Polska wśród krajów UE wyróżnia się szczególnie brakiem sprawiedliwości i medialnym kłamstwem. Te negatywne cechy są na tyle groźne, że staczają nasz kraj coraz bardziej w otchłań samozniszczenia i utraty niepodległości. Grupa dobrze opłacanych dziennikarzy przy pomocy wszystkich rodzajów medialnego przekazu codziennie odwraca naszą uwagę od prawdy, wciskając nam podkolorowane obrazki. Minister, z którym nikt nie chce rozmawiać w Europie nagle, decyzją matematycznej większości staje się drugą osobą w państwie, a ujawnione/ podobno przypadkowo/ po roku matactwa, nagrania z awantury policji z pewnym posłem, wbrew temu, co widzimy, władza poprzez uległe media usiłuje za wszelką cenę kontynuować kolidujące z prawem działania. Dziś nie liczy się sprawiedliwość, poczucie honoru i odpowiedzialności polityków, a najważniejszy jest dostęp do koryta i temu właśnie podporządkowane jest działanie rządzących. To właśnie poprzez skupianie uwagi opinii publicznej na skandalach, przestępstwach usiłuje się odciągnąć rodaków od właściwych zagrożeń. Wygląda na to, że łatwiej jest straszyć zagrożeniem ze strony Rosji niż przyznać, iż czeka nas krach gospodarczy.
Oczywiście oddane władzy media o tym milczą. Nadciagający kryzys, to też ich porażka. Polecam poniższy artkuł.
KRYZYS WRACA
Polityka zaciskania pasa, wręcz obsesja oszczędzania, zaordynowana Europie przez Niemcy zawiodła całkowicie. Unia trzeszczy w szwach
JANUSZ
SZEWCZAK
główny ekonomista SKOK
Do Europy wraca kryzys gospodarczy i finansowy, na giełdach dominuje strach, a Unię czekają stracona dekada, recesja i deflacja. Sytuacja pogarsza się błyskawicznie, żadnego więc hucznie zapowiadanego w Polsce na początku roku znaczącego ożywienia gospodarczego nie będzie. Wprost przeciwnie, recesja w strefie euro, tak widoczna już we Włoszech czy we Francji, mocno uderzy też w polską gospodarkę, zarówno pod koniec 2014 r., jak i w 2015 r. Niemieccy eksperci, których jakoś nie cytuje TVN24 ani „Gazeta Wyborcza ”, ostrzegają, że zarówno UE, jak i cała Europa nie tylko z powodu konfliktu na Ukrainie może się pogrążyć w gospodarczej otchłani. Mówi się coraz wyraźniej i coraz częściej wśród europejskich analityków o tym, że eurolandowi grozi katastrofa, i to głównie z powodu nadal gwałtownie rosnącego zadłużenia oraz słabnącej koniunktury. Kanclerz Angela Merkel popełniła kolosalny błąd, forsując jako remedium na kryzys w strefie euro i UE zabójczą kurację – politykę ciągłych oszczędności.
