Rzadko się zdarza, by szczątki samolotu pasażerskiego w czasie katastrofy zostały rozrzucone na powierzchni kilkuset kilometrów kwadratowych. Z uznaniem więc należy odnotować zebranie w krótkim czasie wszystkich ciał osób, które zginęły w tym tragicznym wypadku. Mimo, że nie zebrano szczątków samolotu, nie odczytano zapisu tzw. „czarnych skrzynek”, a już politycy i media nie czekając na wyniki dochodzenia wskazały winnych tej tragedii. Jeżeli jednak spojrzymy na tę katastrofę lotniczą z odrobiną zdrowego rozsądku, to wówczas w realiach toczącej się wojny domowej musimy dojść do wniosku, że i tym razem nie będzie winnych tej tragedii.
Oczywiście w większości zgadzamy się, że było to zestrzelenie pasażerskiego samolotu nad terenem działań bojowych, ale co do sposobu zestrzelenia już występują różnice zdań między stronami uczestniczącymi w tej wojnie. Musimy dochodzić przyczyn i korzyści, jakie ewentualnie osiągnie któraś ze stron.
Musi dziwić postawa polskich polityków i tuzów naszego dziennikarstwa, którzy mimo oczywistych faktów nie widzą Ukrainy, jako państwa odpowiedzialnego za tę katastrofę. Nie ulega bowiem wątpliwości, że katastrofa miała miejsce nad terytorium Ukrainy i to na wskutek zaniechania jej służb i braku przewidywania. Wystarczyło przecież tak, jak to obecnie uczyniono, zamknąć przestrzeń powietrzną dla samolotów nad terenem walk. W tej materii istnieje przecież prawo międzynarodowe oraz przepisy regulujące lotniczy transport, z którego jednoznacznie wynika odpowiedzialność Kijowa za całość tematu. Wskazywanie winnego przed dochodzeniem jest jedynie wynikiem nagromadzonej nienawiści i obawy, że prawo upomni się o finansowe zadośćuczynienie rodzinom ofiar i właścicielowi samolotu. Znamienny jest też fakt, że Rosja mając możliwość zablokowania międzynarodowej komisji i zastąpienia jej komisją MAK, jak to było w przypadku tragedii smoleńskiej, zgodziła się by niezależna komisja określiła najbardziej obiektywnie całość tego tragicznego wydarzenia. Prawdopodobnie dysponuje Rosja określonymi dowodami, które mogą nie tylko jednoznacznie ustalić sprawcę zestrzelenia, ale postawić w wyjątkowo trudnym położeniu tych wszystkich, którzy tak bezgranicznie zawierzyli propagandzie prezydenta Obamy. W tym miejscu trzeba zauważyć, że władze polskie oddały bez jakiegokolwiek sprzeciwu całość wyjaśnienia spraw Rosjanom i stąd od czterech lat nie mamy wiarygodnych ocen i wniosków z tamtej katastrofy. Jeżeli nawet dziś, nasi politycy tak zdecydowanie popierają konieczność przekazania wszystkich spraw komisji międzynarodowej, to ci sami ludzie wówczas zdobyli się tylko na przeprowadzenie pogrzebów, nie dbając przy tym, by w grobach spoczęli nasi rodacy zgodnie z oczekiwaniami rodzin.
W tym miejscu powinniśmy zdawać sobie sprawę, że w rejonie katastrofy malezyjskiego samolotu toczą się zaciekłe walki armii ukraińskiej z pospolitym ruszeniem Donbasu i wbrew oficjalnym informacjom naszej propagandy nie tylko nie widać zwycięskiego dla Ukraińców zakończenia, ale tzw. „separatyści” zaczynają zdobywać przewagę i zbliża się czas, gdy wreszcie Amerykanie i zachodni sojusznicy zgodzą się na proponowane przez Putina zawieszenie broni i zakończenie wojny domowej przy stole rokowań. Prezydent Obama, który tak twardo naciska na konieczność rozmów na Bliskim Wschodzie w przypadku Ukrainy nie widzi innego sposobu zakończenia tej wojny, jak zniszczenie za wszelka cenę separatystów i stworzenie warunków do wejścia w ten obszar wojsk NATO oraz zagospodarowanie Ukrainy na swój sposób.
Dlatego, wracając do katastrofy lotniczej należy również brać pod uwagę korzyści, jakie miał odnieś ten ktoś odpowiedzialny za zestrzelenie tego samolotu. Musimy przede wszystkim więc ciągle zadawać sobie to pytanie, kto odniósł korzyść ze śmieci prawie 300
Bogu Ducha niewinnych ludzi i dlaczego musiały one zginąć? Można oczywiście propagandowo wskazać już dziś przed zakończeniem śledztwa odpowiedzialnego za tę katastrofę, jednak przyszłe śledztwo powinno wskazać tego właściwego odpowiedzialnego za tę tragedię.
Jeszcze raz okaże się, że życie ludzkie wobec globalnej polityki jest bez znaczenia. Pamiętamy bowiem, że już w kilka godzin po katastrofie Aleksander Turczynow zażądał od państw zachodnich militarnego wsparcia dla Ukrainy walczącej z „terroryzmem”. I oczywiście natychmiast nad Wisłą usłyszeliśmy wezwania do wysłania uzbrojonych sił policji do wsparcia naszych sąsiadów. Co prawdą te głosy są obecnie odosobnione i na dziś mają wystarczyć dostarczone Ukraińcom kamizelki kuloodporne, hełmy i leczenie rannych. To oczywiście nie oznacza, że w przyszłości nie będzie konieczności wysłania „misji pokojowej”. Jednocześnie warto zauważyć, że w dniu 11 lipca, kiedy to przypadała kolejna rocznica „Rzezi Wołyńskiej” ze strony obecnych władz w Kijowie nie padło choćby jedno zdanie napiętnujące tamte zachowania dziadów obecnych włodarzy Kijowskiego Majdanu.
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.