dr Mateusz Piskorski: Polska bez NATO to Polska bez wojen

Przytaczamy artykuł, jaki dr Mateusz Piskorski, szef partii „Zmiana” zamieścił 29.10.2015 na międzynarodowym portalu Reseau Voltaire. Tekst i zamieszczone pod nim komentarze z portalu neon 24 są bardzo interesujące, ponieważ rozbijają powszechne stereotypy geopolityczne i krajowe.

Redakcja KIP

RosjaChceWojny

Iluzja zagrożenia i mit sojuszniczej pomocy

Obecność Polski w NATO uzasadniana jest w sposób dogmatyczny, przy użyciu niezbędnego dla dalszego funkcjonowania tego sojuszu przekonania o nieustającym zagrożeniu zewnętrznym. Tymczasem historia ostatnich 24 lat tej organizacji dowodzi, że ani razu nie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa narodowego żadnego z krajów członkowskich, ani do uzasadnionej potrzeby skorzystania z art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, który stanowi o tym, że „zbrojna napaść na jedno lub więcej z nich (państw – aut.) w Europie lub Ameryce Północnej, będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego (strony – aut.) zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie, jak i w porozumieniu z innymi Stronami działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego”.

Ani jedno z państw członkowskich Sojuszu nie stało się obiektem agresji po 1991 r., czyli po formalnym rozpadzie Związku Radzieckiego. Nie stosowano również wobec nich żadnych gróźb agresji zbrojnej oraz nie zgłaszano oficjalnych pretensji terytorialnych. Jedynym konfliktem związanym z postulatami rewizji istniejących granic i nowym podziałem terytorialnym jest grecko-turecki spór o Cypr, będący przecież sporem pomiędzy państwami członkowskimi Sojuszu. Agresja NATO na Afganistan w 2001 r., której podstawę miał stanowić właśnie art. 5 Traktatu, stanowiła wyraźną nadinterpretację jego zapisów. Jeśli nawet przyjąć oficjalną, budzącą wiele wątpliwości wersję o sprawcach i przebiegu zamachów w USA we wrześniu 2001 r., ataki terrorystyczne nie stanowiły aktu agresji ze strony Afganistanu, lecz były przykładem działania pozapaństwowych aktorów międzynarodowych stosunków politycznych. Tym samym, pociągnięcie do odpowiedzialności za nie, nawet pozostającego w stanie częściowej upadłości, państwa afgańskiego, stanowiło nadużycie i wyjście daleko poza obowiązujące zgodnie z Traktatem sformułowania. Kolejne misje NATO po 2001 r. przeprowadzane były w państwach do układu nie należących i w żaden sposób jego członkom nie zagrażających, np. w Libii, gdzie Sojusz włączył się do akcji terrorystycznej mającej na celu obalenie legalnych władz i będące jego konsekwencją doprowadzenie do rozpadu istniejących dotychczas struktur państwowych. Jedynym przypadkiem realizacji zobowiązań NATO jest w ostatnich latach Operacja Tarcza Oceanu, trwająca od 2009 r. i mająca na celu ochronę statków przepływających u wybrzeży Somalii przed piratami. W tym konkretnym przypadku, na mocy definicji zawartej w art. 6 Traktatu, uznać bowiem można, że jednostki pływające pod banderą państw członkowskich Sojuszu powinny mieć gwarantowaną ochronę ze strony NATO, na podobnych zasadach, jak ich terytorium lądowe.

Zupełnie inną kwestią jest poziom wiarygodności gwarancji bezpieczeństwa udzielanych przez NATO. Już pobieżna analiza treści przytoczonego powyżej art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego pozwala wyrażać daleko idące wątpliwości, co do charakteru istniejących zobowiązań. Mowa w niej bowiem o podjęciu przez każdą ze stron działań, jakie ona „uzna za konieczne” w wypadku napaści zbrojnej na któregoś z członków organizacji. Owa konieczność, jak należy rozumieć, definiowana jest w sposób arbitralny i sytuacyjny, w zależności od aktualnych interesów państwa członkowskiego, w domyśle przede wszystkim Stanów Zjednoczonych. Jeśli zatem nawet przyjąć, że nad wyraz karkołomna teza o agresji zbrojnej jakiegokolwiek państwa trzeciego przeciwko Polsce jest dziś czymś prawdopodobnym, nie sposób nie wątpić w sojuszniczą pomoc, tym bardziej w kraju tak w historii przez gwarancje zachodnich sojuszników doświadczonym.

Trudno się zatem dziwić wizerunkowi NATO, odzwierciedlanemu w kolejnych badaniach opinii publicznej w Polsce, gdy w 2014 r. mijała 15. rocznica członkostwa Polski w Sojuszu. Z tej okazji CBOS przeprowadził badania opinii publicznej, z których wynikało przede wszystkim to, że zdecydowana większość ankietowanych nie uznaje uzyskania członkostwa za jakiś szczególnie istotny, przełomowy moment historyczny. Ponadto, 30% badanych uznało, że członkostwo sprowadza dodatkowe zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego Polski, a 26% twierdziło, że obecność w NATO wiąże się z podporządkowaniem polskich interesów narodowych obcemu mocarstwu.

W marcu 2015 r. pracownia IQS przeprowadziła ankietę telefoniczną na temat postrzegania Sojuszu, z której wynika, że największa grupa ankietowanych (35%) nie wierzy, że Sojusz Północnoatlantycki udzieliłby w razie potrzeby Warszawie jakiejkolwiek pomocy; 33% biorących udział w badaniu jest odmiennego zdania, zaś pozostali (31%) nie ma opinii w tej sprawie. Co ciekawe, największy odsetek badanych sceptycznych wobec NATO znajdziemy wśród grup społecznych wykazujących największe zainteresowanie i orientację w zagadnieniach ogólnopolitycznych (mężczyźni w przedziale wiekowym od 25 do 34 lat). W przeprowadzonym w tym samym okresie sondażu Millward Brown 49% uczestników wyraża brak zaufania wobec gwarancji bezpieczeństwa udzielanych przez NATO w przypadku ewentualnego konfliktu zbrojnego. Odsetek sceptyków wyraźnie rośnie w miarę narastania napięcia na arenie międzynarodowej, w tym przede wszystkim w bezpośrednim sąsiedztwie Polski, czyli na Ukrainie.

