Publikujemy poniżej cenne komentarze blogera Kuli Lisa 65 z portalu neon24.pl na temat problemu kredytów we frankach szwajcarskich i systemu bankowego w Polsce, ponieważ ściśle wiążą się i uzupełniają, przede wszystkim trzy świeże artykuły ( na stronie jest ich więcej, głównie napisanych przez Stanisława Adamczyka) na linkach:
Redakcja KIP
Ekonomiczny i prawniczy matołku, te banki łamały bezczelnie obowiązujące w Polsce prawo niedopuszczające denominacji w żadnej walucie!!! Licząc na bezkarność. Poczytaj sobie o tym, jest to opisane w necie.
****
Po drugie: jak to się stało, że delikwent nie mający zdolności kredytowej w złotówkach, nawet na 150-200 tys. zł, we “frankach” których nigdy na oczy nie widział bo i nie mógł ich widzieć, bo i te banki nigdy ich nie widziały i nigdy nie miały, zarabiając dodatkowo na spreadzie dostawał bez problemu 500 tys. zł? a potem 200 tys. zł na wykończenie bubla, w stanie surowym, czego za tej ponoć złej komuny nigdy nie było, bo mieszkanie czy dom, segment otrzymywałeś pod klucz, czyli jakiś cud? czy co? Nie zastanowiło cię to ekonomiczny matołku?
****
W USA, kredyt na mieszkanie, dom jest przez bank uruchamiany po odbiorze dokonanym przez bank, bezusterkowym, dopiero potem kupujący otrzymuje klucze do domu, mieszkania, a deweloper pieniądze, bo za swoje buduje, u nas odwrotnie i może po grabieży, etc. ogłosić upadłość a delikwenci pozostają bez aktu notarialnego i w najgorszym wypadku bez domu, mieszkania lecz z ukradzionym kredytem czyli w czarnej dupie!!! i to zgodnie z “polskim” prawem!
****
W USA, na zachodzie zobowiązanie kredytobiorcy wobec banków kończy się po oddaniu bankowi kluczy, od domu, mieszkania w kredycie, i nie obchodzi go spadek ceny mieszkań, domów, to zmartwienie banków co z tymi fantami zrobić, często potem jest tylko najemcą płacącym tylko czynsz bankowi, u nas mimo eksmisji, jesteś nadal na pokolenia zadłużony, bo delikwent nigdy tego nie spłaci.
****
Banksterzy grabią ludzi……Franka najpierw pokochały polskie banki, dopiero później Polacy. – Mieliśmy pchać klientom kredyty we frankach za wszelką cenę. Takie wytyczne szły z zarządu, z tego byliśmy rozliczani – mówi czytelnik, menedżer (pracował kolejno w dwóch bankach, które stawiały mocno na kredyty frankowe, nie ujawni nazwiska).
Dla zarządów to było eldorado. Kredyt frankowy był produktem idealnym do szybkiego nakręcania wyników, zarabiało się na nim znacznie łatwiej niż na złotych. Źródłem większych zysków nie była ani marża (i tak prawie cała trafiała do pośrednika), ani stosunkowo niskie oprocentowanie, ani w ogóle nic, co klient mógłby wyczytać w swojej umowie. Kluczem był dość prymitywny, ale genialny w swojej prostocie trik – manipulacja spreadem. Różnica między kursem kupna i kursem sprzedaży waluty przy wyliczaniu rat(płaconych przez klientów w złotych) była wyznaczana przez każdy bank dowolnie. Sytuacja jak z marzeń, bo zarząd, zmieniając spread, mógł w jednej chwili powiększyć swój zysk, nie zawracając sobie głowy zapisami w umowach ani nawet nie informując klientów.
Czytelnik: – Mieliśmy dość wysoki spread, na poziomie 6 proc., ale konkurencja była bardziej bezczelna. Kiedy doszli do 10 proc., zapytałem znajomego, który tam pracował, czy klienci się nie awanturują. „No co ty! Hołota nawet nie wie, co to spread. Meblują te swoje klitki na kredyt i są szczęśliwi”.
Ponieważ instytucje nadzorujące rynek finansowy nie reagowały, niektóre zarządy postanowiły trik udoskonalić. Jeden z banków wprowadził dwie tabele kursów walut: pierwszą dla swoich operacji bieżących (z rynkowymi kursami), drugą dla spłacających kredyty hipoteczne (mniej korzystną i niejawną). Inny bank czwartego dnia każdego miesiąca (gdy obliczano wysokość rat) znacząco zmieniał kursy i powiększał spread, by następnego dnia wracać do wartości rynkowych.
„Hołota” w końcu się zorientowała. Część frankowiczów chciała spłacać kredyty nie w złotych, ale we frankach, które taniej można było kupić w kantorach. Banki powiedziały „nie”. W ten sposób Polska dorobiła się innowacyjnego produktu na skalę światową: kredytu walutowego, którego nie można spłacać w walucie.
***
Po kredyt przychodziło małżeństwo z dzieckiem planujące kupno pierwszego mieszkania. „Jeśli weźmiecie kredyt złotowy, zapłacicie aż 1,2 tys. zł raty, we frankach tylko 900 zł” – słyszeli. Tak było na początku, kiedy jeszcze ludzie dostawali wybór. Ale w miarę jak eldorado się rozkręcało, a do gry wchodziły coraz agresywniejsze banki, zaczęto utrudniać branie kredytów w złotówkach. „Bierzcie franki, dostaniecie wyższą kwotę”. W szczytowym okresie szaleństwa doradcy mówili: „Nie macie zdolności kredytowej w złotówkach, możecie wziąć tylko franki”. Na ekranie komputera pokazywali potwierdzające to wyliczenia.
Prezes jednego z polskich banków (anonimowo): – Pomysł, że ktoś ma zdolność kredytową na 200 tys. zł, ale jeśli zdecyduje się na franki, jego zdolność rośnie do równowartości 300 tys., to jest kryminał. Mówię to z pełnym przekonaniem: KRYMINAŁ. To absolutnie sprzeczne z zasadami uczciwej bankowości. Każdy, kto ustalał zasady udzielania takich kredytów, a skończył szkołę ekonomiczną albo choćby otarł się o zasady bankowości, musiał to wiedzieć.
***
Wróćmy do systemu motywacji wymyślonego przez zarządy. Czytelnik: – Pośrednicy dostali wyższe prowizje, nawet 1 proc. wartości całego kredytu. Cieszyli się jak dzieci, bo zrozumieli, że będą bogaci.
Przyjmijmy, że średnia kwota kredytu hipotecznego to około 250 tys. zł – pośrednik na każdym frankowiczu zarabiał 2,5 tys. Wynajęcie biura w centrum Warszawy kosztowało około 20 tys. miesięcznie, do tego pensje trzech dziewczyn w garsonkach i trzech chłopaków w garniturach (po 3 tys. brutto).W szczycie frankowego eldorado koszt takiego biura zwracał się w dwa dni, reszta to był zarobek.
Na prowizje od kredytów walutowych mogło pójść ponad miliard złotych. Wyrosły imperia pośrednictwa finansowego, ich właściciele zostali milionerami. Czytelnik: – Kontrolowaliśmy kiedyś biuro jednego z pośredników. Chłopak pokazywał z dumą komputerowe tabelki, które miały przekonywać klientów do franka. Była tam nawet piękna krzywa pokazująca, że złoty już zawsze będzie się umacniać.
***
Jeśli jakiś produkt daje sprzedawcy dwukrotnie wyższą marżę niż inne, to i tak go kupisz, choćbyś bardzo nie chciał. To naprawdę dość proste. Ale stworzenie systemu motywacji, którego efektem było oszukiwanie klientów, to tylko jeden z grzechów zarządów. Drugi to huśtanie własnymi bankami. Ten szokujący mechanizm wyjaśnił mi rok temu Jan Krzysztof Bielecki, który w czasie frankowego szaleństwa był prezesem Pekao SA (kierowany przez niego bank nie udzielał kredytów walutowych). Eldorado wywołało bowiem pewien kłopot strukturalny – bankowe aktywa (m.in. kwota udzielonych kredytów)powinny się równoważyć z pasywami (depozytami klientów na kontach i lokatach). A równoważyć się nie mogły, bo przecież bank działający w Polsce od klientów zbiera lokaty w złotych, a nie we frankach. Żeby mieć względny porządek księgowy, zarządy stosowały kolejny trik: franki potrzebne do równoważenia bilansu kupowały na jeden dzień. Rano bank miał franki, a wieczorem już nie miał. Opłata za tzw. jednodniowy swap była bardzo niska. Ten manewr – codziennie powtarzany – to już czysta spekulacja. Czy polski nadzór powinien to tolerować? A skoro tolerował, to dlaczego?
***
Ludzie biorą kredyty, kupują mieszkania, PKB rośnie, zyski banków też, hosanna. Konglomerat polityczno-finansowy był zainteresowany, żeby eldorado trwało. Pojawiały się głosy, żeby kurek z frankami przykręcić, a zasady udzielania śmieciowych kredytów ucywilizować – mówił to głośno Bielecki, pisał Samcik w „Wyborczej”, ostrzegał też mocno Balcerowicz. Ale rządził Kaczyński. Powstał ciekawy sojusz: PiS wydało oświadczenie entuzjastycznie przyjęte przez wielu bankowców, że próby ograniczania kredytów frankowych to ograbianie Polaków z ich marzeń o lepszym życiu. Dołączyli dyżurni eksperci, Centrum im. Adama Smitha ogłosiło, że uregulowanie problemu byłoby nieuzasadnioną ingerencją państwa w zdrowe zasady wolnego rynku. Portal finansowyMoney.pl rozpoczął w obronie kredytów walutowych akcję „Chcemy ryzykować!”.
Na szczęście KNF w końcu zareagowała: zakazała jednodniowych spekulacji na franku i kosmicznych wyliczeń zdolności kredytowej. Nakazano też bankom, żeby pozwoliły klientom kupować franki w kantorach i spłacać kredyty w walucie. Tyle że mleko już się rozlało.
***
Jeśli kredyt we frankach na 120 proc. wartości nieruchomości bierze małżeństwo salowej z górnikiem, można to nazwać nieodpowiedzialnością. Jeśli bierze taki kredyt dziennikarka z artystą sztuki krytycznej – lekkomyślnością. Jeśli doktor filozofii z żoną, znaną socjolożką – naiwnością. Jak jednak nazwać zachowanie drugiej strony? Jakim słowem określić to, że zasady tego kredytu wymyślił na poziomie zarządu ktoś, kto ukończył ekonomię i bankowość na Harvardzie? Co zrobić z tym interesującym faktem, że kampanię reklamową nazywającą taki kredyt „bezpiecznym” zatwierdził wybitny absolwent SGH w randze wiceprezesa? Lekkomyślnością tego nie nazwiemy. Naiwnością – też nie. Więc jak?
Dla wykształconych finansistów to nie była wiedza tajemna. Wiedzieli. Problemy z kredytami walutowymi pojawiały się w latach 70. i 80. w Wielkiej Brytanii czy Australii. W latach 90. kłopot miała Austria, gdzie takich kredytów w końcu zakazano. W szkołach ekonomicznych omawia się historyczne przykłady. Wciąż słyszymy argument, że zwykli ludzie mogli być bardziej rozważni. Tak, mogli. Odpowiedzialność spada jednak na finansistów kierujących polskimi bankami. To oni na uniwersytetach uczyli się zasad, które następnie wiele razy złamali.
***
Bohaterem powieści Stiega Larssona „Millennium” jest Mikael Blomkvist, znakomity dziennikarz ekonomiczny, który nie znosi dziennikarzy ekonomicznych. Oskarża ich o brak krytycyzmu, o to, że stali się chłopcami na posyłki. „Mikael uważał, że w pracy dziennikarza ekonomicznego chodzi głównie o kontrolowanie przedsiębiorców w ten sam niemiłosierny sposób, w jaki obserwuje się każdy fałszywy krok członków rządu i parlamentu. Reporter polityczny nigdy by nie wpadł na pomysł, żeby nadać przywódcy politycznemu status ikony”.
Ten opis dość dobrze pasuje również do polskiej rzeczywistości. O ile dziennikarze polityczni ścigają drobiazgowo każdą gafę polityka, prześwietlają kilometrówki, tropią wakacje, zegarki i nieścisłości w poglądach, o tyle prezesi banków i najbogatsi Polacy są u nas traktowani jak gwiazdy rocka. Ich poglądy – najczęściej sprowadzające się do tego, że podatki są u nas za wysokie, a biznes uciemiężony – traktowane są bez należytego krytycyzmu. Kiedy jeden z najbogatszych Polaków opowiada bajki, że musiał zarejestrować firmę na Cyprze, bo tu by zbankrutował – kiwamy ze zrozumieniem głowami. Kiedy były pracownik banku mocno umoczonego w kredyty frankowe występuje w telewizji jako niezależny ekspert – łykamy jego opinie bez sprawdzania.
Gdyby dziennikarze ekonomiczni byli bardziej krytyczni wobec korporacji, banków i dyżurnych komentatorów podsyłanych nam przez rynki, polska demokracja bardzo by zyskała, a cały ten pasztet, który musimy teraz jeść, byłby mniejszy.
***
Kiedy wiadomo już było, że walutowe eldorado nie może trwać, kiedy znana już była skala beztroski zarządzających, gdy na jaw wyszły kruczki w umowach, rozdęte spready i spekulacje – mogliśmy wyciągnąć konsekwencje. Mogliśmy sprawdzić, kto oferował większe kredyty we frankach niż w złotych, kto płacił pośrednikom wysokie prowizje za takie „produkty” i kto je reklamował jako bezpieczne. Kto był wtedy prezesem, wiceprezesem, kto zasiadał w radzie nadzorczej, kto zachęcał, kto podnosił rękę za takimi praktykami. I mogliśmy domagać się od środowiska finansowego, aby z tych ludzi się oczyściło i odsunęło ich od wysokich stanowisk w instytucjach zaufania publicznego. A takimi instytucjami są banki. Nic takiego nie nastąpiło. Szybko się okazało, że ma to konsekwencje.
