100- lecie śmierci malarza.
U góry: „Czwórka (po stepach)” z 1881 r. to jeden z najsłynniejszych obrazów Józefa Chełmońskiego, o którym Tadeusz Dobrowolski, znawca XIX-wiecznego malarstwa napisat, że „demonstruje takie napięcie żywiołowego wprost ruchu, że może uchodzić za typowy przejaw polskiego temperamentu i szlacheckiego zawadiactwa”.
Nazywany jest ojcem polskiego realizmu. Wszedł na stałe do panteonu kultury narodowej. Jego płótna są wyjątkowe i niezwykle polskie, są wzruszające. Artysta chciał w nich jak najwierniej pokazać piękno i prawdę natury. Antoni Sygietyński, znany krytyk artystyczny i przyjaciel Józefa Chełmońskiego, w jednym z listów napisał: Chełmoński nie po to się urodził, aby naturę przeinaczać, ale aby malować jej dzisiejszy charakter, który do jego duszy przemawia. Wybitny historyk sztuki i pisarz Maciej Masłowski jakże trafnie określił jego twórczość: Chełmoński zaklął w swoim malarstwie tajemnicę polskości.
Józef Chełmoński, herbu Prawdzie, urodził się 7 listopada 1849 r. w folwarku Boczki koło Łowicza w rodzinie z tradycjami patriotycznymi, artystycznymi i literackimi. Z powodu słabego zdrowia, jak zaznaczono w akcie chrztu świętego, sakramentu tego udzielono mu dopiero 27 kwietnia 1850 r. – w kolegiacie łowickiej. Protoplastą rodu, który wywodził się z pięknej Ziemi Chełmińskiej (stąd zapewne nazwisko), był Hieronim Chełmoński, urodzony ok. 1630 r. Chełmońskim zawsze były drogie nieprzemijające wartości chrześcijańskie. Wiara ojców stała na pierwszym miejscu w ich domu, a tuż za nią – umiłowanie Ojczyzny. Dzieciom i wnukom opowiadano o wielkich czynach patriotycznych i narodowych powstaniach, obchodzono regularnie patriotyczne rocznice. Dziadek malarza był mocno zaangażowany w powstanie listopadowe, zaś ojciec wraz z bratem stryjecznym Józefem oraz jego synem Maksymilianem Chełmońskim brali czynny udział w powstaniu styczniowym.
Ojciec i dziadek przekazali przyszłemu wielkiemu polskiemu malarzowi wrażliwość na to, co subtelne i piękne. Matka zaś, Izabella z Łoskowskich, nauczyła go pracowitości, wytrwałości i obdarowała pogodą ducha. Po maturze Józef uczył się malarstwa w słynnej prywatnej szkole Wojciecha Gersona w Warszawie, a następnie w warszawskiej Klasie Rysunkowej. W latach 1869-72 namalował swoje pierwsze obrazy – „W ogródku”, „Rankiem w puszczy”, „Żurawie”, „Odlot żurawi”, „Matula są”.
U góry: Portret Józefa Chełmońskiego namalowany pastelami przez Leona Wyczółkowskiego w 1900 r.
Sycił wzrok widokiem pól, mokradeł i potoków
Na malarstwie Józefa Chełmońskiego nie poznano się na początku ani w Polsce, ani w Niemczech, gdzie w latach 1871-74 studiował malarstwo. Dla mieszkańców tych drugich w jego obrazach było „za dużo życia”. Choć artysta zdążył spotkać się za życia z uznaniem, to nim przyszły sława i zaszczyty, zaznał najpierw wiele goryczy, krytyki, upokorzenia, a nawet głodu. Studiując w Monachium, namalował w 1873 r. żywiołowy „Powrót z balu”, który przyniósł mu uznanie tylko wśród tamtejszych polskich malarzy, do których należeli tak wybitni twórcy jak Józef Brandt, bracia Aleksander i Maksymilian Gierymscy, Stanisław Witkiewicz, Adam Chmielowski (późniejszy Brat Albert). Stanisław Witkiewicz, obejrzawszy ten obraz, napisał: Wśród bezbarwnego spokoju czerniły się potężne karki olbrzymich karych koni, powiewały ogony i grzywy, rzucały się kopyta, krwawiły się oczy i nozdrza, leciała w powietrze peleryna furmańskiego płaszcza – wszystko to na tle ciemnego nieba, od którego odbijała się twarz jasnej dziewczyny siedzącej w sankach.