Zaangażowanie Sojuszu Północnoatlantyckiego w tym ostatnim kraju jest ewidentnym przejawem wykraczania NATO poza zakres zadań, do których realizacji zostało ono powołane. Ukraina nie jest członkiem Sojuszu i nie posiada też perspektyw członkostwa, z kilku co najmniej powodów. Jednocześnie Polska jest jednym z najistotniejszych wykonawców programu NATO, mającego na celu szkolenie wojsk ukraińskich zgodnie ze standardami i procedurami Sojuszu. Co ciekawe, szkolenia te finansowane są po części z budżetu tej organizacji, po części zaś ze środków polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej. Szkolenie armii ukraińskiej odbywa się zgodnie z procedurami i zasadami Sojuszu, choć Ukraina nie ma na chwilę obecną perspektywy członkowskiej przynajmniej na gruncie oficjalnych zapowiedzi przedstawicieli NATO. Wskazuje to wyraźnie na dążenie do powstania kordonu krajów związanych technologicznie, militarnie i politycznie z państwem odgrywającym rolę hegemoniczną w bloku – Stanami Zjednoczonymi. Sojusz Północnoatlantycki stanowi w tym kontekście instrument realizacji strategicznych zadań polityki amerykańskiej. Interesów, dodajmy, realizowanych częściowo z pieniędzy podatników krajów członkowskich takich, jak Polska. NATO z USA na czele prowadzi zakrojoną na szeroką skalę akcję szkolenia i dozbrajania nie tylko regularnej armii, ale również tzw. batalionów ochotniczych, złożonych ze skrajnych ukraińskich nacjonalistów formacji oskarżanych o popełnienie całego szeregu zbrodni wojennych podczas tzw. operacji antyterrorystycznej na południowym wschodzie Ukrainy. W Jaworowie pod Lwowem, w tamtejszym ośrodku szkoleniowym 230 żołnierzy wojsk desantowych Stanów Zjednoczonych prowadzić będzie szkolenie, w którym udział wezmą – według szefa ukraińskiego resortu spraw wewnętrznych Arsena Awakowa – bataliony „Azow”, „Kulczycki”, „Jaguar” i „Omega”. Oznacza to, że Amerykanie, w ramach programu NATO, szkolić będą jednostki paramilitarne w istocie mające charakter formacji terrorystycznych, uprawiających terror państwowy sankcjonowany przez władze w Kijowie. W warstwie symbolicznej i na poziomie ideologicznym jednostki te reprezentują jednoznacznie antypolską tożsamość neobanderowską.

Wojna domowa na Ukrainie, wywołana przez Waszyngton i kierowana de facto przez ludzi bezpośrednio podporządkowanych służbom amerykańskim, jak szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Walentin Naliwajczenko, stanowi nie tylko element geopolitycznej koncepcji destabilizacji Eurazji, głoszonej od lat m.in. przez prof. Zbigniewa Brzezińskiego. Jest ona również pretekstem do przekształcenia NATO w sojusz o charakterze jednoznacznie zaczepnym, agresywnym, czyli w istocie sprzecznym z zapisami Traktatu Północnoatlantyckiego. Przyjęte podczas szczytu w 2014 r. w walijskim Newport założenia nie pozostawiają w tej sprawie żadnych wątpliwości. Zakładają one nie tylko konieczność zwiększenia nakładów na cele związane z obroną narodową do poziomu minimum 2% PKB, ale również w określony sposób definiują kierunki rozwoju jednostek NATO. Podstawowym celem na najbliższe lata jest utworzenie tzw. szpicy, czyli sił szybkiego reagowania, złożonych głównie z oddziałów powietrzno-desantowych wojsk państw członkowskich. Wskazuje to jednoznacznie na ofensywny charakter strategii Sojuszu i jego rzeczywiste cele. Mobile siły reagowania mają być gotowe do przeprowadzania operacji w różnych miejscach Eurazji. Ich struktura i charakter nie pozostawiają żadnych wątpliwości: chodzi o zdolność do ofensywnych i zaczepnych działań na terenie przeciwnika.

Amerykańska okupacja

Wyjątkowo symboliczny jest fakt, że od momentu powstania tej organizacji wszyscy Dowódcy Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie byli wojskowymi amerykańskimi. Wiodąca rola USA w układzie nie pozostawia żadnych wątpliwości. Jej zwolennicy uzasadniają to teoriami o tym, jak to Amerykanie pochodzą z Marsa, a Europejczycy – z Wenus (sformułowanie Roberta Kagana, notabene męża osławionej Victorii Nuland z amerykańskiego Departamentu Stanu). Podejście to ma uzasadniać konieczność faktycznej militarnej okupacji Starego Kontynentu przez US Army, w myśl przekonania o pełnieniu przez nią roli obrońcy bezbronnej Europy. Waszyngton jest ośrodkiem głównodowodzącym paktu również w warstwie symbolicznej; zgodnie z art. 11, 13 i 14 Traktatu wnioski o członkostwo, podobnie jak notyfikacje o wystąpieniu z NATO składane są właśnie w Waszyngtonie.

Ratyfikując umowę o przystąpieniu Polski do NATO, Warszawa uznała, że – zgodnie z preambułą Traktatu Północnoatlantyckiego – stanowi część „wspólnego dziedzictwa i cywilizacji swych narodów, opartej na zasadach demokracji, wolności jednostki i rządów prawa”. Oczywiście, użyte w Traktacie hasła są na tyle górnolotne i ogólnikowe, że trudno poświęcać się ich analizie. Nie ma sensu również formułowanie i powtarzanie dość oczywistego twierdzenia o tym, iż Polska – podobnie zresztą, jak wiele innych krajów członkowskich – niewiele ma wspólnego z owym dziedzictwem, którego wyznacznikiem ma być system wartości i ustrój polityczny Stanów Zjednoczonych. Opublikowano na ten temat tysiące rozpraw i artykułów. W tym miejscu warto chociażby przypomnieć słowa włoskiego filozofa Juliusa Evoli: „koncepcjom organicznym ludzkiego życia Amerykanie przeciwstawiają koncepcje mechanistyczne. W społeczeństwie, które ‘zaczynało od zera’, wszystko nosi znamiona sztuczności. W społeczeństwie amerykańskim o wizerunku nie stanowi twarz, lecz maska. Jednocześnie wielbiciele amerykańskiego stylu życia są wrogo nastawieni wobec osobowości”. Amerykański sen czy marzenie w bardzo ostrej formie z lewej strony poddaje krytyce Noam Chomsky, wskazując, że w istocie system polityczny i ideologia państwowa USA to oligarchiczny kapitalizm, oparty na dominacji wielkich korporacji, w tym sektora przemysłu zbrojeniowego. Nie istnieją żadne podstawy do twierdzenia, by oparte na anglosaskim, indywidualistycznym liberalizmie zasady uznawać można za cywilizacyjne fundamenty Europy. Stąd retoryka o istnieniu jednolitej cywilizacji „Zachodu” jest konstrukcją sztuczną, nieposiadająca nic wspólnego z filozofią polityczną i światopoglądami dominującymi na Starym Kontynencie, a tym bardziej w jego środkowej i wschodniej części. Uzasadnienie „cywilizacyjnej jedności” w sposób ewidentny fałszuje obraz rzeczywistości, będąc zaprzeczeniem odrębnej tożsamości całego kontynentu i każdego z żyjących na nim narodów z osobna. Teza powyższa dotyczy wszystkich historycznych i kulturowych regionów Europy, może za wyjątkiem Wielkiej Brytanii, która – co pokazuje również jej praktyka polityczna i współczesny stosunek do integracji europejskiej – sytuuje się poza granicami owej Europy, wykazując więcej cech wspólnych z USA, niż z Niemcami, Francją czy tym bardziej Polską. Aspekty humanitarne cywilizacyjnej formuły współczesnych Stanów Zjednoczonych warto skwitować prostym przytoczeniem danych zebranych przez amerykańską organizację Lekarze na rzecz Odpowiedzialności Społecznej (ang. Physicians for Social Responsibility), które wykazują, że tylko na przestrzeni ostatnich 13 lat tzw. wojny z terroryzmem na Bliskim i Środkowym Wschodzie ofiarami Waszyngtonu stało się ponad 2 mln cywilnych mieszkańców. Pentagon nie zajmuje się statystykami dotyczącymi śmierci cywilów, co już samo w sobie obrazuje stosunek jego zwierzchników do wartości uznawanej w obszarze kultury europejskiej za najwyższą – ludzkiego życia.

