Podczas spotkania z delegacją z Ukrainy 5 marca br. minister stanu Krzysztof Szczerski oświadczył, że „Polska jest adwokatem europejskiego wyboru Ukrainy” i opowiedział się za jak najszybszym zniesieniem wiz dla Ukraińców. Ponadto Szczerski zadeklarował, że „Ukraina będzie obecna podczas szczytu NATO w Warszawie i chcemy, by ta obecność była istotna i by to posiedzenie rady miało istotne znaczenie dla gwarancji bezpieczeństwa i stabilności w tej części Europy”. Rozwijając tę myśl dodał, że Polska opowiada się za powrotem do Ukrainy Krymu i Donbasu, bo bez tego „nie ma gwarancji pokoju dla Europy”[1]. A zatem zdaniem ministra Szczerskiego gwarancją pokoju europejskiego jest kontynuowanie wojny w Donbasie, aż do ostatecznego ukraińskiego zwycięstwa.
Miarą dalekiego oderwania od rzeczywistości ministra Szczerskiego jest fakt, iż dwa dni wcześniej przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker oświadczył w Hadze, że „Ukraina z pewnością nie zostanie członkiem Unii w ciągu najbliższych 20-25 lat”. Dodał też, że Kijów nie powinien oczekiwać szybkiego przyjęcia do NATO[2]. Oderwanie od rzeczywistości stanowi niewątpliwie konstytutywną cechę polityki uprawianej przez obóz polskiej rusofobii, którego najtwardszym jądrem jest Prawo i Sprawiedliwość.
W tym czasie, gdy minister Szczerski mówił o wspieraniu przez Polskę „europejskiego wyboru Ukrainy” na Ukrainie po raz kolejny pokazano jak ten „europejski wybór” wygląda. 5 marca odbyły się tam huczne obchody 66. rocznicy śmierci Romana Szuchewycza – hitlerowskiego kolaboranta, twórcy i dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii, czołowego inspiratora i organizatora ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego. W uroczystościach ku czci Szuchewycza brały udział nie tylko władze państwowe i samorządowe oraz duchowieństwo. Włączono do nich także młodzież szkolną, która ubrana w czarne koszule i czerwone krawaty (barwy OUN-Banderowców) maszerowała z czerwono-czarnymi flagami OUN-B oraz portretami Bandery i Szuchewycza, śpiewając banderowskie pieśni. Przy okazji Poroszenko po raz kolejny nazwał zbrodniarzy z UPA „bohaterami”[3].
O tych faktach nie informowały wiodące polskie media i nie zauważył ich też minister Szczerski. Uporczywe niezauważanie postępującej faszyzacji Ukrainy jest bowiem kolejną konstytutywną cechą obozu polskiej rusofobii, do którego wybitnych przedstawicieli zalicza się niewątpliwie minister Szczerski.
Faszyzacja przestrzeni publicznej nie jest jednak rzeczywistością tylko i wyłącznie Ukrainy. Dotyczy ona także państw bałtyckich i innych krajów byłego bloku wschodniego, które po zmianie ustroju zostały poddane tzw. rozwojowi zależnemu.
