W poprzedniej notce wskazałem, że europejski nurt rozwojowy tworzy dwie opcje cywilizacyjne :
– personalizm PRAWDY
– personalizm DOBRA.
To przeciwstawne nurty. Tymczasem w świadomości społecznej istnieje przekonanie, że „linia konfrontacyjna” ograniczająca możliwości rozwojowe przebiega między DOBREM i ZŁEM.
Skąd to zawikłanie myśli filozoficznej? Ma swe podstawy i jest głęboko zakorzeniona w społecznej psychice. To z kolei kształtowane jest poprzez system wychowania, gdzie niepoślednią rolę odgrywają religie.
Można jednoznacznie stwierdzić, że KONFLIKT jest immanentną częścią składową PERSONALIZMU DOBRA. Wynika z przekonania, że człowiek jest ukoronowaniem linii rozwojowej materii, obdarzony świadomością i wolną wolą pozwalającą mu na rozróżnienie DOBRA i ZŁA. Mając przekonanie o prawie do wyboru dobra – przyznaje się sobie także prawo do wdrażania dobra. Co prawda próbuje się twierdzić, że są jednostki, które chcą wprowadzać zło, ale są one eliminowane i to także jest celem tych, którzy realizują dobro. Likwidując, a więc zmniejszając ilość zła – przybliżamy Królestwo Boże, gdzie zła ma w ogóle nie być.
Dlatego np. Indian w Ameryce zlikwidowano dla ich własnego dobra bo chciano wprowadzić ich na lepszą drogę rozwojową. Podobnie w przypadku stosów na których płonęły „duszyczki”, aby uchronić ich od ognia piekielnego.
Obecnie w Iraku „kosztem” wprowadzenia lepszego , bardziej przyjaznego ludziom, ustroju jest (szacunkowo) utrata około miliona ludzi. Podobnie w Syrii, czy ostatnio na Ukrainie; działania tam prowadzone są DLA DOBRA TAM ZAMIESZKAŁYCH LUDZI.
Czy ktoś ma wątpliwości? Możliwe – może u niektórych powstać przekonanie, że ta droga zmian (na demokrację europejską), jest mało korzystna a lepszym będzie system rosyjski. W obu wypadkach działania stron DOBRO MIESZKAŃCÓW mają za podstawę.
Chrześcijaństwo – to system społeczny oparty na nauce Chrystusa, którą można tu ograniczyć do słów: „jestem Drogą, Prawdą, Życiem”. Czyli drogą rozwojową opartą o Prawdę. Nie o dobro.
Gdzie zatem dobro zaczęło odciskać swe piętno na drodze prawdy?
Wydaje się, że istotne były słowa Pawła: „zło dobrem zwyciężaj”. Ich waga jest porażająca. Już sam fakt zwycięstwa dobrem, jako bronią, – to przecież idea konfrontacyjna. Aby zwyciężyć trzeba walczyć.
Drugim ważnym elementem jest nadanie dobru charakteru bytu; jest nie tylko oceną sposobu działania, ale też narzędziem.
W dalszej ewolucji degeneracyjnego wpływu dobra – mamy zdefiniowanie Miłości jako przylegania do Dobra, co występuje u Akwinaty.
Można uznać, że na tym proces filozoficznego procesu przemiany chrześcijaństwa w judaizm został zakończony. Dalsza ewolucja to już tylko implementacja ustaleń.
Obrona idei chrześcijańskiej mogła być prowadzona długo. Długo bowiem trwają procesy przemiany świadomości – jest to jednak ruch nieodwracalny. Powoli coraz więcej kwestii i instytucji życia publicznego kształtuje swoje cele w oparciu o kryterium dobra, a nie prawdy.
Zdaję sobie sprawę z głoszonych „herezji”. Proszę jednak, aby myślący Czytelnik zastanowił się wg jakich kryteriów dokonuje wyborów. Prawdy, czy Dobra?
Ciekawe jest przy tym, że św. Tomasz z Akwinu podał bardzo dobrą definicję Prawdy i jednocześnie złą Miłości. To błąd następstwa – Miłość jest pierwsza. Nie można zatem definiować rzeczy pierwszej przy pomocy pojęć wynikających z następstwa.
Drugim spostrzeżeniem jest przekonanie, iż wspomniane definicje i określenia powstały w najlepszej wierze o ich przydatności dla chrześcijaństwa. Być może zdał sobie z tego sprawę Akwinata stwierdzając pod koniec życia, że jego prace są „ sianem”.
Krzysztofie,
W swoich pismach z uporem starasz się zaszczepić rozbieżność pomiędzy Dobrem a Prawdą.