Europa znajduje się od zakończenia II wojny światowej pod kulturową (Hollywood, kultura masowa), polityczną (ideologia atlantycka i euroatlantycka oraz neoliberalizm), finansową (kasynowy kapitalizm i konsensus waszyngtoński) kontrolą Waszyngtonu. Zabezpieczeniem tej kontroli jest obecność armii amerykańskiej na Starym Kontynencie, realizowana pod pretekstem zapewnienia bezpieczeństwa sojusznikom w ramach NATO. Według oficjalnych danych, na terenie Europy stale przebywa około 65 tys. żołnierzy amerykańskich, stacjonujących w większości krajów Unii Europejskiej. Zgodnie z porozumieniami NATO-Rosja z 1997 r., biorąc pod uwagę stabilność regionu, na obszarze państw należących niegdyś do Układu Warszawskiego nie powinno dochodzić do dyslokacji jakichkolwiek jednostek. Układ ten jest dziś łamany regularnie w przypadku nie tylko państw Europy Środkowej, ale nawet byłych bałtyckich republik radzieckich.

Ostatnie działania Amerykanów na terytorium Polski świadczą wyraźnie o planach stałej obecności jednostek wojskowych USA w naszym kraju. Akcja PR, polegająca na spotkaniach z mieszkańcami polskich miast, czy niedawny triumfalny przejazd jednostek amerykańskich w aureoli obrońców po polskich drogach, są dowodem na istnienie dalekosiężnych planów Waszyngtonu w naszej części Europy. Plany te zrealizowane zostaną przy poparciu lokalnej polskiej klasy politycznej, której przedstawiciele nawołują publicznie i bezpośrednio do stałej obecności obcych wojsk na terenie administrowanego przez siebie kraju. Pojawiają się nawet głosy postulujące rozmieszczenie na terytorium Polski wojsk jądrowych USA, co może spowodować całkowite zniszczenie kraju w wypadku jakiegokolwiek konfliktu zbrojnego o skali globalnej. Konflikt taki jest bez wątpienia mało prawdopodobny, wszakże decyzja taka radykalnie zwiększa ryzyko tego, iż Polska stanie się jednym z podstawowych teatrów ewentualnych działań wojennych.

Koszty i ryzyka

Dobrowolne poddanie się pod okupację amerykańską w jej militarnym wymiarze rodzi cały szereg innego rodzaju zagrożeń, choć najistotniejsze z nich przedstawiliśmy już powyżej. We Włoszech w listopadzie 2013 r. pijany amerykański żołnierz zgwałcił w ciemnej uliczce miejscową nastolatkę. W nocy 14 lipca 2014 r., nieopodal miasta Vicenza, dwóch amerykańskich żołnierzy z jednostki desantowej dokonało porwania i brutalnego gwałtu na ciężarnej kobiecie, którą pobitą pozostawili w lesie. W sierpniu 2014 r. w niemieckim Baumholder trzech amerykańskich żołnierzy podpaliło miejscowy ratusz, a następnie porwali taksówkarza, brutalnie go bijąc i kradnąc utarg kierowcy. Listę przestępstw żołnierzy z jednostek US Army można by mnożyć w nieskończoność. Co ciekawe, zazwyczaj na mocy umów z państwami, które okupują, nie podlegają oni jurysdykcji miejscowego wymiaru sprawiedliwości, i w razie kłopotów odsyłani są z powrotem za ocean, gdzie nie czekają ich żadne konsekwencje prawne.

Podobnie sytuacja wygląda w sprawie naszego kraju, gdzie w odniesieniu do nich obowiązuje przyjęta w 2010 r. umowa o Statusie wojsk amerykańskich w Polsce. Porozumienie, znane jako SOFA, zakłada cały szereg regulacji stawiających wojska okupacyjne USA ponad i poza prawem obowiązującym w Rzeczypospolitej. Co do jurysdykcji prawnej, polska strona rządowa przedstawiała zapisy umowy jako duży sukces. Tymczasem, może w nieco bardziej zawoalowany sposób, art. 13 pkt 1 stanowi, iż organy władz polskich „życzliwie i niezwłocznie rozpatrzą wnioski władz wojskowych Stanów Zjednoczonych o zrzeczenie się pierwszeństwa Rzeczypospolitej Polskiej w jurysdykcji karnej”. Oznacza to w praktyce, że owa życzliwość władz polskich oznaczać będzie zgodę na unikanie odpowiedzialności przez żołnierzy USA za przestępstwa karne popełnione na terytorium naszego kraju. W przypadku orzeczenia przez sąd Polski środka zapobiegawczego w stosunku do sprawcy przestępstwa w postaci aresztu, obywatel amerykański skorzystać będzie mógł z możliwości przebywania na terenie bazy wojskowej, której władze teoretycznie zobligowane będą do informowania strony polskiej o miejscu przetrzymywania podejrzanego. W art. 6 pkt a. porozumienie stanowi, że USA nie będą podlegały polskiemu prawu budowlanemu, czyli będą mogły tworzyć budynki i instalacje nie odpowiadające normom polskim, także w zakresie bezpieczeństwa i ochrony środowiska. Implikuje to koszty związane z rekultywacją terenów po bazach amerykańskich, po ich ewentualnym zamknięciu, które oczywiście spoczywać będą na stronie polskiej. Z art. 7 umowy wynika, że wojskowi oraz pracownicy cywilni sił zbrojnych USA mogą posiadać przy sobie broń palną nie tylko na terenie obiektów wojskowych, które zajmują, ale również poza nimi, co może w oczywisty sposób zmniejszyć poziom bezpieczeństwa polskiej ludności cywilnej w okolicach bazy. Art. 28 umowy stanowi, że strona amerykańska może ponadto dokonywać wwozu dowolnych kwot w walucie, podlegających wyłącznie procedurze zgłoszenia, bez wymagania uzyskania zgody lub złożenia deklaracji przeznaczenia danych środków. W kontekście powyższych informacji dość trudno zrozumieć logikę ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka, który oznajmił z rozbrajającą szczerością, iż „Polska życzy sobie obecności żołnierzy amerykańskich”.