Ku czci Waffen-SS
Mimo negatywnego stanowiska premiera Łotwy Marisa Kučinskisa władze Rygi wydały pozwolenie na zorganizowanie 16 marca marszu ku czci łotewskich esesmanów. Tego dnia na Łotwie obchodzony jest dzień pamięci Ochotniczego Legionu Łotewskiego Waffen-SS, utworzonego 16 marca 1943 roku[4]. Międzynarodowe protesty nie powstrzymały tegorocznego marszu weteranów Waffen-SS i ich epigonów w stolicy Łotwy, tak jak i nie powstrzymały podobnych marszy w latach poprzednich[5]. Podczas drugiej wojny światowej po stronie III Rzeszy walczyło około 150 tys. Łotyszy. Służyli oni w Ochotniczym Legionie Łotewskim Waffen-SS, składającym się z 15. i 19. Dywizji Grenadierów Waffen-SS (1. i 2. łotewska), Łotewskim Legionie Luftwaffe, dywizjach niemieckich oraz batalionach policyjnych[6]. Popełnili wiele zbrodni wojennych. Jedną z nich była zbrodnia w Podgajach z 2 lutego 1945 roku. Podczas walk na Wale Pomorskim, esesmani z grupy bojowej „Elster” – wchodzącej w skład 15. Dywizji Grenadierów Pancernych Waffen-SS „Lettland” (1. łotewskiej) – dokonali w Podgajach (niem. Flederborn) zbrodni na 32 jeńcach z 3. pułku piechoty 1. Dywizji WP, których związali drutem kolczastym i spalili żywcem w stodole[7]. Marsze ku czci łotewskich esesmanów są organizowane w Rydze regularnie od 1990 roku. W 1998 roku rocznica powstania Legionu Łotewskiego Waffen-SS została ustanowiona przez rząd Łotwy świętem narodowym. Po międzynarodowych protestach obniżono rangę tego święta w 2000 roku do narodowego dnia pamięci.
Nie inaczej jest w sąsiedniej Estonii. Tam z kolei podobnym świętem jest 28 sierpnia – rocznica rozpoczęcia przez niemieckie władze okupacyjne w 1942 roku werbunku do Estońskiego Ochotniczego Legionu Waffen-SS, który po wielu zmianach organizacyjnych przybrał ostatecznie formę 20. Dywizji Grenadierów Waffen-SS (1. estońskiej). Brała ona udział w walkach pod Narwą oraz na Dolnym Śląsku i w Czechach. Przedtem jednak estońscy esesmani uczestniczyli w akcjach antypartyzanckich na zapleczu frontu wschodniego, popełniając masowe zbrodnie na ludności cywilnej. Dowodził nimi wówczas SS-Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelewski, późniejszy kat powstańczej Warszawy. Niezależnie od 30 tys. Estończyków służących w Waffen-SS dalsze tysiące służyły w pułkach straży granicznej SS, niemieckiej policji porządkowej i Wehrmachcie[8].
Na Litwie kultem otaczany jest tzw. Legion Plechavičusa (Litewski Korpus Lokalny – LVR) – zbrodnicza formacja kolaboracyjna w służbie III Rzeszy, a na Ukrainie 14. Ochotnicza Dywizja Grenadierów Waffen-SS „Galizien” (1. ukraińska), której rocznica utworzenia (27 kwietnia 1943 roku) jest od lat hucznie świętowana we Lwowie i innych miastach zachodniej Ukrainy. Gloryfikacja dywizji SS-Galizien obok gloryfikacji OUN-UPA stała się fundamentem, na którym budowana jest tożsamość narodowo-polityczna pomajdnowej Ukrainy.
W Chorwacji czci się ustaszy oraz esesmanów z 7. Ochotniczej Dywizji Górskiej „Prinz Eugen”, a w Bośni i Hercegowinie esesmanów z 13. Ochotniczej Bośniacko-Hercegowińskiej Dywizji Górskiej Waffen-SS „Handschar” (1. chorwacka, faktycznie muzułmańska). Na Węgrzech i w Rumunii nie są rzadkością rekonstrukcje historyczne i inne obchody upamiętniające udział tych państw w wojnie u boku Hitlera na froncie wschodnim.
Wreszcie na Litwie, Łotwie i w Estonii krzewi się kult tzw. „leśnych braci” (tamtejszych „żołnierzy wyklętych”), czyli antykomunistycznej partyzantki z lat 1944-1953, złożonej niejednokrotnie z byłych esesmanów i kolaborantów hitlerowskich.
