Bardzo łatwo oddajemy swoją szlachtę i arystokrację Polakom i Rosjanom.
Tak można by nazwać ukraińską historię, napisaną z pozycji klasowych. Nie ma sensu grzechu kryć – jeśli usunąć z opisu wydarzeń XVI-XVIII wieku patriotyczno-romantyczną retorykę, to otrzymamy w rezultacie historię niższych klas, które jedyne to robiły, że cierpiały, buntowały się, wzniecały powstania i zabijały. Nie mając przy tym ani wytyczonego konkretnego celu, ani programu dalszej organizacji życia, nie mając najmniejszego pojęcia, na jakich zasadach moralno-etycznych opiera się społeczność. Na ten temat należałoby napisać całe tomy. W szczególności trzeba by uczciwie przyznać, że nasza współczesna ukraińska narracja historyczna niewiele różni się od sowieckiej. Przyznać do tego, że nasi historycy-intelektualiści, uwolnieni od podejścia klasowego, mimo wszystko nie byli w stanie zaproponować społeczeństwu nowego historycznego kanonu. Jednym, być może, przeszkodziło lenistwo intelektualne, podczas gdy innym zabrakło odwagi, by otwarcie wystąpić z wezwaniem do dekonstrukcji klasowego kanonu historycznego.
Do pewnego momentu stosowanie sowieckiego podejścia klasowego do ukraińskiej historii niezbyt wiele jej szkodziło, ponieważ państwo, w rzeczywistości, pozostawało państwem sowieckim. Ale wyzwania postawione przez Pomarańczową Rewolucję i Rewolucję Godności wymownie sygnalizują, że trzeba coś wreszcie zrobiź z historią, w której jest miejsce tylko dla niższych klas społecznych, kozaków, hajdamaków i powstańców. Tym bardziej, że „buntownicza” historia kładziona jest w fundament nowoczesnej polityki historycznej państwa. Aby zrozumieć problematyczność takiego podejścia, przyjdzie nam napisać krótkie wprowadzenie do historii problemu.
Wprowadzenie do historii prawosławnych chłopów nieudaczników
Moim zdaniem problem tkwi w samym konstruowaniu ukraińskiej historii. Nie wiem, czy współczesne społeczeństwo ukraińskie jest gotowe przyjąć, a przynajmniej bez emocji pomyśleć o tym, czy potrzebujemy aż tak wyraźnie klasowo nakreślonej historii? Bo jeśli spojrzeć na ten jej wariant, który jest nauczany w szkole, a następnie powielany na uniwersytecie, to okazuje się, że ukraińska historia – to historia morderców, bandytów, uczestników pogromów i kolaborantów.
Jest to tym bardziej dziwne, że na poziomie akademickim istnieją doskonałe badania z historii ukraińskiej szlachty, na temat form współżycia w warunkach różnorodności religijnej i etnicznej, mechanizmów funkcjonowania społecznych i państwowych organów w Średniowieczu i wczesnej epoce nowożytnej. Ale jakoś to wszystko blednie w programach szkolnych i uniwersyteckich, gdzie wyraźnie dominuje model klasowy. Nadal uczymy swoje dzieci historii klasowej, degradując Ukraińców do jednej grupy społecznej – chłopów. Szlachtę i arystokratów obarczamy piętnem „zdrady”, ponieważ zmienili wyznanie, a zatem przeszli do obozu wroga. Pozostaje zadać pytanie: kto w warunkach władzy szlachecko-monarchicznej wówczas był „nasz”? Kto był nosicielem tej prawdziwej, nieskażonej, ukraińskiej tożsamości? Niestety, „prawidłowa” odpowiedź ukraińska – ponownie jednak chłopi.
W zbiorowej pamięci Ukraińców chłopi wciąż pozostają, wybaczcie tę tautologię, najbardziej ukraińskimi Ukraińcami. Zgodnie z kanonizowaną jeszcze przez Michajła Hruszewśkiego koncepcją ukraińskiej historii, chłopi zawsze byli nosicielami i obrońcami prawdziwej wiary prawosławnej, nie godzili się z uciskiem społecznym i religijnym, a więc i narodowym. Uwaga, to tutaj ukryte jest pierwsze zastąpienie pojęć. Takim wnioskiem programujemy nasze młode pokolenia, że Ukraińcy – to najniższe warstwy społeczne, bezlitośnie eksploatowane przez wrogów, którzy z reguły byli innej (nie-prawosławnej) wiary i innego pochodzenia etnicznego. Z wielką łatwością, skoro władza nie była ukraińska, oddajemy swoją szlachtę i arystokracę Polakom i Rosjanom. Podobnie postępujemy z notablami, urzędnikami i wojskowymi.