Członkostwo w NATO wiąże się z określonymi kosztami dla polskiego budżetu. Bezpośrednie wydatki związane z obecnością w tej organizacji nie są zbyt wysokie – to składka członkowska i wynagrodzenia korpusu oficerskiego oddelegowanego do organów dowódczych Sojuszu. Podczas szczytu NATO w Newport w 2014 r. po raz kolejny przyjęto pod naciskiem Stanów Zjednoczonych dyrektywę, według której budżet obronny krajów członkowskich wynosić powinien co najmniej 2% PKB. W przypadku Polski, w ustawie budżetowej na rok 2015 kwota ta osiąga 2,27% PKB, czyli ponad 38 mld zł. Z tego ponad 5,3 mld zł. przeznaczone ma zostać na spłatę kolejnej transzy za zakupione przez Warszawę amerykańskie myśliwce F-16. Zakupy nowego sprzętu są zresztą od kilku lat najbardziej znaczącą pozycją w budżecie resortu. Nie dziwi przy tym fakt, że większość z tych zakupów dokonywana jest w Stanach Zjednoczonych; szacuje się, że w ciągu najbliższych kilku lat Polska zasili konta amerykańskich korporacji zbrojeniowych kwotą kilkudziesięciu miliardów dolarów. W najbliższym czasie ma m.in. dojść do zakupu pocisków typu Tomahawk, które obecnie znajdują się na wyposażeniu poza USA, jedynie w Wielkiej Brytanii. Cena każdego takiego pocisku (bez wysokiej zazwyczaj marży rządu Stanów Zjednoczonych, narzucanej w przypadku eksportu) wynosi ok. 7 mln zł. MON zapowiada zakup kilkudziesięciu produktów amerykańskiej firmy Raytheon. Redukcja wydatków na zbrojenia, choć rozjuszyłaby lobby amerykańskich producentów broni, pozwoliłaby na dokonanie oszczędności w polskim budżecie na poziomie około 10 mld zł rocznie.

Droga wyjścia

Do podjęcia decyzji o wystąpieniu z NATO niezbędne jest dokonanie notyfikacji dotyczącej takiego kroku i przekazanie jej do Waszyngtonu. Traktat Północnoatlantycki wypowiada organ, który decydował o jego przyjęciu, a zatem Sejm. Uczynić może to zwykłą większością głosów, następnie odrzucając ewentualne weto prezydenta większością 3/5. Dodatkowej legitymizacji na rzecz takiego kroku mogłoby dostarczyć referendum powszechne, w którym Polacy mieliby możliwość odpowiedzi na pytanie „Czy jesteś za pozostawaniem Polski w strukturach agresywnego paktu polityczno-wojskowego – Organizacji Sojuszu Północnoatlantyckiego?”. Prawdopodobny rezultat takiego referendum otworzyłby drogę do złamania oporu politycznego przed tą brzemienną w skutki decyzją. Okres przejściowy do wejścia w życie decyzji o wystąpieniu z NATO obejmuje 2 lata.

Art. 36 umowy SOFA z władzami USA przewiduje dwuletni okres jej wypowiedzenia w formie notyfikacji. Potrzebna byłaby do tego zgoda Sejmu, który umowę ratyfikował.

Decyzje te otwierałyby drogę do dalszych rozważań nad doktryną obronną i ewentualnymi sojuszami międzynarodowymi suwerennego państwa polskiego. Kończyłyby one okres ponownej okupacji terytorium Polski przez obce jednostki wojskowe, jednocześnie otwierając nowy rozdział w relacjach naszego kraju ze światem zewnętrznym.

dr Mateusz Piskorski

WYBRANE KOMENTARZE

  • NATO ! to żydowskie zbrojne ramie do utrzymania dominacji żydowskiej

Słowianie ! NATO ! to bandyckie żydowskie zbrojne ramie mające za zadanie utrzymania dominacji żydowskiej w świecie !
!
Gdy Polska wystąpi z żydo-NATO i stanie się krajem NEUTRALNYM ! to będzie znak ze Polska jest kraje WOLNYM , rządzona przez Słowian ! [czytaj żydostwo straci swoja władze w Polsce ]
!
Ireneusz Tadeusz Słowianin lach ! żydostwo jest przyczyną naszych wszystkich niepowodzeń ! Deportować Wszystkich żydów do Izraela !!!

ele 01.11.2015 08:06:24

  • NATO

NATO jest to bandycka organizacja, która nie ma nic wspólnego z obronnością kogokolwiek i czegokolwiek.
Jest to tez nieprawdopodobny drenaż funduszy narodów Europy. To są zbóje.
Taka amerykańska armia/baza, na koszt Europy.

Tiamat 01.11.2015 09:08:41

  • Dobry tekst

Można by to maksymalnie skrócić i postawić pytanie. Czy ktoś do pilnowania własnego domu, czy firmy zatrudnił by wielokrotnego przestępcę , recydywistę z kilkoma wyrokami za rozboje, napady, kradzieże, morderstwa. Myślę że nikt normalny takiej formy ochrony by nie chciał. W polityce niestety jest inaczej, szanuje się status quo, bo siły stojące za tym dają profity płacowe przywileje, ochronne, itd. Nowy sejm mógłby podjąć taka uchwałę, ale większość z nich są to niestety osoby szanujące status quo. A na prawdę nie stać ich na żadne odejście od wytyczonego programu dobrowolnego poddania się zniewoleniu. Jak można mówić o prawdzie i jednocześnie ufać systemowi angloamerykańskiemu, gdy wiadomo że, siły które tamten system kontrolują, są odpowiedzialne za taki ogrom zła, a to co planują w ramach nowego porządku świata – NWO – przerasta wyobraźnię, co można powiedzieć o kondycji moralnej ludzi, którzy tak widza świat. Nieprawość daje profity i wy słudzy szatańskiego systemu zła w swej kalkulacji stawiacie na zyski, gdy system ten przejmie dominacje na wszystkim co żyje na tej planecie, bo jest duże prawdopodobieństwo ze tak nastąpi [ Apokalipsa Jana] Wiedzcie jednak, że tylko na krótko około czterech lat będziecie się cieszyć z przywilejów bycia władza. Potem będzie Boża kara nad bestia i jej sługami, pełne konto będzie dowodem winy, a nie przepustką do przewilejów………

jan 01.11.2015 12:24:18

  • @jan 12:24:18

Przede wszystkim, jak sadzę, potrzebny jest jako postulat polityczny wniosek, jaki Piskorski stawia: trzeba wyjść z NATO. Już za to, że naszych żołnierzy wysyłano do Afganistanu, Iraku itp. aby walczyli “za naszą niewolę waszą” paru politykom i generałom, a także paru dziennikarzom należy się druga Norymberga. W czasach ZSRR naszych wojsk do tego nie zmuszano.

“Zmieszane z suchym spłonie i mokre drewno – dlatego nie łącz się nigdy ze złymi” (Hitopadesia)

Bogusław Jeznach 01.11.2015 13:33:06

  • @ All

Szanowni Państwo,

Bez wątpienia pan Piskorski, którego artykuł Autor cytuje na swoim blogu, oraz Państwo mają rację co do opisu “właściwości” jakimi cechuje się NATO i jego główna siła, czyli USA. Zgodzę się, że są one karygodne i trzeba temu jakoś przeciwdziałać.

Ale uważam, że na problem należy też spojrzeć z drugiej strony – co będzie gdy USA i NATO nagle zniknęły (lub straciły jakiekolwiek zdolności do kształtowania jakiejkolwiek polityki międzynarodowej w tym środkami militarnymi)?

Czy widzą już Państwo oczami wyobraźni to rusko-pruskie imadło zaciskające się na Polsce? Ja widzę. Jego zaciskanie się oznacza zanik Polski. Nawet w porównaniu z tą “kupą kamieni” gdzie jeszcze jest budulec, mężczyzna i kobieta (w oryginalnej wersji użyto mniej oficjalnych słów) widok jest straszny.

Oczywiście problemem jest to jakiego mamy sojusznika, ale chyba nie mamy wyboru. I to jest moim zdaniem nieco właściwiej postawiony problem. A polityka, czyli sztuka osiągania celów dostępnymi środkami, jest jaka jest. Pierwszą częścią Polskiej Racji Stanu jest… istnienie Polski. A w tej chwili tylko (NIESTETY) USA są w stanie odkręcić rusko-pruskie imadło.

