Minął rok od rozpoczęcia dramatycznych wydarzeń na Ukrainie, wydarzeń które do dziś pozostają w centrum uwagi głównych sił politycznych nie tylko w Europie, ale i w skali światowej.
Zaczęło się stereotypowo od kolejnego Majdanu doskonale przygotowanego i wyreżyserowanego przy dużym udziale ośrodków zagranicznych. Wypada przypomnieć, że poprzedni Majdan zorganizowany w 2004 r. wyniósł do władzy prezydenta Wiktora Juszczenkę. Jego kadencja nie przyniosła jednak Ukrainie oczekiwanych zmian na lepsze. Trwała recesja i rabunek kraju przez wszechwładne grupy oligarchów. Stopa życiowa ludności spadała systematycznie. Tym razem podjęto grę o nieporównywalnie większą stawkę. Chodziło nie tyle o Ukrainę, co o generalną zmianę sytuacji geopolitycznej w tej części Europy, a mianowicie o osłabienie Rosji i jej odepchnięcie na wschód, głównie poprzez stworzenie sytuacji konfliktowych na jej granicach.
Uczestnicy Majdanu rekrutowali się z dwu różnych środowisk. Byli to po pierwsze członkowie różnego rodzaju ugrupowań nacjonalistycznych, dobrze zorganizowani i przeszkoleni na rozmaitych obozach, kursach itp., przybyli głównie z zachodnich obwodów Ukrainy. Uzupełnienie stanowiły rzesze ludzi biednych i zagubionych (głównie młodzieży) bez perspektyw życiowych. Ci ludzie chcieli przede wszystkim zmian na lepsze. Hasłem jednoczącym było stowarzyszenie, a następnie pełna integracja z Unią Europejską. To miało być przysłowiowe panaceum na wszystkie ukraińskie nieszczęścia. W miarę upływu czasu i zaostrzania się sytuacji ster działań na Majdanie przeszedł całkowicie w ręce nacjonalistów. Pojawili się przywódcy z dużymi ambicjami (Parubij, Laszko, Awakow i in.).
Wydawało się, że po podpisaniu w lutym porozumienia między prezydentem Janukowyczem i przedstawicielami Majdanu sygnowanego również przez ministrów spraw zagranicznych Francji, Niemiec i Polski sytuacja będzie się normalizować, tym bardziej że była to faktycznie kapitulacja urzędującego prezydenta. Jednakże siły przeciwne wszelkiemu porozumieniu zarówno wewnętrzne jak i zagraniczne działały sprawnie.
Nasiliła się fala pogromów przeciwników politycznych, okupacji urzędów centralnych i terenowych. Niejako finałem tego były krwawe wydarzenia na Majdanie. Łącznie zginęło ponad 100 osób zarówno milicjantów jak i demonstrantów. Winnych tej zbrodniczej inscenizacji dotychczas nie ustalono, podobnie jak sprawców innej masowej zbrodni dokonanej w maju w Odessie (spalono żywcem 48 osób).
Teraz wydarzenia rozwinęły się w sposób lawinowy. Janukowycz został zmuszony do rezygnacji. Władzę de facto przejęła grupa polityków (O. Turczynow, A. Jaceniuk, A. Parubij, W. Kliczko) o wyjątkowo antyrosyjskim nastawieniu. Dodać należy, iż znaczną rolę w tym okresie odgrywali działacze ultranacjonalistycznej partii „Swoboda” (O. Tiahnybok, I. Farion). Jednym z pierwszych posunięć tej grupy było przeforsowanie ustawy pozbawiającej język rosyjski statusu języka urzędowego. Do dziś trudno z całą pewnością stwierdzić czy był to przejaw głupoty politycznej czy też sprytnie zainicjowana prowokacja. Tak czy owak fakt ten wywołał falę sprzeciwu nie tylko mniejszości rosyjskiej, ale i części Ukraińców posługujących się tym językiem. To właśnie wówczas nastąpiły masowe demonstracje i oznaki nieposłuszeństwa we wschodnich a także południowych obwodach Ukrainy.
Termin przewrotu państwowego został wybrany doskonale. Był to końcowy okres olimpiady w Soczi. Władze rosyjskie były wyraźnie zaskoczone. Stąd też wynikał błąd bezkrytycznego poparcia prezydenta Janukowycza podczas, gdy ten prowadził wielostronną grę o utrzymanie władzy, a także a może przede wszystkim niemałego majątku swojej rodziny. Stąd zrodziła się decyzja udzielenia Ukrainie niskooprocentowanej pożyczki w kwocie 15 mld dolarów, z czego przekazano ok 3 mld.
