Miało być ładnie i pięknie, a jest jak zwykle. Kreślone przez lata scenariusze w gabinetach zachodnich polityków trzeba wyrzucić do kosza. Ukraina poprzez zamach na Majdanie, miała bez problemów oddać się w ręce zachodu, a kapitał amerykański wraz z UE miał rozpocząć przebudowę tego kraju według wzorców, znanych nam dobrze z naszej rodzimej prywatyzacji. Bogactwa naturalne i przemysł Donbasu oraz żyzne ziemie Ukrainy wraz z pięknym i bogatym Krymem miały na wiele lat przysparzać dochodów sponsorom i zwrócić koszty poniesione w przeprowadzenie tego zamachu stanu. Okazało się jednak, że miejscowi oligarchowie i wspomagający ich „dobrzy dziadkowie” nie są w stanie skonsumować tej zdobyczy. Ukraina, a zwłaszcza Krym i wschodnie połacie tego kraju niczym ość stanęły im w gardle. Ludzie domyślili się, na czym została zbudowana na zachodzie ta fascynacja „oporem” na Majdanie i nie tylko nie wykazują entuzjazmu dla nowych władz w Kijowie, ale rozpoczęli realizację własnych koncepcji. Za przykładem kijowskich rozwiązań przygotowują scenariusz uniezależniający ich od tych „rewolucjonistów” z pod znaku Bandery i ocalałych resztek byłej premier Tymoszenko. Zapewne zostali poinformowani o sposobie sprywatyzowania w naszym kraju i przestali entuzjazmować się zwycięstwem na Majdanie. Zauważyli, że racja nie jest tam, gdzie większość, ale tam gdzie siła i pieniądz.
Oczywiście nie odbywa się to bez pomocy z zewnątrz, ale tym razem „pomocy” udzielają Rosjanie, dla których jest czymś naturalnym, że znaczna część Ukrainy powinna należeć do carskich spadkobierców. Wielkomocarstwowość Rosji znalazła zdecydowane poparcie samych Rosjan, , którzy nie wyobraża sobie Rosji bez swoich rodaków na Krymie, w Sewastopolu, czy na obszarach wschodniej Ukrainy, a także przyjazny grunt, zwłaszcza wśród rosyjskojęzycznego społeczeństwa Ukrainy.
Spoglądając na sytuację u naszego wschodniego sąsiada przez pryzmat bardziej trzeźwo patrzących polityków trzeba zauważyć, że nie uwzględniono wielu spraw i sytuacja wymknęła się z pod kontroli, a awanturnictwo organizatorów tej hecy na Majdanie postawiło naprzeciw siebie dwa mocarstwa jądrowe, Rosję i USA. Krym oczywiście stał się ofiarą lub jak inni mówią, pierwszy skorzystał z okazji i wrócił na łono swojej ojczyzny. Najbliższa niedziela będzie zapewne tylko formalnością i zalegalizowaniem tego aktu. Nie po to Rosjanie w kilku wojnach przelewali krew na Krymie, by teraz wrogo usposobione władze w Kijowie, planowały pozbawić ich bazy morskiej oraz zakazać im używanie języka rosyjskiego. Mimo, że władze w Kijowie wydają coraz to nowe odezwy, wzywają innych do walki o zachowanie suwerenności, to trudno przypuszczać, by teraz o Krym Amerykanie starli się z Rosją, bowiem, tak jak kiedyś Francja nie chciała umierać za Gdańsk, tak i obecnie Stanom Zjednoczonym, aż tak mocno nie zależy na tym półwyspie. .
Zresztą pragnę zauważyć, że Amerykanom w ostatnich czasach zupełnie nie sprawdzają się ich scenariusze i zamiary. Zwycięskie dwie wojny w Iraku doprowadziły, co prawda do zniszczenia tego państwa, zmniejszyły znacząco jego ludność, ale sprawnie funkcjonującej dyktatury nie udało się przekształcić w podporządkowaną sobie demokrację. Podobnie wcześniej było w Wietnamie, tak i obecnie jest w Afganistanie. Kolejny raz okazuje się, że przy pomocy pieniędzy można wywołać wojnę, zmienić władzę, ale nie udaje się zaprowadzenie akceptowalnego przez naród pokoju.
Największy mój niepokój budzi postawa polskich władz. W pewnym czasie nie wyciągnięto nauki z „pomarańczowej rewolucji” i z niezrozumieniem mogliśmy obserwować „występy” naszych polityków w centrum Kijowa, zagrzewających tych wszystkich, co zajmowali się paleniem opon. Nawet złowrogi pomruki o konieczności przyłączenia pewnych ziem polskich głoszone przez niektórych z pośród protestujących, nie wywarły na nich żadnego wrażenia, co mogłoby świadczyć, że interes Polski wciąż pozostaje na drugim planie. Prezydenckiemu ministrowi w tym momencie chce przypomnieć, że podobnie było na Litwie, z którą nie uregulowaliśmy własnych interesów, gdy ten kraj pukał do NATO i UE, a teraz niektórzy nasi rodacy w tym kraju są skazywani za okazywanie polskości. Niestety historia lubi się powtarzać, a u nas ciągle działanie wyprzedza myślenie.
Adam Zawrat
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.