***
Na kolejne eldorado nie trzeba było długo czekać. Kiedy KNF przykręciła bankom kredyty walutowe, branża wymyśliła polisolokaty. Produkt skonstruowano genialnie: z jednej strony odwoływał się do tradycyjnej niechęci Polaków do państwa i podatków (miał omijać podatek Belki), z drugiej – pozwalał finansistom na krociowy zysk przy zerowym ryzyku. Te nowe śmieci natychmiast objęto priorytetem sprzedaży, pośrednicy znów dostawali bajeczne prowizje. Kiedy interes zaczął się kręcić, jeszcze dosypano do pieca – wszystko, co ustrzelony jeleń wpłacił w pierwszym roku na polisolokatę, stawało się prowizją pośrednika.
Czytelnik: – Jeśli pośrednik wciśnie ci tę „solidną inwestycję na niepewne czasy” i namówi do wpłacenia 10 tys., to właściwie całą sumę może zatrzymać. Bank zaczyna zarabiać dopiero od drugiego roku wpłat, więc umowy tak konstruowano, żebyś nie mógł się wycofać. Jeśli się wycofujesz w ciągu pierwszych dwóch lat, tracisz 100 proc. wkładu.
Dla szybkich zysków naganiacze szacownych instytucji finansowych obdzwaniali naszych dziadków i babcie, namawiając 80-letnich ludzi do kupowania produktów o 20-letnim horyzoncie inwestycyjnym. Często zatajali, że kolejne raty trzeba płacić co rok. – Moja babcia wpłaciła pieniądze na polisolokatę. Gdy zdecydowała się ją zlikwidować, okazało się, że dostanie grosze zamiast 20 tys. A jeśli ją pozostawi, to co roku będzie musiała wpłacać kolejną olbrzymią składkę. I tak przez 10 lat. Tak się przejęła, że trafiła do szpitala – opowiada Iwona Nowaczyk dziennikarce Onet.pl.
Przyzwyczailiśmy się już, że do drzwi polskich emerytów pukają ludzie oferujący cudowne garnki, ozdrowieńcze filtry wodne, wyszczuplającą bieliznę, antywłamaniowe drzwi z tektury, tańszy abonament telefoniczny(jeśli dzwoni się o trzeciej w nocy) oraz tańszy prąd (jeśli przestanie się używać czajnika, pralki oraz lodówki). To jest ten cały kapitalistyczny folklor. Niestety, w Polsce folklor przeniknął do głównego nurtu, a myśmy na to pozwolili. Poważne instytucje finansowe w pogoni za zyskiem zaczęły się zachowywać gorzej niż sprzedawcy garnków – wciskały starym ludziom oszukańcze polisolokaty przez telefon. W ten sposób wyhodowały w Polsce kolejną zdesperowaną grupę obywateli ograbionych z oszczędności.
Z ustaleń UOKiK wynika, że firmy finansowe „nie informowały o ryzyku związanym z oferowanym produktem, a także o wysokich kosztach rezygnacji z umowy, przedstawiali ją jako standardową lokatę lub jako produkt oszczędnościowy”. Na kilka firm nałożono kary – w sumie 50 mln zł. Z uśmiechem zapłacą.
Jaka jest różnica między Marcinem P. obiecującym w ramach Amber Gold sztabki złota a prezesem znanej firmy ubezpieczeniowej, który bierze premię za wciskanie nam polisolokat? Żadna. Chociaż nie, różnica jednak jest. Marcina P. nie zapraszamy do programów telewizyjnych w roli eksperta, nie zasiada w jury szanowanych konkursów biznesowych, nie widziałem go również na balu dziennikarzy.
***
Dlaczego państwo nie działa? Dlaczego, choć mamy UOKiK, KNF i inne cudowności, Maria Nowaczyk prawdopodobnie nigdy nie odzyska swoich 20 tys.?
Państwo polskie – jak słusznie zauważył Bartłomiej Sienkiewicz na kelnerskich nagraniach – nie działa spójnie, tylko „różnymi swoimi fragmentami”. Sekwencja zdarzeń jest zawsze podobna. Kiedy pojawiają się grupy zdesperowanych ludzi, najpierw reagują „Polityka”, „Gazeta Wyborcza” i „Newsweek” (ostatnie redakcje, które stać na utrzymywanie reporterów) i publikują teksty interwencyjne. Potem dołącza program „Uwaga!”, a na końcu – jeśli oszustwo jest wystarczająco malownicze – opisują je tabloidy. Wtedy leniwie zaczynają reagować instytucje państwa wywołane do tablicy. Następnie włącza się KNF, która „szacuje ryzyka”. Liczy, liczy, liczy. Wreszcie na portalu TVN Biznes i Świat (albo jakimkolwiek innym) możemy przeczytać komunikat: „Na ubezpieczycieli padł blady strach. Komisja Nadzoru Finansowego szacuje, że uregulowanie problemu polisolokat może ich kosztować nawet 4 mld zł, a kilka towarzystw znajdzie się w poważnych tarapatach finansowych. KNF apeluje więc o umiar w legislacji, aby nowe zapisy nie doprowadziły do destabilizacji całego rynku finansowego”.
Innymi słowy – blady strach może i padł, ale tylko na chwilę. Prezesi firm, które oszukały swoich klientów, mogą spać spokojnie, skoro nadzorująca ich KNF z troską ogłasza, że niewiele da się zrobić, bo jeśli upadną, to dopiero będzie klops. UOKiK ustalił, że polisolokaty to było oszustwo (komunikat w tej sprawie jest wyjątkowo ostry), a KNF ogłosiła, że nic się nie da zrobić. Trudno o lepszą ilustrację myśli Sienkiewicza.
W efekcie nastraszony przez branże finansową rząd wprowadza bardzo rozwodnione regulacje – oszukani mają trochę większe szanse, ale i tak muszą iść do sądów, żeby cokolwiek wyrwać. Z tego, co wyrwą, 40 proc. oddadzą prawnikom. Nie zaszkodzić firmom – tak można streścić sens tych zmian.
***
Co teraz? Czy jeśli frank jeszcze podskoczy, mamy się przyglądać, jak 2 miliony Polaków dostają nauczkę?
Kompleks finansowy spycha dyskusję w wygodnym dla siebie kierunku. Od ekspertów słyszymy, że „państwo nie może spłacać kredytów”. Przedstawiciele banków mówią nagle o sprawiedliwości społecznej. „Ingerencja ze strony państwa byłaby niesprawiedliwa wobec tych, którzy wzięli kredyt złotówkowy. Dlaczego jednym mamy pomóc, a innym nie?” – mówi ekonomista, dawny pracownik dwóch banków, które wobec frankowiczów stosowały naganne praktyki. Argument stał się modny, powtarzają go dziennikarze, zrobił też karierę w internecie. Standardowy wpis spod tekstu o kursie franka brzmi mniej więcej tak: „Nie zgadzam się, żeby z moich podatków spłacać kredyty idiotom, którzy na własną odpowiedzialność zadłużyli się we frankach”. Po raz kolejny dyskusja społeczna sprowadza się do szczucia jednej grupy obywateli na drugą. Dzięki temu nie zajmujemy się bankami.
Nie powinniśmy dokładać do tego interesu z budżetu? Zgoda. Ale to nie oznacza, że państwo ma nic nie robić. Za porządki powinny zapłacić banki – nie wszystkie, ale te, które lekceważyły procedury, spekulowały, naciągały klientów i podsuwały niekorzystne umowy. Da się ustalić, które to, i oddzielić jedne od drugich. Państwa potrzebujemy do tego, aby zamiast „działać osobno różnymi swoimi fragmentami”, potrafiło wymusić na bankach odpowiedzialność. Wymusić mądrze, ale bardzo stanowczo. Nie tak, żeby kilka upadło – to byłaby za słaba kara – ale tak, żeby mocno zabolało. Żeby musiały ulżyć swoim klientom, wziąć na siebie część skoku kursu, zapłacić za nadużycia i – to bardzo ważne – pozbyć się zarządzających, którzy wpuścili własne firmy w maliny. Banki nie zrobią tego dobrowolnie bez spójnej akcji instytucji państwa, być może łącznie z prokuraturą. To leży nie tyle w interesie frankowiczów, ile w naszym wspólnym interesie. Inaczej za chwilę ci sami ludzie wymyślą nowe polisolokaty lub inny pasztet.
Odpowiedzialność i solidność to podstawowe cnoty liberalnego kapitalizmu. Jeśli pozwolimy je bezkarnie łamać bankom, ten system nie przetrwa.
Za: psychotronicznyswiat.blogspot.se/ Ps. Jest taka jedna prosta zasada w tym całym biznesie… Jak ktoś NIE CHCE to mu nikt na siłę kredytu nie wepcha… Ludzie sami sobie zgotowali ten los, a teraz mogą już tylko popić wodą i łykać swoją pazerność i głupotę aż spłacą dług który pomogli wykreować z powietrza. Ci „biedni ludzie” sami się obrabowali (na dodatek swoją pazernością przyczynili się do wzrostu cen mieszkań i utraty wartości pieniądza). Złym pomysłem jest przyzwyczajanie ludzi do zbytku na kredyt bez rzeczywistego przełożenia kapitału na pracę i własność prywatną (ale nie w wykonaniu karteli, monopoli, oligopoli, trustów i całej tej szarańczy która przekupuje władze i sama ją stanowi – 1% ludzi globu). Wszak wszystko co jeszcze nie zostało spłacone jest dziś własnością banków a tylko ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, ale dowiedzą się o tym natychmiast kiedy system bankowy zacznie z powodu kłopotów finansowych egzekwować swoje prawo do „własności na kredyt”.
****
Zabierzmy nasze oszczędności z banków! Wraz z bankami, które nie udzielały toksycznych kredytów denominowanych, czy indeksowanych do franka, rozpoczynamy akcję przenoszenia naszych kont i oszczędności do innych, polskich banków.
Mamy gwarancję lepszej oferty od średniej krajowej w bezpiecznym, polskim banku. Jako pierwszy wstępne zainteresowanie wyraziła kasa SKOK Stefczyka. Czekamy na odpowiedź innych banków.
Warunek, jaki nasze Stowarzyszenie stawia dla takiego banku: nie udzielał on kredytów denominowanych we frankach i przedstawi ofertę co najmniej porównywalną z ofertą rynkową, z jakimś ciekawym bonusem początkowym na zachętę. Nad warunkami oferty dla frankowiczów czuwać będzie zespół prawny Stowarzyszenia na Rzecz Obrony Praw Konsumenta i Obywatela „Pro Futuris” (strona www.profuturis.eu).
Parę lat temu w USA gdy banki podwyższyły opłaty za konta i bankomaty, rozpoczęła się spontaniczna MASOWA akcja likwidacji kont w bankach i przenoszenia depozytów do unii kredytowych (tamtejszych Skok-ów). Te z definicji są podległe klientom a nie udziałowcom. Ów spontaniczny exodus zainicjowała niepozorna dziewczyna, prowadząca kawiarenkę internetową w Los Angeles – Kristen Christian.
Zaczęło się niewinnie. Kristen wkurzona na banki namówiła do przeprowadzki swoich znajomych. Działała w pojedynkę, posługując się jedynie facebookiem i skype. Wieść się rozniosła, znajomi puścili cynk swoim znajomym i ruszyła lawina. W krótkim czasie konta zlikwidowało tysiące zwykłych Amerykanów, o bojkocie zaczęło być głośno w mediach. Efekt? Banki szybko jednomyślnie wycofały się z podwyżek i wspólnie wykupiły ogłoszenia z przeprosinami w stacjach telewizyjnych. Pomysł z masowego wycofywania z banków depozytów był strzałem w dziesiątkę! Proponuję zrobić podobnie, bo w warunkach polskich to również zadziała. Tzn. masowo zlikwidujmy konta i wszystkie oszczędności w bankach, które nie zgadzają się na przewalutowanie naszych kredytów w CHF po kursie z dnia podpisania umowy. W krótkim czasie doprowadzi to do potężnych strat. Wyobraźcie sobie nagłą utratę 600 tysięcy kont, oszczędności i inwestycji! A gdy do „frankowców” dołączą ich rodziny to jeszcze lepiej! Przenieśmy nasze oszczędności do banków, które w przeszłości nie udzielały toksycznych frankowych kredytów (o ile takie istnieją) lub do skoków.
Pomimo, że polskie skoki (spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe) nie są idealne wizerunkowo, to jednak z naszego punktu widzenia – frankowców – są stuprocentowo bezpieczną alternatywą w czasie bojkotu aroganckich pazernych banków. Oferują wszystkie bankowe usługi, bankomaty, karty kredytowe, lokaty, itd…, i (co najważniejsze!) są ubezpieczone przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Pomysł ma sens. Straty banków z utraty depozytów i lokat poszłyby w miliony jeśli nie miliardy. Spadek zysków to jedyne na co zareaguje każdy bank. Obecne niezadowolenie nas klientów i medialny szum są dla banków bezbolesne. Zainteresowanie mediów nie będzie wiecznie. Niezadowolenie i krytykę banki zamierzają przeczekać jak brzęczenie muchy. Mają bat w ręku, bankowy tytuł egzekucyjny. W tym kraju banki bogacą się nawet gdy się je publicznie krytykuje. Klientom pozornie się wydaje, że nie ma alternatywy.
Banki mają w rządzie potężne lobby które pilnuje frankowego status quo. Nie jesteśmy jednak bezbronni nie jesteśmy skazani we wszystkim na banki, ani „betonowy” KNF – obrzydliwie jednostronny, jawnie ochraniający bankowe kartele. Jeśli chcemy wygrać to jednak można, wspólnie działając. Przenieśmy nasze oszczędności i inwestycje gdziekolwiek. Nie trzymajmy ich dłużej w toksycznych „frankowych” bankach (dodatkowo je wzmacniając i bogacąc). Obecnie wykańczają nas naszymi własnymi pieniędzmi. Gdy je wspólnie przeniesiemy gdzie indziej straty banków pójdą w setki milionów. I wtedy zaczną nas traktować poważnie, odpuszczą z frankami bez negocjacji.