W 1874 r. Józef Chełmoński powrócił do ojczyzny z niespełnionymi nadziejami. Wraz z przyjaciółmi Stanisławem Witkiewiczem, Antonim Piotrkowskim i Adamem Chmielowskim założył pracownię malarską na najwyższym piętrze Hotelu Europejskiego w Warszawie. Zyskała ona sławę jako „kuźnia realizmu” popierana przez postępową inteligencję, w tym Helenę Modrzejewską, Henryka Sienkiewicza, Cypriana Godebskiego. W tym czasie powstały należące do najlepszych dzieł artysty obrazy „Babie lato”, „Na folwarku”, „Stróż nocny”. Z największym uznaniem Chełmoński spotkał się dopiero w Paryżu, gdzie przebywał w latach 1875-87. Tam bowiem, już jako malarz dojrzały, odważny, zrywający z konwencjonalno – ścią w sztuce, namalował swe najlepsze płótna, takie jak „Przed karczmą”, „Czwórka”, „Napad wilków”, „Sanna”, „Noc na Ukrainie zimą”. Obrazy powstałe w stolicy Francji trafiły w większości do Ameryki Północnej i Anglii, gdyż kupowali je pochodzący stamtąd zamożni miłośnicy sztuki. Malarstwo Chełmońskiego stało się zdecydowanie nastrojowe, ukazywało melancholijne krajobrazy. Artysta sycił tam wzrok widokiem pól, olch, piasków, mokradeł, potoków i królestwa ptaków, czemu dał wyraz w obrazach „Cisza nocna”, „Krzyż w zadymce”, „Dniestr w nocy”, „Bociany”, „Burza”, „Orka”, „Kuropatwy”, „Pod Twoją obronę”.
W roku 1878 wziął ślub z Marią Korwin-Szymanowską (1861-1942), z którą w latach 1879-1892 miał siedmioro dzieci (troje zmarło w dzieciństwie). Rodzina wróciła do kraju w 1887 r. i zamieszkała najpierw w Warszawie. Później artysta osiadł już na stałe w niewielkim dworku w Kuklówce koło Grodziska Mazowieckiego, który nabył w roku 1889.
Chełmoński otrzymał wiele medali i wyróżnień, m.in. zloty medal Grand Prix na Exposition Universelle w Paryżu w 1889 r., złoty medal na Internationale Kunstausstellung w Berlinie w 1891 r., srebrny medal na Międzynarodowej Wystawie w Monachium w 1892 r., złoty medal na amerykańskiej wystawie California Midwinter International Exposition w 1894 r. Zaszczyty te nie miały jednak dlań większego znaczenia. Do początkującej malarki Pii Górskiej (Górscy mieszkali w sąsiednim majątku) powiedział: Sztuka to nie byle co! Trzeba się namęczyć, żeby zostać malarzem.
Artysta miał wyjątkową pamięć wzrokową. Jego orle oczy chwytały z szybkością błyskawicy to, co napotkały – twierdził Stanisław Witkiewicz. Niektóre, trwające ułamki sekund ruchy koni potrafił wychwycić i przelać na płótno z taką dokładnością, że dopiero poszczególne kadry filmowe wiele lat potem potwierdziły ich prawdziwość. U Chełmońskiego malowanie z natury nie polegało na tym, że ustawiał on sztalugi we wsi czy w lesie, lecz na tym, że jeździł, obserwował, szkicował, potem zaś tworzył, już w pracowni, obraz – wspominał Stanisław Witkiewicz. Ten przyjaciel Chełmońskiego pisał w innym miejscu: Dążność do wyrażenia ruchu, zmienności i nagłości zjawisk życia, drgających w koniu, trawie, w wodzie, słońcu czy dziewczynie, jest istotną treścią jego malarskiego temperamentu. Innym razem powiedział o twórcy „Babiego lata”: Konwencja! To, czego najbardziej nie cierpiał ten wyzwolony człowiek i to, przed czym uciekał za młodu na wiślane piaski. Co go dusiło wśród ludzi, gnębiło w salonach, wściekało w sztuce.
Znawcy malarstwa twierdzą, że Józef Chełmoński należy do tych artystów, których sztuka nigdy się nie starzeje, a malarski geniusz wciąż fascynuje miłośników i krytyków. Zawiera ona bowiem w sobie coś nieuchwytnego, co każe pytać, jak Chełmoński to namalował, jak udało mu się wyrazić nastrój, oddać urok, wydobyć ten a nie inny kolor?
Romantyczna natura artysty oraz jego silne, emocjonalne związki z wsią sprawiały, że kochał wszystko, co go otaczało – przyrodę, spracowanego chłopa, ziemię. Potrafił zachwycić się drobną kroplą rosy na trawie. Mówił, że jako malarz czuje się mały i pokorny wobec niedoścignionego piękna natury. Potrzebował szerokiej przestrzeni, bez której „wysycha się na wiór”. Inspiracją były też dalekie, wielokrotne wyprawy na ukraińskie stepy, które zaspokajały jego wyobraźnię. Po jego śmierci inny wybitny malarz, Leon Wyczółkowski, wyraził o nim tyleż wielką, co i smutną zarazem refleksję: Największy malarski talent polski, wielki poeta, wsłuchany w polską naturę. Gdyby był synem innego narodu, innego kraju, byłby na ustach wszystkich, podziwiany w muzeach, publikowany w reprodukcjach, opisywany przez literatów i estetyków.