Redukując „Ukraińców” do chłopów i kleru prawosławnego, który sam często gorączkowo zastanawiał się, po czyjej stronie stanąć, rezygnujemy ze szlachty, która przeszła na katolicyzm, i razem z ortodoksyjnymi fanatykami tej epoki piętnujemy unitów, co najmniej stajemy po stronie ich morderców i krzywdzicieli. A unici tego czasu – to nie tylko międzyreligijny kompromis i bardzo interesujące perspektywy na przyszłość, to również szansa na wyrwanie się poza granice „rosyjskiego świata”. Ówcześni unici – to nowe szkoły, publikowanie książek i nauka. Unici – to czynnik modernizujacy skostniałe społeczeństwo ukraińskie, to, jeśli wolicie, szansa na uratowanie się przed bezpośrednią polonizacją.
Skupianie się historii ukraińskiej wyłącznie na chłopstwie może mieć bez liku negatywnych następstw dla tych, którzy z takim historycznym bagażem chcą wyruszyć w przyszłość. Tak się złożyło, że chłopi w Średniowieczu i wczesnej epoce nowożytnej byli stale eksploatowani i wyzyskiwani. Byli prawie całkowicie pozbawieni praw w relacjach ze swoimi panami feudalnymi. Kto im nie robił krzywdy! I to nie jest wyłącznie ukraińskie zjawisko. Tak było wszędzie: we Francji, w Hiszpanii, w Niemczech, w Polsce. W Niemczech wybuchła nawet prawdziwa wojna chłopska (1524-1525), która pochłonęła prawie 100 tysięcy ofiar śmiertelnych. Ale z jakiegoś powodu nikt w Niemczech nie podnosi tego wydarzenia do rangi podstawy narodowej narracji historycznej, choć Niemcy mają ku temu znacznie więcej powodów ideologicznych niż Ukraińcy.
Historiograficzny fenomen ukraiński polega na tym, że twórcy wielkiej narracji historycznej „wyczyścili” ją do sterylnego poziomu chłopskiego. Sprowadzając wszystko do tej jednej grupy społecznej, tym samym zmuszają następne generacje Ukraińców studiujące historię w szkole do solidaryzowania się z wiecznie eksploatowanymi chłopami-nieudacznikami. Równocześnie zaszczepiamy młodym Ukraińcom przekonanie, że prawdziwi patriotoci nie potrzebują przestrzegać żadnych zasad moralno-etycznych. W imię idei sprawiedliwości społecznej (jednej klasy) mają prawo zabijać starców, dzieci i kobiety, torturować wrogów, wycinać w pień całe wsie i miasteczka. A to wszystko dla realizacji mitycznej sprawiedliwości, której zasad powstańcy, nawet dla własny użytek, nigdy nie sformułowali. Nie wiemy, jak miała wyglądać sprawiedliwość naczelników Hajdamaczyzny, Gonty i Żeleźniaka. Wiemy tylko, że po dokonaniu rzezi humańskiej nadali sobie tytuły książęt i atamanów.
Jest oczywiste, że dzieci powinny być nauczane również współczucia. W tym konkretnym przypadku możemy wspólczuć ciężkiej doli chłopów, ale nie mamy prawa na niej się zapętlić, a tym bardziej – starać się z mocą wsteczną przywrócić sprawiedliwość społeczną.
Utożsamianie w ukraińskich podręcznikach ucisku społecznego z narodowym fatalnie wpłynęło i nadal wpływa na ukraińskich patriotów. Dorastali ze społecznie ekskluzywnym przekonaniem o konieczności pomszczenia krzywd wyrządzonych narodowi ukraińskiemu, czyli chłopom. A teraz wyobraźmy sobie, że całe pokolenia Polaków i Hiszpanów wychowywane są w przekonaniu o potrzebie dokonania zemsty na historycznych magnatach za ich znęcanie się nad chłopami, ekstrapolując całą swą nienawiść na odległych potomków tych magnatów. Absurd? Tak, ale ten absurd nadal króluje w naszych podręcznikach szkolnych. On zasiada nawet w gabinetach akademickich i katedrach uniwersyteckich. Zamiast przemyśleć historię Ukrainy, aby uwolnić ją od dominacji outsiderów społecznych, większość naszych specjalistów ściśle przestrzega – być może nawet sobie tego nie uświadamiając – marksistowsko-leninowskiego podejścia klasowego. Nowa jakość historii polegałaby na tym, aby nie wtłaczać wszystkich Ukraińców do zmarginalizowanej grupy prawosławnych chłopów.
Sławnych przodków złych?
