, w której strategiczne usytuowanie konkurentów na głównych rynkach geograficznych czy krajowych w znacznej mierze uzależnione jest od pozycji w skali światowej.
Firma globalna to taka, która dzięki prowadzeniu działalności w więcej niż tylko jednym kraju, w takich dziedzinach jak badania i rozwój, produkcja, logistyka, marketing, osiąga korzyści finansowe w postaci zmniejszonych kosztów oraz polepsza swoją renomę, co nie jest możliwe do osiągnięcia przez biedniejszych konkurentów krajowych.
Do globalizacji dochodzi poprzez proces umiędzynarodowiania firmy. Składa się on z czterech etapów[4]:
- Nieregularna działalność eksportowej,
- Eksport prowadzony przez niezależnych reprezentantów,
- Otwarcie jednej lub więcej filii,
- Otwarcie zakładów produkcyjnych za granicą.
Na początek trzeba doprowadzić do tego, by przedsiębiorstwo przeszło ze stadium pierwszego do drugiego. Pomocna tu będzie analiza systemu, w oparciu o który firmy podjęły swe pierwsze decyzje eksportowe. Większość firm zaczyna od współpracy z niezależnymi agentami w krajach, dla których „bariery wejścia” są niskie. Następnie, aby wejść na kolejne rynki, przedsiębiorstwo angażuje kolejnych agentów, po czym zakłada dział eksportu, by kierować agentami. Jeszcze później na większych rynkach eksportowych, przedsiębiorstwo zastępuje agentów swoimi filiami. Zwiększa to wielkość inwestycji przedsiębiorstwa, ale także ryzyko. Zwiększają się jednak możliwości osiągania dochodów. Aby zarządzać filiami prowadzącymi sprzedaż, przedsiębiorstwo w miejsce działu eksportu zakłada dział międzynarodowy. Jeżeli pewne rynki są duże i stabilne, albo jeżeli kraj, w którym się inwestuje, nalega na lokalną produkcję, przedsiębiorstwo podejmuje następny krok, budując swoje obiekty produkcyjne na jego terytorium. Świadczy to o jeszcze większym zaangażowaniu się firmy i przynosi jeszcze większe możliwości zysku. Od tej pory firma taka funkcjonuje jako przedsiębiorstwo ponadnarodowe i zastanawia się nad najlepszym sposobem zarządzania i prowadzenia operacji w skali globalnej.
Jednakże w procesie umiędzynarodowienia firm należy dodać jeszcze jeden etap:
- Łączenie się z innymi firmami posiadającymi zakłady produkcyjne w różnych krajach.
W taki sposób powstają firmy, których wartość rynkowa przewyższa wartość majątku skarbu państwa polskiego jest ich przynajmniej pięć: Microsoft, General Electric, Exxon, Royal Dutch/Shell i Merck); ponadto trzy światowe koncerny (General Motors, Ford i Mitsui) mają roczne przychody większe od rocznego przychodu Polski…
Szereg firm pominęło etap działu międzynarodowego i przekształciło się w prawdziwe organizacje globalne. Przestały one uważać się za firmy krajowe, które odważyły się wejść na zagraniczne rynki – traktują siebie jako firmy globalne. Osoby zajmujące w nich najwyższe stanowiska kierownicze zajmują się planowaniem zakładów produkcyjnych, strategii marketingowych, przepływów pieniężnych i systemów logistycznych w skali światowej Światowe jednostki operacyjne są bezpośrednio podporządkowane naczelnemu dyrektorowi lub radzie dyrektorów, nie zaś szefowi działu międzynarodowego. Kierownicy są wyszkoleni w prowadzeniu operacji globalnych, a nie tylko krajowych lub międzynarodowych. Grono kierownicze rekrutuje się z wielu krajów; komponenty nabywane są tam, gdzie ich koszty są najniższe, a inwestycje przeprowadzane są tam, gdzie przewiduje się największą stopę zwrotu od kapitału.
Zanim jednak firmy przystąpią do ekspansji, muszą wziąć pod uwagę szereg czynników ograniczających możliwości wejścia na rynki obce. Zaliczamy do nich:
– Wysokie zadłużenie zagraniczne; wiele krajów stanowiących atrakcyjne rynki jest obciążonych znacznymi długami, których nie są w stanie obsługiwać (Brazylia, Meksyk, Polska, Bułgaria, Argentyna…)
– Niestabilne rządy; wysokie zadłużenie, galopująca inflacja i znaczne bezrobocie, powodują niestabilność rządów w wielu krajach – to z kolei naraża firmy na ryzyko wywłaszczenia, nacjonalizacji, trudności w transferze zysków itd.
– Problemy wymiany międzynarodowej; wysokie zadłużenie oraz niestabilność gospodarcza i polityczna powodują wahania, bądź spadek wartości miejscowej waluty; firmy zagraniczne chcą zapłaty w „twardej walucie” z prawem legalnego jej wywozu.
– Rządowe ograniczenia (dla nowo wchodzących firm zagranicznych) i biurokracja; rządy stosują szereg przepisów dotyczących firm zagranicznych, jest to np. wymóg zakładania spółek joint venture z większościowym udziałem kapitału krajowego, wymóg korzystania z usług wielu krajowych firm; transfer technologii; ograniczenia dotyczące wywozu zysków.
– Cła i inne bariery handlu; w celu ochrony własnego przemysłu rządy nakładają często wysokie cła, uciekają się również do stosowania „ukrytych” barier w handlu, takich jak przedłużenie okresu potrzebnego na otrzymanie pozwolenia na import; wymóg kosztownych dostosowań produktów do norm krajowych, czy też wydłużenie czasu trwania odprawy celnej i przyjęcia towarów.
– Korupcja; w wielu krajach urzędnicy państwowi, zanim podejmą współpracę, domagają się łapówki; pozwalają robić interesy nie tym, którzy oferują najlepsze warunki, lecz tym, którzy dają największe łapówki.
– Piractwo technologiczne; przedsiębiorstwo, które zakłada swój oddział za granicą obawia się, że zagraniczni współpracownicy po zdobyciu wiedzy o sposobie wytwarzania produktu odłączą się, by otwarcie konkurować bądź robić to po kryjomu.
