Wszyscy możnowładcy narzucają swoje symbole poddanym, wcale się z tym nie kryjąc. Znaki, symbole, kolory itp. mają takie znaczenie jakie im nadamy albo jak większość ludzi odczytuje ich znaczenie. Wcale nie musi być ono oczywiście prawdziwe. Nasza epoka też ma takie swoje znaki rozpoznawcze.
Gwiazdy
Najczęściej występującym znakiem cywilizacji jest gwiazda pięciokątna. Większość flag państwowych je posiada. Powszechnie występuje ona na rysunkach, w reklamach, filmach i plakatach itd. itp. Symbolu tego nie znajdziemy w przyrodzie, może tylko rozgwiazda nieco go przypomina. Cały czas nam go pokazują, abyśmy zaczęli się utożsamiać z tym „pięciokątem”.
Można pomyśleć, że gwiazda taka jest zasadniczo pentagramem. A on jak wszyscy oczywiście kojarzą jest symbolem magii, „dobrej” – jak stoi na nogach i „złej” jak stoi na głowie. Głębia takiej „mądrości” aż poraża. Uniwersytet wysiada. O jakie czary tu chodzi? Może jednak o takie nieprawdziwe? Czy nasi panowie i władcy nas chcą czarować? Zobaczymy jak skutecznie, przytoczę kilka takich cywilizowanych zaklęć, na które wszyscy się nabiorą:
„niemiecka jakość” i dla przemysłu ceny idą w milionach za urządzenie!
„japoński samochód terenowy” – np. za jedyne 100 tys. A może więcej! Nieźle trzeba wycisnąć z rodziny, zrezygnować z wielu potrzebnych rzeczy, jeść byle co aby jeździć taką furką po mieście. Chociaż samochód przeznaczony jest na bezdroża.
„rewelacyjny szwajcarski lek” – i wielu z nas nawet weźmie kredyt aby się nim leczyć, nie koniecznie wcale, ten specyfik, musi być skuteczny.
„nowy projekt”, „planowanie strategiczne”, „skuteczny menadżer” itd. itp.
Na takie „nie zupełnie prawdziwe” czary nabiera się teraz ludzi. Gdyby choć chwilę się nad tym zastanowić to te słowa nie mają głębszego znaczenia, ale trzeba chociaż trochę pomyśleć. Niemieckie fabryki znajdują się obecnie na dalekim wschodzie. Przemysł obecnie nie robi nic trwałego bo interesuje go jak najszybsza rotacja sprzętu. Lodówka Białoruś mogła pracować 30 lat a taki Siemens nie doczeka nawet 10, podobnie pralka: „Made in Germany” robiona w Łodzi. Ale wróćmy do czarów.
Ja próbowałem podobnej jakości cywilizowane „zaklęcia” w najbardziej cywilizowanym z cywilizowanych krajów europejskich. Wiele lat temu byłem w Niemczech. Umiałem może ze sto słów niemieckich i na co dzień używałem angielskiego. Nikt nie poznawał, na pierwszy rzut oka, skąd jestem i wielu Niemców traktowało mnie, że tak się wyrażę, nawet z szacunkiem, dopóki nie wypowiadałem swojego sztandarowego zwrotu: „Ich kam aus Polen”. To wywoływało przerażenie w oczach rozmówców i kurczowe łapanie się za kieszenie, niewymowne miny, załamanie itp. Przeważnie to zdanie kończyło naszą, nawet długą, rozmowę. Paraliżowałem ich na odległość. Za którymś razem nawet zaczęło mnie to śmieszyć. Długo się nad nimi jednak nie pastwiłem. Z drugiej strony jeśli wypowiedziałem zdanie płynnie po niemiecku – nikogo wtedy nie obchodziłem. Nie było to nic nadzwyczajnego. Ale jeśli coś tam dukałem pod nosem i co kilka słów wypalałem swoje prawie brzmiące po niemiecku „ja być student”. To wszyscy stawali się przychylni i chcieli mi naprawdę pomóc, ceny biletów spadały. Ludzie starali się tłumaczyć powoli i nawet szukali dla mnie zdań w innych językach. Nawet prosili inne osoby o przetłumaczenie. Cudownie. „Ich bin Student” i każdy się mną zainteresował. Nikt nie przeszedł obojętnie. Znalazłem na nich sposób. Oczarowałem ich!
