W ostatnim czasie szary Kowalski był bombardowany doniesieniami medialnymi o dobrodziejstwach UE, która przyznała dotacje dla Polski. “Dali nam w Brukseli troszkę pieniążków. I dobrze. Ale – parafrazując Papkina – zważ proporcjum, mocium panie . Mogę to śmiało dziś powtórzyć, bo to samo mówiłem w 2006 roku” – pisze prof. Robert Gwiazdowski na łamach “Rzeczpospolitej”.
Prezes Centrum im. Adama Smitha przypomina, że to nie pieniądze z UE są podstawą rozwoju Polski. “Polskie PKB wynosi rocznie ponad 1,5 biliona złotych. Czyli około 375 miliardów euro. Z Unii otrzymamy w latach 2014-2020 na politykę spójności (bez dopłat dla rolników) 73 mld euro. Niecałe 3 proc. naszego PKB” – tłumaczy Gwiazdowski.
Profesor przypomina jednak o składce, jaką Polska musi zapłacić do UE, kosztach transferowych i utrzymaniu instytucji obsługujących, co zupełnie zmienia obraz “dobrodziejstw UE”.
Dodatkowo trzeba uwzględnić koszty biurokracji. “Wynagrodzenie urzędników jest około 30 proc. wyższe od średnich pensji w gospodarce narodowej! Jego część jest dofinansowana z pomocy technicznej, ale pensja urzędnika to nie cały koszt jego miejsca pracy. Łącznie podatnicy płacą za nie około 160 tys. zł rocznie. A więc urzędnicy, którzy zajmują się samymi tylko środkami unijnymi, kosztują nas kilka miliardów złotych rocznie” – pisze prof. Gwiazdowski.
Prezydent Centrum im. Adama Smitha odniósł się również do ostatnich deklaracji premiera Donalda Tuska, który zapowiedział, że będzie jeździł po Polsce, aby “konsultować” jak wydać pieniądze z UE. “To tak, jakby Jan Statystyczny, zarabiający netto 2,5 tys. zł miesięcznie, dostał od krewniaków z zagranicy 35 zł i postanowił objechać rodzinę w całym kraju, żeby z nią skonsultować, na co ma je wydać. Więcej wyda na podróże” – punetuje Gwiazdowski.
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.