Jednocześnie z zaostrzeniem sytuacji rozwinięto w kraju bezprzykładną kampanię rusofobii w myśl sformułowania „… za wszystko zło są winni Moskale…”. Pogromy, niszczenie pomników i miejsc pamięci, a także instytucji kulturalnych, naukowych, a nawet bankowych były na porządku dziennym. Czyniły to najczęściej grupy sfanatyzowanej młodzieży (często nieletniej). W kampanii tej uczestniczyła nie tylko hierarchia Kościoła greckokatolickiego, co jest zrozumiałe, ale i Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny. W jednym z publicznych wystąpień zwierzchnik tegoż Kościoła metropolita Filaret nazwał prezydenta W. Putina „szatanem”. Jak dotąd naliczono kilkadziesiąt przypadków zniszczenia (głównie na wschodzie) bądź przejęcia świątyń podległych patriarchatowi moskiewskiemu.
Rosja po okresie zaskoczenia rozpoczęła kontratak. Po sprawnie przeprowadzonym referendum przejęła w sposób całkowicie pokojowo Krym. Z punktu widzenia geopolityki trudno przecenić ten fakt. Jest to po prostu klucz do zapewnienia sobie przewagi w akwenie Morza Czarnego z perspektywą zintensyfikowania działań na Morzu Śródziemnym.
Błędne decyzje władz kijowskich oraz przebieg wydarzeń na Krymie spowodowały rozwój ruchu oporu we wschodnich i częściowo południowych obwodach Ukrainy (głównie Donieck, Ługańsk a także Charków). Rozbudzone zostały nadzieje na podobny scenariusz, podsycane przez oficjalną propagandę rosyjską. Modne stało się noszenie pomarańczowo-czarnych wstążek (gieorgijewskije lientoczki).
Praktycznie od połowy kwietnia wystąpiły przejawy zbrojnego ruchu oporu, które stopniowo przeradzały się w wojnę domową z wszystkimi jej konsekwencjami. Działające z początku samorzutnie grupy partyzanckie stopniowo przyjmowały typowo wojskową organizację. Pojawiło się centralne dowodzenie. Broń, szczególnie ciężka pozostaje głównie zdobyczna, bądź też przejęta z arsenałów armii ukraińskiej. Rosja dostarczyła pewną ilość nowoczesnej broni strzeleckiej oraz wyposażenia indywidualnego żołnierza. W obwodach donieckim i ługańskim ukonstytuowały się Republiki Ludowe (Doniecka i Ługańska), tworząc stopniowo lokalne organy administracji.
W miarę nasilania się walk nieuchronnie następowało umiędzynarodowienie konfliktu. Po stronie ukraińskiej pojawiły się grupy ochotników z różnych regionów Europy (najwięcej z Bałkanów) walczących z pobudek ideowych, a niekiedy też awanturników szukających przygód. W tej grupie są też obywatele polscy, na szczęście nieliczni. Po stronie secesjonistów walczą przybyli z Rosji ochotnicy (ok 5–6 tys.), częściowo zorganizowani w tzw. formacje kozackie. Są to na ogół żołnierze starszych roczników, często o specjalizacjach technicznych. Nie są oni żołnierzami armii rosyjskiej, aczkolwiek mają zagwarantowane pełne prawa kombatanckie. Ponadto w organach dowodzenia formacji powstańczych działa nieliczna grupa oficerów rosyjskich – specjalistów z zakresu wywiadu, rozpoznania i planowania operacyjnego. Grupy ochotników spoza Rosji są symboliczne (najczęściej Serbowie) i mają jedynie znaczenie propagandowe.
Prowadzona przez armię ukraińską tzw. operacja antyterrorystyczna, której największe nasilenie przypadło na okres lipiec–sierpień, zakończyła się jej totalną klęską. Dysponując przewagą w sile żywej (co najmniej 3:1) oraz absolutną przewagą techniczną (artyleria, broń pancerna, lotnictwo) poniosła ona szereg bolesnych porażek, tracąc ponad 18 tys. ludzi (w tym ponad 6 tys. zabitych) oraz ogromną masę sprzętu (około 260 wozów bojowych, 70 samolotów i śmigłowców oraz ponad 100 dział i wyrzutni rakiet). Podkreślić należy, że wiele sprzętu pancernego oraz artyleryjskiego (ogółem ponad 300 sztuk) przejęli powstańcy w stanie nienaruszonym. U podstaw tych porażek legły przede wszystkim:
- niedostatki w dziedzinie wywiadu, rozpoznania i planowania działań;
- słaby system dowodzenia, w tym rażące przykłady lekkomyślności w zakresie ubezpieczenia wojsk;
- kiepskie zaopatrzenie kwatermistrzowskie;
- na ogół niskie morale większości jednostek wojskowych (brak wyraźnego celu walki, słaba dyscyplina, maruderstwo, porzucanie sprzętu itp.).