Czy pentagram jest też pomocny w czymś różnym magom, czy wróżkom? W tym celu trzeba by było zwrócić się do osób parających się czarami. Znam takie „czarownice” niestety drugiego gatunku. Nie miały za mocnego daru jasnowidzenia, ani uzdrawiania ale jakieś umiejętności jednak tam posiadały. Potrafiły przynajmniej razić przeciwnika na odległość. Nigdy nie widziałem koło nich pentagramu. Nie potrzebowały go, aby skupiać swoje moce.
Jeszcze jeden drobny szkopuł: Pentagram – to 5 kresek, taki gorszy heksagram, który ma 6 kresek. O jedną kreskę gorszy bo to ma być symbol gorszych, stojących niżej, ludzi. Heksagramu tak często się nie spotyka, tylko przy wyjątkowych okazjach, – bo jest on zarezerwowany dla „rasy panów”. Przy wielu okazjach następuje nieomal uwielbianie tego, obecnie wrogiego, znaku. Zaczyna się z nim oswajać ludzi od dzieciństwa. Od niedawna nawet Ratownictwo Medyczne musiało zmienić stary symbol – krzyż równoramienny na jakąś gwiazdę sześciokątną. To ratownictwo nie jest już takie jak dawniej. Nie może być. Jest krępowane setkami sprzecznych przepisów i wymagań. Karetek też ma coraz mniej. Nawet szkoda by było oznaczać Ich, jak dawniej, naszym świętym symbolem Słońca.
Kolor pomarańczowy
Marchewkowy to kolor biznesu. Jak się robi obecnie takie rzeczy, w kapitalizmie korporacyjnym? Każda działalność wymaga pozwolenia od banku, to on ma decydujący głos co i jak należy robić. Interes zawsze musi się zwrócić. Kwestie moralne, ludzkie i ochrony środowiska nie są brane pod uwagę. Biznes plan musi być tak skonstruowany, aby jak najwięcej wycisnąć zysków, pensje mają być minimalne, maszyny mają pracować w kółko. Surowce muszą być jak najtańsze, bo mają decydujące znaczenie o kosztach dla wytwórcy, najlepiej przetworzyć odpady (nawet możecie nie wiedzieć ile ich już macie: cement to w większości popiół przemysłowy, rury do wody pitnej robi się z odpadów, pokrywa się je tylko cienką warstwą czegoś czystego). Pomarańczowy kryje wszystko! Oczywiście cena dla klienta jest już czystą sufitologią. Jeśli wytworzenie samochodu osobowego dla fabryki to 20 tys. to przeciętny Kowalski w salonie zobaczy na nim metkę 80 tys. (przepraszam 79 990) Za 60 tys. muszą się wykarmić złodzieje i pasożyty. Jako pierwsze, ręce po zysk, wyciąga państwo zabierając 15 tysięcy jako vat. Jest to pierwszy haracz za prowadzenie biznesu na „swoim” terytorium. Podobny jest zysk korporacji, drobne kilka % dla salonu samochodowego można spokojnie pominąć.
Pomarańczowy, jasny, niemal „sygnałowy” kolor widzę w na wielu znakach firmowych to taka współczesna „Pomarańczowa Alternatywa”, bo przecież ludzie sami nie chcieli nie tak dawno „czerwonego”. Wygląda to jakby pan i władca bank udzielał swojego koloru firmowego wasalom. Nie tylko firmom, ale też innym szkodnikom, którym dostarcza kredytów. A oto pomarańczowy na naszym podwórku: Pomarańczowy bank udziela pomarańczowej partii kredytu na kampanię, po wyborach pomarańczowa partia wprowadza pomarańczowe korporacje do „swojego” już kraju. Pomarańczowy bank udziela kredytu pomarańczowym korporacjom aby te rozwinęły działalność i miały z czego płacić łapówki pomarańczowym partiom bo te muszą przecież spłacać swój pomarańczowy kredyt. Wszyscy pomarańczowi są zadowoleni.
