Frajerzy i ludzie rozumni
Janusz Sanocki
Diagnozy „naszych” polityków sięgnęły głębiej, zeszły niejako w dół społecznej rzeczywistości. Dotarły do opisu poszczególnych jednostek czy grup społecznych. Tak należy zakwalifikować ocenę rolników czy sadowników, jaką był łaskaw wyrazić minister rolnictwa Sawicki. Według polityka PSL, „rolnicy to frajerzy”, bo sprzedają jabłka po 12 groszy.
Ta ocena wywołała falę medialnego oburzenia, że jak tak można, że to obraza itd. itp. Nawet premier Kopacz musiała tłumaczyć swojego ministra, że tak naprawdę powiedział to z szacunku do rolników.
Tymczasem zamiast się oburzać powinniśmy ministrowi podziękować za kolejną porcję wiedzy na temat społeczeństwa czy raczej na temat tego jak ONI nas widzą.
Tak, tak, Drodzy Państwo – nie ma co ukrywać – rolnicy to zwykli frajerzy. Kto mądry i rozsądny brałby się za taką ciężką robotę? Orać, siać, opryskiwać, skrzynki z jabłkami targać, prognoz pogody nasłuchiwać. Mądry i rozsądny człowiek nigdy, przenigdy takiego zawodu nie wybiera. Mądry człowiek zostaje ministrem. No w ostateczności dyrektorem departamentu. Albo jakimś skromnym członkiem zarządu Orlenu za te nędzne 200 tysięcy rocznie. Ale żeby rolnikiem? W życiu!
Więc nie gańcie ministra, tylko się rozejrzyjcie wokół i wybierajcie dla swoich dzieci (jeśli już wy tyracie w roli frajerów za te polskie trzy tysiące) zawody ministrów, członków rad nadzorczych państwowych spółek, ewentualnie europosłów.
Weźmy np. taką posadę w państwowej spółce PKP. Dawno tam już się wszystko rozsypało, lewym torem zarządza jedna spółka, prawym inna – ale właśnie o to chodzi. „Mądrzy ludzie” tak to urządzili, żeby było więcej posad za te kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie.
I patrzcie jaka jest różnica między frajerem sadownikiem a mądrą i rozsądną członkinią zarządu PKP. Sadownik się namorduje, a tu przyjdzie mróz i jabłka szlag trafi. W tym czasie, kiedy ten sam mróz na kolei spowoduje spóźnianie pociągów członek zarządu albo minister infrastruktury wyjdzie do dziennikarzy i powie: „Sorry! Taki mamy klimat”! Czyli – „walcie się dupki”!
Widzicie jaka różnica – zjawiska pogodowe nie szkodzą mądrym ministrom. Ba, nic im nie zaszkodzi – nawet największa porażka tego czym zarządzają. Dlaczego nie szkodzą? Bo to mądrzy ludzie.
Natomiast taki sadownik zajął się jakąś uprawa jabłek i tu pogoda, albo polityka przynosi szkody. Ale sam sobie frajer winien. Mógł był zostać ministrem i by nie narzekał.
Oj ludziska, jak wy się tej władzy czepiacie! Nic a nic nie chcecie się uderzyć we własne piersi – tylko cięgiem – „rząd to, rząd tamto”. Nie macie roboty – zapiszcie się do Platformy albo do PSL – zostaniecie ministrami, dyrektorami wydziałów w urzędach marszałkowskich – wszyscy „mądrzy” tak już zrobili.
Wszakże w całej aferze Sawickiego najbardziej mi się podobała premier nasza Ewa Kopacz, która ze zwykłą sobie lotnością, tłumacząc ministra Sawickiego powiedziała, że on tak kocha rolników, „że oddałby za nich głowę”.
Był to kolejny twórczy wkład Ewy Kopacz do skarbnicy języka polskiego. Do tej pory o „dawaniu głowy” mówiło się kiedy ktoś za coś ręczył. „Głowę daję, że jest tak i tak”. Ale żeby taka ofiarność, że minister za rolników głowę miałby dawać? Chyba tylko dlatego, że mu ta głowa na cholerę nie jest do niczego potrzebna.
No bo i do czego? To wszystkim „frajerom” – rolnikom, przedsiębiorcom, płatnikom składek ZUS, nam zwyczajnym obywatelom – jest potrzebna głowa. Żeby myśleć, przewidywać, nadążać, radzić sobie z tysiącami bzdurnych przepisów.
Ministrowi, z organów ciała bezwzględnie potrzebne są tylko „plecy” – czyli poparcie partyjnych kolesiów. Głowa na nic tu się nie przyda. Na ogół może nawet przeszkadzać.
Janusz Sanocki
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.