Kreowanie wroga zastępczego
Czy kult OUN-UPA na Ukrainie, formacji SS w Estonii, na Łotwie i Ukrainie, formacji kolaboracyjnych na Litwie oraz ustaszy w Chorwacji stoi w sprzeczności z tzw. wartościami europejskimi, do których odwołuje się Unia Europejska i panująca w niej ideologia poprawności politycznej? Tylko pozornie. Faszyzacja przestrzeni publicznej tych krajów jest nie tylko tolerowana na Zachodzie, ale stamtąd inspirowana. Stanowi bowiem narzędzie politycznej kontroli społeczeństw krajów będących peryferiami świata euro-atlantyckiego. Cechą kraju peryferyjnego – czyli kraju podlegającego tzw. rozwojowi zależnemu albo zarządowi zewnętrznemu – jest to, że jego życie polityczne, ekonomiczne, kulturalne i społeczne zostało uwarunkowane przez dominację zewnętrznego ośrodka centralnego.
Kraj peryferyjny charakteryzuje się m.in. posiadaniem kompradorskiej i z reguły skorumpowanej elity, która jako jedyna jest dopuszczona do awansu materialnego, w zamian za co nie jest zainteresowana emancypacją od zewnętrznego ośrodka centralnego. Kwestią kluczową w kraju peryferyjnym jest pacyfikacja pozostałej części społeczeństwa, czyli utrzymywanie stałej kontroli jego zachowań i kanalizowanie potencjalnego niezadowolenia. Cel ten osiąga się poprzez odpowiednią indoktrynację (terror psychologiczny), której kluczowym elementem jest kreowanie wroga zastępczego. W ten sposób niezadowolenie społeczne, wynikające z pauperyzacji ekonomicznej, kierowane jest nie przeciw kompradorskiej elicie rządzącej i zewnętrznemu ośrodkowi centralnemu (UE, USA), ale przeciw wrogowi zastępczemu, którym z reguły jest Rosja, „rosyjska agentura”, „komuna”, „endokomuna”, „żydokomuna”, „lewactwo” itd.
Temu służy odpowiednie preparowanie historii oraz kult faszystowskich formacji i organizacji na Ukrainie, w Chorwacji i w krajach bałtyckich. Natomiast w Polsce w ten sam nurt wpisuje się kult tzw. żołnierzy wyklętych, który pełni podobną funkcję. Jest mianowicie elementem propagandy totalnie dyskredytującej PRL. Ta dyskredytacja wynika nie tylko z tego, że Polska po 1989 roku jest budowana na negacji PRL, ale także z tego, że im bardziej projekt III/IV RP okazuje się uciążliwy dla społeczeństwa tym bardziej trzeba mu obrzydzać PRL.
Chciałbym być dobrze zrozumiany. Ja nie etykietuję – wzorem propagandy PRL – powojennego podziemia zbrojnego jako „faszystów”. Chociaż gwoli sprawiedliwości trzeba przypomnieć, że tym mianem określał to podziemie także będący w zdecydowanej opozycji do komunistów niezależny polityk PPS, Zygmunt Zaremba[9]. Tzw. żołnierze wyklęci znaleźli się w jednym szeregu z UPA, litewskimi szaulisami oraz łotewskimi i estońskimi esesmanami nie dlatego, że tak jak tamci byli jawnymi faszystami, ale dlatego, że propaganda kreowana przez IPN i PiS ich tam postawiła. A Polskę postawiła równocześnie w gronie państw pokonanych w drugiej wojnie światowej.
