Burmistrz Fotoszop
Janusz Sanocki
Gdzie się nie ruszyć – z ogromnych przydrożnych bilbordów – spoglądają na nas setki twarzy. Wszystkie piękne, wygładzone, żadnego piega, żadnej zmarszczki, ząbki równiusieńkie, garnitury, sukieneczki – prosto od Diora czy innego Armaniego. Słowem – pięknych mamy kandydatów i świetnie ubranych. Zastanawiające dlaczego ci piękni, świetnie ubrani ludzie nie startują w jakich konkursach na Mister czy Miss Polonia? I dlaczego – kiedy już kampania wyborcza się skończy – z urzędów, gdzie ci „piękni” zasiądą wiać będzie brzydotą, arogancją i szarością? Ot tajemnica!
Tajemnica, po pierwsze, tkwi w postępie techniki komputerowej i możliwościach programów (Fotoszop), które pozwalają cyfrowo obrabiać zdjęcia, wygładzać zmarszczki, nabłyszczać zęby. Kiedyś retusz fotografii musiała mozolnie wykonywać laborantka, dzisiaj robi się to błyskawicznie w komputerze. Jak do tego dodać możliwości druku, to mamy wyjaśnienie skąd tylu pięknych na plakatach, a tylu brzydali w realnym życiu.
Oczywiście technika to tylko część zagadnienia. Inną sprawą jest, że w świecie reklamy politycznej wyłoniła się nowa dziedzina tzw. PR (pi-ar) – od angielskiego terminu: „Public Relations”. PR, czy jak się potocznie mówi pijar, to nic innego jak stara poczciwa komunistyczna ciotka propaganda, odnowiona, wyposażona w nowe narzędzia techniczne, wsparta badaniami socjologicznymi i psychologicznymi.
I tak jak za czasów komuny śmialiśmy się z haseł rozmieszczonych po całej Polsce „Naród z Partią”, albo „Dobro jednostki – celem partii”, tak dziś gładko łykamy różne „By żyło się lepiej” czy „Miliardy dla samorządu”.
Przaśna forma komunistycznej propagandy nie przemawiała do mas. Jej współczesna wersja – pijar – z kolorową oprawą, profesjonalnym wykonaniem, uwodzi co wybory nowych odbiorców.
Na tym wszystkim pasą się grubymi pieniędzmi firmy pijarowe – i tu jest różnica między propagandą komunistyczną, a jej demokratyczną formą. W komunie propagandą zajmowali się nędznie wynagradzani urzędnicy z komitetu partii. W demokraturze propaganda, to praca lekka, łatwa i dająca dużą kasę. Wynajęcie firmy pijarowskiej do kampanii w średnim mieście, to kilkanaście do kilkudziesięciu tysięcy złotych. A do tego trzeba doliczyć jeszcze koszty wykonania plakatów, wynajęcia bilbordów itd. Skąd kandydaci biorą pieniądze na dziesiątki bilbordów? Na kampanię w mediach? Jakiej by odpowiedzi nie udzielić, zawsze wychodzi na to, że – z budżetu.
Czym zajmuje się firma PR? Ano doradza np. jak ustawić kandydata czy kandydatkę, z której strony, jaki wariant uśmiechu wybrać, w jaką sukienkę czy garnitur ubrać delikwenta. Jeśli kandydatką jest kobieta, to możemy się założyć, że firma PR ubierze ją w czerwoną sukienkę, bo czerwony kolor najbardziej zwraca na siebie uwagę. To nic, że kandydatka nigdy w czerwone ciuchy się nie ubiera, na plakacie wystąpi właśnie w tym kolorze.
Ciekawe jest, że w zasadzie nie ma żadnych debat między kandydatami, nie ma żadnych konkretnych obietnic, z których można by delikwentów rozliczyć. Zastępują je gładkie hasła odwołujące się do emocji. Jeśli np. pada hasło: „Dumni z Nysy” to co to ma wspólnego z działalnością kandydatki, której plakat ozdabia?
Każdy nysanin zapewne jakoś ze swojego miasta jest dumny, ale czy akurat z działalności tej kandydatki?
Taka kampania z Fotoszopa sprawia, że wybory zamieniły się w gigantyczne targowisko próżności, w festiwal propagandy w nowym wydaniu, której istotą jest zwabić i oszukać wyborcę. W gruncie rzeczy większość bilbordowych wizerunków kandydatów nie istnieje w rzeczywistości. Kto zatem wygra wybory?
Jeśli wygra program komputerowy do obróbki zdjęć (Fotoszop), to do niego trzeba potem mieć pretensje za krzywe chodniki, bezrobocie, emigrację i likwidację szkół.
Przesłanie takiej kampanii brzmi zatem: Głosujta dobre ludziska na burmistrza Fotoszopa! Czerwone sukieneczki, wypożyczone sznury pereł, wygładzone zmarszczki i dobrane przez specjalistów krawaty.
Bo jak się to uda, to na pewno „Będziemy dumni… z naszego bilborda”!
Janusz Sanocki
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.