Oprócz potężnego uderzenia banków po kieszeni, przyłączenie do bojkotu jest warte samo w sobie, ma WARTOŚĆ MORALNĄ. Odcinając ich od naszych oszczędności damy obywatelski sygnał, że czasy banksterki w Polsce skończone, że nie ma dłużej społecznego przyzwolenia na wykorzystywanie. Owszem, dalej grzecznie spłacajmy nasze kredyty na ich oszukańczych warunkach, ale jednocześnie pozbawmy ich wszystkich(!) naszych oszczędności. Wydzielajmy im tylko nasze franki. To duuużo więcej niż tylko oburzenie w Internecie czy wiece gdy frank szybuje wysoko. Żaden bank nie utrzyma się tylko z kredytów. Taki masowy bojkot będzie skuteczny. Zabierzmy im nasze oszczędności, bo raz, że na tym nic nie tracimy, a dwa, że możemy wszystko zyskać. A trzy to sprawa honoru. Inaczej bankierzy chronieni przez polityków i urzędy nigdy nam nie ustąpią.
Tomasz Sadlik
Prezes Stowarzyszenia „Pro Futuris”
*****
Dawanie kredytu we “frankach” było bezprawiem!!! Kto pozwolił na te złodziejstwo mimo wyroku polskiego sądu. To on powinien zasiedlić celę a banki te znacjonalizowane albo won bez pieniędzy!!! – NIE MA kredytów we frankach. To kredyty w złotych z klauzulą indeksacyjną prawomocnie zakazaną przez polski sąd!!!!!! . Bankowi lobbyści dwoją się i troją, by utrzymać izolację opinii publicznej od bankowego procederu rabunkowego. W mediach wciąż powtarzana jest teza jakoby frankowi kredytobiorcy domagali się budżetowej pomocy od innych podatników. To brednia uparcie podsuwana właśnie przez nich, bankowych lobbystów. Uparcie i wciąż skutecznie, bo już obowiązująca do niedawna opowiastka o „stratach” banków ma mniejsze branie, media zaczęły wyczuwać, że dalszy, tak bezczelny rabunek trudno będzie obronić. Protest rabowanych narasta, władza zaczyna drapać się po głowie. Dwa dni temu wreszcie ludzkim głosem przemówił szef Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak składając rozsądną propozycję, a teraz dotychczasowy twardy protektor banków, minister finansów Mateusz Szczurek właśnie przyznał, że jednak banki muszą trochę ustąpić… Więc jeszcze raz: frankowi kredytybiorcy nie chcą żadnej pomocy finansowej od państwa. Nie chcą żadnego „ratowania”. Odwrotnie: to oni chcą ratować polskie państwo. Pomóc mu, żeby nie było „kamieni kupą”, ale istniało, tzn. żeby było w nim przestrzegane prawo. Także przez wielkie, międzynarodowe korporacje, także przez zagraniczne banki. Oczywiście zasadnicze zmiany (proponowane przez prof. Modzelwskiego, sen. Biereckiego czy posła Jasińskiego) w polskim prawie skandalicznie faworyzującym banki wobec klientów – są konieczne. Ale to kolejny krok. I nic on nie da, jeśli także to nowe prawo będzie przez banki tak samo ignorowane. Na razie więc – wyegzekwujmy prawo istniejące. Czy polscy dziennikarze i ci wciąż niedoinformowani politycy są w stanie zrozumieć ten prosty fakt, że od kilku lat banki w biały dzień okradają kilka milionów Polaków stosując w 700.000 umów złodziejską klauzulę prawomocnie zakazaną przez polski Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów? Jest to klauzula indeksacyjna dająca bankowi nieograniczone możliwości naliczania kursu kompletnie wedle własnego widzimisię, bez obiektywnych kryteriów. Kredyty te nie są wcale kredytami frankowymi, ale kredytami w złotych, które cwanie próbowano zamienić w instrument spekulacyjny indeksując do kursu franka. Ale takie indeksowanie jest nielegalne. Klauzuli tej NIE WOLNO w Polsce stosować. Kto ją nadal stosuje wiedząc o wyroku sądu i nakazie wykreślenia jej z umów – ostentacyjnie łamie polskie prawo. Kto mataczy na rzecz przestępcy – uczestniczy w jego przestępstwie. autor: Maciej Pawlicki
*****
Prawda o kredytach indeksowanych we franku szwajcarskim. PRAWDY I MITY NA TEMAT TZW. KREDYTÓW FRANKOWYCH 1. KREDYTY W ZŁOTÓWKACH A NIE WE FRANKACH
Duża część tzw. kredytów frankowych to kredyty indeksowane do franka szwajcarskiego, a to oznacza, że kredytobiorcy nigdy nie dostali kredytu we frankach szwajcarskich. Kredyt był udzielony w złotówkach, który poprzez nielegalne klauzule indeksacyjne odnosił wartość wyrażoną w złotówkach do kursu franka szwajcarskiego. Potwierdził to także Sąd Okręgowy w Szczecinie blokując w grudniu 2014 r. Bankowy Tytuł Egzekucyjny mBanku, uzasadniając w wyroku, że kredyt we frankach jest wart tyle, ile klient dostał w złotych.
http://serwisy.gazetaprawna.pl/finanse-osobiste/artykuly/840187,wyrok-sadu-kredyt-we-frankach-wart-tyle-ile-klient-dostal-w-zlotych.html 2. NIELEGALNE KLAUZULE INDEKSACYJNE
Już w 2010 r. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumenta wydał prawomocny wyrok, który stwierdził, że tzw. klauzule indeksacyjne przeliczające kredyt udzielony w złotówkach do kursu franka szwajcarskiego są nielegalne. Sąd Apelacyjny potwierdził, że klauzule abuzywne są bezskuteczne ex ante i ex lege, co znaczy, że nie wiążą konsumenta z mocy samego prawa już od chwili zawarcia umowy, w której znajduje się niedozwolone postanowienie, nie zaś dopiero od chwili wpisu klauzuli do rejestru klauzul niedozwolonych. Zatem wszystkie umowy kredytowe, nawet te zawiązane przed 2010 r., które zawierają te klauzule indeksacyjne są nieważne. Od kilku lat kredytobiorcy spłacają kredyty wg nieważnych umów. Pełna treść wyroku do ściągnięcia: wyrok ws Millennium.
3. KREDYTY FRANKOWE JAKO INSTRUMENTY POCHODNE
Klauzule indeksacyjne w umowach kredytowych, przewidujące indeksację kwoty głównej kredytu oraz spłacanych rat do waluty obcej, to zgodnie z prawem polskim wbudowany instrument pochodny, będący jednocześnie jednym z rodzajów instrumentów finansowych, przy sprzedaży którego banki powinny stosować obowiązki informacyjne wobec kredytobiorców nałożone na nich przez dyrektywy MiFID, m.in. szeroką informację o ryzyku związanym z tego typu kredytami. Jeśli tego nie robiły, to Kowalskiemu przysługiwać może roszczenie wobec banku. http://serwisy.gazetaprawna.pl/finanse-osobiste/artykuly/820607,wbudowani-w-kredyty-frankowe.html
Sądy w Hiszpanii już kilka lat temu uznały kredyty frankowe za „instrument o charakterze spekulacyjnym”, i nakazały rozwiązać takie umowy kredytowe. W konsekwencji klienci mieli oddać bankowi jedynie pierwotną kwotę kredytu.
4. BANKI NIE MIAŁY POKRYCIA WE FRANKACH NA UDZIELANE KREDYTY
Banki udzielając kredytów indeksowanych CHF nie miały pokrycia we frankach na udzielane kredyty, tworzyły wyłącznie wirtualne zapisy księgowe w obcej walucie i przeliczały kredytobiorcom na złotówki po kursie arbitralnie ustalonym. W 2014 r. ujawnił te nadużycia Jan Krzysztof Bielecki, który przez wiele lat sprawował funkcje prezesa Banku PeKaO S.A. „Kredyt udzielony na 30 lat jest zabezpieczony jednodniowym zabiegiem, w gruncie rzeczy trikiem.”
http://wyborcza.pl/magazyn/1,137946,15976928,Jak_kusi_kasa__Spowiedz_liberala.html
5. KARTELE BANKOWE MANIPULUJĄ KURSEM CHF
Horrendalnie wysoki kurs franka szwajcarskiego nie jest wynikiem zwykłych fluktuacji na rynkach finansowych, a efektem spekulacji karteli bankowych, które manipulowały kursem tej waluty. Jak poinformował komisarz UE ds. konkurencji Joaquin Almunia, Komisja wykryła dwa kartele tworzone przez banki. Pierwszy kartel tworzyły między marcem 2008 r. a lipcem 2009 r. RBS i JP Morgan, a ich celem było wywieranie wpływu na wskaźnik LIBOR dla franka szwajcarskiego. Drugą zmowę kartelową zawarły RBS, JP Morgan, UBS i Credit Suisse pomiędzy majem a wrześniem 2007 r., aby wpływać na cenę instrumentów pochodnych, denominowanych we frankach szwajcarskich. Można stwierdzić, że tzw kredyty frankowe zostały podłączone do wielkiego kasyna.
6. BŁĘDY BANKÓW i KNF
Już w 2006 Komisja Nadzoru Bankowego (potem przekształcona w Komisję Nadzoru Finansowego) w swoich raportach publikowała ryzyka i zagrożenia związane z tzw. kredytami frankowymi. W Rekomendacji S postulowała ograniczenie takich kredytów, jednak nigdy jej postulaty nie weszły w życie. Ponadto zdaniem Jana Krzysztofa Bieleckiego banki popełniły ogromny błąd różnicując warunki przyznawania kredytów złotówkowych i frankowych, celowo podwyższając zdolności kredytowe dla kredytów frankowych i zniechęcając do kredytów złotówkowych.
7. AGRESYWNA SPRZEDAŻ KREDYTÓW FRANKOWYCH W LATACH 2006-2008
W latach 2006-2008 sektor finansowy i liczne środowiska opiniotwórcze namawiały Polaków na branie kredytów indeksowanych do CHF. Czołowe polskie think tanki, wspierane przez polityków, niektóre media oraz ekspertów przekonywali, że frank szwajcarski to najbardziej stabilna waluta świata, a różnice kursowe mogą wynosić max +-15%, w ten sposób utwierdzali mniej świadomych konsumentów, że frank szwajcarski to „Wolność dla marzeń, wolność dla kredytów” http://wiadomosci.onet.pl/frank-szwajcarski-20-razy-tak/z1psm
8. ZAWYŻANE SPREADY
Banki od początku złapania konsumentów w pułapkę kredytów frankowych, konsekwentnie zawyżają spready. Mimo prawomocnych wyroków sądowych banki nadal stosują arbitralna politykę ustalania wysokości spreadów. W 2014 r. zapadł prawomocny wyrok w procesie „nabitych w mBank” który potwierdził te nadużycia. W kolejce są inne banki i inne procesy zbiorowe.
9. STRATY KONSUMENTÓW, ZYSKI BANKÓW
Umowy kredytowe zostały tak skonstruowane, aby całe ryzyko przenieść na konsumenta, mimo, że bank jako profesjonalista dysponuje narzędziami umożliwiającymi ubezpieczenie się od ryzyka kursowego. Po wybuchu kryzysu finansowego kredytobiorcy frankowi konsekwentnie płacą coraz więcej, a wartość ich kredytów zamiast maleć, również rośnie. Nierzadko wartość kredytu ponad dwukrotnie przewyższa wartość nieruchomości i wartość kredytu, jaki otrzymali w złotówkach na sfinansowanie tej nieruchomości. W tym samym czasie banki odnotowują zyski liczone w setkach milionów złotych, które w dużej mierze są transferowane za granice. Frankowicze, którzy sfinansowali boom w latach 2006-2008, są w tej chwili „dorzynani” przez banki. Politycy i eksperci, którzy tak lobbują na rzecz sektora bankowego (np. Szejnfeld z PO, Petru, prof. Orłowski) powinni się zastanowić (nawet w swoim interesie), czy lepiej, aby miliardy zysków bankowych zostały wysłane za granicę, czy, aby część z nich (ta ukradziona z tytułu nielegalnych klauzul) została w kieszeniach Polaków i zasilała wewnętrzną konsumpcję i wzrost krajowego PKB.
10. SZCZUCIE ZŁOTÓWKOWICZÓW NA FRANKOWICZÓW
Banki od wielu lat prowadzą czarny PR frankowiczów, który polega na inspirowaniu do szczucia złotówkowiczów na frankowiczów oraz wrogiego nastawiania reszty społeczeństwa do problemu frankowego. Działania te przejawiają się w rozprowadzaniu fałszywych informacji, jakoby frankowicze domagali się finansowej pomocy Państwa, na którą złożą się wszyscy podatnicy, a która spowoduje swoisty armagedon w sektorze finansowym. Jednocześnie złotówkowicze zapominają, że Państwo wspierało ich i wspiera takimi programami jak Rodzina na Swoim, Mieszkanie dla Młodych, czy ulgi podatkowe.
11. POMOC PAŃSTWA
Pomoc Państwa powinna ograniczyć się do zmuszenia banków do respektowania polskiego prawa oraz naprawienia szkód wyrządzonych przez nielegalne zapisy w umowach, które zostały potwierdzone prawomocnymi wyrokami sądowymi. Nieudolność Państwa polega na przymykaniu oka na liczne nadużycia banków oraz działania banków ponad prawem.
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/finanse/bank-nie-moze-byc-nietykalny/fw7rf
12. ROK 2015 TO CZAS ODZYSKIWANIA OD BANKÓW ZAWYŻONYCH RAT W CHF
W 2014 r. „nabici w mBank” wygrali we wszystkich instancjach, pod koniec roku Sąd w Szczecinie nie pozwolił na egzekucje wg wyliczeń banku uwzględniających indeksacje kredytu złotówkowego do CHF. To dobre prognostyki dla wszystkich kredytobiorców zmęczonych bezprawiem banków. Frankowicze czas wziąć sprawy we własne ręce!
Zapraszamy na profil na Facebooku Prawda o kredytach CHF, gdzie zamieszczamy najnowsze informacje i komentarze w sprawie frankowej.