W tej dziedzinie przyzwoitą postawę prezentowały jednostki ochotnicze, ale ich wartość bojową obniżał słaby stan wyszkolenia.
Przebieg działań bojowych wykazał, że armia ukraińska stosowała na terenie Donbasu taktykę spalonej ziemi. Ostrzeliwanie przez artylerię oraz bombardowanie dzielnic mieszkalnych a także instytucji użyteczności publicznej (wodociągi, gazownie, szkoły czy szpitale) było na porządku dziennym, podobnie jak stosowanie zabronionych międzynarodowymi konwencjami pocisków z ładunkami fosforowymi oraz bomb kulkowych. W kilkunastu przypadkach do ostrzału Doniecka i Ługańska użyto najcięższych armat „PION” o zasięgu 47 km oraz rakiet taktyczno-operacyjnych „TOCZKA” służących głównie do rażenia dużych celów powierzchniowych.
Działania te spowodowały duże straty wśród ludności cywilnej (ponad 6 tys.), zniszczenia większości urządzeń technicznych i zakładów przemysłowych oraz istny exodus uchodźców (ok 1 mln osób) chroniących się na terenach Federacji Rosyjskiej.
Taką taktykę stosowaną na terenach własnego państwa określić można jako całkowicie bezmyślną, chyba że chodziło o ostateczne sprowokowanie Rosji do wystąpienia zbrojnego. Tak czy inaczej przebieg tych działań, a także podjęta w Kijowie decyzja o wyłączeniu systemu bankowego (niepłacenie rent i emerytur, blokada komunikacji Donbasu i inne) sprawiają wrażenie, że przynajmniej część polityków ukraińskich uważa te tereny za stracone i stąd zamiar pozostawienia po sobie pustyni. Jest rzeczą oczywistą, że po tych wydarzeniach wszelka dyskusja o federalizacji tego terenu jest bezprzedmiotowa, a przy tym określenie statusu zbuntowanych republik zadowalającego obydwie strony będzie niezwykle trudne.
Zmęczenie przeciwników, a także w przypadku secesjonistów oznaki klęski humanitarnej na kontrolowanych przez nich terenach, spowodowało zawarcie układu rozejmowego w Mińsku (5 IX) przy pośrednictwie Rosji oraz OBWE. Przewidywał on przerwanie ognia, utworzenie strefy buforowej, wymianę jeńców oraz dalsze rozmowy w sprawie statusu Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Jak dotąd dokonano wymiany większości jeńców, nie utworzono natomiast w pełnym wymiarze strefy buforowej. Ostrzał artyleryjski dzielnic mieszkalnych został całkowicie przerwany dopiero 9 grudnia br. dalsze spotkania grupy konsultacyjnej nie przyniosły rezultatów.
Przeprowadzone w maju br. wybory prezydenckie na Ukrainie oraz październikowe wybory parlamentarne spowodowały legitymizację zarówno władzy ustawodawczej jak i wykonawczej. Podkreślić należy, iż w październikowych wyborach do Rady Najwyższej skrajni nacjonaliści utrzymali, a nawet zwiększyli stan posiadania mimo porażki partii „Swoboda”, co nie rokuje pomyślnie na szybkie postępy w ewentualnych rozmowach pokojowych.
Wybory na terenach Donbasu przeprowadzone 2 listopada utwierdziły istniejący stan rzeczy. Kierownictwa zbuntowanych republik pozostały niezmienione. Rosja uznała wyniki zarówno wyborów na Ukrainie, jak i na terenach Donbasu – co nie oznacza jednak potwierdzenia niezależności tych terenów.