Zamiast pokazać złożoność ówczesnej sytuacji politycznej, różnorodność postaw i skomplikowanych losów oraz tragizm wyborów moralnych, zamiast wyciągnąć z tej bolesnej lekcji historii jakieś wnioski na przyszłość stworzono infantylny mit o „wyklętych” i „niezłomnych”. Bo nie o wnioski z historii tu chodzi, ale o mit właśnie. Mit ten stanowi ważny element terroru psychologicznego, który obok terroru ekonomicznego (strukturalne bezrobocie, system podatkowy, emigracja zarobkowa) jest narzędziem pacyfikacji społeczeństw krajów peryferyjnych. W Polsce terror psychologiczny ma trzy cele: podtrzymywanie nieustannej nienawiści do Rosji utożsamianej z ZSRR, żeby zniweczyć w zarodku potencjalną alternatywę geopolityczną, całkowite zdyskredytowanie i wymazanie z historii PRL, żeby nie można było odwoływać się do tego okresu jako alternatywy dla rzeczywistości stworzonej po 1989 roku oraz kreowanie wroga zastępczego w postaci ludzi zdolnych do samodzielnego myślenia. To nie przeciw kompradorskiej władzy, ale przeciw takim ludziom – etykietowanym jako „lewacy”, „endokomuna”, „rosyjska agentura wpływu” itp. – ma się kierować agresja tłumu. Takim i tylko takim celom służy obecna polityka historyczna, w tym kult tzw. żołnierzy wyklętych.
Na marginesie warto zwrócić uwagę, że sama nazwa „żołnierze wyklęci” jest nazwą ahistoryczną. Została wymyślona w latach 90. XX wieku w kręgu działaczy marginalnej wówczas Ligi Republikańskiej. W latach 1945-1948 nikt nie używał określenia „żołnierze wyklęci”. Ich zwolennicy mówili o podziemiu albo konspiracji, zaś ich przeciwnicy o „leśnych bandach”. Przy czym do tych przeciwników, oprócz komunistów i funkcjonariuszy UB, należeli także Stanisław Mikołajczyk, Karol Popiel, Bolesław Piasecki, Zygmunt Zaremba i Zygmunt Żuławski oraz większość polityków byłego rządu na wychodźstwie w Londynie. Różne też były motywacje działalności „żołnierzy wyklętych”. Oprócz motywacji politycznej (czekanie na trzecią wojnę światową), zagrożenia represjami lub deportacją na Syberię, nierzadko miało też miejsce nieprzystosowanie do życia cywilnego, wynikające ze zdemoralizowania wojną.
Kreowanie członków polskiego podziemia antykomunistycznego na „niezłomnych bohaterów”, którzy ponoć jako jedyni zajęli właściwą postawę polityczną po 1945 roku, jest takim samym zabiegiem ahistorycznym jak kreowanie UPA na narodową partyzantkę ukraińską (podczas gdy było to tylko zbrojne ramię OUN), walczącą nie tylko z ZSRR, ale podobno też z Niemcami, czy kreowanie estońskich, łotewskich i ukraińskich formacji SS oraz litewskich formacji kolaboracyjnych na obrońców Europy przed „sowiecką zarazą”. Zabieg ten służy zresztą temu samemu celowi, wskazanemu powyżej.
Do niedawna wydawało się, że peryferyjnej polityki historycznej nie pozwoliła sobie narzucić Słowacja. Po próbach rehabilitacji Josefa Tiso i sprzymierzonego z Niemcami faszystowskiego państwa słowackiego (1939-1945) – podejmowanych w latach 1990-2006 – nastąpiło zdecydowane odrzucenie tych tendencji przez Roberta Fico i jego lewicowo-narodową partię SMER-SD. Przywrócono kult Słowackiego Powstania Narodowego (1944), które było i jest dyskredytowane przez słowacką prawicę jako „komunistyczne”. Jednakże trwałość polityki historycznej premiera Fico stawia pod znakiem zapytania niedawny sukces wyborczy Partii Ludowej Nasza Słowacja, której lider Marian Kotleba znany jest z gloryfikacji reżimu księdza Tiso i słowackiego udziału w wojnie po stronie Niemiec[10].