Podczas gdy jest to tylko i wyłącznie twój nawyk traktowania pojęcia Dobra jako pojęcia względnego a pojęcia Prawdy jako pojęcia absolutnego. W myśleniu ludzkim, które cechuje często dowolność i przypadkowość skojarzeń lub osobiste, subiektywne rozumienie świata, często zdarza się tego typu nieporozumienie. Czym innym jest jednak prowadzenie rozważań usystematyzowanych lub filozoficznych. W tej dziedzinie liczy się świadomość metodologii i definiowanie pojęć.
Każde z pojęć: Piękno, Dobro, Prawda, może być traktowane jako pojęcie absolutne lub jako względne. Zależy to od intencji i rzetelności myśliciela.
Piękno np. wg definicji Norwida jest „kształtem Miłości” . Dobro jest atrybutem Boga – troską o istnienie i byt, o co może się starać także człowiek szanujący autonomię innych i harmonię społeczną. Prawda zaś jest stanem świadomości i narzędziem realizacji wartości absolutnych, takich jak Miłość, Dobro, i Piękno.
Oczywiście można traktować każde z pojęć absolutnych jako pojęcie względne. Wówczas Piękno staje się gustem (tym co się komuś podoba lub nie podoba), Dobro staje się samolubstwem, tym co komuś pasuje i czyni go zadowolonym ,Miłość może zmienić się w pożądanie, a Prawda jawi się jako subiektywne uzasadnienie czyjejś chęci bez względu na zasadność i rodzaj argumentów.
Pojęcia absolutne traktowane jako względne prowadzą do chaosu i często są używane do prowadzenia walki cywilizacyjnej – czego dajesz dobre przykłady.
Pojęcie absolutne traktowane zgodnie ze swoim pochodzeniem są podstawą harmonii świata i istnienia.
Spójrz obiektywnie na te zależności i nie buduj „oryginalności” własnej teorii poprzez opieranie się na zamieszaniu metodologicznym, które jest po prostu błędem. Taka „oryginalność” jest nic nie warta i wprowadza w ludzkie myślenie chaos – a to przecież nie jest chyba Twoim zamierzeniem.
Jacek Rossakiewicz
Jak wiesz – nie zgadzam się z Twoją opinią w tej kwestii.
Przede wszystkim nie akceptuję traktowania Miłości, Dobra i Piękna – jako wartości absolutnych.
Podstawą jest Miłość i jedynie Miłość ma walor Absolutu.
Z Miłości wyłaniają się dopiero inne wartości. Sukcesywnie wynikają. W efekcie chaos tworzony jest na podstawie uznania za podstawowe wartości, które wynikają z wcześniej określonych. Właśnie to jest niszczeniem harmonii świata. Bo jest on ukształtowany na wzajemnych zależnościach, a wprowadzenie dodatkowych źródeł odniesienia – burzy harmonię.
Piszesz, że wartości uznane za absolutne stają się względne, gdy odrzucamy ich “absolutyzm”.
Nie piszesz jednak co stanowi o absolutyzmie tych wartości.
Ja wskazuję na źródłową jedność opartą na Miłości.
Ty wprowadzasz wielowartościowość i twierdzisz, że w niej jest jedność. Takie ujęcie nie jest spójne.
Oczekujesz, że powinienem przestać budowy tego toru myślenia proponując oparcie się o metodologię tych, którzy dokonali manipulacji w mentalności ludzkiej.
Zaiste, trudno przyznać, że jest to wprowadzanie nowych wartości, które mogą przywrócić ład.
Kończąc. Prezentuję pewien tok myślenia. Nie narzucam go nikomu, ale też nie uważam, że prowadzi na manowce. To raczej obecny system doszedł do swojego kresu rozwojowego. Cóż. Zdaję sobie sprawę, że łatwo nie jest. Niewielu jest zdolnych do przebudowy swojej świadomości. Może , powoli…
O miłości mówił Jezus (przykazania miłości), pisał o niej św. Paweł i generalnie to jest źródło wszelkiego bytu. Ta zasada jest oczywista. Miłość to także miłosierdzie, troska i dobroć, która w realizacji ma cechy piękna i prawdy. Ty przeciwstawiasz prawdę – dobroci, a dla uzasadnienie „różnicy” wprowadzasz ich „personalizm”. Na tym polega zamieszanie i odejście od wartości absolutnej tych bytów. Lecz skoro „personalistyczna dobroć” jest względna, to cóż dopiero powiedzieć o „personalistycznej prawdzie”, która jest zbiorem subiektywnych treści i przeróżnych zasad. Klasycy nauki o cywilizacjach stosują to pojęcie własnie do opisu zasadniczych różnic pomiędzy cywilizacjami. W ten sposób nauka o cywlizacjach traci swój uniwersalny potencjał i zaczyna zmierzać ku socjologii.