Sytuacja wewnętrzna i międzynarodowa Ukrainy pozostaje nadal skomplikowana. Co prawda, po długich i trudnych negocjacjach i przy pośrednictwie Komisji Europejskiej udało się wreszcie podpisać kolejną umowę gazową z Rosją, gwarantującą dostawy gazu przynajmniej do 31 marca 2015 r. (przy zachowaniu przedpłat), ale nadal położenie sektora energetycznego jest trudne. Przypomnieć należy, że ok 2/3 produkcji energii elektrycznej Ukrainy opiera się na węglu. Ukraina będąca liczącym się w świecie eksporterem węgla kamiennego (wydobycie w 2012 r. ok 80 mln ton) stała się importerem. Zapasy węgla w Donbasie są duże, ale póki co sięgnąć po niego nie można. Próby importu z RPA i Australii okazały się nieudane (niska jakość). Ratunkiem okazało się wynegocjowanie dostaw wysokokalorycznego węgla z Rosji (na razie ok 1 mln ton).
Tak czy owak wyłączenia energii, w tym również dla ludności, są na porządku dziennym. Niepokój w skali międzynarodowej wzbudzają powtarzające się awarie w elektrowniach jądrowych (dwukrotnie na największej w Europie AS w Zaporożu), a także podpisanie umowy z USA w sprawie importu paliwa jądrowego, które zdaniem wielu specjalistów nie w pełni nadaje się do reaktorów radzieckiej produkcji.
Nadal nie uzyskano istotnej poprawy w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego. Dotyczy to zwłaszcza przestępczości kryminalnej i nielegalnego posiadania broni. Ogromnym ciężarem pozostaje korupcja (142 miejsce w rankingach światowych). Narasta niezadowolenie społeczne. Mnożą się protesty różnych grup społecznych.
Według ocen specjalistów spadek wartości PKB w 2014 roku wyniesie co najmniej 7,5%, a wskaźnik inflacji 21%. W tych warunkach zapowiedź przeznaczenia w 2015 r. 5% PKB na potrzeby obronności musi budzić zdziwienie.
Dodatkowym elementem destabilizacji są mnożące się przypadki tzw. dzikich lustracji w terenowych organach administracji oraz w dużych przedsiębiorstwach.
Kredyty zagraniczne napływają powoli. Ich całkowita wielkość jest trudna do oszacowania. Wciąż akcentowane są żądania reform strukturalnych i co za tym idzie oszczędności budżetowych, co w aktualnych warunkach nie bardzo jest realne. Ekipa Poroszenki i Jaceniuka włożyła duże środki w zwiększenie wydajności przemysłu zbrojeniowego oraz efektywne dozbrajanie i reorganizację armii. Na ten cel spodziewane jest wsparcie ze strony USA (ostatnia decyzja Kongresu USA mówi o 350 mln dol.) a także mniej oficjalne ze strony NATO.
Wszystkie te zamierzenia są tłumaczone ciągle wzrastającym zagrożeniem ze strony Rosji. Powtarzają się wojownicze wystąpienia. Niedawno Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego O. Turczynow oświadczył, że możliwe jest wprowadzenie stanu wojennego przynajmniej na wschodzie Ukrainy. Podobne akcenty znalazły się w noworocznym orędziu prezydenta P. Poroszenki.
Szumnie świętowane podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE samo w sobie nie zmienia sytuacji bowiem skutki ekonomiczne tej umowy zgodnie z zawartym porozumieniem UE-Rosja mogą być wdrażane dopiero w 2016 r.
Bardziej istotną sprawą jest decyzja Rady Najwyższej o odejściu od pozablokowego statusu Ukrainy. Ma to być istotny krok w kierunku wejścia do NATO, a to oznaczałoby daleko idące zmiany w sytuacji geopolitycznej tej części Europy. Nie są więc zaskoczeniem ostre reakcje Rosji, ale także krytyczne oceny tejże decyzji na Zachodzie, głównie w Niemczech.
Decyzja o wprowadzeniu blokady komunikacyjnej Krymu podjęta tuż przed Nowym Rokiem bez sensownego wyjaśnienia na pewno nie poprawia sytuacji strony ukraińskiej w ewentualnych rokowaniach. Dodać do tego należy ostrzał artyleryjski przedmieść Doniecka w noc noworoczną, a także wyłączenie energii elektrycznej dla Ługańska w tym samym czasie.
Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone to należy podkreślić, że kilka z założonych celów zostało przez polityków amerykańskich osiągnięte, a mianowicie:
- konflikt zbrojny rozgrywa się bezpośrednio przy granicy rosyjskiej i dotyczy bezpośrednio ludności rosyjskojęzycznej;
- dzięki długofalowym, umiejętnie rozegranym działaniom w dziedzinie propagandowo-psychologicznej udało się wywołać falę rusofobii o niespotykanej dotychczas skali. Dotyczy to nie tylko Ukrainy, ale i prawie całej Europy;
- Stany Zjednoczone udowodniły, że posiadają wystarczający wpływ na decyzje polityczne i ekonomiczne krajów UE. Świadczą o tym solidarnie podjęte sankcje ekonomiczne wobec Rosji, co do których szereg krajów Unii miało i ma wątpliwości.
Sankcje ekonomiczne wobec Rosji są właśnie tym problemem, który wywołuje najwięcej emocji w krajach Unii Europejskiej. W tej dziedzinie można wyróżnić trzy wyraźne opcje:
- zwolennicy jak najdalej posuniętych restrykcji (Wielka Brytania, Polska, kraje nadbałtyckie);
- przeciwnicy wszelkich sankcji (Czechy, Węgry, Słowacja, Grecja);
- pozostałe państwa zajmują pozycję umiarkowaną w zależności od skali ponoszonych strat, przy czym największe znaczenie ma tu stanowisko Niemiec, Francji oraz Włoch.
Rosja przezywa ostatnio duże trudności przede wszystkim gospodarcze. Spowodowane są one nie tyle sankcjami, bo straty Rosji i państw UE się równoważą (po około 30 mld dolarów), co podjętymi przez USA przedsięwzięciami noszącymi znamiona wojny ekonomicznej. Zwiększona podaż ropy naftowej doprowadziła do drastycznego spadku jej cen (prawie o połowę, ze 106 do 56,5 dol. za baryłkę). W ślad za tym spadły, choć w mniejszym stopniu, ceny gazu. Na to wszystko nałożyły się różnego rodzaju spekulacje na rynkach walutowych, w wyniku czego w pewnym momencie drastycznie spadła wartość rubla (w stosunku do dolara prawie dwukrotnie). Spadła też znacznie cena złota. W wyniku różnego rodzaju interwencji (użycie rezerw walutowych, dokapitalizowanie banków itp.) proces ten został zatrzymany. Kurs rubla wzrósł, ale wciąż jest około 30% niższy niż przed dwoma miesiącami. Mimo apeli władz i podjętych przedsięwzięć zaradczych, wzrost cen towarów i usług jest nieuchronny. Społeczeństwo rosyjskie w tej sytuacji wykazało się dużym zdyscyplinowaniem, choć w pewnym okresie wystąpiło zjawisko wykupywania walut.
Poważnym problemem stała się komunikacyjna blokada Krymu z jednoczesnym wyłączeniem bankowych systemów: „Visa” i „Mastercard”. Dodać należy, iż rosyjski system kart kredytowych jest jeszcze w trakcie opracowywania. W tej chwili jedyne połączenie z Krymem to przeprawa promowa przez Cieśninę Kerczeńską (często nieczynna z powodu zimowych sztormów) oraz połączenia lotnicze. To jest między innymi uderzenie w turystykę – czołową gałąź tutejszej gospodarki.
Nadal poważnym problemem są nielegalni emigranci (ponad 3 mln, w tym 420 tys. Ukraińców).
Ostatnia próba zamachu terrorystycznego w centrum Groznego, stolicy republiki rządzonej żelazną ręką Ramzana Kadyrowa, wskazuje na to, że terroryzm islamski na Kaukazie wciąż stanowi problem. Tymczasem ostatnie doniesienia mówią o skierowaniu znacznej liczby aktywistów i instruktorów z Państwa Islamskiego do Pakistanu i Afganistanu. Cel jest bardzo wyraźny: Azja Środkowa, a w dalszej kolejności Kazachstan i Powołże.
Jak w tej sytuacji reaguje Rosja:
- Po pierwsze wystąpiły w niespotykanej dotąd skali elementy demonstracji siły. Wielkie manewry, próby rakietowe i kosmiczne, publiczna prezentacja Centrum Kierowania Obronnością, wznowienie po 20 latach lotów bombowców strategicznych nad Atlantykiem i płn. Pacyfikiem, to tylko niektóre elementy tej akcji.
- Wzmożona aktywizacja gospodarcza i militarna na terenach Arktycznych (odrębne dowództwo regionalne „Siewier”, kilkanaście baz, rozwinięcie sieci radiolokacyjnej itp.).