– Wysokie koszty adaptacji produktu i działań komunikacyjnych; przedsiębiorstwo rozpoczynające działalność gospodarczą za granicą, musi bardzo dokładnie poznać specyfikę każdego z zagranicznych rynków, wyczulić się na jego ekonomię, tamtejsze prawo, politykę i kulturę oraz przystosować swoje produkty i sposoby komunikacji do zagranicznych gustów.
Zjawiska towarzyszące globalizacji
Globalizacja zarówno w kręgach skrajnie lewicowych, jak i skrajnie prawicowych obwiniana jest o „większość zła na świecie”; w zasadzie jedynie liberałowie i libertyni nie mają w stosunku do niej większych zastrzeżeń. Proponuję jednak przypatrzeć się dokładnie zjawiskom zachodzącym w procesie globalizacji i znaleźć to, co rzeczywiście wpływa na pogłębianie się różnic między krajami słabo i wysoko rozwiniętymi.
Przepływ kapitału
Głównym motywem przemieszczania się kapitału poza granice krajów (w formie bezpośrednich inwestycji zagranicznych oraz inwestycji portfelowych) jest dążenie do uzyskania wyższego zysku (w przypadku zainwestowanego kapitału) lub wyższej stopy oprocentowania (w przypadku kapitału ulokowanego w banku lub innej instytucji finansowej)[5]. Sytuacja taka występuje zazwyczaj wtedy, gdy dochodzi do przewagi podaży danego czynnika produkcji nad popytem, co powoduje, że niewykorzystana część przemieszcza się do innego kraju w celu znalezienia bardziej efektywnych możliwości alokacyjnych (np. w przypadku pogorszenia się koniunktury gospodarczej w danym kraju wolny kapitał poszukuje bardziej korzystnych lokat na rynkach zagranicznych)[6].
Przedsiębiorstwo wchodząc w etap umiędzynarodowienia produkcji, czyli dokonując inwestycji za granicą, powinno posiadać układ przewag konkurencyjnych w postaci:
– technologii produkcyjnych bądź procesowych,
– finansów opartych na własnej bazie kapitałowej oraz na łatwiejszym i bardziej korzystnym dostępie do kapitału na rynkach krajowych i na rynku międzynarodowym, skuteczniejszego marketingu oraz metod zarządzania, lepszej pozycji negocjacyjnej,
– korzystniejszego dostępu do surowców oraz
– lepszego dostępu do zasobów pracy. Oprócz podstawowego motywu, jakim jest maksymalizacja zysku, w literaturze wskazywane są i inne motywy, wywołujące międzynarodowy przepływ kapitału.
Należą do nich:
– niższe koszty czynników produkcji za granicą (głównie koszty pracy, w tym również pracy o wyższych kwalifikacjach, a także niższe opłaty gruntowe oraz koszty związane z uruchomieniem przedsiębiorstwa za granicą),
– dostęp do źródeł surowców i zasobów naturalnych o podstawowym znaczeniu dla produkcji,
– możliwość obejścia przeszkód handlowych o charakterze taryfowym lub pozataryfowym[7] przez ulokowanie kapitału w tym kraju, w którym one występują,
– możliwości eksportu z rynku kraju lokaty na inne rynki zagraniczne, w tym na rynek własny kraju, z którego pochodzi kapitał zagraniczny,
– zróżnicowane ceny towarów w kraju własnym i kraju lokaty kapitału oraz zróżnicowane tendencje cenowe przewidywane w przyszłości,
– polityka rządu kraju lokaty kapitału (względy podatkowe, np. specjalne ulgi stosowane wobec inwestorów zagranicznych, pozwolenia na transfer zysków za granicę),
– stabilność polityczna, ekonomiczna i prawna, klimat inwestycyjny stabilne funkcjonowanie administracji publicznej oraz niski stopień ryzyka dla inwestycji zagranicznych,
– poziom rozwoju infrastruktury gospodarczej w kraju lokaty kapitału (sieć telekomunikacyjna, drogi, hotele, restauracje itp.)
– względy technologiczne oraz innowacje, pozwalające firmom lokującym kapitał na wykorzystanie przewagi technologicznej, jaką posiadają one w stosunku do firm słabiej zaawansowanych pod względem technologicznym w kraju lokaty kapitału i na wyższe zyski za granicą,
– względy spekulacyjne,
– różnice w poziomie, a także w przewidywaniach wysokości i stóp procentowych na rynkach pieniężnych oraz kapitałowych między krajem macierzystym i krajem lokaty kapitału.
Negatywne skutki wolnego przepływu kapitału
Nielegalny transfer pieniędzy
Od czasu do czasu słyszy się o aferach polegających na tym, że z danego przedsiębiorstwa (albo państwa) „zniknęło” bardzo dużo pieniędzy (np. Filipiny pod koniec lat ‘80 za rządów Aquino, Bank Barringsa, sprawa oligarchów rosyjskich). Dawno już zaobserwowano, iż najczęściej oszustami okradającymi swoich podwładnych są szefowie firm (afera w amerykańskiej firmie ENRON w zeszłym roku), władze państw lub wysoko postawione osoby w rozmaitych organizacjach. Im biedniejsze państwo, tym częściej dochodzi do transferu kapitału na prywatne konta jego obywateli w krajach trzecich o znacznie większym stopniu stabilizacji ekonomicznej. Jest to jeden z czynników pogłębiających dysproporcje pomiędzy krajami bogatymi i biednymi. W ostatnim czasie obserwuje się próby przynajmniej rejestrowania przepływu większych kwot finansowych i wychwytywania podejrzanych operacji.
Pranie brudnych pieniędzy[8]
Jest to proceder polegający na wprowadzaniu nielegalnie (i zazwyczaj nieuczciwie) zarobionych pieniędzy w obieg i ich legalizacja „pod przykrywką” legalnych interesów. Istnieje potężna liczba mechanizmów, które dzięki wolnemu przepływowi kapitału pomagają światu przestępczemu prowadzić operacje prania brudnych pieniędzy[9].
Amortyzacja po raz „n-ty”
Naganny i nieuczciwy z etycznego punktu widzenia proceder polegający na tym, iż międzynarodowy koncern przerzuca wyeksploatowane środki produkcji (np. maszyny), fizycznie lub moralnie zużyte, z jednego kraju do drugiego, po czym w odpisach amortyzacyjnych w księgowości finansowej państwa „importera” wykazuje, że są to w pełni wartościowe maszyny, zawyżając ich wartość na potrzeby odpisów amortyzacyjnych. Innym aspektem tej działalności jest to, że środki te często nie spełniają norm bezpieczeństwa. Jest to jeden z czynników pogłębiających dysproporcje między krajami bogatymi i biednymi.