****
Europejski Trybunał Sprawiedliwości przyznał rację „frankowiczom”: „Można uchylić zapis umowy kredytowej”. Europejski Trybunał Sprawiedliwości wydał ostatnio bardzo korzystny wyrok dla zadłużonych we frankach szwajcarskich (sygnatura C 26/19) – podaje portal bank.platformaprawa.pl. Mowa jest o sprawie, która trafiła na wokandę w Luksemburgu z powodu skargi węgierskiego małżeństwa. Wzięli oni kredyt hipoteczny w węgierskich forintach denominowany we franku szwajcarskim.
Węgierskie małżeństwo podpisało w jednym z lokalnych banków umowę w 2008 roku i mieli go spłacać przez 25 lat.
Jednym z postanowień zawartej umowy był zapis o tym, że wymagalna wysokość raty ustalana w węgierskich forintach miała opierać się na kursie sprzedaży franka szwajcarskiego stosowanego przez bank w dniu poprzedzającym dzień wymagalności
— czytamy w portalu.
Ten zapis został przez węgierskie małżeństwo zaskarżony, sprawa po przetoczeniu się przez węgierskie sądy trafiła ostatecznie przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości, który uznał, że przepisy prawa europejskiego dają możliwość podważenia zapisu. Trybunał uznał także, że sposób i zasady ustalania wysokości spłaty kredytu w walucie powinny być określone w sposób jasny i zrozumiały, tak by konsument był w stanie oszacować, w oparciu o jednoznaczne i zrozumiałe kryteria, wypływające dla niego z tej umowy konsekwencje ekonomiczne.
źródło: bank.platformaprawa.pl/WUj
****
Banki rządzą półkolonią nad Wisłą. Według art. 4 polskiej Konstytucji władza zwierzchnia w RP należy do narodu, a nie do bankowych pacynek, które tylko udają, że rządzą w interesie Polaków.
Rzecznik rządu PO-PSL M. Kidawa-Błońska uważa, że rosnąca fala protestów wynika z tego, że „kryzys się kończy, a ludzie poczuli się lepiej” czyli można by sądzić, że Polacy coraz gwałtowniej protestują i strajkują z nadmiaru dobrobytu i z powodu pełnych portfeli.
Dziś Polska ze swym półkolonialnym systemem gospodarczym i wielkimi długami w połowie będących w rękach zagranicznych podmiotów i banków, mając blisko 1 bln zł długu publicznego, 1,1 bln zł długu zagranicznego oraz ok. 0,9 bln zł długu prywatnego z praktycznie wyprzedanym majątkiem narodowym jest tak naprawdę dziś własnością zagranicznych banków i międzynarodowych instytucji finansowych.
To już nie kondominium nawet to klasyczna formuła półkolonii gospodarczej. Długi w bankach, w tym również w zagranicznych mają kopalnie i górnicy, polscy rolnicy, a nawet same banki za granicą na blisko 200 mld zł. Prawdziwie zaś skuteczną władzę w kraju nad Wisłą sprawuje dziś lobby bankowe poprzez swe polityczne i urzędnicze marionetki. Od 2006 r. Do 2014 r. działające w Polsce banki, w tym w ok. 70 proc. banki zagraniczne osiągnęły ponad 100 mld zł czystego zysku.
Wyjątkowo „tłusty” okazał się rok 2014, kiedy to banki działające w Polsce osiągnęły wręcz historyczny rekord zysku netto w wysokości 16,2 mld zł, mając niespotykaną w Europie, blisko 30 proc. rentowność. Polska okazała się być i nadal jest prawdziwym Eldorado, gdy idzie o osiągane zyski, rentowność i łagodne opodatkowanie. Te fantastycznie zarabiające w Polsce banki, nie tylko na kredytach frankowych, gdzie szacowane zyski, niektórzy określają nawet na poziomie 40-50 mld zł, równie dobrze banki zarabiają a kredytach konsumpcyjnych, co do których również padł historyczny rekord w 2014 r.
Wielkość udzielonych kredytów konsumpcyjnych wyniosła w minionym roku ok. 78 mld zł. Mimo tego, a może właśnie dlatego, banki w ostatnim roku podniosły ceny prawie wszystkich swoich usług i produktów i dalej doskonalone są najprzeróżniejsze formy bankowego łupiestwa, jak i zniewolenia finansowego.
Właśnie banki całkiem na serio rozważają kolejne podwyżki cen swych usług i produktów, ale również wprowadzenie opłat za wyjmowanie pieniędzy z bankomatów tzw. nowej opłaty – surchange. Co roku z Polski bezpowrotnie odpływa za granicę ok. 70 mld zł zysków zagranicznych firm i banków, szacuje się. że od 2004 r. do 2014 r. z Polski bezpowrotnie wypłynęło za granicę ok. 500 mld zł, to znacznie więcej niż wszystkie środki pozyskiwane z Unii Europejskiej.
Tych wielce intratnych interesów bardzo skutecznie pilnuje rządzący w Polsce układ i lobby bankowe, a nadzór finansowy – KNF – może jedynie prosić i namawiać banki, by przestrzegały obowiązującego prawa. Dwukrotna już propozycja KNF-u skierowana do banków, by łaskawie wyraziły zgodę na częściowe choćby przewalutowanie kredytów frankowych została przez banki na razie odrzucona.
Te tak bardzo wychwalane w mediach banki, zarówno przez KNF, NBP jak i przez byłego eksbankiera, a obecnie MF M. Szczurka, mimo gigantycznych zysków i wielkiej rentowności płacą w sumie mniej podatków do budżetu państwa, budżetów samorządowych, różnego rodzaju opłat i obciążeń fiskalnych niż rzekomo nierentowne kopalnie węgla.
Prezes ZBP K. Pietraszkiewicz kilkanaście dni temu w Sejmie stwierdził, że banki płacą od 2 do 4 mld zł podatków, gdy kopalnie w 2013 r. zapłaciły ok. 7 mld zł.
Wirtualna Polska powołując się na Gazetę Wyborczą ubolewa, że „banki najlepsze mają już za sobą, a bieżący rok zapowiada się wręcz jako tor przeszkód”. W kontekście rekordowych zysków banków w ostatnim dziesięcioleciu, ponad 100 mld zł, jak i w 2014 r. 16,2 mld zł krokodyle łzy wylewane nad ciężką dolą banków w Polsce wyglądają raczej na tworzenie medialnego alibi w związku z coraz poważniejszymi, ale i całkowicie uzasadnionymi oskarżeniami pod adresem sektora bankowego w Polsce, jak i nadzorującej go KNF i to nie tylko z powodu zataczającej coraz większe kręgi „afery frankowej”. Świadczy o tym choćby zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, wyłudzenia przez banki ok. 50 mld zł z tytułu tzw. „kredytów frankowych”, złożone przez posła T. Kaczmarka do Prokuratora Generalnego, jak i zawiadomienia do prokuratur dotyczące KNF ze strony stowarzyszeń frankowiczów.
Banki mają przed sobą podobno trudny rok, jak twierdzą niektórzy doradcy inwestycyjni z powodu niskich stóp procentowych, słabego popytu na kredyty mieszkaniowe i wzrost składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny oraz niższą opłatę interchange. Wszystko to przysłowiowe bajki z mchu i paproci i tzw. wirtualna prawda w Wirtualnej Polsce. Mimo, że kredyty konsumpcyjne w Polsce to łącznie już 131 mld zł, to w 2014 r. pobito kolejny, historyczny rekord, który wyniósł 78 mld zł, a więc pożyczono o 11 proc. więcej niż w 2013 r.
Polacy nie pożyczali więcej dlatego, że mieli więcej pieniędzy w portfelu, ale właśnie dlatego, że ze swych dochodów nie byli w stanie zabezpieczyć finansowo podstawowych wręcz potrzeb i wydatków swych gospodarstw domowych i rodzin. Jak trafnie to ujęła K. Grzybowska w portalu wPolityce Polakom coraz bardziej pisany jest żebraczy los i potrzeba zapożyczania się za wszelką cenę i prawie na wszystko.
Inny znany bloger z Salonu 24 Trust and Control pisze, że „III RP coraz bardziej przypomina organizację mafijną, skala propagandy i zakłamania mediów obecnie osiąga standardy rosyjskie, dziennikarze de facto funkcjonariusze dziennikarscy decydują o wszystkim, bezczelnie manipulując Polakami, którzy wskutek tego nie mają szansy na dowiedzenie się jak daleko zaawansowany jest proces gnilny państwa polskiego”.
Owych mafijnych skojarzeń i tzw. min z opóźnionym zapłonem pod polskim systemem bankowym i finansowym jest wręcz cała masa i dotyczy to nie tylko wycenianych dziś na blisko 150 mld zł kredytów mieszkaniowych we frankach szwajcarskich, ale również szacowane na ok. 50 mld zł tzw. polisolokat czy świeżo co zafundowanego polskim emerytom tzw. Odwróconego Kredytu Hipotecznego.
Dodatkowo w kontekście tego co ostatnio ujawniła opinii publicznej Telewizja Republika w programie red. A. Gargas „Zadanie specjalne” o procesach prywatyzacji i walce z tego typu korupcją ze strony CBA niepokój może być tylko coraz większy. Sieciowi rewolucjoniści czyli Grupa Anonymus ostrzega rządzących i klasę polityczną, że „Czas pokory i akceptacji kłamstwa minął”.
Domagają się oni zasadniczych zmian, mają dość, tak jak większość Polaków „obietnic bez pokrycia, złodziejstwa, ośmieszania kraju na arenie politycznej, rodzinnych, wielopokoleniowych klanów politycznych” i chcą brać sprawy w swoje ręce m.in. poprzez progresywne opodatkowanie banków.
Dwa żarłoczne bliźniaki – lichwa i spekulacja – na dobre zagościły już nad Wisłą przy pełnej akceptacji rządzących. A, przecież obowiązkiem państwa i jego instytucji jest dbanie o bezpieczeństwo ekonomiczne własnych obywateli, a nie o komfortowe warunki dla zagranicznych instytucji finansowych i banków.
Brak konkretnych i zdecydowanych rozwiązań ze strony rządu premier E. Kopacz, jak i eksbankiera, MF M. Szczurka w kwestii gigantycznych zagrożeń, już nie tylko dla 1,5 mln grupy kredytobiorców we franku szwajcarskim, ale również dla stabilności całego sektora bankowego w Polsce, grożącego nawet upadłością kilku dużych banków, świadczy o kompletnym braku wyobraźni rządzących i zlekceważenia gigantycznego ryzyka systemowego dla całego sektora finansowego w Polsce.
Jak memento brzmią dziś słowa św. p. premiera J. Oleksego, że „kosmopolityczne gangi rozkradły Polskę, przekręty w bankach szły”.
autor: Janusz Szewczak
Główny Ekonomista SKOK
****
Gdzie była KNF, kiedy udzielano kredytów we frankach? Podejrzewam KNF o współudział w tym procederze. Powinien zbadać tę sprawę CBA i CBŚ. W Niemczech w podobnym czasie podobna instytucja jak “nasza” KNF zakazała bankom udzielania kredytu we frankach a ludzi ostrzegała. Ryzykiem walutowym należy sprawiedliwie obciążyć kredytobiorców korzystających z kredytów hipotecznych wyrażonych we frankach szwajcarskich i banki udzielające tych kredytów – tak wynika z opinii Europejskiego Banku Centralnego w sprawie projektu polskiej ustawy. Taka opinia jest jednak niezgodna z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE z 30 kwietnia 2014 r., sygn. C-26/13 Kásler (sprawa węgierska).
Novum prawnicze wyroku w sprawie C-26/13 Kásler polega na dookreśleniu wymogu przejrzystości warunków umowy, o którym mowa w art. 4 ust. 2 in fine dyrektywy 93/13 (o ile warunki te zostały wyrażone prostym i zrozumiałym językiem). Trybunał – kierując się tym, co Arystoteles rozumiał przez sprawiedliwość rozdzielającą (równych równo, nierównych nierówno) – przewagę informacyjną (asymetrię informacyjną) banku nad klientem w zakresie ryzyka ekonomicznego (tutaj walutowego) zniwelował rozstrzygnięciem, które praktycznie na bank przenosi całe ryzyko kursowe. Jest to transfer prawny ryzyka walutowego (transfer poprzez obowiązujące przepisy prawa). Otóż zdaniem TSUE art. 4 ust. 2 dyrektywy 93/13 należy interpretować w ten sposób, że warunki umowy (a konkretnie klauzula przeliczeniowa, czyli walutowa, tj. postanowienie umowy określające „specyfikę mechanizmu przeliczania waluty obcej”) muszą być na tyle zrozumiałe dla konsumenta, aby rzeczony konsument w momencie podpisywania umowy mógł oszacować całkowity koszt zaciągniętego przez siebie kredytu.
W dniu 17.09.2015 zostanie wydana opinia w głośnej i niezwykle ważnej dla „frankowiczów” w całej Europie kwestii, czyli wniosku o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym złożony przez Ráckevei Járásbíróság (Węgry) w dniu 1 lipca 2014 r. – Banif Plus Bank Zrt. przeciwko Márton Lantos i Mártonné Lantos (Sprawa C-312/14) (2014/C 303/34).
W tej sprawie zostały zadane następujące pytania prejudycjalne:
1) Czy należy uznać, że zgodnie z art. 4 ust. 1 pkt 2 (usługi i działalność inwestycyjna) i pkt 17 (instrument finansowy) jak również z załącznikiem I sekcja C pkt 4 (terminowa transakcja walutowa, instrumenty pochodne) dyrektywy [2004/39/WE] (1), zaproponowana klientowi oferta konkretnej transakcji (kursu wymiany), która, w formie prawnej umowy kredytu denominowanego w walucie obcej polega na transakcji kasowej w chwili wypłaty i terminowej w chwili spłaty, dokonywana jest za pomocą zamiany na forinty określonej kwoty zarejestrowanej w walucie obcej i naraża kredyt klienta na skutki i ryzyko (ryzyko kursowe) rynku kapitałowego, stanowi instrument finansowy?
2) Czy należy uznać, że zgodnie z art. 4 ust. 1 pkt 6 (transakcje na własny rachunek) i z załącznikiem I sekcja A pkt 3 (zawieranie transakcji na własny rachunek) dyrektywy 2004/39/WE prowadzenie działalności w zakresie transakcji na własny rachunek odnośnie do wskazanego w pytaniu pierwszym instrumentu finansowego stanowi usługę lub działalność inwestycyjną?