Wiemy, że nauka historyczna wkracza w przestrzeń publiczną na kilka sposobów. Pierwszy, najbardziej efektywny i powszechny, to jest nauczanie historii w szkołach. Jakie sformułowania i podejścia zostaną zaszczepione w głowach dzieci, takie też będą przenikać z pokolenia na pokolenie. Istnieją jednak przypadki, kiedy razem z oficjalną wersją wiedzy funkcjonują wersje alternatywne, które są kształtowane pod wpływem rodziny, rodzinnej i lokalnej historii. Jest jeszcze jeden ważny czynnik wpływu na zbiorową świadomość historyczną społeczeństwa – jest to polityka historyczna państwa. Są to właśnie podręczniki do nauki historii, praktyki upamiętniające i finansowanie różnorodnych programów, projektów, a także uroczystości.
Współczesną politykę historyczną państwa ukraińskiego inaczej niż nie udaną nazwać nie można. W czasach Janukowycza, gdy na tym polu działał niesławny minister Tabacznyk, ona po prostu była szkodliwa. Teraz została oddana na łaskę i niełaskę wszelkiego rodzaju ignorantom i aferzystom. Można odnieść wrażenie, że władzom w Kijowie jest obojętne, co się dzieje, na przykład, z upamiętnianiem na prowincji. Czyżby wysocy urzędnicy, którzy biegle opanowali stare kryminalne schematy i kontynuują bogacenie się, nie są zainteresowani, jakie nieszczęścia dla państwa może spowodować postawienie w Humaniu pomnika „bohaterów” rzezi humańskiej – Gonty i Żeleźniaka?
Oczywiste jest, że Hajdamaczyzna idealnie pasowała do sowieckiego kanonu historycznego. Ukraińscy chłopi powstali i wyrżnęli do nogi swoich wyzyskiwaczy. Co prawda nie sprecyzowano, jak konkretnie eksploatowali Ukraińców rzymskokatolickie i żydowskie niemowlęta, które „bohaterowie” uwielbiali nabijać na swoje piki i lance. Tym bardziej nie zawracano sobie głowy tym, w jaki sposób, wyrzynając do nogi Żydów w synagodze, gwałcąc kobiety i rozcinając brzuchy kobietom w ciąży, a także masakrując rzymskich katolików i unitów, powstańcy bronili wiary prawosławnej.
A niech diabli wezmą tę sowiecką interpretację! Spojrzmy na problem, jak tego żądają od nas ultra-patrioci, „ukraińskimi oczami”. Na czym polegał akt heroizmu Gonty, który złamał przysięgę i, będąc setnikiem nadwornej milicji, mającej bronić miasta, przeszedł na stronę bandytów? Dlaczego nie zastanawia nas fakt, że, będąc zwykłym chłopem, Iwan Gonta awansował na setnika i że takich Gontów było mnóstwo. Dlaczego powinniśmy pielęgnować u współczesnych Ukraińców sympatię do zdrajcy, a nie do tych, którzy wiernie dotrzymali przysięgi?
Takich „dlaczego” może być bez liku. Ale odpowiedź jest jedna – dlatego, że w ukraińskiej świadomości historycznej dominuje sowiecko-rosyjsko-prawosławna interpretacja historii. Bardziej szczegółowe wyjaśnienie tego zjawiska możemy otrzymać zapoznając się z krótkim opisem upamietniających praktyk w ciągu ostatnich kilku dekad. Nie jest tajemnicą dla nikogo, że Hajdamaczyzna była ruchem zainspirowanym przez Imperium Rosyjskie. Miała ona na celu osłabienie konfederacji barskiej. Prawosławny fanatyk i jednocześnie agent rosyjski Melchisedek Znaczko-Jaworśkyj do tego stopnia dał się ponieść anty-unickiej propagandzie, że nawet zgodził się być łącznikiem między Katarzyną II i królem Polski Stanisławem Poniatowskim. On nie tylko przedstawił polskiemu królowi „Skrócony wykaz pewnej części krzywd”, ale także uciekł na Zaporoże, oskarżony o szpiegostwo na rzecz Rosji i Zaporoża. I tam zaczął zachęcać Kozaków do wystąpienia w obronie prawdziwej wiary prawosławnej.
Zaczęli rozprzestrzeniać fałszywe pogłoski o „złotym piśmie” carycy, wzywającym do wyrżnięcia wszystkich Polaków i Żydów, a także unitów. I to przyniosło skutek. Były mnich klasztoru Motronynśkiego Maksym Żeleźniak zebrał wokół siebie watahę złożoną z tysięcy szaleńców i ruszył ratować wiarę prawosławną od Polaków, Żydów i unitów. Dalszy ciąg zbawiania wszedł do wszystkich historycznych annałów pod nazwą rzezi humańskiej. W imię wiary prawosławnej, oraz w dalszych interpretacjach – sprawiedliwości społecznej i narodowej, Iwan Gonta i Maksym Żeleźniak wymordowali prawie dwudziestotysięczną ludność Humania. Rżnęli, wieszali i palili wszystkich szlachciców i ich rodziny, zabijali Żydów, nie okazując miłosierdzia ani starcom, ani niemowlętom, ani kobietom. Wyrżnęli prawie trzy tysiące Żydów, którzy szukali schronienia w synagodze. Również zorganizowali prawdziwe polowanie na unitów, szczególnie na uczniów zakonu bazylianów. I zabijali nie tylko ich, ale także tych, którzy ich przechowywali. Po sobie „bohaterowie” pozostawili, nie przesadzając, dosłownie góry trupów i rzeki przelanej krwi.