Nieuczciwa konkurencja – wykup przedsiębiorstwa, przebranżowienie i jego sprzedaż
Zjawisko występujące masowo w krajach byłego bloku sowieckiego po 1989 r. Międzynarodowe korporacje wykupują na jakimś rynku, który jest lub będzie obszarem docelowym, przedsiębiorstwo faktycznie lub potencjalnie będące konkurentem danej korporacji; następnie zmieniany jest całkowicie jego profil produkcji lub wręcz doprowadza się do jego likwidacji.
Legalizowanie lichwy[10]
We współczesnej ekonomii pojęcie „lichwy”, czyli rażąco wysokiego oprocentowania, w ogóle nie występuje jako termin ekonomiczny; jako zjawisko „moralne” jest to jednak prawdziwy problem.
Instytucje bankowe w krajach biedniejszych należą przeważnie do obcego kapitału, podobnie jak środki produkcji dóbr oraz usługi zaspakajające potrzeby wyższego rzędu. Korporacje zagraniczne i międzynarodowe dysponują swoim własnym kapitałem do finansowania przedsięwzięć, natomiast przedsiębiorstwa krajowe, zwłaszcza te mniejsze, działające w podobnym sektorze, muszą korzystać z zewnętrznych form finansowania inwestycji. Dochodzi tutaj do sytuacji, że mały lub średni przedsiębiorca zmuszony jest do wzięcia kredytu bankowego pod zastaw swojej własności (zakładu pracy, domu rodzinnego itp.) na bardzo wysoki procent – natomiast koncern międzynarodowy, korzystający ze swoich własnych źródeł finansowania (praktycznie zerowego kredytu) staje w pozycji wygranej już na starcie. Lichwą jest – np. w przypadku Polski – bardzo duża różnica między oprocentowaniem wkładów oszczędnościowych a kredytów. Dodatkowo dochodzi do sytuacji, w której banki pożyczkodawcy przedsiębiorców krajowych inkasują duże kwoty z udzielonych kredytów. Jest to jednak jedynie wierzchołek góry lodowej. Lichwa w wymiarze makroekonomicznym ma przełożenie na mikroekonomiczny aspekt dotyczący każdego. Powszechnie wiadomo, że łatwiej jest uzyskać kredyt konsumpcyjny (na zakup dóbr nie służących do działalności produkcyjnej) niż inwestycyjny – banki i firmy kredytowe oraz duże sieci hipermarketów chętnie udzielają pożyczek na zakupy dóbr nie służących produkcji. Najpierw kreowana jest w społeczeństwie sztuczna „potrzeba” posiadania, użytkowania pewnych produktów; następnie oferowana jest sprzedaż wraz „z dogodną formą płatności” W ten sposób rodziny zaczynają się zadłużać. Banki i instytucje kredytowe zarabiają na tym, podobnie jak hipermarkety, natomiast płaci – konsument. Najpierw ludzie zadłużają się kupując sprzęt AGD, potem: pożyczają na zakup samochodów lub nieruchomości, wkrótce jednak nie są w stanie spłacić należności za zaciągnięte pożyczki i okazuje się, że tak naprawdę niewiele do nich należy.
Dodatkowym problemem jest istnienie znacznych różnic w stopach procentowych przy otwartych rynkach kapitałowych. Występuje tutaj kilka bardzo niekorzystnych, wręcz socjopatologicznych zjawisk. Z punktu widzenia makroekonomii państwo ubożeje o skalę środków finansowych wyprowadzonych z wewnętrznego obiegu kapitałowego. W Polsce zjawiska tego typu obserwować można było powszechnie na początku lat 90-tych ubiegłego wieku, kiedy to rodziny Polaków mieszkające na emigracji powierzały swoim krewnym oszczędności do wpłacania na konta w bankach polskich, w których oprocentowanie było kilkakrotnie wyższe niż na Zachodzie.
Podobnych operacji dokonywały firmy. W tych samych bankach na finansowanie swoich zakupów brali kredyty przedsiębiorcy i konsumenci krajowi, musząc płacić bardzo wysokie odsetki, z których lwia część trafiała do inwestorów zagranicznych.
Transfer kapitału
Wolność transferu kapitału sama w sobie nie jest czymś złym, jednakże bardzo często dochodzi do wykorzystywania tej wolności w sposób wysoce nieuczciwy. Poniżej zostanie omówiony standardowy przykład zilustrowany schematem powszechnie stosowanym w krajach rozwijających się. Schemat ten przedstawia sposób wypływania kapitału z kieszeni inwestorów prywatnych, z budżetu państwa i z zysku operacyjnego z kraju umiejscowienia do kraju pochodzenia inwestora.
Załóżmy, że mamy do czynienia z biednym państwem M, które ma do spłacenia duże długi oraz jeszcze większe wydatki na najróżniejsze potrzeby. Państwo jest właścicielem firmy X. Firma X jest w zasadzie dobrym przedsiębiorstwem, załóżmy, że ogólnokrajowym (branża nie ma znaczenia).
W państwie funkcjonuje giełda kapitałowa. Jak sama nazwa wskazuje, jest to giełda, na której można nabyć, sprzedać lub stracić środki finansowe. Państwo A chce sprzedać na tej giełdzie firmę X. Mogłoby tego dokonać wyceniając jej majątek, dzieląc go na tysiące akcji i próbując sprzedać swoim obywatelom, ale państwo A potrzebuje dużo pieniędzy, jest bowiem państwem biednym. Na swój koszt (czyli de facto na koszt każdego z obywateli) prowadzi restrukturyzację firmy X ogłaszając, że obywatelom sprzeda jedynie trochę, a resztę zaoferuje tzw. inwestorowi strategicznemu. Nie może jednak sprzedać „odrapanych ścian” – musi wszystko „podrasować”.