3) Czy instytucja finansowa powinna dokonać wprowadzonej w art. 19 ust. 4 i 5 tej dyrektywy oceny adekwatności, uwzględniając, że terminowa transakcja walutowa – która stanowi usługę inwestycyjną związaną z pochodnymi instrumentami finansowymi – została zaoferowana jako część innego produktu finansowego (a mianowicie umowy kredytu) i że ten instrument pochodny stanowi sam w sobie kompleksowy instrument finansowy? Czy należy uznać, że art. 19 ust. 9 tej dyrektywy nie znajduje zastosowania, ze względu na to, iż, ponieważ ryzyko, jakie ponosi klient odnośnie do kredytu i instrumentu finansowego jest zasadniczo odmienne, niezbędne jest przeprowadzenie oceny adekwatności w zakresie, w jakim transakcja ta obejmuje instrument pochodny?
4) Czy z obejścia art. 19 ust. 4 i 5 dyrektywy wynika stwierdzenie nieważności umowy kredytu zawartej przez bank z klientem?
Tak, to jest to zapytanie węgierskie, w którego sprawie Rząd RP skierował swoje stanowisko do TSUE, w którym wyraził opinię, że „odfrankowienie” kredytów spowoduje armagedon w sektorze bankowym i gospodarce polskiej. Więc w trosce o obywateli gorąco rekomendowano, aby TSUE dał negatywną odpowiedź na postawione pytania. Zbyt duża afera aby upaść?
Mocno upraszczając można stwierdzić, że odpowiedź na postawione pytania brzmiąca TAK spowoduje, że umowy o kredyty waloryzowane walutą obcą będą unieważnione !!!
*****
AFERA FRANKOWA: Prokurator Apelacyjny bada sprawę wyłudzenia 50 mld PLN przez banki udzielające kredytów w CHF
opublikowano: 13 lutego 2015 roku, 7:18 | autor: Zespół wGospodarce.pl | kategorie: Prawo | tagi: AFERA FRANKOWA, banki, CHF, frank szwajcarski, frankowicze, kredyty we frankach szwajcarskich, poseł, prokurator, Prokurator Generalny, Prokuratoria Generalna, prokuratorzy, prokuratura, Prokuratura Apelacyjna, Sejm. Poseł na Sejm RP – Tomasz Kaczmarek złożył w Prokuraturze Generalnej zawiadomienie “o uzasadnionym popełnieniu przestępstwa” przez banki udzielające kredytów we frankach szwajcarskich.
Zawiadomieniem posła Tomasza Kaczmarka zajął się Sławomir Górnicki, zastępca dyrektora Departamentu Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Generalnej. W piśmie z 6 lutego 2015 roku poinformował on polskiego parlamentarzystę, że jego pismo zostało skierowana do rozpoznania procesowego Prokuratorowi Apelacyjnemu w Warszawie. “O dalszych czynnościach w sprawie (PG II Ko1 222/15 – od red.), w tym decyzji co do wszczęcia postępowania przygotowawczego, zostanie Pan Poseł powiadomiony, stosownie do przepisów procedury karnej, bezpośrednio przez prokuratora przeprowadzającego czynności w tej sprawie” – napisał Sławomir Górnicki, zastępca dyrektora Departamentu Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Generalnej.
Zawiadomienie posła Tomasza Kaczmarka trafiło do Prokuratury Generalnej 28 stycznia 2015 roku. Poseł Kaczmarek pisze w nim o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przez działających wspólnie i w porozumieniu członków zarządów i Rad Nadzorczych banków oraz podległych im dyrektorów i pracowników, szeregu przestępstw i malwersacji finansowych, których efektem było wyłudzenie od polskich obywateli minimum 50 mld zł!
W zawiadomieniu posła Kaczmarka znalazł się m.in. wniosek o wszczęcie postępowania karnego w tej sprawie oraz ściganie i ukaranie sprawców “frankowych” przestępstw. Poseł domaga się też przeszukania siedzib wszystkich banków, które udzielały kredytów we frankach celem dokumentacji, dotyczącej wdrażania przez te banki “lichwiarskich narzędzi”. Tomasz Kaczmarek poprosił też Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta o nadanie statusu pokrzywdzonych wszystkim osobom, które w Polsce zaciągnęły kredyty we frankach szwajcarskich. http://wgospodarce.pl/informacje/18739-afera-frankowa-prokurator-apelacyjny-bada-sprawe-wyludzenia-50-mld-pln-przez-banki-udzielajace-kredytow-w-chf Komentarz: Brawo Panie Pośle! Więcej takich inicjatyw w obronie obywateli. Znieść ten komunistyczny BTE (bankowy tytuł egzekucyjny), Który stanowi wyraz szczególnego uprzywilejowania banków wobec innych kategorii wierzycieli. Koniec z bankami- “świętymi krowami”.
Prawnik nie renomowany
13 lutego 2015 roku
15:33
Nareszcie ktoś zrozumiał na czym przekręt bankowy polegał. To były tzw. kredyty złotówkowe indeksowane do franka ,a nie jak kręcą banksterzy kredyty walutowe we frankach to po pierwsze. Prawo nasze w latach 2006 do 2008 nie znało pojęcia kredytu indeksowanego ,a tym bardziej do waluty obcej art.5 prawa bankowego wyraźnie stanowi, że kredyt jest udzielony w walucie jakiej otrzymał go klient banku .Wysokość kredytu tez nie może ulec zmianie o czym szeroko wyjaśnił prof. Modzelewski .Umowy te zatem są sprzeczne z obowiązującym prawem art.353(1) KC (granice swobody umów) Na jakiej podstawie wprowadzono fikcje zakupu i sprzedaży franków? Skoro to fikcja to kłania się bankowcom art. 5 i 58 kc. Na jakiej podstawie wystawiane są BTE skoro kredyt wzięty w złotówkach został przeliczony w/g kursu banku ,a więc na podstawie klauzuli zakazanej czyli nieważnej ? Dlaczego wszyscy to tolerują ,że dodatkowo do tak doliczonego-przeliczonego kredytu z franków na złotówki (bezprawnie zresztą o czym wyżej) kiedy to kredyt nagle urastał dwukrotnie pobierane są odsetki i to tolerują w Polsce Sądy klauzulowe, które nie zapoznając się nawet -wbrew obowiązkowi badania przez nie dokumentów nadają im klauzule wykonalności. Tu winni być pociągnięci do odpowiedzialności referendarze i sędziowie jeżeli opatrzyli BTE klauzulą bez badania oryginalnych dokumentów. Jak to możliwe żeby w demokratycznym państwie prawnym okradano obywateli stosując oszustwo i zawierając umowy kredytu ,które umowami takimi nie są ,a są toksycznymi produktami ,gdzie obywatel nie dość ,że płaci za fikcję obciążany jest trzykrotnie odsetkami bo odsetki zwykle odsetki od powiększonego bezprawnie kapitału kredytu to jeszcze dodatkowo płaci za tzw. “spread”. Wszystko to dzieje się pod bokiem organów Państwa – w wbrew obowiązującemu w tym zakresie prawu?
Gocha
13 lutego 2015 roku
18:40
Na reszcie ktoś w innym stylu niż “widziały gały, co brały”. Brawo!
*****
Zakładnicy Cezara Franka…czy jest dla nich nadzieja ?
Dziś złodziej, aby coś ukraść nie musi się wcale włamywać komuś do domu…
Dziś złodziej, aby coś ukraść nie musi się wcale włamywać komuś do domu. Inteligentny złodziej robi tak, żeby potencjalny okradziony sam przyniósł mu w zębach pieniądze…
Aha, mało tego, okradziony nie może nazwać złodzieja złodziejem, gdyż może naruszyć dobra osobiste złodzieja, tak jest w Polsce…ze skargą może się udać do jedynie Pana Boga. Ale i to nie jest takie proste, bo Pan Bóg przecież ostrzega przed złodziejami, więc tak w zasadzie nie ma do kogo się udać…
Kiedyś na rekolekcjach spotkałem małżeństwo, które w rozmowie przyznało, że mają wzięty kredyt we frankach szwajcarskich. Nie omieszkałem podrążyć tematyki, gdyż bardzo mnie zawsze ciekawił mechanizm zaciągania podobno inteligentnych ludzi w lichwiarską niewolę. Obydwoje pracowali w tzw. budżetówce, o swoim kredycie opowiadali chętnie i z jakąś taką dziwną satysfakcją. Dziwiłem się tej satysfakcji, gdyż było to już po pierwszym “tąpnięciu” franka szwajcarskiego. Pytam się, czy się nie boją, że frank pójdzie kiedyś znowu do góry. Odpowiedzieli, że mają nadzieję, że z powrotem zejdzie do takiego samego kursu kiedy zaciągali kredyt, nadmienili, że wzięli większy, by kupić jeszcze auto. Zacząłem im tłumaczyć, że dziwnie myślą, bo bezpieczniej było wziąć kredyt we własnej walucie (ja miałem wtedy nieduży, konsumpcyjny w zł)…na to oni mnie niemal wyśmiali. Stwierdzili, że procenty w kredycie we frankach są tak niskie, że to wszystko się równoważy. Nie zdzierżyłem i zapytałem w końcu dosyć ostro, czy ten wspaniały kredyt się im zmniejszył z biegiem spłacania na dzień obecny, czy też nie. Na to oni odpowiedzieli, że nie zmniejszył się i jego wysokość nie dosyć że wróciła do punktu wyjścia, to nawet przekroczyła wartość startową. Odpowiedziałem im, że nie mam więcej pytań, w zasadzie rozumiałem, że trzymała ich przy życiu tylko nadzieja, że kurs franka spadnie do 2 złotych. Dziś widzimy, jak płonna to była nadzieja i w zasadzie można stwierdzić, że nie oto chodzi kredytodawcom aby ludzie z łapanki spłacali jakiś kredyt.
Łapanka, to odpowiednie słowo, ja bym porównał do hitlerowskiej łapanki na ulicach okupowanych polskich miast w czasie II wojny światowej, gdzie uczestnicy mieli wybór…albo schronienie się w ruinach, albo “wygodny” i ogrzewany posterunek pobliskiego Gestapo.
Właśnie dwa dni temu rozmawiałem z kolegą, który też ma kredyt we frankach. Opowiadał, jak to obwarowane wtedy były kredyty w złotówkach, niemal nie do przeskoczenia, wyglądało to tak, jakby bank za chiny nie chciały udzielać kredytów w złotówkach. Był w tym złodziejski fortel, bo ci, którzy nie mieli żadnej zdolności kredytowej w złotówkach (według widzimisie banków), mieli doskonałą zdolność we frankach …tadaaam :)) !!!!
No i tym sposobem mamy około 700 tys. galerników na usługach Cezara Franka…nie jest to śmieszne, zostali wystawieni na pastwę losu (Węgry jakoś potrafiły pomóc swoim obywatelom), sytuacja Polaków jest bardziej tragiczna niż się wydaje. Ktoś mógłby powiedzieć, pies wam lichwiarze mordę lizał, bierzcie sobie to mieszkanie, czy dom, ja zaczynam od nowa. To byłoby jednak za proste, nawet jak ktoś trzaśnie drzwiami mieszkania wziętego na kredyt, to nie pozbywa się problemów. Kredyt nie maleje, wręcz wzrasta, mieszkania tracą na wartości, więc nie pokrywają wcale 100 procent wierzytelności…tym sposobem dług pozostaje i wlecze się za zakładnikiem niemal do “usranej śmierci”. Na tym nie koniec, niech nikt nie myśli, że z chwilą śmierci dłużnika (a liczba samobójstw z tego powodu drastycznie wzrosła w Polsce) problem znika…dług przechodzi na spadkobierców, czyli najczęściej żonę i dzieci. Jeśli się szybko ogarną (do pół roku) po tragedii utraty członka rodziny i żywiciela najczęściej, to muszą zrzec się prawa do spadku, wtedy mogliby poniekąd przerwać to lichwiarskie przekleństwo…nie bójmy się tego nazwać po imieniu…choć z reguły żona jest też wpółwłaścicielem długu, więc – totalna matnia.
Wracając do moich rozmodlonych bliźnich z rekolekcji, jeśliby faktycznie czytali Słowo Boże i chcieli je przyswoić, to posłuchaliby super gościa, o którym powiedzielibyśmy, że z niejednego pieca jadł chleb i wszystkiego w życiu spróbował, mianowicie Syracha, który wyraźnie pisze :
“Kto buduje dom za cudze pieniądze, podobny jest do gromadzącego kamienie na własny grobowiec.” /Syr 21:8/
Dziś widzimy grobowce, które zbudowali sobie młodzi, naiwni ludzie. Dziś jest bardziej perfidnie, gdyż grobowiec zbudowany za cudze może też przykryć wszystkich najbliższych członków rodziny…
Post scriptum :
Często się zastanawiam, co ja bym zrobił w przypadku, gdybym sam znalazł się w takiej matni bez wyjścia. Ja wiem co bym zrobił, sprzedałbym wszystko co się da sprzedać i wyjechałbym z całą rodziną gdzieś do Ameryki Południowej, Chile, lub Peru, aby zaczynać wszystko od zera. Może w spartańskich warunkach, ale bez poczucia niepewności jutra…a w mieszkaniu zdetonowałbym jakiś ładunek, najlepiej czegoś bardzo śmierdzącego…oczywiście z pozdrowieniami dla nienażartych wierzycieli. Moralnie byłbym usprawiedliwiony, gdyż uważałbym, że wierzyciel perfidnie zmienia zasady “w trakcie gry” i żąda podwójnie czegoś, co się mu nie należy…czyli zachowuje się jak pospolity złodziej…
Dopisek: Twoi znajomi to wypisz wymaluj “lemingoza” w najczystszej postaci.
Cała sprawa to jedna z wielu “ustawek” mających zniszczyć ten kraj, doprowadzić do takiego stanu, że sami będziemy prosić aby ktoś go…? Takich “ustawek” są setki jeśli nie tysiące na miliardy złotych. Poczynając od Amber Gold..etc… poprzez “frankowiczów”, sprzedaży majątku narodowego a kończąc na pomysłach wysłania naszych wojsk na Ukrainę. To jest totalna zapaść.