Chciałbym aby też Państwo nie dostrzegali w moim dostrzeganiu w/w “imadła” nie dostrzegali rusofobii – istnienie imadła jest faktem. Mimo to, uważam, że szkoda, że partia Zmiana nie weszła do parlamentu. Mogłoby to korzystnie wpłynąć na nasze stosunki z Rosją.

Serdeczności.

Jasiek 01.11.2015 13:42:10

  • @Bogusław Jeznach 13:33:06

“W czasach ZSRR naszych wojsk do tego nie zmuszano.”

Czechosłowacja.

“Zmieszane z suchym spłonie i mokre drewno – dlatego nie łącz sie nigdy ze złymi” (Hitopadesia)”

Piłsudski wyskoczył z “czerwonego tramwaju” (zło) na przystanku “Niepodległość”

Jest to przykład na wykorzystanie dostępnych środków (dróg) do osiągnięcia celu (oczywiście trzeba tu pamiętać o “stopniowym budowaniu Krakowa”)

nadużycie link skomentuj

Jasiek 01.11.2015 13:48:25

  • @ Autor

Dziękuje za ważny wpis. Szkoda, że partia Zmiana nie weszła do parlamentu. Uważam, że powinny też wejść ONR i KORWIN. Koalicja tych dwóch ostatnich w moim mniemaniu byłaby obecnie najlepsza dla Polski z uwagi na możliwość zmniejszenia jarzma podatkowego jakim gnębieni są Polacy (ponad 80%) i bardziej realistyczny stosunek do stosunków z Rosją i wydarzeń na Ukrainie. Stosunek PiS jest bowiem moim zdaniem całkowicie podporządkowany już może nawet nie tylko NATO i USA, ale chyba i NWO… Obym się w tej kwestii mylił.

5*

Ukłony

Jasiek 01.11.2015 13:52:23

  • @Jasiek 13:48:25

Czechosłowacja to kontrargument nieadekwatny. Nie wytrzymuje próby ani Nangar Dal ani Karbali.
To była tylko krótka przejażdżka w zielonych pojazdach z poważną miną “u boku” innych. I to poskutkowało, bo całość była skalkulowana na mądrość narodu czeskiego i słowackiego, który nie poszedł na rozlew własnej krwi.
Tego nie da się nijak porównać z okupacją Afganistanu i Iraku i Pan też o tym dobrze wie. Pozdrawiam serdecznie. BJ

Bogusław Jeznach 01.11.2015 14:04:21

  • @Bogusław Jeznach 14:04:21

Chodziło mi bardziej o sam fakt zmuszenia Polski do interwencji i wysłania LWP poza granice Polski.

Co do ilości ofiar ma Pan niezaprzeczalnie rację. Skutków interwencji zewnętrznej nie da się nijak porównać.

Jasiek 01.11.2015 14:09:31

  • @Jasiek 12:54:11

Re: “NATO walczylo z piratami kolo Somali”

No tak ale dlatego, ze to była konkurencja.
Jak u nas złapali takich handlarzy narkotykami i wsadzili ich do ciupy to się okazało, że podkablowała ich konkurencja.

Taki przykład z Kolumbii.
W Kolumbii od ponad 60 lat trwa wojna. Rozchodzi się nie tylko o coca cole i liście coki, ale w górach powstały konkurencyjne laboratoria, które nawzajem się nie lubią. Te laboratoria – fortece zamieniają liście w biały proszek.
A jak w Afganistanie założyli mundurowi emigranci pola makowe, to cena heroiny i kokainy musiała być uzgadniana wspólnie, żeby sobie nie robić nawzajem krzywdy.
Ale w Brukseli w międzyczasie zaczęto masowa produkcje syntetycznych tabletek – tania produkcja, wysokie ceny, a efekt upojenia taki sam.

Wtedy te z Brukseli zainwestowali duże pieniądze w edukacje rządu w Kolumbii na temat szkodliwości kokainy na zdrowie mieszkańców nie tylko w Ameryce Południowej, ale na całym świecie. Wtedy ten wyedukowany rząd kolumbijski zwrócił się do USA o pomoc w zwalczaniu plantacji coca.
Bratni naród amerykański przyszedł radośnie z pomocą. Rząd Kolumbii zainwestował w samoloty USA do spryskiwania szkodliwych plantacji. Nazywało się to “fumigation”. A ze skład chemiczny tego zadymiania przypominał trochę napalm to nie tylko plantacje zostały zniszczone. Pozdychały też wszystkie okoliczne krowy.
Młodzież amerykańska musiała się przerzucić na tabletki ecstasy i amfetaminki.

A potem się okazało, ze zniszczono tylko te plantacje, które należały do nuworyszów, a wiec duchowo obcych biznesmenów, którzy tez chcieli się dorobić.
Krowy i chore dzieci należały do tubylców.

W Afganistanie natomiast, można było zwiększyć obszary zasiewu maku, żeby śmiało konkurować z rywalami na rynku. Bo w Afganistanie wojska NATO pilnują żeby im przypadkiem Rosjanie nie urządzili “fumigation”.

Ażeby nie stracić monopolu, to we wszystkich krajach mniej lub więcej uprzemysłowionych, zabroniono siać mak i uprawiać coke na własny domowy użytek.
Zarówno mak jak i coca w nie skoncentrowanej postaci są pod kara zabronione mimo, że nasze babcie doskonale wiedziały, po co siały mak i chyba nie wiedziały jak się robi opium. Liście coka służą mieszkańcom Andów w czasie zimy, kiedy to wioski i osiedla zasypane są śniegiem i odcięte od świata. Liście coki zawierają dużo proteiny, wiec można żuć przez zimę, żeby przetrwać okres mrozów i przednówku.

Laboratoria amerykańskie produkują wysoce skoncentrowaną kokaine
( podobno 13 tysięcy razy – jeśli wierzyć moim rozmówcom)

Afganistan: Pola makowe pilnie strzeżone:

http://whatreallyhappened.com/WRHARTICLES/dyinginafghanistan.php#axzz3fIvlezWF

Tiamat 01.11.2015 14:12:55

  • @Jasiek 13:42:10

Przyjaciół trzeba szukać blisko, a wrogów daleko. Polska nie ma innego wyjścia jak przede wszystkim układać sobie stosunki zaczynając od najbliższych sąsiadów. Sojusz rosyjsko-niemiecki jest możliwy i był w historii naszym przekleństwem, a nawet czai się nadal. Ale są i inne koncepcje, także dla obu sąsiadów kuszące jak np. wielki sojusz geopolityczny od Lizbony po Władywostok, w którym i dla nas jest miejsce, albo euroazjatycka oś gospodarcza Paryż-Berlin-Warszawa-Mińsk- Moskwa i dalej (koncepcja LaRouche’a). Takie scenariusze są możliwe i bliższe w realizacji niż BRICS. Ale tego właśnie nie życzy sobie USrael i zrobi wiele aby temu zapobiec. Dlatego może się Panu, i wielu innym, wydawać, że “Wujek Sam obrońcą naszym jest”. To wielki temat i tu go nie zgłębimy, zwłaszcza że muszę się zająć wnukami. Pozdrawiam serdecznie. BJ

Bogusław Jeznach 01.11.2015 14:17:34

  • @Jasiek 14:09:31

Zarówno tak zwana ‘ingerencja’ w Czechosłowacji i na Węgrzech była przygotowana przez CIA. Brzmi to może nieprawdopodobnie, ale chodziło o sprowokowanie. Trochę się nie udało.