A co mają powiedzieć zwykli ludzie? W PRL-u cały naród pracował, aby powstały Huty: Katowice, Sędzimira. Gierek zaciągnął pożyczki. Specjalistów i urządzenia ściągano z całego świata. Także Japończycy mieli tu swój chwalebny wkład. Przynieśli najnowsze zdobycze techniki. Ich urządzenia sprawdzały się przez ponad 30 lat. Polacy myśleli, że będzie to zakład przynoszący zyski dla ich dzieci. Inaczej nie kiwnęliby palcem. Polacy stanowili w PRL-u, w tych hutach, kadrę zarządzającą. Nie różniła się ona bardzo pod względem dbałości o zakład od współczesnych zarządów korporacji. Gdy zakład zwrócił się i zamortyzował a długi Gierka spłaciliśmy to pracownicy tych firm nadal pracują, aby spłacać nowe długi. Tym razem nowy właściciel tych hut zaciągnął kredyty pod zastaw tych przedsiębiorstw. Prawdziwe „perpetuum debile”. Każdy nie-zupełnie-prawdomówny biznesmen (a nie ma innych) zawsze wspomina tylko o inwestycjach i kosztach. Nigdy o tym ile da się wycisnąć. A inwestycje w skali tych zakładów wynoszą nie całe 10% zysku. Czyli wymienia się tylko te graty, które nadają się wyłącznie na złom. Nie można mówić o jakiejś nowoczesności. Kłują nas w oczy miliardami, bo dla pojedynczego człowieka jest to dużo. Jednak procentowo, mała polska firma, wydaje na inwestycje wiele więcej niż to korporacyjne 10%. Taka mała firma nie ma tajnej umowy z nierządem „polskim”, nie ma też różnych ulg i subwencji – z naszej wspólnej kieszeni. A podobno jesteśmy u siebie. Każdy to inaczej odbiera. Może jesteśmy jeszcze za mało pomarańczowi, aby to wszystko pojąć.
Szyderczy uśmiech
Wszyscy muszą się cieszyć, kto przestaje się śmiać automatycznie skazuje się na niebyt. Pewnie jest za mało zdolny, przebojowy, pracowity aby osiągnąć sukces cywilizacyjny. Uśmiech ten od początku do końca jest nieszczery, plastikowy, hollywoodzki. Żaden biznesmen, polityk, żadna gwiazda nie rozstaje się z tym atrybutem. Muszą być na pozór szczęśliwi, nawet jeśli tacy nie są. Powierzchowność jest najważniejsza. Bo tylko ją obserwujemy. Do środka ciężej się jest przebić.
Teraz nasze siostry i bracia w krajach trzeciego świata oglądają pisma lub telewizję ze zgniłego zachodu (przepraszam: z bogatej północy – jak kto woli) i widzą powszechnie występujące tu szczęście. Szczęście, którego sami zostali pozbawieni. O czym oni mogą myśleć? Tylko jak wysłać swoje dzieci do takiej uśmiechniętej krainy. I wszystko zrobią aby zamiar ten wcielić w życie. Nie możemy się im dziwić. Do niedawna tylko biali w książeczkach dla dzieci byli uśmiechnięci do bólu. Ostatnio widziałem francuską książkę o dzieciach świata i autorzy jej poszli o krok dalej, tym razem również kolorowe dzieci śmiały się od ucha do ucha. Może wydali tą książkę o 50 lat za późno bo Francja już jest trójkolorowa i nie chodzi mi wyłącznie o ich flagę.
Słowo: wolny
Małe i duże obozy pracy, tzn. fabryki i państwa działają tylko dlatego, że ludzie codziennie poświęcają im swój czas. Niewolnictwa nigdy nie nazywa się po imieniu. Aby nikt się nie ocknął. Słowo „wolny” atakuje z każdego kąta cywilizacji. Wolne media, wolny rynek, wolny kraj, wolna encyklopedia itd. Itd. Na każdej niemal monecie amerykańskiej jest napis „wolność”. A tego to im na pewno brakuje. Przynajmniej od 1492r. Wolno-Mularski świat pokazuje swoje zasady. Na wolność trzeba zapracować. Wolno przecież takiemu „Kowalskiemu” pracować po 8 i więcej godzin dziennie, na okrągło. Bez przerwy na święta. Wolno mu, aby miał telefon i pocztę elektroniczną monitorowaną przez różne agendy państwowe. Wolno mu wybierać co kilka lat swoich ciemiężycieli i oprawców. Wolno mu spłacać całe życie kredyt, którego nie zaciągnął. Przecież jest „wolny”.
Jest jeszcze wiele symboli cywilizacji. Takie przekleństwo facetów tj.: garnitur i krawat. One mówię tylko jedno „jestem ucywilizowany” = jestem pozbawiony własnych wartości i pragnień. Inni decydują za mnie a ja się z tym godzę. Na szczęście są wyjątki i nie wszyscy ślepo podążają za tzw. elitami. A to wszystko skrzętnie zanotował dla Was:
Tomasz Zieliński
Opublikowano za: https://opolczykpl.wordpress.com/2015/03/07/symbole-nieludzkiej-cywilizacji-tomasz-zielinski/.
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.