Jacek Rossakiewicz
Jacku
Odnoszę wrażenie, że polemizujemy o różnych kwestiach.
W zasadzie to ta polemika, sam fakt, że ma miejsce, jest dowodem potwierdzającym moje stanowisko.
Nie ma nic bardziej konfliktogennego niż przekonanie, że “walczymy o dobro”
A Ty wyraźnie “walczysz o dobro”.
Tymczasem w tej dyspucie praktycznie nie ma merytoryczności. Sugerujesz, aby nie zajmował się tą kwestią z racji zamieszania w rozumieniu pojęcia dobra.
”
Ty przeciwstawiasz prawdę – dobroci, a dla uzasadnienie „różnicy” wprowadzasz ich „personalizm”. Na tym polega zamieszanie i odejście od wartości absolutnej tych bytów. Lecz skoro „personalistyczna dobroć” jest względna, to cóż dopiero powiedzieć o „personalistycznej prawdzie”, która jest zbiorem subiektywnych treści i przeróżnych zasad”
To Twoje główne zarzuty. Czy “personalistyczna dobroć” jest względna?
Personalizm – (persona – osoba), to przecież indywidualny stosunek do rzeczywistości wynikający z samej definicji słowa. Osoba – to ktoś “osobny”, inny, odrębny. Czyli mający prawo własnej oceny.
Istnieje zatem możliwość różnicy w ocenie, gdzie rozumienie dobra jednej osoby będzie różne od rozumienia tegoż dobra przez drugą osobę. To jest źródło konfliktu, gdyż uznanie, że my nie chcemy dobra – jest największym kamieniem obrazy.
Co do “klasyków nauki o cywilizacjach”, czyli praktycznie Konecznego. Owszem tak to u niego jest – i to uważam za błąd. Chyba to formułuję jednoznacznie ODRZUCAM (jako całość) quinqunks Koneczngo. Uważam, że bazą jest MIŁOŚĆ z której wynika Prawda i Piękno, a gdzie dobro określa sposób przylegania do tych wartości.
PS. Za perfidną genialność uważam wprowadzenie DOBRA jako kamienia obrazy przez myśl judaistyczną.
Mylisz się, ja nie walczę tutaj o Dobro, ale o Prawdę. Dla mnie prawdą jest wspólne pochodzenie Dobra , Piękna i Prawdy od Miłości. Miłość jako wartość najwyższa bywa realizowana na wiele sposobów, a jednym z nich jest Dobroć. Miłość także jest źródłem Piękna i Prawdy. Oponuję przeciwko przeciwstawianiu Dobra, Prawdzie i dziwię się Twojemu stanowisku – ale cóż, może Twoim żywiołem jest walka, którą masz zapisaną w nazwisku.
Jacek Rossakiewicz
Jacku
Ustalmy podstawy naszej polemiki. Przede wszystkim nie określiłeś powodów wynikania Prawdy, Piękna i (opcjonalnie) Dobra – z Miłości. Zatem – są to twoje przekonania, a nie stan odniesienia.
Moje „wyprowadzenie zależności” podałem w „Cywilizacji Polskiej”. Być może niezbyt wyraźnie, a sprawa jest zasadnicza. Przeprowadzę tok myślenia inaczej.
Naszym tu wspólnym ustaleniem: „ Dla mnie prawdą jest wspólne pochodzenie Dobra , Piękna i Prawdy od Miłości.” (To Twoje słowa z komentarza). Czyli zgadzamy się w tym, że u Akwinaty wystąpił błąd w definiowaniu Miłości, w której to definicji św. Tomasz z Akwinu napisał, że miłość jest przyleganiem do dobra.
Taka definicja jest sprzeczna z Twoim (i moim) ujęciem, gdyż jeśli dobro ma wynikać z miłości, to miłość nie może być określana za pomocą dobra.
W tym wypadku, odwołując się do św. Pawła: „Miłość jest pierwsza”. I z tym się zgadzamy, nawet pomijając źródło tego twierdzenia.
Skąd zatem „odejście” Tomasza od pierwotnego ustalenia?
Jeśli do tego porównamy te twierdzenia z poglądami Arystotelesa, to jedynym źródłem jest myśl judaistyczna zawarta w Pięcioksięgu.
Z kolei w odniesieniu do Prawdy myśl Tomasza nie odchodzi od toru Arystotelesa. Za arystotelesowską definicję można chyba podać: „prawda jest uzgodnieniem myśli z rzeczą, która jest przedmiotem tej myśli”. Tomaszowe ujęcie chyba uzupełnia tę definicję o , mającą swój pierwowzór w myśli Izaaka Izraeli, że prawda jest właściwością bytu (to element metafizyczny).