Może niekoniecznie musimy się ciągle powoływać na nasze położenie geograficzne, którego nijak i nigdy nie potrafiliśmy wykorzystać (na przykład przy tranzycie gazociągu z Rosji do Europy)

My często jesteśmy buńczuczni bez powodu. W historii też się często nie podpisaliśmy. Bojarowie zaprosili Władysława IV -go na tron.
Powiedzieliśmy: “nie – dziękuje” i do tego bardzo nieładnie. Car Aleksander II proponował nam wspólna obronę przeciwko ekspansji Zachodu.
Gorbaczow proponował nam z powrotem Lwów.

Narzekamy na położenie geograficzne? A co ma powiedzieć Białoruś ? Miedzy Polska a Rosja!!! Już gorzej nie można. I do tego bez dostępu do morza. Czechy, Węgry, Słowacy tez nie maja dostępu do morza.

Rosjanie z Niemcami się dogaduję często bo się umieją dogadać. My natomiast próbujemy się dogadać z banderowcami z czego nie mamy najmniejszego pożytku.
Pyskujemy na Arabów ale wolimy kupować dużo droższy gaz od muzułmanów niż dużo taniej od słowiańskich sąsiadów. Przebaczyliśmy Niemcom wszystkie grzechy ( kiedy zaczniemy burzyć pomnik Westerplatte? )- a do Rosjan mamy wiecznie żal.

No i mamy kompleks niższości słowiańskiej wobec bratnich Czechow. Niemcy latają po Polsce jak po własnym zagonie – a my nie wpuściliśmy Nocnych Wilków tranzytem. Mieli legalne dokumenty przejazdu przez Polskę.

Nasza polska hipokryzja i tumaństwo polityczne zapędziło nas w awanturę o Krym.
A gdzie byli ci wszyscy szlachetni Polacy jak Czechy i Słowacja postanowiły się rozstać ? A przecież to bliżej niż Krym. Gdzie byli Polacy jak wymordowano Serbów w Kosowie, żeby zrobić miejsce dla muzułmanów? ZBROJNIE poparliśmy muzułmanów przeciwko Serbom. Do tej pory stoi w Kosowie polskie wojsko i policja. Po co?

Położenie nasze nam się nie podoba?
No to co maja powiedzieć nasi sąsiedzi o sąsiedztwie z nami?

Tiamat 01.11.2015 15:14:56

  • @Jasiek 13:42:10

Panie Jasku, myśli Pan kalkami wciskanymi nam przez naszych wrogów. Proszę podać przykład “imadła”. Jeśli chodzi o rozbiory to po obu stronach byli Niemcy.
Jakoś Białoruś ma się dobrze, pomimo że jej położenie jest znacznie trudniejsze, bez “opieki” ze strony USA. Niemcom nie jest potrzebna żadna śruba, mają już wszystko o czym Hitler mógł tylko pomarzyć: polityków, gospodarkę, media i naszych rodaków – niczego nie widzących.

welna 01.11.2015 15:26:56

  • @Bogusław Jeznach 14:17:34

Uważam, że blisko to my przyjaciół nie mamy… Kiedyś robiono próby z Heksagonale, ale Niemcy to skutecznie i krwawo storpedowały. Na Ukrainie zainstalowały banderowski nowotwór, do Rosji wysłali agenta z misją instalacji bolszewizmu, który do tej pory odbija się czkawką w relacjach z Rosją. Koncepcja rozbiorów też pochodzi z Prus.
Ponadto w tej chwili jesteśmy medialną i gospodarczą kolonią Niemiec. Obecność Berlina w jakichkolwiek osiach będzie skutkowała marginalizacją Warszawy. Jedyna nadzieja (o zgrozo!) w…. “uchodźcach” którzy przyczynią się do upadku gospodarczego i politycznego Niemiec i UE będącej faktyczną realizacją koncepcji Mittle Europa. A nie muszę przypominać kto maczał palce w wywołaniu tej fali…

Jest mi ogromnie daleko do tego aby traktować USA jako normalnego sojusznika, który będzie wspierał Polskę, czasem nawet bezinteresownie (to by była dopiero siurpryza!). Uważam, że potężnych przyjaciół nie mamy ani blisko, ani daleko. Z potężnym jak dotąd państwem jakim jest USA mamy tylko częściową “zbieżność interesów” czyli oddzielenie Rosji i Niemiec dające nam miejsce na mapie między nimi. Trzeba to umiejętnie wykorzystać. Opcji politycznej w obecnym parlamencie, która sprzyjałaby takiemu podejściu nie widzę, chyba, że PiS nie może o tym głośno mówić, czemu się w istniejącej sytuacji nie dziwię. Pewne jest natomiast, że i Niemcy i Rosja mają do niego jakiś taki… “absmak” 😉

I ten absmak mi jakoś bardziej pasuje niż klepanie donka po pleckach.

Dziękuję Panu za wymianę opinii.
Życzę pociechy z wnuków 🙂

Jasiek 01.11.2015 15:30:34

  • @Tiamat 15:14:56

“Położenie nasze nam się nie podoba? No to co maja powiedzieć nasi sąsiedzi o sąsiedztwie z nami?’

Sąsiedzi realizują opcję… zaciskania imadła. Nasze wspieranie Ukrainy to z kolei odpowiedź na tę opcję. I opowiedzenie się po stronie siły zdolnej rozkręcić to imadło czyli USA. Co oczywiście nie oznacza, że nie podzielam argumentów przez Panią przytoczonych. I zgadzam się z tym, że USA spowodowały zbyt wiele zła na tym świecie. Ale póki co, to z nimi mamy zbieżność interesów polegającą na rozdzieleniu Rosji i Niemiec. Dla Polski to kwestia istnienia. Dla USA to “tylko” kwestia dominacji globalnej. Tak myślę.

Jasiek 01.11.2015 15:49:41

  • @welna 15:26:56

“Niemcom nie jest potrzebna żadna śruba, mają już wszystko o czym Hitler mógł tylko pomarzyć: polityków, gospodarkę, media i naszych rodaków – niczego nie widzących.”

Mam wrażenie, że im ciągle mało… Pani go czasem nie ma? 😉

Imadło?
No to kiedy oddadzą wrak? Widać, że dogadali się w sprawie “Smoleńska” z… Niemcami. Ładnie to tak?