W końcu dochodzi do emisji akcji. W obiegu wtórnym ceny akcji są kilkakrotnie wyższe niż w dniu ich sprzedaży na rynku. Straciła firma X i państwo – a kto zyskał? Ale to dopiero początek historii. Po kilku tygodniach pojawia się inwestor strategiczny – wielki międzynarodowy koncern Y – i kupuje pozostałą część akcji, będących w rękach skarbu państwa. Nie kupuje jednak po cenach rynkowych, ale po cenach emisyjnych albo nieco tylko wyższych. Straciło państwo, ponieważ firma X już nie istnieje – od tego momentu zaczęła bowiem działać firma XY (firma Y przejęła firmę X). Oczywiście w wielu przypadkach ma miejsce tzw. dokapitalizowanie, nie występują zwolnienia (ponieważ albo wcześniej zwolniono ludzi w ramach restrukturyzacji, albo podpisano pakiet socjalny, który stwierdza, że przez tyle a tyle lat nikogo zwolnić nie można) i relatywnie, w stosunku do reszty społeczeństwa pracownicy zaczynają zarabiać więcej. Firma po kilku latach strat zaczyna przynosić zyski, duże zyski. W kraju pochodzenia inwestora (N) nie po to jednak podjęto decyzję o kupnie firmy X, żeby teraz cieszyć się z jej rozwoju i płacić państwu M podatki od dochodowej działalności operacyjnej. Oczywiście firma XY jest teraz bardzo szanowaną firmą, dbającą o dobro swego kraju (M) i jego obywateli oraz oczywiście o akcjonariuszy. Chętnie angażuje się w działania społecznie i bierze udział w akcjach charytatywnych: stosunkowo niewielkie pieniądze zainwestowane w krzykliwą imprezę przynoszą tzw. pozytywny odbiór społeczny firmy Image firmy wzrasta, public relations prowadzone są bez zastrzeżeń. Firma ma coraz więcej klientów, i to w całym kraju. Zaczyna otwierać małe, kilkuosobowe placówki. Pozornie nie ma w tym nic nadzwyczajnego ani specjalnie nagannego. Mamy mniejsze kolejki, lepszą identyfikację z klientem, poznanie potrzeb lokalnych. Firma przynosi już dochody – wykazuje zysk i płaci podatek. Trzeba teraz w miarę dyskretny sposób pieniądze oraz zysk przetransferować do kraju inwestora (N). Firma postanawia więc otworzyć więcej oddziałów, kupić nowe lub „nowe, ale stare” maszyny – kupić cokolwiek. Ponieważ nie jest już spółką skarbu państwa, nie jest zobowiązana do przeprowadzenia przetargu kupuje więc nowe wyposażenie do swoich placówek po cenach, które są kilkakrotnie wyższe od rynkowych: przykładowo jakiś element np. w austriackiej firmie A, austriacka firma A kupuje część komponentów lub np. licencję na ich wytwarzanie we francuskiej firmie B… okazuje się jednak, że firma B należy w 100% do macierzystej firmy Y naszej „narodowej” firmy XY. W ten sposób akcjonariusze dowiadują się, że „na razie dywidendy nie będzie, ponieważ nie ma na to wypracowanego zysku”, a urząd skarbowy informowany jest w zeznaniu podatkowym, że firma poniosła straty albo wyszła tylko „lekko” na plus. Oczywiście mechanizmy są najróżniejsze. Można np. w trybie awaryjnym wynająć zagraniczną firmę doradczą i zapłacić jej słono. Taka sytuacja jest jednym z czynników pogłębiających dysproporcje między bogatymi i biednymi krajami. Zakazanie transferu kapitału byłoby złe – ale liberalizm w tym względzie jest również bardzo niebezpieczny.
Rozwój giełdy
Na giełdzie występują wszystkie zwielokrotnione efekty korzyści skali. Pierwszym niemoralnym zjawiskiem jest spekulacja. Jak uczy św. Tomasz, zysk będący celem handlu, chociaż w swym pojęciu nie wyraża uczciwości lub konieczności, niemniej ze swej natury nie wyraża także czegoś wadliwego lub przeciwnego cnocie. Nic bowiem nie wzbrania podporządkować zysk jakiemuś celowi koniecznemu czy nawet uczciwemu, i wówczas handel staje się dozwolony, np. gdy ktoś umiarkowany zysk, do jakiego dąży w handlu, obraca na utrzymanie domu, rozwijanie swojej działalności, na pomoc dla ubogich czy na cele użyteczności publicznej, by społeczeństwu nie zabrakło rzeczy koniecznych do życia[11]. W dobie obecnej często mamy do czynienia z tak zwanym zatrzymaniem i obracaniem udziałami zabezpieczającymi, kiedy to zarządy firm posiadają w swoich sejfach zapisy o posiadaniu akcji firm konkurencyjnych – co jest nielegalne. Należy zwrócić tutaj jedynie uwagę na fakt, że giełdy dla zysku operują kapitałem krótkoterminowym. W wielu państwach dochodzi do sytuacji, że przy niestabilnych warunkach ekonomicznych i politycznych posiadacze firm wpadając w panikę próbując wysprzedawać akcje firm krajowych. Ceny akcji spadają, jednocześnie rosną ceny dóbr podstawowych – rozpoczyna się inflacja, na rynku jest bardzo dużo pieniądza bez pokrycia. Inwestorzy wycofują swoje środki na inne, bardziej bezpieczne rynki. Na takim obrocie spraw tracą w pierwszej kolejności ludzie biedni, gdyż ich najbardziej dotyka podwyżka cen dóbr, na które mieli zawsze ograniczone budżety.
Pogłębianie nierównowagi w bilansie handlowym
Była już mowa o tym, że z reguły kraje rozwijające się mają niekorzystny, tzn. ujemny bilans handlowy (importują więcej niż eksportują) oraz bilans płatniczy (mają więcej zobowiązań niż należności).
Kiedy kraje inwestują swoje „nadwyżki pieniężne” za granicą, zazwyczaj robią to kupując całe przedsiębiorstwo albo pożyczając pieniądze. W tym ostatnim przypadku polega to na kupnie tytułów pożyczek państwa albo na depozycie funtów lub dolarów w systemie bankowym.
Jak wygląda sytuacja krajów, które więcej importują niż eksportują i w rezultacie mają deficyt, nie zaś nadmiar gotówki? Aby sfinansować ów deficyt, kraje te zmuszone są do sprzedaży przedsiębiorstw albo innych dóbr lub zmuszone są przeprowadzić emisję pożyczek (obligacji). To lokuje je w sytuacji osoby, która sprzedaje dom albo zaciąga pożyczkę, aby spłacić swoje długi. Dźwiganie takich obciążeń finansowych może oczywiście trwać tylko do pewnego czasu, potem następuje bankructwo[12]. Jest to jedna z sytuacji, która dotyczy krajów najwyżej uprzemysłowionych, w których rządy wydają więcej niż zarabiają. Większość deficytów spowodowanych jest wydatkami rządowymi, których celem jest złagodzenie albo ukrycie szybko rosnącego bezrobocia[13].