i Po siedmiu latach ratowania europułapka wspólnej waluty zatrzaskuje się coraz mocniej. Wszystko trzeszczy w szwach, Grecja tonie, a jej długi zamiast zmaleć, wzrosły do astronomicznego poziomu 170 proc. w relacji do greckiego PKB, dziesięcioletnie greckie obligacje znów skoczyły do poziomu 8-9 proc., kwitnie spekulacja, a bańka na rynku obligacji państw strefy euro, ale także takich krajów jak Polska czy Węgry, lada chwila może pęknąć z wielkim hukiem. Dziś dwuletnie obligacje niemieckie są wyceniane na o proc. Rynki giełdowe zaczynają robić bokami, rośnie panika. Napięcia geopolityczne osłabiają tlący się jeszcze gdzieniegdzie wątły wzrost, a wirus ebola i słabnący rubel dołożą swój negatywny wkład w sferze gospodarczej Europy. Francuska gospodarka stacza się po równi pochyłej, rośnie deficyt i zadłużenie. Aż 25 dużych banków europejskich nie zdało przeprowadzanych przez EBC stress-testów w kwestii ich kapitałów. W Polsce test KNF oblały dwa banki (Getin Noble Bank i BNP Paribas). Bankom włoskim, które wypadły najgorzej w ramach owych stress-testów, greckim, z Cypru, Portugalii czy Hiszpanii na dziś brakuje w wersji łagodnej ok. 25 mld euro. Wśród oblanych są też banki niemieckie. Tyle tylko, że jak to się ma do rzeczywistości finansowej i faktów, kiedy tylko hiszpańskie banki tzw. złych i zagrożonych kredytów mają na blisko 190 mld euro, włoskie banki – na ponad 160 mld euro, a portugalskie – na ok. 20 mld euro? Wszystkie te kraje mają swoje banki córki również w Polsce. W latach tzw. walki z kryzysem złe długi i zagrożone kredyty wzrosły o blisko 200 proc. i obecnie wynoszą ok. 1 bln euro. Dzisiejsze aktywa bankowe w Europie opiewają na kwotę ok. 42 bln euro, a to stanowi 350 proc. całego unijnego PKB, w USA to zaledwie ok. 80 proc. amerykańskiego PKB, w Japonii -175 proc. PKB. W Europie tylko dziesięć największych banków ma aktywa rzędu ok. 15 bln euro, co stanowi ponad 122 proc. europejskiego PKB. Jest więc faktem niepodważalnym to, że Europa i Unia stoją na bankach, a nie na przemyśle i realnej gospodarce. Tak naprawdę, mimo wpompowania w europejskie banki już ponad 1 bln euro tanich kredytów, a właściwie darowizn, na przełomie 2014 r. i 2015 r. znów muszą być one dokapitalizowane kwotą ok. 280 mld euro. Niewątpliwie dziś Unia Europejska stała się Unią Zadłużonych. Europejskie banki – zombie – funkcjonują w najlepsze na coraz silniejszych dopalaczach EBC, a i tak ciągle okazują się studniami bez dna. Nawet dotychczasowa potęga i pozycja niemieckiej gospodarki okazuje się mitem opartym w dużej mierze na złudzeniach i na tym, że inni w Europie mają dużo gorzej. Nadchodzący do Europy kryzys może się okazać, jak to słusznie zauważa niemiecki ekonomista M. Otte, „groźniejszy niż w czasie bankructwa Lehman Brothers w 2008 r.”. Nowe problemy, jak i te stare, nierozwiązane, zaczynają się groźnie spiętrzać, a 50-procen- towe bezrobocie ludzi młodych na południu Europy to potencjalna mieszanka wybuchowa, Bliski Wschód wrze, a Państwo Islamskie staje się coraz większym zagrożeniem dla europejskiego biznesu w tym rejonie. Tani amerykański gaz, spadające ceny ropy naftowej i wielce szkodliwy dla europejskiego przemysłu (wręcz zabójczy dla resztek przemysłu polskiego) Pakiet Klimatyczny powodują emigrację firm i inwestycji z UE do USA oraz przejmowanie europejskich firm przez koncerny amerykańskie. Końca kryzysu w Europie absolutnie nie widać, raczej odwrotnie, wycofywanie kapitału z europejskich krajów południa (w tym zwłaszcza z Włoch, Hiszpanii, Portugalii czy Grecji) idzie już w dziesiątki miliardów euro. Zagraniczni wierzyciele europejskich krajów i firm coraz mniej chętnie prolongują zaciągnięte długi, a tzw. mityczne rynki znów stają się wyjątkowo nerwowe. Tuszowanie i pozorowanie przez elity polityczne UE walki z kryzysem przybrało wręcz karykaturalne formy. W najlepsze trwa tzw. rolowanie długów i Polska jest tu absolutnym liderem.
Polityka zaciskania pasa, wręcz obsesja oszczędzania, zaordynowana Europie przez Niemcy całkowicie zawiodła. Wśród karzełków liliput okazał się wielkoludem rozdającym karty. Nowy szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker chce zabrać 300 mld euro z Europejskiego Mechanizmu Stabilności z przeznaczeniem na nowe inwestycje, ale o tym nie chcą słyszeć Niemcy, uznając ten pomysł za zupełnie niedorzeczny i niebezpieczny. To wszystko może narazić wspólną walutę na ataki spekulantów i jej znaczne osłabienie.