Orkiestra na tym tonącym okręcie zaczyna już ostatni kawałek. Zostaliśmy wpuszczeni w maliny przez bezwzględnych bankierskich bandytów. Polska nie przeżarła biliona ojro, to w większości pułapka lichwy, procent składany – procenty od procentów i teraz trzeba Lasy sprzedać…
Mam nadzieję, że jeszcze kilka mocnych drzew się ostoi. Na szubienice.
****
Frankowiczu i nie tylko zrozum jedno!!! W Szwajcarii nikomu do głowy nie przychodzi brać kredyt w złotówkach. W Polsce powinna być złotówka i nic poza tym. Jedynie w rozliczeniach z zagranicą może być waluta obca. Jak można mieszkać na polskiej ziemi za szwajcarskie franki? Albo za dolary? czy Polacy są w stanie zrozumieć, do czego prowadzi ich chciwość? Co to znaczy, że taniej jest wspierać pośrednio gospodarkę Szwajcarii? a u nas mieszkać i pracować??? Banki wam matematycznym i ekonomicznym tumanom dawały ochoczo kredyty do nawet 140 LTV przy kursie franka 2,08 ~ 2,2 ZŁ, na 35 lat, a chcieli na więcej. Lecz po co? jak i tak wasze wnuki i prawnuki będą wasze zadłużenie spłacać.
Mało tego zapewniając tumanów że nieruchomości wzrosną do nieba (cała seria art. na gównie, że frank będzie po 1.8 zł a nawet mniej, $ według gw miał kosztować 1 zł! a nieruchomości w neokoloni wzrosną do nieba!)
Następny fakt to taki że w CHF mieli zdolność kredytową której w PLN nie mieli, bo to była ustawka a co z tego wyniknie zobaczymy. W tej chwili wartość nieruchomości realnie 30-40% w dół a wartość zadłużenia o 100% w górę. Czyli nawet jak ktoś brał (NIELICZNI) na 50-60% LTV to i tak dług dziś ma sporo większy jak wartość mieszkania, a większość brała na 100-120% LTV!.
I tu raty nie są dziś największym problemem bo płacą tyle co ci w PLN choć ci na dziś o wiele mniej, ale nagle ktoś powie sprawdzam !!!! tak jak nagle uwolniono franka!. Sprawdzam zabezpieczenie w bankach i się okazuje, że większość ma mieszkania warte poniżej 50% długu……Frankowiczu zastanów się co będzie cię czekać !! Ps. I A istota sprawy leży w fakcie, że na kredytach frankowych banki oszukały 700.000 Polaków wpisując do umów niedozwoloną klauzulę przeliczania złotówek na franki. Bezprawną. Najkrócej mówiąc umożliwia ona praktycznie dowolne naliczanie przez bank nielegalnych „zysków” kosztem kredytobiorcy. Stwierdził to oficjalnie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów kilka lat temu nakazując wykreślenie jej z umów. A to w praktyce oznacza, że umowy w tym kształcie są nieważne w części dotyczącej przelicznika na franki i mogą być traktowane jedynie jako umowy zawarte w złotych. I to jest JEDYNA sprawa, której domagać się powinni oszukani kredytobiorcy. Wielu z nich wytoczyło bankom procesy właśnie o ten jeden fakt. Chodzi o to, by przed sądem zmusić banki do przestrzegania polskiego (i europejskiego) prawa. O nic innego. Bo dotychczas banki całkowicie ignorują obowiązujące prawo i decyzję UOKiK. Owszem, w nowych umowach tej klauzuli nie stosują, niektórym klientom podsuwają aneksy, by zamaskować swoje złodziejstwo, ale nadal łopatami ładują gigantyczne zyski ze swego gangsterskiego zapisu w 700.000 umów kredytowych. Bo widzą bierność Rzeczpospolitej i bezradność jej obywateli. Ps. II Znam przynajmniej dwa przykłady samobójstw wśród swych znajomych, którzy nie dali rady spłacić kredytu. W obu przypadkach zostały żony z dziećmi i co najgorsze z długiem.. Tam nie było – o ile mi wiadomo -franków, tylko złotówki, ale tak jest obecnie z pożyczką, szczególnie gdy to jest kwota rzędu kilkuset tysięcy złotych, rozłożona na 30 lat. Inna polityka (w drugą stronę) była za tzw. komuny, któreś tak naprawdę nigdy nie było. Przynajmniej ludzie wtedy nie popełniali samobójstw z powodu zadłużeń. Koleżanka wzięła kredyt we “frankach” na samochód, samochodu już nie ma, bo obecna tandeta japońska Yaris się zużył, był za drogi w naprawach, sprzedany za grosze, a kredyt jeszcze spłaca, spłatę kończy w grudniu 2016, koszt zakupu tego auta w kredycie wzrósł dwukrotnie!!! Dlaczego nie mówi się o tym, że w najgorszej sytuacji są ci co pobrali kredyty we frankach, złotówkach na mieszkania, domy których mieć nie będą, bo “developer” czytaj złodziej ” zbankrutował” czyli zwiał z ich pieniędzmi, a im pozostawił dziurę w ziemi, lub miejsce na mapie. Ci w zł to im chociaż zadłużenie nie rośnie choć dla nich to słaba pociecha, to tragedia, dla frankowców tragedia bo ich zadłużenie wzrosło, o ok. 100%!!! I nad nimi się nikt nie lituje, nie mówiąc o jakiejś pomocy/czyli anulowaniu zadłużenia. W USA developer dostaje pieniądze z banku przyznane kredytobiorcy dopiero po odbiorze technicznym domu/mieszkania przez bank, to bank odbiera klucze i wręcza kredytobiorcy, po tej czynności /odbiorze, zamieszkaniu, kredytobiorca zaczyna spłacać kredyt, na stałym oprocentowaniu. Developer buduje za swoje/kredyt, nigdy nie dostaje pieniędzy klienta przed, lecz po. Interes jego klienta jest chroniony przez bank. Także kredytobiorcy nie interesuje spadek cen nieruchomości, gdy nie wydolny oddaje nieruchomość bankowi, która jest zabezpieczeniem, traci tylko spłacone raty i jest wolny od długów. Nie to co u nas jedynym kraju na świecie, że po stracie nieruchomości pozostaje z długami. Ludzie nauczą się tak jak kiedyś ja… że nie wolno brać kredytów. Lee Iacocca, który swego czasu uratował Chryslera od krachu, przestrzegał przed bankierami i ich kredytami.
****
Zanim kupisz mieszkanie na kredyt, odpowiedz sobie na te pytania
Wiele osób kupuje mieszkanie lub dom na kredyt według następującego schematu myślowego:
Jak spłacam kredyt, to płacę za swoje, a jak wynajmuję to nabijam kabzę komuś innemu
Rata kredytu jest tylko niewiele większa od kosztu wynajmu, więc po 20 latach będą miał swoje, a gdybym wynajmował to po 20 latach nic nie będę miał
Gdyby musiał wyjechać, lub stracę pracę, to wynajmę komuś mieszkanie, i wtedy samo się spłaci z przychodu z wynajmu, i na koniec będę miał swoje mieszkanie
Nieruchomości to dobra lokata kapitału w długim terminie, bo ceny mieszkań będą rosły.
Spróbujmy odnieść się po kolei do tych czterech argumentów:
Posiadanie mieszkania jest traktowane jako wartość, to wynika ze słusznie minionego okresu, gdy na własne mieszkanie “czekało się” po kilkadziesiąt lat, to było coś upragnionego, wymarzonego. Jak w serialu Alternatywy 4. Ale w kapitalizmie ten kod kulturowy może okazać się niebezpieczny, ponieważ w czasach poważnego kryzysu w finansach publicznych wkrótce może pojawić się jawny, lub ukryty podatek od nieruchomości. Odczuli to już ci, co mają mieszkania na działkach które są w wynajmie wieczystym od samorządu, tam opłaty rosną jak szalone. A jak pojawi się kataster, to może się okazać, że koszty posiadania mieszkania znacznie wzrosły. To nie stanie się za rok czy dwa, ale w perspektywie 20-letiej, a takie są kredyty mieszkaniowe, stanie się na pewno. Wynajem mieszkania nie generuje tego ryzyka. Na posiadanie nieruchomości powinni decydować się tylko ci, którzy mają wystarczające rezerwy finansowe, lub pewność przyszłych wysokich dochodów, żeby poradzić sobie z takim poważnym ryzykiem. Najwyższy czas zastąpić szkodliwy kod kulturowy z czasów komuny “jestem na swoim”, bardziej odpowiednim kodem kulturowym na obecne czasy: “jestem finansowym niewolnikiem XXI wieku”.
Trzeba pamiętać, że obecne czasy są bardzo nietypowe, bo złoty jest relatywnie mocny a stopy procentowe bardzo niskie. Więc raty kredytu w euro, franku czy złotym są bardzo niskie. Ale za jakiś czas stopy procentowe wzrosną, a gdy zaczną pękać bańki spekulacyjne na giełdach to odpływ kapitału z Polski może doprowadzić do osłabienia złotego. Wtedy rata kredytu może znacznie wzrosnąć. Może się okazać, że spłacającego kredyt nie będzie stać na spłatę takiej raty. Jednocześnie w okresie dekoniunktury rośnie prawdopodobieństwo utraty pracy, więc może przydarzyć się “perfect storm”, rata kredytu skoczy do góry dokładnie wtedy gdy kredytobiorca straci pracę. W mojej ocenie, w okresie najbliższych 10 lat dotknie to znacznego odsetka osób, które mają kredyty mieszkaniowe. W takie sytuacji można stracić mieszkanie lub dom, bo bank je zlicytuje, często z olbrzymią stratą, tak że nie będzie ani mieszkania i jeszcze zostanie dług do spłacenia. Przypominam, że w Polska to nie USA, tam zabezpieczeniem kredytu na dom jest tylko dom, a u nas wszystkie obecne i przyszłe dochody i majątek biorącego kredyt. A banki maja bankowy tytuł egzekucyjny, an podstawie którego osoba zadłużone de facto staje się finansowym niewolnikiem banku. Co więcej, z powodu dramatycznej demografii w wielu miejscach w Polsce stawki najmu będą spadały (na przykład z powodu dramatycznego spadku liczby studentów), więc nożyce między wielkością raty kredytu (jej wzrost) a kosztem najmu (spadek) mogą się znacznie rozjechać, szczególnie w czasach kryzysowych, a takie się zapowiadają w najbliższej dekadzie. Trzeba też pamiętać, że rząd planuje wybudować wiele tanich czynszówek, co zbije rynkowe stawki najmu w wielu lokalizacjach. Warto się zainteresować jakie są planowane lokalizacje takich tanich czynszowych bloków, i jeżeli jest to w pobliżu Waszego mieszkania, to lepiej sprzedać to mieszkanie bo jego wartość spadnie na skutek działania rządu. Na koniec warto się zastanowić nad porównaniem logiki wartości raty kredytu i kosztu najmu, bo ta logika jest fundamentalnie błędna. Przecież kredyt można wydłużyć, z 20 do 30 lub do 40 lat i wtedy rata kredytu spadnie. A co to jest wynajem mieszkania. To jest rata kredytu o zapadalności w terminie “nieskończoność”. Próbuję Wam powiedzieć, że w obecnych czasach 20-30 lat jest jak nieskończoność, bo polska gospodarka wchodzi w trudny okres z powodu trwającego kryzysu na świecie (na chwilę zasypanego drukowanymi pieniędzmi) i katastrofalnej demografii. Więc większość będzie miała kłopoty ze spłatą kredytu na 20-30 lat i w końcu i tak straci mieszkanie, tylko po drodze będzie płaciła znacznie wyższe raty niż ci co wzięli kredyt na “nieskończoność”, czyli po prostu wynajmują. Dodatkowo, raty kredytu “na nieskończoność” będą malały w długim okresie, a raty kredytu bankowego a 20-30 lat rosły, bo stopy procentowe wrócą do normalnego, wyższego poziomu. Chyba że wylądujemy w wariancie japońskim z permanentnie niskimi stopami, ale w tym wariancie ceny mieszkań spadną średnio o połowę, to po co je kupować.
Banki i doradcy finansowi często proponują takie rozwiązania jako świetną lokatę kapitału. Ich wiarygodność można ocenić po propozycjach innego typu, lansowanych kilka lat temu: weź kredyt na mieszkanie na 120 procent wartości, najlepiej we franku szwajcarskim, bo rata jest najniższa, za 100 procent kup mieszkanie, a 20 procent ulokuj w funduszu inwestycyjnym, który na pewno będzie rósł, z dochodów z funduszu spłacisz raty i mieszkanie będziesz miał prawie za darmo. Jak to się kończyło, frak skoczył z 2 na 3.50, wycena funduszy dramatycznie spadła i ceny mieszkań spadły. Ludzie mają teraz do spłacenia kredyt o wartości ponad dwukrotnie przekraczającej wartość mieszkania, i stali się finansowymi niewolnikami. Podobnie może być z modną obecnie tezą o wynajmie mieszkania. Poza nielicznymi dobrymi lokalizacjami w większości miejsc z powodu katastrofalnej demografii w długim terminie stawki za wynajem będą spadały, być może bardzo silnie. Najsilniej będzie to widoczne w mniejszych miastach, które mają duże ośrodki akademickie, a potem w całej Polsce poza dobrymi lokalizacjami w największych miastach, czyli tam gdzie będzie praca. Ponadto gdy demografia się pogorszy, mieszkanie może stać puste całymi miesiącami lub latami, bo nie będzie chętnych na wynajem. W końcu, są nieprzewidziane koszty wynajmowania mieszkania, remonty, czasami trafi się niesolidny najemca, nie zapłaci, lub może narobić kłopotów (również karnych) , trzeba zajmować się naprawą różnych rzeczy, bywać co jakiś czas w mieszkaniu żeby kontrolować jego stan, co może bć problemem jak dostanie się pracę w innym, dalekim mieście lub za granicą.