Dla naszej dyskusji ważne jest stwierdzenie, że każdy byt ma swoją prawdę (wynikającą z zamierzenia Stwórcy). Prawda zatem pochodzi od Miłości, rozumianej tu jako źródło istnienia.
Pozostaje kwestia DOBRA.
Czy dobro może być traktowane jako właściwość bytu i to w sposób odrębny od prawdy?
Powszechna Encyklopedia Filozofii podaje, że dobro to określenie wartości użytecznej rzeczy; kwalifikacja czynu moralnego; przedmiot właściwy woli; powszechna właściwość bytów, wchodząca do kanonu tzw. transcedentaliów relacyjnych, czyli takich, które wskazują na przyporządkowanie każdego bytu woli Stwórcy lub twórcy.
Spór, jaki prowadzimy, dotyczy ostatniego z członów definiujących Dobro.
Czyli dobro jako powszechna właściwość ukazująca każdy byt jako pochodzący od woli Stwórcy i bytujący jako cel wszelkiego dążenia.
Rozumiem to tak, że samo istnienie bytów (bytowanie), jest właściwością z natury dobrą, gdyż jest pochodną woli Stwórcy. Dobro ukazuje świat jako dziedzinę dóbr, wśród których występują dobra – środki i dobra – cele.
Nawet zatem w tym przypadku – nie można traktować dobra jako bytu, a więcej – nie można dobra traktować odrębnie od prawdy, gdyż dobro utożsamia się z prawdą jako właściwość bytu. Zaznaczanie odrębności prowadzi do błędu.
W tym sensie, zwłaszcza biorąc pod uwagę pierwsze człony definiujące dobro, po włączeniu dobra do kanonu wartości bazowych (Prawda, Dobro, Piękno), bardzo łatwo jest o mylne porządkowania i wynikania.
Ten ostatni człon definicji dobra powstał w wyniku wpływu myśli filozoficznej ostatniego okresu. Biorąc zaś pod uwagę wcześniejsze rozważania na temat dobra – Arystotelesa, sofistów i in., lepszym będzie uznanie wskazanego tu utożsamienia prawdy i dobra jako właściwości bytu.
Nie poszukujmy korzeni w ostatnich dywagacjach tematycznych, a zawsze starajmy się znaleźć początek drogi rozwojowej. Takie jest moje zdanie w tej kwestii.
Krzysztofie,
Pozostawmy cudze błędy – wystarczy im nie ulegać i głosić Prawdę.
Zgadzamy się na podstawowe znaczenie Miłości dla natury bytu. Miłość to kreacja: intencja i proces. To działanie Ducha.
Miłość i moc ujawnia się w miłosierdziu, trosce, dobroci, odwadze, „nie szuka swego” – jest intencją prowadzącą do realizacji dobroci. Ta realizacja jest Pięknem duchowym, które promienieje z uczynków oraz z ludzi kochających, jest także blaskiem i światłem zawartym w ich dziełach. Estetyka podąża za etyką. Światło miłości i dobroci, bezinteresownego zaangażowania i oddania sprawia, że objawia się nam Prawda Istnienia. Egoizm, egocentryzm, konkurencja i brak empatii oślepia i zasklepia. Miłość otwiera – umożliwia odczucie i poznanie, prowadzi do Piękna, Dobra i Prawdy.
Jacek Rossakiewicz
Jacku
Takie ujęcie, jak teraz przedstawiłeś jest do zaakceptowania wszak z zastrzeżeniem, że znaczenie Dobra odnosi się jedynie do właściwości bytu.
Tyle, że to utożsamia Dobro z Prawdą, a to z kolei podlega “brzytwie Okhama”.
W sumie – ja odrzucam te wszystkie meandry myśli chrześcijańskiej (głównie), które próbują judaistyczne rozumienie DOBRA włączyć do metodologii chrześcijańskiej. Efekt – to przyznanie DOBRU roli właściwości tożsamej z PRAWDĄ. Ponieważ zaś nie da się odrzucić innych znaczeń DOBRA – POWSTAJE GALIMATIAS prowadzący do dualizmu.
Myślę, że celem objaśnienia tej problematyki , aby “spiąć” swe myśli w jedną całość, potrzeba jeszcze opracowania tyczącego dualizmu. Bez wyjaśnienia kwestii związanych z dualizmem, gdzie duży wpływ na myśl chrześcijańską miał św. Augustyn, dalej sprawy są niejasne. Trochę to potrwa bo wymaga głębokich przemyśleń i porównań w nieco innym kontekście niż zazwyczaj jest podawane.