Odpustowe Matki Boskiej blaski na oczy
Ludzie zasłużeni są złączeni ze swym narodem, są niejako kwiatem jego kultury duchowej. Poznawanie ich życia to wrastanie we własny naród, w jego misję dziejową, to włączanie się w nurt tego, co nasze, co ma trwać i rozwijać – mówił Jan Paweł II. Józef Chełmoński, wielki Polak i malarz, był człowiekiem głębokiej wiary. Z zachwytem mówił o nauce Chrystusa, rozczytywał się w pismach znanych mistyków. Pia Górska, biografka malarza, widziała Chełmońskiego głęboko wzruszonego w czasie Gorzkich Żali i skupionego podczas procesji Bożego Ciała, którą uważał za coś „najpiękniejszego na świecie”.
Jakim człowiekiem był na co dzień Chełmoński? Otóż był jedną z tych świątobliwych osób, o których tego nie wiemy, choć żyją wśród nas. W postępowaniu był zawsze szlachetny, szczery i dobrotliwy, a w pracy twórczej – niestrudzony. Mimo że namalował setki obrazów, nie miał w sobie ani cienia zarozumiałości. Motywy religijne odbijają się w jego malarstwie częstokroć jak w lustrze. W jednym z pierwszych obrazów, powstałych po ukończeniu szkoły malarskiej, przedstawił we wnętrzu wiejskiego kościółka łowicką kobietę z małym dzieckiem na ręku, która swe drugie, starsze dziecko podsadza, by ucałowało stopy Ukrzyżowanego. Warto też zwrócić uwagę na znany obraz Chełmońskiego „Babie lato”. Artysta, malując pastuszkę, uwidocznił wiszący na jej szyi medalik. Na obrazie „Burza” widzimy, że uciekający z pastwiska chłopiec kreśli znak krzyża.
Większość obrazów o tematyce religijnej Chełmoński stworzył po powrocie z Paryża, kiedy osiadł w swojej pustelni w Kuklówce. Gorąca religijność sprawiała, że malował pod jej wpływem obrazy przesycone mistycznym nastrojem. Należą do nich: „Cisza nocna” – z aniołem idącym po zaoranej roli na tle uśpionej wioski; „Pod Twoją obronę”, przedstawiający podczas księżycowej nocy unoszącą się nad wsią i czuwającą nad jej mieszkańcami Maryję, a także „Niedziela w Polsce”, „Przed figurą” czy „W kościele”. Artysta ofiarował klasztorowi na Jasnej Górze dwie kopie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, które znajdują się w tamtejszym skarbcu. Do nurtu mistycznego nawiązuje również obraz „Krzyż w zadymce”, namalowany z ascetyczną niemal prostotą, a ukazujący samotny krzyż opierający się silnym podmuchom wiatru. Pia Górska, autorka książki „Paleta i pióro”, napisała: Dwie rzeczy, które wówczas najbardziej obchodziły Józefa Chełmońskiego: wspaniałość przyrody, którą zapamiętale, niemal panteistycznie uwielbiał, a także poszukiwanie żywego, niekłamliwego stosunku do religii.
Na religijność w malarstwie Chełmońskiego miał wpływ niewątpliwie jego przyjaciel, znany artysta Adam Chmielowski, późniejszy św. Brat Albert, który karierę malarską zamienił na służbę najbiedniejszym braciom. To on umacniał go w trudnym, samotnym okresie życia w Kuklówce, krzepiąc go listami przepełnionymi miłością do Boga. W jednym z nich pisał: (…) pragnąłbym, aby jesienne włókna babiego lata, które nas wiążą, zmienić na łańcuch nie do zerwania przyjaźni duchowej. (…) posyłam Ci obraz Matki Boskiej, który mam po Matce. Powieś’ go nad łóżkiem, żeby ta dobra Pani, którą przedstawia, strzegła Ciebie i Twojego domu. Ów obraz wisiał nad łóżkiem Józefa Chełmońskiego aż do jego śmierci.
O głębokiej religijności wielkiego artysty niech świadczą też słowa listu, jaki napisał z Paryża do matki: Wszystko, co mam, z naszego dostałem nieba nade mną – a w uszy dziadowskie pieśni i odpustowe Matki Boskiej blaski na oczy, a potem co tylko pomyślę, to wszystko stamtąd poszło.
Józef Chełmoński zmarł 6 kwietnia 1914 r. w Kuklówce. Pochowany został na cmentarzu wiejskim w Ojrzanowie (parafia Żelechów) zgodnie z jego wolą – z dala od zgiełku miejskiego. Jak wiemy, niewielu pospieszyło ze stolicy, by oddać artyście hołd w jego ostatniej drodze. Twórczość jego wszakże jest nieprzemijająca.
Piotr Szczepankowski -Chełmoński
Autor od dziesięciu lat zajmuje się życiem i twórczością Józefa Chełmońskiego, swego krewnego ze strony ojca. Prowadzi stronę internetową www.chelmonskijozef.republika.pl
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.