I co? Narodowy poeta-prorok Taras Szewczenko napisał bardzo genialny poemat „Hajdamaki”. Jestem przekonany, że Szewczenko nawet nie pomyślał, że ktoś w przyszłości umieści na swojej tarczy jego talent i przekształci to haniebne zdarzenie z historii Ukrainy we wzór do naśladowania. Potem, w czasach sowieckich, rozpoczęło się tworzenie prawdziwego kultu hajdamaków. Ulice Gonty pojawiły się we Lwowie, Kijowie, Żytomierzu, Dubnie, Winnicy, a nawet w Humaniu. We Lwowie „serce” dawnej dzielnicy żydowskiej – Plac Wekslarski – nazwano placem Kolijiwszczyny.
Kontynuując sowiecko-rosyjską tradycję, 24 października 2009 roku w Chrystyniwce położonej w regionie Czerkasy, za pieniądze sponsorów wzniesiono 12-metrowy pomnik Iwana Gonty. Podczas uroczystości odsłonięcia pomnika wystąpili szef administracji obwodowej, abp Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi Patriarchatu Kijowskiego i rzecznik prasowy tej samej cerkwi biskup Jewstratij. Cóż takiego powiedzieli przedstawiciele władzy świeckiej i duchownej? Mówili, że „pomnik przypomina, jak w czasach duchowego i fizycznego upadku jednoczył się naród ukraiński”. Opowiadali, jak szlachta upokarzała nasz lud i przekazywała cerkwie w ręce żydowskich arendarzy, a Gonta ratował naszych ludzi. Biskup Jewstratij poszedł jeszcze dalej – postawił w jednym szeregu bojowników o wolność Ukrainy Żeleźniaka, Gontę, Mazepę, Petlurę, Banderę. Podsumowując uzupełnił, że oni wszyscy walczyli o wolność i niepodległość swego narodu. Finita la komedia.
Po klęsce wspieranej przez Związek Sowiecki arabskiej koalicji w wojnie z Izraelem w 1967 roku, w chorych głowach sowieckich propagandystów pojawił się podstępny plan – postawienia w Humaniu, na miejscu masakry, pomnika Gonty i Żeleźniaka. Projekt zaczęli opracowywać w 1968 roku, ale później zaniechali. I oto na niepodległej Ukrainie, będącej w stanie wojny i niezwykle potrzebującej międzynarodowego wsparcia, w Humaniu z powodzeniem zrealizowano sowiecki projekt – wznieśli pomnik Gonty i Żeleźniaka. I zrobili to w listopadzie 2015 r. Jeśli Polacy już nawet „przyzwyczaili się” do tego, że Ukraińcy natychmiast po wystąpieniu polskiego prezydenta w Radzie Werchownej przyjmują ustawy mające na celu gloryfikację OUN, dla chasydów, którzy co roku dziesiątkami tysięcy przyjeżdżają do grobu rabina Nachmana, będzie to dzika „niespodzianka”. Jednym słowem, tworzymy pro-ukraińską koalicję na poziomie międzynarodowym…
Najwyższy czas, aby nasi rządzący zrozumieli, że polityka historyczna – to także polityka państwa. I z niej przyjdzie im się rozliczyć.
Jeśli komuś wydaje się, że my u siebie w domu mamy prawo stawiać pomniki każdemu, komu tylko zechcemy, lub jeśli ktoś mówi, że mamy pełne prawo uczcić swoich bohaterów narodowych, to ja proponuję tym „samostijnikom” potem nawet nie próbować apelować do społeczności międzynarodowej o pomoc. Jeśli uważacie za bohaterów tych, którzy masakrowali tysiącami ludność cywilną, to powinniscie zwrócić się w innym kierunku. „Russkij Mir” – to jest wasze środowisko naturalne. Jest on wystarczająco anty-zachodni, anty-katolicki, antysemicki i anty-ukraiński. Panują w nim ich własne zasady moralno-etyczne i jedynie słuszna wiara. Ale miejsce Ukrainy, mam nadzieję, jest po drugiej stronie.
Wasyl Rasevycz, 29 listopada 2015 r.
Opublikowano za: http://zaxid.net/news/showNews.do?istoriya_nevdah_i_rizuniv&objectId=1374661
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.