Wróble na dachu ćwierkają, że załamała się polityka zagraniczna uprawiana przez min. Sikorskiego i nowa premier p. Kopacz szuka innego polityka do wspierania Ukrainy. Na naszych oczach przy aktywnym uczestnictwie poprzedniego rządu i ministra Sikorskiego w ciągu kilku miesięcy Ukraina znalazła się na progu całkowitego rozpadu, i tylko wierni poddani poprzedniej opcji w dalszymi ciągu opowiadają dyrdymały na temat jedności Krymu z Ukrainą. Wciąż polska propaganda nie chce przyjąć do wiadomości, że siłowe przejęcie władzy w Kijowie i wyrzucenie Janukowycza w bezpośredni sposób przyczyniło się do wyboru przez mieszkańców Krymu swojej własnej drogi. Przyszłość Krymu została osiągnięta, nie poprzez przewrót siłowy, ale poprzez urnę wyborczą. Zalecam kolejna rzeczową wypowiedź w tym zakresie.
GDZIE RZYM, GDZIE KRYM
Waldemar Łysiak.
Oderwanie się Krymu od Ukrainy jeszcze raz udokumentowało bezmyślność polskich komentatorów (polityków i żurnalistów] basujących propagandzie kijowskiej i brukselskiej. Diagnoza większości polskich mediów była prosta jak przysłowiowa konstrukcja cepa: Putin siłą odebrał Ukrainie Krym i wcielił do Rosji. Kolizja takiej diagnozy z faktami jest wprost horrendalna. Po pierwsze: Chruszczów (były sekretarz Ukraińskiej Republiki Sowieckiej] dla własnego kaprysu przyłączył Krym (1954] do swej ukochanej guberni, nie przypuszczając, że kiedyś ZSRR się rozpadnie. Secun-do: według niezależnych europejskich ośrodków badawczych językiem ojczystym 75$ obywateli Autonomicznej Republiki Krymu był w roku 2013 język rosyjski, 12% — język krymskotatarski, i tylko 9% — ukraiński. Stąd ględzenia, że wybory zorganizowane na Krymie przez antyukraińskich separatystów zostały sfałszowane — to jawna brednia (za przyłączeniem się do Rosji głosowali tam również gremialnie Tatarzy i nawet część Ukraińców!]. Krym, po prostu, nie chciał kijowskich trybów, wolał kremlowskie; dla Rosjan stanowiących ogromną większość mieszkańców tego regionu zmuszanie do mówienia ukraińskim wolapikiem było czymś takim, jak dla Mazowszan lub Małopolan byłoby zmuszanie do mówienia i pisania po kaszubsku. Wzniecili więc bunt. Pytanie zasadnicze brzmi: na ile uprawnione są bunty regionalne wzniecane przez większość autochtonów?
Pomińmy egzegezy św. Tomasza z Akwinu o prawie buntu wobec tyrana; przyjrzyjmy się aktualnościom, czasom współczesnym. Gdy Indonezja wchłonęła Timor Wschodni oraz Irian Zachodni (Papuę Zachodnią] — tamtejsza ludność stawiła opór i pod naciskiem instytucji międzynarodowych Dżakarta musiała ustąpić: Timor stał się niepodległym państwem, zaś Irian terytorium autonomicznym. Gdy ludność albańska dzięki większej rozrodczości przeważyła w Kosowie ludność serbską — muzułmanie zażądali statusu suwerennego, więc „społeczność międzynarodowa” za pomocą bombowców i rakiet NATO oderwała od Serbii tę „kolebkę serbskiego narodu”. Majdanoentuzjaści wyśmiewali / negowali prawo Putina do czynienia analogii między Kosowem a Krymem, co jest szczytem faryzeizmu, bo jeśli pełnej analogii tu brak, to tylko dlatego, że Krym oderwał się od Ukrainy urną wyborczą, a Kosowo zostało oderwane od Serbii dywanowymi nalotami bandyckich pseudoarbitrów. Hipokryzją było również wskazywanie na o majdańskich „przebierańcach” udających „bezbronnych cywilów”. Pełna analogia z Syrią, gdzie według salonowych mediów „reżim Asada” ostrzeliwał „bezbronnych cywilów”, a później uczciwi zachodni dziennikarze obnażyli prawdę (Marian Miszalski: „W Syrii z «bezbronnych cywilów» opadły natychmiast łachy przebierańców, ukazując sylwetki dobrze wyszkolonych i uzbrojonych dywersantów”, 2014]; okazało się nawet, że użycie broni chemicznej to nie sprawka Asada, lecz „bojowników Dżihadu”\ Okropni są ci zbyt wścibscy reporterzy, jak choćby Christian Neef, Niemiec, co ujawnił, że „oligarcha Poroszenko opłacił na Majdanie snajperów, którzy zastrzelili 80 ludzi, z czego prawie połowa to milicjanci Janukowycza” (2014].
Reakcje Zachodu na zerwanie Krymu z Ukrainą różniły się mocno od obrazu szerzonego przez polskie media, które uwypuklały komiczne pierwotne „sankcje antyrosyjskie”, wcielane pro forma, a przemilczały mnóstwo głosów aprobujących ze strony dygnitarzy zachodniego świata. Znany niemiecki politolog, Aleksander Rahr, szydził: „Ukraina to kraj, co nie stał się nawet prawdziwym państwem”. Wpływowy dziennik niemieckich kół gospodarczych, „Handelsblatt”, perswadował jasno: „Krym sprawiedliwie należy do Rosji, tak jak Vermontdo USA”, a po drugiej stronie Atlantyku identyczne opinie też nie były rzadkie. Światowe sfery gospodarcze „olały” pierwsze sankcje (te sprzed zestrzelenia malezyjskiego samolotu], nie zaprzestając interesów z Rosją, czego symbolem była decyzja austriackiego koncernu OMV, który już po „aneksji Krymu” sygnował kluczowy traktat z Gazpromem o budowie austriackiej końcówki gazociągu South Stream omijającego Ukrainę. Tylko my promajdańskim zaangażowaniem wyszliśmy na idiotów, bo Rosja ukarała nas embargiem wieprzowym, z czego od razu skorzystali zachodni eksporterzy mięsa. Poseł PSL, Stanisław Żelichowski, chlipał później żałośnie: „ — Jeżeli Rosja nałożyła sankcje na naszą wieprzowinę, to inne kraje europejskie powinny solidarnie też nie sprzedawać wieprzowiny do Rosji, a tymczasem po cichu przejmują naszych rosyjskich odbiorców…”. Tak — głupiemu zawsze wiatr w oczy, jak mówi (lub mniej więcej podobnie] stare porzekadło.
Waldemar Łysiak
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.