Pierwszy raz od wojny zbilansowany budżet Niemiec na 2015 r. bez deficytu może tylko pogłębić problemy unijnej gospodarki, a wręcz może być zabójczy dla polskiej gospodarki i naszego eksportu. Wzrost gospodarczy jeszcze w tym roku w Niemczech może zejść poniżej 1 proc. Ostatnie dane z niemieckich fabryk są najgorsze od 2009 r., spada eksport, produkcja przemysłowa, zmniejszają się zamówienia w przemyśle, a to dla polskich firm katastrofalna wiadomość. Recesja we Włoszech, Francji też się nie przysłuży działającym w Polsce dużym koncernom zagranicznym, jak np. Fiat, Michelin, Volkswagen, Siemens, czy dużym zagranicznym bankom. Bardzo negatywnie odczują to również duże giełdowe spółki skarbu państwa, jak i sama GPW.
Mimo że fasada niemieckiej gospodarki jeszcze błyszczy, rysy na fundamentach unijnej gospodarki są coraz większe i groźniejsze. Narasta wielkie rozczarowanie dotychczasowym przywództwem Berlina w UE oraz sprzecznymi posunięciami ze strony szefa EBC Mario Draghiego. Niemcy wcześniej czy później zdecydują się jednak utworzyć ścisły rdzeń UE, porzucając swe zobowiązania wobec słabszych, w tym zwłaszcza wobec Polski. Francja już dziś powinna być ukarana finansowo przez KE za nadmierny deficyt budżetowy rzędu 4,4 proc. zakładany na przyszły rok, a Wielka Brytania nie zamierza dopłacić 2 mld euro do budżetu UE na 2015 r. Unii grozi więc realny rozpad.
Czeka nas zatem niewątpliwie nowa odsłona kryzysu, jakiego dotąd nie znaliśmy. To właśnie Polska i jej gospodarka oraz waluta mogą znacząco ucierpieć w wyniku powrotu recesji w strefie euro. Rok 2015 może się okazać gorszy od obecnego. Zakładany wzrost polskiego PKB na poziomie 3,4 proc. w przyszłym roku wydaje się w tej sytuacji nierealny.
Europejski Rzym już płonie, grecki Akropol ponownie się rozpada, a kanclerz Merkel niczym „Neron w spódnicy” dalej każe oszczędzać i gra w ciuciubabkę z Rosją Putina. Żeby w UE było lepiej, najpierw w Niemczech musiałoby być gorzej, a na pewno inaczej, ale o tym nie chcą słyszeć berlińscy politycy. Premier David Cameron już otwarcie mówi, że jego serce nie pęknie, jeśli Wielka Brytania wyjdzie z Unii. Pakiet Klimatyczny może tylko dobić europejski przemysł, podobnie jak i polski. Nasz kraj z 1 bln zł długu publicznego, 370 mld dol. długu zagranicznego oraz zbliżającym się również do 1 bln zł długiem gospodarstw prywatnych i firm, brakiem własnego przemysłu i praktycznie wyprzedanym majątkiem narodowym jest zupełnie bezbronny i całkowicie nieprzygotowany na nadchodzącą nową fazę kryzysu gospodarczego. Bez umorzenia znacznej części długów, zwłaszcza słabszym krajom południa UE, ale i również biedniejszym krajom Europy Środ- kowo-Wschodniej, oraz wyjścia ze strefy euro przynajmniej części krajów z grupy PIGS, egzystencja całego eurolandu będzie jeszcze bardziej zagrożona, a wtedy cała Unia może się pogrążyć w prawdziwej gospodarczej i finansowej otchłani.
Janusz Szewczak
Jeśli rządy wszystkich krajów są po uszy zadłużone, jeśli banki są niemalże niewypłacalne, jeśli przedsiębiorstwa i gospodarstwa prywatne również, to pytanie, KTO ma tyle pieniędzy, żeby to wszystko sfinansować, narzuca się niemal samoistnie. Myślę, że najlepszą wskazówką, do znalezienia na ten temat odpowiedzi, jest skecz „Mistyka finansów” pióra Juliana Tuwima, który na jutubie można obejrzeć pod hasłem “Jan Kobuszewski Kazimierz Brusikiewicz – Dług”.