Likwidacja małych przedsiębiorstw na rzecz dużych korporacji
Jednym z najniebezpieczniejszych skutków globalizmu jest globalizacja w zakresie własności środków pracy. Firmy globalne „połykają” mniejsze oraz małe firmy krajowe, dostosowują je do swojej działalności albo przekształcają profil produkcji i „wypluwają”. Właściciele, a raczej zarządcy z reguły nie czują się odpowiedzialni za losy pracowników, ponieważ nie czują się związani ze społecznościami lokalnymi. Likwidacja małych firm pociąga za sobą zachwianie równowagi liczby przedsiębiorstw na rzecz dużych monopolistów. Na świecie znaleziono pewne rozwiązania tego problemu, są one jednak mało bezpieczne[14].
Bankructwa ponad graniczne
Masowa skala produkcji, przyjęcie systemu pracy Taylora (produkcji taśmowej), dostaw just in time (‘dokładnie na czas’) i umiejscowienie produkcji w różnych krajach miało na celu obniżenie kosztów. Niestety, zjawiska negatywne upowszechniają się w równym stopniu, co wolność obrotu kapitałem. Bankructwo jednego, ale za to wiodącego producenta w jednym kraju pociąga za sobą bankructwo filii w innych krajach. Jest to jedna z cech globalizmu, przed którą nie da się w żaden sposób zabezpieczyć. Owszem, rządy państw cieszą się, kiedy lokowane są w nich filie dużych koncernów, ale nie zawsze biorą pod uwagę niebezpieczeństwa, czyhające na zatrudniających się w tych przedsiębiorstwach obywateli[15].
Zmiana zwyczajów konsumenckich sztucznie wymuszana przez kreowanie potrzeb
Wychodząc poza ekonomiczne aspekty globalizacji należy zwrócić uwagę na jeden z najważniejszych aspektów poza ekonomicznych warunków jej istnienia: zmianę zachowań konsumenckich. To, że duże firmy i koncerny uzyskują prawne instrumenty do rozpoczęcia swojej działalności w kolonizowanych krajach, jest aspektem wymiernym – jest jednak coś jeszcze ważniejszego. Firmy produkujące dobra konsumpcyjne przeznaczone do ostatecznego klienta (samochody, napoje, słodycze) wytworzyć muszą tzw. „ssanie na rynku” czyli doprowadzić do sytuacji, w której istnieje niezaspokojony popyt na dobra, które właśnie mają wejść na rynek. Chodzi o to, aby w jak najkrótszym czasie, przy najmniejszych możliwych nakładach sprzedać jak najwięcej. Zanim jednak dojdzie do aktu sprzedaży, klient musi zostać odpowiednio „urobiony”.
Pierwsza rzecz, z którą klient, niczego jeszcze nie świadomy, ma do czynienia, jest coś, co kształtuje w nim pozytywny obraz jakiejś firmy. Jadąc raz tramwajem czyta lub słyszy codziennie hasła mówiące, że firma X zmienia świat na lepsze, firma Y łączy ludzi, a firma Z jest z ludźmi zawsze – slogany miło brzmiące dla oka i ucha i powodujące przyjemne skojarzenia. Nie może to mieć nic wspólnego z nachalnym nagabywaniem.
Następnie klient napotyka jakąś informację, że któraś z tych firm, tj. X, Y lub Z sponsoruje organizację charytatywną, koncert czy takie lub inne czasopismo. W psychice klienta zachodzi utrwalenie marki. Wszystkie te działania są oczywiście elementami szeroko rozumianej promocji marketingowej firmy i zazwyczaj określane są mianem public relations. W kliencie został już zaszczepiony pewien wzorzec zachowania – wie, że jest firma, która istnieje długo na rynku, ma doświadczenie, a równocześnie jest nowoczesna. Wbudowywanie efektu postrzegania firmy jako nowoczesnej, postępowej, otwartej na nowe technologie wprowadza się poprzez zmianę tzw. brandingu[16], czyli zewnętrznych znaków, z którymi firma jest kojarzona (nowy kształt butelki, nowy znak firmowy, zmiana opakowania etc.). Istnieje pewna prawidłowość: im bardziej masowy produkt, tym częstsza zmiana. Mówimy tutaj tylko o aspektach psychologicznych wpływających na zachowania konsumenckie. W rzeczywistości występuje cała masa czynników, które kształtują wizerunek firmy. Spójrzmy teraz na klienta poprzez teorię potrzeb: w zakresie potrzeb podstawowych – tj. niższego rzędu – chce on wieść spokojne życie: jeść, spać, spędzać czas z rodziną; z zakresu potrzeb wyższego rzędu (które nie są mu niezbędne do życia chciałby posiadać dobry samochód, telefon komórkowy, jeździć na wczasy za granicę. Tutaj otwiera się bardzo szerokie pole do manewru zarówno dla firm chcących sprzedać cokolwiek, jak i dla państwa, które preferuje konsumpcyjny styl życia (generujący w swym założeniu większy wpływ pieniędzy z akcji do skarbu państwa). Państwo jest zainteresowane obrotem i prowadzi cały szereg działań, mających na celu zabezpieczenie swoich dochodów. Przedsiębiorstwa ponadnarodowe wchodzą na tych samych zasadach, na jakich są tam obecni biedni i niedoinwestowani producenci krajowi.