Ceny mieszkań i domów mogą rosnąc i spadać, boleśnie przekonali się o tym ci, którzy kupowali nieruchomości w latach 2006-2007, gdy były najdroższe. Ale panuje powszechne przekonanie, że w długim okresie ceny nieruchomości będą rosły. Już za kilka lat zasób mieszkaniowy w Polsce będzie większy niż liczba gospodarstw domowych, więc w makroskali będzie nadpodaż mieszkań. W takiej sytuacji naturalny będzie trend spadkowy cen mieszkań (średni krajowa) a nie trend wzrostowy. Po drugie, w okolicach 2020 roku liczne pokolenie wyżu powojennego przejdzie na emerytury, co spowoduje drastyczny spadek ich bieżących dochodów, a dekadę później Polska zacznie się wyludniać w tempie 200 tysięcy osób rocznie. Jeżeli tych ubytków nie wypełni imigracja (co może rodzić liczne inne problemy) to nadpodaż mieszkań drastycznie wzrośnie i ceny silnie spadną. Tym bardziej że rząd planuje budowę mieszkań na wynajem za 5 miliardów złotych, co jeszcze bardziej powiększy nadpodaż mieszkań. Jak silnie ceny mogą spaść? Na przykład w Japonii spadek cen (ze szczytu bańki spekulacyjnej) w ciągu 20 lat wyniósł 60 procent. W Polsce w najbliższych latach będzie splot trzech czynników: środki unijne, program rządowy MdM i masowa akcja marketingowa banków, które dążą do wprowadzenia jak największej grupy osób w status ich niewolnika finansowego, bo na tym zarabiają. I ceny nieruchomości na moment wzrosną. A potem, od roku 2020 ceny zaczną spadać i nie należy wykluczyć, że po 20 latach będą średnio niższe o kilkadziesiąt procent. Tak zadziała demografia. Oczywiście będą inne czynniki, imigracja, dobre i złe lokalizacje, zmiana wynagrodzeń Polaków i ich siły nabywczej (od 2020 roku może być stagnacja lub realne spadki), kataster, i wiele innych. Ale demografia będzie czynnikiem najsilniejszym i nieubłaganym.
Każdy kto planuje kupić mieszkanie lub dom na kredyt powinien odpowiedzieć sobie na poniższe pytania:
– Czy jeżeli rata kredytu wzrośnie dwukrotnie i moja rodzina straci połowę dochodów, to czy wtedy będę w stanie spłacać kredyt? Jeżeli odpowiedź brzmi “nie” to nie należy brać kredytu.
– Czy sprawdziłem prognozy demograficzne dla mojego miasta? Jeżeli są katastrofalne to nie należy brać kredytu i kupować mieszkania.
– Czy w moim mieście liczba studentów w relacji do liczby mieszkańców jest duża? Jeśli tak, to nie należy kupować mieszkania na kredyt.
– Czy głównym powodem decyzji o wzięciu kredytu jest dopłata rządowa? Jeśli tak to nie kupuj mieszkania na kredyt.
– Czy ważnym powodem wzięcia kredytu są oczekiwania, że w kolejnych latach będziesz zarabiał o wiele lepiej? Jeśli tak to nie kupuj mieszkania, prawie 30 procent młodych ludzi jest bezrobotnych, oni czekają na Twoje miejsce pracy.
– Czy rząd planuje budowę tanich czynszówek w okolicy w której chcesz kupić mieszkanie lub dom? Jeśli tak to nie kupuj tam mieszkania ani domu na kredyt.
Takich pytań należy postawić sobie o wiele więcej, zależnie od własnej sytuacji życiowej. I trzeba pamiętać, że Wasi rodzice byli wychowani w socjalistycznym kodzie kulturowym “własnego mieszkania po 30 latach czekania”, więc mogą Was wpierać w decyzji o wzięciu kredytu, nawet będą w tym partycypować finansowo. Teraz ten kod kulturowy może być bardzo szkodliwy. Pamiętajcie też, że w Polsce dziesiątki tysięcy doradców żyje z namawiania ludzi na kredyty mieszkaniowe. Mają do perfekcji opanowane umiejętności sprzedaży, wyjaśniania dlaczego się opłaca. Pamiętajcie podczas takiej rozmowy z doradcą, że on/ona ma swoje cele sprzedażowe i od nich liczone premie, i że dla nich jesteście tylko targetem sprzedażowym (choć nie dla wszystkich, czasami trafiają się tacy, którzy potrafią powiedzieć – Panu/Pani w ogóle odradzam kredyt w obecnej sytuacji – ale to raczej rzadkość). A dla Was kredyt to decyzja na 20-30 lat, obarczona potężnymi ryzykami opisanymi powyżej. Bądźcie świadomi tych ryzyk.
http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-krzysztofa-rybinskiego/72129-zanim-kupisz-mieszkanie-na-kredyt-odpowiedz-sobie-na-te-pytania
Krzysztof Rybiński
Doktor habilitowany nauk ekonomicznych. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Były wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, pracownik sektora prywatnego, był także profesorem nadzwyczajnym w Szkole Głównej Handlowej. Obecnie rektor Uczelni Vistula w Warszawie. W młodości ćwiczył karate. Pod adresem www.rybinski.eu prowadzi swój popularny blog.
****
10 rzeczy które zrobił Viktor Orban a nie chciał zrobić Donald Tusk i nie zrobi tak pijana tępa krowa Kopaczowa, PO/PSL: Co może zrobić człowiek którego kochają rodacy ale i on ich kocha – Orban to prawdziwy mąż stanu – nasi przywódcy powinni otwierać oczy i uczyć się patriotyzmu-zazdroszczę Węgrom takiego przywódcy – nie pęka przed nikim Merkel to docenia bo ma swoje zdanie -nie musi go prowadzać jak naszą Ewkę niczym pijaną, tępą krowę po pastwisku. Sukces Orbana i jego partii dowodzi , że wystarczy stawiać interes WŁASNEGO KRAJU , nad jakieś -tam solidaryzowanie się z “napadniętą ” Ukrainą , że wystarczy dbać o gospodarkę i dobre stosunki z Rosją , to nie ma się embarga, nie dusi się własnymi produktami …Gaz też Węgry otrzymują po dużo niższej cenie niż reszta “proukraińskiej ” Europy !!! A my na tym bezwarunkowym popierani kijowskich władz wyszliśmy jak zwykle ….Węgrzy są zadowoleni z Orbana i co dziwne , najwięksi opozycjoniści polityczni ( aczkolwiek wcale łatwo im to przez gardło nie przechodzi) Orbana przyznają ,że to dobry premier . Facet głównie kieruje się dobrem kraju , co u polityka jest o rzadką cechą w dzisiejszych czasach. W porę Orban dostrzegł ogromne zagrożenie dla swojego państwa i przerwał ten złodziejski proceder. U nas w dalszym ciągu kwitnie ograbianie i zadłużanie państwa. Wkrótce to my będziemy musieli ogłosić bankructwo. Robi to się świadomie. Węgry mają kłopoty, owszem, ale ukrócili bandyckie praktyki rodzimych sprzedawczyków i kapitału zachodniego. Orban zastopował okradanie własnego państwa. 10 rzeczy które zrobił Viktor Orban a nie chciał zrobić Donald Tusk i nie zrobi tak pijana tępa krowa Kopaczowa, PO/PSL:
1. Uchwalenie nowej konstytucji Węgier, ustanawiającej nowy ład ustrojowy kraju. Znalazł się w niej m.in. zapis o forincie jako walucie narodowej (w tej sytuacji przystąpienie do strefy euro wymaga zmiany ustawy zasadniczej) oraz zapis ograniczający zadłużenie państwa do 50 %.
2. Polityka prorodzinna z korzystnym systemem podatkowym oraz zasiłkami rodzinnymi na każde dziecko (w efekcie rodzina z trójką dzieci praktycznie nie płaci podatków).
3. Obniżki podatku dochodowego dla osób fizycznych PIT-16% oraz podatku CIT dla małych i średnich przedsiębiorstw nawet do 10%.
4. Wprowadzenie 3% podatku kryzysowego dla banków hipermarketów oraz koncernów telekomunikacyjnych i energetycznych.
5. Program reindustrializacji kraju, poparty strategicznymi umowami rządu z zagranicznymi koncernami przemysłowymi.
6. Zmniejszenie biurokracji o 5% połączone z zakazem przyznawania sobie nagród w administracji państwowej w czasie kryzysu.
7. Umowa z bankami broniąca interesu 200 tys. węgierskich gospodarstw domowych które zaciągnęły kredyty we frankach szwajcarskich.
8. Decyzja o obniżce świadczeń komunalnych za wodę gaz i prąd o 10%.
9. Reforma OFE pozostawiająca węgierskim obywatelom swobodę wyboru między funduszami emerytalnymi państwowymi i prywatnymi.
10. Program aktywizacji społecznej i zawodowej społeczności romskiej.
****
Węgry Orbana były mądre przed szkodą, więc omija je efekt Franka S. W listopadzie parlament węgierski przyjął ustawę, zgodnie z którą wszystkie kredyty hipoteczne we frankach, euro i jenach zostały automatycznie zamienione na kredyty w forintach. W niektórych przypadkach można było się ubiegać po pozostawienie kredytu w dewizach, ale zdecydowaną większość pożyczek przewalutowano. Zgodnie z porozumieniem zawartym pomiędzy bankami a ekipą premiera Victora Orbana, kurs konwersji za franka wyniósł 256 forintów i 309 forintów za euro (był to kurs z 7 listopada). Ekipa Orbana zdecydowała się na taki krok, by ulżyć licznym mieszkańcom, którzy pozaciągali kredyty hipoteczne przed kryzysem 2008 r., a potem znaleźli się w spirali zadłużenia. Wartość tych kredytów wyniosła w sumie równowartość 10 mld euro. „Dzięki ustaleniu sztywnego kursu 256,5 ft w przypadku kredytów hipotecznych we frankach i 309,5 ft w przypadku euro uchroniliśmy osoby, które zaciągnęły kredyty w dewizach, przed wzrostem ich zadłużenia o ponad 500 mld ft (1,5 mld euro)” – podkreśliło w czwartek w oświadczeniu węgierskie Ministerstwo Gospodarki. Ps. Jak widać można! Ale tylko wtedy gdy rząd przedkłada interes obywateli nad interes obcych banków. Ale tak postępują tylko pro-państwowcy i patrioci. Natomiast jeśli się ma w rządzie (jak w Polsce), tzw. “opozycji” bo ona jest koncesjonowana przez Kiszczaka i umowy z nim dotrzymuje, kanalie, sprzedawczyków i złodziei oraz KNF, której doradza żydowska niemota i paździoch – Blumefeld alias Bielecki, to niestety obywatele są tylko przedmiotem a nie podmiotem! Musimy odsunąć PO od władzy, nawet siłą i nie jest dla mnie ważne czy zrobi to PiS choć w to bardzo wątpię, bo za ich rządów to wprowadzano, o czym raczej nikt nie chce pamiętać, także w PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele, teraz odgrywają obrońców frankowiczów, czyli hipokryzja połączona z amnezją, Alzheimer im się kłania, czy NSDAP! POPiS Raus!!!
****
Ty jesteś zwyczajny głąb. A skąd tak wnoszę, to Ci zaraz wytłumaczę. Banki nie widziały franka na oczy. Pożyczały złotówki (złotówek zresztą też nie widziały a przynajmniej nie w 100% , w stosunku do wartości udzielonych kredytów denominowane we frankach. Banki założyły, nie tylko w Polsce ale i w pozostałych państwach głównie, postsowieckich wschodniej Europy, że łatwo uda się przeprowadzić operację osłabienia złotówki i innych walut w stosunku do franka i to zrobiły . Uzyskały stąd, za friko, prawie drugie tyle należności, w stosunku do wartości kredytu. Jeśli chodzi o obecne, tzw. złe kredyty, to też ich nic nie rusza, musiały bowiem mieć tylko ok. 30 % wartości kredytu, w postaci realnych środków, reszta to pieniądz wirtualny chociaż do spłacającego, jak najbardziej realny. Teraz te 30% uzyskają od firmy rewindykacyjnej, dołożą do tego już spłacone, pewnie średnio, w przedziale 25-30% już spłaconego kredytu i będą czyhać na każde zarobione pieniądze przez kredytobiorcę, do końca jego zaszczanych dni. Nawet na tzw. złych kredytach już zarobili i zarabiać będą jeszcze. Pozostałe kredyty będą prawdopodobnie, w większości spłacone, dając niespotykany zysk. Tyle tytułem wstępu, który nikomu normalnemu nie jest potrzebny a tylko głąbowi, aby świadomie brał udział w dyskusji. A teraz wyjaśniam dlaczego jesteś głąb:
– nie jesteś, w stanie zauważyć, że akcja banków była przygotowana W ZŁEJ WOLI, celem spekulacyjnego lub nawet przestępczego przywłaszczenia środków, w osłonie obowiązującego prawa. Jeśli taka zła wola zostanie udowodniona, to taki typ działalności należy uznać, jeśli nie za przestępczy, to przynajmniej za taki , od którego przysługuje przystąpienie do negocjacji, celem powrotu do kursu, z dnia zawarcia umowy kredytu lub innego pośredniego rozwiązania, w którym z jednej strony brały by udział banki, z drugiej kredytobiorcy, z trzeciej sąd lub inne sensowne i adekwatne do sprawy instytucje rządowe. Kredyt hipoteczny to nie gra “w trzy karty “.
– nie jesteś w stanie zauważyć, że w Polsce, inaczej niż np. w USA, niespłacający kredytu oddaje klucze i g. go obchodzi ile tam zostało do spłacenia po windykatorach, komornikach i innym barachle. Tym m.in. różni się państwo obywatelskie od niewolniczego. Też nie jesteś w stanie tego zauważyć.
– nie jesteś w stanie zauważyć, że spłacający kredyty denominowane we frankach, nie chcą aby ich kredyty przejął rząd albo taki głąb jak Ty. SAMI BĘDĄ SPŁACAĆ ale tylko wtedy, gdy nie będzie dymania kredytobiorcy przez bank. Jak mają do spłaty dwa razy tyle ,co pożyczyli to nic dziwnego, że mają problemy.
– nie jesteś w stanie zauważyć, że problem , bardzo ważny z obywatelskiego punktu widzenia, nie jest praktycznie podnoszony przez rząd. No bo, co można zrobić przeciw bankom, jak się samemu wisi bilion euro i istnieje się tylko “teoretycznie”?
