Francuski dysydent Thierry Meyssan analizuje z Damaszku sytuację Syrii po odejściu Rosjan. Tekst datowany na 19.03.2016.
Zapowiedź częściowego wycofania się armii rosyjskiej z Syrii wywołała lawinę komentarzy – bardziej odzwierciedlających, kto po której stronie stoi, niż obrazujących rzeczywistość. Thierry Meyssan zwraca uwagę, że fakty świadczą o tym, że kwestie sporne między Moskwą i Damaszkiem zostały rozwiązane, a Moskwa, której udało się wciągnąć Zachód do obozu anty-terrorystycznego, chce pozwolić Syryjczykom samym sobie wyzwolić swój kraj.
Zapowiedź prezydenta Putina, że Rosja “wycofuje główną grupę swojego kontyngentu wojskowego”, stała się źródłem kolejnej kampanii dezinformacyjnej. Według prasy Zachodu i Zatoki Perskiej Władimir Putin miałby być „poirytowany” nieustępliwością prezydenta Baszara al-Assada i w związku z tym zdecydować się na opuszczenie Syrii po to, żeby postawić go przed konsekwencjami takiej postawy. Ci sami komentatorzy dodają również, że Assad, nie mając już sojuszników, będzie musiał w Genewie poczynić ustępstwa i zgodzić się na opuszczenie swojego kraju. Moskwa miałaby tym samym podarować Waszyngtonowi prezent w podziękowaniu za pięć lat wojny „domowej”.
To wszystko zakrawa jednak na absurd.
1. Interwencję wojskową Rosjan w Syrii wynegocjował w 2012 r. syryjski generał Hassan Turkmani. W praktyce doszło do niej dopiero po trzech latach, ponieważ Moskwa chciała przed wysłaniem wojsk zakończyć prace nad swoim najnowszym uzbrojeniem do ewentualnego testowania. Siły rosyjskie zaczęto więc rozmieszczać w lipcu 2015 r. i Sieć Voltaire’a [medialna tuba Meyssana – BJ] doniosła o tym fakcie jako pierwsza; informacja ta następnie została podchwycona przez prasę izraelską, a w końcu – przez media międzynarodowe. Strony przyjęły założenie, że kampania bombowa rozpocznie się po spotkaniu państw-członków Rady Bezpieczeństwa podczas posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego ONZ i potrwa aż do prawosławnych świąt Bożego Narodzenia, czyli 6. stycznia 2016. Zakładano też, że po przywróceniu pokoju, w Syrii zostaną rozmieszczone jednostki OUBZ jako siły pokojowe – do tego jednak dotąd z pewnych przyczyn nie doszło.
2. Tymczasem, ze względu na kłopoty Waszyngtonu w kontrolowaniu poczynań swoich sojuszników, bombardowania przedłużyły się aż do wznowienia rokowań w Genewie, których termin wyznaczono ostatecznie na 15. marca. Rozumie się samo przez się, że Rosja nie przyjęła tej daty dla uczczenia rocznicy wybuchu pseudo-rewolucji, ponieważ wszystko rozpoczęło się już 12. grudnia 2003 r. wraz ze złożeniem przez George’a W. Busha deklaracji wojny wobec Syrii (Syria Accountability Act), a następnie postępowało z roku na rok (szczyt Ligi Państw Arabskich w Tunisie w 2004 r. w sprawie przymusowej „demokratyzacji” Libanu i Syrii, zabójstwo Rafika Haririego w 2005 r. i oskarżenie o zlecenie go przez prezydentów – Lahouda (Libanu) i al-Assada (Syrii), napaść na Liban w 2006 r. celem sprowokowania zbrojnej interwencji Syrii, utworzenie Frontu Ocalenia Narodowego przez Bractwo Muzułmańskie w 2007 r., zniszczenie instalacji komunikacyjnych i zaopatrzeniowych Hezbollahu w 2008 r. itd.), aż w końcu, w 2011 r. doszło do działań wojennych na terenie Syrii, które trwają do dzisiaj.
3. Moskwa sygnalizowała od początku ograniczony czasowo charakter interwencji i zamiar możliwie rychłego wycofania swoich wojsk. Harmonogram lotów wszystkich maszyn, transportujących personel i wyposażenie z powrotem do Rosji składano regularnie, z czterodniowym wyprzedzeniem. Sam termin także nie był niespodzianką – szef sztabu armii Jordanii, generał Miszal al-Zaben został o nim poinformowany w Moskwie w styczniu przez rosyjskiego ministra obrony, Siergieja Szojgu, oraz jego syryjskiego odpowiednika – generała Faheda Dżasema al-Fredża. Śmiechu warte jest więc doszukiwanie się podłoża tej decyzji w rzekomych, nagłych nieporozumieniach.
Polityczne punkty sporne wyjaśniono. Pierwszy z nich wiązał się z rosyjską propozycją przejścia Syrii na system federalny, która wynikała z doświadczeń radzieckich. Propozycja ta została odrzucona zarówno przez Damaszek, jak i przez Rijad, ponieważ mniejszości Bliskiego Wschodu – w przeciwieństwie do tych w byłym ZSRR – są wymieszane, a ponadto posługują się jednym językiem. Drugim punktem spornym była data przeprowadzenia wyborów parlamentarnych – 13. kwietnia. Rosjanie chcieli ten termin przełożyć, tak aby był także przedmiotem negocjacji w Genewie, ale Damaszek, powołując się na konstytucję Syrii, nie wyraził na to zgody.
4. Na płaszczyźnie wojskowej Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej wycofują się z pola bitwy, ale nie z kwatery głównej. Nie ma już potrzeby sprowadzania kolejnych samolotów, ponieważ nie ma już prawie celów do ataków bombowych: zarówno zbudowane przez dżihadystów fortyfikacje, jak i instalacje, służące do wywozu z Syrii skradzionej ropy naftowej, zostały zniszczone. Z drugiej strony na miejscu pozostaną systemy obrony przeciwlotniczej S-400 i Pancyr S-2. Będą kontynuowane dostawy broni i amunicji, podobnie jak dostęp do danych satelitarnych wywiadu rosyjskiego. Rosja odnowiła uzbrojenie Syryjskiej Armii Arabskiej i wyszkoliła jej żołnierzy, co przez dziesięć poprzednich lat uniemożliwiało embargo. Obecnie armia Syrii jest w stanie już nie tylko bronić ludności cywilnej przed dżihadystami, ale też – odzyskiwać terytoria okupowane, do czego też niezwłocznie przystąpiła. Pomoc rosyjska będzie odtąd polegała bardziej na wsparciu powietrznym ruchów armii lądowej, niż na bombardowaniach jako takich. Byliśmy tego świadkami w Palmyrze.
Zainwestowawszy w Syrii setki miliardów rubli, Rosja nie wycofuje się z Bliskiego Wschodu w chwili, gdy Turcja, Arabia Saudyjska i Liban znalazły się na krawędzi wojny domowej. Pozwala za to Syryjczykom cieszyć się chwałą z ich Zwycięstwa
/tłum. Euzebiusz Budka/
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.