Na samym początku produkty firm zagranicznych sprzedają się dobrze, W krajach byłego bloku wschodniego po otwarciu granic sprzedawało się wszystko, jednak po kilku latach konkurencja stała się tak duża, że trzeba szukać nowych dróg zbytu. Trzeba je wytyczyć, a potem przejść. Trzeba wykreować potrzeby, a potem sprzedać produkt. Rozpoczynają się poszukiwania dróg do klienta. Nie chodzi oczywiście o zaspokojenie jego potrzeb. Firmy ponad–narodowe starają się sprzedać produkt, który wytwarzają (na razie w innym kraju) po jak najmniejszych kosztach. Czasami wystarczy mienić tylko opakowanie albo parę napisów na produkcie. Zaczyna się ostra kampania reklamowa. Najczęściej dla potrzeb sprzedaży wybiera się w reklamie jakieś ujednolicone przesłanie, które trafi do jak największej liczby potencjalnych klientów. Najpierw buduje się przesłanie ogólne, a potem bardziej szczegółowe. Stopniowo reklamy przeobrażają obywateli w konsumentów. Rynek szybko się kurczy – firmy przystępują więc do bardziej agresywnej kampanii, umiejętnie „grając” na ludzkich słabościach, zazdrości, lenistwie, pożądliwości. Niektóre reklamy powoli próbują „legalizować” niemoralny tryb życia, deprecjonować funkcję rodziny. Coraz częściej kierowane są do dzieci. Globalizacja, dążąc do wykorzystania efektu korzyści skali, chce zmienić zachowania w taki sposób, aby wszyscy ludzie mieli takie same potrzeby i aby za pomocą tych samych produktów dało się te potrzeby zaspokoić.
Czy można posunąć się dalej? Czy można sprzedać komuś coś, czego nie ma? Takim przykładem kreowania potrzeb, opartego z jednej strony na chciwości, pysze, ekshibicjonizmie, z drugiej na podglądactwie, jest wykreowanie popularnych ostatnio programów „reality show”, a jest ich coraz więcej![17].Oprócz zamętu w życie osób młodszych i starszych nie wnoszą one kompletnie nic. Ich oglądanie to marnotrawienie czasu.
Dumping
W handlu międzynarodowym dumping oznacza praktykę sprzedawania za granicą towarów poniżej cen na rynku wewnętrznym kraju sprzedawcy bądź poniżej kosztów własnych produkcji eksportera. Państwo umożliwia zazwyczaj stosowanie dumpingu przez udzielenie bezpośredniej pomocy eksporterom w postaci premii eksportowych, ulg podatkowych itp., co umożliwia sprzedaż za granicą towarów po cenach nawet poniżej kosztów własnych produkcji bez ponoszenia strat przez eksportera[18]. Obecnie jest to jeden z głównych czynników wpływających na powiększanie się luki między krajami bogatymi i biednymi. Państwa biedniejsze, a właściwie rolnicy z krajów biedniejszych nie mogą sprzedawać swoich produktów drożej niż produkty z krajów zachodnich, które są dotowane.
Standaryzacja
Bez standaryzacji nie byłoby globalizacji. Oczywiście zło nie polega na pracy według pewnych standardów, usprawniają one bowiem proces produkcji, czyniąc go bezpiecznym. Problem zaczyna się, kiedy jedni już te standardy posiedli, a inni nie. Lokalni rzemieślnicy, produkujący rzeczy, które odpowiadają klientom krajowym, zmuszeni są ponosić koszty dostosowania się do obcych standardów[19]. Wiele krótkowzrocznych rządów wpuszcza na swoje terytorium firmy międzynarodowe i wprowadza standardy, które te firmy spełniają od lat, a tym samym krajowi producenci i rzemieślnicy muszą ponieść bardzo wysokie koszty reorganizacji swojej produkcji, nierzadko płacąc za to cenę zniknięcia z rynku.
Istnieje jeszcze jeden negatywny czynnik standaryzacji, który po trosze dotyczy wymuszonej zmiany zachowań konsumenckich, pośrednio dumpingu itd. Komisja Europejska twierdzi, że „Zielona Rewolucja”[20] zwiększyła produktywność rolniczą i dochody rolników, co jest całkowicie fałszywe, jeśli się popatrzy na „Zieloną Rewolucję” z perspektywy najbiedniejszych chłopów. „Zielona Rewolucja” wcale nie zwiększyła biologicznej produktywności zwiększyła jedynie zbiory produktów rolniczych używanych w globalnym handlu, takich jak pszenica i ryż, przez wzrost uzależnienia farmerów od zastosowania chemikaliów rolniczych. Doprowadziło to również do upadku biologicznej odmienności i wyparcia roślin tradycyjnie uprawianych w celu wyżywienia rodzin rolników, takich jak warzywa strączkowe, proso i ziaren, z których można produkować olej. Dla biednych rodzin przejście od tradycyjnych środków dostępnych w gospodarstwie (na przykład organiczny kompost) do stosowania dostępnych na rynku produktów chemicznych spowodowałoby zadłużenie, utratę ziemi i konieczność opuszczenia wsi. Globalizm żelazną ręką dławi biedniejszych i mniejszych przedsiębiorców, jak socjalizm zrównując wszystkich w dół, a nie czyniąc właścicielami.
Brak przepływu siły roboczej
Zwolennicy globalizmu bardzo chętnie mówią o wolnym przepływie kapitału i zniesieniu wszelkich barier protekcjonistycznych. Nigdy nie mówi się jednak o wolnym przepływie siły roboczej. Dlaczego? Po prostu firmy z krajów bogatych wolą produkować tanio za granicą i importować do swojego macierzystego kraju. Na dłuższą metę jest to oczywiście posunięcie samobójcze, ale na rynku własnym są w stanie zarobić więcej z importu niż z „własnej” produkcji. Do tego dochodzi sprawa norm pracowniczych i ekologicznych, których w biednych krajach nie trzeba spełniać.
Brak działów Badania i Rozwoju (B&R) w krajach lokowania inwestycji
Innowacje oraz badania i rozwój są istotą przewag własnościowych korporacji ponadnarodowych, stanowiąc również napęd do angażowania się w międzynarodową produkcję. Z danych japońskich amerykańskich korporacji narodowych wynika, że znaczna część wydatków na B&R jest podejmowana przez przedsiębiorstwa macierzyste, a jeżeli jest lokowana za granicą, to głównie w krajach wysoko rozwiniętych.
Najbogatsze państwa świata zastanawiają się, jak dać biednym „wędkę, a nie rybę”, nie robiąc jednak praktycznie nic, żeby stymulować poprawę poziomu edukacji w państwach tzw. „trzeciego świata”, co byłoby z korzyścią dla państw wysoko rozwiniętych[21] poprzez zmniejszenie imigrację. Dla dużych korporacji międzynarodowych takie działania byłyby jednak niekorzystne ze względu na nieznaczne podwyższenie kosztów produkcji. Dochodzi do paradoksalnych sytuacji, kiedy ani państwo, ani firmy zagraniczne nie inwestują w naukę i edukację[22].