Peryferyjna polityka historyczna
Ahistoryczny kult podziemia antykomunistycznego w Polsce, połączony z tezą, że Polska w 1945 roku jakoby przegrała wojnę i przeszła pod drugą okupację oraz biadoleniem á la Zychowicz nad tym, że podczas wojny Polska nie była sojusznikiem III Rzeszy, ma daleko idące konsekwencje. Najważniejszą z nich jest ta, że Polska automatycznie wypisuje się ze zwycięskiej koalicji antyhitlerowskiej i wchodzi do obozu pokonanych kolaborantów III Rzeszy, gdzie zajmuje miejsce obok banderowców, estońskich, litewskich i łotewskich faszystów oraz chorwackich ustaszy. Widać to było doskonale podczas uroczystości 70. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej, zorganizowanych 7 maja (sic!) 2015 roku na Westerplatte, gdzie prezydent Komorowski zaprosił prawie wyłącznie przedstawicieli krajów, które były kolaborantami III Rzeszy i drugą wojnę światową rzeczywiście przegrały.
Nie wiem czy kreatorzy i zwolennicy takiej polityki historycznej wiedzą, że jedną z konsekwencji umieszczenia Polski w gronie państw pokonanych w drugiej wojnie światowej, są „polskie obozy koncentracyjne” i „polskie SS”, nagminnie pojawiające się w zachodnim przekazie medialnym i publicystycznym. Nie wiem czy odbiorcy tej propagandy wiedzą, że taką a nie inną politykę historyczną w Polsce i wspomnianych krajach Europy Środkowo-Wschodniej kreuje lobby niemieckie oraz że jest ona częścią operacji wybielania Niemiec i przerzucania odpowiedzialności za ich zbrodnie na inne kraje.
Bohdan Piętka
Tekst zamieszczony w Polityce Polskiej, nr 4(12) Kwiecień 2016 roku.
[1] Szczerski: „Polska jest adwokatem europejskiego wyboru Ukrainy”, www.kresy.pl, 5.03.2016.
[2] Jean-Claude Juncker: Ukraina nie wejdzie do Unii w ciągu najbliższych 20-25 lat, www.kresy.pl, 3.03.2016.
[3] Na Ukrainie uczczono pamięć kata Polaków, Romana Szuchewycza, www.kresy.pl, 5.03.2016; Batalion Azow uczcił pamięć mordercy Polaków podczas marszu ulicami Lwowa, www.kresy.pl, 6.03.2016; Украинские школьники (Бандеровцы) снова спели песню о Бандере на школьных соревнованиях!, www.youtube.com, 3.03.2016.
[4] Łotwa: jest zgoda na marsz ku czci Waffen-SS, www.kresy.pl, 6.03.2015.
[5] Marsz weteranów Waffen-SS w Rydze, www.fakty.interia.pl, 16.03.2016.
[6] Ch. Bishop, Dywizje Waffen-SS 1939-1945, Warszawa 2015, s. 142-143, 158-159.
[7] M. Maciejowski, Podgaje: niewyjaśniona zbrodnia, „Pamięć.pl” nr 2, Warszawa 2013, s. 53-55.
[8] R. Michaelis, Estończycy w Waffen-SS, Warszawa 2010.
[9] Z. Zaremba, Polska nie będzie się wstydzić swojego Podziemia, „Światło”, zeszyt 3-4, Paryż 1948.
[10] T. Maćkowiak, Szok na Słowacji. Świetny wynik faszystów, www.polityka.pl, 7.03.2016.
PS. Zarówno ten tekst jak i poprzedzający pt. “Ukraina proponuje Międzymorze bez Polski”, potwierdzają główne tezy: najważniejszego z wystąpień premiera Węgier Viktora Orbana i geopolitycznego potwierdzenia oraz uzupełnienie przez naszą redakcję, zawarte na linku: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/04/viktor-orban-wobec-realizacji-planu-multikulturowego-podboju-europy-przez-wladze-krajow-i-unii-europejskiej/
Redakcja KIP
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.