Jasiek 01.11.2015 15:53:00

  • widać, że tysiąc lat katolickiej propagandy zrobiło swoje

Polacy nie czują już więzi z Bratnimi Narodami, z Braćmi Słowianami, lecz bajdurzą coś o “niepodległości” szczególnie gdy chodzi o sojusz z Rosją. Więzy krwi powinny być istotne, a nie jakieś “cywilizacje łacińskie” wciskane nam ogniem i żelazem od czasu “chrztu” i przez inkwizycję. Czas wrócić do Rodziny, a nie wysługiwać się obcym, którzy Polskę zniszczyli i aktualnie wynaradawiają Polaków.
W NATO Polska jest nielegalnie. Zachód w zamian za “połączenie Niemiec” (czyli formalną aneksję ziem słowiańskich zajmowanych czasowo przez Niemców) gwarantował, że NATO na Wschód nie będzie się rozszerzać. Jak wszystkich innych zachód nie dotrzymał i tej umowy. Ale i tak Polska jest w NATO nielegalnie. W dodatku nie było na ten temat żadnego referendum, a więc Polaków o zdanie nie pytano. Ludzie są tak ogłupieni, że wciąż widzą jakieś “zagrożenie ze strony Rosji” a zupełnie lekceważą fakt, że zachód zrujnował polski przemysł, bezrobociem zmusił do emigracji kilka milionów Polaków, przejął polskie banki a teraz dyktuje Polsce politykę wewnętrzną i zagraniczną.
Czegoś takiego PRL nie miał ze strony ZSRR: Polska Ludowa prowadziła stosunkowo niezależną politykę w kraju i za granicą. Była oddzielnym państwem, uznanym na międzynarodowej arenie. PRL był członkiem Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, ale Moskwa nie dyktowała Polakom, z czego mają robić kiełbasę i które drogi asfaltować. Rolnicy byli panami na swojej ziemi i nikt im do obór nie zaglądał pod groźbą kary.
Polska Ludowa należała do Układu Warszawskiego, ale Moskwa nie kazała Polakom likwidować wojska i rozwalać jednostek wojskowych. A przeciwnie – Polska otrzymywała od ZSRR najnowocześniejszy sprzęt, taki jaki był na wyposażeniu armii radzieckiej. Dlaczego Związek Radziecki dopuszczał możliwość posiadania przez Polskę niemal milionowej armii i wielu milionów szkolonych regularnie rezerwistów? – ponieważ Związek Radziecki nie chciał podporządkować sobie Polski i zależało mu na Polsce silnej, samodzielnej.
Co my natomiast widzimy dziś?
Widzimy resztki ruin po zburzonych koszarach wojskowych. Widzimy, że na defiladzie z okazji święta wojska polskiego paraduje kilka śmiesznych oddziałów i by wyglądało na więcej, idą także w grupach żołnierze krajów obcych, jak kanady czy ussa.
Za PRL-u w dniu święta Wojska Polskiego to była prawdziwa parada. Było co i kogo pokazywać. I to na Placu Defilad.
Czy obecne parady wojskowe, które odbywają się na jakichś niedużych ulicach można porównać z tymi, które były za PRL-u? – w żadnym razie! Na małej ulicy kilka osób to tłum. Na dużym Placu Defilad tych kilku żołnierzy wyglądało by śmiesznie.
Raz trafiłam na transmisję takiej parady w bocznej uliczce warszawskiej. Pan komentujący dumnie zapowiedział cztery quady, które miały być niby szpicą wywiadu wojskowego!
Ja nie wiem, jak ten pan komentujący, ale nawet średnio rozgarnięty człowiek wie, że żadnego zwiadu nie dokona się hałasując kładami. Aż cztery tego mamy na wyposażeniu naszego wojska.
Mówią nam, że nato w razie co będzie nas bronić. Czyli jak? my będziemy się przyglądać, a oni swoich ludzi będą wysyłać na śmierć? Byłaby to wręcz rewolucja w taktycznym działaniu pentagonu (czyli pięcioramiennej gwiazdy żydowskiej) który jak dotąd to swoich oszczędzał zabijając “prewencyjnie” “potencjalnych wrogów”.
Zniszczenie naszego wojska miało na celu uczynić Polskę bezbronną. I żadnego innego celu w tym nie było i nie ma.
Jeżeli Polacy nie będą brać udziału w wojnie z Rosją, to wówczas Rosja nie będzie miała powodu widzieć w Polakach wroga.
Polska może brać udział w wojnie z Rosją wyłącznie z polecenia i na sprzęcie nato. Tych osiemdziesiąt tysięcy żołnierza to śmiech na sali. W kilka dni śladu by po nich nawet nie było.
Polacy powinni w końcu zrozumieć, co się dzieje.
Nie mamy przemysłu.
Nie mamy nawet w kraju złomu, by zrobić w razie co kosy. Cały nasz kraj ograbiony jest z żelaza. Lat temu dziesięć złomowiska pękały w szwach, były na każdym rogu w każdym mieście. Teraz już ich nie ma a te co są, stoją puste. Nawet plastykowych scyzoryków nie będziemy mogli wyprodukować, bo nie mamy z czego. Polski przemysł chemiczny w obcych rękach i pracuje na obcych.
Nie mamy wojska.
Ponoć jest osiemdziesiąt tysięcy żołnierzy, ale kto ich widział i gdzie?
Jest grupa najemników, zawodowych morderców szerzących w Iraku “demokrację”.
Nasz(?) rząd musi robić to, co mu każą obcy, bo nie ma żadnego argumentu mogącego spowodować podejmowanie samodzielnych decyzji.
Banki w obcych rękach i w sekundę Polacy mogą być pozbawieni pieniędzy choćby przez zamknięcie bankomatów.
I co wtedy?
Handlu wymiennego nie będzie mogło być, bo Polacy nie posiadają żadnego towaru mogącego być przedmiotem wymiany. Mniej więcej wszyscy mają to samo. Złota i biżuterii prawdziwej nie ma już niemal nikt. Wszystko skupiły lombardy, aktualnie zlikwidowane, bo ludzie nie mają już czego zastawiać.
Kraj nie posiadający własnego banku narodowego, nie posiadający własnego wojska i nie posiadający własnego przemysłu nie może rządzić się sam.
O czym więc mędrkują Polacy?
Szansę na względnie normalne istnienie Polska miała by wówczas, gdyby zachód Polskę odpuścił a Rosja by Polskę chciała – niechby z powodu polskich jabłek.
Natomiast Polacy upierają się, że będą istnieć w sojuszu z zachodem. Nie będą istnieć i nie istnieją – czy tego nie widać wyraźnie?
Widzimy, że zachód Polskę skolonizował, wyssał z Polski cały powojenny dorobek, i by uniknąć wojny domowej pozwolił Polakom na wyjazd na zmywak, by tam Polacy dobrowolnie pracowali jako niewolnicy na obcych.
Dziś sytuacja wygląda tak, że Rosjanie są bogaci. Polacy wybrali i to źle wybrali sojusznika i są tylko tanią siłą roboczą.
Na Rosjan Polacy fukają w dalszym ciągu. Ale do czego mógłby teraz Rosjaninowi być potrzebny Polak? Tylko do tego samego, do czego Polaka potrzebuje Anglik.
Po Moskwie generalnie rzecz biorąc jeżdżą lepsze samochody niż po Berlinie.
Rosja jest nieporównywalnie bogatsza od Niemiec.
Ale Polacy nadal widzą swoją szansę na zachodzie. I może słusznie, bo na Wschodzie Polacy nikomu do niczego nie są już potrzebni.
Polacy zmarnowali swoją szansę dziejową. Roztrwonili dorobek duchowy i kulturowy a dorobek materialny oddali bez protestów obcym z zachodu.
Niektórzy gadają o jakichś nitkach gazowych, co to mogły by Polskę uratować itp. mrzonki. Żeby taka nitka powstała, musiała by tego chcieć Rosja. Nie Niemcy, nie ussa, nie Francja czy anglosasi. Ale Rosja.
Polacy nienawidzą Rosji za to i jej na złość wysługują się zachodowi. A zachód Polakami i Polską gardzi.
Polska nie ma własnego banku.
Polska nie ma własnego wojska.
Polska nie ma własnego przemysłu.
Co ma Polska? Ponoć Polska ma taaaakie ważne strategicznie położenie. No i leży sobie tak strategicznie bardzo ważnie Polska i tyle. Wejść do Polski może każdy, kto zechce. Polak by gdzieś wejść musi swoje odstać pokornie na wycieraczce.
Przedmurzem jesteśmy my, Polacy! przedmurzem złożonym z głupoty i mrzonek, z oderwania od rzeczywistości i arogancji.
Tak czy siak, jeżeli Polacy będą żyć, to dostaną naprawdę solidną nau/cz/kę. Za błędy się płaci. W chwili obecnej Polacy mają teoretycznie jeszcze ziemię, którą mogą za te błędy płacić. I skoro mogą za błędy płacić ziemią, to pewnie zapłacą. Bo zachód nie odpuści.
Rosji/ZSRR polska ziemia nie była do niczego potrzebna. Rosji/ZSRR wytworzy polskiego przemysłu nie były do niczego potrzebne. Rosji/ZSRR polska żywność nie była do niczego potrzebna.
Sojusz między ZSRR a PRL zbudowany był na BRATERSTWIE.
Polacy nie czuli się braćmi Rosjan.
I Rosjanie się z tym zgadzają.
Dlaczego Polacy nie mają w związku z tym powodu do radości..?