- Powstanie Eurazjatyckiej Unii Ekonomicznej (Rosja, Białoruś, Kazachstan, Kirgizja, Armenia), z perspektywą na włączenie Uzbekistanu i Tadżykistanu.
- Wyraźne zwiększenie aktywności gospodarczej i politycznej na terenie Azji, między innymi:
- gigantyczne wieloletnie kontrakty z Chinami na dostawy surowców energetycznych i zboża, wspólne zagospodarowanie bogactw wsch. Syberii oraz szeroka współpraca w dziedzinie militarnej;
- porozumienie z Indiami dotyczące współpracy naukowo-technicznej (w tym wojskowej) oraz budowa 20 reaktorów jądrowych.
Nadmienić należy, że Rosja i Chiny porozumiały się co do rezygnacji z dolara jako waluty rozliczeniowej. Nie bez znaczenia jest to, że Chińczycy rozpoczęli (kosztem 50 mld dol.) budowę kanału Atlantyk-Pacyfik (Panama-bis) przez terytorium Nikaragui. Zgodnie z zawartym porozumieniem mają oni administrować tym obiektem przez 50 lat. To na pewno docelowo osłabi pozycję USA w tym obszarze.
To jest pewien fragment aktywizacji ugrupowania BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA).
Ostatnio pojawiły się doniesienia o możliwej sprzedaży Argentynie nowoczesnego uzbrojenia, w tym zestawów przeciwlotniczych i nowoczesnych myśliwców. To może zmienić sytuację na płd. Argentyny, w kontekście wciąż tlącego się konfliktu argentyńsko-brytyjskiego o Falklandy.
Pozostaje jeszcze problem Turcji w kontekście zawartych ostatnio umów gospodarczych i handlowych. To jest pewne zaskoczenie bowiem uczynił to kraj, który na przestrzeni dwóch wieków prowadził 12 wojen z Rosją o hegemonię na Kaukazie i Bałkanach. To prawda, ale ostatnio Turcja chce wypromować się do roli regionalnego mocarstwa. To dzisiaj jest potencjał prawie 100 mln ludzi, nieźle rozwinięte gospodarczo państwo i druga po USA armia w NATO. Turcja mogłaby z łatwością rozbić tzw. Państwo Islamskie, ale nie czyni tego przede wszystkim z powodu Kurdów uważanych za wiecznych separatystów, a obecnie bezpardonowo zwalczanych przez muzułmańskich fanatyków. Poza tym Turcji jest na rękę rozpad Syrii. I wreszcie dodatkowy problem to uniezależnienie się gospodarcze od UE. Tak czy owak jest to porozumienie taktyczne i Rosja wobec postawy UE i Bułgarii, rezygnując z budowy tzw. gazociągu południowego „South Stream” zbuduje dodatkowy gazociąg podmorski do Turcji z możliwością eksportu tą drogą do Bułgarii, Grecji, a być może i do Włoch. W tej sytuacji część państw Europy Środkowej (Węgry, Czechy, Słowacja, Serbia itp.) nadal będzie uzależnionych od ukraińskiego tranzytu. Dodatkowo zawarto kontrakt na budowę pierwszej tureckiej elektrowni jądrowej.
Zarysowujące się zmiany geopolityczne w Europie Środkowo-Wschodniej zmusiły Rosję do poważnej zmiany doktryny wojennej. Zmodyfikowana doktryna wojenna Federacji Rosyjskiej została podpisana i ogłoszona (w części jawnej) 16 grudnia 2014 r. Uwzględnia ona następujące główne zagrożenia:
- ekspansjonizm NATO i rozbudowa jego potencjału wojskowego we wsch. Europie;
- próby wewnętrznej destabilizacji Rosji i krajów sąsiednich;
- budowa systemów tarczy rakietowej oraz amerykańskiego systemu „Prompt Global Strike” zapewniającego szybkie wykonanie precyzyjnych uderzeń konwencjonalnych w dowolnym rejonie świata;
- terroryzm;
- proliferacja broni masowego rażenia i technologii nuklearnej;
- działania specjalne (wywiad, dywersja oraz wojna w cyberprzestrzeni).
Nowością są sformułowania dotyczące zapewnienia bezpieczeństwa rosyjskich obszarów Arktyki oraz powstrzymanie bez użycia BMR przy pomocy precyzyjnych uderzeń konwencjonalnych.
Przy wszystkich omawianych perturbacjach na uwagę zasługuje prezentowana dotychczas jedność społeczeństwa rosyjskiego i generalne poparcie dla obecnego kierownictwa. Dotyczy to również licznej emigracji rosyjskiej pochodzącej z różnych okresów, która gremialnie występuje przeciwko antyrosyjskim inicjatywom.