– nie jesteś w stanie zauważyć, że kredytobiorcom frankowym nie pomoże również opozycja, chociaż pan Kaczka coś przebąkiwał. Nie pomoże, również dlatego, że kredytobiorców jest mniej niż pozostałych uprawnionych do głosowania, którzy oburzyliby się “takim rozdawnictwem” chociaż niczego by nie rozdano a wrócono by do punktu wyjścia, który dla wszystkich był przecież opłacalny. Oburzyliby się chociaż dostali od pana Kaczki mieszkania, w blokach za 100% darmo
– nie jesteś w stanie zauważyć dlaczego istnieje tak kolosalna różnica w oprocentowaniu, pomimo b. niskiej inflacji, oprocentowania kredytów złotówkowych i frankowych
Jeszcze b. wielu rzeczy nie jesteś w stanie zauważyć a wiesz dlaczego? Już miałem nie pisać i tu się zatrzymać dla fajniejszej pointy ale nie wierzę w Ciebie i dopiszę, że nie jesteś w stanie b. wielu rzeczy nie zauważyć no bo jesteś głąb. Ps.
(nie)rząd jest również odpowiedzialny, gdyż instrumenty do takich działań musiały zostać zalegalizowane przez rząd właśnie. Banki odpowiedzialne są najbardziej, gdyż bagatelizowały informacje o poziomie ryzyka i z rzadka pojawiali się uczciwi doradcy (gdy już było wszystko jasne) i odradzali kredyty tego typu (wbrew rozkazom z góry). Doradcy byli szkoleni przez Banki do zgrabnego wciskania tego typu rozwiązań, więc nie pitolcie, że nie mają odpowiedzialności. Mają pełną, gdyż właśnie nie przekazały klientom pełnej informacji o ryzyku, gdy już było wiadomo, że jest potężne i jeszcze bardziej zachęcały, by na tym skroić kasę!!!
****
Byłem z ciekawości dzisiaj w Banku Millennium, choć nie mam żadnego kredytu, zapytać, jakie będzie stosować rozwiązania. Dowiedziałem się, że banki wiedziały, że frank jest chroniony przelicznikiem 1,2 do 2016 r. i w ostatnim czasie skupywały wielkie ilości franków ……!!! a więc wiedziały, że będzie “uwolniony”, że będzie można krocie zarobić. Tyle, że Szwajcaria nie czekała do 2016, a zrobiła niespodziankę w 2015r. Na tym przekręcie zarabiają tylko banki. Panienka z okienka po prostu niechcący podzieliła się ze mną swoją wielką bankową wiedzą tajemną o bankowości dla laika niedostępną. Otóż problem polega w wysokości zadłużenia, które znacznie przekracza wartość nieruchomości. Część z osób, które ma kredyt “frankowy” bardzo chętnie oddałoby nieruchomość bankowi i pozbyło się balastu, ale nie może bo wartość nieruchomości jest już o ponad połowę mniejsza niż wysokość zaciągniętego kredytu po przeliczeniu owego kursu, ponadto każdy kredytobiorca podpisuje weksel in blanco, który daje bankowi, możliwość ciągłego naliczania odsetek za dług przeterminowany średnio w wysokości 16% i na pewno ten dług wyegzekwuje. I teraz pojawia się pytanie jak w ogóle KNF mimo wyroku polskiego sądu o nielegalności takiego przeliczania dopuścił możliwość udzielania kredytu tego typu? w praktyce nie jest to kredytem a grą hazardową. W prawdziwym kredycie może się zmieniać jedynie wartość oprocentowania odsetek, a jego wysokość, czy frankowcy rozumieją tę różnicę ? to godzi w fundamentalne poczucie sprawiedliwości społecznej. A zatem najuczciwszym rozwiązaniem tej sytuacji jest przewalutowanie kredytu na złotówki po kursie z dnia jego zaciągnięcia z jednoczesnym wyrównaniem kwoty odsetek do kredytu złotówkowego. Takie rozwiązanie oznacza, że nikt do tego nie dopłaca poza kredytobiorcami. Banki już i tak swoje krocie zarobiły, ale jak myślicie, czy banki będące w żydowskich rękach dopuszcza taką możliwość ??? Ja uważam, że nie, będą strzyc goi aż miło. Np. mam kredyt w UK tzw. mortgage, jak przestanę spłacać zabierają mi chatę i jestem wolny, kredyt na 4,75 % w funcie wpłata 10%, uczciwie sprawa postawiona, a w Polsce kredyt we “franku”, banki w Polsce nie miały nigdy tyle franków co pożyczyły to było zwykłe wirtualne żydowskie oszustwo na nieświadomych tego gojach lecz pieniądze ściągane od naiwnych goi już nie wirtualne lecz prawdziwe, oszukali klientów wciskając im kredyt we “franku” jak frank był po 2 zł , żądają dodatkowych zabezpieczeń, ja się pytam jakim prawem? kredyt to też ryzyko banku i powinno być dzielone /ryzyko/ solidarnie, w ogóle “polskie” czyli żydowskie banki to raczej organizacja przestępcza niż biznesowa, a ludzie powinni zrezygnować w Polsce z jakichkolwiek kredytów w tych bankach bo kredyt w walucie wymienialnej dla zarabiającego w złotówkach to hazard, niestety. Kredyt hipoteczny jest jak kupno akcji na giełdzie, więc podaję przykład, że nawet giełda ma mechanizmy zabezpieczające, mimo że tam nie inwestują szaraki, tylko ludzie naprawdę świadomi ryzyka. Ps. Według ostatnich doniesień z SNB (Narodowy Bank Szwajcarii), banki w ogóle nie kupowały franków! To jest przekręt stulecia. Gdyby kupowały franki, to kurs franka nie był by po 2 zł, a zdecydowanie wyżej. Przecież w Polce udzielono 700 tys. takich kredytów, a w pozostałych krajach Europy Środkowo Wschodniej jeszcze kilkaset tysięcy. Więc cały żydowski pic polegał na tym, że oni/une nie pożyczali franka a denominowali, czyli chciałeś 200 tys. zł, pożyczali ci 100 tys. wirtualnych branych z powietrza, kapelusza, “franków” po 2 zł, une są bardzo cwani, nastąpiło przez unych przerzucenie ryzyka kursowego na klienta, ot taka żydowska manipulacja i eksperyment na nieświadomych tego naiwnych gojach. Zawsze mówiłem, pisałem: zarabiasz w złotych bież kredyt w złotych. Parę osób ponoć bardzo wykształconych a raczej “wykształconych”, prawników, ekonomistów w rodzinie nie posłuchało tej rady i teraz jest płacz.
****
Ludzie którzy zostali przez parę dni wkręceni w nienawiść do frankowców że niby to trzeba do nich dopłacać zrozumcie że jak oni będą musieli zapłacić jeszcze większą ratę czyli oddać jeszcze więcej pieniędzy OBCEMU KAPITAŁOWI SPEKULACYJNEMU ( bo 90% banków w Polsce to obcy kapitał) to nie wydadzą tych pieniędzy w Polsce… być może ..w sklepie w którym pracujesz, w pralni, u fryzjera, w warzywniaku na osiedlu itp itd… i być może jeszcze nie dziś ale za 3-4 miesiące Twój pracodawca powie że spadają obroty w firmie w której pracujesz bo SPADA KONSUMPCJA w kraju i musi zwolnić 1 z paru osób i to właśnie jesteś Ty bo tak wypadło i bez żalu bo to nie Twoja wina ale wina spadku obrotów a koszty prowadzenia biznesu musi ponosić..
2. Może Twój pracodawca ma lichwiarski kredyt w CHF na siedzibę firmy w której pracujesz i nie wiesz jeszcze że max za 2- 3 miesiące jest po firmie i po Twoim miejscu pracy…
3. Jeśli kredytobiorców we frankach jest jak różni podają od 500 000 do 700 000 to x średni wzrost raty o 300 PLN to jest 2 mld 500 mln nie wydanych pieniędzy w Polsce na konsumpcję a przelanie jej do banków pod warunkiem oczywiście że każdy dalej będzie kredyt spłacał..
3. 500 000 – 700 000 tys. umów na kredyty w CHF to około 2 000 000 osób które dotknął problem finansowy… biorąc pod uwagę że w Polsce pracuje ponad 11 mln osób jest to spora grupa która może zostać doprowadzona do ostateczności… nie umniejszając również doprowadzonym do szału górnikom którzy też są potrzebni… bo nasz kraj potrzebuje węgla … nie mamy elektrowni atomowych, zasobów gazu itp. jak reszta krajów sąsiadujących czy to na wschodzie czy na zachodzie..
4. Tym kredytom można pomóc. Trzeba je przewalutować po kursie z dnia umowy. do kapitału dodać odsetki + wibor będące różnicą między kredytem zł a CHF i pozwolić spłacać wg obecnych zasad wibor + … niech będzie żeby już nikt nie będzie marudził najwyższa marża jaka jest obecnie w kredycie złotówkowym… żeby żaden ze złotówkowiczów nie mówił że ma gorzej.. zrozumcie ludzie że tu nie chodzi tylko o wysokość raty kredytu w CHF że była niższa a teraz jest wyższa tylko o to że ludzie ci są nabici w butelkę bo nie spłacają KAPITAŁU bo są ciągle kasowani na kursie… np. ktoś wziął 300 tys. kredytu, spłacił przez ostatnie 7 lat 125 tys… a dziś ma około 500 tys. do spłaty… pętla długu jak u ŚP Krauzego w “Długu”…
ochłapy w postaci łaskawego uwzględniania ujemnego liboru rzucone wczoraj na stół rzez banki Szczurkowi to jest świeca dymna!!! I te wyliczenia o ile zmieniła się rata…. ludzie zrozumcie że temu kto ma kredyt we franku mimo spłacania latami rat takich samych czy większych czy mniejszych od złotówkowicza stoi w miejscu bo jego KAPITAŁ jest przeliczany ciągle po nowym kursie CHF i ma do spłaty w całości kredytu 150 % obecnie więcej niż wziął… nie opłaca mu się nadpłacać rat bo ciągle jest do tyłu..! Jakby wyrzucał pieniądze w błoto… nie wiem jak to jeszcze jaśniej napisać… i dlatego opcja węgierska i chorwacka jest lepsza bo zamraża kurs czyli KAPITAŁ jest przeliczony po 3.6 a nie 4.3 i ma mniej KAPITAŁU do spłacenia… część ludzi na pewno zdecydowała by się przewalutować kredyt na pln żeby uciec od dalszych tragedii które nam nasz główny obrońca banków Szczurek szykuje wybierając wersję z ujemnym liborem. przewalutowanie wzmocniło by również złotego ale to nie jest na rękę banksterom.. podsumowując: Węgrzy i Chorwaci bronią obywateli a nasi bronią banki
4. Pamiętajcie ” drodzy” rządzący… można gonić szczura w kąt kijem bo jest mniejszy i słabszy ale jak szczur jest zagoniony w kąt i nie ma wyjścia … to też potrafi skoczyć i pokąsać… a jak tych szczurów będzie 700 000 tys… to kąsanie może zaboleć jak kąsanie górników do których absolutnie nic nie mam bo BRONIĄ SWOICH RODZIN a to jest NAJŚILNIEJSZY instynkt jaką jest chęć przeżycia… nie ma większej…
To wszystko ze mnie.
Pozdrawiam. Szczur i nie mylić ze Szczurkiem który jest mentalnie nadal agentem ING… popatrzcie na mowę jego ciała jak mówi w tv..!!!.. nie trzeba asa żeby odczytać te gesty Pinokia… np zamykanie oczu podczas odpowiedzi na trudne pytanie dziennikarza oznacza w 80% KŁAMSTWO. O Belce się nie wypowiadam bo jest to autor podatków od lokat itp co już z założenia jest bandyterką ograniczającą rozwój gospodarczy.
nadużycie link skomentuj
Kula Lis 65 07.11.2015 16:50:05
Opublikowano za: http://nikander.neon24.pl/post/127187,a-prof-modzelewski-ciagle-doradzal-bedzie
PS. Polecamy dla Dociekliwych i Samodzielnie Myślących przeczytanie w tym globalnym temacie i przeanalizowanie, co najmniej zamieszczone na poniższych linkach teksty i połączenie wielu „puzli” w pełniejszy obraz mechanizmu pieniądza, w tym finansów, kredytów i zniewolenia zwykłych ludzi w Polsce i nie tylko. Zalecamy czytanie i analizowanie w podanej kolejności.
https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/11/richard-k-moore-bankowa-okupacja/
https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/11/czy-polska-zbankrutuje/
https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/11/nikander-a-prof-modzelewski-ciagle-doradzal-bedzie/
https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/11/janusz-szewczak-bunt-juz-dawno-powinien-nastapic/
Poniższe teksty przedstawiają propozycje rozwiązań poczynając od przemiany świadomości i rozwiniętych docelowych koncepcji ustrojowo – gospodarczych, w tym pieniężnych. W kolejnym pakiecie znajdą się bardziej szczegółowe koncepcje rozwiązań głównego instrumentu zniewolenia – mechanizmów pieniężnych. Zostaną one zamieszczone w ciągu miesiąca.
http://www.krs.org.pl/images/Media1/konferencja29.pdf
Wnikliwe przestudiowanie i przemyślenie zawartych treści zaoszczędzi czytania kilkudziesięciu tysięcy stron, w tym zwłaszcza gazetowej „sieczki”, gdzie ważna prawda ukryta jest w mieszance wielkich kłamstw z mało ważną prawdą, która służy jedynie uwiarygodnieniu wielkich kłamstw.
Redakcja KIP
[…] Publikujemy ciekawy tekst blogera Nikandera z portalu neon24.pl na temat podatków i współtwórcy tego systemu prof. Witolda Modzelewskiego, byłego wiceministra finansów, który być może będzie „poprawiał” podatki w nowym rządzie, nawet jako minister finansów. Polecamy też wybrane komentarze. Pozostałe komentarze blogera Kuli Lisa 65 z tego artykułu, dotyczące bankowości i kredytów we frankach, zamieściliśmy obok w oddzielnym tekście na linku: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/11/kula-lis-65-banksterzy-grabia-ludzi-franka-najpierw-p… […]