nana 01.11.2015 16:51:33

  • Polska jest pod kontrolą zachodniej agentury

Niema na dobra sprawę innej liczące się siły politycznej prócz orientacji zachodniej , zmiana systemowa jaka nastąpiła po demontażu socjalizmu, była opłacona i zorganizowana przez wywiady zachodu i od tej chwili maja one całkowitą kontrole nad obszarem Polski [ patrz ,, Rosja największa grabież XX w,,]. Wybory to tylko przedstawienie by ten stan rzeczy utrzymać. Generalnie społeczeństwo polskie wysterowano na antyrosyjskość, gdyż jest to podstawowa metoda sterowania masami ludzkimi w porządanym kierunku , doszło wiec do sytuacji ze zachód na dobrą sprawę dokonał całkowitego rozgrabienia i demontażu , Polski jako państwa, a nastroje są [to się zmienia ] w sporej części antyrosyjskie, bo taka jest linia propagandowa tzw. ,,polskich mediów ,,będących w istocie przedłużeniem agentur wpływu. Dziwie się więc wpisać choćby takim, jak zrobił to jasiek, mówiąc o rosyjsko niemieckim imadle jako zasadniczym zagrożeniu . Jasiek po raz drugi cię informuje, że nie musisz się bać imadła, bo w tym imadle już jesteśmy, nic gorszego nasz spotkać jako narodu już nie może, więc nie boj się tego imadła. Z Rosja mamy przynajmniej szanse na jakiś czas. Postawa Rosji wobec Polski w ostatnim okresie nie była przychylna z oczywistego powodu, że polskie rządy przyjmowały opcje antyrosyjską [zresztą nie mogły inaczej skoro są strukturami wpływu zachodu] . Rosja to olbrzymi kraj z olbrzymimi możliwościami , i zasobem surowcowym , przyjacielskie relacje z Rosja, to jedyna szansa na to, by Polska istniała, każdy inny głos, należy traktować jako działanie agenturalne , ewentualnie jako postawę wynikająca z niewiedzy w ocenie całokształtu uwarunkowań w jakim żyjemy.

jan 01.11.2015 20:09:27

  • @jan 20:09:27

“nic gorszego nasz spotkać jako narodu już nie może wiec nie boj się tego imadła.”

Jak to nie? Gułagi i obozy koncentracyjne. Na razie mamy wstęp do kujawiaka – zabierają pracującym Polakom ponad 80% dochodów.

“Z Rosja mamy przynajmniej szanse na jakiś czas.”

Żeby mieć szanse z kimkolwiek to trzeba mieć do tego środki. Podstawowy to suwerenność. Przykładowo energetyczna. Militarna też. Polityczna również. A za tym i gospodarcza.

Jak ktoś nie widzi imadła (gospodarczo – energetycznego) to chyba ma coś nie tak z oczami.

Co do wpływów zachodniej agentury zgadzam się z Panem w 100%. Ale czy myśli Pan, że wschodniej to nie ma? Spotkałem się z szacunkiem kilkudziesięciu tysięcy… Chyba tu, na portalu niby… prorosyjskim.

Liczą się tylko z silnymi. Z jednym silnym mamy “małą zbieżność” interesów.
Z nami będą się liczyć gdy będziemy mieli niezależność energetyczną (gazowanie węgla przykładowo, geotermia), militarną (broń atomowa, środki przenoszenia, OT na ponad 10m mln itd…) gospodarczą (likwidacja PIT, CIT, ZUS, suwerenna polityka monetarna, ustawa Wilczka, repolonizacja banków) polityczną (deagenturalizację). Wtedy możemy prowadzić dialog i mieć stosunki partnerskie – teraz to jesteśmy dymani przez wszystkie strony, a widzę, że Pan ma osobliwe ciągotki żeby twierdzić, że tylko przez jedną… podejrzewam maleńką dewiacyjkę 😉 Oczywiście tylko intelektualną – jakżeby inaczej… 😉 Wzmiankowanej przez – jakżeby inaczej – Pana niewiedzy i agenturalności uprzejmie nie podejrzewam. Przynajmniej na razie….

Uzdrawiam 😉

Jasiek 01.11.2015 20:55:55

  • @jasiek zapędzasz się w maliny

Puki co te imadło ma naturę – całkowicie zachodnia Białoruś, jak ktoś już tu zauważył jest w imadle Rosyjskim i pomimo to żyje im się dobrze, mam kuzynkę na Białorusi i jak mówi niczego nie potrzebuje od zachodu czy Polski. Obozy były natomiast jak sam wiesz bolszewickie, nie rosyjskie, bo Rosja była pod okupacją. Więc nie używaj tego jako argument [Gladkowski ,,Myślacym pod rozwagę,,] Piszesz o stawianiu na siłę, myślisz nawet o broni atomowej, to jest co najmniej droga donikąd, przemoc rodzi przemoc, wrogość, brak zaufania rodzi jeszcze większy brak zaufania i wrogości, a może właśnie w relacji z Rosja odłożyć miecz i zacząć budować zupełnie co innego, wbrew paradygmatom, bo z zachodem niema na to szans w najbliższej przyszłości. Piszesz o tysiącach agentów, sorry, ale daj sobie spokój z taką argumentacja, jeśli obszar bliskiego sąsiedztwa, w tym wypadku Polska staje się obszarem potencjalnej agresji, to chyba rozumiesz, ze ci agenci to elementarna strategia obrony, to samo robi każda strona……

jan 01.11.2015 21:26:20

Opublikowano za: http://jeznach.neon24.pl/post/127063,polska-bez-nato-to-polska-bez-wojen

Wypowiedz się