To sytuacja bez precedensu. Stany Zjednoczone demonstrują od wielu miesięcy swoje niezadowolenie z rządów Viktora Orbana. Podczas debaty w Senacie nad kandydaturą nowego ambasadora USA w Budapeszcie, senator John McCain powiedział: „Nie jestem przeciw politycznym nominacjom. Ale tu chodzi o naród, który jest na skraju zrzeczenia się suwerenności na rzecz neofaszystowskiego dyktatora, który idzie do łóżka z Władimirem Putinem”.
Jak podały agencje, Węgierskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych natychmiast wezwało do siebie przedstawiciela dyplomatycznego USA w Budapeszcie Andre Goddfrienda. „Rząd węgierski uznaje to za niedopuszczalne i stanowczo odrzuca komentarze senatora Johna McCaina dotyczące węgierskiego premiera i stosunków między Węgrami a Rosją” – czytamy w komunikacie ministerstwa. Szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó przypomniał, że Orban trzykrotnie wygrał wybory, jednoznacznie i konsekwentnie popierając jego kierunek polityczny.
Sam Orban w wywiadzie dla Radia Kossuth uznał słowa McCaina za ekstremistyczne i stwierdził, że „świadczą one o osobie, która je wypowiedziała”. Ocenił, że „atakowana jest niepodległość Węgier” i że obecnie priorytetem jest jej zachowanie. Premier zapewnił, że nie będzie „wicekrólem Węgier na zlecenie jakiegoś obcego państwa”. Bronił swych działań na rzecz „niezależności energetycznej, finansowej i handlowej” swego kraju. Jego zdaniem ta niezależność „nie jest atrakcyjna dla beneficjentów czasów sprzed 2010 roku, gdy Węgry nie były niezależne i gdy mogli oni czerpać nadmierne korzyści”.
Stany Zjednoczone nie mają swojego ambasadora w Budapeszcie od 2013 roku. Zgłoszona przez administrację Baraka Obamy kandydatura Colleen Bell, do tej pory realizującej się jako producentka filmowa „oper mydlanych”, jest kolejnym przykładem degrengolady i infantylizacji amerykańskiej polityki. Komiczne spektakle Jen Psaki, rzecznika Departamentu Stanu, szaleństwa pani Viktorii Nuland, wreszcie dosyć prostackie osobowości takich czołowych polityków, jak John Kerry czy Joe Biden – budzą na świecie coraz większe zdumienie i niesmak. Co gorsza, republikańska opozycja ma w zanadrzu jeszcze większych oryginałów, takich jak John McCain, który stał się nieformalnym szefem amerykańskiej dyplomacji i zasłynął z brutalnych nacisków np. na Bułgarię, żeby ta czasem nie zawierała kontraktów gazowych z Rosją.
Budapeszt jest na celowniku Waszyngtonu od wielu miesięcy. Główną przyczyną ataku na rząd Viktora Orbana jest z jednej strony jego polityka wewnętrzna, uderzając a nieuzasadnione przywileje ponadnarodowych (amerykańskich) koncernów, z drugiej polityka równowagi między Wschodem a Zachodem i poprawne relacje z Rosją Władimira Putina. To wystarczyło, by rząd węgierski określić jako „neofaszystowski”. Ale zanim padły te haniebne sformułowania, administracja waszyngtońska posunęła się bardzo daleko. Oto w październiku Stany Zjednoczone zakazały wjazdu do swojego kraju sześciu węgierskim funkcjonariuszom państwowym oskarżając ich o korupcję. Oficjalnie Waszyngton ogłosił, że zakazał wjazdu do USA „pewnym osobom z Węgier”, ponieważ jest w posiadaniu „wiarygodnych informacji świadczących o tym, że dopuszczały się czynów korupcyjnych lub uzyskiwały z nich korzyści”.
Jedną z tych osób jest Ildiko Vida, dyrektor Krajowego Biura Podatkowego (NAV), która zapewniła, że oskarżenia są bezpodstawne i oświadczyła, że nie poda się do dymisji. Tożsamość pozostałych pięciu oskarżonych urzędników nie jest znana. Premier Orban oświadczył, że nie pozbawi nikogo stanowiska. „Każda minuta, którą poświęcamy tej sprawie, to strata czasu” – powiedział dla Radia Kossuth. Dodał, że jego zdaniem „sprawa jest bez znaczenia”. Z kolei ambasada USA w Budapeszcie w dokumencie przesłanym węgierskiemu MSZ wymienia konkretne przypadki, w których – według strony amerykańskiej – doszło do oszustw przy pobieraniu podatku VAT przez węgierskie Krajowe Biuro Podatkowe, co miałoby świadczyć o działalności korupcyjnej. Ambasada ubolewa, że w niektórych przypadkach władze węgierskie nawet nie odpowiedziały na zarzuty.
Przyznajmy, że jest to akt bez precedensu, przejaw głębokiej i brutalnej ingerencji w wewnętrzne sprawy europejskiego państwa o 1000-letniej tradycji. Co do pobierania podatku VAT na terenie Węgier ma ambasada USA? Kto nadal jej prawo do zabierania w tej sprawie głosu? Są to pytania retoryczne. Wiadomo bowiem dobrze, że wcale nie chodzi o jakąś domniemaną korupcję, tylko o rozpoczęcie operacji mającej na celu izolację a następnie usuniecie rządu Viktora Orbana. Nie będzie to takie proste, bo Orban ma poparcie większości Węgrów.
Możemy się jednak spodziewać nękającej Budapeszt propagandy zachodnich mediów oraz podjudzania opozycji do organizowania protestów przeciwko Fidesz i Orbanowi. Już zresztą ma to miejsce – podburzeni studenci (najgłupszy i najbardziej podatny na manipulację element polityczny) zorganizowali kilka demonstracji przeciwko rządowi. Na końcu tego procesu majaczy kolejna „kolorowa rewolucja”, najlepiej przy okazji kolejnych wyborów. Jeśli Fidesz wygra niewielką liczbą głosów, to obwieści się, że wybory zostały sfałszowane i „lud” wyjdzie na ulice.
Viktor Orban miał nadzieję, że Polska – jako największy kraj w tej części Europy – stanie na czele państw takich jak Węgry czy Czechy i będzie walczyć o ich jak największą suwerenność. Kilka lat temu sformułował taki postulat. U nas tego nie zrozumiano. Bo u nas walkę o „wolność” i „niepodległość” rozumie się jako walkę z Rosją i spełniane życzeń Wielkiego Brata. Orbana nad Wisłą nie zrozumieli nawet jego najwięksi piewcy. Dlatego Węgry walczą o swoją suwerenność sami, podczas gdy establishment w Polsce zajmuje się zbawianiem banderowskiej Ukrainy, walką z Putinem, tematami zastępczymi, rozliczaniem PRL, i podjazdowymi walkami o nic.
Jan Engelgard
Myśl Polska, nr 51-52 (21-28.12.2014)
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.