Przestępczość i terroryzm
W miarę postępu technologii oraz zanikania barier geograficznych i komunikacyjnych coraz częściej dochodzi do sytuacji, w której przestępstwa dokonywane są w skali masowej z dala od kraju pochodzenia przestępców. Proceder prania brudnych pieniędzy, produkcja i handel narkotyków, niedozwolone operacje na giełdach, handel ludźmi, przemyt – giną w całej masie legalnych i uczciwych operacji handlowych.
Wiele procesów ekonomicznych, na pierwszy rzut oka nie związanych z globalizacją ekonomiczną, jest ważnym czynnikiem składowym tego zjawiska. Chłodna analiza ekonomiczna pokazuje wiele negatywnych cech globalizmu gospodarczego, niebezpiecznych dla społeczeństw, rodzin, jednostek – i tych krajów biednych i bogatych. Nie są one szczegółowo analizowane i brane pod uwagę w dyskusji publicznej.
Przeciwdziałanie negatywnym skutkom globalizacji
Skutkom globalizacji powinny przeciwdziałać najsilniejsze ekonomicznie kraje, które najwięcej na niej korzystają. Czy to robią? Co prawda jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale są znaki, że jednak częściowo tak.
Warto zwrócić uwagę na dwie regulacje prawne, dotyczące zresztą dwóch różnych przestępstw. Jedna z nich dotyczy Stanów Zjednoczonych i głosi, że przestępstwem jest proponowanie lub dawanie łapówek przez koncerny amerykańskie w krajach, w których prowadzą one inwestycje, i jest traktowane tak, jakby zostało popełnione na terenie USA (wprawdzie trudno podać przykład skazania kogoś z tego paragrafu, ale kierunek legislacyjny jest dobry; warto byłoby te przepisy prawne poszerzyć o wymóg ochrony socjalnej czy o uznanie, że przestępstwa polegające np. na zanieczyszczaniu środowiska naturalnego w krajach inwestycji również podlegają obostrzeniom – mówiąc krótko, spowodować, by „swoje” firmy w biedniejszych krajach postępował mniej rabunkowo, a bardziej racjonalnie, by nie rzec: moralnie). Druga regulacja została natomiast wprowadzona w Niemczech i dotyczy walki z procederem dziecięcej prostytucji. Na jej podstawie policja niemiecka jest w stanie ścigać obywateli Niemiec, dokonujących swych odrażających czynów Tajlandii czy Birmie. Oba powyższe przykłady dowodzą, że mogą zaistnieć rozwiązania, które usankcjonują ściganie przestępstw dokonywanych poza granicami krajów wysoko rozwiniętych.
Temat dotyczący zagrożeń wynikających z globalizmu nie mógł zostać wyczerpany w tak krótkim artykule. W Polsce brak rzetelnej dyskusji na temat globalizacji, tonie ona w gąszczu demagogii – zarówno zwolenników, jak i przeciwników globalizacji. Środowiska akademickie obawiają się prowadzenia rzetelnej dyskusji, która odbierana jest jedynie w kategoriach bieżącej walki politycznej. W istocie jest inaczej.
Wiele procesów ekonomicznych, na pierwszy rzut oka nie związanych z globalizacją ekonomiczną, jest w istocie ważnym czynnikiem składowym tego zjawiska. Chłodna analiza pokazuje wiele negatywnych cech globalizmu gospodarczego, niebezpiecznych dla społeczeństw, rodzin, jednostek – tak w krajach biednych, jak i bogatych. Nie są one szczegółowo analizowane i brane pod uwagę w dyskusji publicznej. Głos antyglobalistów przedstawiany jest w mass mediach wyłącznie jako „koktajl Mołotowa”, co automatycznie zwalnia zwolenników globalizmu z wymogu dyskusji. Antyglobaliści posiadają jednak szereg poważnych argumentów godnych rozpatrzenia, i nie są to argumenty zaczerpnięte ze słownika lewackiej nowomowy, ale zastrzeżenia poważnych ekonomistów (jak Jakub Goldman) oraz konserwatywnych myślicieli i polityków (jak Magdalena Thatcher, Jan Maria Le Pen, Gwidon Ceronetti), czy wreszcie świadomych zagrożeń katolików.
Maciej Igasiński
PRZYPISY:
- Patrz etapy powstawania przedsiębiorstwa globalnego.
- Np. w Holandii szczególną formę organizacji handlu morskiego stanowiła tzw. Rederij, czyli towarzystwo okrętowe. Był to rodzaj spółki, w obrębie której grupa osób kupowała czy też budowała, czy brała w dzierżawę statek lub statki i wykorzystywała je w celach handlowych. Przez większą część XVII w. kapitan statku bywał też udziałowcem. Forma ta obejmowała także statki rybackie. W r. 1644 pewien obserwator stwierdza, że „zaledwie jeden na sto statków nie jest w posiadaniu tej czy innej rederij” (Historia Holandii, s. 197).
- Kamerschen, Ekonomia, s. 29.
- P. Koder, Marketing – Analizowanie, planowanie, wdrażanie i kontrola, Gebethner i Spółka, 1994.
- Zofia Wysokińska, Konkurencyjność w międzynarodowym i globalnym handlu technologiami, PWN, s. 49.
- J. H. Dunning, The Geographical Sources of the Competitiveness of Firms; Some Results of a New Survey, „Transnational Corporations”, 1996, nr 3, s. 9-13.
- Bariery pozataryfowe – czynniki ograniczające zagranicznym eksporterom dostęp do danego rynku lub utrudniające im konkurowanie z miejscowymi producentami towarów i usług, nie wynikające jednak z warunków naturalnych i opłat celnych zawartych w taryfach celnych. Liczba takich ograniczeń jest bardzo duża. Niektóre mają charakter czysto administracyjny (np. obowiązek sprzedawania eksportowanego towaru określonej sieci zbytu w kraju importera), inne wpływają wprost na wzrost cen towarów importowanych w rezultacie nakładania na nie różnego rodzaju podatków i opłat (np. podatek od luksusu, podatek na rozwój szkolnictwa) lub powodują przedłużenie okresu oczekiwania na dopuszczenie towaru na rynek kraju importującego (np. państwowe normy techniczne zmuszające eksporterów niektórych towarów do oczekiwania na przeprowadzenie prób homologacyjnych, obowiązek uzyskiwania licencji importowej, faktury konsularnej, świadectwa pochodzenia, świadectwa o wyprodukowaniu lub innych certyfikatów, obowiązek przeprowadzenia w kraju importera dodatkowych badań weterynaryjnych czy fitopatologicznych). Do barier pozataryfowych zalicza się również stosowanie przez państwo monopolu handlu zagranicznego.