Kończąc część artykułu dotyczącą Rosji warto zwrócić uwagę na Białoruś. Pisaliśmy już uprzednio, że od pewnego momentu prezydent Łukaszenka zaczął wyraźnie akcentować swoją samodzielność stawiając się między innymi w roli arbitra w sprawie konfliktu na Ukrainie. Pojawiły się też pogłoski o nieformalnych kontaktach osób z jego otoczenia z przedstawicielami UE. Jakby na potwierdzenie tego polskie działania propagandowe skierowane na Białoruś zostały wyciszone. Nerwowe zachowanie się Łukaszenki na inauguracji Unii Eurazjatyckiej, a zaraz potem dymisja prawie całego rządu z premierem na czele świadczy, że pozycja długoletniego prezydenta nie jest już tak silna jak kiedyś. Oczywistym jest, że jakakolwiek zmiana orientacji politycznej Białorusi byłaby dla Rosji niepowetowaną stratą.
Sytuacja na terenach zbuntowanego Donbasu nie uległa większym zmianom. Trwa walka o przetrwanie ludności cywilnej pozbawionej często elementarnych środków do życia. Proces przywracania do działania zakładów przemysłowych i obiektów użyteczności publicznej jest z przyczyn obiektywnych zbyt powolny. Porozumienie rozejmowe z Mińska nie zostało zrealizowane w wielu ważnych kwestiach, jak między innymi utworzenie strefy buforowej. Co do dalszych rozmów perspektywy są mizerne. Jest wiele spraw bardzo trudnych do rozstrzygnięcia, przykładowo jak przy ewentualnej autonomii określić granice zbuntowanych republik, skoro około 40% terenów obwodów ługańskiego i donieckiego kontroluje armia ukraińska. Nadal pomimo nacisków rosyjskich nie nastąpiło zjednoczenie obydwu republik, co rzutuje na ich sytuację w ewentualnych rozmowach oraz sprawne działanie administracji i organów porządkowych. Jak dotąd pojęcie „Noworosja” pozostaje jedynie hasłem propagandowym.
Na zakończenie kilka wniosków:
- Stosunki amerykańsko-rosyjskie weszły w nową fazę. Jest to narzucona Rosji, choć formalnie niewypowiedziana, wojna informacyjno-psychologiczna i ekonomiczna. Świadczą o tym niedwuznaczne wypowiedzi czołowych polityków amerykańskich, w tym prezydenta Obamy oraz cały szereg antyrosyjskich regulacji prawnych, jak na przykład uchwalona 11 grudnia 2014 r. ustawa obu izb parlamentu USA o wolnej Ukrainie (Ukraine Freedom Act).
- Sytuacja na wschodnich terenach Ukrainy utrzyma się bez większych zmian, bowiem taki stan ani wojny ani pokoju absorbuje Rosję, ograniczając jej możliwości działania w innych rejonach, gdzie interesy mocarstw krzyżują się. Leży to w interesie USA, a bez akceptacji Stanów Zjednoczonych obecne władze Ukrainy nie są w stanie podjąć żadnej decyzji w skali strategicznej.
- Najbliższe miesiące to dla Ukrainy walka o przetrwanie, zarówno w sensie politycznym jak i gospodarczym bowiem jak wyraził się niedawno obecny ambasador USA na Ukrainie: „…główna groźba dla Ukrainy tkwi w niej samej – bałagan, korupcja, siłowa wymiana kadr w administracji i w przemyśle oraz przestępczość pospolita…”.
- W sytuacji odejścia od pozablokowego statusu Ukrainy penetracja NATO nasili się. Będą to doradcy, instruktorzy i specjaliści od różnego rodzaju działań. Przekazywane będą środki finansowe, choć w ograniczonym rozmiarze a także uzbrojenie i środki walki poza sprzętem ciężkim.
- Rosja będzie potrzebowała około dwóch lat na zrekompensowanie strat i ubytków wynikłych z narzuconej jej wojny ekonomicznej i podjętych sankcji gospodarczych. W skrajnym przypadku mogą być konieczne cięcia budżetowe w sferze inwestycji, polityki obronnej, a być może także socjalnej.