- „Brudny” pieniądz najczęściej pochodzi z najbrutalniejszej formy przestępstw, takich jak handel narkotykami i bronią, prostytucja, wymuszenia rozbójnicze. Z tego pieniądza korzystają organizacje mafijne, lewackie organizacje terrorystyczne (szczególnie handel narkotykami) itp.
- W Marsylii doszło do takiej sytuacji, iż członkowie mafii rosyjskiej kupowali domy po ich obejrzeniu bez targowania się o cenę. Następnie na rynku nieruchomości legalizowali już transakcje sprzedaży – wykazując, że pieniądze pochodzą z legalnej działalności tj. ze sprzedaży nieruchomości, i inwestując je w legalne przedsięwzięcia.
- Lichwa, przeciwny prawu wyzysk dłużnika przez wierzyciela; polega na tym, że pozwala się dłużnikowi za świadczenie wierzyciela przyrzec lub oddać świadczenie wzajemne, którego wartość majątkowa rażąco przewyższa świadczenie wierzyciela. – W prawie starorzymskim dozwolona stopa procentowa ulegała różnym wahaniom; w Pandektach zabroniono oprocentowania odsetek (anatocyzm), a dalsze oprocentowanie kapitału było zabronione, o ile same odsetki osiągnęły wartość kapitału (alterum tantum). W średniowieczu pobieranie procentu było zabronione na mocy prawa kościelnego, a tolerowane je tylko u Żydów, Lombardów i innych; od XVI w. dozwolono powszechnie pobierać odsetki tylko do pewnych granic. W XIX w. na ogół zniesiono wszelkie ograniczenia i nastąpiła zupełna swoboda ustalania odsetek, a więc swoboda lichwy. Dopiero z końcem XIX w. w nowszych kodeksach karnych uznano lichwę za przestępstwo, umowy lichwiarskie za nieważne, a na winnych lichwy nałożono karę od 3 miesięcy aresztu do 5 lat więzienia, zależnie od stopnia przestępstwa i wyrządzonej szkody, przy czym można orzec kary dodatkowe jak grzywnę, konfiskatę itp. – W szczególności co do lichwy pieniężnej ob. rozporządzenie prezydenta Rzeczpospolitej z 29 czerwca 1924 r., Dz. U. R. P. nr 56, poz. 574; o lichwie wojennej ob. ustawę z 2 lipca 1920 Dz. U. R. E nr 67, poz. 449, ust. z 5 sierpnia 1922 Dz. U. R. P. nr. 69, poz. 618 itd. – niestety, ustawy te już nie obowiązują.
- Suma teologiczna, t. 18, s. 230.
- J. Goldman, Odpowiedź, wyd. Nortom, s. 38.
- Tamże, s. 39.
- Franchising – system pracy polegający na wykupieniu pewnej licencji franczyzodawcy. Pierwszą formą jest taki który jest sponsorowany przez producenta. Niezależni sprzedawcy zobowiązują się przestrzegać różnych warunków sprzedaży i obsługi, druga forma – to franchising hurtowników którzy np. otrzymują jakiś półprodukt i muszą go dalej przetwarzać w jakiś określony sposób i sprzedawać detalistom, trzecia forma to detaliści sponsorowani przez firmę usługową. W tym przypadku firma usługowa organizuje cały system umożliwiający efektywne dostarczanie jej usługi odbiorcom. – Jednak należy pamiętać że są to tylko rozwiązania pośrednie a sposób działania jest własnością globalnego monopolisty. Różne rodzaje franchisingu reprezentują: Coca Cola, Mc Donalds, King Burger, Pożegnanie z Afryką czy różne koncerny stacji paliwowych.
- Dobrym przykładem jest obecna sytuacja Daewoo w Polsce, gdzie pracownicy w Lublinie i w Warszawie nie mogą doczekać się swych zaległych wynagrodzeń.
- Słownik Handlu Zagranicznego, PWE 1993.
- Zapewne wszyscy czytelnicy słyszeli o najbardziej popularnych w Polsce tego typu produktach: Big Brother, Amazonki, Gladiatorzy. Istnieją jednak podobne programy i dla bardziej wymagającego odbiorcy: Serce z węgla, Prawdziwe Psy czy Decyzja należy do ciebie.
- Słownik Handlu Zagranicznego, PWE 1993.
- Do takich naprawdę bzdurnych przepisów należą normy Unii Europejskiej dot. krzywizny bananów, wielkości korniszonów, norm produkcji oscypka, daty ważności win…
- Zielona Rewolucja – program pomocy, któremu patronowali eksperci FAO, koncentrujący się głównie na wprowadzaniu nowych rodzajów upraw, dostarczaniu środków ochrony roślin, pestycydów (zob. Beata Zubowicz, Specjaliści od bicia na alarm, „Rzeczpospolita” z 13 XI 1996 r.).
- Z Tajlandii przemysł zaawansowany zaczął uciekać na Tajwan i do Chin, a produkcja niezbyt zaangażowana, że powodem jest brak edukacji ludzi. Rząd Tajlandii postanowił zwiększyć nakłady na naukę.
- Rzecz dotyczy Filipin, gdzie nie było przecież żadnych działań państwowych w dziedzinie edukacji komputerowej. Okazało się jednak, że Filipińczycy jako informatycy są tak zdolni, a jako pracownicy tak tani, że America On-Line (AOL), Motorola i Andersen Consulting, korzystając z byłej amerykańskiej bazy wojskowej, zatrudniły 800 filipińskich inżynierów i informatyków i otworzyły centra telekomunikacyjne i inżynieryjne dla swoich instytucji działających na obszarze USA i Pacyfiku!
Artykuł ukazał się w czasopiśmie “Zawsze Wierni” nr 45 (2000), pod tytułem: Globalizacja. Zarys problemu.
PS. Więcej na ten temat na poniższych linkach:
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.