- Sankcje gospodarcze jako środek nacisku utrzymają się mimo różnic w poglądach poszczególnych państw UE. Elementem dość istotnym w tej dziedzinie byłoby ostateczne ustanowienie odpowiedzialnych za katastrofę airbusa w lipcu 2014 r. W tej sprawie komisja międzynarodowa milczy, zaś Rosjanie lansują obecnie dosyć wiarygodną wersję zestrzelenia liniowca przez ukraiński samolot.
- Kłopoty w Europie Rosja będzie próbowała rekompensować sobie aktywnością na terenie Arktyki, zacieśnianiem współpracy z Chinami i pozostałymi członkami BRICS oraz rozwojem i umacnianiem Eurazjatyckiej Unii Ekonomicznej.
- Na terenach Donbasu podejmowane będą próby unifikacji obydwu republik, odtwarzania potencjału gospodarczego i obiektów użyteczności publicznej oraz kontynuowana szeroka pomoc humanitarna.
- Analizując zmodyfikowaną doktrynę wojenną Federacji Rosyjskiej warto zwrócić szczególną uwagę na sformułowania dotyczące powstrzymywania przeciwnika przy pomocy precyzyjnych uderzeń broni konwencjonalnej. Rosja niewątpliwie dysponuje takimi możliwościami. W tym kontekście rozmieszczanie na terenie Polski różnego rodzaju instalacji typu tarcza antyrakietowa budzi poważne wątpliwości.
- Nasilające się w ostatnich tygodniach akty dywersji i sabotażu na terenie południowych obwodów Ukrainy (Odessa, Chersoń, Mikołajów) mogą świadczyć o tym, że rozpoczęło tam działania zbrojne podziemie.
- Ostatnie decyzje władz rosyjskich dotyczące dostawy węgla na Ukrainę po preferencyjnych cenach, a być może także i energii elektrycznej w warunkach blokady Krymu budzą zdziwienie. Czyżby to był dowód troski o bratni naród. A może zaczął przeważać pogląd lansowany przez niektórych działaczy i analityków, że dalszy rozpad Ukrainy może być groźny i stworzyć stan anarchii podobnie jak w latach 1918–1919.
Na zakończenie kilka zdań o naszych polskich realiach. Otóż tu się nic nie zmienia. Trwa ukraiński amok. Wciąż przypomina mi się pewien ukraiński dostojnik – apologeta OUN-UPA, który w Belwederze odbierał order Orła Białego, a następnie tytuł doktora honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Nasi dostojnicy nie nauczyli się niczego. Poza bezkrytycznym poparciem dla jednej ze stron konfliktu i obsesyjną rusofobią nie mają oni nic do zaoferowania. To się udziela społeczeństwu. Obojętnie przechodzimy obok zjawisk, które powinny wzbudzać niepokój. Jeśli spojrzymy na krwawe wydarzenia w Odessie, sposób prowadzenia działań bojowych na terenie Donbasu, czy też działalność nacjonalistycznych bojówek (głównie młodzieżowych) wewnątrz kraju, nieuchronnie odżywają wspomnienia sprzed 70 lat. U nas tymczasem telewizja publiczna życzliwie odniosła się do obchodów kolejnej rocznicy urodzin Stepana Bandery jako żywo przypominających faszystowskie pochody z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Cytowano między innymi szefa ultranacjonalistycznej partii „Swoboda” O. Tiachnyboka, który w płomiennych słowach wzywał do walki z Moskalami. Przypomnę, iż ów przywódca był głównym animatorem i autorem dokumentu skierowanego do Rady Najwyższej Ukrainy w 2013 r., w którym wzywa się do podjęcia problemu zwrotu 19,3 tys. km2, które „…Stalin podarował Polsce…”.
Nie jest dziwne, że w takiej atmosferze następuje radykalizacja mniejszości ukraińskiej w Polsce, a przynajmniej jej reprezentanta – Związku Ukraińców w Polsce. W tych sferach poparcie dla radykalnego nacjonalizmu jest powszechne. Wiadomo jak obraźliwym stwierdzeniem jest określenie „…polskie obozy koncentracyjne…”. Tymczasem w organie ZUWP „Nasze Słowo” nazwa „polśkyj konctabir” jest stosowana. A to właśnie oznacza polski obóz koncentracyjny. Przypomnę, że pismo to jest wydawane za pieniądze naszych podatników. Chciałoby się po raz kolejny krzyknąć: Panowie – czas się opamiętać – ale czy to pomoże?
płk rez. Jan Stec
Opublikowano za: http://geopolityka.net/jan-stec-ukraina-rok-majdanu/
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.